Cofam się we wspomnieniach jeszcze dalej niż w poprzednich historiach. Sporo dalej.
Moje początki w liceum. Czyli zdaniem Szanownej Młodzieży czasy dinozaurów ;-)
Pierwsza klasa, pierwszy miesiąc. Panowała półoficjalna zasada, że wobec pierwszych klas stosuje się we wrześniu "okres ochronny" tzn. nie stawia ocen niedostatecznych. Nie wiem, czy słusznie. Nie o to tutaj chodzi.
Przedmiot - Przysposobienie Obronne. Nauczyciel - dziwak, oryginał i do tego złośliwiec.
Pierwsze lekcja, pierwsze przemówienie pana "profesora" (PP):
PP - Ja wiem, że we wrześniu wam się nie stawia pał. Ale ja będę stawiał. I to jak najwięcej. I co mi zrobicie? Jak się komuś nie podoba to może się przenieść do innej szkoły. Ale jak się przeniesie do (tu lista kilku szkół) to mu nic nie pomoże, bo ja tam też uczę!
Naprawdę nie wytrzymałem. Wiem, nie powinienem. Ale to było silniejsze ode mnie:
Ja - Przepraszam, a czy można prosić o adres jakiejkolwiek szkoły, w której pan profesor nie uczy?
PP do końca zajęć ze swojego przedmiotu NIGDY nie nazwał mnie inaczej niż "pier*tym dzieckiem". Pedagog z prawdziwego zdarzenia...
Szkoła
Jego inicjały to RS? :P Bo jak nie to widzę, że większość speców od PP jest zdrowo szurnięta.
OdpowiedzChoćbyś mnie zabił - nie pamiętam. Liceum na warszawskim Grochowie.
OdpowiedzWłaśnie miałam pytać czy to nie przypadkiem liceum w Łodzi, u nas nauczyciel przysposobienia podobny, chyba oni już tak mają.
OdpowiedzJa miałem podobnego w technikum...
OdpowiedzTo ciekawe, że wśród Waszych wykładowców tylu świrów. Może to znak czasów? Ja w liceum miałam pana od PO bardzo fajnego. Chodziłam do żeńskiej szkoły, pan pułkownik mocno starszy ale bardzo sprawny i fizycznie i psychicznie. Opowiadał nam dykteryjki stosowne do tematu wykładów. Jeździł z nami na strzelnicę na Bemowie, uczył rzucać granatem, zakładać maski gazowe i o ile pamiętam nigdy nikt na niego się nie skarżył. A potrafił czasem przywalić dwóję jak się ktoś nie uczył. Chyba się cieszę, że okres mojej szkoły przypadł na lata 60-70-te.
Odpowiedz@Ela1959 Skrzywienie mojego nauczyciela od PO było oczywiste od samego początku. W końcu kto o zdrowych zmysłach poszedłby do ZOMO? A może - kto o zdrowych zmysłach opowiadałby, jak na[biiiip] Solidarność, czując z tego prawdziwą dumę?
OdpowiedzKiedy w mojej szkole były jakieś dni, w którym nie wolno było stawiać jedynek (któryś dzień przed świętami, Dzień Dziecka, Dzień Kobiet itd), to nauczyciele - co prawda - nie stawiali jedynek do dziennika. Wpisywali je sobie do kajeciku, a w następnym dniu przepisywali do dziennika.
OdpowiedzDo nauczania PO chyba trzeba przechodzić jakieś specjalne testy psychologiczne - im bardziej ma się nafajdane w głowie, tym szybciej zdobędzie się stanowisko. U mnie, w średniej szkole grasował pan major, co to bardzo lubił 15-16 letnie biusty, sprośne dowcipy i niedwuznaczne gesty w okolicy krocza, gdy zbliżał się do żeńskiej części klasy.
OdpowiedzTen mój upodobania też miał bardzo podobne.
OdpowiedzMój też, choć może nie tak ostentacyjne. Szczurzyca, trafna obserwacja: zgłoś się po dyplom z socjologii:)
Odpowiedzmój wybierał dziewczyny w krótkich spódnicach i kazał im kwiatki zawieszone pod sufitem podlewać.
OdpowiedzMój chemik z gimnazjum miał podobne upodobania. Zawsze brał do tablicy najobficiej wyposażone uczennice, stawał im za plecami i się oblizywał. To było... dziwne.
OdpowiedzMój nauczyciel geografii z liceum miał swoją "kanciapę" (jakiś taki kantorek, do którego wchodziło się przez klasę)... Tam zabierał najładniejsze dziewczyny (jeśli jakaś wpadła mu w oko na lekcji, to mówił jej "chodź ze mną", przerywał lekcję i zabierał ją) i opowiadał im o swoim kole fotograficznym... To się może wydać żenujące, ale kilka dziewczynek po kilku lekcjach załapało, że jak założą krótkie spódniczki i wysokie buty, to na pewno będzie piątka (i jeszcze sesja zdjęciowa!).
Odpowiedz@gateway, u mnie było to także nagminnie wykorzystywane przez posiadaczki obfitszego biustu i zgrabnego tyłka... Uroczo wyglądały, gdy nic nie umiejąc, pochylały się nad profesorkiem, a on, z ociekającą śliną, wpisywał im piąteczki na koniec roku...
OdpowiedzZ kolei u mnie w liceum uczył facecik(jakieś 165 wzrostu) który robił takie miny, że nie da rady było się powstrzymać od śmiechu, ja musiałam zachowywać względną powagę, bo siedziałam w 2 ławce.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2013 o 14:10
Chyba większość nauczycieli PO to osoby bardzo specyficzne. Mój nie tolerował żadnych rozmów, a jeżeli ktoś się odważył chociaż szeptać na najbliższym sprawdzianie była zemsta. Pan chodził po klasie i walił kluczami o ławki głośno komentując, że skoro my mu przeszkadzamy to on nam też. ;)
OdpowiedzTo mój był w miarę spokojny z tego co widzę :) podstawą zaliczenia przedmiotu były notatki w zeszycie. Notatką nazywało się wszystko, co miało związek z tematem lekcji, włącznie z kartką wyciętą z podręcznika i wklejoną. A najważniejsze było tytułowanie go magistrem i nie wolno było o tym zapominać :) nawet jak się przedstawiał, to mówił "Nazywam się MAGISTER ..." i właśnie to słowo było najbardziej słyszalne w całym zdaniu.
OdpowiedzNasz też był dziwny, choć wspominam bardzo fajnie :-). Zostało mi w głowie sporo powiedzonek i anegdotek z tamtych lekcji ;-). Miał wadę wymowy a jego ulubionym słowem było "p(r)awda"- do szkolnych tradycji należało liczenie tych "pawd" w trakcie lekcji. Jeżeli kogoś przyłapał na stawianiu kresek w zeszycie (czyli liczenia słówek)- wywalał za drzwi :-P
OdpowiedzJa miałem nauczycielkę od historii co dziwnie wypowiadała R. I klasowy idiota kiedyś dostał pałę za odpowiedź to w "odwecie" zaproponował nauczycielce by powiedziała (wpisane z wadą bo normalnie nie przejdzie) "Głegoz wpiełdala łabałbał".
Odpowiedz@babubabu89 hehe, może mieliśmy tą samą nauczycielkę:P nasza babka od historii i wosu też dziwnie wypowiadała R i kiedyś złapała liścik kolegi w którym ten napisał: *czarna mamba wypowiada r francuskie. *przezwisko wzięło się od wiecznego czarnego koka, gdy moja kuzynka chodziła do tej szkoły nazywaną ją Kleopatrą od wiecznie rozpuszczonych czarnych prostych włosów.
OdpowiedzNo nie bardzo moja była blądynką "Naj nołmalniej w świecie złobię wam kałtkówkę"
OdpowiedzHa ha, to zupełnie jak u mnie na PO- też liczyliśmy "prawdy", tylko, że mój miał tendencję do akcentowanie r, które trochę brzmiało z francuskiego.
OdpowiedzEhhh PO - temat rzeka. U mnie zawsze były dwuznaczne komentarze, sprawdzanie zeszytu na zasadzie konkursu piękności (gdzie najwięcej szlaczków itp), oraz branie do odpowiedzi, nie wiadomo po co :P Przy okazji jakiegoś konkursu z Obrony Cywilnej wyrobiłyśmy sobie z koleżanką plecy, a pointą był tekst psora : Teraz możecie już nic nie robić, tylko jeść pączki :D
OdpowiedzMój nauczyciel od PO odpytywanie i spawdziany nazywał "wojną". Nie przyjmował żadnych wymówek, jeśli ktoś był nieprzygotowany, bo twierdził, że do wojny zawsze trzeba być przygotowanym. Zwracał się do nas słowami "proszę państwa", kiedyś policzyliśmy mu ilość tych zwrotów, wyszło coś około 140 razy w ciągu jednej lekcji. KIedyś wygłupialiśmy się zakładając maski przeciwgazowe "tył na przód" jak czepki kąpielowe.Zauważył mnie i za karę na następnej lekcji cała klasa ćwiczyła na mnie pozycję boczną ustaloną. Do najlżejszych nie należałem i starałem się pomagać co wątlejszym koleżankom w turlaniu mojego ciała po macie. On to widział i krzyczał: "ty jej nie pomagaj, ty masz być nieprzytomny". Ogólnie człowiek był mocno zakręcony, ale raczej pozytywny. Aha, zawsze nosił skarpetki pod kolor krawata. W zestawie z nieco pzykrótkimi spodniami dawało to naprawde ciekawy efekt.
OdpowiedzW moim LO, przedmiotu szumnie zwanego Przysposobieniem Obronnym, uczył leciwy major. Całkiem fajny facet, mający swoje odchyły. Historia zasłyszana od starszego o rok rocznika. Temat - wojna atomowa. No to opisuje efekty wybuchu głowicy jądrowej, najpierw błysk, potem fala ciepła, a następnie fala uderzeniowa. Grupka chłopaków zrobiła kawał i po 15 minutach woła "Błysk po lewej!" i pada pod ławki. Facet dostał niezłej piany, wywalił ich do dyrektora a w dzienniku napisał uwagę "Uczniowie X Y i Z rzucili się "na ławkę" symulując wybuch bomby atomowej" - cytat najbardziej zbliżony :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2013 o 20:35
U mnie w liceum POwiec to był po prostu mocno starszy pan, w okularach typu denka od butelek i z aparatem słuchowym. Niedowidział, niedosłyszał, ledwo łaził, a siał postrach, głównie dlatego, że wszystkich wyzywał i chwalił się karierą w służbach za PRLu...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 stycznia 2013 o 14:38
Chyba denka od butelek, a nie dętki ;)
OdpowiedzUps, jaka wtopa. Dzięki już poprawiłam.
OdpowiedzMój pan od PO też był w typie wyżej opisanych jegomości. Też były wojskowy, okulary miał w dużych,rogowych oprawkach i rzucał niewybrednymi tekstami. Na lekcję z pierwszej pomocy przyniósł fantoma Little Anne i oznajmił: " Dzisiaj, dziewczęta i chłopcy, będziemy dmuchać Anię".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2013 o 23:03
Ach, mój pan od PO z LO :D Nostalgicznie, powoli: "Proszę państwa... Ja bym jednak prosił... O ciszę... Ja nie potrafię się skupić... Gdy nie słyszę cichości..." (cytat ;d). Nie muszę mówić, że słowo "cichość" stało się jednym z najbardziej popularnych wśród naszych jego obgadywań..
OdpowiedzZe wspomnień Taty ( a wspomina często): POwca wszyscy nazywali Majorem. Barwna postać i nietuzinkowa. Każdy z PO mogł mieć najwyżej 3 (na piątkę umie Pan Bóg, na czwórkę ja- to tytułem wyjaśnienia). -każdą dziewczynę zwał: Baśka (po co sobie pamięć obciążać?) -'No, ja mógłbym wyprowadzić klasę na boisko i pokazac, czym jest praktycznie dezaktywacja ale jest zimno i pewnie nie wszystkie babki mają czyste staniki" - Co to jest podpalenie? Adam zakochał się w Adzie, ona go odtrąciła no to Adam podpalił Adzie stodołę - Z pierwszej pomocy: " No to teraz robimy Kowalskiemu opatrunek, dajemy na tramwaj i w cholere z nim!" - " Co byś zrobiła w razie pożaru? No, ja wiem, że byś uciekała, ale co byś teoretycznie zrobiła?" -" Centkiewicz! Melduj się porządnie a nie kiwaj jak Żyd na nocniku!" Tato ma nadal notatnik, w którym notował prawdy objawione wypowiadane przez Peowca na każdej lekcji. Wspomina latanie z noszami i rannym po szkolnych piętrach, podłączanie łącznicy polowej ( trzeba było mowić potem hasłem typu: "Ja Oka, Świerk czy mnie słyszysz?" A biada, jeśli Świerk nie słyszał!). Na lecja z pierwszej pomocy dziewczyny musiały się stawiać w strojach kąpielowych. Na początku każdej lekcji musztra i pieśń wojskowa ( Major szczególnie lubował się w :"Dziś do ciebie przyjść nie mogę"). Teraz tato wspomina Peowca z rozrzewnieniem ale w jego szkolnych czasach dobrze było, że posiadanie broni było nielegalne. Na jego świadectwie maturalnym są od góry do dołu oceny bardzo dobre. Tylko dostateczny z PO niczym egzotyczny kwiat.
Odpowiedz