Widzę, że historie z perspektywy opiekuna obozowego są całkiem nieźle odbierane, zatem kontynuując wątek - kolejna historia. Tym razem jednak przedstawię kilka najbardziej męczących i denerwujących typów podopiecznych - bo choć naprawdę uważam, że jeśli tylko się dogadać, młodzież u nas jest świetna, to jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto robi za przysłowiowy wyjątek.
1. Lejdi.
Najczęściej występuje w liczbie mnogiej. Jest to córka dość zamożnych rodziców, obowiązkowo umalowana i ubrana tak, że ludzie się za nią obracają, do tego zmanierowana, jakby z salonów dopiero co wyszła. Z racji tego wszystkiego zachowuje się, jakby jej żadne reguły nie dotyczyły. Jeżeli napotka mój sprzeciw, najpierw próbuje flirtu, a następnie obraża się i obgaduje mnie za moimi plecami.
Dodatkowo, z racji zaplecza finansowego, wszystkie wycieczki ma wykupione, ale na żadną nie chce jechać, ponieważ przyjechała tu odpocząć i się opalać, a nie "biegać jak jakaś wariatka". Na górę nie wejdzie, quadem nie pojedzie, kościółka nie zwiedzi. Kapryśna, marudna, ale dość łatwa do opanowania.
2. Zbyt koleżeński.
Z zasady staram się trzymać dość luźne stosunki z podopiecznymi z racji niewielkiej różnicy wieku (w końcu trzy lata starszy chłopak, który usiłuje Ci rozkazywać, wygląda żałośnie). I choć pod obecność reszty kadry wymagam zwrotu "Panie Kamilu", to pod ich nieobecność nie przeszkadza mi bycie per "ty". Jednak czasem znajdzie się ktoś, kto będzie nagminnie używał imienia przy kierowniczce, witał się jak z kolegą z podwórka, prosił o pożyczkę, bo brakło pieniędzy, albo o kupno wódki w pobliskim sklepie. Kłopotliwy o tyle, że przez jego podejście kierowniczka siedzi mi na plecach i marudzi, że wszystko robię źle, skoro tak wygląda sytuacja (pomijając fakt, że pozostałe 40 osób jest posłuszne).
3. Dorosły.
Niemal zawsze jest to chłopak, który dopiero co skończył 18 lat. Dowód najchętniej by zalaminował i zawiesił sobie na szyi (albo na czole, by lepiej było widać). Nie obchodzi go zakaz spożywania alkoholu, bo przecież jest pełnoletni. Na uwagę, że podpisał regulamin, w którym zobowiązuje się nie pić ani palić, reaguje prychnięciem. Uważa, że przyjechał tutaj się najeb*ć i z planem obozu mu nie po drodze.
Dodatkowo dość często lubi poniżać młodszych, na cel oczywiście wybierając osobnika słabego, który mu nie odszczeknie ani nie odda. Mistrz podrywu, bo która nie poleci na pełnoletniego faceta, prawda?
4. BFFs.
Przyjaciółki typu "papużki-nierozłączki". Wszędzie razem. Często nawet identycznie ubrane. Szczebioczą, aż uszy bolą. I równie często, co wybuchają śmiechem, kłócą się jak dziewczynki z przedszkola. Jednak najgorsze, co im może się przytrafić, to trafić do dwóch osobnych grup. Bo one nie przeżyją w innych pokojach, one muszą siedzieć obok siebie, one nie potrafią bez tej drugiej, będą tęsknić, och i ach. Bardziej irytujące niż kłopotliwe, choć jeśli się je niechcący rozdzieli, będzie niemiło.
5. Cwaniak.
Jednocześnie jest to typ, którego najbardziej nie lubię, jak i którego najbardziej mi żal. To chłopak, który szuka akceptacji z wręcz desperackim zapałem. A ma na to różne patenty - będzie prowokował opiekunów i odszczekiwał, gdy będzie upominany; podlizywał się popularnym i gnoił tych mniej lubianych; próbował błysnąć zabawnym tekstem (broń obosieczna, jak się okazuje - chłopak zażartował, wspominając o leku Stoperan. Zgadnijcie, jaka ksywka do niego przyległa?). Łatwo go rozpoznać, bo zawsze w jego wyglądzie jest coś z piątego koła u wozu. Dość często również będzie sponsorował innym różne smakołyki (a czasem i alkohol), co skutkuje tym, że najdalej czwartego dnia nie ma już na nic pieniędzy, na co będzie się żalił opiekunowi. Najgorszym, co go może spotkać (a spotyka niemal zawsze) jest drwina i odrzucenie - bo nikt, na dłuższą metę, nie będzie go tolerował. Przez co on spróbuje jeszcze innych, głupszych sposobów na bycie zaakceptowanym (mój ulubieniec podjął wyzwanie rzucenia w ratownika szklaną butelką - szczęśliwie nie trafił).
obozy wakacyjne
Ja tam pkt.4. nawet jestem w stanie zrozumieć. Jako smarkata byłam bardzo nieśmiała i rozdzielenie z koleżankami już znanymi było mordęgą.
OdpowiedzJa rozumiem, zażyłość i przyjaźń, ale do pewnych granic. To naprawdę nie jest miła sytuacja, kiedy trzeba załatwiać zmianę pokojów, ponieważ dwie dziewczyny (choćby i siedemnastoletnie) nie są razem, a nikt zamienić się nie chce. Nie mówię, że to jest złe, ale potrafi być irytujące i utrudniać wyjazd.
OdpowiedzJak to czytałem, zastanawiałem się skąd znasz przebieg moich kolonii w tym roku :D Byłem, jako uczestnik w Bułgarii. Mieliśmy dwie opiekunki na 20 osób. Zastanawiało mnie dlaczego muszą być takie zasadnicze itd. tak bardzo bały się tego alkoholu. Z jednej strony zrozumiałem je po przeczytaniu tego tekstu. Ale nadal nie rozumiem, przecież były tylko one dwie, kto by się o czymś ewentualnie dowiedział? Dlaczego traktowały nas jak małe dzieci, gdy najmłodszy uczestnik miał 15 lat. Dlaczego nie można było posiedzieć wieczorem (po 23) razem w pokojach? Tylko każdy u siebie... No powiedzmy, że są takie zasady. A teraz powiedz mi dlaczego tak jest, że w wersji drugiej, hotel w miejscowości obok. Młodzież miała totalny luz. Nie było zbiórek (gdy spóźniliśmy się o minutę to 5 przysiadów) i wychodzenia wszyscy wszędzie o tej samej godzinie, nie było przeszukiwań pokojów. Mieli tylko wrócić na noc do hotelu, a tak to mogli sobie iść na plażę o 12 czy też na miasto... Kampo powiedz mi od czego do jest zależne? Jak trafić na tak fajnych opiekunów ;) P.S. Czy nie powinniśmy zgłosić takiej sytuacji do biura podróży, gdy opiekunki nie pozwoliły nam wyjśc na plażę i byliśmy pozamykani w pokojach od śniadania do obiadu w jeden dzień o.O My za to płacimy przecież...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2013 o 16:32
ALe mi się zdaje że chodzi tu nie o strach nieśmiałych osób przed oddzieleniem od grupy, tylko o takie nierozączne psiapsiółeczki, jeśli wiecie o co mi chodiz.
Odpowiedzja także jestem bardzo nieśmiała i gdy mam możliwość bycia z przyjaciółką w pokoju zamiast z kompletnie obcymi ludźmi to wybiorę to pierwsze
OdpowiedzTyp 3 zupełnie nie mam pojęcia po co jedzie na wypoczynek tego typu. No chyba, że jest to finansowane przez instancję rodzicielską, która ma właściwe poczucie odpowiedzialności i nie da na wyjazd samodzielny bez opieki...
OdpowiedzTyp 3 jedzie na takie wakacje, ponieważ w miarę tanio (i z kieszeni rodzica) jedzie w fajne, egzotyczne miejsca, a całe swoje pieniądze może przepić, nie martwiąc się o nic innego. ;) Jest to idiotyczne, ale to bardzo częste rozumowanie.
OdpowiedzZa moich czasów chlało się wino Bieszczady w Beskidach, albo wódę w Bieszczdach... ;)
OdpowiedzI jak to ocenić? Punkty nieparzyste na plus, ale jeśli chodzi o czwórkę, to się po prostu czepiasz (tu popieram Tysennę), a przy dwójce sam jesteś sobie winien. Zamiast wprowadzić jasne zasady – albo jestem od was niewiele starszy, więc możemy sobie mówić po imieniu; albo jestem waszym opiekunem i macie do mnie mówić per pan – kombinujesz, że przy pani Jadzi jestem pan, a bez świadków Kamil. Sam się prosisz, żeby cię traktować niepoważnie, a nawet przy najlepszej woli i chęci współpracy ze strony podopiecznych, w końcu któryś zapomni cię tytułować stosownie do okazji, albo nie zauważy, że pani Jadzia wyszła zza rogu.
OdpowiedzMyślisz, że to jest takie łatwe? :> Jeżeli oficjalnie pozwolisz, by podopieczni do ciebie zwracali się po imieniu, z większością kierowniczek (z którymi miałem do czynienia) masz jak w banku naganę w biurze podróży. Jeżeli z kolei będziesz trzymał się uparcie, aby mówiono do Ciebie per "pan" to z kolei pewne jest, że i tak ktoś będzie próbował przejść na "ty", a większość nie obdarzy Cię zaufaniem, bo jesteś taki wyniosły, a wręcz apodyktyczny. Ale ja nigdzie nie mówię o dziewczynach, które pojechały razem na obóz. Ja mówię o tych, które wpadają w histerię, kiedy ktoś je próbuje rozdzielić. Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie to denerwujące trzy razy dziennie kombinować, by panny były razem. ;)
Odpowiedz@Kampo Sam byłem (mając 19,20 i 21) jako opiekun z grupami "facetów" 15-18 lat. I nigdy nie musieli się do mnie zwracać przy kierowniku per Pan. Czy mieli szacunek? Poza jednym przypadkiem (iście piekielny 17-latek) nie miałem żadnych problemów. Próbowali wejść na głowę, ale stanowczość i opanowanie wystarczyło. Raz próbowali wkurzyć opiekunów - o 3 w nocy wyszli na dziedziniec ośrodka i zaczęli się wydzierać. Nikt z opiekunów do nich nie wyszedł i po 10 minutach zrezygnowali:D Raz jeden stwierdził,że "bleeee jest takim leszczem, że bym go na rękę rozłożył w sekundę", co usłyszałem przypadkiem. Oczywiście zaproponowałem sparing - trwał sekundę, ale w drugą stronę:D I jakoś ta grupa była opanowana.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2013 o 18:19
@bleeee Nie chodziło mi o to, by podopieczni zwracali się do mnie per "Pan" z racji szacunku, bo ten zdobywałem w inny sposób. Ja po prostu mam szczęście do upierdliwych, wręcz piekielnych kierowniczek, które zwracanie się po imieniu traktowały jako jedno z najgorszych przewinień. ;)
OdpowiedzNie wyobrażam sobie, by podopieczni mieli do mnie mówić po imieniu. Pierwszy raz pojechałam jako wychowawca jak miałam 19 lat, a najstarsza dziewczyna w grupie była pół roku młodsza ode mnie i też musiała mówić do mnie per pani. Po kolonii/obozie starsi mogli już mówić po imieniu. Jakaś hierarchia musi być. Wychowawca ma być wychowawcą, a nie kolegą. Dbamy przecież o zdrowie i życie podopiecznych, więc jakiś respekt - nawet wyrażany w taki sposób - musi być.
OdpowiedzCóż, że tak się wyrażę, są różne szkoły, droga Nudna87. :) Ja się na swojej jak dotąd nie przejechałem. Poza tym, wolę na respekt sobie zasłużyć swoim zachowaniem i tym, jak działam. Oczywiście, to nie jest tak, że pierwszego dnia chodzę od pokoju do pokoju i każę im do siebie mówić po imieniu. ;) Ale jeżeli podopieczni okazują się ogarnięci, daję im pewien kredyt zaufania - co nie znaczy, że nie można ich potem przytemperować, jeśli go zmarnują. Dodatkowo, dotychczas miałem wrażenie, że jeżeli widzą, że się tak zachowuję, są dużo bardziej skłonni do posłuszeństwa. Na palcach nie zliczę sytuacji, kiedy to kierowniczka prosiła mnie o interwencję, bo jej nikt nie chce słuchać. Na razie działało. ;)
Odpowiedzja mialem jezcze lepiej, pojechalem na kolonie jako opiekun i dostalem grupe dzieci w ktorej kazde dziecko mialo kuratora, jedna dziewczynka i jeden chlopak byli niepelnosprawni umyslowo :D (miala byc zwykla kolonia). dla zainteresowanych moge podpowiedziec z jaka firma nie jechac we wro :D
OdpowiedzSzczerze? Rozumiem trochę typ 4. Sama gdy byłam w podstawówce (i gimnazjum) byłam strasznie nieśmiała (do teraz jestem, tylko może nie tak bardzo), trudno mi się łapało kontakt, więc chyba umarłabym, gdyby ktoś mnie rozdzielił z przyjaciółką i miałabym być w grupie z nieznanymi osobami... pewnie siedziałabym na samym końcu z głową w chmurach.
OdpowiedzTeż nie rozumiem narzekania na typ 4. Od podstawówki do 17 roku życia jeździłam na kolonie, zawsze z przynajmniej jedną przyjaciółką. Tylko, że jakoś na żadnej kolonii nie było takiego problemu jaki opisujesz, bo każdy sobie sam wybierał z kim będzie w pokoju czy z kim będzie siedział przy obiedzie. Skoro u Was jest to narzucane z góry to też bym się buntowała.
OdpowiedzJak 2 koleżanki jadą na obóz we dwie, to dlatego, że chcą mieszkać i spędzać razem czas . Nie dziwię się, że o to walczą.
OdpowiedzCóż, widzę, że dużo dziewczyn się buntuje, więc pozwolę sobie wytłumaczyć: nie chodzi o sam fakt tego, że przyjechały razem i chcą być razem. Czasami po prostu jest tak, że np. na jakąś wycieczkę trzeba jechać na kilka "rat" (bo samochód tylko jeden) i takie jak nie pojadą razem (rozłąka na całe 30 minut) robią raban i płączą, jak na pożegnaniu z Big Brothera. Ja wszystko rozumiem, ale w ramach rozsądku. A tu mam na myśli te, które zdrowo przesadzają.
Odpowiedz"One nie przeżyją w osobnych pokojach ". Chyba nie tylko o krótką podróż samochodem chodzi....
OdpowiedzTutaj chodzi o wszystko. Przyjaźń przyjaźnią, ale druga osoba powietrzem nie jest - a jeśli nie potrafiły się dogadać w kwestii pokojów, to dlaczego potem cała kadra i załoga hotelu muszą kombinować, jak ludzi pomieścić?
OdpowiedzA to taki kłopot zapytać kto chce z kim mieszkać przed zakwaterowaniem do konkretnych pokojów? Ja prawie na każdą kolonię/obóz jeździłam z przyjaciółką i nigdy nie miałyśmy najmniejszych problemów związanych z zakwaterowaniem. Można kazać się podzielić, zwłaszcza starszym obozowiczom, wedle uznania. Dajesz listę dostępnych pokojów i niech się wpisują.
Odpowiedz@frantique Chodzi właśnie o to, że dziewczyny tego typu uzgadniały tylko ze sobą, że są razem (wiedząc, że nie ma pokojów dwuosobowych), nie rozmawiając z nikim innym, więc dochodziło do sytuacji, gdzie zostały przykładowo dwa pokoje z jednym miejscem.
OdpowiedzJa byłam opiekunką na małym obozie, kiedy sama miałam ledwie 19 lat; z tym, że pod moją opieką były około 11-letnie dziewczynki. Z większością podpunktów mogę się zgodzić, choć z nie wszystkimi miałam do czynienia osobiście. Pozdrawiam.
Odpowiedztak to czytam i zastanawiam się nad opisaniem mojej wycieczki (2 dni a raban taki jakbyśmy miesiąc tam byli) co prawda sama byłam jej uczestnikiem, ale raczej tym spokojniejszym. Byliśmy w schronisku jeden dzień i z tego co pamiętam to chłopacy zdążyli się uchlać jak świnie (alkohol przywieźli z domu), zamawiali pizze o 3 nad ranem, dziewczyny hałasowały tak że Irlandczyk mieszkający 2 piętra wyżej zaczął na nie wrzeszczeć, praktycznie nikt nie spał, nie mówiąc o wychowawcach, którzy trzymali wartę całą noc na korytarzach żeby chłopacy nie szli do dziewczyn... A to tylko noc...
OdpowiedzDodałabym jeszcze jeden rodzaj: przylepka. Na każdej kolonii czy obozie trafiało mi się dziecko, które wymagało wiele uwagi, zadawało dużo pytań, chodziło jakoś tak najczęściej blisko mnie, opowiadało dużo o sobie. Nie jest to złe, ale męczy po jakimś czasie.
OdpowiedzHa, prawda, choć to najczęściej w młodszych grupach - ja zazwyczaj mam grupy prawie dorosłych. ;) Ale wtedy można ten punkt zamienić na dziewczynę, która poprzysiągła sobie, że poderwie opiekuna. :P
OdpowiedzJeszcze gorszy jest opiekun, który chce poderwać obozowiczkę używając metod godnych gimnazjalisty ;D doświadczyłam mając 17/18 lat, trudno mi powiedzieć, czy wtedy było to miłe czy nie, ale jak teraz o tym myślę, to się śmieję szeroko.
OdpowiedzWszystkich typów poza BFFsem doświadczyłam jako uczestniczka obozu i najbardziej irytująca była lejdi. Być może tylko dlatego, że raz musiałam z taką egzystować w jednym pokoju. Czasami miałam wrażenie, że byłoby łatwiej ją znieść, gdyby rzeczywiście była taka śliczna i atrakcyjna, za jaką się uważała. Wykupiła wycieczkę na lepienie garnków, zrobiła awanturę, że jak to jej nie ma na liście przecież zapłaciła, a jak po półtorej godziny sytuacja się wyjaśniła, stwierdziła, że ona jednak nie chce tam iść. Cały czas gadanie jak to jej chłopcy do stóp padają, a kiedy upatrzony przez nią egzemplarz upatrzył sobie inną, nie dawała dziewczynie spokoju przez resztę obozu.
Odpowiedz