Historia sprzed ładnych paru lat.
Pracowałem sobie wtedy spokojnie w firmie X, gdzie parę razy udało mi się rozwiązać problemy techniczne, na których konkurencja "poległa".
Praca jak praca, miała swoje wady i zalety. W każdym razie nie miałem w planach na najbliższy czas żadnych zmian. Szefostwo konkurencji (firmy Y) miało jednak "sympatyczny" pomysł - po jakiego grzyba szkolić pracowników? Lepiej podkupić wyszkolonych...
Tu potrzeba małego wyjaśnienia - właściciela firmy Y miałem nieprzyjemność poznać sporo wcześniej i sklasyfikować jako klasycznego chama i buraka. Praca dla niego to ostatnia rzecz jakiej mógłbym sobie życzyć.
Pewnego dnia dzwoni telefon. Na wyświetlaczu nie kto inny tylko sam Cham i Burak (ChiB).
ChiB (wesolutko jak skowronek): Dzień dobry, jak miło pana słyszeć, czy możemy porozmawiać? Itp....
Ja (chyba nieco mniej wesolutko): No dobrze, słucham.
ChiB: No bo wie pan, ja mam do pana sprawę, moglibyśmy się spotkać?
Ja (niechętnie): Ale proszę powiedzieć o co chodzi.
ChiB: Właściwie to ja chciałbym panu zaproponować pracę
Ja: Ale ja nie szukam pracy....
ChiB (cwaniacko): Oj tam, szuka pan albo nie szuka. Ja mam bardzo dobrą propozycję.
Ja: Dziękuję, nie jestem zainteresowany.
ChiB: No dobrze, ale moglibyśmy się i tak spotkać? Nie pożałuje pan, wypijemy tylko kawę i porozmawiamy...
Ja: No dobrze, ale z góry uprzedzam, że nie planuję zmieniać pracy.
ChiB: Tak, tak. Tylko porozmawiamy.
Czułem, że będzie zabawnie więc właściwie dla żartu (i z czystej ciekawości) umówiłem się z gościem na spotkanie po kilku dniach (u niego w firmie - i tak miałem po drodze).
Wchodzę, zostaję powitany przez plastikową lalkę Barbie (przepraszam, sekretarkę - dopiero po dłuższej chwili stwierdziłem, że jest to jednak mniej więcej żywa osoba, może niekoniecznie pod względem umysłowym ale jednak...) i zaproszony do pokoju. Kawy póki co nie dostałem.
Po pięciu minutach samotnego siedzenia w pokoju wstałem i skierowałem się wyjścia. Barbie najwyraźniej wpadła w panikę i bardzo przepraszając poprosiła, żebym jeszcze zaczekał.
No dobra, pośmiać się zawsze można.
Po chwili do pokoju wkroczył dumnie Osobnik dotychczas mi Nieznany (ON). Wymamrotał niewyraźnie swoje nazwisko, pochwalił się, że zna moje i powiedział, że mamy porozmawiać.
Kawy nadal nikt mi nie zaproponował, co podnosiło mój poziom agresji (my nałogowcy tak mamy).
Ja: Ale w jakiej sprawie?
ON: Pracy.
Ja: To chyba pomyłka?
ON: Nie, mój szef powiedział, że jest pan kandydatem do pracy u nas.
Ja: Po pierwsze nie jestem, a po drugie umawiałem się na spotkanie z pańskim szefem. Sądzę, że zakończymy tę rozmowę zanim się zaczęła.
ON: Dobrze, dobrze, ja poproszę szefa.
Poszedł sobie.
Po paru minutach ChiB przyszedł osobiście. Ja nadal nie dostałem kawy. Zaczynałem snuć krwawe wizje.
Po powitaniu przeszedł do rzeczy.
ChiB: Dlaczego nie chciał pan rozmawiać z kolegą?
Ja: A dlaczego miałbym z nim rozmawiać? Umawiałem się z panem.
ChiB: No dobrze, no to konkretnie: ile pan obecnie zarabia?
Ja: Nie zamierzam udzielać panu takich informacji.
ChiB: To inaczej - jakie są pańskie oczekiwania?
Ja: Żadne, mówiłem, że nie szukam pracy.
ChiB (wzdychając): Zagrajmy w otwarte karty. Proponuję X złotych netto.
Kwota była około 400 zł wyższa od moich zarobków.
Ja: Chyba już mówiłem, że nie jestem zainteresowany pracą dla pana.
ChiB: No dobrze, dołożę jeszcze 200...
Ja: Do widzenia...
ChiB (z oburzeniem): Co, jeszcze za mało?
Ja: Ani za mało, ani za dużo. Rozumie pan co mówię? Nie jestem zainteresowany. Mówiłem to już przez telefon.
ChiB: Każdy tak mówi.
Ja: No, skoro każdy tak panu mówi, to może pora zastanowić się nad sobą?
Po dłuższej chwili milczenia.
ChiB: PAN NIE SZANUJE MOJEGO CZASU!!! JA JESTEM ZAJĘTYM CZŁOWIEKIEM. PO CO ZAJMUJE MI PAN CZAS? JESZCZE PAN TEGO POŻAŁUJESZ!!!
No rzeczywiście, jak ja mogłem? Podły jestem, prawda? Tylko kawy szkoda ;-) Chociaż i tak pewnie byłaby zatruta.
rozmowa_o_prace
Twoja riposta "No, skoro każdy tak panu mówi(...)" po prostu okazała się zbyt celna :).
OdpowiedzPrzepraszam, ale "Kwota była około 400 zł. wyższa od moich zarobków." " no dobrze, dołożę jeszcze 200..." Gościu Ci proponuje sześć stówek więcej i pewnie by się jeszcze dał przycisnąć i Ty go nazywasz piekielnym? Sorry, ale nie rozumiem. Zarabiasz tyle, że 600 zł w tą czy w tamtą Ci nie robi różnicy cz jak? Ja bym poprosił o ofertę na piśmie i poszedł do obecnego pracodawcy, jakby się nie odniósł ze swojej strony (czytaj zwiększył mi pensję) to bym pracę zmienił.
OdpowiedzPewnie też bym tak zrobił. Choć z drugiej strony jeśli przyszły szef miałby mnie traktować jak ten tu opisany to porządnie bym się zastanowił nad zmianą miejsca zatrudnienia.
OdpowiedzCóż, nie każdy najwyżej sobie ceni pieniądze. Niektórym bardziej zależy na możliwości rozwijania umiejętności, a z historii wnioskuję, że CHiB by tego raczej nie zapewnił. Poza tym autor najwyraźniej wie co to lojalność, widocznie ma takiego szefa, który jest jej wart.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 17:01
Cóż, zarabiam tyle, że kwota 600 zł nie jest oczywiście bez znaczenia, ale nie zmieniłaby jakoś dogłębnie mojej sytuacji finansowej. Ot, miałbym więcej kasy na rozrywki. Na w miarę normalne życie mi wystarcza (nie mam dużych wymagań). Była taka piosenka Dezertera "Nauczyli cię giąć kark do kolan i wycierać im buty krawatem...". To ja wolę czasem mieć mniej kasy a kark trzymać w górze. Fajne uczucie. Jak ktoś ma rodzinę, to musi niestety iść na kompromisy. Ja mieszkam sam i mogę sobie pozwolić na wolny wybór.
OdpowiedzMiałem kiedyś podobna sytuację, jeszcze kiedy pracowałem w Polsce. Pracę miałem bardzo fajną, ale płatną jakieś trochę poniżej tego, co uchodziło za średnią w branży w moim mieście. Z drugiej strony miałem dodatki niefinansowe, które po ewentualnej zmianie pracy mógłbym zachować lub nie (nie były one w tej branży wyjątkiem, ale też nie regułą). Dodatki te wyceniałem właśnie mniej więcej na różnicę między moim wynagrodzeniem, a tą średnią. Poza tym atmosferę w pracy mieliśmy świetną, co nie o każdej firmie dało się powiedzieć. Sam z siebie innej pracy nie szukałem, ale od czasu do czasu dostawałem takie propozycje spotkań od konkurencji lub raczej firm od rekrutacyjnych w imieniu konkurencji. Przyjmowałem takie propozycje spotkań, jeśli zgadzali się na ich odbycie poza moimi godzinami pracy, ale z góry zakładałem, że za dodatkowy 1000 zł nigdzie nie pójdę, muszą dać naprawdę dobrą ofertę, żeby mnie skusić na zmianę pracy. Podczas jednej z takich rozmów padło pytanie "dlaczego pan odpowiedział na nasze ogłoszenie?". Odpowiedziałem z godnie z prawdą, że na żadne ogłoszenie nie odpowiadałem, tylko zostałem zaproszony telefonicznie. Entuzjazm mojego rozmówcy natychmiast opadł i dalsza rozmowa jakoś się nie kleiła. Aha, kawy nie dali.
Odpowiedz@Sharp_one - pieniądze to nie wszystko. ;)
OdpowiedzWspomnę o jeszcze jednym czynniku. Była sobie firma, która płaciła przyzwoicie, ale bez szału. W pewnym momencie inne firmy zaczęły z niej podkupywać pracowników, oferując czasem nawet 50% przebicie na pensji. Tylko potem zaczął się kryzys. Nagle okazało się, że inne firmy już nie chcą aż tyle płacić. Albo nie chcą płacić w ogóle. A pracownicy pierwszej firmy dalej tkwili przy swoich pensjach. Warto zwrócić uwagę na coś takiego, jak stabilność tej pracy. Nie ma co lecieć na np. 10 czy 20% wyższą pensję, jeśli można ją za 2 miesiące całkiem stracić. A jeśli nowy szef to typowy "byznesmen" z Koziej Wólki - zapewne przy pierwszej okazji postara się zredukować koszty.
OdpowiedzRóżne etapy kariery zawodowej w życiu przechodziłam i mogę powiedzieć, że jak zarabiasz 1500, to zmiana na 2100 jest tak ogromna, że prawie nikt się nie zastanawia. Natomiast, jak zarabiasz 3200, a masz dostać 3800, to zastanowisz się 7 razy zanim pójdziesz do kogoś, kto reprezentuje taką "kulturę korporacyjną", szczególnie, gdy w obecnej pracy ciągle masz możliwości awansu.
OdpowiedzCzasami lepiej zarobić mniej, ale pracować w normalnej firmie.
Odpowiedztrzeba było mu rzucic ze taki fachowiec jak ty za mniej jak 2 wiecej nie zmienia pracy
Odpowiedznie chciałeś tej pracy a jednak poszedłeś na rozmowę-DZIWNE ,albo masz za dużo wolnego czasu i nie wiesz co z nim zrobić albo ta historyjka jest wyssana z palca
OdpowiedzFacet prosil o rozmowe MIMO, ze uprzedzalem, ze pracy nie chce. Po pierwsze bylem ciekawy co wymysli, po drugie i tak prawie codziennie przejezdzam w poblizu. Pol godziny moglem mu poswiecic, widok jego wscieklej geby byl tego wart.
OdpowiedzNawet mając pracę warto wybadać ile dają w innej firmie żeby wiedzieć ile można sobie zażyczyć w przyszłości. Też tak kiedyś zrobiłem.
OdpowiedzTrochę bez sensu cała sytuacja. Ty się wkurzyłeś, a on ni chu chu nie zrozumiał o co Ci chodzi, i prawdopodobnie jedynie utwierdził się w przekonaniu, że z ludźmi "po ludzku" nie warto, i zyskał +1 do buraka.
Odpowiedzmogles nagrac rozmowe i puscic szefowi moze tez bys dostal podwyzke ;)
OdpowiedzAle to jeszcze nie byly czasy kiedy kazdy mial "gwozdzia" w telefonie.
OdpowiedzCo tam sześć stówek więcej, skoro nawet kawy nie zaproponowali! Rozumiem frustrację - bez kofeiny ani rusz :)
OdpowiedzNo pewnie. A jakbym miał tam pracować codziennie bez tej kawy? Tak się nie da żyć...
Odpowiedz