Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia k100 o próbie wyrobienia pozwolenia na używanie racy przypomniała mi moje…

Historia k100 o próbie wyrobienia pozwolenia na używanie racy przypomniała mi moje przeżycia związane z psychologiem.

Moja pierwsza wizyta u takowej pani. Miłe przywitanie, siadamy na krzesełkach i... cisza plus taksujący, wręcz nachalnie wpatrujący się we mnie wzrok całkiem obcej mi osoby. Rzecz jasna poczułam się nieswojo, nie miałam ochoty jej się gapić w oczy ani też przedłużać tej osobliwej sceny. W końcu przyszłam tam naprawiać swoją psychikę a nie marnować czas. Postanowiłam więc odezwać się pierwsza:

[J]- Przepraszam, ale czy powinnam zacząć o czymś mówić? (a czort wie - może jest jakiś schemat, o którym nie mam pojęcia?)
[P]- A czy uważa Pani, że powinna mi o czymś opowiedzieć?
[J] (WTF?)- E?
[P]- Widzę, że jest Pani niespokojna, dlaczego?
[J]- Bo wpatruje się Pani we mnie... (zaczynam się zastanawiać, czy nie jestem przypadkiem w ukrytej kamerze)
[P]- Ale dlaczego to Panią denerwuje? (bo to naturalna reakcja?!)
I tak dalej...

Ostatecznie stanęło na tym, że każde spotkanie zaczynałyśmy od wybitnie irytującego mnie spokojnego gapienia się na siebie przez bite 10 min (w salce był zegar...), aż w końcu babka się poddawała i zaczynała zadawać swoje pytania. Wytłumaczy mi ktoś po kiego grzyba taka szopka? Z jednej strony mówią, aby nie hamować swoich emocji, ale mam wrażenie, że rzucenie cegłą w lampiącą się na mnie babę raczej nie zostałoby odebrane dobrze.

Koniec końców naukę wyciągnęłam jedną - nawet przed osobą, przed którą początkowo myślałam, że powinnam się otworzyć musiałam grać. Dodam jednocześnie, że jednym z powodów dla których zaczęłam chodzić do psychologa były problemy z wyrażaniem emocji, co pogłębiało nerwicę i depresję.

psycholog

by Hebi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar yannika
28 32

To czemu nie zmieniłaś? Psycholog ma pasować Tobie bo inaczej, jak sama widzisz, guzik z całej terapii.

Odpowiedz
avatar Hebi
11 17

Hm... zapewne nie miałaś nigdy ze sobą tak poważnych kłopotów. Człowiek nie do końca rozumie przez większą część czasu własny problem. Dla mnie, to że bałam się samej wyjść z domu, że dostawałam drgawek, że nie źle się czułam na tych spotkaniach było tylko i wyłącznie moim głupim widzi-mi-się. Poza tym - może to smutne, ale dla mnie było naturalnym praktycznie, że emocje się ukrywa. Do bardzo późnego wieku moimi najlepszymi przyjaciółmi, od których uczyłam się życia był mój pies i niewidzialni przyjaciele (z resztą o nich matka ani nikt wciąż nie wie i tak też pozostanie). Nikt nie wiedział co się dzieje za uśmiechniętą twarzyczką, mimo że niejednokrotnie chciałam być przyłapana na płaczu w poduszkę (choć jednocześnie bałam się reakcji). To, że ta babka nie stała blisko dobrego psychologa stało się jasne dla mnie dopiero jak zaczęła mi wmawiać różne rzeczy. Wtedy poszłam do recepcji i poprosiłam o zmianę na innego psychologa. Dostałam polecenie porozmawiania z obecną o tym problemie. Wmawianie zaczęło być tylko bardziej zakamuflowane. Niestety ze względu na przedłużającą się rozprawę alimentacyjną musiałam dość długo ją znosić - potem z dnia na dzień przestałam do niej chodzić. Wierzę, że istnieją fachowi psycholodzy. Nie sądzę jednak bym miała ochotę próbować ich szukać kosztem swojej podreperowanej psychiki, choć wiem że powinnam.

Odpowiedz
avatar yannika
16 20

Wiesz co, psychologiem nie jestem, ale dam Ci dobrą radę/mantrę/wskazówkę na przyszłość. Populacja świata liczy 7 miliardów ludzi. Masz olbrzymi wybór, więc pamiętaj o tym, zanim zaczniesz się męczyć z ludźmi, których nie trawisz.

Odpowiedz
avatar Hebi
4 14

Wiem o tym - nowości przede mną nie odkryłaś :P Problem polegał na tym w tamtym czasie, że: a) chciałam, aby ktoś mi pomógł b) ze względu na toczącą się sprawę alimentacyjną musiałam mieć dowód, że mam problemy psychiczne (które było nie było istniały i istnieją naprawdę), a więc musiałam chodzić do psychologa.

Odpowiedz
avatar Hebi
4 8

Edytować nie mogę więc dopiszę w kolejnym komentarzu - mam wrażenie, że nie przeczytałaś mojej odpowiedzi przed napisaniem własnej ;) Inaczej zapewne zrozumiałabyś, że osoba mająca za przyjaciół praktycznie tylko zwierzątko i wyimaginowanych przyjaciół raczej się alienuje, czyli unikanie męczących jednostek ma opanowane do perfekcji :P Innym problemem jest, że unika większości jednostek, ale to detal :P

Odpowiedz
avatar electrolyte
13 15

Na moje oko babka wygląda na jedną z tych, co to chcą być wielkimi psychoanalitykami, chcącym wyciągnąć jak najwięcej z ludzkiej podświadomości, czy ktoś tego chce czy nie. Czy coś tam w ogóle siedzi czy nie – nie ważne. Liczą się ambicje. Proponuje zmienić psychologa. Na jakiegoś kompetentnego. Sama chodzę na sesje z psychologiem i nigdy nie zdarzyło mi się, żeby kompletna cisza trwała dłużej niż 15 sekund.

Odpowiedz
avatar Hebi
3 7

Nie dodałam tego w historii - do tej psycholog już dawno nie chodzę, jednak po tej przygodzie i innej nie mam więcej ochoty na eksperymenty kosztem swojej psychiki :P

Odpowiedz
avatar electrolyte
2 4

Wcale Ci się nie dziwię, też bym sie zraziła. Po przeczytaniu komentarzy wnioskuję, że borykamy się z podobnymi problemami, może z innych powodów, ale skutki bardzo podobne. Trzymaj się i nie poddawaj :)

Odpowiedz
avatar Sardonicus
6 20

Podejrzane, gdy ktoś zaczyna uczęszczać do psychologa dopiero wtedy gdy toczy się sprawa o pieniądze.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
5 15

Bo to dobrze wygląda w sądzie: "on zniszczył mi psychikę, więc mam moralne prawo puścić go z torbami".

Odpowiedz
avatar Hebi
4 8

Dokładnie rzecz biorąc sprawa alimentacyjna doprowadziła moją psychikę do takiego stanu, że traciłam przytomność na ulicy. Zaczęłam bać wychodzić się z domu jeszcze bardziej (szczególnie jak trafiłam raz na pogotowie i trafiłam na sfrustrowaną pielęgniarkę, która wyżyła się na mnie). Ale to detal.

Odpowiedz
avatar Loras
5 13

@sardonicus&fomalhaut Bo rozwód to taka przyjemna sprawa dla wszystkich, szczególnie dla kobiet, które zostają z dzieckiem! A chodzenie do psychologa to babskie wymysły, żeby z biednego, bogu ducha winnego faceta kasę wycyckać. :)

Odpowiedz
avatar Sardonicus
7 11

@Loras, kozacko jest wsiąść na wzburzonego konia i popędzić ku przepaściom, ale pozwól że zakrzyknę: Hola mości panowie! Gdzież ten mąż, rozwód i nieszczęsne dziecko? No gdzie?! Tak na poważnie, to pytam skąd wiesz o jaką sprawę alimentacyjną chodzi? Może nie istnieje żaden mąż ani dziecko a Hebi procesuje się o alimenty z ojcem albo z matką? Do psychologów mam stosunek ambiwalentny, ale w moim poście chodzi o to, że sprawa jest dziwna jeżeli ktoś przypomina sobie, że ma problemy psychologiczne wtedy, gdy gra idzie o kasę, niezależnie od tego kogo trzeba wycyckać, jak byłeś uprzejmy to określić. A już zupełnie surrealistyczne jest, jeżeli ktoś powołuje się w sprawie sądowej na rozstrój nerwowy, wywołany tąże sprawą, toczącą się z powództwa tego kogoś. Ujmując to w kategoriach abstrakcyjnych: ktoś powołuje się na negatywne skutki zdarzenia, którego sam jest przyczyną. Czy ten patent nie przypomina wam trochę historii zabójcy własnych rodziców, który prosił sąd o łagodny wymiar kary, gdyż jest sierotą ?

Odpowiedz
avatar Hebi
0 14

Po pierwsze nie wiem co w ogóle ma powód mojego chodzenia do psychologa do całej historii... Po drugie wydaje mi się, że tak de facto powód nie jest istotny jeśli ktoś chodzi z nadzieją na poprawę. Po trzecie nie traktuj wszystkich tak płytko, bo aż mi się ciśnie na usta - "każdy mierzy innych swoją miarą". Zaczęłam chodzić na terapie, bo w końcu zostałam przekonana, że nie dam sobie rady dłużej sama i dojdzie do tragedii. Kiedyś zabolałby mnie wasze komentarze. Całe szczęście, że wtedy za bardzo wstydziłam się o tym pisać. Teraz jest mi was zwyczajnie żal.

Odpowiedz
avatar Sardonicus
3 3

@Hebi, jeżeli nie zauważyłaś, to mój drugi post był skierowany do Lorasa a nie do ciebie. To nie ja przywołuję temat powodu dla jakiego toczy się twoja sprawa alimentacyjna. Jeżeli odnoszę się do tego zagadnienia, to tylko w kategoriach abstrakcyjnych, w związku z twoim stwierdzeniem: "Dokładnie rzecz biorąc sprawa alimentacyjna doprowadziła moją psychikę do takiego stanu, że traciłam przytomność na ulicy." , i dalej: "Niestety ze względu na przedłużającą się rozprawę alimentacyjną musiałam dość długo ją znosić - potem z dnia na dzień przestałam do niej chodzić."

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 grudnia 2012 o 22:16

avatar Hebi
-2 4

Hm... czy bardziej zrozumiałym moje stwierdzenia uczyni fakt, że rozprawa ciągnęła się ponad 2 lata? Utraty przytomności zaś zaczęły się na samym początku

Odpowiedz
avatar Sardonicus
4 4

Nie uczyni, bo nie wnikam w powody twojej terapii, a zaznaczam jedynie wątek surrealizmu w twoich wypowiedziach, ale... pisałem już o tym dwa razy i skoro odmawiasz przyjęcia tego do wiadomości, to chyba nie ma sensu dalej wyjaśniać.

Odpowiedz
avatar Otaku
3 11

Och, więc skoro spotkani przeze mnie faceci do napaleńcy, to równie łatwo zgadnąć o jakie problemy pytałby mnie pan psycholog? -.-

Odpowiedz
avatar Loras
2 6

@k4be Właśnie przeczytałem Twoje historie i komentarze. Ktoś tu ma problem z kobietami, i ktoś tu powinien sam się udać do specjalisty.

Odpowiedz
avatar Hebi
-4 4

Oj prawda, choć nie powiem - liczę że kiedyś się przełamię i wtedy magicznym trafem znajdę prawdziwego psychologa, który trochę mnie naprostuje. Mam tylko nadzieję, że nie będę do tego zmuszona, a tylko będę chcieć...

Odpowiedz
avatar asienne
1 5

@Hebi, przykro mi to mówić, ale jeżeli to już stany nerwicowe i depresyjne, to lepiej iść i się jednak leczyć, bo będzie tylko gorzej. Sama tego wszystkiego nie przepracujesz i będzie Cię zżerać od środka i utrudniać życie jak cholera. Poza tym nerwica i depresja to nie są już zaburzenia emocjonalne, a poważne choroby psychiczne, które nieleczone prowadzą do naprawdę poważnych skutków. Być może to już nie psycholog Ci pomoże a psychiatra. Nie zrozum mnie źle, nie uważam, że jesteś jakimś "niezrównoważonym wariatem" albo coś. Ale psychiatra ma bardziej naukowe podejście od psychologa (jest różnica między lekarzem a humanistą!). Pozostaje mi trzymać kciuki, żebyś znalazła potrzebną pomoc:)

Odpowiedz
avatar mlecznamyszka
2 4

@amish Nie masz zupełnie racji. Psycholog jeżeli jest specjalistą w swoim fachu to wykorzystuje OBIEKTYWNE kryteria, a szkołę psychologiczną i nurt pomocy dobiera odpowiednio do problemu pacjenta (najczęściej poprzez polecenie specjalisty w danej szkole, terapii). A dopóki w Polsce nie zaistnieje zawód psychologa, i nie będzie on uregulowany prawnie, to każda osoba może skończyć kilku weekendowy kurs i udawać psychologa.

Odpowiedz
avatar Hebi
-2 2

Ależ ja jestem niezrównoważona psychicznie. Podobnie z resztą jak każdy kto cierpi z powodu chorób psychicznych (tak - to też się tyczy fobii :P). Z tego co mi wyjaśniono psychiatra jest od tego by zdefiniować chorobę i dać odpowiednie leki. Od terapii jest psycholog. Miałam 3 próby z lekami, które wypadły tragicznie, mój stan po każdych ulegał drastycznemu pogorszeniu. Dla mnie najlepszym terapeutą, który starał się mnie zrozumieć i wytrwał przy mnie mimo horrorów jakie mu gotowałam jest mój aktualny narzeczony. Aktualnie radzę sobie ze sobą. Nerwicy nie pozbędę się nigdy. Depresja wraca czasami, ale jakoś sobie radzę. Naprawdę chciałabym znaleźć dobrego psychologa, ale nie wiem czy mam siły na kolejne rozczarowania. Poza tym ostatnio i tak nie mam za bardzo wolnego czasu, może jak skończę studia i będę tylko pracować..?

Odpowiedz
avatar JaCzyliJa
0 6

Kurde, jakby ktoś tak na mnie patrzył i nic nie mówił to najnormalniej w świecie bym go olała, wyjęła telefon i zaczęła grać i powiedziała, że jak już pani się zastanowi to proszę mówić :D nawet u psychologa, niech się potem głowi co mi jest ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 grudnia 2012 o 2:28

avatar konto usunięte
1 3

Pytanie tylko kto przychodzi do kogo - Ty do psychologa, czy psycholog do Ciebie? Jakby do mnie ktoś przyszedł, siadł i zaczął się bawić telefonem, to raczej pokazałabym takiej osobie drzwi. Skoro Hebi ma/miała problem, to po to przyszła do psychologa, żeby o tym problemie porozmawiać. To autorka powinna mówić, a nie psycholog. Rozumiem, że to może być frustrujące, ale wydaje mi się, że jeszcze bardziej denerwujące byłoby głupie pytanie "to ma pan/pani problem?". Każdy, kto tam przychodzi, ma jakiś problem ze sobą, o czym psycholog na pewno wie. A problemy same się nie rozwiążą. Psycholog, psychoterapeuta ani psychiatra też ich nie rozwiążą. Oni pomagają, ale nic na siłę, trzeba chcieć i dać coś z siebie.

Odpowiedz
avatar katarzyna
0 0

Nie jest łatwo zacząć, psycholog powinien umieć zachęcić do mówienia, zacząć "to o czym chciałabyś porozmawiać, co cię sprowadza". Taka jego praca, żeby inni do niego mówili, inaczej jej nie wykonuje. Też spotkałam dziwnego terapeute, co wszystko chciał analizować w podobny do opisanego sposób. Zupełnie mi to nie pasowało.

Odpowiedz
avatar Olkson
7 7

Nigdy nie słyszałam o takim przypadku, ale najwyraźniej miałam szczęście - a potem się dziwię, że ludzie wykluczają pomoc psychologiczną, bo "nie są ani nie chcą zostać wariatami".

Odpowiedz
avatar badgirl
4 6

Są różni - jak wychodziłam ze szpitala musiałam mieć konsultacje, żeby lekarz mógł mi wypisać prochy (sprawdzenie czy nie wezmę wszystkich na raz jak tylko je kupię). Pan psycholog, który do mnie przyszedł nie tylko nie wiedział do jakiego przypadku przychodzi(nie sprawdził wezwania), to po 10 minutach uciekł dosłownie, dukając, że jak chcę, to mogę skorzystać z pomocy. Bo są takie centra, gdzie mi pomogą. Potem przysłali sensowną panią doktor, ale powiem szczerze, że gdyby nie ona, to też miałabym podejście, że jestem zupełną wariatką.

Odpowiedz
avatar reinevan
-2 10

Specjaliści i znawcy z bożej łaski. Może wypadałoby najpierw zebrać odrobinę wiedzy na temat pracy psychologów (abstrahując zupełnie od tego że są różni i dobrzy i źli). ŻADEN PSYCHOLOG NIE NAPRAWI TWOJEJ PSYCHIKI ANI NIE ROZWIĄŻE TWOICH PROBLEMÓW!!! To Ty musisz tego chcieć i to zrobić, a rolą psychologa jest jedynie ułatwić Ci tę pracę. I na koniec do autorki. Nie dziw się, że opisana pani psycholog nie była Ci w stanie pomóc, skoro jak sama napisałaś "grałaś" przed nią.

Odpowiedz
avatar mlecznamyszka
1 3

@reinevan owszem psycholog nie rozwiązuje problemów... Psychiatra czasem i owszem przepisuje takie miłe tabletki. Kiedy "psycholog" od wejścia zachowuje się w ten sposób, mimo że wie (powinien wiedzieć) z jakim problemem przychodzi pacjent to sam sobie strzela w stopę. Jeżeli pacjent przed nim "gra" i on na to pozwala to jest zupełnie strata czasu i pieniędzy. Nie dziwię się Autorce, że zerwała terapię.

Odpowiedz
avatar Hebi
-3 5

@reinevan - a cóż innego miałam zrobić, skoro komunikat typu "takie zachowanie mnie denerwuje/nie pasuje mi" nie działa? Pozostało wykorzystać starą sztuczkę, od której co prawda problem się zaczął, ale z drugiej strony pomaga mi do tej pory wyjść z trudnych sytuacji, i mieć nadzieję, że reszta spotkania przebiegnie inaczej. Wiem, że psycholog to nie chirurg - nie wytnie złej części, nie zszyje ran. Oczekuję, że psycholog wysłucha bez oceniania mnie. Że nie usłyszę "weź się w garść" czy najgłupszego moim zdaniem tekstu z możliwych "inni mają gorzej" (a czy fakt, że ktoś kogo nawet nie znam ma gorzej w jakikolwiek sposób poprawia moją sytuację?). Nigdzie też nie powiedziałam, że ta konkretnie psycholog w niczym mi nie pomogła. Byłam bardzo zdeterminowana by sobie pomóc. Po tej przygnębiającej i irytującej gierce mogłam choć część swoich historii opowiedzieć realnej osobie, która poza tym pokojem nie ma ze mną nic wspólnego (chociaż nagabywanie mnie bym przypomniała sobie dawno zapomniane rzeczy sprzed parunastu lat i grożenie, że muszę albo nie mamy o czym rozmawiać raczej pomocne nie były - ot na część z jej pytań nie umiałam odpowiedzieć, bo były to rzeczy na które nie zwracałam uwagi jako dziecko i nigdy ich nie zapamiętałam). Później psycholożka pokazała pazurki i częściowo pogrzebała co udało mi się osiągnąć, ale to nie ma najmniejszego znaczenia dla historii.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

Zanim trafiłam na dobrą terapeutkę chodziłam do kilku innych psychologów. Napiszę o dwóch perełkach: pierwszym był pan na wózku inwalidzkim, podobno bardzo miły człowiek. Podobno. Na pierwsze wizycie zapytał co mnie dręczy. Gdy w końcu powiedziałam on... zaczął się drzeć. Nawet nie krzyczeć. Chyba cała przychodnia usłyszała że zmyślam, że jestem za młoda na takie problemy i tylko chcę się naćpać lekami (?). Druga pani, bardzo młoda, chyba się mnie bała. Cały czas siedziała odsunięta, wychylona maksymalnie jak najdalej ode mnie. Nie patrzyła na mnie, a jak już się ją na tym przyłapało wyglądała na przerażoną. Zajęcia z nią to było 45 minut ciszy. Czasem coś powiedziałam, zdarzyło się że zadałam pytanie. Jej najlepsza odpowiedź to: "strasznie ci współczuję. Nie chciałabym być taka jak wy. Nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdybym sama była nie całkiem normalna. Nie wiem jak ci pomóc, musisz sobie sama radzić. Ja nie jestem tutaj od doradzania". Mistrzyni. Przez takich "zawodowców" mój stan się bardzo pogorszył. Dopiero gdy moja obecna terapeutka okazała się człowiekiem, który ma pojęcie o tym, co się robi z ludźmi z problemami. Zawsze słucha, kontaktuje się z psychiatrą, doradzi, szczerze porozmawia. Nawet podaje swój prywatny numer, gdyby okazało się, że jest komuś bardzo potrzebna. Dlatego dobry terapeuta to znaczna część sukcesu i bardzo pomaga w dojściu do równowagi. Nie mówiąc już o tym, jak byłam traktowana, gdy byłam niepełnoletnia przez takich specjalistów...brrr. Jeśli mieszkasz w Warszawie mogę podać ci namiary na bardzo dobrą terapeutkę. Przyjmuje na nfz i kolejka jest z wyprzedzeniem na dwa miesiące, ale naprawdę warto.

Odpowiedz
avatar Hebi
0 4

Niestety mieszkam z dala od stolicy (a już chciałam pisać PW z zapytaniem w jakimż to mieście znalazłaś dobrego fachowca ;) ). Co do opisanych przez Ciebie perełek... Pierwszy spowodował u mnie wędrówkę brwi do góry, a druga - daruj, ale jedyną reakcją jaka się pojawiła był śmiech. Zwyczajnie nie wierzę jak coś takiego może się wydarzyć. Serdecznie współczuję spotkania takich paragrafów, domyślam się, że w tamtym czasie nie było Ci do śmiechu, no ale xD

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Hebi, było mi całkowicie nie do śmiechu, ale teraz wspominam to wszystko z niezłym rozbawieniem. Nie tylko terapeuci są tacy "zabawni" ale o nfzetowskich psychiatrach można by było napisać prawdziwą księgę utrzymaną w konwencji czarnej komedii :)

Odpowiedz
avatar plytkozerca
5 7

Cóż, taki wizerunek psychologa pojawia się w filmach i serialach zaoceańskich, a potem takie idiotki idą na psychologię, bo chcą być jak babka z serialu, która po sposobie otworzenia drzwi do gabinetu wywnioskuje twoje relacje z ojcem.

Odpowiedz
avatar Bakcyl
3 3

Kurcze, moja dziewczyna studiuje psychologię. Może powinienem się zacząć bać?

Odpowiedz
avatar Fuu
1 5

Zamiast bawić się w psychologów, jak masz takie problemy lepiej skierować kroki do psychiatry. Przewinęłam się przez gabinety kilku psychologów. To była masakra. Nie wdając się w szczegóły zamiast pomóc pogłębili problem. Później (de facto trochę przypadkowo) trafiłam do psychiatry - różnica diametralna. Zupełnie inny poziom wiedzy i całkowicie odmienne podejście do człowieka. :]

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 3

Psychiatra zajmuje się raczej poważnymi chorobami psychicznymi przy wsparciu lekami. Taki krok bym odradzał, póki nie jest naprawdę bardzo źle. Radziłbym poszukać dobrego psychologa. Wiem, że to nie jest łatwe, ale terapia z dobrym fachowcem powinna być skuteczniejsza niż branie leków.

Odpowiedz
avatar PsychoCat
4 4

Należałoby najpierw odróżnić psychologa od terapeuty bo nie każdy psycholog jest terapeutą i nie każdy terapeuta jest psychologiem. Ogólnie terapeuta i psychiatra zajmują się tymi samymi chorobami/ zaburzeniami i psychiatra również może być terapeutą.

Odpowiedz
avatar symplicja
1 1

Oj tam, oj tam, Pani Psycholog miała płacone za "godzinną wizytę" to po co miała przepracować bite 60 min, jak mogła tylko 50? :D a przez pozostałe 10 myślała pewnie co by tu na obiad zrobić ;D Jakby nie było na 8 pacjentów przypadało w sumie 80 min patrzenia, czyli 1 godz. 20 min. wolnego w pracy ;D Sprytna ;D

Odpowiedz
avatar lan
3 3

też kiedyś chodziłem do psychoterapeuty. to chyba były najgorzej wydane pieniądze przeze mnie.

Odpowiedz
avatar egow
-4 4

Komentarz z początku dobry - jak można chodzić do psychologa, to chyba największa ściema, że to pomoże komuś z prawdziwym problemem. Niestety, dalej już pojawiają się przechwałki co do podbojów "miłosnych" i inne głupoty, jak w każdym twoim komentarzu...

Odpowiedz
avatar pierdolsiejebanycenzorze
-2 2

Nie przechwałki,tylko napisałem to dlatego,żeby pokazać,że znałem je prywatnie,a nie jako pacjent.Czyli widziałem więcej niż człowiek który przychodzi do gabinetu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 1

Cały czas się zastanawiam, jakimi metodami można ocenić, czy ktoś nadaje się na psychologa, czy też nie. To nie matematyka czy inny przedmiot ścisły. Tu nie ma twardych reguł, do których trzeba się bezwzględnie stosować. Każdy przypadek jest inny i psycholog oprócz wiedzy musi wykazać się empatią i swego rodzaju intuicją, żeby ocenić, w jaki sposób najlepiej pomóc pacjentowi. Do tej pory do otrzymania dyplomu wystarcza przyswojenie wiedzy teoretycznej. W żaden sposób nie ocenia się, czy ktoś potrafi tę wiedzę wykorzystać w praktyce we właściwy sposób. Jak kiedyś wspominałem, studiowałem socjologię. Inny kierunek niż psychologia, ale też jest pozbawiony takich twardych reguł, jak nauki ścisłe. Studenci byli różni. Niektórzy bez problemu rozumieli różne zagadnienia, interesowali się tym, a często nawet po zajęciach o tym dyskutowali, a niektórzy tylko uczyli się materiału na egzamin, żeby zaliczyć. Oczywiście wszyscy mieli ten sam dyplom. Teraz wyobraźcie sobie, że ktoś pokroju Cejrowskiego został psychologiem i ma pacjenta ateistę. Tak samo poznałem jedną absolwentkę psychologii, która interesuje się tylko ploteczkami i serialami, a zrozumienia i empatii dla innych ludzi ma tyle, co wyżej wspomniany Cejrowski dla gejów. Całe szczęście, że nie pracuje w swoim zawodzie, bo sama próba wyobrażenia sobie, że przychodzą do niej ludzie z jakimiś problemami, przyprawiała mnie o dreszcze.

Odpowiedz
avatar PsychoCat
3 3

Po powyższych komentarzach aż strach się ujawnić, ale jestem psychologiem i się tego nie wstydzę. Pewnie niektórych rozczaruje ale nie wybrałam tego kierunku bo chciałam leczyć siebie czy też z powodu nie dostania się do akademii medycznej, ale rozumiem te komentarze bo już na studiach widziałam wiele osób które ewidentnie nie powinny były wybrać tego kierunku, najgorsze moim zdaniem było to że wykładowcy (będący przecież specjalistami) przepuszczali te osoby na egzaminach i uzyskały one dyplom, włos mi się jeży jak wyobrażam sobie ich praktykę. Poznałam również wielu psychologów i psychiatrów będących prawdziwymi specjalistami, więc moim zdaniem z tego rodzaju specjalistami jest jak z każdą inna grupą zawodową: są ludzie kompetentni ale są i tacy którzy partaczą, trzeba szukać tych właściwych. Milczenie jest jedną z metod pracy, ale chyba pani psycholog z tej historii nie za bardzo wie jak się nim posługiwać. Wiadomo, nie każdą metodę stosuje się w każdym przypadku. Ja zawsze polecam aby przed wybraniem się do specjalisty poszukać czym się zajmuje (nie ma terapeutów od wszystkiego a jak ktoś mówi że zajmuje się wszystkim to stanowczo odradzam) i w jakim nurcie się kształcił a następnie poczytanie trochę o tym nurcie (jeśli np. nie chcemy odgrzebywać wspomnień wczesnodziecięcych to raczej odradzam psychoanalizę :P)

Odpowiedz
Udostępnij