Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię użytkownika Atrea przypomniała mi sie historia "znajomego". Historia ta pokazuje,…

Czytając historię użytkownika Atrea przypomniała mi sie historia "znajomego". Historia ta pokazuje, że jak się jest baranem, to lepiej kolejnych zwierzaków w domu nie mieć.

Mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych. Jak wielu mieszkańców miałam psa, dalmatyńczyka (miałaa, ale niestety młodo musieliśmy uśpić z powodu choroby). Piękna bestia. Sąsiadka naprzeciwko miała kundelka, a jej sąsiad.. No właśnie. Facet miał owczarka.. Pies trochę źle ułożony, ale nigdy nie był agresywny dla ludzi spacerujących po chodniku. Pilnował terenu, zaszczekał- tyle. Ale Panu widać owczarek nie wystarczył. Owy Pan kupił sobie amstaffa. Nie pochwalam, bo jak ktoś nie ułoży dobrze owczarka, to z amstaffem tym bardziej sobie nie poradzi. A ten pies sprawiał problemy- szczekał, warczał, usiłował przez siatkę pogryźć każdego, kto przechodził chodnikiem (koło posesji Pana chodnik jest wąski). Któregoś dnia usłyszeliśmy straszne piski sąsiadkowego kundelka. Amstaff, korzystajac z dużych oczek w siatce oddzielającej od siebie posesje, odgryzł kundelkowi kawał ogona. Straż nie wezwana, sprawa załatwiona między sąsiadami (nie wiem jak). Ale psu mało, a przecież głupi nie był. Zorientował się, że kiedy skacze na siatkę, ta się wybrzusza i unosi. A co jest fajniejszego od wizji wolności i życia na czymś większym niż niewielkie cementowe podwórko? Praktykował więc ów amstaff radosne skoki na siatkę. Na nic były prosby do sąsiada o zainstalowanie dobrego ogrodzenia, tym bardziej że tą drogą do szkoły chodzą dzieci. On jest wielki zamożny PAN i nie zmieni bo mu "chołota" rządzić nie będzie.
Pies "na szczęście" siatki nie przedziurawił.
Bo któregoś dnia zaatakował znajomego mojej siostry, który akurat z naszym psem byl na spacerze (pies wybiegł na ulicę przez otwarta bramę). Amstaff najpier rzucił się na naszego psa. Nasz pies w kagańcu, szansy obrony nikłe. Znajomy tamtego psa kopnał i władował w oczy gaz pieprzowy- cały (przezorny nosił ze sobą). Psa udało się matce właściciela wtargać za bramę.
Efekt?
Nasz pies miał traumę i wygryziony kawał ogona, poszarpane uszy. Znajomy- poszarpaną nogę i zastrzyki przez dwa tygodnie. Straz miejska wezwana.
Matka właściciela tłumaczyła się "ale to taki łagodny piesek, on by nigdy nikomu krzywdy nie zrobił". I prosiła że nam zapłaci byleby nei zgłaszać. O co tak naprawdę chodziło? Pies nie był szczepiony. Nigdy. Bo on w domu siedzi to nie musi...

Pies zniknął nagle chwilę po tym wypadku. I tylko owczarek biega i szczeka, bo stał sie agresywny od chwili pojawienia się amstaffa w domu. Oby nie próbował skakać na siatkę...

osiedle domków pies

by morgoroth
Dodaj nowy komentarz
avatar MrSpook
3 5

Mam nadzieje, że poszło zgłoszenie, oraz sprawa na solidne odszkodowanie, jak idiotę rozsądku słowem nie nauczysz to pustym portfelem, jak to nie pomaga, to kula w łep... Dziecko może nie mieć tyle szczęścia co znajomy...

Odpowiedz
avatar Litterka
-2 2

Z tego, co widziałam, to chyba poszło. Tylko skoro nie ma amstaffa, to marne szanse na jakąkolwiek wygraną. Mam tylko nadzieję, że AST poszedł do schroniska albo do innych ludzi, a nie dostał w łeb siekierą.

Odpowiedz
avatar morgoroth
1 1

co się stało z psem- nie wiemy. Szkoda zwierzaka- nie jego wina przecież. Sprawa załatwiona "polubownie". Straż miejska kazała zapłacić za leczenie psa i znajomego i na tym się skończyło. Ponieważ pies znikł, nie chcieliśmy tego targać dalej.

Odpowiedz
avatar bimbarabim
2 2

Na dzieci i zwierzęta powinno być konieczne pozwolenie od psychologa...

Odpowiedz
Udostępnij