Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ta historia wydarzyła się jakieś 12 lat temu w pewnym śląskim mieście,…

Ta historia wydarzyła się jakieś 12 lat temu w pewnym śląskim mieście, a właściwie w gimnazjum.

Chodziłem wtedy do pierwszej albo drugiej klasy gimnazjum.
Pani kazała nam zrobić jakieś ćwiczenie, które polegało na tym, że mieliśmy przeczytać jakiś wierszyk z podręcznika, a potem napisać WŁASNĄ, DOWOLNĄ interpretację, i obronić swoje stanowisko.
Wierszyk, pamiętam, dotyczył jakichś rzek, że jedna wpływa w drugą, i się kochają, czy coś takiego.

Ja, kierowany tą "własną interpretacją", napisałem całkiem zmyślnie i logicznie własną interpretację - a że siedziałem w pierwszej ławce, jako "element niebezpieczny" (to materiał na inną historię)- pani kazała mi przeczytać, co tam napisałem.
Zacząłem więc czytać, że to alegoria miłości, że wierszyk niby typowo dla dzieci, żeby nazwy rzek łatwiej zapamiętywały, ale i że motyw "wpływania" ma podtekst erotyczny...

Tego było pani za wiele. Wstała, poczerwieniała, przerwała mi i nakrzyczała na mnie przy całej klasie, m. in. :
-że co ja sobie wyobrażam;
-że ile ja mam lat;
-że jaki podtekst erotyczny, skoro to jest o rzekach;
-że mam natychmiast zamilknąć i wyjść z klasy;
-że niedostateczny za niewykonanie polecenia, drugi niedostateczny za coś tam, kilkadziesiąt punktów ujemnych, natychmiast zresztą wpisane do dziennika.

Wyszedłem i stanąłem przed drzwiami klasy i czekałem. Polonistka wyszła z klasy i gdzieś poszła, nie zaszczyciwszy mnie spojrzeniem.
Po kilku minutach wróciła "skądś" i kazała mi iść do wychowawczyni "opowiedzieć, co zrobiłem" - a potem to samo do pani dyrektor.

Poszedłem więc do [W]ychowawczyni, i mówię:
[J]a: Proszę Pani, pani polonistka kazała mi tu przyjść.
[W]: Ale dlaczego, Fuf?
[J]: Nieopatrznie spełniłem życzenie pani polonistki i dostałem pałę. A potem zostałem wyrzucony z sali. A potem kazano mi tu przyjść.
[W]: Ale po co?
[J]: A skąd mam wiedzieć, niech ją pani pyta.
Wychowawczyni kazała mi iść ze sobą do polonistki. Polonistki nie było w sali. Podobno wyszła gdzieś.

Wychowawczyni odprowadziła mnie do pani dyrektor i poszła sobie, ale kazała pani Dyrektor natychmiast ją wezwać, jakby coś się działo.

Z Panią [D]yrektor rozmowa wyglądała tak:
[D]: no co tam znowu narozrabiałeś, Fuf? Paliłeś?
[J]: Polonistka kazała mi przyjść.
[D]: A dlaczego?
[J]: Bo napisałem, że wiersz ma podtekst erotyczny.
Reakcji pani Dyrektor nie doczekałem, bo w tym momencie wpadła polonistka z moją mamą i wychowawczynią do gabinetu, a polonistka kazała mi wyjść po mój zeszyt i wrócić.

Gdy wróciłem i dałem mamie, pani Dyrektor i wychowawczyni do przeczytania formułę ćwiczenia, tekst o rzekach i moją interpretację. Polonistka coś tam nawijała, że jak tak można, że mam dopiero czternaście lat, że same ze mną problemy na lekcjach, że 'młodzież same głupoty w głowach' i co tam jeszcze. Wychowawczyni potakiwała, coś kiwała głową i dodawała od siebie jakieś podobne "kwiatki" z lekcji angielskiego. Dyrektorka tylko milczała ponuro i obserwowała, co będzie.

A moja [M]ama wysłuchała, co mają do powiedzenia, a potem spytała:
-Ale zaraz! Jeżeli pani wyraźnie zaznaczyła, że interpretacja ma być WŁASNA I DOWOLNA, to co się pani dziwi, że napisał to, co myśli? W takim wieku jest, że wszystko mu się z jednym kojarzy, nie on pierwszy, nie ostatni... Zresztą jeśli obronił, zgodnie z pani poleceniem, swoje stanowisko - to po co ja tutaj?

Polonistce, wychowawczyni i dyrektorce szczęki opadły.

[M]: a jeśli pani wstawiła mu jedynkę za to, że spełnił co do joty pani polecenie, to ja syna z tej szkoły wypisuję ze skutkiem natychmiastowym, bo to ludzkie pojęcie przechodzi! (Zaczęła się denerwować, a wtedy nie krzyczy, mówi BARDZO GŁOŚNO I WYRAŹNIE) I z takiego powodu wyrywacie mnie z pracy? Co pani sobie wyobraża? Jak pani śmie? Kto pani dał prawo, wyrywać mnie z pracy tylko dlatego, że MÓJ syn wypełnia PANI polecenia, i nie dość, że wypełnia je co do joty, to JESZCZE pani mu daje za to JEDYNKI? Ooo, nie, nie. Niech pani natychmiast wykreśli te jedynki. I te punkty! To jest nie w porządku.
[M] (po chwili): To ja teraz wychodzę. I dopóki zdrowiu lub życiu mojego syna nie zagraża niebezpieczeństwo, to proszę mi głowy nie zawracać. Do widzenia. Na razie, synek.

I wyszła.

Co dalej?
Polonistka i wychowawczyni natychmiast wybiegły za moją mamą ją przepraszać. Nie słyszałem szczegółów. Dyrektorka tak popatrzyła na mnie przeciągle, i powiedziała: no, to teraz wracaj Fuf do klasy. A te jedynki to się nie martw, pani wykreśli. No, już cię nie ma, Fuf. Smaruj do klasy.

Po tej akcji z "elementu niebezpiecznego" awansowałem na "element, z którym lepiej nie wdawać się w dyskusje" i przeniesiony zostałem do ostatniej ławki i pomijany już zawsze, dopóki sam się nie zgłaszałem.

gimnazjum na śląsku

by Fuf
Dodaj nowy komentarz
avatar kiniaas007
12 24

może była zdziwiona, że potrafiłeś uzasadnić podtekst erotyczny innymi słowami jak "ch*j", "pi*da", "pier*olenie"?? Ewentualnie dzieciątka w wieku 14lat jeszcze mają w mikołaja, kapustę i bociana wierzyć - a Ty tak brutalnie kolegów i koleżanki z klasy uświadomiłeś...

Odpowiedz
avatar ejcia
2 14

Są ludzie, którzy potrafią wszystko wymusić krzykiem i awanturą, bo MOJE dziecko. Nie od dzisiaj wiadomo, że własne zdanie jest dobre pod warunkiem, ze pokrywa się ze zdaniem ogółu. nie tylko w szkole.

Odpowiedz
avatar mijanou
-2 14

Najlepiej nakrzyczeć i wymusić wrzaskiem, racja. Z drugiej strony: jeśli Autor uzasadnił ten podtekst erotyczny bez wulgaryzmów, prostactwa i zbyt dosłownych opisów to miał do takiej interpretacji prawo. Nadreagowała i nauczycielka i matka Autora, bo jak można powiedziec: "Jeśli życiu mojego dziecka nic nie grozi to proszę mnie do szkoły nie wzywać (czytaj: nie zawracać mi głowy)"?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2012 o 5:52

avatar choix
-2 12

jak się tam nagle znalazła Twoja mama?

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
-2 10

To mi przypomniało o jednej sytuacji z liceum. Miałam kolegę Michała (ksywa Miś). Michał był i jest nadpobudliwym człowiekiem, ale przy tym pozytywnym, przez co jest lubiany. Na lekcji etyki bawił się nową zapalniczką podpalając kartki. Etyczka zabrała mu zapalniczkę, a gdy zaczął się o nią wykłócać, postanowiła zabrać go do dyrektorki. Wrócili po kilku minutach, ona milcząca, on cały w skowronkach. Co się wydarzyło: weszli do pokoju dyrektorki, ona od razu "Siema Misiu! Co tam znowu narobiłeś?". Etyczka: "Bo on się bawił zapalniczką, podpalał kartki (...) no i musiałam mu ją zabrać, ale się kłóci". Dyr.: "To jego prywatna zapalniczka?", Etyczka: "Tak", Dyr.: "To proszę mu ją oddać, nie ma pani prawa zabierać uczniowi jego własności i proszę mi nie zawracać głowy głupotami". Tak, wiem, goovniarzowi się nie należało, ale miał szczęście ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Miałoby by to może jakiś sens gdybyś podał tytuł wiersza!

Odpowiedz
avatar Nemezis2012
9 13

@mijanou a jak dziecko ma szanować nauczyciela, gdy ten zachowuje się w taki sposób? Rzeczywiście dziwne, że matka się delikatnie mówiąc wkurzyła... Chłopak nic złego nie zrobił, nauczycielka na niego nawrzeszczała przy całej klasie, za co? za własną opinię. Tak właśnie zabija się indywidualne jednostki, aby szara masa pozostała nadal szarą masą. Jak dla mnie reakcja matki prawidłowa, a synek otrzymał taką informację, że ma prawo do własnego zdania. Zgadzam się jednak z tym, że dyskusja nie powinna mieć miejsca przy dziecku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2012 o 8:11

avatar snapper
4 6

@mijanou: za daleko wybiegasz w swojej interpretacji. "Synek" wcale nie otrzymał informacji, że może robić co chce, a taką, że jeśli nauczyciel ewidentnie nie ma racji, to ma w rodzicu wsparcie. A to są zupełnie różne rzeczy i nie wiem, w jaki sposób jedno ci wynika z drugiego.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 1

@Snapper, ale ja wcale nie twierdzę, że w rodzicu synek nie ma mieć wsparcia. Przeciwnie. Ale nadal twierdzę, że awantury z nauczycielem w obecności dziecka to nie jest najlepsza droga do wychowania dziecka i wpojenia mu zasad dyskusji. Ok, matka się wkurzyła i nerwy ją poniosły. Jej prawo- każdy jest człowiekiem a ideałów nie ma. Nawrzucała- bywa. Ale i matka i nauczycielka były dorosłe i skoro miały sobie coś ostrzejszego do powiedzenia to mimo wszystko powinny robić to w sytuacji 1 na 1. I nie zgadzam się też z argumentem: "jeśli zyciu i zdrowiu synka nie zagraża niebezpieczeństwo to prosze nie wzywac mnie do szkoły". Akurat to wezwanie było absurdalne- fakt. Ale skoro coś złego się istotnie z dzieckiem dzieje to chyba NALEŻY wezwać rodzica do szkoły, choćby życiu synka nic nie zagrażało, prawda?

Odpowiedz
avatar snapper
0 0

@mijanou: wiesz, można też wezwać do szkoły nie w trybie "już, teraz, natychmiast" i mam wrażenie (mogę się mylić, oczywiście), że o to chodziło. W nagłych wypadkach wyciąganie z pracy - jak najbardziej, ale jak się chce omówić coś, co życiu i zdrowiu dziecka nie zagraża, to równie dobrze można zadzwonić i poprosić o pojawienie się, na przykład, do końca tygodnia. A co do awantur w szkole, moim rodzicom zdarzyło się raz urządzić Armageddon w moim gimnazjum (do dziś pamiętam przerażoną minę dyrektora, kiedy w szkole pojawił się mój ojciec, ale to już materiał na osobną historię), co prawda nie przy mnie, ale potem mi przebieg walk opisali, wychodząc z założenia, że sprawa w końcu dotyczy mnie, więc mam prawo być poinformowana.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 listopada 2012 o 13:34

avatar Xandari
6 6

Jeżeli wiersz jest o miłości nazywamy go erotykiem.Skoro rzeki się kochały to musiał być erotyk:P

Odpowiedz
avatar ParanoicznyKomentator
5 5

Uderzyłbym od tej strony - kochające się rzeki, to metafora. Autor, jako uczeń wywnioskował to i odpowiedział na nie zadane jeszcze pytanie "co autor miał na myśli". Skoro niebieskie zasłony to metafora smutku, to i zlewające się rzeki mogą być metaforą "połączenia dwóch bytów tego samego gatunku" :)

Odpowiedz
avatar Kyu
4 4

O... To prawie jak moja polonistka z liceum, gdy przerabialiśmy libertynizm. "Ten wiersz jest o czystej, platonicznej miłości.". Na nasze nieśmiałe stwierdzenia, że chyba jednak nie, zareagowała oburzeniem, bo przecież to widać! :) Nadal mam zeszyt z jej cytatami i opisami sytuacji.

Odpowiedz
avatar Antybristler
-1 5

Niech mi ktoś łaskawie wyjaśni co to za wytwór te "ujemne punkty"? Myślałem, że w szkole dostaje się tylko oceny z przedmiotów...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Teraz MEN rozważa też wprowadzenie "lajków"

Odpowiedz
avatar Jorn
0 2

W mojej szkole ok. 30 lat temu niektórzy nauczyciele wprowadzili system plusów i minusów. Plusy dostawało się za jakieś drobne osiągnięcia (zwykle tzw. "wykazanie aktywności na lekcji" czyli zgłoszenie się i udzielenie prawidłowej odpowiedzi na pytanie rzucone przez nauczyciela), minusy za drobne przewinienia lub nieprzygotowanie. Plusy i minusy były wymieniane odpowiednio na piątki i dwóje (wówczas skrajne oceny), zwykle po kursie 3:1, czasem 5:1. Ot takie rozszerzenie skali ocen. Myślę, że te punkty, to jakiś podobny system.

Odpowiedz
avatar Zmijcia
1 1

Punkty za zachowanie. W zależności od tego ile ich masz taką ocenę z zachowania chyba wyłapujesz. Za "moich czasów" tego nie było, nie mam pojęcia po co to w ogóle wprowadzono, ale cóż...

Odpowiedz
avatar adzata
1 1

U mnie w gimnazjum (8 lat temu. Jak ten czas leci ;)) punkty ujemne i dodatnie wpisywało się z zachowania. Była rozpiska z ilością punktów ujemnych za dane przewinienie lub dodatnich za dobre zachowanie (np. pomoc nauczycielowi to +5pkt, a przeszkadzanie to -5pkt). Później to się sumowało, obliczało średnią i na podstawie tego wystawiało się ocenę z zachowania.

Odpowiedz
avatar yannika
0 2

Cykl "Harry Potter" czytałeś? ;-)

Odpowiedz
avatar Gaunt
0 0

U nas wprowadzili w 3. gimnazjum te punkty... Masakra. Ujemne można dostać prawie za wszystko, a dodatnie to nieźle trzeba się naharować. Gorzej niż w Harrym Potterze ;)

Odpowiedz
avatar Cysioland
1 3

Zazdroszczę. Moja matka by mnie opi.erdoliła z góry na dół, wlepiła mi karę i pokornie przepraszała Szanowne Grono Pedagogiczne.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
1 1

A mnie zastanawia, że nauczyciel tak po prostu wychodzi sobie z klasy podczas gdy lekcja trwa. I to nie jest jakaś wyższa konieczność (nie oszukujmy się: czasami nauczyciel musi wyjść, bo np też może mieć przepełniony pęcherz), tylko załatwianie porachunków z niegrzecznym uczniem. Że już nie wspomnę o wyrzucaniu z klasy, ale nie chcę nikogo buntować:)

Odpowiedz
avatar ania_18
0 0

Hmmm, nie chce się czepiac szczegółów, ale czy 12 lat temu były już gimnazja? :)

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
1 1

Kto pyta, nie błądzi: tak, 12 lat temu były już gimnazja.

Odpowiedz
avatar yannika
0 0

Straszne, nie? To teraz sobie pomyśl, że pierwsze roczniki z gimnazjów już mogą mieć własne dzieci. To dopiero przerażająca perspektywa...

Odpowiedz
avatar wiewiora
0 0

Pierwsze roczniki gimnazjow nie byly aż tak strasz jak obecne.

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
0 0

Moja siostra była z rocznika, który poszedł do gimnazjum. I w rzeczy samej niektórzy z jej znajomych mają pozakładane rodziny! Siostra ma 26 lat.

Odpowiedz
avatar Nemezis2012
1 1

Ja należałam do jednego z pierwszych roczników, do dziś nie rozumiem po co to powstało.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 listopada 2012 o 10:29

avatar ParanoicznyKomentator
0 0

Jak to - "po co?" - Żeby było więcej etatów zarówno dyrektorskich, jak i pedagogicznych. Cały pech polega jednak na tym, że szanowne grono nie jest w stanie zapanować nad podopiecznymi, gdyż (jak mi się wydaje) nie mieli kiedy "wyrobić" do siebie szacunku - więc uczniowie ich średnio szanują. Efekty niestety widzimy. Swoja drogą - jest tu ktoś, kto chętnie wprowadziłby dawne zasady w szkolnictwie?

Odpowiedz
Udostępnij