Będzie dzisiaj o tym jak działa mafia lekarska chroniąca konowałów od odpowiedzialności.
Zostałem kilka lat temu pozwany do sądu o odszkodowanie za zaniedbanie. Facet żądał się ode mnie pieniędzy za nierozpoznanie u niego gruźlicy bądź zlekceważenie problemu. Domagał się jednorazowo 3000zł oraz stałej renty na leczenie w wysokości 500zł.
Jak do tego doszło?
Kiedyś prowadziłem go w szpitalu. To był alkoholik w zespole abstynencyjnym. Przyjęty został z obawy przed rozwinięciem się u niego delirium, co szczęśliwie nie nastąpiło. Z tego powodu został dosyć szybko wypisany. Miał jednak w badaniu przyjęciowym zmiany osłuchowe i kaszlał, zleciłem mu więc RTG płuc. Okazało się, że nie miał zapalenia płuc, za to w szczytach były typowe zmiany sugerujące gruźlicę. Porozmawiałem z nim co podejrzewamy i zaleciłem by pilnie zgłosił się do poradni pulmonologicznej. Przy wypisie dostał skierowanie, a na karcie wypisowej było w trzech miejscach napisane podejrzenie gruźlicy: jako drugie rozpoznanie, opis w epikryzie i w zaleceniach by zgłosił się do pulmonologa.
Jak się okazało facet zgubił gdzieś kartę wypisową i wrócił do dotychczasowego trybu życia, czyli kultywowania alkoholizmu. Po 3 latach, gdy zmiany płucne dały mu już mocno w kość, zgłosił się do lekarza i ten dokonał ponownego odkrycia u niego gruźlicy. Wtedy nasz bohater przypomniał sobie sytuację ze szpitala i uznał, że to dobra okazja by coś ugrać. Stała renta nie śmierdzi, zwłaszcza gdy się nie pracuje.
Sąd wystąpił do Szpitala o dokumentację medyczną i ku zaskoczeniu powoda, na pierwszym posiedzeniu umorzył sprawę.
Ciekawe czy, jak wielu, opowiadał znajomym, że jest ofiarą konowała ale w sądzie przegrał, bo mafia lekarska jest bezkarna?
mafia lekarska
Zaraz, zaraz, a czy w takim wypadku nie przeprowadza się badań, czy chory prądkuje? Nie zgłasza się do Sanepidu czy komitetu ds. zakażeń? Zdaje się, że nasz pan "psychiatra" znowu błysnął wiedzą fachową...
OdpowiedzWitamy dyżurną krynicę wszechwiedzy. Jak zwykle szybki i jak zwykle równie fachowy co zawsze. :-D
Odpowiedz@gorzkimem - czy ty się nie nauczysz reszcie że głupi byłeś, jesteś i głupi zostaniesz? W dupie byłeś i g*wno widziałeś, idź wreszcie gdzieś daleko stąd matołku.
Odpowiedz"Prądkuje"?! - ciekawe ile Woltów i Amperów wydziela gruźlik...
OdpowiedzA to "prądkuje" to od prądu zapewne?:))
OdpowiedzDo urzedu zdrowia zglasza sie dopiero, jak sie stwierdza mikrobiologicznie, ze osobnik jest rozsiewca lasecznikow, a nie juz przy podejzeniu radiologicznym. Czesto jest tak, ze pacjent jest dokladnie poinformowany przez lekarza o diagnozie, badz podejzeniu choroby, tudziez o zaleceniach badan, a sam sobie z tego bimba, gdyz on jest "dojzalym" obywatelem. A nastepnie, gdy choroba rozkwita, wymysla przekret, w celu zrobienia lekarza w konia. Na to pomaga tylko dokladna dokumentacja, najlepiej jeszcze na wypisie szpitalnym, badz przekazie do dalszego leczenia, gdyz kopia pozostaje zawsze w komputerze. A wtedy moze ten dran calej medycynie "nakukac". Sam sobie lobuz winien, niech zdycha, niewielka(zadna) strata.
OdpowiedzTak dla ścisłości - chory prątkuje, nie prądkuje. Z tego co pamiętam, komitety ds zakażeń są obecne w szpitalach w przypadkach zakażeń szpitalnych. Co do samego zgłaszania przypadków gruźlicy, to jest ono wysyłane wojewódzkiego inspektora sanitarnego lub wskazanej przez niego specjalistycznej jednostki właściwej w zakresie gruźlicy i chorób płuc. Art. 20. 1. Lekarz lub felczer, który podejrzewa lub rozpoznaje chorobę zakaźną lub zakażenie, jest obowiązany pouczyć pacjenta, jego ustawowego przedstawiciela lub osobę sprawującą nad pacjentem faktyczną opiekę o środkach ostrożności zapobiegających przeniesieniu zakażenia na inne osoby. 4. Podejrzenie lub rozpoznanie zachorowania na gruźlicę lekarz lub felczer ma obowiązek zgłosić właściwemu ze względu na miejsce zachorowania wojewódzkiemu inspektorowi sanitarnemu lub wskazanej przez niego specjalistycznej jednostce właściwej w zakresie gruźlicy i chorób płuc. http://www.pml.viamedica.pl/artykul.phtml?id=24&indeks_art=414&VSID=2eddce998faec
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2013 o 15:42
Ja tego nie zgłaszam osobiście. Od tego mam w szpitalu dział zakażeń, do którego zgłaszamy wszystko łącznie z zapaleniami płuc. Dział zakażeń szpitalnych i jego szef to materiał na niejedną historię.
Odpowiedzfak_dak: nie oskarżam Cię o nic, żeby nie było :) Nie znam szpitalnych procedur, więc wierzę na słowo :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2013 o 16:00
Papier to podstawa. Jest taka śliczna zasada jeszcze z poprzedniego niesłusznego ustroju pochodząca: im więcej papieru tym dupa czyściejsza.
OdpowiedzNie słyszałam do tej pory tego powiedzenia, ale jest w nim głębsza mądrość. Zapamiętam to sobie :)
OdpowiedzSkoro jest "mafia lekarska" to mi przychodzi się tylko modlić abym nigdy nie miał przypadku jak mój Ś.P. kuzyn, którego rodzice od 3 lat po sądach chodzą..
OdpowiedzNie ma mafii lekarskiej. Wbrew obiegowej opinii lekarze-biegli sądowi wcale nie chronią kolegów po fachu. Czasami nieadekwatnie im dowalają (jak mają wredny charakter) ale już zupełnie nie mają interesu by pozwanych chronić ryzykując własną karierą. Legendarna solidarność lekarzy jest tylko legendą. Ludzie pozywają lekarzy najczęściej nie mając racji na fali bólu po śmierci bliskiego i chęci znalezienia winnego tragedii. To nie jest tak, że jak pacjent umrze to z powodu tego, że lekarz się nie postarał lub nie znał. Medycyna często jest bezsilna wobec choroby i śmierci. Takie pozwy są więc łatwe po podważenia przed sądem a potem rodzina nie uzyskawszy "sprawiedliwości" opowiada jak to mafia lekarska ich wykończyła.
Odpowiedz@fak_dak: trudno się z Tobą nie zgodzić, do tego trzeba dodać jeszcze katalizator jakim są środki masowego przekazu (żeby nie powiedzieć rażenia) i wybucha kolejna konowalsko-mafijna afera.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 stycznia 2013 o 23:01
Fak_dak, nie wiem, jak to wygląda w innych dziedzinach medycyny, niż stomatologia, ale "mafia" istnieje, tyle że działa legalnie i w białych rękawiczkach. Chodzi mi chociażby o kwestię edukacji medycznej. O ludzi, jak były rektor wrocławskiej AM, którego praca dyplomowa była stwierdzonym plagiatem i nie odpowiedział za to w żaden sposób. O pana dziekana stomatologii wrocławskiej AM, nie mającego pojęcia o dziedzinach, z których ma dyplomy. Zatajającego przed ludźmi chorymi na raka fakt istnienia bezpłatnych programów leczenia, ponieważ pan dziekan woli zaoferować swoją kosztowną terapię, a jeśli nie masz pieniędzy, to zdychaj. Sporo się tego nasłuchałem swego czasu, gdy znajomy robił specjalizację, chociaż jedno jest pewne - ta mafia nie ma nic wspólnego z "lekarską solidarnością", bo jedną z głównych ofiar są właśnie inni lekarze. Wiem, że w każdym środowisku wykształca się coś takiego, ale tutaj to kwestia wadliwego prawa, które nie daje szans na walkę z takimi ludźmi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2013 o 4:08