Historia z tegorocznej wigilii - może mało piekielna, ale dla mnie takie wartości jak altruizm mają znaczenie.
Wiadomo, nastrój baaardzo świąteczny (wszyscy chodzą nerwowi, wrzeszczą na siebie, żeby wszystko ładnie wyglądało i wyszło - magia świąt). Jak zwykle razem z babcią nakrywamy do stołu. Liczę miejsca i zauważam, że brak nakrycia dla "niespodziewanego gościa". Babcia, zapytana o to, mówi:
[B] Jak ci na tym, GaricViper, zależy, to położę jakiś talerzyk na meblach, będzie ładny symbol...
[J] Ale babciu, mnie przecież nie chodzi o symbol - chodzi o to, że jeśli ktoś zapuka do drzwi w czasie wigilii, to powinno się go wpuścić do domu, ugościć...
[B] Bój się Boga dziecko, kto w dzisiejszych czasach wpuszcza obcych do domu, a niechby to był i jaki morderca?
No i moja wiara w tradycje rozsypana. Wieczorem, jak na ironię, dzwonek do drzwi. Otwieram ja, za drzwiami pan ubrany skromnie, ale dość schludnie, nie wonieje od niego alkoholem ani brudem.
[P] Ja bardzo przepraszam, że przeszkadzam w takie święto, ale czy nie miałaby pani chociażby kawałka chleba? Ja głodny, żona też...
W tym momencie dobiega krzyk babci
[B] GarlicViper, chodź jeść, nie będziemy dłużej czekać, mam nadzieję, że nikogo nie wpuszczasz do domu?
Pan się speszył, mruknął, że on nie będzie przeszkadzać, ale zatrzymałam go w drzwiach i zaprosiłam do kuchni, żeby odpoczął chwilę i się ogrzał( mrozu nie było, ale w każdym razie zimno). Powiedziałam mu, żeby poczekał, a ja zapakuję mu trochę jedzenia. Pan bardzo dziękował, znów przepraszał, że tyle zrobił zamieszania. Okazał się bardzo gadatliwy, opowiedział, jak to się stało, że ludzi o pomoc musi prosić. Historia długa, ale nie na teraz. Regularne krzyki z dołu (jadalnię mamy na dolnym piętrze) babci zmusiły mnie do szybkiego pożegnania z gościem.
Ile się potem nasłuchałam od babci i rodziców, że to przecież mógł być zły człowiek, morderca, gwałciciel albo w najlepszym razie złodziej - to moje. Ale dla mnie najważniejsze jest, że pomogłam człowiekowi, z którym życie obeszło się trochę mniej łaskawie niż ze mną. A całą kolację chodziły mi po głowie słowa Jezusa - "nagich odziejcie, głodnych nakarmcie".
Jakby były wątpliwości - moim zdaniem piekielna jest tu nie tylko moja babcia, ale wielu ludzi, którzy postępują podobnie - modlą się głośno, ale niewiele sobie z nauk Jezusa biorą do serca.
dom_w_wigilię
Piękny gest :) Mało kto by się zdecydował :)
OdpowiedzTak piękny gest. Ale w bajkach to możliwe. Bo ta historia to ładna świąteczna bajka. Ostatnio dużo tu tego.
OdpowiedzDziwna tendencja tu zagościła drodzy Piekielni. Gdzie tylko można, hejtujemy! ;) Brawo, brawo i powodzenia na przyszłość.
Odpowiedzespresso- a niby kto jest tu hejtowany?
OdpowiedzWybacz, ale twoja babcia miała rację. Kiedyś były inne czasy,można było wpuszczac ludzi bez obawy o to,że jak się odwrócisz to okradną, najedzą się wciskając łzawe historyjki i grzecznie dziękując pójdą, a ty zorientujesz się że brak ci portfela dopiero następnego dnia
OdpowiedzWiesz, to wszystko racja... ale wigilia to moim zdaniem wyjątkowy czas, i jestem w stanie wtedy pomóc prawie każdemu.
OdpowiedzJakoś nie chce mi się wierzyć, że kiedyś wszystko było lepsze, fajniejsze itd. Moim zdaniem dużo się nie zmieniło przez te 2000 lat.
OdpowiedzDobry biznes. Wigilia wyjątkowy czas więc więcej ludzi wpuści do domu więcej fantów można zebrać. Myślisz, że tylko ja na to wpadłem? Niestety takie wujowe czasy mamy. Jednak nie zaprzeczam, że są ludzie którzy potrzebują pomocy i warto takim pomagać.
OdpowiedzZgadzam się z ZuoWcielone. Nie wpuściłabym do domu obcego faceta nawet w wigilię. A po części Twoja babcia ma rację: puste nakrycie przy stole to symbol, taki sam jak sianko pod obrusem. Wywodzi się on z przesądów Bożonarodzeniowych. Podobno jak się spojrzy na to puste nakrycie przy stole przez dziurkę od klucza to można zobaczyć jak siedzi przy nim nie dawno zmarła osoba z rodziny. Kiedyś chodziło właśnie o to, że to dla tej osoby jest to miejsce. Większość naszych symboli katolickich wywodzi się z tradycji pogańskiej, tak samo jak ubieranie się na czarno w czasie żałoby.
OdpowiedzTalerz był dla zmarłych - dopiero później przerobiono to na "wędrowców". Jak zreszta wiele innych tradycji i obrzędów.
OdpowiedzJak chcesz pomagać to wspomóż fundację, schronisko, noclegownię albo ogrzewalnię - a nie wpuszczaj nieznajomych ludzi do domu, który nie jest tylko Twój i którego mieszkańcy sobie tego nie życzą. W tym przypadku de facto postawiłaś własną rodzinę poniżej tego Twojego "nieznajomego". A gdyby faktycznie był złodziejem i was okradł, rozumiem, że osobiście odkupiłabyś rodzinie skradzione przedmioty?
OdpowiedzGdyby jednak zgodnie z tradycją obcy został wpuszczony do jadalni i posadzony przy stole, to znalazłby się w obecności całej rodziny, i wątpliwe, żeby zdołał coś ukraść lub kogoś skrzywdzić, nawet, gdyby chciał (co nie musi być prawdą). Tradycyjne postawienie sprawy okazuje się nie tylko uprzejmiejsze, ale i o wiele bezpieczniejsze, niż stosowane obecnie "ewentualnie dać coś na wynos".
OdpowiedzI chyba rację miała moja 5-letnia kuzynka mówiąc, zaaferowana wigilijną atmosferą, o przygotowaniu miejsca dla nieproszonego gościa :)
OdpowiedzJa rozumiem, nie wpuszczać, nie robić itd. wiadomo, ludzie są różni. Kiedyś jednak, też byli złodzieje i mordercy, wchodzący do domów,tylko się o tym tyle i tak głośno nie mówiło. Uważam, że jeśli człowiek potrzebuje pomocy to trzeba mu pomóc. Kiedyś koło naszego domu zatrzymał się mężczyzna, zepsuł mu się samochód, było zimno, on nie miał telefonu, przyszedł zapytać, czy może zadzwonić itd. zadzwonił, napił się gorącej herbaty, dostał od nas czapkę, żeby nie marzł jak będzie czekał na rodzinę. Niby taki miły człowiek. I wiecie co? Na drugi dzień, okazało się, że nie niby, na parapecie znalazłyśmy z siostrą wypraną czapkę i 3 czekolady.
Odpowiedzwow, piękna historia. Piękny gest. Zawsze było mi tak jakoś przykro, że dodatkowy talerz jest, a gościa nie ma :/ Ale podziwiam cię, że nie dałaś się babci ani rodzicom.
OdpowiedzNa prawdę chciałbyś spędzić wigilię z obcą osobą przy stole? Jak byście się obdarowywali prezentami z pod choinki oddałbyś tej osobie swój?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2012 o 11:34
Wigilia jest świętem jakby nie patrzeć dla ludzi wierzących, których religia mówi że powinno się pomagać ludziom w potrzebie. Myślę, że taka potrzebująca osoba nie musiałaby dostać prezentu patrząc na to, ile i tak jej dajemy.
OdpowiedzPewnie, że by nie musiała. Podałam tylko przykład kiedy reszta osób przy wigilijnym stole poczułaby się skrępowana. Dla mnie Wigilia i święta Bożego Narodzenia to czas, który chcę spędzić z bliskimi mi ludźmi, zwłaszcza z rodziną. Z obcą mi osobą przy stole nie czułabym się dobrze. Nie chodzi mi o to, żeby ludziom potzrebującym odmawiać pomocy. Dać jedzenie: jak najbardziej, ale nie zaprosiłabym obcego do domu.
OdpowiedzPrzecież ten talerz jest dla zmarłych... a swoją drogą ja bym nie wpuściła do domu zupełnie obcego człowieka na pogaduszki i kolację, zwłaszcza do nie mojego domu.
Odpowiedzhttp://wilaa.wrzuta.pl/audio/1qkYSCD6Xtg/dzieci_z_broda_antonina_krzyszton_-_co_uczyniles :)
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2012 o 1:33
tfu, a w tle prawie słyszę dzwonki :/
OdpowiedzPomaganie opłaca się. Pisałam już o tym kiedyś, że od lat moi dziadkowie przygotowują co roku słoiki z potrawami wigilijnymi dla przedstawicieli lokalnego marginesu. Odbiorca się zmienia, ale co roku przychodzi i dostaje jedzenie pod warunkiem, że przyjdzie trzeźwy. Skutkuje to tym, że dziadziowie są bardzo szanowani przez nich i doprowadziło to parokrotnie do zabawnych sytuacji: dziadek zostawił klucze w drzwiach (a drzwi wychodzą bezpośrednio na ulicę), to żulik siedział kilka ładnych godzin na progu domu i pilnował. Innym razem ktoś dziadkowi radio z samochodu ukradł, więc wyżalił się "znajomym z ulicy", radio się znalazło, złodziej też. Przepraszał i prosił o wybaczenie "bo gdybym ja wiedział, że to pana doktora, to ja przecież bym nigdy nie ruszył". Świat nie jest taki zły...
OdpowiedzLudzie wierzący, ale tylko w obrzędy. Nie mi z tym polemizować, bo mnie to nie dotyczy, ale jednak słowo hipokryzja jest chyba na miejscu.
OdpowiedzJa bym wpuściła, nakarmiła i jeszcze dychę do ręki dała. A do kościoła nie chodzę.
Odpowiedzwięcej pomocnych ludzi można znaleźć właśnie wśród osób, które do kościoła nie chodzą.
OdpowiedzA dla mnie piekielni są ludzie, którzy wykorzystują dobroć innych. To przez nich inni boją się otwierać obcym drzwi, a naprawdę potrzebujący są traktowani jak złodzieje. Z jednej strony rozumiem obawy Twojej rodziny, ale z drugiej skoro już dałaś mu to jedzenie, facet okazał się normalny, tylko po prostu biedny, to prędzej bym córkę pochwaliła za dobry uczynek, a nie ochrzaniła. Owszem, trzeba być ostrożnym, ale nie można ładować wszystkich do jednego wora.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2012 o 12:30
Ech, Garlic obyś nigdy nie wyrósł z dobrego serca i altruizmu. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Odpowiedz