Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię Reszki (http://piekielni.pl/45319) o piekielnych cyganach przypomniała mi się historia sprzed…

Czytając historię Reszki (http://piekielni.pl/45319) o piekielnych cyganach przypomniała mi się historia sprzed kilku lat.
Moja mama została poinformowana o redukcji zatrudnienia w jej zakładzie pracy. Ojciec na rencie, jedyna żywicielka (ja świeżo po szkole średniej), więc postanowiła poszukać pracy za granicą. Zdecydowała się na skorzystanie z pomocy pośrednika.
Firma "L" z Kutna zaoferowała za 600 zł pracę w Anglii.
W cenę wliczony był transport, znalezienie pracy i zakwaterowania niedaleko zakładu.
Miesiąc przed wyjazdem okazało się że do redukcji zatrudnienia nie dojdzie. Szkoda stracić 500 zł, więc na miejsce mamy wskoczyłem ja. Stawiłem się w umówionym miejscu i czasie.
Byłem przekonany, że pojawi się jeszcze jakieś 40 osób - wiadomo autokar, trzeba miejsca zapełnić co by się transport opłacił. I tu się zaczyna dramat.
W ustalonym miejscu pojawiło się jeszcze 5 osób.
Przyjechał nasz transport - Ford Transit!
Załadowaliśmy się do białego rumaka. Po ponad 24 godzinach podróży (nie pamiętam dokładnie ile podróż trwała) dotarliśmy na przeprawę promową we Francji.
Jakieś 8 godzin później dotarliśmy na miejsce.
Bradford, przez miejscowych Polaków nazywane "pakolewem" ze względu na dużą liczebność Pakistańczyków przywitało nas brudem, deszczem i nędzą. Fajnie się zaczyna.
Połamani wysiadamy z naszego bolidu wraz z kierowcą i czekamy na rozwój wydarzeń.
Po kilku minutach pojawiło się dwóch grubasków ciemniejszej karnacji. Jak się później okazało cyganie, jeden z nich nazywany Hrabią bo jako jedyny potrafił pisać i czytać.
Na dzień dobry ulokowali nas w swoich mieszkaniach i zadeklarowali że od jutra SZUKAMY PRACY.
Szczeny poopadały wszystkim. Szok! Połamani, zmęczeni i brudni po podróży trafiamy w miejsce tak odbiegające od naszych wyobrażeń, że 3 kobiety które z nami jechały momentalnie się rozryczały.
Na 6 osób, dwie znały angielski i dwie znalazły pracę (w tym ja). Pozostali znaleźli prace dorywcze, gdzie angielski nie był wymagany. Każdy z nas w innym miejscu, każdy jakieś 5 km od miejsca zakwaterowania. Kto chciał to wydał na autobus, ja codziennie z buta bo postanowiłem zostać tylko na wakacje i odłożyć ile się da.
Wśród nas było małżeństwo, które zrezygnowało z pracy w Najjaśniejszej RP zostawiając chwilowo dziecko u teściów.
Stracili wszystko. Pracę, świadczenia, pieniądze, nerwy - wszystko. Do końca wakacji z całej ekipy zostałem tylko ja.
Po powrocie zadzwonił właściciel firmy "L" z prośbą o polubowne załatwienie sprawy. Ja najmniej straciłem, więc zażądałem 1 tyś i zapominam o sprawie. Pieniądze dostałem, z sądu zrezygnowałem.

Polak nas wystawił, Cygan znalazł pracę i dał dach nad głową. Nie wrzucajmy wszystkich do jednego wora bo nigdy nie wiadomo kto okaże się draniem, a kto przyjacielem.

Praca

by snow
Dodaj nowy komentarz
avatar kitty90
-2 8

a niby czego się spodziewałeś?

Odpowiedz
avatar snow
2 6

A niby pracy. Parę lat temu afery dot. pośredników pracy nie były tak częste więc ludzie się tak tego nie obawiali.

Odpowiedz
avatar piekielnypiekielny
3 7

kiedys bylem na "wyspach", dokladnie w londynie (jakies pol roku). nauczylem sie tam jednego - nigdy nie ufaj polakowi. nie mowie tu oczywiscie o rodzinie do ktorej sie jedzie czy znajomych ktorych sie odwiedza, tylko o typowe osoby oferujace pomoc taka lub inna, w wiekszosci przypadkow zostaniecie wy****ni w d*pe bez masla... przykre to, ale niestety... takie sa moje doswiadczenia z pobytu tam...

Odpowiedz
avatar Janczarka
6 8

Mój ojciec mieszka w Anglii, co prawda nie w Londynie a w Nottingham. I chyba wszyscy Polacy mieszkający tam dłużej pomagali tym, którzy dopiero przyjechali - pozwalali im mieszkać u siebie, załatwiali pracę, pożyczali pieniądze. Pewnie nie wszędzie i nie wszyscy tacy są, po prostu zależy na kogo się trafi, ale nie można generalizować :)

Odpowiedz
avatar Damein
9 9

a to z tego powodu że wyjechało do Anglii też dużo Polskich cwaniaków, którzy i u nas każdego starali się oszukać ale jako że pewnie z angielskim u nich nie najlepiej to najłatwiej rodaków oszukać(czyli robią to samo co robili w Polsce)nie można generalizować ale na wiele osób trzeba uważać

Odpowiedz
avatar piekielnypiekielny
2 2

generalizuje ze swojego punktu widzenia:) nie twierdze, ze nie jest tez tak jak ty piszesz, jednak w przypadku takim jak ja (po tym czego sie juz nauczylo) nie tyle ciezko jest zaufac co w ogole pomyslec o tym. ale moze to tez zalezy od rejonu w ktorym sie czlowiek znajduje. nawet w polsce wyjezdzajac do miasta oddalonego o kilka kilometrow juz mozna zauwazyc inna mentalnosc ludzi i ich zachowanie do drugiego czlowieka. bedac natomiast w holandii przez jakis czas (jakas wichura pod amsterdamem) moge o polakach tam bedacych powiedziec zupelnie cos innego niz o tych z londynu. tam zupelnie obcy czlowiek (polak) przygarnal nasza czworke (juz nieistotne dlaczego musial nas "przygarniac") do malego pokoju w zamian za... odrobine inteligentnej polemiki i towarzystwa. ale nie tylko on byl taki, wszyscy polacy jakich tam poznalem byli dla swoich rodakow uprzejmi i pomocni. ktos inny zapewne mial zupelnie inne doswiadczenie.

Odpowiedz
avatar little_flame
8 8

Czyli płacicie 600 zł i za to oni dowiozą Was na wyspy, znajdą tam pracę i zakwaterują? Ale opłata pokoju to też w tej cenie...? W sumie nie, to głupie pytanie, nie odpowiadaj. Kilka lat temu też jechałam na wyspy na wakacyjny zarobek, ale do znajomych będących tam na miejscu. W sytuacji kiedy nie znałam jeszcze specyfiki tamtejszego życia, bałabym się wyjechać przez agencję pracy. No chyba, że miałaby dużo pozytywnych referencji od ludzi których znam osobiście.

Odpowiedz
avatar snow
1 3

Na dom zarabiała tylko mama, ojciec rencista. Musiała się zabezpieczyć. Zdecydowała tak a nie inaczej. Szkoda było po prostu zrezygnować z wpłaconej kasy. A skoro już zapytałaś o te 600 zł to odpowiem - to było tylko za znalezienie pracy, mieszkania i dowóz. Opłaty za mieszkanie osobno.

Odpowiedz
avatar krushyna
-3 7

"Będąc młodą lekarką, przyszedł do mnie pacjent". Widzisz analogię?

Odpowiedz
avatar G3r
-1 3

600zł za dojazd, znalezienie pracy i mieszkania, to czego się spodziewałeś, hotelu pięciogwiazdkowego ? Firma zawiozła cie na miejsce, umówiła mieszkanie oraz osobę do znalezienia pracy. Więc gdzie piekielność, przecież wywiązali się w pełni z umowy.

Odpowiedz
avatar snow
0 2

"W cenę wliczony był transport, znalezienie pracy i zakwaterowania niedaleko zakładu" No dobrze, nie napisałem że w cenie 600 zł jest praca po przyjeździe, ( co wydało mi się logiczne i to wynikało z umowy ) to może zakwaterowanie w niedaleko zakładu przekona Cię co do piekielności tej historii...

Odpowiedz
Udostępnij