Kolejna perełka po której praktycznie zwolniłam się z pracy. Bardzo przykra... No, ale polskie realia :(
W nocy koło godziny 23 podjechał samochód, zatankował się, jegomość zmierza do kasy zapłacić. Podaje mi kartę flotową na której widnieje inny numer rejestracyjny niż na samochodzie który został zatankowany. Zgodnie z procedurami kartę powinnam zatrzymać, poinformować o tym klienta i "do widzenia". Ale nie z tym klientem, niestety... Oburzył się, że zatrzymuję mu kartę, że tak nie można. Mój dialog z nim przez godzinę wyglądał tak ([K] - kliet , [J] - ja):
[J] Zatrzymuje Panu kartę ponieważ numer na karcie nie zgadza się z numerami na samochodzie.
[K] Ale dlaczego zatrzymuje mi Pani kartę?
[J] Zatrzymuje Panu kartę ponieważ numer na karcie nie zgadza się z numerami na samochodzie.
[K] Ale dlaczego zatrzymuje mi Pani kartę?
I tak może z 50 razy. Do "rozmowy" włączył się kolega, ponieważ widział, że nie mam już siły do Pana adwokata... Ja w tym czasie poszłam zadzwonić do kierownika, bo miałam wrażenie, że Pan zaraz wejdzie mi za kasę i wyszarpie kartę z ręki. Dodam, że przyszedł w tym czasie jego kolega i zaczęła się prawdziwa awantura. My oczywiście spokojnie, bo nie warto, a Panowie istna wściekłość. Kierownik kazał kartę zabrać i nie dyskutować... Ciężko było, ponieważ Panowie nie chcieli opuścić stacji, nie dopuszczali do kasy innych klientów i cały czas standardowa gadka "Dlaczego zatrzymuje mi Pani kartę?". Po którymś już tam z kolei razie zapytałam grzecznie czy robi Pan ze mnie idiotkę i czego nie rozumie w moich słowach. Pan zwątpił. Dodzwonił się do biura obsługi kart flotowych. Powiedziano mu to samo pewnie co my tłukliśmy przez blisko godzinę. Po czym pożyczyli nam "Najokropniejszej nocki w życiu i żeby nam w pięty ta nocka poszła."
Myślałam, że wszystko ok, ale nie :( Po kilku dniach przyszedł mail z centrali, że Pan w ogóle nie miał problemu do tego, że zatrzymałam mu kartę, ale, że byłam bardzo chamska do niego i nawet kolega który stał za ladą był zniesmaczony moim zachowaniem.
Oczywiście, standardowa procedura - tłumacz się. Najpierw kolega potem ja, że Pan zrobił to z zemsty, że ja mu życie utrudniłam to on też mi utrudni. Właścicielka stacji chciała mnie za to zwolnić. Bo przecież klient się poskarżył, a to nie dopuszczalne. Z całą wściekłością wykrzyczałam kierownikowi, ze sama się zwolnię, bo co to za polityka firmy jeżeli łapię złodzieja, a jestem za to karana?! I nadmieniłam mu, że żadnej karty paliwowej już nie zatrzymam, jak mam mieć takie problemy jak teraz.
Po kilku dniach sprawa ucichła, a mnie niesmak pozostał do teraz...
Stacja benzynowa
Gdy mowa o osobie trzeciej jako o "panu" lub "pani", to nie używa się wielkiej litery. Ona przysługuje tylko gdy używasz formy grzecznościowej, a i to nie w zapisie dialogów, a w korespondencji. Zakładam że zdałaś maturę?
OdpowiedzNo wiesz, to ostatnie zdanie mogłeś już sobie darować.
Odpowiedzniewłaściwe podejście. "Zatrzymuje kartę zgodnie z postanowieniem regulaminu "bla bla" kart flotowych. " (...) "Proszę opuścić stację, albowiem zachowuje się Pan niezgodnie z ogólno przyjętymi normami społecznymi, w przeciwnym przypadku wezwę ochronę." Dałaś się, burakowi, sprowadzić do swojego poziomu, pokonał Cię doświadczeniem i był "na prawie".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 listopada 2012 o 13:57
Dlaczego masz się tłumaczyć ? Kierownik powinien obejrzeć nagranie z kamery i wszystko jasne. Przy okazji takiej kłótni klientowi warto powiedzieć że rozmowa jest nagrywana przez monitoring. W wielu wypadkach by to zamkneło dyskusję
OdpowiedzDoskonale Cię rozumiem, również pracuję na stacji i podobnych sytuacji miałam kilka. Naprawdę nikomu nie życzę bycia opierdzielanym przez klientów za politykę firmy.
OdpowiedzHistori o stacjach benzynowych można pisać na pęczki. Lusiak akurat tutaj polityka firmy jest jak najbardziej na miejscu, złapała zlodzieja na kradzieży bo inaczej tego nie można nazwać. Ja za każdym razem sprawdzam każdą kartę: płatniczą, flotową czy każdą inną. Pozdrawiam pracowników bajzlu zwanego dumnie stacją benzynową.
Odpowiedz