Historia z zamierzchłej przeszłości, w której piekielnym okazał się być mój małżonek [M].
Rzecz dzieje się w mieszkaniu w bloku, na X piętrze (co będzie istotne później). "Osiemnastka" u jednego z kolegów. Impreza rozkręcona na dobre, alkohol leje się strumieniami. Pod łazienką gigantyczna kolejka tych, których przed swe oblicze wezwała Matka Fizjologia. Jeden z bardzo mocno podpitych zabawowiczów [Z] próbuje wedrzeć się do przybytku siłą, ale tłumek przed drzwiami przegania delikwenta na balkon, tymczasowo zamieniony na palarnię.
Na balkonie mój mąż pali papierosa i kątem oka obserwuje zamieszanie pod drzwiami łazienki. [Z], przegoniony na balkon radośnie postanawia wysiusiać się właśnie tam. Jako że jest w stanie upojenia alkoholowego, ma nie lada problem z odnalezieniem w czeluściach rozporka odpowiedniego oprzyrządowania.
[M] niewiele myśląc czmycha do kuchni, z wielkiego słoja korniszonów wyciąga pokaźnego ogóra, kurcgalopem dopada balkonu i podaje warzywo między nogami koledze toczącemu nierówną walkę z rozporkiem.
[Z] z niekłamaną ulgą ujmuje korniszona, wystawia go za barierkę i na jego twarzy pojawia się błogi uśmiech spełnienia. Nie zwraca uwagi na to, że spodnie robią się niepokojąco mokre...
To nie koniec. W pewnym momencie ogórek wyślizguje się z ręki [Z] i szybuje w czarną czeluść, prosto na dól, z X piętra i niknie w mroku.
[Z] wydaje z siebie opętańczy krzyk i mdleje z wrażenia.
Kiedyś to były imprezy...
impreza
Gdzieś już tę historię słyszałam.
OdpowiedzMam przedziwne wrażenie, że widziałem to jakiś czas temu na sadisticu w dowcipach jako żart o dwóch żulach. Tylko tam "ofiara" krzyczała, że narząd urwała i czuje krew w spodniach.
OdpowiedzDobre, obśmiałam się :D
OdpowiedzCiekawe co by było, jakby chłopak się rzucił z balkonu za tym ogórkiem...
OdpowiedzKuźwa, nic by nie było. Jak ja lubię takich malkontentów - co by było gdyby... Gdyby babcia miała wąsy to by był dziadek. Ale odpowiem Ci co by było: poszybowałby wraz z tym ogórkiem w dół, a potem zobaczył białe światełko i jego duszyczka powędrowałaby za tęczowy most.
OdpowiedzPrawdę mówiąc jak przeczytałam o spadającym korniszonie to też się obawiałam, że delikwent skoczyłby za nim ;) Ale uśmiałam się setnie z historii :P
OdpowiedzEla1959 - obyś nie była nigdy świadkiem podobnej historii, oby nikt z Twoich bliskich, znajomych, przyjaciół, rodziny nie przypłacił czegoś podobnego życiem.
Odpowiedznatxx przestań pier***ić bo tylko ludziom humor psujesz
Odpowiedzdobre;)
OdpowiedzPrzednia U.L. Prawie tak dobra, jak ta o wysłaniu studenta w kartonie z misją na Marsa.
OdpowiedzMiała lecieć jeszcze misja ratunkowa ale wstrzymano start. Ech, działo się w tym moim akademiku, działo ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2013 o 17:39
Jeśli chodzi o niezapomniane imprezy to była taka jedna w moim życiu parę ładnych lat temu. Koleżanka miała dom jednorodzinny ze sporą działką, zorganizowała tam ognisko. Wszyscy się świetnie bawią alkoholu też nie brakuje, ale większość osób znała umiar. Tego umiaru nie znał jeden chłopak, który już ledwo chodził i zaczepiał wszystkie dziewczyny wyznając im swoją miłość... ekhhh. Delikwentowi zachciało się w pewnym momencie siusiu, więc poszedł w ustronne miejsce. Mija dłuższa chwila a jego nie ma, zaczęliśmy się martwić. W końcu poszłam razem z dwoma kolegami go poszukać. Dosyć szybko go znaleźliśmy, a tego widoku nie zapomne do końca życia... Jakby to napisać, hmmm... pewnie każdy wie na jakiej zasadzie działa kanalizacja w wielu domach, jest po prostu szambo. U koleżanki koło szamba był dół, z tego co pamiętam coś tam było z szambem czy coś więc często gęsto dól był pełen fekalii. Krótko mówiąc nasz kochany kolega leżał w tym dole po uszy w gównie. Mimo, że nie przeklinam to wtedy mimowolnie powiedziałam krótkie: "O k***a". Niezapomniana impreza ;)
OdpowiedzTo akurat nie jest zabawne, mógł się zatruć metanem.
OdpowiedzNie napisałam że to było śmieszne, tylko że niezapomniane. W tamtym momencie przestraszyliśmy się nie na żarty a słowom które wypowiedziałam nie towarzyszył śmiech tylko realny strach. Nic mu się na szczęście nie stało, po za tym że zapach powodował odruch wymiotny. Ale z perspektywy czasu historia jest zabawna, zwłaszcza że on sam się z tego po wszystkim śmiał, ma chłopak dystans do siebie.
OdpowiedzA ja dodam, że czystym metanem nie da się zatruć, można się ewentualnie udusić, gdyż wypiera tlen...to o czym mówisz to trujące inne frakcje węglowodorowe. Metan jest gazem bezbarwnym, bezwonnym, duszącym...ale nie trującym
Odpowiedz@kazek, zrobiłam skrót myślowy, żeby nie wchodzić w intymne szczegóły życia metanu, wiadomo o co chodzi ;)
OdpowiedzSpoko, trafiłaś zwyczajnie na gazownika... :) Pozdrawiam
OdpowiedzDawno się tak nie śmiałem! (Addendum: Trzeba było powiedzieć, że został pokarany!)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2013 o 22:05
Dokładnie. Już nie pamiętam tak śmiesznej historii na piekielnych :)
OdpowiedzZabił mnie ten żart, po prostu epickość.
Odpowiedz