Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W czerwcu zeszłego roku moja obecnie dwuletnia córeczka trafiła do szpitala. Ponieważ…

W czerwcu zeszłego roku moja obecnie dwuletnia córeczka trafiła do szpitala.
Ponieważ wtedy byłam z dzieciakami sama, nie mogłam zostawać z nią na noc. W dzień również musiałam zostawiać ją samą, ponieważ w domu pozostali jej starsi bracia, a nikt z rodziny nie kwapił się do pomocy i choćby zastąpienia mnie od czasu do czasu czy to w szpitalu przy małej, czy to w domu przy chłopakach.
Najpierw w dniu przyjęcia, jeszcze na izbie przyjęć pielęgniarka wywaliła focha, kiedy oznajmiłam jej, że nie mogę na noc pozostawać z dzieckiem.
Zrobiło mi się nieprzyjemnie, ale jeszcze miałam nadzieję, że jakoś dojdziemy do porozumienia.

Ręce mi jednak opadły, kiedy po powrocie na oddział zastałam córeczkę... przywiązaną za nóżkę do łóżeczka na "sznurku", który miał może z 15 cm. długości...
To psy mają dłuższy łańcuch przy budach.
A pielęgniarki stwierdziły, że "musi być przywiązywana", bo podczas mojej nieobecności nikt jej pilnował nie będzie...

Niby nie muszą, ale jakby tak jedna posiedziała i popatrzyła na nią przez godzinę mojej nieobecności, to chyba nikomu by korona z głowy nie spadła???

szpital oddział dziecięcy

by Owieczka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Marta
20 30

Świetną masz rodzinę, że tak chętnie Ci pomagają. Tylko pozazdrościć. :/

Odpowiedz
avatar katem
-4 32

A może rodzina daleko, albo mają swoje obowiązki Jeśli nie wiesz, to się nie czepiaj.

Odpowiedz
avatar martka89
14 18

no akurat wie, bo jest to w tekście :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 29

Oddział dziecięcy? Urocze. Co za p***y...

Odpowiedz
avatar FrancuzNL
52 78

Z całym szacunkiem, ale pielęgniarka nie jest od tego aby przez godzinę siedzieć tylko przy twoim dziecku w ramach swojej pracy

Odpowiedz
avatar olkaa
11 35

Co nie zmienia faktu, że za przywiązywanie dzieci do łóżek też płacone nie ma. A co jej szkodzi zajrzeć raz na godzinę?

Odpowiedz
avatar gecko
13 29

Nie robiłaby wtedy nic innego. Załóżmy, że na oddziale ma 30 dzieci, z czego połowa zostaje na noc sama... Aczkolwiek przywiązywanie dziecka za nogę do łóżka to ssyństwo. Niech taka mała spadnie z łóżka i wisi pół nocy z nóżką wygiętą pod kątem :<

Odpowiedz
avatar Lukasz28volvo
9 33

Ale są od tego by pilnować dzieci i dbać o ich zdrowie. Gówno to rodzica interesuje jak to zrobią ale ma być zgodnie z prawem. Myślę, że złamały prawa pacjenta, prawa człowieka oraz prawa dziecka. To są osobne "kodeksy" i myślę, że w żadnym z nich nie ma mowy o wiązaniu pacjentów. Dodatkowo na przypięcie dorosłego pacjenta do łóżka (psychiczny, nieposłuszny itp.) musi być zgoda lekarza.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2013 o 20:45

avatar Owieczka
4 16

Rodzina akurat była blisko, ale miała- to delikatnie mówiąc- głęboko w nosie.

Odpowiedz
avatar monikamaria
3 13

Owieczko nawet nie masz pojęcia, jak bardzo mi przykro z tego powodu. W takich kryzysowych sytuacjach powinno się mieć wsparcie od rodziny, bo rodzina właśnie od tego jest, żeby pomagać, gdy świat się wali. Dużo zdrówka dla Ciebie i dzieciaczkow.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

rodzina wcale od tego nie jest. trzeba sobie znaleźć przyjaciół, rodziny sie nie wybiera, ale osoby NAPRAWDĘ nam bliskie można znaleźć samemu. nikt nie powiedział że jak sie rodzimy w danej rodzinie to wspólne geny sprawią że będzie super porozumienie

Odpowiedz
avatar katem
29 39

Dawno, dawno temu, mając lat całych pięć leżałam w szpitalu. Nie mogli wtedy rodzice być z dziećmi na oddziale. Pielęgniarki nie siedziały przy dzieciach (mimo upływu tylu lat doskonale to pamiętam). Sporo dzieci było na oddziale, ja sama byłam tam 2 tygodnie, ale nie sądzę, żeby pobyt dziecka w szpitalu był aż tak wielką traumą, żeby dziecko nie mogło tego pokonać. A poza tym małe dzieci były w łóżeczkach z wysokimi barierkami i nie miały możliwości wyjść z łóżeczka (czyżby teraz nie było w szpitalach głębokich łóżeczek dla małych dzieci ?) więc jest to jednak zdecydowanie przeginanie z tą nadopiekuńczością i całodobową opieką nad dzieckiem w szpitalu żądaną/ pożądaną przez rodziców i "służbę zdrowia ”(tym ostatnim odejmuje pracy). Dodam jeszcze, że w wieku półtora roku teź byłam w szpitalu, ale tego zupełnie nie pamiętam. I zapewniam Was, że "trauma" tego pobytu w szpitalu (gdy miałam te 1,5 roku) nie wpłynęła na moje życie. A ów pobyt, gdy miałam lat 5 , a który doskonale pamiętam, również nie wpłynął negatywnie na koleje mojego losu . Pretensje do dziewczyny, że ma rodzinę, która nie może jej pomóc, są nie na miejscu, a i jej pretensje, że pielęgniarki nie posiedzą przy jej dziecku - analogiczne.

Odpowiedz
avatar elda24
3 31

nie jest obowiązkiem rodzica pozostanie z dzieckiem w szpitalu, za to obowiązkiem pielęgniarek i salowych jest opieka nad małym pacjentem, dzień i noc. Jakbym zastała taką sytuację, to bym bezczelnie zrobiła zdjęcia i zgłosiła gdzie by mi się podobało. W takim wypadku nie interesowałoby mnie, że ta pielęgniarka ma rodzinę i małe dzieci (paranoja, swoje też przywiązuje?). Głupia moda teraz nastała na pozostawanie z kilkuletnimi dziećmi w szpitalach (rozumiem z niemowlakiem, szczególnie gdy matka np nadal karmi piersią, ale z 5-7 latkiem?! wtf?!). Lekarzom i pielęgniarkom się w d** przewraca. Powinni ich wszystkich powysyłać na dokształcenie do szpitali Unijnych (a przynajmniej do Niemiec, Holandii, Belgii), zaraz by zobaczyli różnicę w podejściu do pacjenta i jak służba zdrowia naprawdę wygląda.

Odpowiedz
avatar wolfik
3 3

Faktycznie, wyślijmy ich do Niemiec, Holandii i Belgii, żeby zobaczyli jak na oddziale w klinice dziecięcej są pokoje jednoosobowe z łóżeczkiem dla dziecka i kanapą dla rodziców. Ylko jakoś to nie współgra z pozostałą częścią Twojej wypowiedzi. Bo to właśnie z zagranicy przyszły zwyczaje pozostawania rodziców z dzieckiem w szpitalu.

Odpowiedz
avatar Calioppe
-4 12

Pomysłowa pielęgniarka, nie powiem... Pamiętam jak dawno temu jako 15 latka wyladowałam na dziecięcym. Matki były tylko z niemowlakami i to nie wszystkimi. Wszystkie inne dzieci były same i jakoś żadne nie było przywiązane. Inna sprawa, że pielęgniarki od starszych dzieci oczekiwały, by zajmowały się tymi młodszymi... Ehh polska służba zdrowia...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
19 35

Z jednej strony źle, że przywiązały. Z drugiej strony oczekiwanie, że pielęgniarka mająca pod opieką 15-30 dzieciaków przez nie wiadomo ile godzin będzie tylko twojej córy pilnowała, pozostałym 14-29 nie podając leków, nie prowadzając na zabiegi, nie pomagając w myciu itd itp - jest po prostu głupie i nierealne. W pierwszej kolejności system jest do bani że za mało pielęgniarek do dzieci*. W drugiej nierealne oczekiwania matki. Dopiero w trzeciej metody pielęgniarek by poradzić sobie z niemożliwą sytuacją w jakiej postawiły je do spółki system i matka. *W "zerowej" kolejności winny jest ustrój polityczny i bieda społeczeństwa. Bieda, bo może i procentowo płacimy na zdrowie dużo, ale kwotowo żałośnie mało więc czego chcieć? A ustrój, bo pozwala na to, by z tego żałośnie mało jeszcze się kasa rozpływała w sposób karygodny (bądź na karygodny wyglądający).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 0:11

avatar bloodcarver
9 9

Ale nie można też oczekiwać, że jeden pracownik będzie w 2 czy 3 miejscach na raz, prawda? Jakoś zwykle jak pracodawca albo klient to robi to jest na piekielnych obsobaczany i wyzywany od najgorszych. Chyba że jak tu - pracownikiem jest pielęgniarka. Wszędzie hipokryci...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 13

@sparxx - jeśli kiedykolwiek widziałaś ile raportów, spisów leków i innej makulatury muszą pielęgniarki wypełniać, to dobrze wiesz, że TAK, jej miejscem pracy w bardzo dużej mierze JEST dyżurka. Nie powinno tak być, ale tak jest. Zresztą nawet gdyby nie to, to trzeba przygotować leki do podania choćby, zamówić to co się kończy itd. Poza tym te 2-3 miejsca to często 2 - 3 pacjentów: jednemu podać leki, drugiego zawieźć na badania ("o, pielęgniara znów wyszła se na papieroska że jej na oddziale nie ma"), trzeciemu wytrzeć pupę (jak poprzednio, pielęgniarka w toalecie nie jest widoczna dla pacjentów i ich rodziców)...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 9:59

avatar sparxx
-3 17

Nie, @bloodcarver, nie widziałam ile papierologii muszą zrobić pielęgniarki. Widziałam natomiast pacjentów, które karmiły psychotropami, żeby mieć spokój. Widziałam pacjentów z odleżynami, bo jak pielęgniarki same mówiły, one nie są w stanie się wszystkimi zająć a też muszą mieć trochę spokoju. Więc wybacz, że mam taka opinię. Pracowałam w przychodni (nie w szpitalu) 15 lat i sporo widziałam, o pracy pielęgniarek mogłabym też dużo powiedzieć.

Odpowiedz
avatar wolfik
5 7

@sparx - nawet do niedawna było trochę inaczej na oddziałach. Teraz z jednej strony jest nacisk na jakość pracy. I rodzice są bardziej świadomi czego mogą oczekiwać i żądać i personel wie że w przeciwieństwie do kilku-kilkunastu lat wstecz już nie jest bezkarny. Jednak z drugiej strony drastycznie wzrosła iloś papierów do wypełniania. Dla szpitala jako firmy nie jest ważny pacjent, tylko dokumentacja. A wpisywać trzeba wszystko - od rzeczy oczywistych jak regularne informacje o chorym, po sprawy abstrakcyjne, w rodzaju wyjaśnienia dlaczego pacjentowi X wymieniono już 3 pieluchę, a skoro ma biegunkę czy zgłoszono to na formularzach a,b,c,d do lekarza,dietetyka,oddziałowej,epidemiologicznej itp. z uzasadnieniem. I to dotyczy wszystkiego-leków,środków dezynfekcyjnych,higienicznych itp. Proszę też nie zapomnieć o takim drobiazgu jak wszędzie widoczny nacisk na redukcję kosztów.Jeżeli prawo mówi że na oddziale na 15 pacjentów musi być jedna pielęgniarka, to na oddział z 30 pacjentami myślicie że ile pielęgniarek zatrudni szpital? 3? a po co skoro wystarczą dwie? A jeżeli te dwie będą zajęte np. myciem pacjenta(trudne do zrobienia w jedną osobę-a i niezgodne z prawem ze względu na obciążenie w pracy),to pozostałe 29 osób jest bez opieki.A skoro wspominasz o psychotropach,to owszem, zdarza się.Ale wiesz kiedy? Na oddziale leżą różni ludzie i np. starsza osoba,często z demencją pół nocy krzyczy i jęczy.Nie z powodu bólu czy choroby.Tak po prostu.Taki urok starszych osób.Może cierpi na bezsenność,może boi się nowego miejsca...Pielęgniarkom mogło by to zwisać-zamkną się w dyżurce czy socjalnym gdzie tego tak nie słychać.A że pół oddziału nie śpi z powodu tych odgłosów?Mówi się trudno.Ale zamiast tego pielęgniarki za zgodą lekarza dają takim osobom leki uspakajające,nasenne,dzięki którym może się przespać i ta osoba i pozostali pacjenci. Sama wybierz co jest lepsze i co bardziej przystoi osobom które mają dbać o dobro wszystkich pacjentów.Tu nie chodzi o spokój tylko pielęgniarek, ale też, a może przede wszystkim innych pacjentów.

Odpowiedz
avatar poprostumort
4 6

bloodcraver i wolfik mają rację. Moja szanowna rodzicielka jest pielęgniarką i przy pełnym obłożeniu oddziału nie ma czasu się nawet po tyłku podrapać. Papierkologii jest od groma, często to samo trzeba wpisać w kilku formularzach i w system komputerowy bo takie są procedury. Pielęgniarka nie ma czasu na zajmowanie się dodatkowo wszystkimi. Co nie zmienia faktu że za przywiązanie dziecka do łóżka, piekielna powinna wylecieć z takim hukiem, że by w Nowosybirksu usłyszeli.

Odpowiedz
avatar Owieczka
-1 19

Nikt nie wymagał od pielęgniarek, żeby caluteńka godzinę siedziały przy małej. Ale tam ściany wszystkich sal są całkowicie przeszklone, więc jakby chciały, to nawet siedząc u siebie mogłyby zerknąć.I przecież siedziała w normalnym głębokim łóżeczku.A nie umie skakać o tyczce. Dla mnie takie coś jest poniżej wszelkiej krytyki i nie przemawia do mnie tłumaczenie, że jest ich mało.Bo leków nie wydaje się cały czas, ja wybierałam termin wyjścia tak, żeby wtedy miały "wolne".Po za tym przy dzieciach praktycznie NIC nie robią.Przy 98 % dzieci cały czas jest ktoś z rodziny.Ale jak na oddział trafił maluszek bez mamy, to nocą mógł się zawyć, a żadna dupy do niego nie ruszyła.Dzieciak leżał aż siny od płaczu, a po nich to spływało jak woda po kaczce. I usrany też mógł być po pachy- im to w niczym nie przeszkadzało.

Odpowiedz
avatar PuolalainenTytto
12 18

Wiesz, trochę to koloryzujesz chyba. Oddziały dziecięce są zazwyczaj tak skonstruowane, że owszem, ściany są przeszklone. Ale między salami. Miejsca takie jak pokój socjalny, dyżurka, pokój lekarski, zabiegowy są zazwyczaj nieprzeszklone. Tak, droga Pani, pielęgniarek jest za mało i dlatego przekłada się to na jakość opieki. Bo mogą w momencie, gdy im zaglądasz do socjalnego, nic nie robić i mieć zasłużoną przerwę, albo marnować mnóstwo czasu na wypełnianie papierów. Za każdym pacjentem ciągną się tony makulatury i ona musi być w pierwszej kolejności zrobiona. To jest najważniejsze dla góry. Nie sami pacjenci i jakość opieki jaką dostają. Czy wiesz czemu dziecko "wyło"? Masz jakąś pewność? Czy jesteś w stanie powiedzieć, że nie jest to z winy jego choroby? Skąd wiesz, że nie miało, np. zespołu poalkoholowego?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 2:15

avatar Owieczka
0 18

Jak dziecko w nocy płacze od 2 godzin bez przerwy, przy okazji budząc 2/3 oddziału i NIKT do niego nie przychodzi- to chyba musi być coś nie tak??? Dopiero, jak któraś wkurzona mama poszła i w końcu zwróciła uwagę, że płacze, że aż siny na buźce od płaczu- to się któraś z wielkim fochem ruszyła.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 3:04

avatar wolfik
6 8

Jako matka myślę że zdajesz sobie sprawę że różne są dzieci. Jedne spokojne, mało płaczą, inne wyją z przerwami na jedzenie i sen. Może to było akurat takie dziecko i pielęgniarki mając już doświadczenie z tym dzieckiem i wiedząc że u niego płacz wcale nie musi oznaczać że dzieje się coś złego, po prostu je ignorowały. Są dzieci które czasem zasypiają dopiero po takim wypłakaniu się.A w sumie każde dziecko płaczą kilka minut robi się czerwone a potem sinawe na buźce. Jak słusznie napisał PuolalainenTytto -w szpitalu leżą przecież dzieci chore, z różnymi zaburzeniami. Myślę że pielęgniarki by szybko poleciały sprawdzić co się dzieje, gdyby to dziecko nagle zamilkło, a nie dlatego że wyje. Niemniej jednak trochę Cię rozumiem. Po pierwsze do kwestii dzieci zawsze podchodzi się trochę bardziej emocjonalnie niż do dorosłych- zwłaszcza że takie dziecko samo nie zadba o swoje "interesy". A kiedy przychodzi się na chwilę na oddział z zewnątrz, z domu, ma się całkiem inny pogląd na sprawę. Dużo rzeczy na początku razi, bo w domu robi się to inaczej.Ale w domu są tylko rodzice i dziecko-jedno, dwójka, trójka.A w szpitalu jest pielęgniarka i 10-20-30 dzieci i co chwilę inne.Wiadomo że rodzice zawsze chcą dla dziecka jak najlepiej. Ale jest też zauważalny fakt, iż o ile nad pierwszym dzieckiem rodzice zazwyczaj się strasznie trzęsą uważając na wszystko i lamentując przy każdym katarku, o tyle przy drugim czy trzecim podchodzą do sprawy często bardziej na luzie. A pielęgniarka która przez kilka lat miała pod opieką nawet kilka tysięcy dzieci... często wie na co może sobie pozwolić, na co zwrócić uwagę, a co jest niegroźne mimo świętego oburzenia rodziców.

Odpowiedz
avatar kinkaid
6 8

Korekta. Obyscie nigdzie nie musieli wysylac, zdrowia zelaznego malym dzisiejszym i przyszlym zyczac.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 14

Czyli mówisz, że jeśli pielęgniarka nie potrafi albo nie chce pracować jak pięć pielęgniarek (i dwie księgowe przy okazji), to powinna się zwolnić? To wszystkie by się zwolniły i dopiero byłoby zabawnie...

Odpowiedz
avatar bloodcarver
10 16

Jakie odpoczywać? Czy ty myślisz że przygotowywanie kubeczków z lekami czy wypełnianie ton papierów nt zużycia leków i środków higienicznych to dla kogokolwiek odpoczynek?! Teraz sobie wyobraź że robisz w uj długie zestawienie, jak się pomylisz polecą ci po premii, oczy bolą, łeb boli, brakuje witaminek za zawrotną kwotę 40gr, które musisz znaleźć żeby cię nie ukarali, a tu przychodzi klient i cię opieprza że sobie odpoczywasz, i jeszcze ma za złe że przy tej całej papierkologii sobie kawę wypijasz. Miło? Uczciwie? Pełny relaks?

Odpowiedz
avatar kinkaid
-2 12

Nie poglaszcze po glòwce pielegniarki, ktòra przywiazuje dwuletnie dziecko do lòzeczka, zeby szukac 40-tu groszy za witaminki, czy z jakiegokolwiek innego powodu. System jest be, bieda w kasach jest be, a prawda jest taka, ze do niektòrych zawodòw trzeba miec po prostu serce.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 9

Jeśli któraś z pielęgniarek będzie miała dość zerca by olewać papierkologię to ją z NFZowego szpitala wyleją. Wiec jak chcesz spotykać takie, to lecz się i dzieci oddawaj do szpitala Enel Medu i podobnych.

Odpowiedz
avatar kinkaid
-2 8

Nie przesadzaj. Mam stycznosc ze szpitalami i oddzialami dzieciecymi. Jak sie ma ochote dobrze pracowac, to sie dobrze pracuje. A jak sie ochoty nie ma, to sie przywiazuje dzieci do lòzek.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 12:42

avatar Owieczka
-2 12

A mnie zastanawia jedna rzecz- czy kiedyś, kiedy nie było popularne to, że rodzice/rodzina przebywali z dziećmi w szpitalu 24/7- to też wszystkie mniejsze dzieci były przywiązywane do łóżeczek, za którąś kończynę??? Pytam- bo nie pamiętam tamtych czasów. Może ktoś starszy odpowie??? A przerwa w pracy jest pojęciem względnym. Kiedy pracowałam w piekarni, to na nocnej zmianie bardzo często pod koniec tygodnia pracowało się po 12 i więcej godzin.I nie było mowy o spaniu, przerwy jako takiej też nie było, bo nikt nie wygasi pieca, czy nie zostawi surowego pieczywa na wózkach, czy ciasta w dzieżach- bo musi zjeść, wypić kawkę. Jak się " złapało chwilkę", to się łykało na szybko to czy tamto. I nikt nie płakał z tego powodu, bo idąc do pracy chyba się wie jak jest. Najpierw obowiązki- później przyjemność.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 10:39

avatar Haters_gonna_hate
2 2

W latach '90 lezałem w szpitalu to z tego co pamiętam pielęgniarki niemal wyganiały rodziców do domu. A najgorsze co mnie spotkało to branie leków (i obowiazek bycia wtedy w sali) podczas gdy w tv leciało "Czterech pancernych..."

Odpowiedz
avatar lucy1980
7 7

Moja mama przez ponad 20 lat pracowala w gdanskim szpitalu dla dzieci z gruzlica i chorobami pluc (nie wiem czy ten szpital ma nadal taka nazwe). Jako ze chorob tych nie leczy sie w kilka-kilkanascie dni, dzieci na oddziale przebywaly od kilku tygodni, do kilku miesiecy a nawet powyzej roku czasu(gruzlica, mukowisdydoza). Przedzial wiekowy od noworodkow do 18latkow. W ciagu dnia byly godziny odwiedzin i poza tym czasem rodziny malych pacjentow nie mogly przebywac na oddzialach. I jakos personel medyczny radzil sobie z dziecmi. Z opowiadan mamy pamietam, ze do niektorych dzieci rodzice przyjezdzali raz na kilka tygodni, a czasami m-cy, bo mieszkali na wsi, dojazd zajmowal im wiekszosc dnia, pracowac na gospodarce musieli, innymi dziecmi sie zajac albo poprostu nie mieli pieniedzy zeby czesciej przyjezdzac do duzego miasta do dziecka w szpitalu (mowie o latach 80-90tych). Pamietam ze nieraz mama byla zla, ze niektorzy rodzice to potrafili calymi tygodniami nie zjawic sie po zdrowe juz dziecko, chociaz zostali poinformowani. Sama swego czasu praktycznie wychowalam sie na terenie tego szpitala i obecnego tam sanatorium (mama i babcia tam pracowaly), oczywiscie nie wolno mi bylo miec bezposredniego kontaktu z pacjentami, ale pamietam ze czasem szlam z mama na rozne oddzialy (przy okazji jakis badan, ktore mi robiono), widzialam przeszklone oddzialy i nie przypominam sobie zebym kiedykolwiek widziala przywiazane dziecko. Zreszta sama jako kilkulatka przebywalam w sanatorium, a rodziny odwiedzlay nas w weekendy i jakos czlowiek przezyl :)

Odpowiedz
avatar wolfik
3 3

@Owieczka - wtedy pielęgniarka nie była sekretarką/księgową. Wtedy faktycznie mogła zajmować się tylko pielęgnowaniem pacjentów nie przejmując się czy nie zużyła o tubkę kremu nawilżającego za dużo i czy nie będzie z tego awantury. Ale nie raz się spotykałem też z opiniami starszych ludzi,którzy opowiadali że ileś-tam lat temu pod względem opieki wcale nie było inaczej. Pielęgniarki też znajdowały czas na kawę i wara wszystkim od ich przerwy - tylko wtedy były bezkarne. A teraz jest to już coraz rzadsza praktyka, bo i praca nie jest taka pewna więc coraz częściej i pracę i pacjenta się bardziej szanuje.

Odpowiedz
avatar wolfik
4 4

pracowałem w różnych miejscach-od budowy autostrady,poprzez biura,fabryki,szpital i muszę Ci powiedzieć,że trudno jest właściwie oceniać pracę której się nie wykonuje.W wielu pracach jest tak, że masz swoje obowiązki i np. po wykonaniu jakiejś części, czy czekając na następne jest chwila na kawę czy żeby sobie usiąść.I wtedy wiadomo że ma się te 5-10-15 minut kiedy jest wolny czas i spokój którego nam raczej nikt nie zakłóci. Część czynności robi się też automatycznie, te same czynności, podobne efekty. W szpitalu jest inaczej.Tam nie ma czegoś takiego jak określone godziny przerw(mówię o oddziale szpitalnym, nie o poradni czy przychodni), czasem jest tak że po wykonaniu pewnych działań(np. toaleta poranna) niewiele się dzieje, ale z drugiej strony co chwilę może wołać inny pacjent z inną sprawą i przez cały dyżur pielęgniarka nie siądzie na tyłku.I pamiętajcie że to nie praca z np. tym piecem piekarskim gdzie chleb zawsze wkładasz tak samo.Tu każdy człowiek,każdy pacjent jest inny.Każdy ma swoje problemy,swoje zwyczaje i nawet zwykłe podanie leków może się zamienić w godzinną batalię a po co,dlaczego,czy na pewno,a wczoraj były zielone tabletki a te są czerwone itp. To nie jest tylko zmęczenie pozostawania w gotowości i pracy przez 12 godzin. To sposób w jaki się pracuje zwielokrotnia zmęczenie.Z tego co widziałem można to trochę porównać (we wspomnianej piekarni) do sytuacji kiedy każdy chleb mimo tych samych składników rośnie inaczej,szef co 5 minut zmienia zdanie które bochenki i jak pakować do pieca,a jak się pomylisz o pół stopnia przy ustawianiu po raz 20-30 pieca w 4 w nocy to może się to skończyć śmiercią osoby za którą jesteś odpowiedzialna. Nie bronię dziwnego zwyczaju przywiązywania dziecka do łóżeczka (nie było głębokich łóżeczek z barierką?), tylko często spotykanego zdania wielu ludzi że co to właściwie robi pielęgniarka i po co jej kawa jak powinna cały czas pracować. A brak nawet chwili odpoczynku i relaksu może oznaczać błąd czasem ważący na ludzkim życiu.

Odpowiedz
avatar ejcia
3 3

Nie będe mówić o przywiązywaniu, ale zakładam, ze nie była to prywatna placówka. Dana liczba pielegniarek jest dyktowana rzeczywistą potrzebą i to okrojoną przez oszczędności, nikt nie ma czasu siedzieć indywidualnie przy jednym dziecku

Odpowiedz
avatar Owieczka
-1 13

A mnie właśnie chodzi o przywiązywanie dziecka.Bo dziecko, to nie pies przy budzie. Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem jak tak można. A szczytem było pytanie pielęgniarki, kiedy wychodziłam do chłopaków-"Czy przywiązała pani dziecko?".Żart jakiś, żebym sama musiała...Brr....

Odpowiedz
avatar monikamaria
-3 5

Nie mieści mi się to po prostu w głowie. Zdaję sobie sprawę, że pacjentów jest wiele i każdy wymaga uwagi, ale bez przesady! Pewnie, że wygodniej jest, jeśli dzieckiem w szpitalu opiekują się rodzice, ale nie zawsze jest to możliwe. Jeśli dziecko jest chore, to najczęściej źle się czuje i nie ma siły szaleć. Jeśli czuje się dobrze, to na świetlicę - w każdym szpitalu jest takie pomieszczenie, gdzie dzieci mogą się pobawić. Skąd w ogóle pomysł z tym przywiązywaniem? To się nadaje do prokuratury.

Odpowiedz
avatar jass
1 5

Przywiązanie dziecka do łóżka to jakiś kompletny absurd i nie wierzę, żeby to była "standardowa procedura", powinnaś to gdzieś zgłosić. Ale oczekiwanie, że pielęgniarka, mając tyle innych obowiązków, będzie warować przy Twoim dziecku - to też jakieś nieporozumienie

Odpowiedz
avatar anyanka
3 9

Jakoś nie chce mi się wierzyć, że dziecko było przywiązane do łóżka sznurkiem. Ludzie potrafią naprawdę wymyślać i oskarżać aby zwracać na siebie uwagę.

Odpowiedz
avatar blizzarder
-5 13

Po co wynajmować opiekunkę do chłopaków, skoro pielęgniarka może się za darmo zająć córeczką? Moim zdaniem to ty jesteś piekielna, zwalając na kogoś obowiązek opieki nad dzieckiem. Przywiązanie sznurkiem do łóżka? Dziecku się nic nie stało, a to chyba najbezpieczniejsze rozwiązanie.

Odpowiedz
avatar Pantograf
4 4

Właśnie nie rozumiem tego przywiązania. Co to miało dać? Przecież łóżeczko musi być dostosowane do małego dziecka (kratka na odpowiednią wysokość) by nie wypadło. Co do pielęgniarek, to jest to jednak ciężki kawałek chleba - zwłaszcza na oddziałach szpitalnych. Spędziłem wiele czasu w szpitalach jako dziecko i pielęgniarki z oddziałów dziecięcych akurat wspominam dobrze. Do większości dzieci nikt nie przyjeżdżał (szpital kliniczny obsługujący cały kraj) i dawano sobie radę. Kiedyś panowała również filozofia, że do płaczącego dziecka rodziców się nie wpuszcza. Ponieważ wyłem na dzień przed operacją, ojcu pozwolono wejść tylko na chwilę już pod wieczór. A ściany tak - między salami zwykle są przeszklone. Na dużym oddziale niemal cały czas ktoś płacze, tego się nie uniknie.

Odpowiedz
avatar MyCha
3 5

Jako pięcioletnie dziecko też zostałam przywiązana do łóżeczka za rączki przez pielęgniarki z szpitalu. Do dziś to pamiętam. Na moje przyszłe życie to nie wpłynęło pomijając fakt, że nikomu od tego nie pozwalam się z żaden sposób krępować.

Odpowiedz
avatar mlodziutenka
0 6

Nie rozumiem ludzi, którzy minusują wypowiedzi Owieczki. Ta pielęgniarka przywiązała malucha do łóżeczka, czy to nie jest wystarczająco piekielne? Cóż... Widocznie są ludzie, którzy pochwalają tego typu zachowania.

Odpowiedz
avatar egow
-2 2

I ci sami ludzie popierają pewnie też podawanie dzieciom środków uspokajających, żeby grzecznie spały.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

Słówko od 'piguły pediatrycznej nie mogącej życ bez ciastka i kawy' Opiszę jak to jest u mnie, wydaje mi się, że jest jak najbardziej ok, sami ocenicie. Nie wyobrażam sobie przywiązywania dziecka do łóżka tylko dlatego, żeby się nie oddalało. Koszmar jakiś. Tudzież ostentacyjne fochy. Różne sytuacje życiowe bywają, czasem dziecko zostawic po prostu trzeba i już. W nocy jest zwykle łatwiej, dziecko po prostu śpi. Sytuacja w ciągu dnia bywa bardziej skomplikowana - dwie pielęgniarki, dwudziestka dzieci, nic się samo nie zrobi. Wszystko w szpitalu zależy od pory dnia - są takie godziny, że biega się jak w ukropie, nie wiedząc w co najpierw ręce wcisnąc. Wtedy dziecię będzie przewinięte, nakarmione, przebrane i będzie miało podane leki, ale zabawa z nim czy organizowanie mu czasu z przyczyn oczywistych nie wchodzi w grę. Tak samo, kiedy 'coś się dzieje' - nie ma możliwości, żeby odejśc od pacjenta w ciężkim stanie - kolejkuje się priorytety i niestety, tęsknota za mamą i dziecięca potrzeba zabawy jest wtedy ostatnia - pierwsze jest zabezpieczenie pacjenta w ciężkim stanie, dalej podawanie leków pozostałym, na samym końcu (a na co zwykle czasu może przez kilka godzin nie starczyc) zabawianie dzieci. Na szczęście nie jest tak, ze wszystkie maluchy są same - przy 'samotnych' dzieciach często wtedy pomagają inne matki z sali, są naszymi dodatkowymi parami oczu- posadzą młodocianego z własnym przy klockach/komputerku itp i zajmują jakoś. Oczywiście, z pełnym przykazem, ze jakby coś z Kasia, Julcia nie tak, to maja zaraz łapac którąś pielęgniarkę. W godzinach, w których zazwyczaj się nic nie dzieje zwykle wtaczamy po prostu łóżeczko do dyżurki. Ze wszystkim idzie sobie jakoś poradzic, nie dalej jak wczoraj wklepywałam co trzeba w komputer (oj, dużo tego) z dzieckiem na kolanach wcinającym kleik. Upapraliśmy się nieco, ale i komputer ogarnięty i dziecko najedzone. Czasem wystarczy chciec. I ludzie, darujcie sobie te wpisy o kawkach i ciastkach, naprawdę. btw, co do łóżeczek z barierkami - są w 99% bezpieczne, ale zdarzył mi się kiedyś jeden półtoraroczniak, który przez wysokie barierki przelazł i zleciał na podłogę, na całe szczęście spadł na leżącą na podłodze, zaskoczoną mamę.

Odpowiedz
avatar Ticho
-3 5

Do autorki: miałaś zrobić zdjęcie tego "uwiązania" i działać! Ja nie potrafiłam dostać się z dzieckiem do dentysty, zrobiłam aferę gdzie trzeba i nagle...wow! Punkty są, miejsce jest, termin też się znalazł! Trzeba takie sprawy nagłaśniać, rozpowiadać, reagować! Nikt nie może czuć się bezkarny, mało tego- w takich sytuacjach nie ma miejsca na pobłażliwość ponieważ płacisz podatki, służbę zdrowia też opłacasz! Walcz o to co prawnie Ci się należy! Opowiem Ci jedną historię: Gdy miałam 6 lat potrącił mnie samochód. Głowa rozwalona, z jednej strony ust rozcięcie (niczym u Jokera z filmu Batman), no i pełno skaleczeń, ranek, otarć. Głowę mi ogolili maszynką na '0' i wydepilowali maszynką, w związku z szyciem. W tym, w połączeniu z ciągłą samotnością, strachem i tęsknotą do domu upatruję powodu swojej choroby (trichotillomania). Mama jak i siostry przychodziły "na godzinkę". W chwili obecnej mam dziecko w tym wieku i kosmosem dla mnie jest zostawić go w szpitalu samego. Nie dlatego, że jest niezaradny, absolutnie! Dziecko z osłabieniem, czy chorobą potrzebuje naszej ciągłej opieki, poczucia że wszystko jest dobrze, że nic się nie dzieje, że my rodzice czuwamy i ochraniamy. Moim skromnym zdaniem priorytetem nie były dzieci w domu, a to jedno, samo w szpitalu. Nie masz rodziny? Pff ile starszych pań za dobrą kawę by dzieciaki popilnowało? Ile młodzieży by sobie dorobiło parę groszy? Student za dobry obiad w nogi by całował... Nie atakuję Cię, nie myśl tak- jednak wiem co ja czułam będąc przez miesiąc na oddziale i jak bardzo zniszczyło to we mnie "normalność". Pozdrawiam.

Odpowiedz
Udostępnij