Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając ostatnio kilka szkolnych historii przypomniałam sobie wiele sytuacji z tych czasów.…

Czytając ostatnio kilka szkolnych historii przypomniałam sobie wiele sytuacji z tych czasów. Przytoczę Wam jedną, która wyjątkowo zapadła mi w pamięć... Trochę piekielna, ale we mnie budzi głównie śmiech ;)

Chodziłam ja sobie do liceum. Jednego z dwóch najlepszych w moim miasteczku, na wysokiej pozycji w województwie, mającym wspaniałą tradycję etc. Trzy lata tłuczenia nam do głowy, że powinniśmy być dumni z naszego LO zrobiły swoje ;) Moją wychowawczynią była Szanowna Pani Profesor Historyczka, której wiedza była na raczej marnym poziomie i nie potrafiła jej w żaden sposób przekazać. Ponadto była baaaardzo przewrażliwiona na punkcie swoich wychowanków, więc nie miała z nami łatwo (ucieczka jednego ucznia z ostatniej lekcji, albo wyjście na długiej przerwie z budynku szkoły powodowały u niej niemal atak serca). Nie byłam jakimś wielkim "łobuzem" w liceum - czasem się nie przyszło, raz na jakiś czas poszło się między lekcjami na papierosa - ot, licealna codzienność. Popularność wśród nauczycieli zyskałam głównie dzięki temu, że nie boję się wyrażać swojego zdania, co większości kadry wybitnie się nie podobało. Mówi się trudno - przywykłam do tego, że jestem "tępiona" za dyskusje szkole, więc spływało to po mnie jak po kaczce.
Ad rem: zdecydowałam się na zdawanie historii w wymiarze rozszerzonym, a znając moją SPPH postanowiłam całkowicie olać to, co przerabiane jest przez nią na lekcjach (i uczyć się tylko do sprawdzianów), a przygotowywać się do tego indywidualnie. SPPH w klasie maturalnej podzieliła ucznów na osoby zdające historię i osoby niezdające. Te pierwsze siedziały po jednej stronie sali i uczestniczyły w lekcji, a reszta mogła siedzieć i robić co innego, pod warunkiem, że są cicho. Mimo iż bardzo chciałam siedzieć po drugiej stronie sali to zostałam zmuszona do siedzenia wśród "historyków". Na niewiele to się zdało, bo zazwyczaj kończyło się to na tym, że ukrywałam się w dogodnym miejscu i rozwiązywałam krzyżówki starając się być niezauważona przez SPPH. Pewnego pięknego dnia, wciągnięta w wyjątkowo trudne sudoku czuję jak koleżanka z ławki trąca mnie w rękę i przerażona mówi, że jestem wzywana do odpowiedzi. Cóż - nie mam pojęcia w którym wieku w ogóle jesteśmy, ale idę - a nuż coś pamiętam :) Podchodzę do mapy - II WŚ. Uśmiech numer 6, mój ulubiony temat. Dostaję pytanie: działania na froncie wschodnim. Zaczynam odpowiadać - od początku opisuję najważniejsze wydarzenia, podaję daty, pokazuję miejsce, mówię o dowódcach, krótko opowiadam o działaniach wojennych itd. - po prostu wszystko, co przyszło mi na myśl. Mówię tak i mówię, w pewnym momencie SPPH mi przerywa i z wielkim wyrzutem w głosie mówi:

[SPPH] Kalulumpa! Przecież my tego jeszcze nie braliśmy! Ten temat przerobiliśmy tylko do połowy!
[JA] Eeee... Przepraszam, ale nie mam pojęcia co my w ogóle przerabiamy, ponieważ uczę się do matury własnym tokiem.
[SPPH] Ale jak to tak?! Tak nie można! Ty masz OBOWIĄZEK być przygotowana na każde zajęcia! Inaczej NIE ZDASZ MATURY!
[JA] Yyyy... Przepraszam, ale przecież odpowiedziałam na Pani pytanie, powiedziałam nawet o rzeczach, których jeszcze nie braliśmy, więc nie widzę powodu dla którego mój nadmiar wiedzy miałby poskutkować niezdaniem przeze mnie matury...
[SPPH] Masz być przygotowana na każde zajęcia!
[JA] Przecież jestem...
[SPPH] Może i masz wiedzę, ale za Twoje olewatorskie podejście do przedmiotu dostajesz plus dopuszczający.

Lekko mnie to zszokowało, nie powiem. Postanowiłam się upewnić

[JA] Co proszę? Chyba się przesłyszałam...
[SPPH] Nie, dobrze usłyszałaś. Nie mogę sobie pozwolić na to, by ktoś w taki sposób traktował moje zajęcia!

Zaczęłam się śmiać, powiedziałam dziękuję i wróciłam wreszcie do mojego sudoku :)

Wiecie co jest najzabawniejsze w tym wszystkim? Że dzięki mojemu olewatorskiemu podejściu do przedmiotu maturę z historii zdałam jako jedna z najlepszych w klasie (w szkole zresztą też), a na świadectwie mam dwie piękne oceny dopuszczające z zajęć prowadzonych przez SPPH :)

I uprzedzając pytania - nie kłóciłam się, bo to nie miało sensu. Na ocenach mi nie zależało, a swoje i tak wiedziałam. Za to po odebraniu świadectwa maturalnego mogłam z dziką satysfakcją podejść do niej i powiedzieć wprost, że moja dwója na świadectwie jest więcej warta niż piątki i szóstki jej klasowych lizusów... ;)

ogólniak

by kalulumpa
Dodaj nowy komentarz
avatar MrSpook
9 13

Nauczyciele i poziom intelektualny kadry też się zmienił... Miałem szczęście być uczonym, przez starą kadrę, która miała wiedzę i rozsądek... niestety jak któraś z ww osób musiała przejść na emeryturę... dostawaliśmy taką podobną do opisanej nauczycielki z megalomanią na własnym punkcie kiepówę/kiepa... gwiazdeczki, które wg niej błyszczały, szybko gasły po pierwszym, drugim semestrze poważnych studiów, a nawet zamieniały się w spadające gwiazdy ;->. Sam pomysł rozdzielania klas na zdających i nie zdających, świadczy o niekompetencji nauczyciela, LO, to nie zawodówka, ludzie, którzy tam poszli muszą sobie zdawać z tego sprawę, że jeśli chce się należeć do prawdziwej elity, na wzór Oxfordzki, trzeba mieć szeroki zakres wiedzy... u nas elity są na wymarciu, z zwykłych ćpunów, alkoholików i dna etycznego , umiejącego co najwyżej miżdżyć się do kamery na wizji czy fotce.pl usiłuje się lansować "elitę"... Autorko, Twoje podejście jest właściwe, aczkolwiek na przyszłość bym był ostrożniejszy...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 5 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2012 o 13:03

avatar poprostumort
12 14

@7thStargazer A co złego jest w wrzucaniu takich tworów językowych z mowy potocznej do historii? W czytaniu to nie przeszkadza, ba, nawet czyta się lepiej, mając "wczuwkę" w historię - bo przecież licealista używa takich, niekoniecznie poprawnych, tekstów w codziennych rozmowach. Nie przesadzajmy.

Odpowiedz
avatar Kamol5555
12 16

Zaraz na piekielnych będziemy musieli używać tylko oficjalnego słownictwa prawnego bo niektórzy będą urażeni

Odpowiedz
avatar BlueBellee
11 11

@7thStargazer wątpię żeby wiele się zmieniło, tak samo jak wątpię żebyś używała jedynie słownictwa jak na herbatce u królowej. Jedyne do czego ja się mogę przyczepić to "Czytając ostatnio kilka szkolnych historii przypomniało mi się wiele sytuacji". Poza tym historia fajnie napisana i dobrze się czyta. @kalulumpa to, że tylko uczniowie zdający maturę z danego przedmiotu uczestniczą w lekcji to chyba często stosowana praktyka- też tak miałam w LO na niektórych lekcjach.

Odpowiedz
avatar Venefica
7 7

@7thStargazer jak już się tak czepiasz to na co ty ten materiał z historii "przerabiasz"? na kompot świąteczny? Nie prościej było by np. omówić

Odpowiedz
avatar kalulumpa
2 6

Pragnę zauważyć, że dwa z trzech zacytowanych przez Ciebie wyrażeń to dokładne przytoczenie słów SPPH. Później jedno z nich było używane - fakt, mój błąd, że nie zaznaczyłam tego interpunkcją. Jeśli chodzi o maturę w wymiarze rozszerzonym jest to wyrażenie, którego używano w owym ogólniaku, stąd też (mimo iż niepoprawne) jest przeze mnie stosowane. Jeśli chodzi o poziom mojego języka - nie uważam, że jest on w tak tragicznym stanie w jakim go przedstawiasz. Popełniam sporo błędów, nie twierdzę, że jest inaczej, jednak uważam, iż jestem ponad przeciętne "przyszłem", "włanczam” itp. A pragnę nadmienić, że w trakcie swoich studiów większość mojej kadry doktorskiej i profesorskiej używa tego typu wyrazów...

Odpowiedz
avatar Naa
0 4

@ Kalulumpa, mnie też to "czytając ostatnio kilka szkolnych historii przypomniało mi się wiele sytuacji z tych czasów" telepnęło. Tak się składa, że albo "czytając ostatnio kilka szkolnych historii przypomniałam/em sobie wiele sytuacji z tych czasów", albo "podczas czytania kilku szkolnych historii przypomniało mi się wiele sytuacji z tych czasów" - czy to tak trudno napisać? Pocieszanie się, że nie robisz jeszcze gorszych błędów, niż ten w pierwszym zdaniu, wiele tu nie pomoże - robisz je. Piszesz, że studiujesz, czyli zamierzasz zaliczać się do - było, nie było - elity intelektualnej tego kraju, a ta sytuacje nawet Cię nie peszy... Nawiasem: już wolę "włanczam", to przynajmniej uczciwy regionalizm, nie konstrukcja gramatyczna, pozbawiona sensu. Nie lepiej, zamiast poświęcać czas na jej obronę, poprawić to?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
0 2

@Naa I love you:P. Już myślałam, że tylko mnie to po oczach kłuje.

Odpowiedz
avatar Naa
0 0

BlueBellee, ja podejrzewałam, że właśnie tylko mnie ;) W każdym razie miło zobaczyć, że zdanie już poprawione :)

Odpowiedz
avatar Yasmin
11 31

Skoro totalnie nie uważałaś na lekcjach, to skąd wiesz, że nie potrafiła przekazać wiedzy? rozwiązywanie sudoku na lekcji jest zwykłym niewychowaniem, nie okazałaś nauczycielce ani krzty szacunku to się nie dziw że Cię nie lubiła. Tacy olewacze zazwyczaj rozwalają całą lekcję.

Odpowiedz
avatar Yoshike
1 13

Świetnie powiedziane.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
4 14

bo przez dwa lata starałam się cokolwiek z tych lekcji wynieść. Zrezygnowałam w klasie maturalnej. Nie "rozwalałam" lekcji, bo siedziałam cicho i nikomu nie przeszkadzałam, a jeśli chodzi o szacunek, to ta kobieta na niego nie zasługuje, bo sposób w jaki traktowała mnie na codzień zdecydowanie odbiegał od jakiejkolwiek definicji szacunku... I można się kłócić, że niby nauczyciela powinno się traktować odpowiednio bez względu na wszystko, ale jestem wyznawcą zasady traktowania ludzi na równi z tym, jak oni traktują mnie.

Odpowiedz
avatar Sztaficer
0 4

Wypisz, wymaluj moja nauczycielka historii ;)

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 5

Aż boję się myśleć, czy nie ta sama szkoła... ;)

Odpowiedz
avatar Sztaficer
2 4

Może raczej krewne, bo obie jak widzę inteligencją nie grzeszą.

Odpowiedz
avatar Severian
4 4

Fajnie :) W mojej klasie biochem dwie osoby historię zdawały, ale i tak jak w trzeciej klasie tylko one miały z historykiem zajęcia, to jak było trudniejsze zagadnienie, to ja odpowiadałem :)

Odpowiedz
avatar nick
2 2

ta sama sytuacja, na koniec lo 2 z matmy, na maturce 90% a teraz na studiach daje korki licealistom z matematyki :>

Odpowiedz
avatar digi51
14 14

Radziłabym zastanowić się nad formą wyrażania własnej opinii, bo jeżeli większość kadry nie lubiła Cię za wyrażanie własnego zdania, to nie sądzę, aby przesądzał o tym sam fakt wyrażania tej opinii albo jej treść, ale raczej niestosowna forma. Zresztą - w historii widać, że jesteś osobą dość butną, w połączeniu z młodym wiekiem i chęcią podkreślenia indywidualności, nietrudno o zbyt opryskliwą formę wypowiedzi. Większość nauczycieli, wbrew temu, co sądzą uczniowie, lubi ambitnych i inteligentnych uczniów, lubi, kiedy mają własną opinię. Nie lubi jednak bezczelności, która jest wśród inteligentnych i wyszczekanych dzieciaków częsta. Cała historia kojarzy mi się z pewną dziewczyną z mojego LO. Panienka przez rok mieszkała z rodzicami w UK. Po powrocie przywiało ją do naszej szkoły. Uwielbiała wręcz podkreślać na każdej lekcji języka angielskiego, że jej te lekcje nie są w ogóle potrzebne, bo język zna "pyrfekt". Wytykała nauczycielce błędy w akcencie, używała słów w złym kontekście, upierając się, że tak się mówi w "Inglend". Wszelkie uwagi nauczycielki, komentowała mniej więcej tak: "Pani mnie nie będzie pouczać, ja byłam rok w UK!". Nie dodawała nigdy oczywiście, że większość tego czasu spędziła wśród Polaków lub Arabów mówiących na zasadzie "Kali jeść, Kali pić". Nie chcę Cię urazić tym skojarzeniem, tak jakoś... ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2012 o 17:24

avatar mijanou
3 15

Myślę, Digi, że masz rację. Bo można sobie serio wszystko powiedzieć. Trzeba tylko pamiętać o tym, by swoje zdanie ubrać w odpowiednio wyważone słowa. Sądzę, że zawsze szanuje się ludzi mających własne zdanie i potrafiących tego zdania bronić taktownie i bez obrażania adwersarza. Nie chcę osądzać Autorki i jej wiedzy- zapewne była na wysokim poziomie. Zabrakło tylko troszkę pokory bo nie wyobrażam sobie by na wykładach rozwiązywac sudoku. U nas zostałabyś wyproszona z auli. Nikt nie lubi bycia lekceważonym a rozwiązywanie sudoku podczas wykladu jest przejawem lekceważenia dla wykladowcy. Ja bym się nie ośmieliła.

Odpowiedz
avatar kalulumpa
1 7

Podczas zajęć na studiach nigdy nie wyraziłam jakiegokolwiek braku szacunku w stosunku do prowadzącego. Inaczej traktują mnie, więc automatycznie ja też ich traktuję z większym szacunkiem. Jeśli chodzi o moich nauczycieli - ja w ogólniaku podpadłam już w październiku pierwszej klasy. Nie należę do osób lubiących się kłócić dla samej kłótni, ale lubię kulturalne dyskusje. Jak podpadłam? Bardzo prosto. Miałam zajęcia z panią, która w tej szkole znaczy więcej od samego dyrektora i większość uczniów i kadry się jej boi (co jest dość śmieszne, bo mierzy sobie 1,50m w kapeluszu...;)). Na zajęciach były prezentacje, a po każdej prezentacji szanowna Pani wystawiała ocenę i pytała się wyrywkowych osób, jak oni by ocenili. Kilka pierwszych osób podostawało +4, 5 etc. mimo iż prezentacje były żałosną kopią podręcznika, nagle jedna dziewczyna, która poszperała po książkach i przygotowała naprawdę niezłą prezentację, przychodzi moment oceny... -3. Wszyscy szok, a Szanowna Pani mówi, że prezentacja była w porządku, ale koleżanka... żuła gumę. Ok, nie powinna tego robić, ale czemu ma dostać -3, skoro jako jedyna przygotowała się do tego należycie? Zostałam zapytana, czy zgadzam się z oceną Szanownej Pani, na co odpowiedziałam +/- z tego co pamiętam "Niestety, nie mogę się zgodzić z oceną Pani Profesor, prezentacja była naprawdę dobrze przygotowana, zawierała wszystkie obowiązkowe elementy, a nawet ciekawostki, które są tutaj dodatkowym atutem. Nie widzę powodu, dla którego koleżanka miałaby mieć obniżoną ocenę za niekulturalne zachowanie, skoro w pracy liczy się wartość merytoryczna. Jeśli pyta mnie pani o ocenę, jaką wystawiłabym Ani na miejscu Pani Profesor, to dałabym jej 5, a za nieodpowiednie zachowanie dała co najwyżej uwagę." To na tyle rozsierdziło Szanowną Panią, że na moją wypowiedź odpowiedziała tylko "I tak dostanie -3!" i na szczęście zadzwonił dzwonek. Dwa dni później z innego przedmiotu prowadzonego przez Szanowną Panią zostałam poproszona do odpowiedzi, co wkrótce stało się rytuałem (gdy ja miałam 6 ocen, niektórzy nie mieli ani jednej;)), a po paru miesiącach podczas sympatycznej gadki z grupką wfistów dowiedziałam się o legendach, jakie chodzą na mój temat w pokoju nauczycielskim. Chyba nie byłam tak bardzo niekulturalna?

Odpowiedz
avatar abfab
8 8

"Uśmiech numer 6" - uwielbiam te teksty, serio, ale nikt mi do tej pory nie udostępnił jakiejś tabeli tych uśmiechów czy coś :[

Odpowiedz
Udostępnij