Odkąd zamieszkałam z narzeczonym, jego rodzinka najeżdżała nas regularnie co weekend. I to bez zapowiedzi.
Rad, drugi, piąty przeżyłam, za każdym razem sugerując, że z następną wizytą wypadałoby uprzedzić nas wcześniej.
To uprzedzali, 10 minut przed przyjazdem!
Zaczęli domagać się obiadków, kolacyjek, wódeczki. A ja to grzecznie znosiłam, bo w końcu rodzina, bo "gość w dom to Bóg w dom"...
W końcu powiedziałam stanowczo narzeczonemu, że ma z nimi porozmawiać poważnie, bo skończy się na karczemnej awanturze.
Porozmawiał, był spokój, ale tylko na jakieś pół roku.
I zaczęło się znowu.
W końcu przestaliśmy odbierać telefony, udawać, że nas nie ma, bo w końcu chcieliśmy pobyć trochę sami.
W końcu rozpoczęliśmy remont.
Rodzinka w liczbie pięć osób zwaliła nam się znowu na głowę. I nie pomagało tłumaczenie, że w mieszkaniu syf, folie porozkładane i tak dalej.
A ja już miałam plan - ucieszona zaprosiłam do środka, każdy dostał szpachelkę do ręki, wałeczek, szmaty, mieszadła i tak dalej. No i hit - poprosiłam cioteczkę, czy by nie pozmywała, bo ja nie mam im w czym nawet herbaty zrobić.
Ich miny - bezcenne!
Po minucie stwierdzili, że oni właściwie na chwilkę wpadli się przywitać, bo szli właśnie na pobliski cmentarz.
Wiem, byłam paskudna i piekielna, ale są granice gościnności. Grunt, że poskutkowało!
Teraz mamy spokój, jeśli chcą nas odwiedzić, to raczej w urodziny i inne okazje. Poza tym dzwonią kilka dni wcześniej zapytać, czy "nie będą przeszkadzać".
rodzinka
To nie było piekielne - to było piękne!
OdpowiedzNic dodac, nic ujac :D
OdpowiedzO tym samym pomyślałem przy wchodzeniu w komentarze :D
OdpowiedzGenialne :D Załatwione w aksamitnych rękawiczkach (lub roboczych) :)
OdpowiedzGratuluję. To dowód, że wszystko można załatwić kulturalnie, bez chamskich awantur.
OdpowiedzCzy nie będą musieli pomagać. Rewelka! :D
OdpowiedzCudownie! Na główną z tym, niech inni biorą przykład. Intruzom mówimy stanowcze nie. My home is my castle!
OdpowiedzPatent do zapamiętania, zdecydowanie.
OdpowiedzKiedy z narzeczonym zamieszkaliśmy w całorocznym domku na działce jego ojca, mieliśmy regularne najazdy jego brata, oczywiście bez zapowiedzi "bo on do siebie nie będzie się zapowiadał". Przyjeżdżał on z żoną i kumplem, oczywiście do tego krata piwa,całonocne sesje w bilard (my normalnie chodziliśmy do pracy też w weekendy). Albo jechałam do pracy autobusem i widzę, że jedzie na działkę. No masakra. Jak już zaczęliśmy wynajmować w mieście (w lutym będzie rok) to jeszcze ani razu nie był, olewa zaproszenia, ma głupie wymówki typu źle sie czuje, coś mi wypadło. Kiedy Luby zapytał o co chodzi, dlaczego nie przyjedzie a na działce to co trzeci dzień był, powiedział, że to ZA DALEKO! Na to Luby że to taka sama odległość jak na działke, ten zrobił głupiego ryja i od tej pory mam gościa w dupie :)
OdpowiedzZ niektórymi ludźmi tak trzeba postępować. Ja swego czasu miałem problem z teściową, której ciągłe wizyty wyprowadzały mnie z równowagi. Oczywiście zawsze przyjeżdżała tylko dlatego, że córeczka o to prosiła, poza tym przyjeżdża do siebie. Nie rozumiała, że teraz jej córka ma własną rodzinę, w do której należę tylko ja i córka. Matka i pozostała rodzina powinna być gdzieś z boku. Do tej pory tego nie rozumie, małżonka z resztą też... ale przynajmniej teściowa już nie przyjeżdża :) Później było jeszcze wiele niewłaściwych zachowań z jej strony. Skończyło się na tym, że teraz nikt z rodziny małżonki do nas nie przyjeżdża (przynajmniej wtedy, kiedy ja jestem w domu), a ja mam święty spokój. Z niektórymi ludźmi trzeba krótko i na temat. Nie zrozumieją po dobroci. Na chamstwo trzeba odpowiadać chamstwem!
OdpowiedzMiałaś świetną okazję i dobrze to rozegrałaś. Moja rodzina też ma problem z najazdem gości i jak na razie mieliśmy pewne sytuacje rozstrzygające, które zmieniały sytuację na lepszą na raz (czyli raz się zapowiedzieli), a potem znowu stają nie wiadomo kiedy w drzwiach z wielkim 'Czeeeeeść' i nastawieniem, że są dla nas mega atrakcją.
OdpowiedzJeden z hitów na piekielnych - jak pozbyć się w kulturalny sposób rodzinnych intruzów :D
OdpowiedzTak, to najlepszy pomysł na zbyt częstych gości. Potraktować jak domowiników, prosić o pomoc w codziennych czynnościach i nie będą chcieli więcej przyjeżdżać, jak od wielkiego święta.
OdpowiedzNie rozumie dlaczego uważasz się za piekielną? Skoro słowa nie przemawiały do Nich to trzeba było dać im empirycznie odczuć że niezapowiedziane wizyty to zły pomysł.
OdpowiedzA gdzież tam piekielne. Na ten przykład dla mnie, niezapowiedziane wizyty są jednym z bardziej irytujących sytuacji w życiu codziennym. Brawo za pomysł.
OdpowiedzGość w dom, cukier do szafy. A szmatka (gościowi) w dłoń:) Pięknie wybrnęłaś, kulturalnie i z klasą:)
Odpowiedz