Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o piekielnej sile oddziaływania horrorów klasy B i innych filmów o…

Będzie o piekielnej sile oddziaływania horrorów klasy B i innych filmów o psychiatrii.

Pewnej nocy przyjechali do mnie zaprzyjaźnieni policjanci z wydziału kryminalnego. Prowadzili śledztwo, a ja miałem informacje, które mogły im pomóc. Dyżur był spokojny, mieliśmy czas pogadać, więc powiedziałem im wszystko czego potrzebowali. Odprowadziłem ich do drzwi wyjściowych by ich wypuścić. W drzwiach jeden z nich zapytał:
- Doktorze, nie boi się pan tak w nocy tu siedzieć? Ja bym się bał.
- Nie rozumiem - odparłem ze zdziwieniem.
- Przecież ciemna noc, a tu są wariaci!

Próbowałem mu wyjaśnić, że moi pacjenci są spokojni i w większości sympatyczni ale facet nie wyglądał na przekonanego.

I pomyśleć, że powiedział to człowiek, który na co dzień ma do czynienia z pobiciami, rozbojami, gwałtami i morderstwami! Chciałbym wierzyć, że tylko żartował.

Innym razem stażystka podsłuchała w windzie rozmowę dwóch internistek. Jedna mówiła do drugiej:
- Szef kazał mi iść na konsultację na psychiatrię, a ja tak bardzo tego nie lubię. Ja się tych ich pacjentów zwyczajnie boję.

Gdyby to słyszeli moi pacjenci, to by z tydzień mieli ubaw z tego jacy są "groźni".

psychiatria

by fak_dak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
28 28

czy ja wiem czy to piekielna siła horrorów... ludzie się boją tego co nieznane. za mało się o tym wszystkim mówi, sama bym nie wiedziała jak "podejść" do człowieka jakoś skrzywionego psychicznie (nie wiem jak to nazwać inaczej, jeśli to brzmi obraźliwie, to nie miałam tego na myśli). to jest raczej smutne:<

Odpowiedz
avatar peeYie4o
9 15

mmm ma rację. Ludzie nie wiedzą, na czym polega praca psychiatry i z jakimi chorymi taki lekarz ma styczność. Na ogół się uważa, że choroba czy zaburzenie psychiczne jest równoważne ostremu przypadkowi psychozy. Gdyby nie moja znajoma (lekarz psychiatra), sam bym do dzisiaj tak uważał. fak_dak, może mógłbyś pomyśleć o paru postach edukacyjnych, żeby nakreślić charakterystykę swoich pacjentów? Nie jestem pewny jak by to zostało przyjęte, ale gdyby choć jedna osoba przestała uważać pacjentów psychiatry hurtem za "wariatów" ze schizofrenią, to chyba już byłoby warto. Choć wiem, że łatwo się mówi "weź zrób".

Odpowiedz
avatar fak_dak
24 28

Zacznijmy od tego, że pacjenci psychiatryczni o wiele częściej są autoagresywni niż agresywni wobec innych osób. Większe jest ryzyko, że zrobią sobie krzywdę lub popełnia samobójstwo niż że zaatakują innych. W Oddziale leczeni są pacjenci z zaostrzeniami psychoz endogennych (schizofrenii, zaburzeń schizoafektywnych, zespołów urojeniowych), psychoz po substancjach psychoaktywnych. Pacjenci w delirium. Pacjencji z chorobą afektywną dwubiegunową (depresyjno-maniakalną), depresją różnego pochodzenia o umiarkowanym lub ciężkim nasileniu, szczególnie jeżeli współtowarzyszą temu myśli i tendencje samobójcze. Pacjenci z różnymi organicznymi zaburzeniami psychicznymi (czyli wynikającymi z uszkodzenia mózgu, np. w wyniku urazu lub udaru). Pacjenci z ciężkimi zaburzeniami osobowości, zwłaszcza tacy z tendencjami samobójczymi lub ze skłonnością do samookaleczeń. Osoby z nerwicą, z depresją o łagodniejszym nasileniu, łagodniejsze zaburzenia osobowości i pacjenci w remisji ciężkich chorób są leczeni pod kontrolą poradni. Oddział ma tę przewagę nad leczeniem w warunkach domowych, że szybko można reagować lekami i wsparciem psychologicznym na nowe objawy, lęk, pobudzenie, agresję, autoagresję. Chroni się osoby z tendencjami do działań samobójczych lub agresywnych przed możliwością realizacji tych skłonności. W efekcie szybko i bezpiecznie opanowuje się stany ostre. Oprócz leków stosuje się psychoterapię grupową, indywidualną, terapię zajęciową, muzykoterapię, relaksację. Pomimo, że oddział jest "zamknięty", pacjenci tylko w początkowym okresie leczenia mają całkowity zakaz wychodzenia z oddziału. Większość z osób podleczonych wychodzi na południa z rodziną lub samodzielnie na spacer. Nawet jeżeli ktoś trafia w ostrym stanie z agresją, urojeniami, omamami to po włączeniu leków po kilku dniach objawy ustępują i bardzo często okazuje się, że jest fajnym człowiekiem, z którym można porozmawiać, pośmiać się. Ja ogromną większość moich pacjentów lubię. Choroba nie zabija w pacjentach psychiatrycznych osobowości. W remisjach, poza stanami ostrymi są ja "normalni" ludzie. Mają swoje pasje, hobby, znajomych i przyjaciół (wyjątkiem są zmiany osobowości jakie zdarzają się w wieloletniej schizofrenii), część z nich jest czynna zawodowo. Większość pacjentów w Oddziale jest już poza tym stanem ostrym więc mają dużo wyrozumiałości dla tych, którzy są w nasilonych objawach chorobowych. Wspierają się wzajemnie, pomagają sobie. Na żadnym innym oddziale nie widziałem by pacjenci żyli tak blisko ze sobą jak na psychiatrii. Na internie czy chirurgii pacjent często nawet nie wie jak nazywa się kolega z sąsiedniego łóżka. Oczywiście są sytuacje, kiedy trzeba kogoś agresywnego zapiąć w pasy, podać zastrzyki uspokajające wbrew jego woli, wezwać ochronę czy policję do pomocy. Oddział psychiatrii różni się jednak zdecydowanie od tego co widzimy w filmach czyli szaleńców rzucających się z pianą na ustach na kraty, korytarza pełnego snujących się zombi i sadystycznego personelu znęcającego się nad bezbronnymi pacjentami.

Odpowiedz
avatar Litterka
-2 4

Twoje ostatnie słowa skojarzyły mi się z "Lotem nad kukułczym gniazdem" - zwłaszcza jeśli chodzi o sadystyczny personel. Tak a propos - czy pamiętasz tą książkę i czy masz przypuszczenia, na jaką chorobę mógł cierpieć główny bohater?

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
5 7

O ile pamiętam, to główny bohater na nic nie był chory. Symulował, bo wolał odsiedzieć wyrok w szpitalu psychiatrycznym.

Odpowiedz
avatar Litterka
0 2

Kłóciłabym się z Twoją opinią. Symulanctwo symulanctwem, ale facet miał takie wizje, że aż strach. Naprawdę nie sądzę, aby wszechobecne podsłuchy były naprawdę na oddziale. Muszę sobie tą książkę przypomnieć, bo tam się wiele różnych ciekawych rzeczy działo, a ja nie pamiętam i nawet nie wiem, co Ci do końca odpowiedzieć.

Odpowiedz
avatar MadDog
0 2

Litterka, Formalhaut, mówicie o dwóch różnych osobach. Główny bohater, czyli Randall Murphy, był zdrowy jak rydz; aż za zdrowy - i to go zabiło. Narrator, czyli Wódz... nie pamiętam nazwiska - o, ten to miał jakąś "niestandardową percepcję rzeczywistości otaczającej", że się tak politycznie poprawnie wyrażę... (-;

Odpowiedz
avatar Metalhead
1 1

Fak_dak a mi twoje ostatnie słowa przypomniały serię "droga bez powrotu" a zwłaszcza czwartą część.

Odpowiedz
avatar Mroovkoyad
-1 1

Kiedyś jeden z moich najbliższych przyjaciół spędził w szpitalu psychiatrycznym kilka miesięcy. Kiedy go odwiedzałem, to po raz pierwszy w życiu widziałem taki przybytek i pierwsze wrażenie - zombie! Korytarzami snuli się otępiali pacjenci. Był to bardzo przygnębiający widok. Co do brutalności personelu, to ten kumpel opowiadał, że został pobity po nieudanej próbie ucieczki.

Odpowiedz
avatar Metalhead
5 5

Ten efekt jest spowodowany lekami. A ci tańczący? Po prostu mają dobry humor. Nie mów że nigdy nie tańczyłeś gdy byłeś wesoły.

Odpowiedz
avatar morskajaswinka
1 3

To nie jest efekt leków, bo na filmie są osoby niepełnosprawne.

Odpowiedz
avatar Metalhead
0 0

Morskajaswinka po lekach jest efekt otumanienia. Nawet w samej historii jest o tym napisane.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

należy jednak wziąć pod uwagę, że ten policjant -w zasadzie- widuje tyko "ostre przypadki psychozy" cytując peeYie4o. osoba ze "zwykłą" depresją czy nerwicą nie wymaga na ogół wizyty niebieskich panów, a to co widuje przeważnie może powodować strach przed osobami zaburzonymi - końcu specjalistą psychiatrii nie jest, a kontakt w momentach krytycznych miał zapewne już niejednokrotnie.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
16 18

Z jednym się nie zgodzę. Horrory klasy b to raczej coś w klimacie - atak zombie, zmutowane pająki tudzież demony gnieżdżące się w kominku. Najlepsze filmy to właśnie te zahaczające w jakimś stopniu o problem niekonwencjonalnie funkcjonującej psychiki ludzkiej.

Odpowiedz
avatar Fuu
8 8

I zabójcze ryjówki! Nie da się o nich zapomnieć ;-)

Odpowiedz
avatar adela845
3 3

Wiesz, sama kiedyś miałam mieszane uczucia co pobytu nie jako pacjent na oddziałach psychiatrycznych,wszystko się zmieniło po praktykach w takowym szpitalu...podejrzewam, że po prostu takie podejście nie wynika z oglądania horrorów lecz z strachu

Odpowiedz
avatar fak_dak
6 10

Ów stereotyp pacjentów psychiatrycznych jako niebezpiecznych wariatów, a w konsekwencji strach przed nimi, skutecznie podtrzymuje kinematografia. Ludzie boją się tego co wcześniej zostało im przedstawione jako zagrażające. Z tego powodu Polacy boją się padalców (bo myślą, że to węże, a węże są jadowite) ale hipopotamy wydają im się sympatyczne (w bajkach są takie urocze). Tymczasem hipopotamy są bardzo agresywne i w Afryce zabijają rocznie więcej ludzi niż jakiekolwiek inne zwierzęta.

Odpowiedz
avatar olkiolki
7 7

Odwiedzałam moją mamę na oddziale zamkniętym przez blisko dwa lata. I na początku bałam się - bałam sie tak, że potrafiłam biec pod ścianą (tam nie było drzwi do sal). Z czasem jednak zobaczyłam, że większość z pacjentów to zupelnie zwykli ludzie. Czasem z grymasem na twarzy, czasem drepczący w miejscu albo z nieobecnym wzrokiem. Dowiedziałam sie, że za te objawy odpowiedzialne są leki. Ale najciekawsze jest to, że wielu z nich po wyjściu ze szpitala spotyka się z moją mamą przy kawie czy innym ciastku. I są to zwykli, przeciętni ludzie. Z rodzinami lub bez, ale niczym nie różnią się od nas "zdrowych". Niestety, wyobrażenie o tych osobach, jeszcze sprzed "oswojenia", pamiętam do dziś i opisać je mogę słowem: STRACH! I tak też widzą ich ludzie "spoza". Myślę, że tego nie da się zmienić. Dopiero poznanie pozwoli sie nie bać. Tak myślę. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar maff
6 8

specjalnie się tutaj zarejstrowałam, żeby dać upust swojej frustracji i też temu,że lubie Twoje historie bardzo z racji mojej przyszłej profesji. ;)) Dodam tylko, że obok strachu równie piekielne jest traktowane chorych jak okazów w ZOO. Taka obrzydliwa ludzka ciekawość wykraczająca poza jakiekolwiek zasady moralne, etyczne i godząca w drugiego, chorego człowieka..

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
7 7

Znam osoby niepełnosprawne i wiem, jakiego stracha potrafią narobić "zwykłym" ludziom. I to nie jest strach przed tym, że oni mogą coś im zrobić. Oni po prostu doświadczają czegoś, co dla nich jest nienaturalne, niezrozumiałe. I to ich przeraża.

Odpowiedz
avatar Cysioland
5 5

Coś w tym jest. Kiedyś siedziałem w poczekalni u głowologa. Nagle zobaczyłem, jak wyprowadzali jakąś kobietę w kaftanie bezpieczeństwa, a ona krzyczała "oddajcie mi dziecko, ODDAJCIE MOJE DZIECKO!". Jakoś przestałem być spokojny.

Odpowiedz
avatar BlackHawk
4 6

A ja przeczytałam "u głowonoga" i przez 15 minut się zastanawiałam o co Ci mogło chodzić :D

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
-3 5

No nie wiem, czy nie tacy straszni. Moja narzeczona kiedyś została pobita przez pacjentkę, której uroiło się, że w ten sposób należy karać za niedokładne mycie rąk.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 grudnia 2012 o 19:41

avatar fak_dak
20 22

A ile osób zostało pobitych przez zdrowych psychicznie. Ci "normalni" to dopiero są groźni.

Odpowiedz
avatar Yaona
4 4

Być może wynika to z faktu że nigdy wcześniej nie miałam styczności z osobami chorymi psychicznie ale ja się ich trochę boję. Byłam raz na wizycie u znajomego. Zaczepił mnie pacjent który twierdził bodajże że jest Chrystusem czy coś w tym stylu. I ciągle pytał "czy pani wątpi w moje słowa?". I nie miałam zielonego pojęcia co mam mu odpowiadać bo skoro on w coś wierzy a ja mu powiem że nie ma racji to nie wiem jak zareaguje, a z drugiej strony co mam mu powiedzieć? Że wierzę że jest Chrystusem i zacząć się do niego modlić?

Odpowiedz
avatar jugo
1 1

bylem 3 razy na oddziale zamknietym, wiec troszke na ten temat wiem. Przed pierwsza wizyta bylem przerazony, ale szybko okazalo sie, ze generalnie nie ma sie czego bac. Ostatnio bylem na oddziale w zeszlym roku i wtedy niestety juz tak rozowo nie bylo, bo na zamknietym trafilem na agresywnego wspollokatora, ktory uwazal, ze mam do niego jakis problem tylko dlatego, ze np. podrapalem sie w glowe czy ruszylem reka. Ciagle chcial sie bic i byl bardzo agresywny i kilka razy rozwazalem czy aby nie dac mu w morde, by sie odczepil, ale wowczas by mnie pewnie przypieli do lozka i problem pozostalby nie rozwiazany, bo typ mial jakas ostra psychoze. Byl jeszcze taki jeden facet po 50, ktory potrafil chodzic caly dzien po oddziale i krzyczec : "cieszmy sie miloscia chrystusowa, maryja zawsze dziewica". Na poczatku sie go bardzo obawialem, ale potem zaczalem mu wspolczuc, bo czasami odzyskiwal resztki swiadomosci i dalo sie z nim w miare normalnie porozmawiac. Okazalo sie, ze w poznych latach 80-tych zona go zostawila, popadl w gleboka depresje, nie leczyl i doprowadzil sie do stanu ostatecznego. Tylko wspolczuc. Generalnie duzo zalezy tez od tego na jakich ludzi sie trafi, bo jezeli trafi sie na osoby z fobiami czy depresja, to jest bardzo spokojnie - gorzej jesli ma sie przewage schizofrenikow. (Swoja droga ich spojrzenie mnie przeraza). pzdr.

Odpowiedz
avatar jugo
0 0

swoja droga chcialbym w tym miejscu podziekowac pewnemu wybitnemu psychiatrze, ktory kiedys zdiagnozowal u mnie stany psychotyczne, wypisal mi leki przeciwpsychotyczne (leczy sie tym takze schizofrenikow) i kazal to zrec przez prawie 2 lata. Moje tlumaczenia, ze po tych lekach czuje sie okropnie byly zbywane, a rodzice swiecie przekonani o tym, ze lekarz to wyrocznia, nie pomagali. Dopiero w tym szpitalu w zeszlym roku stwierdzono, ze to jednak pewien rodzaj padaczki, ktory wywoluje cos w rodzaju stanow psychotycznych (dla niezorientowanych - padaczka to nie tylko utrata przytomnosc i drgawki - jest ponad 60 rodzajow). Coz, do dzisiaj mam tzw. "zolte papiery".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

byłam jakiś czas w psychiatryku, nie jako pacjent, nic groźnego sie nie działo, najwyżej ktośtam miał napad że krzyczał, lekarze zaraz w kaftanik i nie ma co sie bać, większość to spokojni ludzie albo sobie chodzą i nic nie mówią albo cośtam zagadują

Odpowiedz
Udostępnij