Niedawno moja mama robiła zakupy w jednym z bardziej popularnych supermarketów. Jako, że mieszkamy w niewielkim mieście to właśnie tam można dostać najwięcej różnorodnych rzeczy. Z doświadczenia wiedziałyśmy, że w owym sklepie można spokojnie znaleźć wszystkie "Przepisy na..." kupiłyśmy jeden i pojechałyśmy do domu. W domu, przy rozkładaniu zakupów, spojrzalam na opakowanie od "Przepisu na..." i zauważyłam, że jest przeterminowane i to około dwa meisiące. Mama stwierdziła, że następnego dnia pójdzie do sklepu i wymieni. Jak mówiła, tak zrobiła. Poszła do kierowniczki, z reklamacją, pokazała paragon, ładnie, pięknie, a na to kierowniczka, że mogą oddać pieniądze. Mama wiedząc, co się gotuje poprosiła aby wymienili jej towar. Kobieta poszła szukać, wróciła po pół godzinie, ciągle proponowała aby oddać pieniądze. W końcu przyznała się, że nie mają na sklepie żadnego "Przepisu na..." nie przeterminowanego. Mama zrobiła awanturę, tak, że kilka osób od razu odkładło swoje opakowania "Przepisu na..." na miejsce.
sklepy