Znajomy lekarz pogotowia opowiedział mi historię pewnego pacjenta.
Mężczyzna ten był kawalerem, mieszkał z matką i lubił jeść. W kolejnych latach tył więc coraz bardziej. Od kiedy zaczął mieć trudności z chodzeniem i mieszczeniem się w drzwiach wyjściowych, przestał wychodzić z pokoju i głównie leżał na łóżku. Doszedł do ponad 300kg.
Tak wielka masa ciała jest zabójcza dla serca. Gdy poczuł się źle, wezwano do niego Pogotowie. W mieszaniu był niemiłosierny smród, bo facet załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne w pokoju, w dodatku nie był w stanie się domyć. Z racji ogromnej masy ciała i trudności z chodzeniem z mieszkania wyciągnęła go przez okno straż pożarna. W oddziale nie zmieścił się na żadnym łóżku szpitalnym więc opróżniono dla niego jedną salę i położono go na podłodze na materacach. Nie wyszedł już z tego szpitala bo tam umarł.
Trudno winić wyłącznie za to faceta, bo przy takiej monstrualnej otyłości na pewno miał jakieś chorobowe zaburzenia łaknienia. Uzasadnione pretensje można mieć do matki, że przynosząc mu jedzenie pozwoliła synowi utuczyć się na śmierć.
życie
Daj spokój - matka bez winy nie jest, ale o ile facet nie był niepełnosprawny umysłowo to sam też winę ponosi. Jeśli nie był w stanie zauważyć, że coś jest nie tak patrząc w lustro to zaklinowanie się w drzwiach powinno już o czymś świadczyć. Szczerze to ciężko mi współczuć takim osobom.
OdpowiedzTo ciekawe co piszesz... Otyłym dziewczynom też ciężko ci współczuć?
OdpowiedzA czym sie roznia otyle dziewczyy od otylych facetow? Pomijam przypadki rzeczywiscie chorobowe, ale pozostalym chyba nikt na sile kalorii nie dostarczal? Hebi - moze on w pokoju lustra nie mial, a nie mogac sie przez drzwi przecisnac do zwierciadelka nigdy nie dotarl? :P
Odpowiedz@Zendra, Ktoś, kto z własnej woli i głupoty doprowadza się do bycia workiem tłuszczu jest dla mnie tylko i wyłącznie workiem tłuszczu, niezależnie od płci.
OdpowiedzA ja nadal jestem ciekawa opinii Hebi. Swoją drogą Szczurzyco, jesteś bardzo niełaskawa dla osób z nadwagą.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2013 o 0:04
A dlaczego miałabym traktować otyłych facetów inaczej niż otyłe kobiety? Serio... współczuć mogę tylko jeśli to nie z ich winy - choćby leki przyjmowane w dzieciństwie. Ale jak widzę takiego wieloryba (bez względu na płeć) obżerającego się jakimś kebabem czy innym hamburgerem to tylko na wymioty mi się zbiera. I żeby nie było należy umieć rozróżniać określenia otyły od lekkiej nadwagi.
OdpowiedzJa miałam sporo do czynienia w życiu z osobami które były otyłe na skutek choroby - w tym samą sobą. Ale to nie jest nawet 5% całości spaślaczków (pi razy drzwi, po własnym doświadczeniu życiowym oceniam).
OdpowiedzNadwaga i otyłość to dwie różne rzeczy. Mając nawet i 20kg nadwagi można wyglądać normalnie, ba, atrakcyjnie, jest to kwestia dobrania ubioru, fryzury, ogólnego zadbania o siebie. Natomiast ludzie otyli wyglądają po prostu okropnie. Jeśli ktoś ma skłonność do tycia ze względu na chorobę, to powinien stosować odpowiednią dietę. Choroba czy nie choroba, kiedy ktoś osiąga 200 kilo, to przecież nie dlatego, że wychwycił kalorie z powietrza. Wiem, że ciężko jest trzymać się rygorystycznej diety, ale jeśli ktoś ma swoje zdrowie tam, gdzie słońce nie zagląda, to ja mam mu współczuć?
OdpowiedzJest choroba, która powoduje, że człowiek jest bez przerwy głodny. Nie pamiętam nazwy, ale dotyczy ona problemów z przysadką mózgową. Koleżanka opowiadała mi o uczniu szkoły podstawowej, gdzie odbywała praktyki. Ten chłopiec cierpiał właśnie na tę chorobę. Wyobrażacie sobie? Być caaaały czas głodnym? Na szczęście matka tego ucznia trochę oleju w głowie ma i po konsultacji z dietetykami, ustaliła mu odpowiednią i dopasowaną dietę, której przestrzega. Chłopiec jest szczupły, choć podobno "nieruchawy". Mały do szkoły miał pakowane posiłki z dokładnym opisem kiedy powinien dany posiłek zjeść. A tak przy okazji - ten chłopczyk z głodu potrafił zjeść różne rzeczy: kreda, klej, gumka do mazania itp.
OdpowiedzPodobnie jak szczurzyca nie mam współczucia dla osób które ledwo drepczą na nogach, a mimo to codziennie celem tego dreptania jest kebab/restauracja/mac i tym podobne. Sama dużo jem, ale jestem aktywna i nie mam nadwagi.
OdpowiedzLekka nadwaga czy otyłość to jedno, 300 kilogramów to drugie. Historia rodem z amerykańskich programów o grubasach gdzie osoby o wadze 200 i więcej spotkać można na każdym kroku, 300 i więcej zaś zostają gwiazdami takich programów. Ostatnio widziałem tam pokazanego nastolatka, ważącego 360 kg. Jeszcze chodził... nigdy nie miał dziewczyny, od małego był przez równie potężnych rodziców tuczony, na nic nie był chory (poza powikłaniami z tak potężnej masy ciała) a jego dieta składała sie z kilkudziesięciu burgerów/nugetsów zapijanych hektolitrami coca-coli, w sumie 17-20 tysięcy kcal na dzień. Tyle co normalny człowiek potrzebuje na tydzień. Takich przypadków pewnie jest dużo więcej bo są trudne do wykrycia - po przekroczeniu jakiejś tam wagi nasz układ ruchowy w końcu ulega prawom fizyki i taki człowiek jest uwięziony w domu, nikt go nie widzi, nie spotyka, nie mówi o nim przez lata.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2013 o 22:18
adzata, ja tam chłopaka rozumiem - jako mały dzieciaczek (3-4 lata) leżałam przez parę miesięcy na nefrologii, gdzie większość dzieci leczona była sterydami - poobgryzane do krwi paznokcie i skórki, kradzieże każdego znajdującego się w zasięgu percepcji produktu spożywczego etc. były na porządku dziennym ;) nie wiem co by było, gdybym miała tak przez cały czas, ale do wszystkiego można się przyzwyczaić, więc do ssania w żołądku na pewno też (oczywiście dostarczając sobie odpowiednią ilość pokarmu).
OdpowiedzMatka piekielna to fakt, ale facet też nie jest bez winy. Skoro swój rozum ma, to powinienem używać!!
OdpowiedzNie wiem gdzie mieszkasz, ale takie historie są na porządku dziennym w USA. A w Polsce gdy nie mogli zrobić operacji chłopakowi o wadze trochę ponad 200 kg to pokazali to w telewizji "że stół nie wytrzyma itp.". Albo masz znajomego w pogotowiu w USA, albo przepisujesz historie z TLC, lub innych angielskojęzycznych plotkarskich kanałów
OdpowiedzMieszkam w południowej Polsce. Media pokazują tylko to do czego dotrą dziennikarze. Myślisz, że TV wie o wszystkim?
OdpowiedzNie, ale 300-kilowy osobnik w Polsce to zjawisko nieczęsto spotykane.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 stycznia 2013 o 13:23
Może i nieczęsto spotykane, ale jeśli siedzi zamknięty w domu to wciąż jest to zjawisko niezauważalne.
OdpowiedzNie znam statystyk na ten temat. Zwróć jednak uwagę, że media są tak drapieżne od około 10 lat. A historia nie jest świeża.
OdpowiedzPowiem tak- matka faktycznie była piekielna tucząc tak swojego syna, choć przecież widziała, co się z nim dzieje- tu nie ma wątpliwości. Gdyby faktycznie troszczyła się o jego zdrowie, to coś by z tym zrobiła. Ale niestety synuś też nie jest jedynie poszkodowanym w tej sprawie. Był w pełni świadomy swojego aktualnego stanu, potrafił podejmować samodzielne decyzje, wiedział, że jak tak dalej będzie wpier*alał, to utyje- co tu dużo mówić- jak świnia, również widział, co się z nim dzieje. A że nie powiedział sobie w pewnym momencie "dość" to tylko i wyłącznie jego wina.
OdpowiedzWyobrażam sobie, że u takich osób uruchamia się cała paleta zaprzeczeń realności i racjonalizacji. Być może myślał, że nie jest tak źle, że sam da sobie radę. Być może odczuwał wstyd i bezradność, nie chciał się ludziom pokazywać i wolał się ukrywać a problem z czasem narastał. Matka powinna mieć do tego trochę więcej dystansu. Nie mówię, że facet był bezwolną ofiarą matki ale jakoś mam dla niego współczucie.
OdpowiedzOdnosząc się do wypowiedzi osób powyżej - uzależnienie od jedzenia jest takim samym nałogiem jak papierosy albo alkohol. Na pewno ten człowiek widział, że źle się z nim dzieje, na pewno nie chciał być "okazem" (bo kto chciałby być?). Ale nałóg to nałóg, nie da się zerwać z tym z dnia na dzień, jak niektórzy tutaj mówią: "Jakby nie wpieprzał toby nie utył".
OdpowiedzOkej nałóg nałogiem, lubi jeść niech je. Ale nikt takiej osoby nie przywiązuje na siłę do łóżka i zmusza do nic nie robienia tylko jedzenia. A najczęściej przy osobach 200 kg to tak wygląda. Leży wpierdziela żarcie i nic nie robi bo jaki jestem gruby nieszczęśliwy i w ogóle, więc chyba sięgnę po hamburgera.
OdpowiedzTo chyba "kochać dziecko na zabój" w praktyce...
OdpowiedzNie raz jak mi w telewizji mignie reklama megaotyłości to nie mogę tego ogarnąć. Ktoś siedzi na kanapie "żre, żre, żre" aż się nie może z tejże kanapy podnieść WTF? I żal do całego świata i w ogóle. Może i jestem drastyczna, wredna, bez serca etc. ale uważam, że tacy ludzie sami sobie winni i zamiast wydawać pieniądze na ich leczenie powinni wydawać pieniądze na leczenie kogoś kto zachorował z niewłasnej winy nowotwory, stwardnienie rozsiane etc. Tłumaczenia, że to wina choroby, uzależnienia i tak dalej też do mnie nie przemawiają. Bo leżenie całymi dniami na łóżku, oglądanie tv i wsuwanie wszystkiego co pod ręką na własne życzenie to wcale nie jest życie. A skoro dana osoba nie chce prawdziwie żyć i sama o swoje zdrowie nie dba, to jej wybór. A jeszcze gdy np były pokazane były osoby "wychowujące" a raczej posiadające jest lepszym określeniem, dzieci, których świat się kręci wokół biednego "chorego" rodzica, już w ogóle nóż się w kieszeni otwiera.
OdpowiedzDokładnie... Szczerze mówiąc drażni mnie podejście "Oj biedna osoba ma nałóg! Musimy jej pomóc!". Jakby nie było nałóg ZAWSZE jest na własne życzenie (pomijam tutaj wypadki uzależnienia od leków, których przyjmowanie jest/było konieczne - to inna bajka). Roztył się i zmarł? Nie jest mi go bardziej szkoda niż pijaczka, który w upojeniu alkoholowym prał rodzinę i zmarł na marskość wątroby.
Odpowiedzosoba uzalezniona od czegoś często psychicznie jest nie przystosowana do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie. Depresja i wiele innych zaburzeń psychicznych wywołuje uzależnienia. Nie oceniajcie tych ludzi, im też trzeba pomagać. Osobiście sądzę, że nawet wyniszczony na własne życzenie narkoman zasługuje na współczucie.....może mam za miękkie serce, ale wierzcie mi, znałam przypadki ludzi, którzy uzależnili się od czegoś bo starali się nauczyć żyć normalnie(niestety wybrali złą drogę...)
OdpowiedzSerio belief? A faktycznie, zapomniałam że nie ma nigdzie informacji o tym, że nadmierne jedzenie jest szkodliwe, że alkohol i papierosy uzależniają, itd. A poza tym tylko analfabeci przecież wpadają w nałogi. Nie. Śmieszy mnie jak słyszę, że ktoś jest biedny i wpadł w alkoholizm. Szczerze? Mam potężne problemy finansowe, najchętniej też nawaliłabym się jak mały autobus i zapomniała o świecie, ale jakoś wolę od czasu do czasu kupić jakieś warzywko do ryżu lub kartofli, które jadam codziennie. Mam, miałam i prawdopodobnie będę mieć bardzo poważne problemy psychiczne, ale jakoś nie wyglądam jak prosie, nie śmierdzę gorzej od kotłowni, ani nie urywa mi się co jakiś czas film. I proszę mi tu nie wmawiać jaka to ja silna jestem. Bo nie jestem.
OdpowiedzHebi, szczerze ci współczuję, sama nie jedno przeszłam.....ale też uważam, iż ludziom uzależnionym należy współczuć.....po prostu oceniam uzależnienia jak inne choroby.... uważam że każdy może wpaść w nałóg, niezależnie od wieku, płci i statusu społecznego... świetnie że sobie jakoś radzisz, ale nie każdemu się to udaje. Wg ciebie lepiej pozwolić takim ludziom umierać?
OdpowiedzWspółczuć i pomagać można jeśli ktoś sam chce sobie dać pomóc. A martwić się losem kogoś kto poddaje się nałogowi i najwyraźniej pomocy nie chce/ nie potrzebuje? Jeśli chodzi o pozwalania umierać... W pewnym sensie tak w innym nie. Jasne - przy bezpośrednim zagrożeniu życia nie będę się zastanawiać czy umierający przede mną człowiek jest narkomanem czy nie. Ale coś jest chyba nie halo jeśli pieniądze podatników idą na długoterminowe leczenie takich ludzi. Serio? Wolę, aby te pieniądze poszły na staruszków, którym może i niewiele życia zostało w porównaniu z takim dwudziestoparo letnim pijakiem, ale oni nie są winni sami sobie (i jakby nie patrzeć całe życie pracowali, aby taką opiekę otrzymać), albo też aby poszło na chore dzieci, które też nijak nie starały się o swój stan, albo też na ludzi z chorobami genetycznymi. Z resztą podobne podejście mam też do samobójców. Moim zdaniem powinna być robiona kartoteka i po trzeciej próbie powinno się pozwolić takowemu odejść.
Odpowiedzcóż, masz do tego zupełnie inne podejście niż ja, nie będę się kłócić :) Co do pieniędzy podatników; zbyt wiele ich na to leczenie nałogów nie idzie, a nawet jak idą to metody powadzenia terapii są w Polsce średnio skuteczne, więc faktycznie to że płacimy na to jest bezsensowne....
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2013 o 8:40
Nie kumam, przecież ten facet był dorosły. Jak ktoś wyżej wspomniał - chorobliwe wpieprzanie to nałóg jak np. papierosy, więc jakby facet umarł na raka płuc, to matka byłaby piekielna, że pozwoliła mu palić?
OdpowiedzPrawda. Ale w teorii skoro nie mógł wyjść z pokoju to matka mogła zastrajkować, nie przynosić mu żarcia i jeszcze odciąć internet i zabrać telefon - wtedy zapewne wylądowałaby w więzieniu, ale co tam - byłaby według oskarżających ją teraz dobrą matką, bo wzięła się za otyłość synusia.
OdpowiedzGdyby on nie był w stanie chodzić do sklepu a ona kupowała mu papierosy tak, że palił 80 dziennie, to uważałby, że jest piekielna mimo, że chłop ma wolną wolę. Znam chłopaka 23-letniego, który jest alkoholikiem. Matka kupuje mu 15 piw dziennie. Dlaczego mu kupuje? Bo woli by pił w domu a nie z jakimś podejrzanym towarzystwem. Niby logiczne gdyby nie to, że ona nic nie zrobiła by zmusić go do leczenia uzależnienia. Ona nie jest bierna w stosunku do jego uzależnienia, ona je aktywnie wspiera. Powiedz mi, że to nie jest piekielność.
Odpowiedz"Co gryzie Gilberta Grape'a" w praktyce...
OdpowiedzO tym samym pomyślałam... A jeśli trafi ktoś na tę historię, ktoś, kto ma problem właśnie z jedzeniem, niech prędko obejrzy ten film.
Odpowiedzja mam problem z jedzeniem :c żre wszystko i ile się da, mam 190cm, 65kg - niezmienne od 4 latach, nie mam nieproszonych gości w środku, nie pomagają diety, sport, itp. dziennie jem z 4500kcal, prowadze siedzący tryb życia - i tu najlepsze cholesterol, hormony, cukier, wszystko mam w normie... mimo że przy mojej diecie cholesterol powinienem mieć ze 100x ponad normę jak to stwierdził pan doktor.
Odpowiedz@arkiz- dodaj do tego, że masz bardzo stresującą prace, to wszystko pwinno wyjaśnić... chociaż miałem kumpla w szkole średniej, wysoki, chudy, a potrafił pożreć swoje śniadanie, pozostałym 29ciu uczniom klasy i jeszcze być głodnym-a chudy jak patyk
Odpowiedz@arakiz, no to rzeczywiście musisz być bardzo, ale to bardzo chudy... Patrzę po sobie. Ważę między 58-62 kg i jestem naprawdę szczupła, taki chudzielec, a przecież jestem niższa. Zrób sobie badania i to szybko! Być może masz problemy z tarczycą (nadczynność), zapalenie jelit albo zaburzony proces wchłaniania skł. pokarmowych (czy jakoś tak to się fachowo nazywa). Na pewno nie jedz wszystkiego, co wpadnie Ci w ręce, bo to przede wszystkim niezdrowe, a przytyć, jak widzisz, i tak nie pomaga. Idź do lekarza.
Odpowiedz@arakiz Niestety, niektórzy przedstawiciele płci brzydszej tak już mają. Sam się do tej grupy zaliczam. Mimo czynnego korzystania z różnych przybytków sportowych, siłowni, diety (dużo białka, jak najwięcej kalorii, 5 posiłków) wyglądam jak ofiara głodzenia. Hormony w normie, pasożytów brak, badania krwi OK, poziom tkanki tłuszczowej jak u modelek, BMI zdecydowanie poniżej 18. Mało osób jednak "po prostu tak ma", a u większości zbyt szczupłych osób AŻ TAKI "przemiał" jest objawem choroby układu pokarmowego lub zaburzeń hormonalnych, więc dołączę się do rady virusa - IDŹ DO LEKARZA.
OdpowiedzZmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2013 o 16:29
Loras, nie zgadzam sie z Twoim spojrzeniem - mozna zaobserwowac, ze psychologia, niejednokrotnie starajac sie uzasadnic swoja obecnosc w panteonie nauk, podobne problemy wielokrotnie wymysla. To naturalnie wiaze sie z kwestia podstawowa nt. tego czy odkrywamy, czy tez wymyslamy - i nie tylko stosuje sie do tejze 'nauki'. Psychologie uznalbym za cos w rodzaju filozofowania z akcentem akademickim (co jednakze rozni sie od uprawiania filozofii). Co innego, gdyby powolac sie na badania psychiatryczne, lub tez filozoficzne. To cos podobnego jak rozmawiac o globalnym ociepleniu z ekonomista o krotkim epizodzie w firmie kolejarskiej.
OdpowiedzMiałam to napisać w odpowiedzi na jeden z komentarzy, ale zdecydowałam się na napisanie osobnego posta. Dla osoby chorej na kompulsywne objadanie się, jedzenie to sposób na rozładowanie stresu tak jak dla alkoholika alkohol czy narkomana narkotyki. Wiem, że ciężko zdrowemu człowiekowi zrozumieć ten mechanizm zwłaszcza jeżeli chodzi o nałóg związany z jedzeniem. Osoba chora na kompulsywne obiadanie się zajada problemy, ma to podłoże psychologiczne. Nie chodzi o to, że lubi jeść, to po prostu pomaga, co prawda na chwilę ale pomaga. Potem często osoba taka odczuwa wyrzuty sumienia, nienawidzi siebie za to jaki jest, za to co robi i znowu je - tak tworzy się błędne koło. Najczęściej powodem do wstydu dla osób cierpiących na jedzenie kompulsywne jest fakt, że to właśnie jedzenie stanowi ich problem. Naturalne jest to, że taka osoba bardzo szybko przybiera na wadze, patrząc w lustro czuje wstręt, traci poczucie własnej wartości, zagłusza to dalej pogrążając się w swoim uzależnieniu, potem nie widzi już szansy na poprawę. To jest naprawdę dużo bardziej złożony problem niż stwierdzenie leży i żre. Taka osoba potrzebuje profesjonalnej pomocy psychologicznej i wsparcia rodziny a niestety w Polsce ten problem nadal jest bagatelizowany i niezrozumiały. Cytując jedną ze stron wspierającą jedzenieholików: "Różnica między osobą zdrową a taką, która ma problem z jedzeniem nie leży tylko w kwestii słuchania swojego żołądka i sięgania po pożywnie wyłącznie w przypadku odczuwania głodu. Jedzenioholik ma to do siebie, że rozpatruje tę czynność w kategorii uczynku dobrego i złego. Osoba chora wiąże jedzenie z uczuciem winy - stąd wynikają liczne próby zerwania z nałogiem. Próby zakończone porażką, po których następuje niezwykle surowa ocena samego siebie. I ponowne poddanie się wewnętrznemu przymusowi jedzenie z nierozłącznym i przytłaczającym poczuciem winy." Wiem, że są osoby, które po prostu jedzą tłusto, źle i są sobie same winne, ale naprawdę istnieją też osoby które mają realny problem, którego bez pomocy nie są w stanie same rozwiązać. Nie podoba mi się stwierdzenie: "Sam sobie winien" itp, nie znamy tego człowieka, nie wiemy jakie miał dzieciństwo, z jakimi problemami się stykał i co doprowadziło do tego że ostatecznie wyglądał tak jak wyglądał, każdy człowiek jest inny i ma inną odporność psychiczną - nie oceniajmy książki po okładce.
OdpowiedzOkej jedzenie kompulsywne etc. ale wytłumacz mi fakt "jem jem jem, ciężko mi wstać z łóżka, jem jem jem, ledwo wstałem z łóżka, jem jem jem, o kur** nie dam rady wstać z łóżka, walić to dalej jem jem jem. Nie potrafię pojąć gdy te osoby mówią "jadłam tyle aż pewnego dnia nie mogłam już wstać z łóżka. Od 3 miesięcy, pół roku, roku nie ruszam się z łóżka, bo nie jestem w stanie się podnieść. Ani 5 facetów z mojej rodziny nie da rady mi pomóc." Co do odporności psychicznej, cóż selekcja naturalna, najsłabsze osobniki muszą wyginąć, ewentualnie same się wykończyć, a w tym przypadku robią to na własne życzenie. I będę dalej uparcie powtarzać "sam sobie winien". Chyba, że wytłumaczysz mi sytuację "o ku** nie mogę wstać, no to trudno żrę dalej".
OdpowiedzNie do końca sam sobie winien, tego typu problem ma często początek w dzieciństwie i jest sumą wydarzeń w życiu człowieka, traum, czy innych zjawisk. To naprawdę nie jest takie proste, jak może się wydawać. To problem natury psychicznej, tak jak np anoreksja - problem siedzi w głowie i tą ją trzeba leczyć. Kluczem jest praca z takim pacjentem i odkrycie powodu takiego zachowania, dopiero gdy znajdzie się przyczynę można zacząć efektywnie zwalczać problem. To nie jest tak, że je bo chce jeść, taka osoba musi jeść, to jedyny sposób na odczucie ulgi, tak jak narkoman musi wziąć działkę. Napady kompulsywnego jedzenia wyglądają mniej więcej tak: silny stres lub niepowodzenie życiowe, zaszywam się sam w domu i zaczynam jeść, nie ważne co byle jak najwięcej, nie kontroluje tego, nie zastanawiam się nad tym co robię, potem chwilowa ulga, po czym często płacz i nienawiść do samego siebie. To z kolei prowadzi do kolejnych ataków. Taka osoba wstydzi się tego co robi a to tylko nasila problem bo nikomu się z tego raczej nie zwierzy a bez tego ciężko o pomoc. To prowadzi do otyłości, która znowu nasila problem. Człowiek dochodzi do wniosku, że już nie ma dla niego ratunku, że lepiej ignorować problem i niszczy siebie doszczętnie. Nie wiem jak to dokładnie wytłumaczyć, staram się jasno określić co mam na myśli. Jeżeli coś jest nie do końca przeze mnie wyjaśnione czy jasne to postaram się doprecyzować. Nie do końca rozumiem stwierdzenie, że najsłabsze osobniki muszą wyginąć. Nie należy im pomagać tylko czekać aż się same wykończą?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 stycznia 2013 o 22:03
Jeżeli sami płacą za tę pomoc, to jest OK.
OdpowiedzTo pozwól, że powiem Ci parę słów z własnej perspektywy. Od dziecka "lubiłem jeść". Otyły byłem już jako kilkulatek. Znam opisywane przez Ciebie mechanizmy. Doszedłem do 137 kg (przy 185 cm wzrostu). Mogłem jednak w pewnym momencie zawziąć się, zacząć dietę i ćwiczenia. Zdołałem zrzucić blisko 40 kg. Uprawiam sport. Wybacz, ale takie gadanie jak Twoje tylko wytwarza mechanizm samousprawiedliwiania typu "jestem biedny, nieszczęśliwy, to nie moja wina".
Odpowiedzkruszyna, wydaje mi się, że nie zrozumiałeś do końca co mam na myśli, bo swoim postem negujesz istnienie zaburzenia jakim jest kompulsywne objadanie się. Znam osoby borykające się z kompulsami, to zaburzenie nie ma nic wspólnego z tym "że lubię jeść", tak jak anoreksja nie jest problemem "o rany jaka jestem gruba" - to złożony problem psychiczny. Nie mylmy osób otyłych, które po prostu lubią sobie zjeść, z osobami które wpadły w uzależnienie. Po tym, że w Twoim wypadku wystarczyła dieta i ćwiczenia, wnioskuje, że nie miałeś do czynienia z tym o czym piszę. Jestem bardzo daleka od samo usprawiedliwiania, pokazuję tylko to jak wygląda problem od wewnątrz, z perspektywy osoby chorej. Sama swojego czasu schudłam 50kg, więc uwierz mi wiem o czym piszę.
Odpowiedz@Dama_Pik - rzecz w tym, że znam te same problemy. Znam powstrzymywanie się od jedzenia, chwile słabości i wyrzuty sumienia zagłuszane kolejnymi porcjami jedzenia. Znam doskonale "zajadanie stresu". Żyłem tak przez około 30 lat. Miałem dwukrotnie przekroczone normy cholesterolu, wysokie ciśnienie krwi itp. W ciągu 2 lat doprowadziłem się do niemal prawidłowej wagi. Osiągnąłem przyzwoitą sprawność fizyczną (nie jestem i nie będę już olimpijczykiem ale myślę, że jestem sprawniejszy od jakichś 70% ludzi w moim wieku). Mam wzorowe wyniki badań i wręcz niskie ciśnienie. Dlatego uważam, że mam prawo pisać to co piszę. To, że jest ciężko, a nawet bardzo ciężko, nie oznacza że się nie da. A wiesz kiedy się da? TYLKO jeśli powiemy sobie, że wyłącznie my sami odpowiadamy za siebie. Kiedy przestaniemy liczyć na czyjąś pomoc.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2013 o 19:41
Ludzie są różni jedni dadzą radę sami a inni potrzebują wsparcia. Mi się udało dzięki mężowi i mojej mamie, wspierali mnie i dawali kopa kiedy trzeba było - bez nich bym sobie sama nie poradziła bo chwilami to mnie przerastało a tak wiedziałam że mam dla kogo się starać i przede wszystkim mąż ciągle przypominał mi, że dzięki temu będę mogła wreszcie zajść w ciąże i urodzić wymarzonego bobasa - to dodawało mi sił. Gdybym się nie podzieliła z nimi swoimi problemami i zostawiła wszystko na swojej głowie to wolę nie wiedzieć jakby się to skończyło. Tak jak pisałam ludzie są różni, różne doświadczenia życiowe, różna motywacja, inne środowiska itd itd. Wszystkie te czynniki sprawiają że nie ma uniwersalnego środka na problemy, są tylko wskazówki działania, każdy musi znaleźć swoją metodę i swoją drogę. Wyjście z problemu jakim jest kompulsywne objadanie się jest zazwyczaj nie możliwe bez specjalistycznej pomocy i wsparcia. Wiem to bo znam osobę, która uświadomiła sobie, że ma problem, ale do swojej wiadomości przyjęła, ze to tylko kwestia schudnięcia i nagle wszystko będzie ok. Schudła i to dużo, tylko że gdy myślała że już wszystko gra, straciła czujność i potem niestety po trzech latach wszystko wróciło, tylko tym razem w postaci bulimii.
Odpowiedz@krushyna, to, że Ty poradziłeś sobie sam (swoją drogą, brawa dla Ciebie!), nie znaczy,że każdy sobie sam poradzi. Ludzie są różni, uzależnienia mają różne podłoże psychiczne i różny stopień nasilenia. To, że Tobie się udało oznacza, że jesteś silny, ale nie, że inni są słabi. Nie oceniaj, proszę wszystkich przez pryzmat "mi się udało, więc każdemu może się udać". W jednym masz rację: własna motywacja jest najważniejszą motywacją i właściwie punktem wyjścia.
OdpowiedzNabrałam ochoty na spacer nieco dłuższy, niż zazwyczaj.
OdpowiedzA nie można było o poćwiartować na miejscu i wynosić na raty w kawałkach?
OdpowiedzNiech ciebie poćwiartują, trollu.
OdpowiedzPracujac w Niemczech w szpitalnym oddziale przyjec (cos w rodzaju polskiego SOR-u) mielismy 35-latka z embolia pluc. Wazyl prawie 2 stowy i asystentka rentgenowa myslala, ze stol tomograficzny wytrzymuje tylko 180kg. Stracilismy czas, szukajac opisu producenta (byl jednak do 250kg). Nie wystarczyloby to dla opisanego polskiego pacjenta. Czesto kobiety sa tuczone do nieslychanych granic przez swoich perwersyjnych partnerow seksualnych, ktorzy za swoje dewiacje placa w internecie gruba forse. Czyli nie wszyscy straszliwie grubi, zostali takimi z powodu choroby, czasem/czesto z wlasnej nieprzymuszonej woli.
OdpowiedzCóż rodzice mojej mamy zawsze jej powtarzają: jedz póki możesz i za moich czasów tego nie było w sklepach... Aczkolwiek, ich usprawiedliwia to, że pamiętali jaka bieda była w czasie drugiej wojny światowej. Poza tym moja rodzicielka mimo iż ma nadwagę to się rusza: nie ma dnia żeby w lecie nie jechała na działkę plewić, jeździ na rowerze, sprząta, bawi dzieci(więc musi też się sporo przy nich nachodzić).Moim zdaniem we wszystkim należy zachować umiar.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2013 o 15:17
Fajnie czyta się wypowiedzi "specjalistów", którzy bagatelizując obecnie zdobytą i popartą badaniami psychologicznymi czy psychiatrycznymi wiedzę kompulsywne jedzenie uważają za "leżenie i wp***anie jak świnia". Gratuluję wnikliwości na poziomie przeciętnego kartofla. To, że nie jesteście w stanie wyobrazić sobie danego problemu ze względu na ograniczenie światopoglądowe nie oznacza, że dany problem jest zmyślony. Właśnie dlatego Polacy są cholernie nielubiani na zachodzie - za zaściankowość, brak wyobraźni, mierzenie wszystkiego swoją miarą i bezkrytyczność wobec siebie mimo bijącej po oczach ignorancji. Nieważne, czy coś się wie na temat, czy nie. Czy jest się specjalistą, czy widzi się zagadnienie pierwszy raz w życiu. Każdy ma zdanie, każdy broni go do upadłego, macha nim ekshibicjonista przyrodzeniem, ale żaden nie pomyśli, czy przypadkiem nie pi***oli bzdur. Tą wypowiedzią można podsumować większość kretyńskich "dyskusji" w komentarzach od początku istnienia Piekielnych. Z pozdrowieniami, zmęczony tym portalem Loras.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2013 o 16:40
Jeśli jesteś zmęczony portalem, to nikt cię nie zmusza. Dyskusje na piekielnych niejednokrotnie poruszają ważne tematy, dowiedziałam się też z nich wielu przydatnych rzeczy. Możliwość dodania komentarza ma właśnie na celu wyrażenie opinii użytkowników, wymianę poglądów na tematy poruszane w historii. Nie widzę żadnego problemu, dopóki dyskusja toczy się na poziomie. I jak niby poznać inne punkty widzenia niż własny, jak nie przez dyskusję? Jeżeli tak bardzo ci to przeszkadza, to znajdź portal, gdzie nie ma takiej możliwości. Bo dla mnie, a podejrzewam, że i dla większej liczby użytkowników, właśnie te dyskusje są jedną z bardziej atrakcyjnych stron tego portalu.
OdpowiedzW Afryce nie ma żadnych zaburzeń łaknienia. Ani innych wymysłów, jak anoreksja czy bulimia, wywołanych wyłącznie tym, że z dobrobytu się niektórym w trzewiach poprzewracało. Wszystko to jest BRAKIEM SZACUNKU DO JEDZENIA, czyli też do pracy i do pieniądza, na który trzeba niejednokrotnie ciężko się naharować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2013 o 11:46
A skąd, przepraszam bardzo, wiesz? Widziałaś badania, które udowadniały, że nikt w Afryce nie ma zaburzeń łaknienia?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2013 o 12:43
Skoro mówię, znaczy - wiem.
Odpowiedz