Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Leczyłem kiedyś z "depresji" pewnego młodego mężczyznę. Tłem zgłoszenia było to, że…

Leczyłem kiedyś z "depresji" pewnego młodego mężczyznę. Tłem zgłoszenia było to, że w terenie zabudowanym znacznie przekroczył samochodem prędkość i na przejściu zabił człowieka. Jechał z kolegami. Twierdził, że oślepił go samochód jadący z naprzeciwka.

Oczywiście deklarował, że żal mu ofiary i ma poczucie winy ale na wizytach jakoś nie było tego po nim czuć. Mówił głównie, że ma depresję bo boi się więzienia i miał żal do losu. Trochę pracowałem z nim by nie skupiał się tylko na sobie ale też dostrzegł to co zrobił innym i poczuł jakieś emocje z tym związane.

Po całej prawniczej odysei sąd dał mu 3 lata bezwzględnego więzienia. Faceta widziałem jeszcze na jednej wizycie przed odsiadką. Miał poczucie krzywdy, że dostał tak dużo.

Nie skomentowałem tego ale gdyby ktoś zabił na przejściu moją żonę czy dziecko, bo uważał niesłusznie, że jest mistrzem kierownicy i ograniczenia prędkości go nie dotyczą lub zwyczajnie chciał się popisać, to uważałbym 3 lata więzienia za cholernie niesprawiedliwie małą karę.

życie

by fak_dak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Hebi
12 20

Nie wierzę... Choć widzę dowody na codzień, jednak nie mogę uwierzyć, że ludzie mogą być tak ślepi i nieczuli... Żeby nie było - w żadnym wypadku nie twierdzę, że to "fake" czy coś takiego, zwyczajnie przeraża mnie taki egocentryzm i znieczulica.

Odpowiedz
avatar ewilek
16 18

Niestety takie akurat rzeczy się zdarzają a ludzi o prawie zerowej empatii jest od groma.

Odpowiedz
avatar obserwator
-4 8

No niestety, z kolei na brak smutasów w tym naszym ukochanym narodzie też narzekać nie możemy. Choćby dlatego, że na liście przebojów Trójki wysokie pozycje zajęły utwory opowiadające o rzeczach smutnych. Trzecie miejsce zajął utwór z albumu, który, jeśli ocenić wg tego, co piszą o nim na Nonsensopedii, uzyskałby wynik Ośmiochusteczkowego (8 zużytych chusteczek).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2013 o 23:14

avatar Karine
2 2

Mogą być ślepi i nieczuli, a do tego i bezmyślni, ale nie dotyczy to tylko kierowców. Wracałam z pracy wieczorową porą, prowadząc przepisowo. Sytuacja miała miejsce na jednym z większych skrzyżowań w moim mieście, gdzie zbiegają się dwie dość uczęszczane trasy (jedna to wylotówka na obwodnicę i autostradę). Żeby to zobrazować lepiej - z każdej ulicy docierającej do skrzyżowania można było wyjechać 4 lub 5 pasami, zaś ze skrzyżowania można było zjechać dwoma pasami (i do tego przez skrzyżowanie przebiegała trasa tramwajowa). I na takie skrzyżowanie, które opuszczam równocześnie z jakimś busem, tuż pod te dwa auta, wbiega sobie kobiecina - w dodatku na czerwonym świetle. Klakson, pisk hamulców mojego i sąsiedniego pojazdu, sprzed busa na swoje szczęście, bo żadne z nas nie zdążyło by wyhamować, zdążyła uciec, ale sprzed mojego auta już nie. Widok zapamiętam do końca życia i najgorszemu wrogowi nie życzę. Dobrze, że kierujący busem i jeszcze jeden kierowca zatrzymali się, jako świadkowie, bo ja byłam w stanie bliskim załamania nerwowego, oni mnie uspokajali, wezwali pogotowie i policję, razem ze mną złożyli zeznania... Ja papieros za papierosem, nogi jak z waty, telefon do męża, żeby do mnie przyjechał, bo nie będę w stanie prowadzić do domu... A kobieta? Mimo tego, że miała rozbitą głowę i uszkodzoną nogę, chyba przez %-ty we krwi nie czuła bólu, bo chciała sobie iść i nie czekać na pogotowie. Z kolei jak już przyjechało i chciało ja zabrać, to darła się na nas (kierowców) i sanitariuszy, że chcemy ją okraść i tym podobne oskarżenia. Policja, o dziwo, też spokojnie do mnie podeszła, łącznie z tym, że dokonali oględzin przodu auta do protokołu - "jakby pani chciała się z tą panią o odszkodowanie spierać" (tak jakbym miała kwestię auta w takiej chwili na uwadze). Sprawa skończyła się mandatem dla kobiety, nie wiem jakim, bo przyjęła go dopiero jak wytrzeźwiała, tylko policjantka telefonicznie przekazała mi taką informację o zakończeniu sprawy, razem z informacją o stanie zdrowia poszkodowanej. Zastanawiam się, czy chociaż ją to coś nauczyło i mam nadzieję, że nauczy tych, którzy bezmyślnie wbiegają pod jadące auto, nie wiem na co licząc? Na to, że przeżyją, a jak się połamią, to kierowca zawsze będzie winny i dostaną odszkodowanie? Otóż - nie dostaną, dostaną mandat, a złamią życie kierowcy, którego ich widok na masce będzie prześladował latami!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2013 o 21:13

avatar Fomalhaut
17 21

Mniejsza o empatię. I tak nie przywróciłby życia swojej ofierze zalewając się prawdziwymi łzami. Cwaniaczek na wizytach u psychiatry chciał pewnie ugrać przed sądem jakieś łagodzące wyrok zaburzenia. No i ugrał. Wyjdzie pewnie najdalej po dwóch latach, co dla niego i tak będze bardzo niesprawiedliwe.

Odpowiedz
avatar fak_dak
11 13

Nie wydaje mi się. Nie brał ode mnie żadnych zaświadczeń. A sąd na "gębę" mu wyroku nie złagodzi. Gdyby nawet zażądał to moja opinia nie byłaby uzasadniająca łagodniejsze traktowanie. W sądzie nie pracują głupi ludzie, których da się ugłaskać samym faktem chodzenia do psychiatry.

Odpowiedz
avatar obserwator
9 15

Ważne, że go kara nieuchronnie dopadła. Pamiętajcie, że nawet wyrok śmierci dla zabójcy nie przywróci życia Zmarłym. Zatem nie wysokie, tylko nieuniknione kary są w stanie zmniejszyć przestępczość.

Odpowiedz
avatar mijanou
21 25

Cóż- wiekszość przestępców nie żałuje popełnionego czynu a jedynie tego, że za ten czyn muszą iść do więzienia. Życie.

Odpowiedz
avatar peeYie4o
19 19

A po co został opracowany kodeks karny? Żeby ułatwić samobiczowanie? Nie, właśnie na okoliczność sytuacji, gdy ktoś się nie poczuwa do winy. Bo może strach przed karą zrobi to, czego moralność nie zdołała.

Odpowiedz
avatar MhL
-4 8

Jaką karą? 3 lata życia na koszt podatników mając na wszystko wyj**ane?

Odpowiedz
avatar krushyna
2 2

@MhL - jak jesteś "gitem" to może i tak. Dla zwykłego człowieka może być to coś potwornego. Nie chodzi o odsiadkę tylko o znęcanie się przez "prawdziwych" kryminalistów. I nie, nie chodzi mi tu o obronę bohatera historii. Odnoszę się tylko do Twojej wypowiedzi.

Odpowiedz
avatar Gruba
6 12

Przecież nie chodził po to, że miał jakąkolwiek depresję, tylko mecenas "robił" okoliczności wpływające na mniejszy wymiar kary.

Odpowiedz
avatar phaeton
-1 27

Co do wysokości kary, to oczywiście można by polemizować - czy jest za niska, czy za wysoka. Wiadomo, że z punktu widzenia rodziny, przyjaciół i znajomych ofiary kara będzie zawsze za niska, z drugiej strony (od sprawcy)za wysoka. Tu decyduje sąd. Prawo jest jakie jest, niedawno trzech młodych, silnych i wysportowanych (piłkarze ręczni) ludzi pobiło ze skutkiem śmiertelnym innego młodego człowieka. Dostali od jednego do trzech lat w zawieszeniu, bo uznano to za pobicie ze skutkiem śmiertelnym, a do tego jeszcze pomiędzy sprawcami a ofiarą doszło do jakiejś pyskówki. No i tu można by dyskutować, czy ktoś pojechał za szybko samochodem (bo się chciał popisać), może rzeczywiście coś go oślepiło - ale tu sprawca raczej na pewno nie chciał doprowadzić do tego wypadku. Natomiast ludzie bijący inną osobę, w dodatku w grupie, mając przy tym przewagę fizyczną (oglądając TV wiecie, że w piłkę ręczną nie grają chucherka) - z góry zakładają, że zrobią swojej ofierze krzywdę - jeżeli ktoś leży, a sprawcy dalej go kopią, to trudno to uznać za samoobronę, czy odruchową reakcję. Żeby była jasność, za głupotę i bezmyślność trzeba płacić, ten kierujący swoje odsiedzi, papiery i życie ma zapaskudzone. Sprawcy tego pobicia też. Nie mnie jest osądzać, kto jest bardziej winny i komu należy się większa kara. Natomiast chciałbym w tym miejscu odnieść się do opinii autora (lekarskiej, jak rozumiem). Ileś tam rozmów pozwala ocenić, czy druga osoba czuje żal, czy męczą go wyrzuty sumienia? Czy autor jest telepatą? Bardzo mnie denerwuje uwzględnianie przez sądy opinii psychologów i psychiatrów. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że lekarze są w stanie rozstrzygnąć, czy ktoś jest normalny (zresztą co to znaczy), czy ma zaburzoną osobowość, to nijak nie jestem w stanie pojąć tego, jak obca osoba (lekarz), rozmawiająca w warunkach bardzo nienaturalnych, próbuje ocenić, czy ktoś czuje żal albo skruchę. Testy? Skojarzenia? Bez żartów. No i do tego ta (niestety odczuwalna) wyższość lekarza - bo on wie lepiej - skąd? analizę przeprowadził? wyniki badań na to wskazują? Jak można ferować wyroki w oparciu o tak nieprecyzyjne dane jak własne odczucia. A gdyby inny lekarz prowadził terapię? Lekarze innych specjalności kierują się wymiernymi rzeczami, wynikami badań, analiz, zdjęciami,tomografią, rezonansem i innymi cudami. Lekarze psychiatrzy/psychologowie kierują się? Czym? Własnymi odczuciami, poglądami, wynikami absurdalnych testów. Dlatego dziwią mnie takie posty osoby, która powinna być profesjonalistą. Czy tu nie działają żadne sposoby formatowania wpisanego tekstu?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2013 o 17:11

avatar peeYie4o
3 9

> Bardzo mnie denerwuje uwzględnianie przez sądy opinii psychologów i psychiatrów. [...] nijak nie jestem w stanie pojąć tego, jak obca osoba (lekarz), rozmawiająca w warunkach bardzo nienaturalnych, próbuje ocenić, czy ktoś czuje żal albo skruchę. Testy? Skojarzenia? Bez żartów. Trochę słabe masz wyobrażenie o metodach pracy psychiatrów. Takie trochę hamerykancko-filmowe. Z tego co wiem, w pierwszym rzędzie jednak stawia się na rozmowę z pacjentem, a nie podtyka mu kartkę z ołówkiem. Poza tym jaki żal może czuć ktoś, kto cały czas nawija o tym, że boi się iść do więzienia, a nawet słowem nie wspomni o ofierze i jej rodzinie? Tak w każdym razie widzę sprawę jako laik.

Odpowiedz
avatar fak_dak
21 25

Da się poznać co ktoś przeżywa, nawet po jednej godzinnej rozmowie. Wystarczy mieć trochę wiedzy psychiatrycznej/psychologicznej i wprawy. Gdyby psychiatra niczym nie różnił się od innych ludzi w umiejętności wglądu w cudze emocje i przeżycia to po co by byli potrzebni psychiatrzy? Dla mnie też magią wydaje się, że mechanik samochodowy popuka, postuka i zaraz wie, dlaczego mój samochód szwankuje. Ja bym i w 2 tygodnie nie zgadł.

Odpowiedz
avatar fak_dak
13 17

Na podstawie tego co piszesz można wnioskować, że masz duże braki w wiedzy odnośnie tego czym jest psychiatria i psychologia, jak wygląda badanie, jak działa superwizja i kiedy się ją stosuje, jakie są procedury powoływania biegłych, jak się ich opinie weryfikuje. Wydajesz się nawet nie wiedzieć, że psychiatra to lekarz po ukończeniu specjalizacji w tym zakresie a psycholog to człowiek po psychologii (czyli studiach humanistycznych). Nie wiem czy chce mi się tobie teraz to wszytko wyjaśniać. Mogę tylko zwrócić uwagę, że mając takie luki w wiedzy podważasz ponad 100 lat rozwoju psychiatrii i psychologii, zarzucasz psychiatrom niekompetencje na podstawie swojego "wydaje mi się". Ja nie znam się na fizyce kwantowej ale moje braki w wiedzy nie uprawniają mnie do twierdzenia, że fizyka jądrowa jest głupia bo ja jej nie ogarniam i że elektrony nie istnieją bo ja ich nigdy nie widziałem.

Odpowiedz
avatar OslonkaMielinowa
0 0

fak_dak Tak tylko wtrącę, że psychologia to nie studia humanistyczne. Przynajmniej nie tylko. Jest na nich np całkiem sporo biologii( co za tym idzie również trochę chemii), logiki.

Odpowiedz
avatar phaeton
0 26

@fak_dak: na pewno mam duże braki, jeżeli chodzi o wiedzę z zakresu psychologii i psychiatrii, to fakt. Uczyłem się tego tylko trzy semestry (psychologia ogólna), dwa semestry (rozwojowa) i jeden semestr (kliniczna). Nigdy nie powiedziałbym, że na tym się znam, bo to rzeczywiście nie moja działka. Natomiast chodzi mi o coś zupełnie innego; o coś, co jak widzę, nie załapałeś. Ja w swojej dziedzinie, mimo, że to najbardziej ścisła ze ścisłych, nigdy nie odważyłbym się sformułować jakiegokolwiek stwierdzenia, którego nie byłbym w 100% pewien, którego nie mógłbym udowodnić. Psychologia i psychiatria są dziedzinami, które opierają się na teoriach opartych na autorytetach, bez żadnych dowodów. Teorie Freuda, Hume'a, wszystkie te mądrości o przeniesieniu, osobowościach, autorytetach,eksperymenty "więzienne" czy "społecznościowe", symboliczne "kastracje", "sieroctwo" - są równie dobre, czy słuszne jak wyższość szkoły hedonistów nad szkołą epikurejczyków. Oprócz prostych zjawisk opartych na fizjologii człowieka (złudzenia, omamy, problemy z pamięcią, spostrzeganiem, orientacją przestrzenną itp.), nie mają w żadnym momencie racjonalnego wytłumaczenia. To, że psychiatria jest działem medycyny kończącym się odrębną specjalizacją - to moim zdaniem źle świadczy o samej medycynie. 100 lat istnienia jakiegoś działu nauki, wybacz, to akurat był chyba najgorszy z możliwych argumentów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2013 o 21:31

avatar fak_dak
10 20

Ja miałem biofizykę i informatykę na studiach ale nie mam na tyle bezczelności by pouczać biofizyków czy informatyków. Ciekawy temat. Chodzi mi o to czy jest w ogóle jakakolwiek 100% pewna wiedza. Z logicznego punktu widzenia człowiek nawet nie jest w stanie udowodnić nawet tego, że rzeczywiście istnieje. Czy jesteś w stanie cokolwiek udowodnić ze 100% pewnością? Nie wiesz nawet czy aktualnie nie jesteś w psychozie, twoje "myślenie racjonalne" nie jest zbiorem paralogizmów a wiedza nie jest urojeniowa. Każda osoba w ostrej psychozie uważa, że jest zdrowa, myśli logicznie a jej wiedza ma ciągłość. To, że psychiki nie da się zbadać według kryteriów współczesnych nauk przyrodniczych źle świadczy jedynie o tych kryteriach. Oznacza to, że nauka jest jak wąska tubka, przez którą widać wąski wycinek zawierający 100% prawdy. Co nie oznacza, że poza polem widzenia tubki nie ma prawdy. Nie da się naukowo opisać i zbadać sztuki, dobra/zła, emocji, myśli, wartości moralnych, idei. Ale nie oznacza to, że te rzeczy nie istnieją i nie wpływają realnie na nasze życie. A skoro wpływają to znaczy, że ktoś musi się nimi zająć olewając kryteria naukowe. Różne teorie psychologiczne są próbami opisania psychiki z różnych stron. Każda w jakimś zakresie jest prawdziwa. Zarówno psychoanalityczna jak i poznawczo-behawioralna, mimo, że z naukowego punktu widzenia się wzajemnie wykluczają. W psychologii nie ma znaczenia jaką ktoś wyznaje teorię opisu psychiki. Ważne, czy jest skuteczny w leczeniu. W psychiatrii, szczególnie w badaniu psychiatrycznym, też nauka nie działa. Jak zbadać urojenie czyli specyficzny kompleks emocjonalno-poznawczo-behawioralny, skoro nauka nie jest w stanie zbadać ani myśli ani emocji? Ale nie oznacza to, że nie da się stwierdzić, że ktoś ma urojenia. da się naukowo zbadać omam? Nie. Co nie zmienia faktu, że po świecie chodzą ludzie w psychozie i należy ich tymi nienaukowymi metodami zdiagnozować i leczyć nienaukowymi lekami. Mnie nie obchodzi dlaczego coś działa. Wystarczy mi, że działa. Psychiatria/psychologia sądowa, o która najbardziej się burzysz, nie odnosi się do konceptualizacji zaburzeń psychicznych. Analizuje stan psychiczny podsądnego by ocenić czy w chwili popełniania czynu karalnego nie był pod wpływem psychozy, zaburzeń świadomości, silnych emocji czy innych stanów psychicznych, które mogłyby ograniczyć jego poczytalność (rozumową kontrolę postępowania). Freud, Jung, Ericsson, Rogers czy Beck nie mają tu nic do rzeczy.

Odpowiedz
avatar irrssin
1 3

@fak_dak no muszę powiedzieć... że jestem pod wrażeniem :) lepiej bym tego na pewno nie ujęła :)

Odpowiedz
avatar mijanou
-3 11

Phaeton: daruj, ale jako studentka psychologii, więc ktoś bardzo cienki w uszach w porównaniu z fak dak stwierdzam, że naprawdę trochę nie wiesz o czym mówisz, tak do końca. Psychologia i psychiatria to nie jest żadne 'widzimisię" czy 'widziwamsię'. Opinie są wydawane na podstawie wiedzy i nabytej praktyki. Oczywiście-psycholog, psychiatra to tylko ludzie i popełniają błędy, jak każdy. Ale opinia psychiatry i psychologa, oparta na rzetelnej wiedzy i doświadczeniu zawsze będzie blizsza prawdy niż opinia laika. Choćby dlatego, że na wiedzy i doświadczeniu się opiera. Oczywiście to tylko moje zdanie. Nie ma ludzi nieomylnych XD

Odpowiedz
avatar peeYie4o
4 8

@fak_dak: > To, że psychiki nie da się zbadać według kryteriów współczesnych nauk przyrodniczych źle świadczy jedynie o tych kryteriach. Nieprawda. To jedynie świadczy o niestosowalności tych kryteriów do psychiki. Podobnie nie świadczy źle o mechanice klasycznej brak stosowalności przy prędkościach porównywalnych z prędkością światła. Ale to tylko zarzut formalny, nie dotyczy istoty twojej linii argumentacji.

Odpowiedz
avatar Pantograf
1 1

Jest w tym trochę racji. Psychologia/psychiatria to nie fizyka, która stawia hipotezy, a następnie szuka ich potwierdzenia w eksperymencie. W psychologii jest podobnie, z tym że weryfikacja modeli teoretycznych jest trudna i daje się większą tolerancję 'niesprawdzalności'. W ten sposób mogą funkcjonować przeciwstawne sobie modele i żaden nie może być przyjęty jako jeden ogólny, najlepszy, a inne zwyczajnie odrzucone jako nieprawdziwe. Weryfikacja twierdzeń psychologii/psychoanalizy jest skomplikowana. Wyrzucenie wszystkiego, co nie ma "twardych naukowych podstaw" bardzo przetrzebiłoby zakres wiedzy. Niestety, często owe teorie przedstawiane są jako prawda objawiona. Niektóre trendy związane z psychologią/psychoanalizą źle wróżą nauce. Zupełnie nieweryfikowalne teorie wraz z tymi zweryfikowanymi negatywnie zaczynają zaglądać i na uniwersytety. Dlatego rozumiem, że niepokoić może (i złościć) zestawienie krytycyzmu w stosunku do mechanizmów funkcjonowania człowieka jakie opisuje psychologia (często bardzo dobrze ale - z podkreśleniem - nie zawsze) z pewnością co do sądów psychologów/lekarzy o drugiej osobie. Sądzę, że dobry psycholog/psychiatra zawsze daje sobie szansę do bycia omylnym i wie, że jak każdy popełnić może błąd w ocenie, choć dzięki wyposażeniu go w odpowiednie narzędzia, jest on mniej prawdopodobny niż w przypadku przeciętnego człowieka. A co do argumentu skuteczności (działa, ale nie wiemy jak/z jakiego powodu, więc nie ma problemu), to później mamy teorie i różne szarlatanerie (jakieś ustawienia Hellingera, nlp itp.), mieszające się z innymi, lepiej popartymi badaniami naukowymi, metodami (np. terapią behawioralno-poznawczą).

Odpowiedz
avatar irrssin
5 7

Z wieloma Twoimi słowami pod historią się zgadzam. Ale sama historia...mnie przeraziła. Jestem psychologiem/psychoterapeutą i nie rozumiem, jak psychiatrę może coś takiego dziwić? jak psychiatra może tak oceniającym tonem wypowiadać się na temat swojego pacjenta?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 stycznia 2013 o 21:59

avatar fak_dak
0 4

O jakiej ocenie mówisz?

Odpowiedz
avatar phaeton
0 10

Dziękuję Ci za Twoją wypowiedź. Cały czas (mimo usuwania moich postów) chciałem właśnie coś takiego powiedzieć: o ile jako matematyk mogę się upierać, że na pewno mam rację bo mogę to udowodnić, to w przypadku spraw psychologiczno-psychiatrycznych można co najwyżej z pewnym przekonaniem stwierdzać, że jest tak, a nie inaczej. Dlatego uzasadnienie biegłego w sprawie szybkości pojazdu w chwili zderzenia, czy też długości drogi hamowania może być zweryfikowane, jeżeli po drodze nie zostaną "zagubione" dowody, nagrania, taśmy, czy protokoły. Natomiast orzeczenie lekarza psychiatry nie jest w żaden sposób weryfikowalne. Ale, jest brane pod uwagę w orzecznictwie sądowym w coraz to większym stopniu. Prowadzi to do absurdalnych sytuacji, kiedy osoba oskarżana o gigantyczne "przekręty finansowe" uzyskuje od lekarza psychiatry zaświadczenie o zaburzeniach psychicznych i pozostaje na wolności. O podobnych przypadkach związanych z wypadkami drogowymi już nie wspomnę. To, że coraz więcej osób potrzebuje pomocy psychologa/psychiatry to fakt. Dlatego nikt nie powinien utrudniać dostępu do tego rodzaju terapii. Ale chodzi mi tu o arbitralność różnego rodzaju orzeczeń lekarskich. Do tego podejście lekarza, który uważa, że on i tak wie lepiej, pacjent jest tylko krzyżykiem w notesie, który trzeba skreślić, nie ważne, czy to sprawca wypadku, czy ofiara, czy osoba, której ktoś w rodzinie zginął. Życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku, i mam nadzieję, że dobre samopoczucie Cię nie opuści.

Odpowiedz
avatar fak_dak
2 8

Phaeton, na szczęście jeżeli jest podejrzenie, że biegły psychiatra jest stronniczy/nieudolny strona ma prawo zażądać opinii drugiego biegłego z innego środowiska. Przy zgodności opinii raczej jest sprawa wiadoma. Przy niezgodności opinii powołuje się zespół psychiatryczno-psychologiczny z "wyższej instancji". Tobie również wszystkiego dobrego w nowym roku.

Odpowiedz
avatar irrssin
2 4

@phaeton - nie do końca o to mi chodziło. Nie wypowiadałam się w kontekście oceny (diagnozy), którą stawia psychiatra/psycholog pacjentowi i która może zostać wykorzystana w sądzie. Nie zgodzę się też, że orzeczenie jest niemożliwe do zweryfikowania. Po czym stwierdzasz, że ktoś ma grypę? - po objawach, podobnie jest z diagnozami psychologicznymi. To nie opiera się na czystej intuicji, jak wiele osób sądzi. Choć zgadzam się, że orzeczenie dopuszczone przez sąd powinno być wykonane przez "prawdziwego" profesjonalistę, bo bardzo łatwo o nadużycia i niesłusznie wyciągnięte wnioski (ale swoją drogą, czy tak nie jest wszędzie?)

Odpowiedz
avatar irrssin
0 6

@ fak_dak chodzi mi o ton Twojej wypowiedzi, który jak sądzę mógł rzutować także na relację z pacjentem. O ile w życiu prywatnym możemy sobie oceniać kogokolwiek, jak chcemy. Tak podczas terapii, moim zdaniem, nie powinno być miejsca na ocenę czyjegoś postępowania tylko próbę zrozumienia wewnętrznego świata pacjenta. Próbę zrozumienia co się za tym kryje, że się tak zachowuje, a nie ocenę tego zachowania.

Odpowiedz
avatar fak_dak
1 7

Irrssin skąd wniosek, że ja miałem niewłaściwą postawę wobec pacjenta na terapii? W czasie terapii staram się być każdemu życzliwy, zaciekawiony i zaangażowany. Co nie oznacza, że lubię wszystkich moich pacjentów. Nie rzecz w tym by nie mieć do nich negatywnych emocji, rzecz w tym by zdawać sobie z tego sprawę i to kontrolować. A jak ktoś sobie z tym nie radzi to biegiem marsz do swojego superwizora. Poza tym ja nie wierzę w to, że można w życiu i terapii nie dokonywać ocen. Każdy ocenia, rzecz w tym by ocena (np. moralna) nie przysłaniała próby zrozumienia co się za tym (niemoralnym) zachowaniem kryje. My tu nie jesteśmy na terapii, nie musimy tu wdziewać maski stonowanego psychoterapeuty. Możemy tu być autentyczni a nie profesjonalni. Ja tego faceta zwyczajnie nie lubię. Co nie oznacza, że nie starałem się mu pomóc.

Odpowiedz
avatar irrssin
8 10

Napisałam, że mogło tak być. Pacjent wyczuje, że go oceniasz, że żywisz do niego negatywne emocje, wyczuje nieautentyczność. Zgadzam się, że nie jesteśmy cyborgami i w takiej sytuacji należy udać się do swojego superwizora i odkryć co w Tobie takiego jest, że go np. nie lubisz. Mam po prostu w sobie sprzeciw, żeby oceniać pacjentów. Tym bardziej publicznie. A piekielni są miejscem oceny. Opisujesz pacjenta, jako piekielnego (tego złego- w dużym uproszczeniu). A pacjent wchodząc do Twojego gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi, odkrywa przed Tobą swoją najbardziej intymną sferę-psychikę, z nadzieją, że nie będziesz go oceniać, że go zrozumiesz i mu pomożesz. Nie jesteśmy tu na terapii.. to fakt. Ale nasz zawód do czegoś zobowiązuje także po zamknięciu drzwi od gabinetu. Zastanawiałeś się kiedyś, co by było gdyby Twój pacjent na tą historię jakimś cudem trafił? Co jest z innymi pacjentami (jakiegoś psychiatry, jakiegoś psychoterapeuty)- czy w ich głowach po przeczytaniu takiej, czy innej historii nie pojawia się pytanie: czy mój psychiatra też mnie tak ocenia? Co jest z przyszłymi pacjentami - czy takie historie w internecie nie zmniejszają ich zaufania do psychoterapeuty/psychiatry? Moim zdaniem nie powinno mieć to miejsca. Może jestem idealistką..ale dobrze mi z tym ;P

Odpowiedz
avatar fak_dak
4 12

Irrssin, cała sytuacja bycia psychoterapeutą czyni cię nieautentyczną. Przecież w normalnym życiu nie zachowujesz się tak jak na terapii. Musisz wejść w rolę. Tak jak pisałem, nie wierzę, że można wyciąć w sobie sferę oceniania rzeczywistości. Można ją co najwyżej kontrolować. Przykład terapeutyczny: Masz na terapii pedofila. Obecnie "nieczynnego" i leczącego się ale w trakcie terapii opisuje ci jak gwałcił dzieci. Nie będziesz czuła do niego złości, niechęci, wstrętu? Będziesz w stanie go lubić? W dodatku te twoje negatywne emocje będą adekwatne i żaden mądry superwizor nie powie ci, że nie powinnaś ich odczuwać. Rzecz w tym by wtręt i niechęć do tego pacjent nie uniemożliwiły ci udzielenie mu pomocy czyli zrozumienie co się za jego skłonnościami kryje i znalezienie drogi zmiany. Przykład skrajny ale to samo tylko w mniejszym nasileniu dzieje się w każdej terapii. Terapeuta ma swój system moralny czy zmysł estetyczny i nie da się "na chwilę" o nich zapomnieć.

Odpowiedz
avatar irrssin
3 5

Myślę, że wiesz, że bardziej chodzi mi o to co robisz publicznie. Zresztą napisałam o tym w poprzednim komentarzu. Uważam, że wchodzenie w rolę terapeuty nie wiąże się z nieautentycznością. Czy to, że wchodzę w rolę np. matki, czy nauczyciela czyni mnie nieautentyczną? Powinieneś wiedzieć, że jedną z 3 podstawowych cech terapeuty jest właśnie(a przynajmniej powinna być) AUTENTYCZNOŚĆ. Oczywiście, że czyny pacjentów budzą w nas emocje. Nawiązując do Twojego przykładu. Mając pacjenta pedofila nie muszę go nie lubić i pisać o nim w internecie, oceniając go. Jego czyny pewnie będą budzić we mnie odrazę i inne emocje, czym zresztą (w zależności od nurtu)mogę z poziomu otwartości się z nim podzielić. Będę go akceptować jako człowieka (bo tylko tak mogę mu pomóc) nie akceptując przy tym jego czynów. Na pewno nie będę starała się go oceniać, tylko zrozumieć. Nie twierdzę, że to jest łatwe.

Odpowiedz
avatar irrssin
2 2

Wycięło mi gdzieś z komentarza..(to do drugiego akapitu) Przecież cały czas jesteś w jakiejś roli.. w roli syna, ojca,pracownika, szefa, kolegi, przyjaciela, terapeuty, pacjenta.. czy to znaczy, że nigdy nie jesteś sobą? że nigdy nie jesteś autentyczny?

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 9

@Irrssin- psycholog, psychiatra to także człowiek i ma prawo do własnej oceny/uczuć wobec pacjenta. Tylko podczas pracy z nim musisz przyjąc postawę otwartą, czyli w trakcie rozmowy/diagnozy wchodzisz w rolę i zapominasz o swoich poglądach/emocjach/uczuciach. Jeśli nie potrafisz tego zrobić wtedy Twoja doagnoza jest nierzetelna. Twoim zadaniem jest dotrzeć do przyczyn danego zachowania czy zespołu zachowań i jeśli nie wejdziesz w swoją rolę to jest niewykonalne. Twoim zadaniem jest dotarcie do przyczyn i w miarę mozliwości eliminowanie ich. Tu, na portalu Piekielni fak dak jest jednym z Uzytkowników. Może opowiadać o zdarzeniach ze swojej pracy z przymrużeniem oka. Nie musi wchodzić w swoją rolę. Nie jesteśmy jego pacjentami tylko innymi Uzytkownikami, którym on umila czas. Chyba to jest róznica pomiędzy gabinetem lekarskim a portalem towarzyskim. Fak dak-popraw, jeśli się mylę.

Odpowiedz
avatar irrssin
3 7

@mijanou chyba staram się cały czas pokazać, że jest różnica między pojawieniem się uczuć w terapeucie na skutek jakiegoś zachowania pacjenta (i w tym nie ma nic złego, jest to naturalne, Ba! nawet można to odpowiednio wykorzystać!!), a oceną go jako piekielnego i to publicznie.. Nie sądzisz? Z ciekawości..na którym roku jesteś? Miałaś może już kontakt z etyką? Piekielni to miejsce publiczne, gdzie pacjent nie powinien być traktowany, jako źródło "rozrywki". Tutaj także wchodzą pacjenci. Uważam, że jedynym miejscem gdzie może zostać opisany przypadek pacjenta to superwizja, szkolenia, książki naukowe (a i tak za zgodą pacjenta). Czy naprawdę nie widzisz, jak taki opis w internecie działa niekorzystnie na pacjentów, którzy obdarzają Cię zaufaniem i liczą na to, że nawet anonimowo nie będziesz ich publicznie oceniać??? No nie wierzę... I nie chodzi o to, żeby bawić się cały czas w terapeutę. Ale nasz zawód wymaga od nas także odpowiedniego zachowania po wyjściu z gabinetu.

Odpowiedz
avatar irrssin
3 3

Jeszcze jedno: jak można napisać: oceny/uczuć ??? Znaczy się, że uważasz te zjawiska za równoznaczne? Przecież mówisz o dwóch różnych rzeczach.

Odpowiedz
avatar mijanou
3 9

Irissin. Fak_dak nie popełnił wykroczenia przeciw etyce. Nie podał ani przebiegu terapii ani żadnych danych osobowych pacjenta. Podał swoje odczucia jako człowiek, nie jako lekarz. Lekarz też jest człowiekiem i ma uczucia. I takie wątpliwości są normalne: jeśli ktoś potencjalnie skrzywdziłby bliską Ci osobę to chyba też nie potrafiłabyś obiektywnie i bez uczuć wejść w rolę? Nieetyczne byłoby nie stawianie sobie takich teoretycznych pytań. Bo to przecież uczucia nas kształtuję, bez względu na wykonywany zawód. Fak_Dak podzielił się swoimi spostrzeżeniami i wątpliwościami. Tu, na Piekielnych miał do tego prawo a etyki zawodowej nie naruszył. Czy ocenił pacjenta jako piekielnego? Ja takiej oceny tutaj nie dostrzegam. To, co dostrzegam to jedynie żal, że ten człowiek tak do końca nie zrozumiał, co zrobił. Nie zrozumiał, że zniszczył życie rodzinie tamtego przejechanego człowieka. Miał jedynie żal o wysoki (jego zdaniem) wyrok. Nigdzie nie wyczytałam ani potępienia ani oceny. Jedynie watpliwości, które Fak_Daka nurtowały jako człowieka, męża i ojca. Myślę, że to dobrze o nim świadczy. Że nie jest w stanie tak zupełnie zamknąć drzwi swojego gabinetu i natychmiast zapomnieć o tym, co tam słyszał. Lekarz/psycholog przede wszystkim ma być człowiekiem, ze wszystkimi wątpliwościami czlowieka. Może Piekielni to dla niego troszkę tak jak upuszczenie nadmiaru nagromadzonych emocji? Nie. Nie pokuszę się o dalszą analizę.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2013 o 18:18

avatar irrssin
2 6

mijanou Nie odpowiedziałaś na żadne zadane przeze mnie pytanie. Podejście do etyki wymaga dostrzegania pewnych subtelności i posiadania pewnej wrażliwości. Co z tego, że nie podał danych osobowych? Skopiuję fragment mojego poprzedniego komentarza "Zastanawiałeś się kiedyś, co by było gdyby Twój pacjent na tą historię jakimś cudem trafił? Co jest z innymi pacjentami (jakiegoś psychiatry, jakiegoś psychoterapeuty)- czy w ich głowach po przeczytaniu takiej, czy innej historii nie pojawia się pytanie: czy mój psychiatra też mnie tak ocenia? Co jest z przyszłymi pacjentami - czy takie historie w internecie nie zmniejszają ich zaufania do zawodu psychoterapeuty/psychiatry? " Dodam, że nawet omawianie przypadku pacjenta na superwizji, gdzie też przecież nie podajesz danych osobowych wymaga poinformowania o tym pacjenta. Choć w zasadzie nie ma szans, żeby pacjent się o tym dowiedział. Na Piekielnych takie szanse są znacznie większe. No chyba, że fak_dak powiedział swojemu pacjentowi : opiszę Cię na piekielnych ;) Ponadto, jako, że ten zawód, jest zawodem zaufania publicznego należy szczególnie dbać o to, jaki jego obraz tworzymy (również w życiu prywatnym)w społeczeństwie. Opisywanie pacjentów na piekielnych przez psychiatrę z pewnością nie sprawi, że pacjenci będą swojego terapeutę darzyli większym zaufaniem. Wybierając taki zawód, godzisz się na odpowiedzialność, którą on z sobą niesie. Nie zauważyłaś oceny? Samo umieszczenie historii na piekielnych, jest poddaniem ocenie. A co ma do cholery to, czy ktoś skrzywdziłby mi bliską osobę? No błagam... Z pewnością nie byłby moim pacjentem. Więc do czego odnosi się w ogóle ten argument? Żal do pacjenta, upuszczenie negatywnych emocji na piekielnych... Naprawdę to napisałaś? Nie no...pełen profesjonalizm... A teksty w stylu:przecież to emocje nas kształtują, to jakiś frazes.

Odpowiedz
avatar fak_dak
4 10

@Irrssin. Nie sądzę by ten pacjent zidentyfikował siebie w tej opowieści. Po pierwsze miałem już kilka podobnych historii w czasie mojej pracy jaki psychiatry . Psychiatrów jest w Polsce wielu i nie sądze bym był jedynym, któremu trafiają się takie "kwiatki". W opowieści zawarłem mało danych identyfikujących miejsce i czas. Za to dokonałym kilka drobnych, nie zmieniających sensu, za to utrudniających identyfikację zmian. Jak widzisz pomyślałem i o tym. Nie sądze bym też złamał zasady etyki. Nie ujawniłem niczego z intymnych rzeczy jakie się dowiedziałem na terapii. Ot, przedstawiłem moją obserwację, że facet zabił, nie było w nim skruchy i żalu, czuł się skrzywdzony "zbyt wysoką" karą a ja mam odnośnie wysokości kary odczucia dokładnie odwrotne. To jest moja opinia jako człowieka a nie jako psychiatry. Po drugie. Budujesz jakiś nierealistyczny obraz psychiatry/psychologa jako "idealnego rodzica", który swoje "dziecko" (czyli pacjenta) będzie zawsze rozumiał, wspierał, akceptował takim jaki jest. Broń Boże nie pomyśli sobie o nim niczego złego ani nie oceni. Takie chodzące ucieleśnienie obiektu potrzeb symbiotycznych. Nie sądzę, żeby pacjenci wierzyli w ten wyidealizowany obraz, no może poza tymi ze strukturą osobowości typu borderline. Co do twojej wcześniejszej wypowiedzi odnośnie bycia "autentycznym" w terapii i akceptowaniu pacjentów takimi jacy są, to podejrzewam, że jesteś psychoterapeutą szkolonym w nurcie humanistycznym. Żadna inna szkoła nie ma takich postulatów. Ja jestem psychoterapeutą psychodymanicznym. W terapii nie jestem "autentyczny" lecz profesjonalny. Nigdy nie ujawniam pacjentowi jakie są moje przezycia wewnętrzne związane z sytuacją terapii, bo spotykamy się by pracować nad pacjentem a nie nade mną. Moje przeżycia służą mojej autorefleksji lub superwizji. życiu pozazawodowym jest dokładnie odwrotnie, często mówię o moich emocjach. Ponieważ dzielą nas różnice dogmatyczne dyskusją na temat bycia "autentycznym" nie ma sensu.

Odpowiedz
avatar mijanou
4 10

Oj Irrsin, czy aby nie przesadziłaś? Samo umieszczenie historii Fak_daka na piekielnych jest poddawaniem pacjenta ocenie? No błagam Cię. O ile się nie myle, to ocenie poddawana jest tu sama historia. I ewentualnie przemyślenia Autora. Dwa: czy aby nie gloryfikujesz i nie podajesz wyidealizowanego obrazu psychoatry/psychologa? Domagasz się autentyczności a jednocześnie żądasz profesjonalizmu. Nie zawsze jesteśmy w swoim profesjonalizmie autentyczni. I to chyba dobrze bo pomyśl: gdybyśmy byli autentyczni i dali się ponieśc emocjom to jaki byłby wynik rozmowy lekarza z ped..filem? Czasem by zachować profesjonalizm musimy 'wyjść' z emocji by te emocje nie zaciemniły nam ogólnego obrazu i pozwoliły na 'włączenie' profesjonalizmu. Trzy: Fak_dak nie przedstawił historii pacjenta. Jedynie czlowieka, który nie potrafil zrozumieć konsekwencji swojego czynu. Szansa, że taki człowiek wejdzie akurat na ten portal i się zidentyfikuje jest porównywalna do trafienia szóstki w lotto. Jeszcze raz powtarzam: Autor nie naruszył etyki zawodowej w żaden sposób. Spójrz obiektywnie, bez emocji, z pełnym profesjonalizmem.

Odpowiedz
avatar zeebee
-3 5

Za przejechanie rowerzysty jadącego przez przejście dla pieszych są tylko punkty karne. Zgadnijcie co czuje rodzina ofiary.

Odpowiedz
avatar archeoziele
1 5

Jakiś dowód? Paragraf w kodeksie? Cokolwiek?

Odpowiedz
avatar whateva
0 2

A za co te punkty? (zakladam, ze kierowca nie celowal, tylko rowerzysta zmaterializowal sie nagle na przejsciu, jak to niektorzy maja w zwyczaju)

Odpowiedz
avatar Pantograf
-2 2

whateva, co to znaczy "zmaterializował się". Powstał z niczego? Rowerzysta gdzieś był, wjechał na skrzyżowanie, ale jeśli kierowca nie mógł go odpowiednio wcześnie zauważyć, to pewnie jechał za szybko? Dlaczego, gdy wjeżdżamy na drogę z pierwszeństwem i ktoś w nas uderzy, to nikt nie pisze "samochód na drodze z pierwszeństwem nagle się zmaterializował"? Wtedy pewnie mówi się, że kierowca nie zachował "szczególnej ostrożności" (której przy przejeżdżaniu przejazdu dla rowerzysty trzeba się wyzbyć?

Odpowiedz
avatar krushyna
0 0

Owszem. Podobnie jak pieszego. Ale tylko jeżeli rowerzysta wstanie, otrzepie się i pojedzie dalej. A konkretnie - nie spędzi więcej niż 7 dni w szpitalu. W przeciwnym wypadku sprawa trafia do prokuratury (z automatu). Inną sprawą jest, że w przypadku rowerzysty JADĄCEGO przez PRZEJŚCIE DLA PIESZYCH istnieje duża szansa na uznanie jego własnej winy. W takim przypadku ofiara jest równocześnie sprawcą.

Odpowiedz
avatar Sikoraa
-2 6

A może ludzie mogli by przestać wchodzić na pasach przed samochody, które wyraźnie się nie zatrzymują? Zrozumcie ludzie, że po ciemku was nie widać.

Odpowiedz
avatar krushyna
1 3

A może samochody powinny zatrzymywać się przed przejściem jeśli pojawia się przy nim pieszy? A może powinny dojeżdżać do przejścia z taką prędkością, żeby widzieć co się na nim dzieje? Tak się tylko zastanawiam. I to jako kierowca przejeżdżający około 60 tys. km rocznie (tak wiem, że niektórzy jeżdżą znacznie więcej).

Odpowiedz
avatar poetka91
-1 5

no tak... matka Madzi z Sosnowca dostaje mieszkanie a facet który zabił przez przypadek dostaje 3 lata. gratuluję

Odpowiedz
avatar Iselin
0 0

Z tego co wiem, aresztowali ją ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 16:51

avatar doktorek
1 1

Bo to jest tak, że zło, które dotyka nas osobiście boli prawdziwie. Zło, które dotyka innych możemy sobie tylko wyobrażać. Czasami zdarzają się sytuacje konfliktowe. Być może ten człowiek i współczułby ofierze, ale im bardziej by jej współczuł tym bardziej musiałby sam siebie winić i uznawać, że zasługuje na surową karę, a przecież kary się obawiał. Strach przed osobistą karą jest wystarczającym bodźcem, by powstrzymać współczucie dla obcej osoby.

Odpowiedz
avatar Majk
-4 6

A wiesz ja go troszkę mogę zrozumieć on przerzucił winę na osobę która go oślepiła. A trudno prowadzić jak się nic nie widzi ... Ale ty swój post napisałaś w taki sposób że sama go o to obwiniłaś. Dodam jeszcze nie było Cię tam i nie widziałaś tego więc nie możesz powiedzieć jak było. I na cholerę mu taki psychoanalityk ...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 19:00

avatar kulciarz
3 5

Oczywiste jest, że historię pisał mężczyzna i to nie psychoanalityk, tylko psychiatra, ale pal sześć. Czy Ty naprawdę uważasz, że skoro oślepia mnie ktoś jadący z naprzeciwka, to jest to odpowiedni sygnał do znacznego przekroczenia prędkości w terenie zabudowanym? No, skoro nie widzę, to już równie dobrze mogę zapierniczać, co mi tam.

Odpowiedz
avatar Selanis
-1 3

Jak chcielibyście kwantyfikować objawy choroby psychicznej? Jak ocenić obiektywnie czyjś ból, czyjść smutek? Jak osoba która nie cierpiała na żadne zaburzenia dysocjacyjne może zrozumieć schizofrenika, którego "spójność ja" rozpada się - i on ma tego świadomość? (co do literatury popularnonaukowej polecam Elyn.B.Saks "The center cannot hold" - mocny, szczery, prawdziwy opis walki obecnie profesor UCLA przebiegu swojej choroby (schizofrenia). Są badania próbujące sprowadzić choroby, zaburzenia psychiczne chociażby do zaburzeń w biochemii w mózgu...Ale objawem braku pokory wobec złożoności człowieka byłoby twierdzenie, że to co buduje osobowość to tylko konkretny układ związków chemicznych...

Odpowiedz
avatar Sewera
2 6

Uważam, że nie powinieneś "leczyć".

Odpowiedz
avatar SebOwaR
-1 1

Nie chce mi się pisać szczegółów katastrofy dotyczącej mojej rodziny, aczkolwiek osoba, która zabiła 2 osoby prowadząc po pijaku samochód dostała 2 lata w zawieszeniu. Why? Matka tejże osoby jest sędzią.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2013 o 20:47

avatar sharpy
2 2

...Nie twierdzę, że nie był winny. Jeśli jechał za szybko, to rzeczywiście mógł to być czynnik decydujący czy przejechany przeżyje czy nie. Ale oślepił cię kiedyś na nieoświetlonej drodze samochód jadący z przeciwka? Przez jakieś 3-4 sekundy nie widać nic tylko jego światła. Nie widać przejścia. O zobaczeniu zbliżającego się pieszego można sobie pomarzyć. Jedziesz "na pamięć", tyle ile drogi zapamiętałeś przed oślepieniem tyle przejedziesz. A jeśli przed maskę wylezie ci pieszy to dowiesz się o tym w chwili uderzenia. Owszem, jadąc wolniej zwiększasz jego szanse przeżycia... szans kolizji akurat specjalnie nie redukujesz. Nie ma szans na jej uniknięcie, a winę ponosi tak na prawdę baran z przeciwka, który czy to jechał na długich, czy miał źle ustawione... I pieszy bez wyobraźni, który założył że skoro jest przejście dla pieszych to kierowca ma przepuścić, czy go widzi czy nie. Też bym był rozgoryczony gdybym dostał 3 lata za spowodowanie wypadku, któremu nie miałem szans zapobiec.

Odpowiedz
avatar garga_mel
1 1

@fak_dak jakiś czas wahałam się czy skomentować tą historię, ponieważ do tej pory miałam przekonanie że jesteś nieugiętym profesjonalistą. Czytałam kilka razy i dalej nie mogę dojść do ładu co o tym myśleć. Czy mógłbyś mi wyjaśnić co chcesz przekazać ujmując w cudzysłów - przez siebie postawioną, własnemu pacjentowi - diagnozę, na którą w dodatku sam go leczyłeś, czyli - wnioskując na podstawie diagnozy - wypisywałeś recepty na leki?

Odpowiedz
avatar fak_dak
1 3

Depresja to jego diagnoza, którą sobie sam postawił. Moja była inna. Może niezbyt jasno po przedstawiłem w historii. Nie chcę jednak wchodzić w szczegóły.

Odpowiedz
avatar garga_mel
1 1

Wszystko jasne. Szczegóły zachowaj dla siebie, jak najbardziej. Cieszę się, że jednak zdecydowałam się zapytać.

Odpowiedz
Udostępnij