Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wiele ostatnio czytam tutaj historii zarówno ze strony kasjerek, jak i w…

Wiele ostatnio czytam tutaj historii zarówno ze strony kasjerek, jak i w ich mniemaniu piekielnych klientów, a także na odwrót. Klienci bulwersują się na fakt, że kasjerka prosi o drobne, nie ma jak wydać z 200 zł, czy odmawia przyjęcia banknotu z wysokim nominałem. Klientów fakt niemożności wydania przez kasjerkę pieniędzy nie obchodzi. I wszelkie pretensje kierowane są oczywiście do kasjerki.

Sytuacja cała jest piekielna owszem, ale to nie kasjerki są niczemu winne, ale to też nie klienci są piekielni. Przynajmniej w moim odczuciu.
Po przepracowanym roku na kasie w sporym supermarkecie mogę śmiało stwierdzić, że piekielni są pracownicy z nadzoru kasowego (z kasy głównej), odpowiedzialni za to, by w kasie były odpowiednie pieniądze i nie było problemów z wydawaniem klientom.
O to jak to wszystko u nas funkcjonowało. Możliwe, że w większości marketów tak jest ja mam na myśli Carrefour w moim mieście.

Drodzy klienci z końcem każdego dnia pracy, przed ogólnym podliczeniem pieniędzy w kasetce, kasjerzy muszą sobie przygotować tzw. Pogotowie kasowe na dzień kolejny. Pogotowie ma to nie przekraczać 350 zł. Jednak robimy je z tego co nam zostało w kasetce po całym dniu pracy. Najczęściej niestety są to same banknoty 50-złotowe lub setki, dwusetki. Czasem jak na lekarstwo 10 zł, czy ogólnie drobnych w bilonie. Niestety były dni kiedy do pogotowia kasowego brałam 300 zł – każde po 100 zł, ponieważ nie miałam wyboru. I z taką oto kwotą musiałam zaczynać pracę dnia kolejnego. Modliłam się tylko by pierwsi klienci dawali drobne. Jednak tak się często nie zdarzało. Klienci rano wypłacali grube nominały i z tym przychodzili na zakupy, a ja już o 8 rano nie byłam skłonna wydać pieniędzy. I tu zaczyna się piekielność.

Są zasady, że nie możemy rozmieniać pieniędzy między sobą – kasjerkami. Mało tego i tak nigdy nie siedzimy po dwie obok siebie tylko jesteśmy porozrzucane co kilka kas. Pozostaje telefon do wrotki (osoby odpowiedzialnej za rozmianki) zazwyczaj od niej słyszy się, że jest zajęta i się rozłącza. Osoba pełniąca funkcję wrotki odpowiedzialna jest też za szukanie kodów, gdy takowych na produktach brakuje, coś nie chce się wbić itp. Więc nic dziwnego, że wiecznie była zajęta, bo brak kodów to kolejna plaga. Jednak dysponujemy także telefonem do nadzoru kasowego, a od nich słyszymy niemal zawsze:
- w banku pusto, proś klientów.

I tak przez cały dzień. Nikt mi tej rozmianki nie chce dokonać, a ja namolnie proszę klientów o drobne i mnie samą cała ta sytuacja irytuje. Muszę sama kombinować, na szczęście klienci zawsze byli wyrozumiali i sami oferowali, że skoczą rozmienić do innej kasy. Tylko tu znowu piekielność, my jako kasjerski nie możemy rozmieniać klientom pieniędzy jeśli nie robią u nas zakupów. Jak się nie miało wyjścia to się to robiło szczególnie gdy klient twierdził, że przychodzi z tej, czy z tej kasy i kasjerka prosi o rozminę. Rozmieniałyśmy między sobą w ten o to sposób narażając się od razu na telefon od ochrony z naganą. Tak, bo ochrona na monitoringu śledziła każde nasze poczynania, a nie pilnowała sklepu, klientów. To głównie kasjerkom patrzy się na ręce. Jakby mogły coś ukraść. A przecież każdy niedobór w kasie i tak z własnej kieszeni obrywamy. Wszystko skrupulatnie jest wykazane. Więc jaki sens byłoby nam niby kraść?

Inna sytuacja - gdy kończę dzień z pełną kasetką. Na szczęście bywały też takie dobre dni i drobnych miałam bardzo dużo, dlatego wtedy całe pogotowie starałam się uskładać z 1,2,5 zł, a także 10,20 i może jednej jedynej pięćdziesiątki. Kasa główna oczywiście nigdy takiego pogotowia na dzień następny nie puszczała i mi od razu zabierała drobne zamieniając na grube. Zostawiając dosłownie niewielką ilość drobnych. Także kolejnego dnia znów szykował się problem. Nikt nigdy nie chciał rozmieniać nam pieniędzy. Wiecznie nic w banku nie mieli. I gdyby nie wyrozumiali klienci po prostu nie dałoby się tej pracy wykonywać.

Raz brakowało mi grosików w kasie. Nadzór po raz kolejny odmówił mi rozmianki – bo nie mają. Korzystając z okazji będąc na przerwie wzięłam około 20 gr od sobie z prywatnego portfela po drobnemu i wrzuciłam sobie potem do kasetki. Dość miałam mówienia czy mogę być winna grosika, wolałam te kilka groszy dorzucić i mieć jak wydać niż prosić klientów o to, bo wiem jakie to jest irytujące. I od momentu dorzucenia do kasetki zawrotnych 20 gr nie pracuję już na kasie. Została umowa ze mną rozwiązana, monitoring był czujny nic nie przepuścił. Było to wbrew regulaminowi. Kasjerzy nie mogą posiadać przy sobie żadnej gotówki. Na tej kasie po prostu nie dało się normalnie pracować.

I tak na marginesie naprawdę nie zdarzali mi się piekielni klienci. Miałam do nich szczęście, niestety nie do ludzi odpowiedzialnych za pieniądze. Kasjerki ciągle były zostawiane same sobie z problemem pieniędzy. Były dni kiedy musiałam robić selekcję ludzi ustawiających się w kolejce. Co też zapewne miłe dla nikogo nie było. Musiałam od razu pytać płaci pan/pani kartą czy gotówką. Jak gotówką to – czy ma pan drobne. Jak nie - od razu musiałam przeprosić i wysłać do innej kasy. Niewdzięczna robota, ale naprawdę tylko i wyłącznie piekielność odczułam od „góry” klienci byli wyrozumiali. Może w duchu psioczyli na mnie, ale nigdy nie okazali mi tego i za to dziękuję.

Na kasie w supermakecie

by dkn21
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar EnjoY
0 4

Aha, komentarz mi się chyba usunął, mam nadzieję że w nowej pracy trafiłaś na wyrozumialszą "kasę główną".

Odpowiedz
avatar sasa666
-2 8

Pracowałam miesiąc na kasie. Prawie codziennie brakowało drobnych, bo to ludzie nie chcieli ich dawać chociaż portfel się uginał od drobnych...Ale liczenie jest trudne, nie?

Odpowiedz
avatar magnetia
5 7

Arakiz, to jest właśnie jedyne słuszne postępowanie, jedyny sposób zdobywania drobnych. Trzeba się starać o nie zawczasu, bo kiedy są na wykończeniu, jest już za późno.

Odpowiedz
avatar iGraGitara
-2 2

@sasa666 pewnie dlatego, że jak masz nawet sporo drobnych to trzeba byłoby je liczyć przy kasie dwa razy - najpierw Ty, a później kasjerka. Następnie trzeba byłoby słuchać westchnień, jęków i narzekań, jaka to piekielna jesteś, że stoisz przy kasie i 10 minut liczysz pieniądze.

Odpowiedz
avatar sasa666
-1 1

Nieraz 1,2,5 groszówkami dzieci płaciły za słodycze i na szczęście nikt nie narzekał jak męczyłam się z liczeniem ;) A danie 20 czy 40 groszu nie powinno być wielkim problemem, gorzej jak chcesz 9 groszy, a z portfela same się wysypują drobne.

Odpowiedz
avatar iGraGitara
0 0

@sasa666 Nie uważasz, że jest różnica między zapłaceniem żółciakami 1,20 za lody czy batona, a wysypaniem przepełnionego portfela i płacenie np 12 zł? Szukanie wśród sterty drobnych dwugroszówki też może nie być zbyt komfortowe, gdy już masz w rękach reklamówki z zakupami i rozpięty portfel czekający na resztę. Szczególnie, jak stoją nad Tobą i wzdychają, że się guzdrzesz, także trochę zrozumienia nie zaszkodzi.

Odpowiedz
avatar k4be
19 19

Najgorsze są ceny ustalane tak, żeby zawsze wyszła jakaś dziwna reszta.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
11 27

Problem w tym, że ja, klient, nie mogę zadzwonić do twojej kasy głównej i ich opier#@$ić. Choć muszę przyznać, że odpowiednio malowniczy opie#@$ol wysłany mailem do Biedronki chyba pomógł, od tamtej pory o dziwo mają wydać. Przynajmniej w tej koło mnie. Więc może niech kasjerki grzecznie mówią klientom kogo kopnąć w rzyć? A co do "być winna grosik", to z punktu widzenia klienta sklep zarabia dziennie tyle ile ja w miesiąc. Albo i więcej. No to uczciwiej żeby to oni mi dali grosz za frajer niż ja im, no tak czy nie? I to, że nie odpuszczam, to nie jest przeciw kasjerce. Chętnie pozatruwam życie prawdziwie odpowiedzialnemu, tylko czemu kasjerki jakoś nigdy nie chcą go zawołać ani powiedzieć mi jak go złapać?.. To już ich sprawa, jeśli godzą się go chronić swoim kosztem ich wola i ich wybór.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2012 o 21:58

avatar twojabogini
9 25

A przyszło Ci do głowy, że kasjerka musi się z pieniędzy na koniec dnia rozliczyć i to ONA musi dokładać? więc to nie sklep Ci daje grosza za frajer, tylko kasjerka. Niech ma takich groszy 50 dziennie. (Ja w drugi dzień świąt u siebie w pracy musiałam dać panu takiemu jak Ty 2zł (!), ponieważ kłócił się o tego durnego grosika, a mniejszego nominału nie miałam. Przyjął bardzo z siebie dumny i zadowolony, ze słowami "jak nie dbacie o drobne to trzeba dokładać". Bo to moja wina, że ludzie kupując coś za 2zł wyciągają 200 czy 100 i oczywiście nikt nie ma drobniej i nikt nie jest w stanie zapłacić kartą. A jestem sama w salonie i nawet gdybym mogła wyjść rozmienić zostawiając sklep, to nie ma gdzie, bo wszystko zamknięte. Podkreślę, że dzień rozpoczynałam mając kasetkę pełną drobnych. I dzięki takim ludziom jak Ty na koniec dnia musiałam dołożyć prawie 5zł. Fajnie, nie?). W skali miesiąca- przelicz sobie. A to, że Ci nie mówi do kogo ma iść z awanturą to nie dlatego, że ma ochotę słuchać Twojego pierdzielenia, tylko dlatego, że boi się o pracę o którą w naszym kraju wszyscy wiemy jak jest łatwo? Także możesz być z siebie dumny, Twoje zasady tyle zmian wnoszą, że szok :) i nie mów, że nie jesteś przeciw kasjerce. Może nie masz tego w zamiarze, ale to jej najbardziej uprzykrzasz życie takim zachowaniem.

Odpowiedz
avatar bbgun
0 14

Ja się zastanawiam czy to taki problem trzymać w portfelu kilka-kilkanaście miedziaków żeby dołożyć tą "końcówkę" i nie robić problemów kasjerce/kasjerowi?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 17

@twojabogini - Przyszło mi do głowy, ale dlaczego ewentualna jednogroszowa strata kasjerki miałaby sprawić, że to ja chętnie zgodzę się być stratny? Przecież ja tylko nalegam, żeby nikt nie był stratny i było wydane równo, czyż nie? A poza tym jeśli jako kasjerka masz jakiekolwiek opory przed rozdawaniem za free swoich prywatnych pieniędzy to wykazujesz się hipokryzją i logiką Kalego oczekując od klientów, że nie będą mieli oporów przed rozdawaniem swojej kasy za free. Zresztą ja wtedy zwykle proszę o wezwanie osoby odpowiedzialnej za stan drobnych, żebym mógł z nią to załatwić... Kasjerka nie chce? No, to to już nie moja wina. To, że ludzie wyciągają pieniądze, to powinna być dla sklepu duma i radość - w końcu z tego sklep ma kasę m.in. na wasze pensje. A jak się nie podoba, że bankomat daje stówy, piszcie reklamacje do sieci które bankomaty obsługują. Ew przestańcie mówić "3,20 to za mało na kartę, poproszę o gotówkę". A że uprzykrzam życie chcąz od kasjerki MOICH pieniędzy? To JEJ wina że ma taką umowę ze sklepem jaką ma, jeśli już czyjaś, i nijak nie moja, że zgodziła się płacić własnymi a nie sklepowymi. @bbgun - tak, to problem. Jak kilku kasjerkom dołożę to potem mi się miedziaki kończą i wielkie oburzenie następnej że nie mam, a jeszcze większe na sugestię, że będę miał jak mi w końcu jakaś kasjerka wyda ich solidniejszą ilość żebym miał na takie cele.

Odpowiedz
avatar twojabogini
0 12

Bo kasjerka obsługuje kilkaset klientów dziennie, a Ty ile razy dziennie chodzisz do sklepu? Jak już pisałam, ja pracowałam teraz w Święta gdzie nawet jakbym mogła wyjść i rozmienić to nie ma gdzie, bo wszystko zamknięte- musiałam dołożyć prawie 5 zł. Zaczynałam dzień z wkładem pełnym drobnych, a ludzie kupując puszkę coli kładli 200zł, nikt nie miał drobniej, nikt nie był w stanie zapłacić kartą, a grosika nie odpuści. To nie jest wina kasjerki, że osoby odpowiedzialne za rozmianę mają to gdzieś, a są od niej "wyżej" i gdyby im zawracała tyłek i odsyłała do nich klientów miałaby przez to problemy. U mnie w salonie gdzie jest jedna kasa i jedna osoba na zmianie co najwyżej ja sama mogłabym sobie tę kasę chodzić i rozmieniać przed/po pracy. Sorry, nie mam na to czasu ani ochoty. Nie wiem z jakich bankomatów korzystasz, bo chyb wszystkie mają opcję wypłaty 50 zł, większość 20 czy 10. A w większych sklepach jak i u mnie w salonie nie ma limitu płacenia kartą, nawet 2zł możesz zapłacić. Więc tak jak mówię- swoim postępowaniem robisz krzywdę kasjerce, która najmniej jest temu wszystkiemu winna. Ale musiałbyś sam tak trochę popracować by zrozumieć... Jeszcze co do Twojej sugestii, że kasjerka sama zgodziła się na warunki, gdzie musi dokładać... no błagam Cię. Myślisz, że gdziekolwiek jest inaczej? a nawet jeśli, to rzeczywiście w naszym kraju w ofertach pracy można przebierać, a ludzie pracują na kasie dla przyjemności.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 grudnia 2012 o 0:39

avatar krecius
0 6

Jak już ktoś wcześniej napisał - tak naprawdę to kasjerka dawałaby Ci ten grosik za frajer, a nie sklep, bo to kasjerkę na koniec zmiany rozliczają z zawartości kasetki. I może faktycznie od tego grosika by nie zbiedniała, gdybyś tylko Ty jeden przez cały dzień był Jej klientem, a takich ma niestety nieco więcej. Duuuużo więcej.

Odpowiedz
avatar golip
12 12

Pracowałem w Lidlu i było to zorganizowane tam wyśmienicie! Dwa razy w tygodniu przyjeżdżał konwój z bilonami (które sami zamawialiśmy), na koniec dnia kierownik robił tak, że w każdej kasetce było 900zł (równo) i to same drobne (max 50zł). Ale najlepsze było to, że sami kierownicy zabraniali nam prosić o drobne - jeżeli nie miałem drobnych to kazali wydać 1,2,5 gr więcej (z czego oczywiście nie musiałem się rozliczać).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2013 o 17:41

avatar magnetia
5 5

@golip, Super, piątka dla Lidla.

Odpowiedz
avatar Nutaharion
4 4

Lidl jest sklepem który uwielbiam najbardziej. Robię tam zakupy BARDZO często i ich profesjonalność mnie dosłownie powala. W razie potrzeby świetnie operują kolejkami na kasie, u mnie w sklepie w razie potrzeby na kasę wchodzi nawet, uwaga, kierownik! W innych sklepach widziałem, że kierownik siedzi na tyłku i pije herbatę czy udaje, że siedzi w papierach. To z groszami to prawda, nigdy nie ma problemu. A dodatkowo "Dzień dobry, Dziękuję, Zapraszam ponownie, Wesołych Świąt, Dobrego Sylwestra", uwielbiam ten sklep i wszystkich jego pracowników serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że z płacą nie jest tak źle jak w innych marketach :-)

Odpowiedz
avatar Mori
-3 5

Jak poprzednicy stwierdzili, nie klep dokłada, a kasjerzy, ja przez to to w miesiącu byłam stówę do tyłu przez takich klientów, co to drobnych nie mieli, a o grosz się wykłócali. A, że nasza wina, że takie umowy podpisujemy? Doskonale, to może zastanów się nad tym: Ludzie nie podpisują tych umów Sklepy nie maja kasjerów Bez kasjerów nie ma kto obsługiwać klientów Wynik? Nie możesz zrobić swoich zakupów. Tadam, geniuszu.

Odpowiedz
avatar golip
2 2

@Nutaharion, jeżeli chodzi o zwroty grzecznościowe to kładą bardzo duży nacisk - jeżeli kierownik, kierownik regionalny albo tajemniczy klient nie usłyszą pełnej regułki masz rozmowę, upomnienie, naganę, zwolnienie (w zależności jak często się to zdarzało). Ogólnie bardzo restrykcyjnie podchodzą do zasad a w szczególności tych dotyczących wygody klienta. Dla przykładu kolejki - za moich czasów (jakieś 2 lata minęły jak tam pracowałem) obowiązywała zasada 2+1, chodziło o to, że jeżeli masz 3 klientów przy kasie dzwonisz po następnego kasjera. Jeżeli chodzi o wypłatę to była ZAWSZE na czas a jej wysokość była na poziomie +/- innych marketów, natomiast zasady współpracy i podejście do pracownika były na wysokim poziomie.

Odpowiedz
avatar Fafel
-2 8

Droga autorko! Pozostaje Ci cieszyć się faktem, że nie pracujesz w sieci, która w standardach obsługi ma wpis mniej więcej taki: nie prosimy klientów o drobne. I weź tu człowieku wydaj resztę z 200 zł mając w kasetce same 100, w sytuacji gdy bank nie ma, a Ty nie możesz poprosić. To dopiero paranoja. A no i oczywiście nie można być też "winnym grosika"

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2012 o 22:46

avatar grisznik
13 23

"To głównie kasjerką patrzy się na ręce". kasjerkOM, na litość boską... To że słownik przeglądarkowy nie podkreślił, nie znaczy, że jest poprawnie... Wszystkie rzeczowniki liczby mnogiej w celowniku (komu? czemu?) mają -OM. Ale co się dziwić, to głównie dziennikarze "ludzią" ten syf sprzedali. Jak tak mówią w telewizji, to chyba poprawnie, nie? NIE!

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
8 10

Przy tym zdaniu początkowo myślałam, że ta 'kasjerka' to potoczna nazwa na jakiś sprzęt monitorujący rzeczywiste kasjerki. Nie tylko o estetykę chodzi, ale i o przekaz.

Odpowiedz
avatar dkn21
-2 12

Po prostu wkradł się błąd. Ale jeden taki na dość długi tekst, to chyba nie aż tak wielka zbrodnia:) staram się unikać takich byków, ale cóż zdarzyło się. Człowiek nie jest nieomylny.

Odpowiedz
avatar grisznik
3 7

@dkn21: Wybacz. To reakcja alergiczna. Jak wiesz, że nie tak ma być, to nie było tematu. A całość jest napisana w zasadzie bez zarzutu, więc niepotrzebnie się obawiałaś, że coś będzie nie tak.

Odpowiedz
avatar Mikaz
7 9

"Niewdzięczna robota, ale naprawdę tylko i wyłącznie piekielność odczułam od „góry” klienci byli wyrozumiali." - składnia. A co do historii: zawsze, jak kasjerka pyta, czy może być reszta bez grosika, pytam, czy ma w takim razie dwa grosze wydać. Wtedy ja dostaję od niej dwa grosze, a ona dostaje ode mnie grosza, którego może wydać następnej osobie. I teraz pytanie do kasjerek: dlaczego nie pytacie klientów o to, czy mają jednogroszówki, żeby wydać im dwa grosze?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 grudnia 2012 o 22:43

avatar grisznik
5 5

@RudaMaupa: Rozśmieszyła mnie ta kasjerka :) Już sobie wyobraziłem kasy w markecie, "no i gdzie mnie tu znowu tą kasjerką zagląda? paszła!"

Odpowiedz
avatar dkn21
-3 7

bloodcarver nie wiem jak poprawić, bo nie wiem jak edytować ten tekst, ale na przyszłość pewnie będę pamiętać, ogólnie z ortografią nie mam problemów także stąd usprawiedliwienie cobym nie wyszła na totalnego tłuka, bo takim się nie czuję.

Odpowiedz
avatar dkn21
2 6

Mikaz Jak się nie ma cały dzień rozmianki to uwierz kombinowanie odchodziło na wszelakie możliwe sposoby. Jednak czasem dochodziło do sytuacji, że ani klient nie miał drobnych ani ja i nic nie potrafiliśmy wykombinować. Jeśli chodziło o grosza, dwa spokojnie mogłam być stratna - nie sklep. Bo sklep i tak odbije sobie to z mojej kieszeni i choćby to był grosz to się upomni. Jak większe sumy to trzeba było czekać na łaskawą panią. Teraz pracuję w sklepie - zwykłym. Nie ma kasy głównej, a ja zawsze mam wydać. Także widać, że ważna jest organizacja najbardziej tych wyżej, bo kasjerka małe ma pole do popisu. Nawet jak ze swoich rozmieni to dostanie ochrzan i ją wyleją tak jak mnie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 2

Wejdź w "moje historie" i tam pod nią będzie link [edytuj] - ot i tyle.

Odpowiedz
avatar bolo
-3 3

@dkn21 "Ale jeden taki na dość długi tekst, to chyba nie aż tak wielka zbrodnia:)" Rzeczywiście tekst długi ale błędów to masz tam cały bukiet(stylistyczne, interpunkcyjne, logiczne i ort), ja przestałem liczyć po 10 ;)

Odpowiedz
avatar Sewera
0 0

"piekielni są pracownicy z nadzoru kasowego (z kasy głównej)" W końcu ktoś rozsądny.

Odpowiedz
avatar babobab
11 11

ja kiedyś w KFC zapłaciłam 10 zł drobnymi, dziewczyna, która to przyjmowała miała takie obrzydzenie na twarzy, jakbym te monety co najmniej z gnoju wyciągnęła... widać muszą tam nieźle płacić ;)

Odpowiedz
avatar RzeznikWedliniarz
8 8

A pamiętam, że kiedyś właśnie w KFC była taka "promocja", że jak się im przyniesie kilka złotych w miedziakach to można było dostać jedzenie w bardzo promocyjnych cenach. Teraz zaokrąglają ceny do pełnych 10 groszy i się skończyło. Ale dziwi mnie, że sklepy spożywcze nie organizują podobnych akcji (np. w zamian za bony na 5/10 zł). Ale to trzeba policzyć, zaksięgować. Lepiej powiedzieć "Nie mam wydać" >:/

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Hm, to ja w tej samej sieci trafiłam o wiele, wiele lepiej: nadzór pomaga, jak może (jakkolwiek nie zawsze jest w stanie dotrzeć na miejsce w ciągu 10 sekund ;) ), "wrotki" są dwie i jeśli mają bilon, to dają. Nikt nam nigdy pieniędzy nie zabierał ani nie rozmieniał - na koniec dnia każda kasjerka rozlicza się i robi sobie "pogotowie", które potem wrzucane jest do liczarki, pakowane przez kasjerkę w specjalny woreczek i zaklejane, nikt się do niego nie dotknie poza kasjerem. Ot, szczęście, cyz może Ty miałaś pecha?

Odpowiedz
avatar dkn21
1 3

Zasady pewnie te same i u nas powinny panować skoro to ta sama sieć. Ale paniom z nadzoru nic się nie chciało i nie wierzę, że nigdy nie miały pieniędzy w banku. Na wycofanie czegoś z kasy trzeba było czekać czasem i 15 minut. Nie liczyłam na 10 sekund. Po za tym u nas maszyna żadna nic nie liczyła. Gdy przychodziły do nas z nadzoru po wypłatę 5-tysięczną bardzo często się myliły i zabierały 5100 czy 5200. Na koniec dnia miałam minus. Oczywiście potem pieniądze się znajdowały w kopertach z tą właśnie wypłatą. Ale schodziło dłużej i ja często zamiast pracować 10 h spędzałam w pracy godzinę dłużej czasem i 1,5 nieodpłatnie by znalazły gdzie się wystąpił błąd. Pogotowie kasowe też nie było liczone przez maszynę tylko na ince się wykładaliśmy na liczenie ręczne. One to przeliczały czy zgadza się kwota na kopercie i jak było dużo drobnych to bez pytania zgarniały dziesiątki i dawały stówkę całą. Myślę, że miałam pecha do pań i jednego pana z nadzoru kasowego. Możliwe, że im po prostu już się nie chciało robić, bo Carrefur w naszym mieście zaraz zostanie przekwalifikowany na auchan takze mozliwe, ze zwolnienia sie szykowały i stąd taka obojętność. Pracowałam tam w końcu w ostatnim roku istnienia marketu. Jednak nic nie powinno tłumaczyć takiej olewki i takiego podejścia do klientów i pracowników.

Odpowiedz
avatar magnetia
2 4

Ja w innym markecie miałam na kasie niewiele lepiej, chociaż system zupełnie inny. Market był obsługiwany przez Sygma Bank (nigdy nie założę tam konta), który rozporządzał naszymi pieniędzmi. Na koniec dnia, choćby się miało kasetkę wypełnioną drobnymi, wszystko było zabierane do banku. Kolejnego dnia otwierało się tzw. pakiet, czyli worek opiewający jakoś na 200 zł (załóżmy), o ile pamiętam. Miały to być drobne, ale nie raz człowiek przeżywał szok, bo okazywało się, że w środku jest np. stówa, ze 2-3 dyszki, kilka piątek, parę złotówek, trochę monet po 10 i 5 gr i to wszystko. A pierwszy klient chce kupić bułki płacąc dwusetką. Oczywiście tak jak w przypadku Carrefoura nie wolno kasjerkom rozmieniać pieniędzy między sobą (chociaż często ten zakaz był łamany, ochrona na szczęście była wyrozumiała) ani rozmieniać ich klientom (ten ostatni zakaz jest moim zdaniem uzasadniony, ale to inna historia). Życzymy miłego dnia :) Aha, jeszcze chciałam uświadomić ludziom niepracującym w handlu istnienie pewnego ciekawego zjawiska. Drobne przychodzą falami. Serio, wyraźnie to było widać w markecie i saloniku prasowym, w którym pracuję, wszędzie pewnie jest tak samo. Najgorzej jest na początku miesiąca i potem koło 10tego (najpopularniejsze okresy wypłacania wypłat). Ludzie wtedy wybierają świeżą kasę z bankomatów i płacą stówami. I tak cały dzień. Nic nie pomoże, że w saloniku mamy np. ok. 1000 zł w dychach. Wszystko wyjdzie przed południem. I wszystkie sklepy i punkty wokół mają tak samo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2013 o 13:07

avatar Jorn
0 6

Jak nie pomoże 1000 zł w drobnych, to trzeba przygotować 5000. Zwłaszcza, jeśli sytuacja się regularnie powtarza i zjawisko jest przewidywalne.

Odpowiedz
avatar magnetia
-1 3

Tylko powiedz, skąd je wziąć? W innych miejscach też muszą mieć zapas. Żeby uzbierać 1000-1500 zł w drobnych musi być z kilka dobrych dni, a rzadko kiedy jest. Przeważnie w kasie wieczorem jest ok. 500 w dychach i do południa większość potrafi zejść, chociaż jak ktoś przynosi 200 zł i chce gumę do żucia, to często go spławiamy, nie mamy wyjścia...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2013 o 17:45

avatar Jorn
0 2

Najlepiej z banku.

Odpowiedz
avatar magnetia
-1 1

W dużym sklepie pójdzie po nie kierownik. A w małym kiosku, gdzie jest jeden pracownik na zmianie? Do banku będzie kawałek (co w przypadku małych wiosek?), a zamknij biznes na godzinę, to dopiero usłyszysz podziękowania klientów pod drzwiami... Nie wspomnę o tym, że za rozmianę w bankach często jest prowizja, a w tym kraju wiele małych biznesów i tak ledwo wiąże koniec z końcem. I o tym, że dla mnie na przykład - młodej dziewczyny - to średnia przyjemność iść przez miasto z grubą kasą i narażać się na to, że ktoś mnie napadnie. To nie jest takie łatwe, jak się wydaje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2013 o 19:27

avatar Jorn
2 2

Nie "zamknij biznes na godzinę", tylko "załatw to poza godzinami otwarcia". Mówimy tu nie o sytuacji, kiedy niespodziewanie zabraknie drobnych, tylko o okresie wzmożonego ruchu, który – jak sama napisałaś – zdarza się regularnie dwa razy w miesiącu.

Odpowiedz
avatar magnetia
-2 2

Gorzej jeśli "poza godzinami" oznacza przed 6 rano lub po 22. Powodzenia.

Odpowiedz
avatar kefir
1 1

Ciekawe, czy przyjęłaby się polityka sklepu polegająca na zaokrąglaniu cen. Wzrost cen niewielki, a klientów można by przyciągnąć szybkością obsługi i brakiem problemów z wydawaniem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Nie sądzę. Niby wszyscy wiedzą, że 99gr. to praktycznie to samo, co 1 zl, ale i tak działa.

Odpowiedz
avatar magnetia
-2 2

Tu nie chodzi o grosika, to mały problem. Największy to zawsze dychy. Bo jak spróbujesz wydać 90 zł w piątkach lub złotówkach, to jest oburzenie i wrzask.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

Nie pracowałem w tym supermarkecie i nie znam sytuacji od środka, ale jestem pewien, że za to wszystko odpowiada przede wszystkim kadra kierownicza, która powinna należycie organizować i koordynować pracę poszczególnych działów. Skoro to jest sieć, to wielce prawdopodobne, że wiele idiotycznych decyzji idzie z góry, bo jakiś kretyn naczytał się poradników o marketingu i zarządzaniu, a potem próbuje zastosować to w praktyce. Jeśli rzeczywistość nie pasuje do wytycznych, to mamy problem, bo wytyczne opracowane przez największych speców od marketingu nie mogą być błędne. Przykład? W wielu sklepach kasjerzy muszą zadać masę pytań, czy mam ochotę kupić konkretny produkt. Założenie jest takie, że jako klient doznam chwili olśnienia i na pewno kupię ten towar. Praktyka? Pójdę do innego sklepu, gdzie nie będę musiał tego słuchać i tracić czasu.

Odpowiedz
avatar magnetia
-2 2

Tak to jest w dużych korporacjach :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

Napiszę jedno: jeszcze NIGDY w Anglii nie zdarzyło mi się żeby kasjerka prosiła mnie o drobne (oprócz polskich sklepów). A jednak można, tylko kierownictwo w głowie musi mieć mózg, a nie trociny.

Odpowiedz
avatar DreamDigger
-3 3

Zbierz się z kilkoma koleżankami, najlepiej takimi, które tam już nie pracują lub są "na wylocie" a miały podobne doświadczenia i złóżcie wspólnie pozew w sądzie pracy. Trzymam kciuki.

Odpowiedz
avatar cashianna
3 3

rozumiem bolaczke autorki jednak nie ma sie co psioczyc na klientow (ktorzy ponoc zawsze okazywali sie wyrozumiali). nikt nie przychodzi do sklepu z grubymi pieniedzmi specjalnie po to zeby zrobic kasjerce na zlosc i aby miala problem z wydaniem reszty (ok, zdarzaja sie tacy co kupuja gume z 100zl w reku zeby rozmienic, ale pominmy). a ze klienci sie irytuja i chca reszte co do grosza? mamy do tego prawo, w koncu to nasze pieniadze, nawet ten glupi grosz czy dwa. a przeciez jakby sytuacja sie odwrocila, ze to klientowi brakuje grosika, to za nic w swiecie nikt mu nie powie w, np. Tesco, to Pan/Pani bedzie winny/a grosika. takze pretensje do przelozonych a nie klientow. ps. poszlam w UK na taki maly kurs robienia drinkow, mialam tez mozliwosc przez 5 wieczorow obsluzyc kilku klientow. NIGDY nie brakowalo drobnych do wydania reszty, widzialam, ze osoba nadzorujaca kasy caly wieczor donosila torebeczki z drobniakami do kazdej kasy.

Odpowiedz
avatar iGraGitara
0 0

HA! To ja jestem wyjątkiem :D Raz w Kauflandzie pani na kasie powiedziała, że to ja mogę donieść grosza przy okazji. Miałam albo 50 zł w banknocie albo garść drobnych. Ta garść przypadkiem akurat była niemal idealnie kwotą, jaką musiałam zapłacić (to było coś koło 17 zł). Bez grosza właśnie. Ranek, koło 9, ale pusto było w sklepie, więc policzyłam trzy razy, przeszukałam kieszenie w spodniach i torebce, ale nic z tego. Stwierdziłam więc lekko zawiedziona, że niestety muszę dać 50 zł, bo brakuje mi grosza w drobnych, ale usłyszałam tylko "da pani te drobne, a ten grosz to przy okazji". No to dałam :)

Odpowiedz
avatar bmbl80
0 0

Dlatego prawie zawsze staram sie płacic kartą

Odpowiedz
avatar tajniak4
2 4

Z jednej strony rozumiem irytację, że to nie kasjerka jest winna tylko nadzór czy ktoś tam, ale niestety, to niczego nie zmienia. Pracując w sklepie na kasie, czy w jakiejkolwiek innej firmie na jakimkolwiek stanowisku, nie jesteś jakąś samotną wyspą, tylko częścią firmy. W dodatku, pracując na kasie, to właśnie TY najczęściej reprezentujesz ta firmę przed klientami. Więc siłą rzeczy to właśnie TY obrywasz od klientów za wady tej firmy - czy jest to twoja wina, czy nie. Pracujesz tam, reprezentujesz firmę i w ramach tego, przed klientem jesteś współodpowiedzialna.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Szczerze powiedziawszy najczęściej, gdy kasjerka ma mi wydać grosz, dwa to olewam. Biorę graty i idę sobie w siną dal. Mnie od tego grosza nie ubędzie jakoś specjalnie, mimo iż milionerką nie jestem. Po prostu nie chce mi się czekać, aż kasjerka go wygrzebie z kasetki, pakować go do portfela, kieszeni, w tym czasie zakupy innego klienta lądują na moich. Tyle fatygi dla głupiego drobniaka. Widać złoty ze mnie klient. Notabene podobno mają w końcu wycofywać grosze i dwójki, bo ich produkcja jest nieopłacalna. Gdzieś o tym kilka dni temu czytałam.

Odpowiedz
avatar Pruszek
-1 1

Carrefour i jego magiczna polityka ;] Prawda jest taka, że kasa centralna zawsze posiada sporą ilość bilonu jednak nie chce im się rozmieniać. A wiem, bo widziałem. Naucz się po prostu zaglądać "delikatnie" do portfeli klientów. Uwierz, że pomoże ;D A co do monitoringu, to oni wiecznie przyglądają się pracownikom, a jak ludzie kradną to przeoczą. No bo przecież lepiej przyglądać się pracownikowi i dać opier**l, że żuje gumę, za wolno kasuje lub przy "grubszych" wykroczeniach dać do podpisania notatkę -.-

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 stycznia 2013 o 0:12

avatar Skiper
0 2

Z racji tego, iż od pewnego czasu pracuję na kasie w tym samym sklepie co autorka podzielę się swoimi przemyśleniami na ten temat. Nadzór - pomaga, często sam stoi na kasie jak jest natłok klientów. Nie kradnie drobnych z pogotowia. Także do wrotek nie można powiedzieć złego słowa - jak mają to dają. Jak zaczynałem pracę to mi ktoś powiedział, że kasjerzy to jedna drużyna i wystarczy spytać jak się czegoś nie wie. Problem następny czyli wydawanie reszty i klienci. Zawsze dbam o to żeby mieć zapas w monetach. Jak? Albo od wrotek albo od klientów. Co do klientów to zasadniczo istnieją dwie kategorie: ci co dają i ci co nie dają. Dający albo dają grosiki albo całe końcówki. Nie dający - wiadomo. Zdarzyło mi się parę razy wydawać grubsze sumy w monetach i nikt nie psioczył. Płacenie kartą - nawet złotówka z groszami przeszła. Drobne i dychy mają swoje przypływy i odpływy to się zgadza. Miałem ponad 10 dych a i tak musiałem dzwonić do wrotki. W krytycznych chwilach rozmieniamy między kasami i nikt się nie czepia. To moje przemyślenie na temat czepiającego sie monitoringu. Na koniec przyznam się, że nie lubię klientów typu mam i nie dam a ty mi rozmień, takiego spławiam najszybciej jak się da i owszem wtedy następne zakupy lądują na jego. Z kolei jak widzę, że osoba starsza wolniej się pakuje albo ktoś nie jest taki szybki w pakowaniu to zawsze przeczekuję aż skończy i dopiero kasuję następnego.

Odpowiedz
avatar fuck_the_system
-2 4

Też pracuję jako kasjerka i o ile na szczęście nie mam problemu z nadzorem kasowym to jednak krew czasem zalewa jak rachunek wychodzi na niecale 5 zloty a klient rzuca stowke a czasem i dwie. Niektorzy chca sobie po prostu rozmienic albo nie chce im sie szukac drobniejszych, jednak na szczescia istnieja rowniez wyrozumiali klienci :)

Odpowiedz
avatar samael80
1 1

Ja pindole 2,5 roku na kasie w biedronce i rzadnych problemów z drobnymi. Jak brakowało u szeryfa to gnał do banku aby tylko ksjerzy mieli. po wodzenia w szukaniu pracy i byle nie CARFOUR

Odpowiedz
avatar Madjer007
-1 3

Ja znowu pracuję w Netto. U nas też baaardzo rzadko kiedy brakuje drobnych (ewentyalnie 10 brakuje) pieniądze są zamawiane w banku, przychodzi wór z kasą i jest ok. Jeśli firma ma gdzieś drobne to zastanówcie się nad tym ile to mniej klientów się obsłóży w ciągu dnia, ile to dłużej schodzi i rośnie niezadowolenie u klienta. Ja też jestem zdania że w tej sieci o kórej jest mowa to nie wina kasjera tylko góry. Ale wiecie dlaczego tam nie ma tyle drobnych ile potrzeba? Jest na to prosta odpowiedź: Oddając do banku np 1000 zł grubych i chcąc otrzymać drobne sklep dostaje np 900 zł bo trzeba zapłacić prowizję od wymiany na drobne. To teraz np jak taki wielki Carfour np w okresie przedświątwcznym takich worków jakmy dostajemy potrzebowałby 50 (nie wiem czy nie podałem za dużo) to ile oni tracą kasy przez wymianę.

Odpowiedz
avatar juventinio
0 0

Trochę od ochrony w tym konkretnym hipermarkecie wiadomo, że nie ze wszystkimi można się dogadać, lecz chyba nie jest tak źle, musiałaś trafić na naprawdę strasznych ludzi skoro aż taki sajgon,u nas pomimo DM który czepia się o każde "wyżebrane" drobne od klientów oraz Lidera ochrony, któremu nie podoba się nawet praca AO (nas) gdy wszystko jest na najwyższym poziomie w regionie to da się wytrzymać. szkoda tylko,że wszyscy " wyżsi" wyznają zasadę, iż to pracownik kradnie, a nie klienci

Odpowiedz
avatar Kamisha
0 0

Spoko oko, podobno mają likwidować te grosiki, będzie trochę łatwiej ;)

Odpowiedz
avatar anula67
1 1

W piątek byłam w Auchan na zakupach. Miałam do zapłaty 99,70. Dałam kasjerowi pięć banknotów 20 złotowych. Już dawno nie widziałam takiego szerokiego uśmiechu, którym obdarzyłaby mnie obca osoba :).

Odpowiedz
avatar dkn21
0 0

Hehe pamiętam i ja swoje reakcje na takie banknoty. Często chyba nieraz moja radość i entuzjazm z jakim przyjmowałam kasę była zauważalna, bo zdarzało się komentować przez klientów "co wreszcie drobne? cieszę się, że mogłem/am pomóc" coś w ten deseń:)

Odpowiedz
Udostępnij