Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się historia z czasów studiów. Edukacja wyższa w Polsce kuleje.…

Przypomniała mi się historia z czasów studiów.

Edukacja wyższa w Polsce kuleje. Od kiedy pamiętam słychać głosy, że uczelnie źle uczą, nie szanują studentów, wykładowcy i asystenci są nieprzygotowani a program jest anachroniczny.

Za moich czasów studenckich wydział lekarski przechodził zmianę dziekana. Władzę objął całkiem młody profesor, który miał okazję zdobywać wiedzę i doświadczenie na Zgniłym Zachodzie. Wrócił zachwycony tamtejszą sprawną organizacją pracy, nowymi metodami nauczania i wzorową współpracą między bracią studencką, a kadrą dydaktyczną. Wpadł na pomysł by studenci oceniali w anonimowych ankietach wykładowców i asystentów pod kątem zaangażowania, jasności przekazywanej wiedzy, kultury w obyciu.

Na Katedrze Patofizjologii rezydował wówczas stary profesor, mający do pomocy w wykładach młodego docenta. Profesor był typem antypatycznym. Nie szanował studentów, przynudzał na wykładach, nie odpowiadał na pytania, nie wyjaśniał. Docent był jego przeciwieństwem. Życzliwy, pomocny i potrafił zaciekawić tematem. Frekwencja u profesora była wymuszana listą, do docenta na wykłady ludzie chodzili z zaangażowaniem.

Zgodnie z zaleceniem dziekana i w dobrej wierze po sesji egzaminacyjnej wypełniliśmy ankiety.

W kolejnym roku akademickim docent już nie wykładał. Wypełnianie ankiet zawieszono, bo pomysł rzekomo się nie sprawdził.

szkolnictwo wyższe

by fak_dak
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ross13
5 9

Abstrahując od oceny obu wykładowców - docent mógł zostać zwolniony za to, że w wyznaczonym terminie nie przygotował pracy habilitacyjnej. Na mojej uczelni też było kilku docentów i gdy okazało się (zarządzenie Rektora), że jeśli chcą pozostać dłużej na uczelni to muszą przysiąść do pracy naukowej to połowa z nich nie poradziła sobie z habilitacją. Nie bronię w tym momencie opisywanego w historii profesora, ale nawet jeżeli ktoś jest dydaktycznie świetny, to nie zwalnia go to z pracy naukowej. Pracownicy naukowo-dydaktyczni "mocni" naukowo mają pod tym względem lepszą sytuację, bo uzyskiwane przez nich stopnie i tytuły naukowe stanowią dla uczelni wymierną wartość. Poza tym, moim zdaniem, ankiety nie sprawdzają się tak jak oczekiwali ich pomysłodawcy. Co innego USA, gdzie negatywnie oceniany pracownik może stracić pracę, a co innego siermiężne, polskie realia uczelniane i królujące w nich kolesiostwo i nepotyzm.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2012 o 15:15

avatar fak_dak
3 7

Docent jest już po habilitacji.

Odpowiedz
avatar ross13
2 4

@fak_dak I tu się mylisz, bo niekoniecznie! Stanowisko docenta na wielu uczelniach jest stanowiskiem wyłącznie dydaktycznym, które można zajmować już z doktoratem. Podobnie jest ze stanowiskiem dydaktycznym starszego wykładowcy, którym może zostać osoba ze stopniem naukowym doktora, a za zgodą Rady Wydziału kilka lat temu mogli to być nawet "zasłużeni" magistrowie. Obecnie magistrów nie zostawia się na uczelniach, ale takie przechowywanie doktorów, jeszcze niedawno bywało częstą praktyką. Takie są realia mojego uniwersytetu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2012 o 0:48

avatar chiacchierona
15 19

Jak dla mnie ankiety nie sprawdzają się do tej pory. Miałam wykładowcę który cały semestr mścił się na moim roku za to, że źle wypadł w ankiecie i wylądował na dywaniku u dziekana, który poinformował go, że praktycznie wszystkie wypełnione na jego temat ankiety zawierają oceny negatywne... Styl prowadzenia zajęć się nie zmienił, za to zaraz na początku semestru usłyszeliśmy, że wykopaliśmy topór wojenny i on nas nauczy, że o profesorach się żle nie mówi. Od tamtej pory, do samego końca studiów, nie wypełniłam ani jednej "anonimowej" ankiety, podobnie jak większość moich kolegów z roku. Tylko dziekanat nie mógł zrozumieć dlaczego nie chcemy korzystać ze "wspaniałej" szansy na poprawę jakości pracy wykładowców jaką dawały podobno owe ankiety.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
11 11

jeśli sam nakręca spiralę nienawiści gnębiąc nowych niewinnych, to chyba lubi być znienawidzonym

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Też pamiętam takie "anonimowe" ankiety. Jak nauczyciel przeczytał o sobie w pierwszej niepochlebną opinię i zaraz wywrzeszczał kto to wypełniał. Niestety gościu zanim ugryzł się w język to przyznał się że to on. I tyrada przez pół lekcji...

Odpowiedz
avatar karrola
3 5

U was przynajmniej mścił się na całym roku, u nas negatywne opinie o sobie otrzymał wraz z nazwiskami autorów (ankieta niby anonimowa, ale logowaliśmy się na USOS). Od tego czasu już ankiet nie wypełniam, bo nie dość, że nic nie dają to co najwyżej można sobie problemów narobić.

Odpowiedz
avatar Habiel
-3 5

Niestety nie miałam okazji jeszcze studiować, jednak temat ankiet nie jest mi obcy. Zazwyczaj nie sprawdzają się one, a tylko denerwują ludzi, bądź ich otoczenie. Fajnie jest, jeśli mogę wyrazić swoją opinię o nauczycielu, czy w tym przypadku profesorze, a nie, tak jak spotykałam się z tym zazwyczaj, "zaznacz jak bardzo cieszą cię lekcję z Panem/Panią XY w skali od 1-10". Dodatkowo zniechęca mnie fakt, że i tak nikt nie stosuje się do uwag zawartych w ankietach. Ale cóż-oto "ludzie" właśnie.

Odpowiedz
avatar Kanna
6 6

U nas też są przeprowadzane, ale nie zauważyłam żadnych skutków ani negatywnych ani pozytywnych. Taki pic na wodę..

Odpowiedz
avatar houstonwevegotaproblem
6 8

Co do ankiet.. Pomagają, udowodnię Wam! Na seminarium dyplomowym był prowadzący z Instytutu Niechcenia i Nieróbstwa. Nie uznawał na seminarium prezentowania postępów w projekcie inżynierskim. Ono było dla niego, żeby poopowiadać, ile projekt inżynierski ma mieć stron, jaką czcionkę, czy warto oprawiać tak, czy inaczej (co było opisane na jednej stronie A4 na stronie www wydziału). Każdy przez kilka minut tylko powiedział o czym pisze, pokazał dwa slajdy, więc całe clue seminarium 'zrarowano' do godzinki, i już miał spokój. Przyszedł czas wystawiania oceny. Każdy 4 i 4.5, ALE: jeżeli wypełniło się ankietę "na plus", dostawało się gratis pół, a nawet i całą ocenę wyżej. Pytania w ankiecie? Dotyczące prowadzącego, wykorzystania czasu na prezentację, udzielania indywidualnych rad merytorycznych. A więc ankieta mu się przysłużyła! Chyba kiedyś opiszę cały ten wydział, instytut i perypetie studentów, którzy ośmielili się wybrać specjalność, którą realizowało się na wydziale Chcenia,Nauczania i Pracy.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
7 9

Ankiety są dobrym pomysłem, jeśli są zrobione i zorganizowane z głową. Na przykład na pewno anonimowe - starosta roku zanosi do dziekanatu; czy bez wpływu na oceny - wypełniane "po egzaminie"; Równie ważna jest interpretacja wyników. Spokojnie można odrzucać przypadki: wymagający -> zła opinia niewymagający -> dobra opinia Ankieta powinna natomiast wychwycić takie przypadki złych nauczycieli akademickich jak np.: "kapral świnia" - ma wiedzę, ale jest kiepskim dydaktykiem; "niekompetentny idiota za tytułem naukowym" - a wykłady to ciąg dygresji; "łapówkarz" - prezenciki "kobieciarz" - wiadomo itp.

Odpowiedz
avatar Damein
0 0

niestety w praktyce jest tak że ankiety są wypełnia w trakcie semestru...i niestety oceniają właśnie trwający semestr...i to jest głupota gdy jeszcze nie miało się wykładów z danego przedmiotu a już ankieta była na ten temat...poza tym nikt normalny (chodzi mi o cały rok) nie wypełni negatywnej ankiety przed egzaminem z jakimś wykładowcom...bo to może być sznurek na łeb...ale cóż...pochwalić się można że są super ankiety:D

Odpowiedz
avatar Hachimaro
12 12

"Edukacja wyższa w Polsce kuleje." Według mnie nie kuleje, lecz czołga się, utraciwszy władzę w nogach.

Odpowiedz
avatar toomex
1 3

U mnie na UG po takiej ankiecie zawieszono jedną panią doktor. Całkowicie zasłużenie.

Odpowiedz
avatar Pantograf
3 5

U nas ankiety są elektroniczne, anonimowe, wypełniane po zakończeniu semestru. Wypełnia je nie więcej niż 5% studentów. Raczej nie ze strachu, tylko z tumiwisizmu ewentualnie braku wiary w to, że do czegoś służą.

Odpowiedz
avatar nighty
5 7

U mnie są ankiety pod koniec semestru i (co ponoć jest rzadkie) naprawdę na uczelni się nimi przejmują. Jeśli jakiś wykładowca ma przeważającą liczbę ocen negatywnych (a ankieta jest dość długa, od punktualności wykładowcy, podejścia do studentów, dostępności na konsultacjach do sposobu prowadzenia przedmiotu, zaliczenia zajęć itp.) to w pierwszej kolejności dostaje upomnienie, potem jest ograniczenie liczby zajęć i w razie braku poprawy jest rozwiązanie umowy. 2 wykładowców w ten sposób odeszło : jeden za kompletne olewanie studentów i nieprzychodzenie na zajęcia (w ciągu semestru był u nas 2 razy, raz na początku roku i raz na egzaminie. Tłumaczył się pisaniem pracy naukowej o której nikt na uczelni nie wiedział), druga osoba to wykładowczyni języka francuskiego która zadawała 10 stron do przerobienia (samodzielnego) na zajęciach, po czym wychodziła na papierosa/kawę/obiad/zakupy (mówiła że np. idzie do pobliskiej galerii handlowej bo potem "nie będzie mieć czasu") ale zapisywała że zajęcia się odbyły normalnie. Konsultacji nie było , oceny były jak sobie przypomniała a żeby dostać wpis to trzeba było się nieźle nalatać bo nigdy nie było jej tam ani o tej porze o której mówiła. Mogę opisać w oddzielnej historii jak znajoma wybierająca się do Finlandii w ramach programu Erasmus jechała do Suwałk by zdobyć wpis od niej. Ale prawdę mówiąc, gdybyśmy mieli w ankiecie pisać 100%, to 1/4 wykładowców by nie pracowała, zwłaszcza ci których najbardziej lubimy (bo zdarza im się dyskutować z nami na tematy zupełnie niezwiązane z tematem zajęć albo iść z nami na piwo i traktować to jako normalne zajęcia ;P).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2012 o 17:50

avatar konto usunięte
8 10

Podobna historia z egzaminów specjalizacyjnych. Wykłada pewien starszy profesor. Sympatyczny, ale kompletny anachronizm. Po każdym kursie doskonalącym wypełniamy anonimowo ankiety. Ktoś był szczery i napisał otwarcie, że nie powinien już wykładać wiedzy z czasów Pasteura. Gość trzymał tą ankietę przez 5 lat i co roku porównywał charakter pisma z tymi na testach. Znalazł specjalizanta i oblał na ustnym... Urocze, prawda?

Odpowiedz
avatar elcede
0 2

to ja napiszę jak to działa na jednej uczelni: sorry są anonimowe, wypełniane na komputerach, jest jeden login i hasło na całą grupę studentów ale nie jest podpisane do tej grupy bo nikt nie mówi zsrr to hasło ma dostać grupa 1, więc czasami się pisze to hasło które jest prostsze do przepisania. co do skutków ankiety to: jest wezwanie na dywanik do dyrektora jak ktoś ma złe wyniki, ale jak ma za dobre to też jest i tłumaczy czy przypadkiem nie za łatwe zajęcia prowadzi. jeśli chodzi o zwolnienia to oczywiście niektórzy są nie do ruszenia ale nie ze względów znajomości ale na przykład dużej ilości publikacji czy grantów które otrzymuje dla uczelni. Ale ankiety przydają się na przykład w sytuacji kiedy ważą się losy wykładowcy i wtedy złe pomogą mu się pożegnać z pracą a dobre pomogą w niej zostać.

Odpowiedz
avatar gratch
4 4

A jak powiem jak to wygląda od strony wykładowcy :P Ankiety na uczelniach wyższych to tak naprawdę nie jest ocena wiedzy i umiejętności prowadzącego tylko tego czy przedmiot jest łatwo zaliczyć czy nie, albo czy wykładowca ma dobry kontakt ze studentami czy nie. Czyli jak dla mnie to są takie wybory „miss wydziału”. Dlatego zazwyczaj starzy profesorowie z ogromną wiedzą ale też i z ogromnymi wymaganiami dostają najniższe oceny, a jak przedmiot prowadzi doktorant, któremu wisi czy ktoś zaliczy czy nie i wszystkim zalicza na podstawie obecności to z ankiet będzie ocena 5. Dlatego te oceny nie są miarodajne. No chyba, że studenci wpisują konkrety np. spóźnia się na zajęcia, cicho mówi itp. to ok, jest podstawa do reakcji. W praktyce na mojej uczelni jest tak, że po negatywnej ocenie (średnia z wszystkich ankiet w danym semestrze) jest rozmowa z dziekanem, a po dwóch z rzędu robi się problem. Ogólnie po wydarzeniu na bodajże Politechnice Gdańskiej z przed kilku lat, kiedy student przekonywał profesora siekierą do swoich racji, próbuje się kontrolować wykładowców, albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2012 o 23:19

avatar emberiza
-1 1

U nas w większości przypadków osoby , którym jak to określiłeś "wisi" czy student zaliczy przedmiot miał bardzo słabe oceny a osoby wymagające (nie wredne lub niemiłe) miały zawsze oceny odpowiadające ich stylowi nauczania i przygotowaniu do zajęć - i były to dobre oceny. Jedynym "ale" jest to, że pochodzę ze "starszego" rocznika i może jednak my na studiach przykładaliśmy większą wagę do nauki i tego jak przebiegają zajęcia.

Odpowiedz
avatar Voima
0 2

U nas tylko z jednego przedmiotu przeprowadzają ankiety, ale (jak stwierdziła większość naszego roku) były to najlepiej zorganizowane zajęcia spośród tych, które mamy. Widocznie wyciągali wnioski z ankiet :)

Odpowiedz
avatar arnid
1 3

U nas na uczelni, ankiety są anonimowe, wypełniane on-line. Nawet coś dało. Kiedyś mieliśmy z dr, który wszystkich miał gdzieś, po semestrze, jak dostał chyba mało przychylne oceny, starał się być nieco milszy. Najlepiej oceniani dostawali jakąś gratyfikacje. I nie zawsze byli to Ci co najmniej wymagali.

Odpowiedz
avatar mruk
-2 2

przy polaczeniu nicku autora ze slowami "slychac glosy" moj przemczony mozg zaczal sie zastanawiac kto ma omamy.

Odpowiedz
avatar nargogh
-1 3

U mnie niby są te ankiety, ale pytania, jakie obejmują są po prostu śmieszne. Jeśli wykładowca mówi półtorej godziny o ziemniakach a nie fizyce jądrowej, to nie sposób tego oddać w takiej ankiecie. Mozna tylko napisać np. czy 'przedmiot nauczył nas coś nowego'. Kiedyś bardzo nisko oceniliśmy pewną wykładowczynię (słusznie zresztą), to potem ona się na nas mściła (dostała dokładną informację który rocznik ją tak ocenił).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Na studiach jeszcze całe szczęście nie spotkałam się z takimi ankietami, ale w liceum była bodajże jedna czy dwie. Później odbyła się lekcja wychowcza poświęcona jej wynikom i nauczycielka przekonywała nas, że te wszystkie negatywne oceny są bezpodstawne i wcale tak nie myślimy...

Odpowiedz
avatar emberiza
-1 1

U mnie na uczelni mieliśmy wrednego wykładowca chemii nieorganicznej (byłam na wydziale biologii a nie chemii i pewnie również dlatego tenże osobnik uważał nas wszystkich-biologów-za osoby gorsze), który niesamowicie się na nas wyżywał. Raz omal się przez niego nie popłakałam, gdy zwymyślał mnie przed całą grupą za brak odpowiedzi na jego pytanie. Na koniec roku akademickiego również wypełnialiśmy anonimowe ankiety (na pierwszym rok staraliśmy się być w tym rzetelni) i nasze opinie na temat tego pana były szczere do bólu a czasem nawet wredne. Skutkiem było to, że następny rok biologii miał z nim o niebo lepiej. Pan stanowczo złagodniał i już nawet nie próbował się na nikim wyżywać więc musiał nieźle dostać po tyłku od dziekana za swoje zachowanie. Uważam więc, że przydatność anonimowych ankiet na temat ocen pracy profesorów/doktorów/docentów itp. itd. zależy w głównej mierze od osób, które są odpowiedzialne za decyzje personalne w danej jednostce, od tego, czy tym osobom zależy na dobrym poziomie nauczania i dobrej opinii wśród studentów. Chociaż wiem, że zazwyczaj bardzo różnie to wygląda.

Odpowiedz
Udostępnij