Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wygasła miłość czy planowane działanie od samego początku ? Oceńcie sami. Historia…

Wygasła miłość czy planowane działanie od samego początku ? Oceńcie sami.

Historia rodzinna wciąż jeszcze żywa, bo nie do końca "rozliczona" prawnie.

Student Mieszkaniec (M)z Trójmiasta poznał Dziewczynę ze Sląska. Początek ery internetu, zloty, spotkania. Dziewczyna w miłości postanawia podjąć studia nad morzem i się sprowadzić.

Dziewczyna na początku zamieszkała w akademiku, ale ze względu na "złe warunki" zdecydowała się na stancję i tak z czasem na wynajem pokoju, potem zmiana pokoju i kolejna zmiana za każdym razem coś nie pasowało (właściciel, współlokatorzy, warunki itp itd.)

Z czasem student z Trójmiasta ukończył Techniczną Gdańską Uczelnię znalazł pracę i finanse pozwoliły że zakochani mogli w końcu razem zamieszkać i wynająć mieszkanko tylko dla siebie.

To w ramach wstępu nie będę tu przytaczał szczegółów tej kilkuletniej "tułaczki" by nie przedłużać.

On zarabiał całkiem przyzwoicie, Ona posiadaczka stypendium socjalnego nie posiadała dochodów i każda podjęta próba pracy kończyła się szybko ze względu "złych warunków". Z czasem nawet już nie podejmowała prób bo brakowało czasu na pracę, dlaczego ? Już tłumaczę.

On pracował u prywaciarza, kasa dobra ale wiadomo od 8 do 18 też czasami dla szefa było za mało. Ona postanowiła wypełniać brak czasu na to nowe zdolności niezbędne do życia. Angielski, prawo jazdy, wszelkiego rodzaju kursy, zakupy, zwierzątko (w końcu głupio samemu w domu siedzieć?)Skąd kasa no wiadomo wspólne gospodarstwo, wspólny budżet.

Z czasem doszli do wniosku że nie warto płacić za wynajem i warto kupić mieszkanie. Oczywiście na kredyt bo jak tu inaczej 100 tysięcy znaleźć w kieszeni. On kredyt wziął na siebie, ale już w księdze wieczystej wpis na Niego i na Nią. ( oficjalny powód gdyż jej rodzice później spłacą wszystko bo chcą na starość sprowadzić się nad morze i zamieszkać w Gdańskiej dzielny przy morzu).

Tak sobie błogo mieszkali on pracował coraz więcej, Ona dalej inwestowała w siebie i drugi kierunek studiów rozpoczęła. Jednakże w miarę jedzenia, apetyty rośnie i kasy wciąż było mało.
Także On dostał zadanie znalezienie innej pracy. Praca się znalazła zagranicą. Kasa oczywiście większa jest wszystko super.

On wyjechał w październiku wiadomo na początku nie w głowie mu powroty do kraju ustalili że jak nastaną letnie wakacje Ona przyjedzie do niego i spędza razem 3 miesiące. Oczywiście przez cały czas do Polski wpływają stałe przelewy pieniężne i coraz częściej potrzeby nagłe. Notorycznie chory kot, popsuty komputer, szkolenia, kursy, opłaty.

W między czasie dostali zaproszenie na ślub idealnie przed wakacjami czyli On przyjeżdża na wakacje, wesele i razem wracają. Ładnie, pięknie, słodko? Niestety nie.

On przyjechał, Ona oznajmiła mu że miłość wygasła i że zostaje w domu bo jej się to należy. On załamany wraca zagranicę.

Ona wpisana w księgę wieczystą, zameldowana, nie płacąca z własnej kieszeni za nic. I z wielkim przekonaniem że mieszkanie jest jej a Jemu nic się nie należy.

Sprawa w sądzie przez kilka lat, jeszcze inne formalne procedury są w trakcie, policja itp itd. (opowieść na inny dzień gdy będą chętni ciągu dalszego tej opowieści lub też większych szczegółów tej)

Każdy w tej historii widzi kto jest piekelnym, kto jest brzydko mówiąc "frajerem", pytanie tylko takie w którym momencie był to perfidny plan, a w którym jeszcze miłość.

Pozdrawiam znajomych Pani Magister Inżynier Psycholog ze Śląska, która nauki pobierała nad morzem. Mam nadzieję że zdawaliście sobie sprawę z kim mieliście do czynienia.

Gdańsk dzielnica przy morzu

by zuqu
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
4 8

Jeśli nie byli małżeństwem, to sprawa do wygrania... choć może nie być łatwo.

Odpowiedz
avatar blair
5 5

Nie do końca. Jakby nie była zameldowana i wpisana w księgi wieczyste to faktycznie wygrałby na 100%, bo teraz jest wpisana jak współwłaściciel. Musi udowodnić że to on za wszystko płacił, jak ma jakieś faktury, przelewy dowody wpłaty itp. to byłoby super. Smutne, ale prawdziwe.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 14:20

avatar zuqu
-1 5

pomimo braku małżeństwa, a nawet narzeczeństwa, sąd uznał ich związek jako konkubinat i niestety w trakcie gdy byli razem wszystko liczy się po połowie niezależnie od wnoszonego kapitału do budżetu domowego.

Odpowiedz
avatar Sardonicus
6 6

@zugu, mylisz się, tylko w małżeństwie majątek jest wspólny, w konkubinacie sąd nie może stosować zasad majątkowych przysługujących tylko małżeństwu. W konkubinacie majątek dzieli według tego, co kto wniósł - czyli krótko mówiąc każdy zabiera swoje, a jeżeli coś było wspólnego, to dzieli się to proporcjonalnie do wkładu konkubentów, a nie po połowie. Inną kwestią jest to, czy każdy ma rachunki na poczynione zakupy, remonty, inwestycje, itp. , tak aby udowodnić, że coś należy wyłącznie do danej osoby. Największy problem jest z mieszkaniem, ponieważ nawet jeżeli facet udowodni, że zakup mieszkania nastąpił wyłącznie z jego środków (lub wziętego przez niego kredytu) i tak nie będzie w stanie pozbawić konkubiny prawa własności. Jedyne co mu pozostaje, to żądać na drodze sądowej aby zwróciła mu z odsetkami tą część ceny mieszkania jaką zapłacił za nią, o ile będzie w stanie udowodnić, że ona nic nie płaciła (bo np. nie miała własnych dochodów).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 13

Końcówka "Magister Inżynier Psycholog" trochę kłóci się ze sobą, bo jak jest inż., to na pewno nie po psychologii...

Odpowiedz
avatar BOReK
5 7

Chyba że to nie jest oficjalny tytuł, tylko wskazanie na dwa różne kierunki. A może na gdańskiej polibudzie uruchomiono psionikę i może być inżynier psycholog? :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 13:12

avatar marchewka
12 12

Pisał przecież, że dziewczyna zaczęła drugi kierunek studiów, więc inż może mieć z jednych, psychologa z drugich.

Odpowiedz
avatar Aruetha
4 4

Właśnie, czy małżeństwo czy nie? ;D przeca kredyt wciąż jest, wiadomo kto wpłacił kasę...eh. Szkoda faceta

Odpowiedz
avatar KudlatyLysol
3 3

...no to mam szczęście, że udało mi się wykaraskać z podobnej sytuacji bez jakiegoś ogromnego uszczerbku materialnego. Psychiczny, był jednak potężny...

Odpowiedz
avatar Parasoleczka
4 4

Wg. było tak, że na początku miłość była, a plan pojawił się potem, w trakcie (możliwe, że jakas "życzliwa" osoba doradziła do tej dziewczynie). Skąd się w ogóle biorą tacy ludzie?

Odpowiedz
avatar Parasoleczka
-2 2

Swoją drogą niepokojące jest to, że ta dziewczyna nie mogła znaleźć pracy-pewnie młoda, niegłupia skoro na 2 kierunkach studiuje, w całkiem sporym mieście.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

A PO CO? Był osioł, który za wszystko płacił i się jeszcze z tego cieszył...

Odpowiedz
avatar MyCha
6 6

Jak to nie mogła skoro pisze, że z kilku zrezygnowała z powodu "złych warunków". Poza tym skoro chłopak mógł znaleźć to czemu nie ona?

Odpowiedz
avatar smokk
9 9

@Tarija Ciekawe czemu do pracy fizycznej nie biorą zbyt chętnie kobiet. Hmmm... Może dla tego, że statystycznie kobieta jest słabsza fizycznie od faceta? Jejciu ale szowinistyczna męska świnia ze mnie. PS. Widziałem jak dziewczyna na budowie pracowała. Po całym dniu chciałem ją zabić. Z litości żeby się bidulka nie męczyła.

Odpowiedz
avatar MyCha
6 6

Tarija ale przecież pracę znalazła tylko zrezygnowała. Poza tym sama obecnie studiuję i pracuję, w trójmieście, jestem kobietą. Da się? Da się.

Odpowiedz
avatar smokk
0 0

@MyCha Widać nawet na tym portalu, że praca jest. Tylko trzeba chętnych do niej. No ale jak się ma się ambicje wzięte z kosmosu...

Odpowiedz
avatar CytrynowaTrawa
3 5

ech.. "chciałeś panią to rób na nią". Głupia sprawa nie chcę mówić, ze chłopak straszny frajer, ale trochę tak jest... Miłość miłością ale o swoje interesy trzeba dbać zawsze.

Odpowiedz
avatar BOReK
2 2

"Przyjaźń to przyjaźń, a interes to interes". :D

Odpowiedz
avatar BOReK
0 0

Teraz miłość jest jak kontrakt i jak kontrakt ulega przedłużeniu albo wygasa. Niech każdy o tym pamięta zanim zainwestuje w taki kontrakt, żeby w razie czego nie stracić zbyt wiele.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
9 9

Jakoś mi gościa nie żal. Był ślepy, nie chciał widzieć pasożyta, którego wyhodował na własnej piersi. Do tego jeszcze zakładanie kięgi wieczystej na osobę, która niczego nie wniowła do wspólnej własności. Czyste frajerstwo.

Odpowiedz
avatar Sardonicus
1 5

Zapewne ofiara chwytu starego jak świat: "Jeżeli nie sprezentujesz mi połowy albo całego twojego mieszkania (domu, jachtu, działki, papierów wartościowych) to znaczy, że mnie nie kochasz". Podręcznikowy przykład frajerstwa.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 17:52

avatar babubabu89
2 4

Kochajmy się jak bracia liczmy się jak żydzi.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

Mój drogi, perfidny plan to był już w momencie namówienia faceta na dopisanie jej jako współwłaścicielki mieszkania, tylko nie wyklucza to wcale jej uczuć. Mogła nadal kochać, a plan mieć. Historię znamy tylko z jednej strony i trudno oceniać jego partnerkę nie znając jej wersji. Może liczyła na małżeństwo, a z tego, co piszesz wynika, że rozmów na ten temat nie było. Może sądziła, że "wpędzi ja w lata" i porzuci, więc chciała się jakoś "zabezpieczyć". A może (o czym nie wiesz) przyłapała go na zdradzie? Jeżeli, natomiast, to on sugerował małżeństwo, a ona robiła uniki, to oznacza, ze kompletnie musiało go zaćmić. A za głupotę się płaci.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 18:15

avatar Sardonicus
2 4

Taaaaak, na pewno bardzo go kochała, dlatego traktowała go jak woła roboczego, roztrzepała każde pieniądze, które on zarobił harując od godz. 8 do 18, a gdy mimo jego harówki brakowało kasy (bo ona musiała się rozwijać), to kazała mu wyp*przać zagranicę, szukać lepiej płatnej pracy. Doprawdy, dostrzegam wszystkie klasyczne przejawy głębokiej miłości, do pieniędzy - i jeszcze wstręt do pracy. Poza tym nie rozumiem twojej logiki, co to ma znaczyć, że "chciała się zabezpieczyć przed porzuceniem"? W jaki sposób? Przepisanie na nią współwłasności mieszkania zabezpiecza ją przed porzuceniem? Jest oczywiste, że nie zabezpiecza, ponieważ i tak się rozstali - co prawda z jej inicjatywy, ale identycznie byłoby gdyby to on ją porzucił. Wspólna własność nie prowadzi do cudownego scementowania związku na wieki. Chyba dla każdego jest jasne, że nie chodzi o żadne "zabezpieczenie", tylko o to, żeby mamiąc faceta wielką miłością ukraść mu jego dorobek. Ukraść tyle, ile się da, póki się nie zorientuje, że jest frajerem harującym na przebiegłą lalkę - to nie jest "zabezpieczenie", to jest zwykłe wyłudzenie majątku. "Skąd wiesz czy nie przyłapała go na zdradzie" - po prostu kocham takie nachalne próby usprawiedliwienia lenistwa, dwulicowości i cwaniactwa. Jeżeli, natomiast, to ona sugerowała małżeństwo, a on robił uniki, to oznacza, że ......... , że co? Że dobrze zrobiła?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 20:52

avatar Bedrana
-1 3

@Srdonicus: Coś się tak spienił? Masz jakiś uraz? Armagedon ma rację. Sprawę znasz tylko od jednej strony i nie możesz zakładać, że wszystko, co do joty jest prawdą. Jeśli ktoś ma kaprys robić komuś prezent - to go robi. Nawet z połowy mieszkania. A potem co? Już mnie nie kochasz, to oddawaj! A gdyby się z nią istotnie wcześniej ożenił, to coś by zmieniło? Jako żona też by chciała pół chałupy! Tylko wtedy każdy by powiedział, że jej się należy, nie?

Odpowiedz
avatar Sardonicus
1 1

Bedrana, to ty się pienisz a nawet nie chce ci się przeczytać dokładnie historii albo jej nie zrozumiałaś. Na początek wyjaśnił mi co cię tak zbulwersowało? Gdzieś napisałem nieprawdę? Jeżeli tak, to proszę o polemikę a nie psychoanalizę. Armagedon nie ma racji, ponieważ, tak jak my wszyscy zna tylko fakty przytoczone przez autorkę historii, wypada więc oceniając bohaterów historii odnosić się do opisanych wydarzeń. Można oczywiście spekulować, ale nawet spekulacje muszą mieć choć cień racjonalnej podstawy mającej swoje źródło w danej opowieści. Czy każde zdarzenie, każdą historię damsko-męską będziesz oceniała na zasadzie: "a może on/ona ją/jego zdradziła"? No to zaczynamy: - on ją pobił - komentarz Bedrany i Armagedonki: facet pobił ją, bo może ona go zdradziła; - ona go okradła z pieniędzy - zapewne on ją zdradził, - on dał jej pieniądze na zakup filtra paliwa do samochodu a ona kupiła sobie za to perfumy - pewnie facet ją zdradził, - mieli pójść razem do kina, ale facet nie przyszedł - nie można wykluczyć, że chodzi o zdradę. Czujesz absurd? Napisałem, że historii nie przeczytałaś uważnie, albo nie zrozumiałaś - bo jest w niej wyjaśnienie z jakiego powodu facet wpisał swoją dziewczynę jako współwłaścicielkę mieszkania. To nie był kaprys. Tylko w jednym masz rację, ale nie w taki sposób jak byś chciała. Pytasz, czy coś by się zmieniło gdyby wcześniej się z nią ożenił. Otóż nic by się nie zmieniło, w takim sensie, że nadal mógłby domagać się nierównego podziału majątku, uwzględniając stopień w jakim każdy z małżonków przyczynił się do jego powstania. Zapewniam cię, że nikt by nie powiedział, że w opisanych okolicznościach, nawet po ślubie, należy się jej "połowa chałupy" - wyłączając oczywiście ciebie i Armagedonkę.

Odpowiedz
avatar Bedrana
1 3

@Sardonikus: No, dobra. Przeczytałam historię jeszcze raz, bardzo uważnie. Pierwszym, co nie ulega wątpliwości, jest to, że opisywana historia trwa minimum kilkanaście lat. Mieszkanie na wybrzeżu za 100 tysięcy - to zamierzchła przeszłość. Poza tym: "Początek ery internetu..." Zdaje się, że ona przyjechała do niego jeszcze jak studiował i nie zarabiał, więc gdzie tu chęć "wydojenia jelenia"? Jechała do niego przez prawie całą Polskę rezygnując z wygodnego mieszkanka u rodziców - na rzecz wycierania się po różnych kwaterach, byle być bliżej niego - musiała go kochać! Jeśli w późniejszym czasie ustalili swoje relacje, że on zarabia, ona leży i pachnie - to przecież ich sprawa. Widocznie to mu odpowiadało. Inaczej nie byłby z nią tyle lat. I pewnie dalej by mu odpowiadało, gdyby nie to, że przestała go kochać i mu o tym powiedziała. I najlepsze. PO CO mu powiedziała? Nie mogła nadal doić kasy, trzymać go zagranicą i robić swoje? Czyli nic! Nie przeczytałam ani słowa o tym, by w grę wchodził inny mężczyzna (bo to chyba by się ukryć nie dało?), więc kto ją miałby teraz utrzymywać? Zwracam Ci też uwagę, że kradzież zwykle odbywa się bez wiedzy i zgody okradzionego. Jeśli dam facetowi samochód licząc na jego dozgonną wdzięczność i miłość, a on się na mnie wypnie - mogę mieć do niego żal, ale nie nazwę go złodziejem. Jeśli zaś mowa o "zabezpieczeniu", o którym pisze Armagedon, sądzę, że źle to zrozumiałeś. Myślę, że chodziło o to, żeby w razie rozstania nie mógł wywalić jej z domu na bruk. Taka przezorność, jakby co. A podejrzewam, że przezorna była dlatego właśnie, że nie padło słowo "ślub". Przez tyle lat. "Zapewne ofiara chwytu starego jak świat: "Jeżeli nie sprezentujesz mi połowy albo całego twojego mieszkania (domu, jachtu, działki, papierów wartościowych) to znaczy, że mnie nie kochasz". Podręcznikowy przykład frajerstwa." Też sobie dywagujesz. Więc daj również to prawo innym.

Odpowiedz
avatar Sardonicus
0 0

Chęć wydojenia jelenia pojawiła się dopiero wtedy gdy jeleń posiadał cokolwiek z czego można go wydoić, to chyba oczywiste. Na początku, będąc młodym dziewczęciem, pojechała za nim z miłości a symbol złotówki pojawił się w oczach dopiero, gdy biedny student przeistoczył się w zarabiającego inżyniera i okazało się, że jest z czego doić. Wcale się nie umówili, że "ona leży i pachnie", z tekstu wynika, że ona mamiła go potrzebą uzyskiwania kolejnych kwalifikacji. Wobec tego facet, w dobrej wierze finansował "angielski", "prawo jazdy", "wszelkiego rodzaju kursy" - tylko, że wciąż nic z tego nie wynikało, ona jak nie miała pracy przed podniesieniem swoich kwalifikacji, tak nie miała jej i po. Więc co dalej można wymyślić, aby unikać pracy a nie wyjść na patentowanego lenia? Drugi kierunek studiów... No tak, to świetny pomysł, zwłaszcza jeżeli po pierwszym kierunku przez lata nie znalazło się pracy, a w domu jest tylko jedno źródło utrzymania. Ona go mamiła a jeżeli on ją kochał, to po prostu był zaślepiony, co wcale nie zmienia oceny jej osoby. To nie był układ, który próbujesz tu przedstawić, w rodzaju: kochanie ja nic nie będę robiła przez całe życie a ty będziesz mnie utrzymywał i przepiszesz na mnie połowę swojego majątku, dobrze mój misiaczku? Misiaczek na to: tak, zgadzam się skarbie! Z opowieści nie wynika, że zawarli taki układ. Ona, tak długo, jak tylko się dało, symulowała, że zajmuje się czymś ważnym co miało w przyszłości przynieść efekt pożyteczny dla nich obojga a on naiwnie za to płacił. W rzeczywistości jej aktywności kurso-szkoleniowa zdała się psu na budę. Czy o oszustach, którzy podstępem, solenną obietnicą, która nigdy się nie ziści - pozbawiają kogoś majątku, nie mówimy, że to "złodzieje"? Właśnie w takiej konwencji użyłem zwrotu "okradła go z majątku" - można było napisać, że wyłudziła majątek, ale... zaraz, tak też napisałem. Ciekawy jestem jak nazwiesz właścicieli Amber Gold? Kosiarzami frajerów? Nie złodziejami? W kwestii "zabezpieczenia" zapewne chodziło także o to, o czym napisałaś, co nie zmienia perfidii jej postępowania, bo jeżeli nie padło słowo "ślub", jeżeli brała pod uwagę, że ich związek może się w każdej chwili rozpaść, to jaki był jej plan na taką sytuację? Taki, że będzie za wszelką cenę dalej mieszkała z facetem z którym się rozstała? Czy w takiej sytuacji nie powinna po prostu spakować się i wyprowadzić z mieszkania człowieka z którym ją już nic nie łączy? Po co jej wspólne mieszkanie z kimś, kto nie chce z nią być? Jej plan byłby surrealistyczny, ale staje się bardzo realistyczny jeżeli przyjąć inną koncepcję: "co mi szkodzi go oszwabić, jeśli będziemy razem, to OK, a jak nie, to przynajmniej sprzedam swój udział i zarobię na tym". Wiesz, moje dywagacje mieszczą się w granicach "cienia racjonalnej podstawy mającej swoje źródło w danej opowieści", ponieważ nie próbują zmieniać opisanych przez autora relacji pomiędzy postaciami opowieści, nie próbują zmieniać logiki wydarzeń. Natomiast twoje dywagacje próbują w sposób bezzasadny, odwrócić logikę wydarzeń, ze sprawcy próbują uczynić ofiarę - bo jeśli zdradził, to przecież należałaby mu się utrata połowy mieszkania, prawda? Zresztą, poniżej jest post @zuqu, który dobitnie pokazuje z jak perfidną kobietą miał do czynienia bohater opowieści.

Odpowiedz
avatar zuqu
1 1

W ramach dodatkowych informacji przez których brak powstają niepotrzebne "sprzeczki". Wpisanie do księgi wieczystej odbyło się dlatego gdyż jej rodzice mieli to mieszkanie odkupić w późniejszym czasie. Zdrada? Jakby zdradzał to by chciał by do niego na całe wakacje przyjechała i to inicjatywa przyjazdu była po jego stronie. Powiedziała mu ? No cóż perspektywa 3 miesięcy razem pewnie ją przeraziła także trzeba było reagować. Dodatkowe szczegóły rozstania. Po wspólnych 5 latach z całego mieszkania "wydzieliła mu" torbę ubrań, uznając całą resztę inwentarzu domowego za swój własny, kwitując wszystko "bo mi się należy, bo to wszystko mi dałeś" ( faktycznie prezenty i to co sobie kupiła za jego pieniądze niech będą jej, ale cała reszta ?) Próba odebrania rzeczy na które On posiadał rachunki (rzeczy kupione za pieniądze jego rodziców) skończyła się siłowym wejściem do własnego domu, awanturą z jej strony i wezwaniem policji, która oczywiście nie zareagowała bo nie miała podstaw. Na podsumowanie można dodać że później do prokuratury wniosła sprawę o to że grożono jej utratą życia i także została poturbowana ( wniosek odrzucony). I mały komentarz z mojej strony: To że On płacił, Ona korzystała to faktycznie sprawa jest taka jak mu pasowało ich sprawa, ale żeby po czymś takim jeszcze uważać że wszystko jest moje, a się do tego nic nie dołożyło...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2012 o 7:44

avatar Armagedon
0 2

@sardonicus: @zugu: Mój poprzedni komentarz nie był ani stronniczy, ani tendencyjny. Ot, takie sobie gdybanie. W ostatnim zdaniu nawet stwierdziłam, że za głupotę się płaci. Nie rozumiem więc, "Sardonicus", czemu tak na mnie napadłeś? Bo powinnam panienkę zezwać od najgorszych, a faceta uznać za anioła wcielonego, znając sytuację tylko pobieżnie? "zugu", odpowiedz mi na kilka pytań. Dlaczego sprawa w sądzie ciągnie się tak długo? Sąd ma jakieś wątpliwości, skoro racja ewidentnie jest po Jego stronie? Z czego ona utrzymuje się teraz, skoro w grę nie wchodzi inny "jeleń"? Wyprzedaje rzeczy, czy jednak pracuje? Dlaczego przez tyle lat nie zalegalizowali związku? Jeśli to ona nie chciała - to po co pakował w nią tyle kasy? Jest idiotą? Jeśli on nie chciał - to dlaczego? "( oficjalny powód gdyż jej rodzice później spłacą wszystko bo chcą na starość sprowadzić się nad morze i zamieszkać w Gdańskiej dzielny przy morzu)." - co ma piernik do wiatraka? Czy On kiedykolwiek oficjalnie uskarżał się na jej niechęć do pracy, lenistwo, nadmiar potrzeb, że "nie wyrabia", jest przepracowany? Wyganiał ją do roboty, a ona nie chciała? Tam, gdzie w związku źle się dzieje - nigdy wina nie leży po jednej stronie. Nie będę wieszać psów na kobiecie, której wersji wypadków nie znam. Tym bardziej, że, na ogół, "pazerne suki" NAJPIERW szukają sobie innego "jelenia", czyli sponsora, a dopiero potem wypinają się na aktualnego. Dlatego podejrzewam, że w historii tej musi być jakieś "drugie dno".

Odpowiedz
avatar Sardonicus
0 0

@Armagedon, Skrytykowałem twój komentarz właśnie dlatego, że był skrajnie tendencyjny. Twoja wypowiedź to nie było, jak piszesz, ot takie sobie gdybanie, ponieważ gdybasz tylko w jedną stronę: przeciwko facetowi. Bezpodstawnie próbujesz utytłać brudem tylko jedną ze stron. Dobitnie potwierdza to także treść odpowiedzi jakiej udzielasz @zuqu. Wszystkie pytania jakie zadajesz @zuqu, zmierzają do jednego, do wykazania, że facet jest współwinny sytuacji, zresztą wprost piszesz to pod koniec swojej wypowiedzi - pomimo, że takie wnioski są zupełnie nieuprawnione w świetle opisanych wydarzeń. @Zuqu w opisanej historii, nikogo nie obarcza winą za rozpad związku, relacjonuje to co powiedziała dziewczyna: miłość wygasła, chce się rozstać. Cała reszta historii dotyczy perfidii postępowania dziewczyny przy podziale majątku. Natomiast, co robisz ty? Całkowicie bezpodstawnie zmyślasz przyczynę rozstania, i to taką, która w korzystnym świetle postawi dziewczynę. Każdy z forumowiczów mógłby napisać tekst w twoim stylu, tylko a rebours, np.: "pewnie ona go zdradzała, gdy pracował zagranicą, poznała nowego kochasia i obecny już jej nie pasował, ale jego majątek jej pasował". Jednak nikt tak nie napisał, bo byłoby to nie fair wobec tej dziewczyny, gdyż opisana historia nie daje żadnych podstaw aby sugerować zdradę z jej strony. Natomiast ty, wobec faceta, nie miałaś takich skrupułów. Twoja odpowiedź dla mnie: "bo powinnam panienkę zezwać od najgorszych, a faceta uznać za anioła wcielonego, znając sytuację tylko pobieżnie?", jeszcze bardziej cię pogrąża, ale w swojej zajadłości nawet tego nie zauważasz. Po pierwsze nie histeryzuj, nikt nie wzywa cię do rzucania obelg na dziewczynę ani wysławiania chłopaka. Po drugie, z twojej wypowiedzi wynika, że nie możesz skrytykować dziewczyny ponieważ znasz sytuację zbyt pobieżnie, ale jednocześnie insynuujesz facetowi zdradę, gdyż.... znasz sytuację zbyt pobieżnie? Możesz wyjaśnić ten paradoks? Dlaczego z łatwością insynuujesz zdradę chłopakowi ale w żadnej swojej wypowiedzi nie insynuujesz zdrady dziewczynie? Ciągle nie zauważasz swojego braku obiektywizmu, nawet przytaczając twoje własne wypowiedzi, które rzekomo mają pokazywać twój brak uprzedzeń, a w rzeczywistości je podreślają. Tak jest także z twoim stwierdzeniem, że "przecież napisałam, że za głupotę się płaci". No tak, napisałaś, tylko jaka logika się za tym kryje?. Mamy dwie opcje: albo nikt nie jest winny zdrady (i tak to wynika z historii), albo ktoś zdradził. Przeanalizujmy możliwe sytuacje i twoją postawę wobec nich: = on zdradził - twoja postawa: "dobrze mu tak"?, "ona jest usprawiedliwiona"?, "można ją zrozumieć"?, "to nie jest takie jednoznaczne, bo on ją zdradził"? (w sumie nie wiadomo, do czego jest ci potrzebna zdrada w tej historii); = nikt nie zdradził - twoja postawa: "za głupotę się płaci"; = ona zdradziła - twoja postawa: ......................... milczenie. Nazwiesz to obiektywizmem?. Ta historia nie jest o tym kto kogo zdradził, bo gdyby problemem była zdrada, to byłby to jeden z głównych wątków opowieści. Opowieść jest o perypetiach z podziałem majątku. Tylko ty jedna, na siłę wmontowujesz w opowieść nowe wątki, i to tylko takie, które mają w złym świetle postawić chłopaka. Każda z twoich wypowiedzi jest stronnicza. A już zupełnie na marginesie, mam pytanie, co miałaby hipotetyczna zdrada do podziału majątku? Chodzi ci tylko o utytłanie faceta błotem podejrzeń? Podejrzewasz w historii "drugie dno", a ja sugeruję poszukanie drugiego dna w twoim sumieniu. Nawet trudno skomentować twoje oświadczenie, że "nigdy wina za rozpad związku nie leży po jednej stronie". Doprawdy?! Jeżeli mężowie zdradzają żony, to żony zawsze są współwinne? Tak uważasz? Czy to tylko kolejny erystyczny wybieg na potrzeby niniejszej historii?

Odpowiedz
avatar zuqu
0 0

Sprawa sądowa trwała długo ze względu na nieudolność sędziego. Sprawa wydawała się prosta i łatwa, ale niestety nie dla niego. Wyrok taki że mieszkanie dla niego, ale dla niej różnica między jej "wkładem" ( notabene zero zapłaconego kredytu), a wartością aktualną mieszkania ( czyli jeszcze należą jej się pieniądze, Przez cały czas od momentu rozstania do dnia uprawomocnienia wyroku, sobie ciepło mieszkała i z relacji sąsiadów wynika że drugi pokój wynajmowała, stąd też pewnie miała kasę na utrzymanie. Mieszkanie zostało zwrócone, jednakże to co zostawiła po sobie jest nie do opisania. Jeżeli oglądacie czasami reklamy środków czystości i zastanawiacie się jak to jest możliwe żeby ktoś tak coś zabrudził i w magiczny sposób środek czyszczący sprawia że coś lśni, to wyobraźcie sobie ten brud i że ktoś w nim żył i nie była to osoba "patologiczna", w końcu Pani Inżynier i Magister. Mieszkanie nadające się tylko do kompletnego remontu. Kolejny aspekt wymeldowanie jej. Nie mieszka, nie ma żadnych jej rzeczy na miejscu, jednakże Urząd nie dokonał po prostu wymeldowania. Sprawa się toczy pół roku już, gdyż z uwagi na to że nie można się z nią skontaktować, wyjaśnienia w tej sprawie w Zabrzu składa jej Ojciec. I takim oto sposobem walka o wymeldowanie trwa. Odpowiedzi na pytania: "zuQu", odpowiedz mi na kilka pytań. Dlaczego sprawa w sądzie ciągnie się tak długo? Sąd ma jakieś wątpliwości, skoro racja ewidentnie jest po Jego stronie? - odpowiedź jak wyżej Z czego ona utrzymuje się teraz, skoro w grę nie wchodzi inny "jeleń"? Wyprzedaje rzeczy, czy jednak pracuje? - nie wiem co robi aktualnie , wiem że po rozstaniu wyprzedawała wszystkie rzeczy należące do niego na allegro Dlaczego przez tyle lat nie zalegalizowali związku? Jeśli to ona nie chciała - to po co pakował w nią tyle kasy? Jest idiotą? Jeśli on nie chciał - to dlaczego? Razem nie chcieli, kościół im nie odpowiadał, a papierku od urzędu nie potrzebowali "( oficjalny powód gdyż jej rodzice później spłacą wszystko bo chcą na starość sprowadzić się nad morze i zamieszkać w Gdańskiej dzielny przy morzu)." - co ma piernik do wiatraka? - tak było tłumaczone dlaczego Ona musi być wpisana do księgi wieczystej, oficjalny powód. Czy On kiedykolwiek oficjalnie uskarżał się na jej niechęć do pracy, lenistwo, nadmiar potrzeb, że "nie wyrabia", jest przepracowany? Wyganiał ją do roboty, a ona nie chciała? toż przecież Ona ciągle się uczyła, także czasu na pracę nie było. Nikt się nie uskarżał, toć miłość jest ślepa także On tego nie widział i nie chciał słyszeć że coś takiego może mieć miejsce.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2012 o 10:23

Udostępnij