Będzie o tym jak niechcący zostałem gwiazdą sezonu.
Sytuacja działa się w czasie gdy pracowałem w Klinice Psychiatrii. Cały Szpital Uniwersytecki to wielki moloch zatrudniający niezliczoną liczbę osób. Ja, z uwagi na wrodzony wstręt do biurokracji, zawsze unikałem działu kadr jak morowej zarazy.
Po szczęśliwym urodzeniu i odchowaniu przez moją żonę do 5 miesiąca drugiego syna, podjąłem decyzję o zmianie warty, czyli o moim przejściu na urlop wychowawczy. Sprawę urlopu załatwiłem szybko, na zasadzie minimum kontaktu z administracją.
Zaskoczenie za to czekało mnie gdy wróciłem do pracy i poszedłem do kadr załatwić jakąś sprawę. Wszedłem do pokoju i powiedziałem:
- Dzień dobry, jak w sprawie takiej a takiej, nazywam się ...
Nie zdążyłem się przedstawić, bo pani przerwała mi:
- Wiem, pan Fak_Dak.
Bardzo zdziwiony pogratulowałem jej znakomitej pamięci, bo wszak widziała mnie tylko kilka razy i to ostatnio kilka miesięcy wcześniej.
Pani na to:
- Proszę pana, tu wszyscy o panu mówią, jest pan pierwszym mężczyzną w historii szpitala, który wziął urlop wychowawczy!
Wtedy mnie to zaskoczyło, że ze mnie taki pionier. Ale powiem wam, że teraz im dłużej pracuję, im więcej rozmawiam z moimi pacjentami, tym wyraźniej widzę jak bardzo ich ojcowie byli nieobecni przy wychowywaniu swoich dzieci. Kobiety często muszą robić równocześnie za ojców i za matki. I to jest piekielne.
Wiem, że na drodze stoi tradycja, powszechne przekonanie, że "matka dzieckiem zajmie się lepiej", lepsze zarobki mężczyzn oraz poczucie niektórych facetów, że mycie pupy niemowlęciu, babranie się zupkami czy chodzenie na spacerki jest niemęskie, ale panowie apeluję do was, spędzajcie maksymalnie dużo czasu ze swoimi maluchami, póki one jeszcze tego chcą. Potem będzie za późno.
wychowywanie dzieci
Ojciec zajmie się dzieckiem lepiej niż matka, ponieważ matki podchodzą do tego zbyt emocjonalnie, za bardzo dzieciom słodzą i panikują jak temperatura o pół kreski się podniesie albo mały się spoci. Ojciec co innego, mężczyźni mają tendencję do myślenia całościowego, odmiennnie niż kobiety które raczej skupiają się na detalach. Więc mężczyzna najpierw każdą sytuacje na chłodno i pragmatycznie zanalizuje a nie będzie roztrząsał pierdół. Ubierze dziecku pieluchę wygodną a nie "tę w kolorze lilaróż pasującą pod kolor czapeczki".
OdpowiedzMężczyźni myślą inaczej niż kobiety. A dziecko potrzebuje mieć do czynienia zarówno z jednym sposobem myślenia jak i drugim. Wiele moich pacjentek złości się na swoich mężów bo oni się "źle" (czyli nie ta jak one by chciały) zajmują małym dzieckiem, więc strofują ich aż ci się zniechęcą i odpuszczą. Ja tłumaczę, że mężowie niekoniecznie robią źle tylko inaczej. Odmienność wychowawcza nie jest wcale wadą. Dziecko nie potrzebuje matki+klona matki tylko matki i ojca.
OdpowiedzPosługujesz się stereotypami. Ojciec nie zajmie się dzieckiem lepiej. Matka też nie. Do idealnego rozwoju potrzebne jest dwoje rodziców. Tylko w ten sposób zapewnią dziecku najlepsze warunki, a przy okazji odciążą się nawzajem. Pozwolą sobie na chwilę wytchnienia.
Odpowiedz@amish dziękujemy za wypowiedź, panie profesorze psychologii i seksuologii. Aż ciekawość zżera by zapytać, skąd u pana profesora tak rozległa wiedza w temacie. Polecam panu inne tematy do rozważań intelektualnych: "Dlaczego kobiety są głupsze", "Dlaczego kobieta nie poradzi sobie bez mężczyzny" oraz "Indywidualizm nie istnieje - wszystkie kobiety i mężczyźni do jednego wora". BTW, zgodnie z Twoim tokiem rozumowania, najlepszymi rodzicami są pary gejowskie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2012 o 8:12
Dokładnie, role matki i ojca w wychowaniu są odmienne. I inaczej wpływają na dziecko. Chociażby zabawy - matka bawi się dzieckiem delikatnie, długo, co daje dziecku poczucie bliskości, ciepła etc. Zabawy ojca z dzieckiem są zazwyczaj krótkie i gwałtowne, w stylu szybkie podniesienie dziecka na sporą wysokość, jakieś łaskotki etc. I to wpływa na adaptację do sytuacji stresowych, gwałtownych, nieprzewidywalnych. Jeden z argumentów, dla którego jestem przeciwny adopcjom przez pary homoseksualne. Dziecko nie potrzebuje od rodziców wyłącznie miłości...
OdpowiedzNie przepadam za takim oddzielaniem: matki są t a k i e, ojcowie o w a c y. Dlaczego? Po prostu uważam że ile matek, tyle różnych postaw. To samo tyczy się ojców. Fakt, że pewnie są takie zachowania, które się powielają (np. c z ę s t a nadopiekuńczość matek względem synów, ojców w odniesieniu do córek) - jednak wyciąganie na tej podstawie wniosków typu "zawsze" to po prostu generalizowanie(uh:/). @archeziole zgadzam się, tylko uzupełniłabym ze swojej strony tą w wypowiedź o stwierdzenie, że jeden rodzic też może zapewnić "idealny" rozwój, po prostu ma trudniej. @toomex, przez przypadek dałam Ci plusa(zamiast Lorasowi). Minusa nie chciałam dać, zamierzałam zapytać: jaki to jest dokładnie ten argument "przeciwko"? Chciałabym poprosić żebyś go sformułował, jak tezę. Nie wynika ona jednoznacznie z tego co napisałeś i nie wiem jak się odnieść do tego.
OdpowiedzA myślałem, że to jest łatwe do odczytania. Matka (rodzic płci żeńskiej) i ojciec (rodzic płci męskiej) swoim zachowaniem/wychowaniem wpływają na różne obszary psychiki dziecka. Tak jak napisałem, matka daje dziecku poczucie ciepła, stabilności, bezpieczeństwa, natomiast tata uczy dziecko odpowiedniej reakcji na stres czy nieprzewidziane wydarzenia. Pary homoseksualne, ex definitione, tego nie zapewniają. I to jest ten argument. W skrócie mówiąc, dziecko potrzebuje zarówno męskiego jak i żeńskiego wzorca.
Odpowiedz@toomex zgodnie z Twoją tezą samotne matki wychowują same rozmemłane dzieci nieprzystosowane do świata, a samotni ojcowie - patologicznych, pozbawionych ciepła psycholi. :) Skąd Ty takie tezy i definicje okraszone ładną frazą wyciągasz? Z onetu? Nie każda matka daje poczucie stabilności i bezpieczeństwa, nie każdy ojciec uczy swojego dziecka czegokolwiek. Nie chcę zaburzać Twojej bardzo stabilnej i binarnej wizji świata, bo a nuż się załamiesz, ale świat nie jest czarno-biały. Sama płeć nie definiuje zachowań rodzinnych czy społecznych, co mógłbyś ogarnąć, gdybyś przestał patrzeć tylko na siebie - bo, jak zgaduję, właśnie tu leży Twój problem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2012 o 14:57
Oczywiście część cech przejmuje się z obserwacji innych, ale to dalej jest mocno upośledzone. Wiem po sobie, mój tata zmarł jak miałem 9 lat. Płeć w dużej mierze to definiuje, oczywiście zawsze są odstępstwa, ale ale one są stosunkowo nieliczne, porównywalne z rozkładem Gaussa- im dalej od normy tym mniej przypadków. Pary homoseksualne mają nikłą szansę na dobre wychowanie dziecka. Oczywiście, mogą je kochać etc, ale w życiu takie dzieci będą miały znacznie gorzej.
Odpowiedz@amish jak ja lubię takie pseudopsychologiczne rozważania o płci. Zawsze wynika z nich, że ja jestem mężczyzną, a mój partner kobietą. Dobraliśmy się jak w korcu maku!
Odpowiedz@toomex czy mogę Cię prosić o jakieś źródła, na podstawie których przytaczasz te dane? Ciężko mi powiedzieć źródła c z e g o miałyby dotyczyć, ponieważ zdarza Ci się używać skrótów myślowych, jednak d o m y ś l a m się że miałyby to być jakieś dane statystyczne potwierdzające jednoznacznie, że: 1. Kobieta nie może i nie potrafi przekazać męskiego wzorca zachowania a mężczyzna kobiecego. 2. Jeżeli zdarzą się przypadki niespełniające 1. to są one odchyleniem standardowym. Fakt, że jednostki, które wykształciły osobowość androgyniczną są uznawane za najlepiej przystosowane (przez psychologów). Następni w kolejności są "kobiecy mężczyźni" i "męskie kobiety", na końcu mamy babskie baby i facetowatych facetów. Co możnaby interpretować tak, że lepiej by dziewczynka była wychowywana przez dwóch "męskich" facetów niż "kobiecą" matkę i "kobiecego" ojca. Czy w takim razie powinniśmy badać każdego rodzica pod względem płci mózgu? Czy te badania powinny decydować o tym kto może mieć dzieci a kto lepiej niech się za wychowywanie nie zabiera? Przerażające pytania, ale skoro jednym chcemy odmawiać na podstawie d o m n i e m a n e j płci mózgu, to chyba innym na podstawie zbadanej też moglibyśmy (a nawet powinniśmy)? Czy widzisz już mniej więcej dokąd takie rozumowanie nas może zaprowadzić? PS. Jeżeli chodzi o moje źródła: polecam zapoznanie się z dorobkiem psycholożki Sandry Bem.
OdpowiedzNiestety, obecnie jestem w miejscu studiowania i nie mam źródła na miejscu, a artykuł o którym mowa, został opublikowany w "Uważam Rze". Jak: jednoznacznie? Ludzie są różni! Mówię, że kobieta ZAZWYCZAJ nie może przekazać męskich wzorców (bo i jak), jak i mężczyzna nie może ZAZWYCZAJ przekazać kobiecych wzorców zachowań. Nie używaj proszę pojęć, których znaczenia nie znasz (mowa o "odchyleniu standardowym"). Czemu Ty chcesz wszystko kontrolować? Najlepiej, żeby wszystko było wg planu... poza tym "kobiecy" facet jest wciąż facetem (genetyki i wrodzonych zachowań się nie oszuka), a "męska" kobieta wciąż kobietą. Przy czym musisz przyznać, że występowanie powyższych jest raczej rzadkie w porównaniu z innymi. Poza tym przyjąłem założenie (użyłaś wprawdzie terminologii statystycznej, ale bez jej zrozumienia), że mówię o osobnikach "statystycznych" czyli z cechami najlepiej oddających daną populację. Idąc Twoim tokiem myślenia możemy dojść do ta paradoksalnych dywagacji, jak to, czy osoba uważająca, że jest innej płci niż jest faktycznie, jest bardziej tą pierwszą czy tą drugą opcją. I jaki to może mieć wpływ na wychowanie... Psycholożka to lewacka nowomowa. Ja będę dalej mówić dostojnie "Pani psycholog".
OdpowiedzJako że z matematyką mam niemało wspólnego proszę o wyjaśnienie gdzie wykazuje brak zrozumienia pojęcia: odchylenie standardowe i ogólnie - terminologii statystycznej. Co do : ludzie są różni - miałam nadzieje że do takich wniosków uda mi się Ciebie doprowadzić. Nie twierdziłam, że nie są, pytałam czy Ty taką tezę sformułowałeś. Jeżeli nie to wyjaśnij: "Płeć w d u ż e j mierze to definiuje, oczywiście zawsze są odstępstwa, ale ale one są s t o s u n k o w o n i e l i c z n e ." Nic nie muszę przyznawać, bo musi to na Rusi a w Polsce jak kto chce :). N i e j a wygłaszam stwierdzenia typu: większość, zazwyczaj - Ty chętnie nimi szafujesz. Uważam że powinieneś podawać źródła danych, na których takie stwierdzenia opierasz. Nigdzie nie wykazywałam chęci kontrolowania, raczej Ty taką postawę prezentowałeś. Próbowałam Ci pokazać że kryteria, których używasz do formułowania zakazów nie dotyczą tylko związków homoseksualnych. Optujesz za zakazaniem parom homoseksualnym adopcji, ponieważ według Ciebie nie są w stanie przekazać dziecku wzorców zachowań męskich i żeńskich. Przekazywanie wzorców zachowań to zagadnienie z psychologii. Pozwoliłam sobie drążyć temat i pokazać Ci że wzorce, które dana jednostka przekaże nie zależą od płci genetycznej lecz psychologicznej(społeczno-kulturowej). Skoro już zaczynasz dywagacje w tym tonie, nie dziw się że w tym samym podąża dyskusja. Nadal domagam się dowodów, bądź chociaż wyników badań potwierdzających twierdzenie, że przekazujemy wzorce płciowe zgodne z naszą płcią genetyczną, a jeżeli są wyjątki od tego to są nieliczne. PS. Zdaję sobie sprawę, że Cię to dziwi, ale lubię(a właściwie do niedawna lubiłam) czytać Uważam Rze(Łysiak!). Samo przytoczenie nazwy pisma nie wystarczy. Ja opieram się na dorobku i badaniach konkretnej osoby z tematem związanej, oczekuję podobnej rzetelności.
OdpowiedzSama się poprawię, bo lubię:). Nie: "potwierdzających twierdzenie". Mogłoby być np.: "weryfikujących tezę"
Odpowiedz@toomex Polecam poszerzanie wiedzy w jakimkolwiek zakresie na podstawie literatury naukowej lub publikacji instytutów naukowych, zamiast upolitycznionych pisemek.
Odpowiedz@toomex to ja znam inne dany i inny artykuł: http://www.focus.pl/cywilizacja/zobacz/publikacje/dzieci-gejow-maja-lepiej/nc/1/ A wg Twojej teorii to ja jestem facetem, jak tak zrobię przegląd moich zabaw z dzieciakami, którymi się w życiu opiekowałam.
Odpowiedz@toomex- oczywiście, najlepiej jest, jeśli dziecko ma wzorzec i męski, i żeński. Tyle, że mówisz, że jesteś przeciw adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. To uświadom sobie, że tych dzieci nie zabiera się szczęśliwym parom różnopłciowym, a z sierocińców, w których nie mają miłości, zabawy, nauki i żadnych wzorców.
OdpowiedzMiałam dobre przeczucie, że tak się cała historyjka zakończy. "Tacierzyński" to w naszym kraju nadal wielka nowość.
OdpowiedzBłagam, nie używaj tego obrzydliwego słowa. Nie wiem czemu jest tak uparcie lansowane w mediach. Dużo lepiej brzmi przecież "urlop ojcowski".
OdpowiedzFakt, "urlop ojcowski" brzmi tak dumnie. Ale skoro jest urlop macierzyński, to naturalnie, per analogiam, powstało słowo "tacierzyński", które mnie akurat się podoba.
Odpowiedz@archeoziele akurat mi się podoba. Brzmi ciepło. :)
OdpowiedzBo w Polsce mamy i urlop ojcowski, i tacierzyński. Oba są czymś innym. Ojcowski to dwa tygodnie przysługujące każdemu tacie do ukończenia pierwszego roku życia dziecka. A tacierzyński jest wymienny za macierzyński.
OdpowiedzKropucha, nie masz racji. Jest płatny URLOP MACIERZYŃSKI w wymiarze 20 tygodni (przy urodzenie jednego dziecka). Dwa tygodnie są obligatoryjne a z pozostałych kobieta może zrezygnować zupełnie lub oddać je ojcu i wtedy nazywamy to URLOPEM OJCOWSKIM/TACIERZYŃSKIM. Oprócz tych 20 tygodni są dodatkowo 2 tygodnie płatnego URLOPU TACIERZYŃSKIEGO, które może wykorzystać wyłącznie ojciec zarówno po tych 20 tygodniach jak i w trakcie równocześnie z matką (np. w okresie połogu). Jeżeli ich nie wykorzysta to przepadają. Razem płatny okres wychowywania dziecka trwa około 5 miesięcy. Po tym okresie matka albo ojciec mają prawo do maksymalnie 3 lat bezpłatnego URLOPU WYCHOWAWCZEGO do 4 roku życia dziecka. Urlop wychowawczy można dzielić na części by mógł on być wykorzystany zarówno przez matkę jak i przez ojca.
OdpowiedzPrzykro mi, fak_dak, ale akurat teraz to Ty nie masz racji, przynajmniej obecnie, bo nie wiem, kiedy Tobie urodziło się dziecko. Ojciec może wziąć dwa tygodnie płatnego urlopu ojcowskiego zanim dziecko skończy rok. Urlop macierzyński w wymiarze 20-24 tygodni przysługuje matce, ale po 14 tygodniu matka może zrezygnować z reszty na rzecz ojca, i ten urlop nazywa się wtedy tacierzyńskim. W tym okresie ojcu przysługuje zasiłek macierzyński zamiast matce. Urlop wychowawczy już nie podchodzi pod nazwy ojcowski/tacierzyński, po prostu wychowawczy i może być dzielony między rodziców, jak mówisz. Na poparcie: http://www.urlopojcowski.info/czym-jest-urlop-ojcowski.html
OdpowiedzSłowo "macierzyński" pochodzi od słów mać i macierz. W języku polskim nie ma słowa "tać" ani "tacierz", więc analogia jest zupełnie nietrafiona.
OdpowiedzWszystkim obecnym i przyszłym ojcom dedykuję ten kawałek: http://www.youtube.com/watch?v=B32yjbCSVpU
OdpowiedzKilkanaście tysięcy lat ewolucji kontra kilkadziesiąt lat feminizmu. Owszem ojciec może zająć się dzieckiem i jeśli bardzo się postara, będzie w stanie dobrze wykonywać większość czynności, które kobietom przychodzą z łatwością i instynktownie.
OdpowiedzNieprawda. Facetów od dzieci oddzieliła dopiero rewolucja przemysłowa gdy mężczyzna szedł w mieście do fabryki na 12 godzin a kobieta zostawała w domu. Dawniej w mieście rzemieślnik zabierał syna do warsztatu a chłop na wsi pole orał i obsiewał razem ze swoimi dziećmi. Rycerz ćwiczył ze swoimi synami polowanie, walkę. Spędzali razem dużo czasu. Ojcowie uczyli synów co znaczy być mężczyzną. Kobiety zaś zajmowały się swoimi córkami. Dzisiaj jedyna nowość to niektórzy faceci zajmujący się niemowlętami. Tego nie było dawniej ale nie uważam, że kobiety mają ku temu jakąś szczególną predyspozycję. Za to dużo częściej mamy rodziny, w których mężczyźni w wychowaniu pełnią jakąś marginalną rolę bo albo ich nie ma (np. siedzą w pracy a potem nie mają siły dla dzieci), albo są zdominowani i odsunięci w kąt przez kobiety (np. duet matka+babcia).
Odpowiedz@fak_dak, dokładnie! Jednak sądzę, że współcześni mężczyźni wcale nie uważają, że zajmowanie się swoimi dziećmi jest niemęskie, pomijając tych, którzy tak mówią dlatego, że im się nie chce, a nie z powodów ideologicznych. Myślę, że głównymi powodami "mijania" się ojców z dziećmi są te, wymienione przez ciebie wcześniej: zarobki, tryb życia (rewolucja przemysłowa) i ta nieszczęsna tradycja. Dlatego twój apel w dużej mierze należałoby skierować także do kobiet, aby i one zmieniły myślenie w tych sprawach, żeby nie strzegły zazdrośnie twierdzy pod nazwą "matka Polka", żeby trochę pofolgowały swojej zaborczości w kwestii dzieci.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2012 o 14:59
Jaka tam tradycja - w krajach słowiańskich matki zajmowały się synami do 7 roku życia. Potem były "postrzyżyny" i dzieciak przechodził pod opiekę ojca. I wychowywali się mężczyźni.
Odpowiedz@curva To nie jest kwestia tego, że kobiety mogą odciążyć swoich partnerów finansowo pracując i dać im tym samym odrobinę więcej wolnego czasu, poświęcając przy tym swój, przez co mają mniej więcej tyle samo czasu na życie domowe. To te paskudne feministki! @Bastet I to był świetny pomysł... ale w czasach, gdy jedynymi obowiązkami faceta było tłuczenie wroga, utłuczenie zwierzyny, zapłodnienie kobiety i wychowanie syna. Przez ostatnie tysiąc lat społeczeństwo się odrobinkę skomplikowało.
OdpowiedzLoras - ja nie twierdzę, że mamy to kopiować identycznie. Chodzi mi o to, że wycieranie sobie gęby tradycją - to pomyłka, nie tak to wyglądało. A teraz trzeba z głową zająć się dziećmi wspólnie, nie zwalać na jedno z rodziców - bo się dziecko i siebie zubaża o całą gamę ważnych doświadczeń.
OdpowiedzMój narzeczony bardzo dużo zajmował się dzieckiem i radził sobie świetnie:) Niestety tak wyszło, że to nawet on więcej czasem czasu spędzał z synem niż ja z powodu moich studiów dziennych. I tak podziwiałam narzeczonego, ponieważ pracował na nocne zmiany, a w dzień zajmował się synem. I dużo osób zauważyło, że syn bardziej się słucha narzeczonego, przy nim jest grzeczniejszy, przyznaję ja mu na trochę za dużo pozwalam czasem. Ale uważam, że ojcowie są niezbędni przy wychowaniu dziecka. Moi rodzice byli w szoku jak dowiedzieli się, że mój narzeczony często kąpał dziecko czy jeździł z nami do lekarza, bo uważali stereotypowo, że ojciec jest od zapewnienia utrzymania a matka od zajmowania się dzieckiem...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2012 o 11:41
Szczęściarz z niego! Moja małżonka oraz jej matka i reszta rodziny nie rozumieją, że facet musi iść do pracy (innego wyjścia nie ma) i nie ma szans spędzać z dzieckiem tyle czasu, ile matka, która nie pracuje. Nie dociera do nich to, że człowiek musi być w pracy przytomny (o porządnym śnie czy odpoczynku nawet nie mówię). Wmówili jej, że za mało robię, że za mało zajmuję się dzieckiem, bo... - nie chciałem wstawać w nocy do dziecka (było karmione butelką, ale co by było gdyby żona karmiła piersią? - też musiałbym wstawać?); - po pracy czasami byłem zmęczony (praca po 8 godzin, ale brak snu robi swoje... drzemka w dzień przez godzinę albo dwie to według nich ogromna tragedia i powód do wyjazdu matki z dzieckiem do teściowej - a co by było gdybym pracował w delegacji albo np. po 12 godzin na dobę?); - ciągłe narzekania, że mało robię, że nie interesuję się dzieckiem.. gadki w rodzaju "bo ty pójdziesz sobie do pracy i masz wszystko gdzieś" (czyli co? mam w ogóle nie pracować?); - oczywiście we wszystkim musi pomagać mamusia, bo matka sama z dzieckiem sobie nie radzi, a mąż nie chce pomóc (a co by było, gdyby mamusia mieszkała 500km od córeczki? - też by przyjeżdżała i była taka niezbędna czy córcia radziłaby sobie sama?) Skoro teść był tak wspaniałym ojcem, to dlaczego syn chciał spędzać czas tylko z matką? Dlaczego matka nie miała praktycznie żadnego kontaktu z własną córką? Taka osoba ma teraz pouczać innych? - Teściowe czasami potrafią zatruć życie, bez nich byłoby ono piękniejsze. Od zawsze chciałem spędzać z dzieckiem jak najwięcej czasu. Zrezygnowałem nawet z własnych zainteresowań (bez żalu, bo dziecko jest najważniejsze) po to, aby spędzać jak najwięcej czasu z dzieckiem. Często jestem przęmęczony, brakuje snu, ale czego nie robi się dla uśmiechu dziecka :-) Jeszcze niedawno myślałem o dwójce dzieci, ale jeśli znów miałbym przeżywać to samo, co wcześniej, to lepiej będzie jeśli moje dziecko będzie jedynakiem (chociaż uważam, że nie jest to dla niego najlepsze rozwiązanie). NO. Wyżaliłem się ;-)
OdpowiedzDobrze chłopie gadasz, polać Ci! Przez właśnie takie podejście ojca do mnie nie mam z nim teraz żadnego kontaktu, oprócz raz w miesiącu alimentów z przymusu, z których dostaję tylko połowę, bo szanowny pan uważa, że mi nie są potrzebne pieniądze:) Ale to trzeba chcieć i kochać dziecko, bo na siłę to nic nigdy się nie da zrobić!
Odpowiedz