Był czas, kiedy w moim domu działo się bardzo źle. Nie chcę o tym pisać, mimo upływu lat nadal mam problemy z mówieniem o tym. Za jakiś czas, kiedy się z tym uporam, pewnie opiszę to na piekielnych. A na razie, do zobrazowania sytuacji niech wystarczy fakt, że w wieku 20 lat nie potrafię zasnąć w innej pozycji niż ta, która w wieku lat 13 dawała mi jako takie poczucie bezpieczeństwa.
Poniższe zdarzenie uzmysłowiło moim rodzicom (właściwie tylko mamie), że jednak mają tą córkę i ona naprawdę źle reaguje na to, co się dzieje dookoła.
Jakoś w połowie 3 gim zaczęłam się źle czuć. Raz nie chciałam jeść, raz jadłam cały dzień, wymiotowałam. Było coraz gorzej. Na wakacjach doszło do tego, że podczas ataków bólu brzucha potrafiłam tylko leżeć i płakać. Wymiotowałam żółcią ot tak, bez powodu. Zdarzało się często, że siedziałam, coś tak robiłam, po czym zrywałam się i leciałam do łazienki. W opinii ojca wymuszałam, żeby nie ćwiczyć na wf-ie. W wakacje.
W takim stanie poszłam do liceum. Łykałam hurtowo leki przeciwbólowe, ale mój organizm był już wtedy do leków tak przyzwyczajony, że prawie nic nie dawały.
Rodzice nie chcieli iść ze mną do lekarza, rodzeństwa nie mam, a moja rodzinna, choć lekarka bardzo dobra, do 16 r.ż. bez opiekuna wypraszała. Moim ratunkiem okazały się badania na początku szkoły, tzw bilans. Koniec końców mama musiała iść ze mną do lekarza...
Podczas wizyty wtrąciłam, że od kilku miesięcy bardzo boli mnie brzuch i często wymiotuję. Mama próbowała coś dopowiadać, że nie jest tak źle, że dramatyzuję, ale na szczęście ta złota kobieta jej nie słuchała. Zbadała mnie, jak tylko mogła i dała skierowanie z zaznaczeniem, że musi być zrobione natychmiast.
Z wyników badania nic nie zrozumiałam, dopiero objaśniła je lekarka, przy okazji drąc się (bo krzykiem tego nie nazwę) na mamę. W najlepszym razie za miesiąc byłabym na stole operacyjnym. Żołądek miałam przeżarty kwasem, przełyk też. Dostałam bardzo silne leki i masę zaleceń.
Dieta była tak restrykcyjna, że prawie nic nie mogłam jeść. Oczywiście, nie do końca przestrzegana, bo przecież ojciec musi sobie zjeść kotleta, a dwóch obiadów gotować mama nie będzie, bo za dużo roboty. Doleczałam się na własną rękę, pijąc siemię lniane i jakieś ziółka.
Teraz mam 20 lat, wczoraj byłam u tejże lekarki na kontroli. Kolejna zmiana leków, większe dawki.
Dziękuję, drodzy rodzice.
domek
Ciężko się ustosunkować do takiej historii. Niewątpliwie jest ona tragiczna i nie powinna się była wydarzyć, ale czy nie lepsze miejsce na tego typu zwierzenia byłoby np. na forum niebieskiej linii czy innych podobnych instytucji??
OdpowiedzTutaj raczej autorka nie szuka u nas pomocy. Bardziej chodzi o to, by wyrzucić złe emocje. W taki przypadku rzucenie problemów w szeroka otchłań Internetu paradoksalnie bardziej pomaga, niż zamykanie ich w niewielkiej grupie dyskusyjnej.
OdpowiedzA ja uwazam ze jest to bardzo dobre miejsce na takie historie. Bo co by jej dalo forum niebieskiej linii? Moze wlasnie napisanie tego tutaj jej pomoze. Dziewczyna chciala sie wyzalic, historia jak najbardziej wg. mnie piekelna. Nie widze zastrzezen. Fakt faktem, ciezko ja skomentowac, poniewaz rozumiem twoja bezsilnosc wobec sytuacji (mam na mysli lekarzy). Nie wiem jakbym postapila. Jest jakas szansa ze bedziesz zdrowa czy tu juz nieodwracalne?
OdpowiedzBędzie lepiej, będzie gorzej, ale do końca życia. Chwilowo bardzo liczę na te nowe leki, powinny dać efekty na dość długo.
OdpowiedzTrzymam kciuki żeby dały.
OdpowiedzZdajesz sobie sprawę, że jeśli jeszcze się uczysz masz spokojnie prawo pozwać ich o alimenty na pokrycie kosztów leczenia? Nie mówiąc o pozwie karnym za znęcanie się, to się chyba dopiero po 10 latach przedawnia.
OdpowiedzNie tylko na pokrycie kosztów leczenia. W ogóle na życie.
OdpowiedzWiem, że mogę, ale nikt w rodzinie się za mną nie wstawi, a obawiam się, że w sądzie moje słowa jako dowód nie przejdą. Tato wciąż uważa, że to wcale nie jest tak złe, jak wygląda, a mama jest święcie przekonana, że to nie z powodu sytuacji w domu. Przecież nie miałam nawet 13 lat, jak to się zaczęło, więc co ja mogłam wtedy rozumieć i pamiętać?
OdpowiedzNie twoje słowa, a ekspertyza twojego lekarza...
OdpowiedzPewnie i tak, nigdy się tym tak naprawdę nie zainteresowałam. Nie będę ukrywać, że od jakiegoś roku mam z rodzicami lepszy kontakt, a nawet zaczęli przejawiać zainteresowanie moimi sprawami, i zwyczajnie nie chcę tego psuć. Jest lepiej, niech tak zostanie.
OdpowiedzA ja jestem zdania, że to niedobre miejsce. Niebieska Linia byłą tylko przykładem, bo nieudzielanie dziecku pomocy medycznej też jest rodzajem przemocy wobec niego, ale może są inne instytucje, inne fora, które krążą wokół tematyki trudnego dzieciństwa. Uważam,że piekielni.pl nie są miejscem, gdzie powinno opisywać się historie swoich różnorakich zaburzeń i głębokich nieszczęść życiowych (aczkolwiek trzymam za te wszystkie osoby kciuki i życzę im jak najlepiej). Różne są reakcje komentujących, często nie takie, jakich autor by sobie życzył, a jeśli pisze osoba, która nie jest w najlepszej kondycji psychicznej, to nieszczęście gotowe. Jakiś czas temu była tu tego typu sytuacja. Wiem, że jest tu jakiś admin, bo niektóre historie giną w mrokach internetu. Jestem zdania, że jeśli pojawia się taki wpis, to powinien być on usuwany, a autor powinien otrzymać prywatną wiadomość z linkami do paru bardziej przydatnych stron.
OdpowiedzCzy istnieje coś piekielnego bardziej od piekła fundowanego przez najbliższych? Strona często porusza tematy dowcipne, pojawia się humor, czasem czarny. Nie zawadzi w ten relaksujący miód wsadzić łyżki dziegdziu, uświadomić ludziom, którzy wpadają tu dla czystej rozrywki, że świat bywa brutalny w sposób intensywniejszy niż konflikt z urzędnikiem. Zgadzam się, że równowaga jest wskazana i dla ludzi borykających się z autentycznymi traumami, a nie takich, którzy już je przepracowali, bardziej wskazane byłoby podjęcie (auto)terapii.
Odpowiedzno co jak co ale jedna z bardziej piekielnych historii, w porównaniu z tym jakieś sikanie dzieci w miejscu publicznym itp to pikuś
OdpowiedzNastępna domorosła cenzorka się objawiła.
OdpowiedzNajgorzej jest jak ma się takich "rodziców". Ja obecnie mam depresje nerwicową - zaczynam drugi rok terapii, 150 mg Anafranilu na dobę i też potrafiłam usłyszeć, że zachowuje się jak małe dziecko, do głowy sobie coś nabiłam i ple ple ple problemu ni mo. Jakbym sama nie poszła do specjalisty, to Bóg jeden wie co teraz by się ze mną działo. Do tej pory od "mamusi" potrafię usłyszeć "i ty na prawdę tego potrzebujesz?!" Nie k... w wała zrobiłam dwóch psychiatrów i dwóch psychoterapeutów, bo antydepresanty smakują jak dropsy i mi się w domu nudzi, to urozmaicam je sobie cotygodniowymi wizytami u lekarzy/ psychologów. Ja na prawdę nie wiem co tacy rodzice mają we łbach.
OdpowiedzMamusia kurna...niektórzy naprawdę powinni miec zabronione mieć dzieci:(Współczuję Ci.Ja gotuję 3 obiady i jakoś żyję,a i w kuchni całego dnia też nie spędzam....A 3 dlatego,że córka jest wegetarianką,mąż na diecie ze względu na stan zdrowia,no i normalny dla mnie.
OdpowiedzPrzepraszam, gotujesz az 3 zupy, czy może jakos to usprawniasz, ze najpierw wegetariańska,odlewasz trochę dla córy i dodajesz jakies miesko dla was obojga?
OdpowiedzZupę dla męża,taką specjalną,ale na mięsie,więc córka nie zje.Mąż rzadko jada drugie,bo w zasadzie niczego nie może,czasemje rybę albo królika.Dla córki dwa dania,zupy z samych warzyw,na drugie różnie,soja,makarony,pizza..No i dla siebie,tyle,że dla siebie to tak na dwa dni,a zupe jem męzową:)
OdpowiedzA tak z ciekawości spytam, córka w jakim wieku? Bo może już by sobie sama mogła gotować, żeby cię odciążyć? :)
OdpowiedzJa też swego czasu gotowałam dwa obiady w domu - jeden dla mnie i dla ojca, a drugi dla mamy, która była na diecie bezglutenowej :) Nie był to dla mnie problem.
OdpowiedzKatka musisz być świetną matką, nie dość że nie wyśmiejesz córki to jeszcze osobny obiad robisz, nie to co moja, przy każdej okazji musi wytknąć jaki ze mnie czubek bo nie bardzo popieram zabijanie zwierząt. cieszyłabym sie żeby moja robiła obiad tylko dla siebie i ojca, ja sobie sama poradze, tylko bez zbędnych komentarzy :/ całe dzieciństwo kotlety lądowały za oknem i gdzie tu sens gdzie logika :P
OdpowiedzKurde, jak w wieku lat nastu stwierdziłam, że mięsa i jemu podobnych jeść nie będę, moi rodzice stwierdzili: "a rób co uważasz, ale nie oczekuj, że będziemy Ci gotować". Dzięki temu mam szczęśliwego męża, który bardzo lubi moją kuchnię :-)
OdpowiedzMoże nie będę rozpisywać się pod każdym komentarzem z osobna. Nie, to nie jest dla mnie forma terapii. Zdążyłam się już z tym pogodzić, choć fakt faktem, wspomnienia nadal bolą. W niebieską linię i tym podobne rzeczy nie wierzę, odkąd rozmawiałam z osobą, która właśnie stamtąd wyczekiwała pomocy, ale nie chcę publikować nic bez Jej zgody, więc wybaczcie, nie opiszę. Dopiero teraz, po Waszych komentarzach przyszła mi do głowy informacja, którą też mogłam zamieścić. Moja choroba ma podłoże nerwowe, zbyt dużo stresu. Wiele osób na to choruje właśnie na tym tle. Dopowiem teraz - jeśli widzicie, że dziecko krewnych/znajomych/kolega Waszego dziecka skarży się na bóle brzucha, wymiotuje, nie chce jeść lub je wyjątkowo dużo jak na nie, a rodzice nic z tym nie robią, to reagujcie. Mnie uratowało to, że rodzice pokazali, że nie ma co na nich liczyć i trzeba samemu, a nie każde dziecko podejmie taką decyzję.
OdpowiedzMiałaś też szczęście że trafiłaś na lekarkę, która nie zignorowała objawów. Ja w wieku 13 lat trafiłam do szpitala z podobnymi objawami, i przeleżałam tam dwa tygodnie na "obserwacji". Żadnych badań, nawet porządnego wywiadu - uznali, że jak taka młoda to nie może jeszcze mieć żołądka chorego na tle nerwowym, więc pewnie symuluje. W końcu zdarzyło się, że przez sen tak się zwijałam z bólu, że aż usiadłam, i ktoś to zauważył - i wreszcie wysłali mnie na gastroskopię. Potem tłumaczyli się, że w takim wieku taka choroba się nie zdarza. Tylko, że razem ze mną na tej samej sali leżała inna dziewczyna w moim wieku, która chorowała na to samo...
Odpowiedzmoja dobra znajoma ma nieuleczalną chorobę jelit, też się nabawiła na tle stresowym dzięki jednemu z rodziców (które dotąd uważa, że córka symuluje). w stresowych sytuacjach 40 stopni gorączki i biegunka lub wymioty. dlatego nigdy, przenigdy nie należy sprawdzać granicy wytrzymałości dziecka na stres, naprawdę. nie życzyłabym takiej okropnej przypadłości nikomu.<br>Kyu, ściskam Cię serdecznie i trzymaj się.
OdpowiedzO pomysłach mojej mamy można książkę pisać. Po pierwszej wizycie u lekarki byłam chora, faktycznie. W liceum byłam chora na przemian z wymuszaniem zwolnienia (tylko nie wiem po co, bo uczyłam się dobrze, a z wfu miałam lekarskie z ćwiczeń wysiłkowych...). Gdy znalazłam chłopaka, byłam w ciąży, a nie chora. Jak chłopak został narzeczonym, a mi się przy okazji okresowo pogorszyło, znowu jestem chora.
OdpowiedzPostawa Twojej mamy jest chyba wzorowa dla Matek Polek ogólnie: czyli nie mów nikomu, co się dzieje w domu; tatuś cię zbił? popatrz, ubierzesz długi rękawek, nic nie będzie widać; nie, pani doktor, moja córka nie wymiotuje tak często, ona tak czasami, jak na wf nie chce iść...; u nas w domu jest wzorowo! I masz rację: musisz sama o siebie zadbać.
OdpowiedzAle powiem Ci, że zadziwia mnie jedno. Do okulisty i dentysty ciągnęła mnie sama, a zbadania żołądka wzbraniała się jakby to nie wiadomo co miało być. Na punkcie wizyt okulistycznych miała wręcz obsesję. Regularnie, co pół roku. Jeśli wzrok mi się pogorszył, dostawałam taki opi*rdol, że szybko nabawiłam się lęków przed wizytami. Na szczęście przeszły :)
OdpowiedzDlaczego? Bo wtedy zaczęłyby się pytania o to, dlaczego tak się stresujesz. Pytania o to, co się dzieje w domu. I mogłoby przecież wyjść na jaw, że jest źle...
OdpowiedzW sumie... Fakt. Masz rację. Pamiętam, jak cudowała, byle tylko nikt się nie dowiedział. Ojciec ma padaczkę alko, podczas wizyt u lekarzy potrafiła wejść z nim do gabinetu i wypowiadać się za niego. Raz jeden lekarz się wkurzył i wyrzucił ją z gabinetu...
OdpowiedzJa będąc dzieckiem z nerwów obgryzałam paznokcie i.. palce - do tego stopnia, że miałam rany, które trzeba było smarować specjalną maścią/balsamem.... Matka wykręcała kota ogonem, mówiąc przy wszystkich że jestem głupia, że mi się nudzi, że pazury zjadłam to się palców czepiłam. Ktoś powiedział, że może na tle nerwowym. Nerwy? Ależ skąd! Jakie nerwy. Głupie dziecko i tyle. W naszym domu wszystko było w jak najlepszym porządku: ojciec pił, lał matkę, nas. Dzięki Bogu wszystko z czasem się zmieniło i zmądrzał, niestety tylko on. Teraz po latach przypomniało mi się ten smutny problem...
OdpowiedzMój ojciec też zmądrzał. Zdarza mu się nawet stawać w mojej obronie, co kiedyś było nie do pomyślenia.
OdpowiedzSmutne. Szkoda, że niektórzy rodzice w ogóle się nie interesują dzieckiem, nie mają do niego zaufania ("na pewno udaje"), ale też brak jakiejkolwiek troski (Gdy kiedyś zjadłem dość dużą ilość grzybów, następnego dnia rozbolał mnie brzuch. Jak tylko o tym powiedziałem to od razu zawieźli mnie do szpitala. Ale to było tylko przejedzenie, a wiadomo, grzybki ciężkostrawne ;D). Taka troska to powinien być obowiązek każdego rodzica, oczywiście bez przesady (boli paluszek? jedziemy do szpitala, to pewnie rak). Ale jak sytuacja się powtarza i to dość długo, to chyba coś jest nie tak. Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia.
Odpowiedztrzeba wytoczyc rodzicom sprawe sądowa o niedopenienie obowiazkow rodzicielskich i żadać odszkodowania!
OdpowiedzMoże jeszcze żądać dla nich dożywocia? Czytasz czasem bzdety, które wypisujesz? Czemu ten troll nie został jeszcze zbanowany?
OdpowiedzTroll nie troll, a nie ma tym nieco racji? To nie jest stworzenie zagrożenia życia czy inny paragraf?
OdpowiedzTak, lepiej podziękować na piekielnych ludziom, którzy prawdopodobnie nigdy nie mieli styczności z tą stroną, niż normalnie w realu. Nie współczuję ci. MINUS!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2012 o 23:18
Moja mama do tej pory twierdzi, że gotuje tylko na ojca. Nigdy nie robiła np. pizzy "bo ojciec nie lubi"... no skoro nie lubi, to przecież nie musi jej jeść. Na nic tłumaczenia. Teraz mam własną rodzinę i robię to, co uważam za słuszne. Jeśli chodzi o podejście rodziców - myślę nad tym od dawna i do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie krzywdzą własne dzieci.
OdpowiedzRozumiem jak musi cię boleć obojętność twoich rodziców. Bardzo mi przykro z tego powodu, że nie zaprowadzili cię do lekarza od razu. Najprawdopodobniej mogłabyś uniknąć wszystkich powikłań, a refluks zaleczyć w zarodku. Jednak jeśli chodzi o "żołądek przeżarty kwasem" no to jesteś sama sobie winna. Sama mówiłaś że leki przeciwbólowe brałaś hurtem, więc nic dziwnego, że doprowadziłaś się do takiego stanu. Wiem że w wieku 13 lat nie każdy rozumie jak może sobie zaszkodzić takim leczeniem, ale to nie powód żeby winę zwalać na rodziców, bo leży ona po twojej stronie. Co innego zaniedbanie dziecka lub nieprzygotowywanie dla ciebie odpowiednich posiłków. To jest karygodne zachowanie rodzica i działanie na szkodę dziecka.
Odpowiedz@wareses: Wiem że w wieku 13 lat nie każdy rozumie jak może sobie zaszkodzić takim leczeniem, ale to nie powód żeby winę zwalać na rodziców, bo leży ona po twojej stronie. Wina leży WYŁĄCZNIE po stronie rodziców, ponieważ DZIECKO nie ma pojęcia, czy można brać leki, jak długo, i wygadywanie takich bzdur jest po prostu przykre.
Odpowiedz