Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o szkole mojej siostry. Dziewczę z niej utalentowane - gra na…

Będzie o szkole mojej siostry.

Dziewczę z niej utalentowane - gra na dzwonkach (cymbałkach) i gitarze, ładnie maluje i śpiewa, pisze piękne opowiadania, baśnie, itp. oraz bardzo dobrze się uczy.

Julka jest przewodniczącą szkoły, więc zebrała samorząd z opiekunami i poinformowała ich o zamiarze założenia w szkole kilku bardzo ciekawych kół zainteresowań. Miałaby powstać szkolna gazeta, zajęcia nauczające tańczyć, malować i grać na gitarze oraz chór składający się z dzwonków i osób uzdolnionych wokalnie.

Nauczyciele byli zachwyceni, zgodzili się zostawać po lekcjach by pomagać samorządowi szkolnemu zajęcia te prowadzić, ze świadomością, że za ten czas nie dostaną ani grosza.
Gdy uczniowie zobaczyli plakaty informujące o działaniach samorządu byli zachwyceni, z każdej klasy ok. 90% uczniów zgodziła się na założenie tych zajęć, a ponad połowa zadeklarowała, że będzie chodzić na więcej niż jedne koło.

Brzmi pięknie, prawda?

Julia napisała z samorządem piękne pismo, dołączyli "petycje" i najważniejsze podpisy (nauczycieli, którzy mieli prowadzić zajęcia) i udali się do dyrekcji. Pani sekretarka przyjęła pismo i poinformowała o tym, że za max. tydzień dyrekcja wyrazi swoje zdanie.

3 dni później dyrekcja wezwała wszystkich organizatorów tej akcji. Cóż tu opowiadać, rozmowa brzmiała mniej więcej tak:
[D]yrektor [W]icedyrektorka [S]amorząd [O]piekunowie [N]auczyciele

[D]- Jak wy sobie to wyobrażacie?! To jest bardzo nie rozważne! Szkoła nie ma pieniędzy na takie akcje!
[N]- Pani Dyrektor, postanowiliśmy, że będziemy te zajęcia prowadzić nieodpłatnie, zależy nam na rozwijaniu pasji naszych uczniów.
[S]- My deklarujemy się pomagać, Julia może pomagać w nauce gry na gitarze oraz prowadzić gazetkę i chórek. Ja mogę prowadzić kółko plastyczne, a Mariusz mógłby prowadzić koło tańca towarzyskiego. Nauczyciele nie zostaną sami.
[D]- O nie, ja się nie zgadzam!
[S]- Pani Dyrektor, nam naprawdę na tym zależy. Grupy taneczne i wokalne mogłyby reprezentować naszą szkołę na turniejach, szkoła zyskałaby sławę i więcej osób rozpoczynałoby naukę w naszej placówce.
[O]- Dzieciakom naprawdę na tym zależy. Zorganizowały petycję, napisały pismo...
[W]- Nie zgadzam się. To rozproszy tylko uczniów od nauki. Proszę się rozejść.
[S]- Ale proszę pani, niech da nam pani szansę..
[W]- Do widzenia!

Julka wraz z samorządem, nauczycielami i resztą szkoły walczą o te zajęcia.

Młoda powtórzyła mi teraz słowa mojej byłej wychowawczyni, a jej aktualnej (jest między nami 6 lat różnicy, a wychowawczyni to ostra i wymagająca babka):
"Dzieciaki chcą się czegoś nowego nauczyć i jest niedobrze, a jak z nudów zaczną pić i sięgać po używki to będą się zastanawiać, gdzie popełnili błąd".

A to wszystko działo się gdzie? Oczywiście w gimnazjum...

Gimnazjum..

by Weroo
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar aggh
19 19

Szkoda, że instytucja która powinna rozwijać i poszerzać horyzonty ucina każdy przejaw kreatywności i dodatkowych zainteresowań. To jest takie ciosanie dzieci w jeden szablon, żeby z każdego została identyczna bryłka wiedzy... Która później będzie się zastanawiać czemu nie może znaleźć pracy mimo że ma tego magistra, o którym truli jej od początku Najlepsze jest to, że coraz więcej państw/uczelni zauważa, że dobre wyniki w nauce wcale nie są dobrym odzwierciedleniem umiejętności. Żeby dostać się do prestiżowej uczelni w Anglii bądź w Stanach trzeba nie tylko mieć świetne oceny z egzaminów, ale też pokazać że ma się jakieś inne zainteresowania, jest się aktywnym i ciekawym świata... Ponieważ wiadomo że takie osoby będą chciały się uczyć i działać (a aktywność studentów jest bardzo dobrym sposobem na promowanie szkoły/uczelni, jak autor(-ka) napisał(-a) w historii), a nie jedynie przychodzić na wykłady i prześlizgiwać się z roku na rok.

Odpowiedz
avatar Weroo
14 16

Julka jest bardzo załamana tą sytuacją. Przepraszam bardzo, ale takie zajęcia liczą się przy rekrutacji do LO.. Przykro mi na nią patrzeć, jak godzinami siedzi przy laptopie o robi jakieś reklamy, petycje itp. Wiem, że będzie walczyć do końca.. W końcu to moja siostra :)

Odpowiedz
avatar aggh
8 8

No wiadomo, mam nadzieję że mimo wszystko jej się uda :) Albo że przynajmniej nie załamie jej całkowicie to doświadczenie i nie straci chęci do robienia czegoś dodatkowego. Szczególnie że wszelkiego rodzaju kreatywne zajęcia poprawiają koncentrację, pamięć i zdolności mózgu do pracy. A motywacja do ciągłego rozwijania się i szkolenia baaaardzo przydaje się w dorosłym życiu. Bardzo dobrze widzę teraz różnicę na studiach pomiędzy osobami, które nie chcą 'rozpraszać się od nauki' (powtarzając za piekielną dyrektorką) i wolą skupić się na zaliczaniu przedmiotów zanim zajmą się czymś innym, a tymi co (tak jak ja) starają się na własną rękę dowiedzieć czego tak naprawdę nas uczą i jak to wykorzystać w praktyce, nawet jeśli oznacza to rezygnację ze snu albo zaliczenia... Ale jeśli później przyszły pracodawca będzie chciał wiedzieć co ja właściwie umiem, to będę mogła rzucić konkretami (nie mówiąc już o wcześniejszym doświadczeniu), a nie tekstem 'to co na studiach mnie nauczyli' (co przekłada się na 'policzę panu całkę, ale nie mam pojęcia jak wygląda mikrokontroler albo jak go używać') Trzymam kciuki, a wy starajcie się doładować siostrę jeszcze większą motywacją, żeby wiedziała że naprawdę warto ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Takie zajęcia są potrzebne. W moim LO bardzo duży nacisk kładło się na dodatkowe zajęcia, począwszy od chóru szkolnego po bractwo rycerskie, nikt nie miał przez to gorszych ocen :) LO jedno z lepszych w mieście, każdy poszedł na studia, większość znalazło dobrą pracę, nawet na rozmowie kwalifikacyjnej zdarzyło mi się wspomnieć o swojej aktywności z czasów szkolnych, bo była nieco powiązana z tym, co dziś robię...

Odpowiedz
avatar Weroo
9 9

U mnie w LO było tak samo, chociaż poszłam do mundurówki. Zapomniałam dopisać, że dyrekcja za ''moich'' czasów była inna- pełno zajęć dodatkowych o chóru po jakieś Czerwone Krzyże. Ale moja siostra poszła do gimnazjum z nową dyrekcją. Gdyby nie ta zmiana to historii by nie było..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

Istnienie samorządu szkolnego to bardzo dobry wykręt dla dyrekcji i nauczycieli, bo jak tylko coś zaczyna się źle dziać, ciało pedagogiczne może umyć ręce i zwalić winę na działania samorządu. To jest taka zasada jak np. marionetkowe rządy tworzone przez komunistów lub nazistów - my wam dajemy pozory samorządności, ale jesteśmy bezkarni, co złego to nie my, tylko samorząd.

Odpowiedz
avatar Weroo
8 8

Ja nigdy nie byłam za tym, by Julia startowała. Ale nie chciałam jej tego mówić, bo widziałam, jak przesiadywała godzinami przed laptopem i sobie ''kampanie wyborczą'' urządzała :)

Odpowiedz
avatar miss_vicious
0 0

Amish, pozwól, że zapytam - tak dla pewności; czy Ty naprawdę uważasz, że samorządy szkolne rzeczywiście mają w rękach na tyle władzy, żeby ktokolwiek mógł "zwalać" na nich winę za cokolwiek? Na własną rękę samorząd, pomimo najlepszych chęci, nie jest w stanie przeforsować niczego na co dyrekcja nie wyrazi zgody (bo zwyczajnie jako organ nie posiada realnych uprawnień; gdyby zresztą posiadał to w pewnym sensie byłoby to dość kuriozalne) i to akurat jest jedna z niewielu rzeczy, które się w tej historii pokrywają z rzeczywistością.

Odpowiedz
avatar nana2594
10 10

Skoro chcą to robić charytatywnie to nie mogą skonsultować tego w kuratorium? Czy rzeczywiście dyrektor ma prawo tego zabronić? Nie znam się , ale myślę , że coś mogą na to poradzić...

Odpowiedz
avatar Weroo
5 7

Nauczyciele zdecydowali się robić to za darmo, bo wiedzieli, że żadnej kasy nie dostaną a przecież dzieciaki powinny rozwijać swoje pasje. Powinny..

Odpowiedz
avatar Kalafior
6 8

Jak można zabronić zajęć dodatkowych? Do tej pory nie spotkałam szkoły, w której nie byłoby żadnych kół zainteresowań...

Odpowiedz
avatar miss_vicious
6 18

Przykro mi, ale ani trochę nie chce mi się wierzyć w tę historię. Powiem więcej: szyte okropnie grubymi nićmi. Po pierwsze od początku wydaje mi się dosyć dziwne, że w szkole przed nadejściem Julii jawiącej się jako zbawca świata nie istniały żadne koła zainteresowań, bo są raczej powszechnie spotykane i to od dawien dawna (płatne czy nie - funkcjonują i jedne i drugie). Nawet w moim gimnazjum (kilka lat temu bądź co bądź i to na niezłym zadupiu) kółka działały z błogosławieństwem ówczesnego dyrektora, a spieszę wyjaśniać, że nie był to człowiek łatwy i przyjemny w pożyciu. Nauczyciele mają chociażby tak zwane godziny karciane, w ramach których muszą wyrobić swoje własne godziny jakichś zajęć z uczniami - czy to kółka zainteresowań czy jakiś inny rodzaj zajęć wyrównawczych - bo wynika to z ustawy i nie mają wyjścia, i nie pobierają za to wynagrodzenia. Po drugie dyrekcja udziela tego typu inicjatywom swojego błogosławieństwa, bo w przeciwnym razie na wizytacji wychodzą kwiatki i na tym polu szkoła nie może się niczym pochwalić jeśli takie zajęcia nie są prowadzone, a na dodatek pokazywałoby to kompletny brak jakiejkolwiek inicjatywy ze strony dyrektorki i byłoby to bardzo źle widziane (nie, nie przez rodziców czy innych nauczycieli; a przynajmniej nie ich zdanie by się w tym momencie najbardziej liczyło). A dyrektor musi niestety wykazać, że coś w tej szkole jednak robi. Po drugie, leży to w interesie samych nauczycieli, bo dyrektorzy wymagają od nich inicjatyw i wkładu w życie szkoły i rozlicza ich z tego, bo sam jest potem rozliczany. Także spisałaś Julce piękną hagiografię, ale jak to w przypadku hagiografii bywa - prawdy to tu tyle co kot napłakał.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2012 o 22:35

avatar Notorious_Cat
5 7

Zgadzam się. Historia w ogóle wydaje mi się niekompletna, rola dyrektor szkoły - przerysowana.

Odpowiedz
avatar Snookerka
0 0

Również się zgadzam. Nauczyciele są zobowiązani do realizacji dwóch godzin zajęć rozwijających/wspomagających uczniów - art. 42 Karty Nauczyciela. Sama pracuję w gimn. i wiem, jak trudno jest zebrać grupę uczniów i tak dopasować czas zajęć, żeby mogli na nie uczęszczać. (Bo pełno jest takich sytuacji, że nauczyciel ma tego dnia godzinę wolną, ale chętni na dane zajęcia uczniowie już nie). Dlatego dziwi mnie taka sytuacja: problem godzin karcianych byłby rozwiązany z pożytkiem dla uczniów. I dyrekcja nie chce się zgodzić?

Odpowiedz
avatar kulciarz
1 1

@Snookerka Skoro pracujesz w gimnazjum, to może odpowiesz na to pytanie - czy nauczyciel prowadzący zajęcia dodatkowe musi mieć do nich odpowiednie kwalifikacje, czy nie?

Odpowiedz
avatar annabel
6 8

Moze dyrektorka widziala juz pare takich inicjatyw, ktore pielnie zaczynaja i koncza sie po dwoch-trzech tygodniach. Kiedys, jak mialam 14 lat chcialam zalozyc chorek w kosciele. Ksiadz mi co prawda nie powiedzial, ze nie moge, ale wyraznie zaznaczyl, ze on w takie rzeczy juz nie wierzy, bo bylo juz pare takich prob, zadna nie wytrzymala wiecej niz 6 tygodni, dzieciaki spoczatku sie pozapisuja, potem widza, ze nie maja czasu (checi, talentu....) i na tym sie konczy. Chorek, ktory wtedy zalozylam istnieje juz 16 lat, dzieciaki i nastolatki, ktore w nim zaczynali, juz biora na proby swoje dzieci. Moze reakcja ksiedza wtedy nie byla wlasciwa, ale bardzo mnie zmotywowala, zeby mu pokazac, ze jestem silniejsza, niz mysli :). Wiec warto walczyc.

Odpowiedz
avatar kulciarz
0 0

Wydaje mi się, że nawet jeśli historia jest po części prawdziwa, to faktyczna argumentacja dyrekcji została wypaczona. Z tego, co wiem - nauczyciel prowadzący jakiekolwiek zajęcia dodatkowe musi mieć do tego celu odpowiednie kwalifikacje. Papier. Jeśli tego nie ma, to i dyrektor nie ma z nimi o czym rozmawiać. Takie zajęcia pod auspicjami szkoły nie mogą się odbywać. Jeśli się mylę, proszę o sprostowanie od osób, które pracują w szkole.

Odpowiedz
avatar moskit122
0 0

Musicie znaleźć nauczycieli, którzy będą chcieli opiekować się Wami nieodpłatnie, do tego muszą to być nauczyciele z pasją, którzy nie boją się reszty "zamkniętego kręgu..." Wtedy możecie negocjować jakieś sale do zajęć inaczej nie dacie rady chyba że poza szkołą, wtedy odpada problem z nauczycielami ale trzeba by zaangażować rodziców. Miałem nie raz okazję organizować różne rzeczy, kumpel jako nauczyciel też próbował, najtrudniej właśnie z władzą, szczególnie w małych miasteczkach, nie wolno się wychylać. Mamusia w urzędzie pracuje, dyrektorka koleżanka, synek ma etat "na odwal" w szkole bo jak by to mogło być żeby pracy nie miał, doświadczony nauczyciel prowadzący kilka kółek zainteresowań, pracujący po nocach poprawiając i układając sprawdziany (nie gotowce...), udzielający korepetycji nie raz nieodpłatnie jeśli trzeba ma obcinane godziny w szkole bo oczywiście synalek musi coś robić i tak ktoś wartościowy ma problem z utrzymaniem rodziny a nierób po znajomości jak pączek w maśle utopiony...

Odpowiedz
Udostępnij