Chcecie kolejną porcję wynurzeń i obserwacji wrednej, za szybko kasującej towary kasjerki z supermarketu? ;)
Idą święta. Jak wiadomo, w święta koszyki w marketach są wyładowane z górką, klienci co najmniej niecierpliwi, a kierownictwo nie zna litości.
Pomińmy litościwie milczeniem przepychanki i bójki przy stoiskach z karpiami. To inna bajka, dość, że karpie trafiały na kasę. Połowa klientów nie pomyślała, że skoro a) mają żywego karpia w reklamówce do połowy napełnionej wodą, b) reklamówka nie ma zamknięcia (żadnej zgrzewki, zawiązanych "uszu", sznurka, nic), to jeśli położą ją luzem na taśmie - i woda, i karp wylądują radośnie na kasie, zakupach, podłodze, kasjerce... Nigdy się nie spodziewałam, że zmianę na kasie skończę mokra i śmierdząca rybą, ale ok, życie.
Już na wejściu dzień umilili panowie, którzy stali w kolejce do zwykłej kasy z 2 piwami i 2 pizzami. Reszta klientów miała zakupów po dach, każdy płacił grubą walutą - logiczne, że w pewnym momencie w kasie skończył się bilon i musiałam zadzwonić po rozmianę. Wiadomo, wiąże się to z czekaniem, klientów ostrzegłam, że mogę nie mieć wydać i trzeba będzie poczekać. Panowie nie zrozumieli. Kiedy kolejka stanęła, posypały się k*rwy, ch*je i takie inwektywy, że starsza pani przed nimi popłakała się ze zdenerwowania i strachu. Stanowisko do 10 produktów było 10 metrów dalej. Nie wyrazili ochoty na przejście do niego, w swojej kolejce rzucili we mnie drobniakami i poszli. Dziękuję za miły początek dnia :)
Równie miłe było spotkanie z panem, który nie do końca zrozumiał, że rzeczy na dziale "bazarek" się waży. Nawet wtedy, gdy bierze się całe pudełko. Przeprawa z nim trwała niemal 20 minut, pełna była słów "proszę nie udawać idiotki", "złodzieje", "to bezprawne" i "nie obchodzi mnie to, sama ma mi to pani zważyć, bo tego nie odłożę". Ostatecznie kierowniczka poszła zważyć ciastka dla świętego spokoju.
Pan, który płacił kartą. Komputer/PinPad uznały, że pan ma wpisać pin. Co za problem, zapytacie? Otóż pan stwierdził, że on pinu nie wpisze, bo ma kartę na podpis. Ponownie wysłuchałam tyrady o bezprawiu, ponownie konieczność wezwania kierowniczki, wycofywanie transakcji, kłótnia i stwierdzenie, że jesteśmy złodziejami.
Pani, która pchnęła we mnie wózek (z pewnej odległości, akurat zbierałam te wózeczki, żeby je odstawić, a jej "pojazd" idealnie trafił mnie w bok), a na moje pytanie, czy nie wypada przeprosić, stwierdziła, że to "Hmpf, to chyba twój obowiązek te wózki zabierać". Ok, ekstra.
Nie wspomnę o mnogości osób, które przeklinały na kolejki (ojej, przed świętami trzeba czekać w kolejce, naprawdę?), wyżywały się na kasjerkach za brak kodu na produkcie ("To kosztuje 2 zł, niech pani nabije, ja nie będę czekać!"), inną cenę niż na metce na półce, przerwę na rozmianę czy wypłatę nadmiaru gotówki ("Co mnie obchodzi, że jest zablokowana? Ja tyle czasu stałem w kolejce!") oraz drobne nieprzyjemności, typu rzucanie pieniędzmi i produktami, które można chyba spokojnie położyć na taśmie/kasie, notoryczne "Niech mi pani przyniesie...", "Jak to nie wydajecie reszty z bonów?", "Dlaczego pani nie może powiedzieć, ile to kosztuje?" itp. Wszystko oczywiście jest winą kasjerów :) Dodajmy do tego ciągłe telefony od kierowniczek pt. "Czemu nie kasujesz?", "Czemu nie masz kolejki?", "Czemu kasujesz tak powoli?"...
Mam nadzieję, że kokosy, które dostanę za użeranie się z setkami piekielnych dziennie, jakoś odpłacą mi za stres, zmęczenie i nienawiść do świata :)
market
Nigdy nie zrozumie tego skurwy*ynstwa. Apeluje do normalnych ludzi. Jak widzicie takiego dupka, ktory sie awanturuje przy kasie bo chce sie dowartosciowac kosztem kasjerki, REAGUJCIE. Nie przebierajcie w slowach.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2012 o 1:39
Ja reaguję. Mniej więcej rok temu na przed 1 listopada jakaś pani w wieku 50+, po kulturalnym zwróceniu uwagi, że skoro wg niej ta kolejka za wolno się porusza, zawsze może się przenieść do innej nawet zaczęła mnie obrażać. Po moim pytaniu czy mam na nią poczekać przy wyjściu, żeby mniej kulturalnie wyjaśnić jej, że moja mama się nie prostytuuje jakoś dziwnie ucichła. ;-) Strach zwracać uwagę, bo od razu człowiekowi zaczynają ubliżać...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2012 o 14:07
Gratuluję i zazdroszczę cierpliwości. Po takim dniu złożyłbym wypowiedzenie. Ewentualnie dostałbym dyscyplinarkę (z wizytą policji gratis) za grzmotnięcie któregoś z klientów karpiem w twarz z całej siły. Zastanawiałaś się nad szukaniem innej pracy?
OdpowiedzMoże to nie wynika z moich wpisów, ale ja przy tej kasie zawsze zasiadam z uśmiechem :) Wychodzę z założenia, że na 98% społeczeństwa działa on łagodząco i efektem jest wzajemność (plus próby podrywu ze strony 70-ciolatków); na dodatek zwykle lubię wszystkich ludzi. Niestety, mamy te nieszczęsne 2%, które stają się bohaterami Piekielnych, a maluczkich doprowadzają do stanów przedzawałowych z nerwów. Co do poszukiwań innej pracy - jak się okazało, niełatwo jest znaleźć taką, która z jednej strony pozwala na kontynuowanie studiów dziennych, a z drugiej pod koniec miesiąca wypłata przekracza 600-700 zł. Szukam dalej :)
OdpowiedzJak ja nie cierpię świąt... niby dwa dni wolnego, a kolejki jak by przez miesiąc sklepy miały być pozamykane... ehh :/
OdpowiedzGdybyś akurat wtedy nie szedł do sklepu, byłoby o 1 osobę mniej w kolejce. A jak idziesz i tłok robisz, to nie bądź hipokrytą i nie obwiniaj o kolejki ludzi.
Odpowiedzprzepraszam, to już się nie powtórzy ;)
Odpowiedz@Gremlin - przed 1 listopada też są cudne kolejki. A to tylko jeden dzień wolnego :D Ludzie to chyba myślą, że w ciągu tego wolnego to świat się skończy (a co, kupmy 6 chlebów) :D @Tiszka : a tak ludzie nie rozumieją, że bez kodu nie wbijesz produktu na kasę ;) A najbardziej w tej historii podobało mi się -"jak to, nie wydajecie reszty z bonów?" xD Ostatnio z mężem jak robiliśmy zakupy i nam 10 zł zostało już po nabiciu na kasę z bonów to specjalnie jakieś gumy i inne przykasowe bzdety braliśmy, żeby te 10 zł wydać :D :D Ja rozumiem, że z pensji od nich potrącany jest podatek no ale ludzie już nie przesadzajmy :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2012 o 7:54
No przecież napisałem "świąt", a nie Świąt Bożego Narodzenia ;)
OdpowiedzMój błąd. Święta w tym okresie kojarzą mi się jednoznacznie :D
Odpowiedz@Yoannica - pracownicy różnych sklepów najwyraźniej nie rozumieją, że brak kodu na produkcie nie jest winą klienta i to obowiązkiem sklepu (reprezentowanego zwykle przez kasjerów) jest naprawienie tego błędu.
OdpowiedzSerdecznie Ci współczuję Tiszko. I życzę wytrwałości oraz cierpliwosci. No i podziwiam. Ja nie miałabym tyle cierpliwości i w końcu worek z karpiem wyladowałby na glowie klienta a ja na dyscyplinarce. Wiem, że komentarze to nie miejsce na apele ale ja sobie pozwolę: Ludzieeeee! Za kasą siedzi CZŁOWIEK! Taki sam jak klient. I nalezy mu się szacunek i słowo: dziękuję. A i uśmiech nie zaszkodzi. Co to Was kosztuje?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2012 o 8:24
Tiszko, gdybym miał z bazarku całe zafoliowane opakowanie na którym jest podana waga netto lub jest kod na opakowaniu to też miałbym wątpliwości co do sensu ważenia - bo kto mi odliczy tarę? Miałbym płacić za karton jak za produkt?!Pewnie bym zrezygnował z zakupu lub przesypał do woreczków.
Odpowiedz"ojej, przed świętami trzeba czekać w kolejce, naprawdę?" - cóż, tylko w sklepach, które są, delikatnie mówiąc, *ujowe, i nie potrafią dopasować godzin otwarcia i stopnia obsadzenia kas do popytu. W końcu to sklepowi powinno zależeć, żeby sprzedać jak najwięcej. A co do innej ceny na metce a innej na półce - kasjerka nie ma prawa pobrać więcej, niż cena oznaczona, więc jeśli jedno z oznaczeń mówi 10zł a drugie 12zł, to nie możesz pobrać więcej niż 10zł ani więcej niż 12zł, nie ważne co ci wyskoczy na kasie. Kodeks Wykroczeń odpowiedzialnością obarcza osobę pobierającą od klienta kasę...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2012 o 9:28
Nie rozumiem, czemu ten komentarz został tak zmi.nusow.any. Długie kolejki to faktycznie wina kiepskiego, skąpego kierownictwa sklepu, które chce sobie przyoszczędzić te cztery czy pięć dyszek kosztem tragicznej obsługi. PS. Drodzy ad.min.istratorzy, co złego jest w słowie "zm.inu.sowany"!?
OdpowiedzBlood, nie wiem, jak w sklepach u Ciebie, ale w "moim" w tym okresie od 12 do 20 obsadzone są wszystkie kasy - a jest ich 49 + samoobsługowe. Przed 12 i po 20 kas obsadzonych jest połowa. Sklep czynny 7-23. Nie uważam, że to kiepskie dopasowanie do popytu... Co do pobierania - kasjerka, jak nazwa wskazuje, siedzi przy kasie i kasuje. Na temat cen wie tyle, ile poda jej wyświetlacz na kasie. Nie ma pojęcia, jaką cenę na metce ma te kilkanaście tysięcy produktów dostępnych w markecie, nie robi co rano wycieczek, aby spisać sobie te ceny itp. Za to, co wyświetla się na kasie odpowiedzialny jest sklepowy informatyk czy inny operator systemu - więc z produktu, jeśli cena nie pasuje, można zrezygnować, a ryja należy drzeć na operatora, a nie na Bogu ducha winną kasjerkę. Serio.
Odpowiedz@Tiszka, a jak się komputer zawiesza to czemu obrywa monitor/myszka/klawiatura? Bo są pod ręką.
Odpowiedzwspólczuje, bo sama mam to samo. Na szczęście wigilię mam wolną, bo chyba bym zwariowała. Wczoraj też miałam podobną przygodę z bilonem. Ludzie płacili samymi setkami, dwusetkami. W końcu nie miałam czym wydawać. W kasetce miałam tylko 5zł, 100 , 200zł i bony.. Tylko takie nominały. Najgorsze to, że żadna z koleżanek nie miała też rozmienić, ani nikt z klientów, a sama kierowniczka też ledwo cokolwiek znalazła. Nieźle się musiałam nagimnastykować i nagadać, żeby ludzie płacili drobnymi, przed kasowaniem od razu mówiłam, ze proszę drobne, bo nie wydam. Na szczęście ludzie o dziwo byli spokojni i nie robili żadnych awantur. Teraz przypomniała mi się sytuacja z pierwszego dnia pracy na kasie. Zaciął mi się komputer przy płaceniu kartą i musiałam kierowniczkę wołac, a że długo trwało, babka 3 w kolejce zaczęła mnie bluzgać, że jak to nie umiem kasować. Mimo, że ludzie ją uspokajali, że uczę się, pierwszy dzień to tak wrzeszczała, że jej się spieszy, ona ma być obsłuzona, bo wielka pani i jak to mnie przyjęli, co to za sklep skoro nic nie umiem. Ze nieudolna jestem, taka owa, osiaka, ona to zgłosi, potem na ochroniarza prawie się rzuciła.. masakra.. A ja stałam i się uśmiechałam, bo uspokajanie nic nie dało...
OdpowiedzKiedyś jak komuś się źle życzył to mówiono; obyś w przyszłości bawił cudze dzieci, a teraz obyś znalazł prace tylko w markeci na kasie. Pracowałam i ja w takim miejscu i znam to z autopsji, przed świętami było najgorzej. Teraz zajmuję się cudzymi dziećmi i cały tydzień mam wolny-płatny. Trzymaj się.
OdpowiedzTaki kryzys, że zaczęli Wam kokosami płacić? ;) A serio, gratuluję cierpliwości-ale grunt to się nie przejmować buractwem :]
Odpowiedzwiesz jak z@baczyłam te kolejki i jak ludzie płacą...eh Na koniec dnia widziałam druk z obrotami danego dnia... szok ile kasy. A mówimy kryzys
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 grudnia 2012 o 11:20
@Dove - jak wspominałam wcześniej, codziennie po pracy dostajemy do podpisu wydruczek m.in. z ilością transakcji i średnią kwotą wydaną na zakupy. W ciągu 8h mam średnio 700 klientów, a wczoraj wspomniana kwota wynosiła 87 zł ;) Biorąc pod uwagę to, że sporo osób wpada tylko po bułki i mleko albo dwa sześciopaki piwa, wyobraź sobie, ile niektórzy zostawiają w kryzysie w supermarkecie ;)
OdpowiedzNiestety wiem też, że wysokie obroty się nie przekładają na pensje. Stacja benzynowa mojego chłopaka ma kilkadziesiąt tysięcy obrotu dziennie (w supermarkecie jest z pewnością wiele więcej) a on dostaje czasem mniej niż najniższa krajowa :/ Na "normalnym" etacie i umowie o pracę. Więc komu kryzys temu kryzys.
Odpowiedzwidziałem ze jeden z dużych sklepów w krk ma kolo 1,5 mln obrotu dziennie
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 grudnia 2012 o 12:58
@Dove - naprawdę nie wiesz, że obrót nie jest tym samym, co zysk?
OdpowiedzWszystko co tu piszesz jest jak najbardziej piekielne, jedna rzecz mnie tylko zastanawia. Z twoich obliczeń wynika, że musiałabyś kasować średnio 1,45 klienta na minutę. Troszkę to naciągane. Powiedz, gdzie jest supermarket gdzie tak szybko kasują, a zacznę tam robić zakupy, bo jeszcze nigdy w życiu z przeciętnymi zakupami nie zostałam skasowana poniżej minuty...
Odpowiedz0,7 klienta na minutę :) I na szybkich kasach, jak się okazało, można osiągnąć ten wynik. Dzisiaj jednak miałam "tylko" 498 transakcji :)
Odpowiedz0,7 jest minut na klienta :) moze faktycznie na kasie do 5 artykułów jest to do zrobienia :) co i tak jest predkoscia godna podziwu :)
OdpowiedzJak robiłam na kasie w Realu, każda z nas marzyła o bejsbolu i bramce na prąd by jednego kretyna z drugim na miejscu usadzić - niestety z niewiadomych przyczyn nasz pomysł nie został zaakceptowany i jedyne co nam pozostało to ułożenie w myślach planu mordu ze szczególnym okrucieństwie na tych palantach co się na nas wyżywali "bo żona w nocy nie dała" Nie wiem czemu niektórzy nie potrafią zrozumieć, że kasjer nie orientuje się co się dzieje na markecie, bo za to odpowiadają pracownicy poszczególnych działów? Kasjer jest od skasowania produktu (jedyne co można wbić ręcznie to przepisać cyferki spod kodu kreskowego, a nie cenę jak się niektórym wydaje), odebrania należności, wydania ewentualnej reszty, życzenia miłego dnia i zaproszenia ponownie...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 grudnia 2012 o 0:10
Kasjer jest także jedynym dostępnym pracownikiem sklepu, więc siłą rzeczy staje się jego reprezentantem. Tak jak np. recepcjonista w hotelu i kierowca w autobusie.
Odpowiedzjedynym? rozumiem, że jako pracowników działu zatrudnia się duchy? I to zwalnia z zachowania elementów kultury by wydzierać się jak wariat na kogoś kto nie ma wpływu co dzieje się przed linią kas? Gratuluję pomyślunku...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 stycznia 2013 o 11:35
Jakie demony w niektórych ludziach budzą zakupy, i to nie tylko świąteczne... odreagowują swoje kompleksy czy co, raptem stają się Panami Klientami, padajcie na kolana maluczcy!
Odpowiedz