Z pamiętnika pielęgniarki.
Odc 1.
Oddział dziecięcy, od pewnego czasu rodzice maja możliwość przebywania z dzieckiem przez cała dobę. Niby przepisy mówią o jednym rodzicu, ale w rzeczywistości czasami przymykamy na to oko. Oddział zakaźny, więc sale pojedyncze, na niektórych było duże i małe łóżko, gdzie indziej tylko jedno bądź drugie.
Pewnego dnia wchodzę rano na salę z dużym łóżkiem. Uwaga, uwaga. Dziecko leży na kocu na podłodze, a w pościeli rodzice, którym się właśnie zebrało na amory...
Odc 2.
Tym razem oddział dla dorosłych. Tyle się mówi o "szpitalnej" białej pościeli, że smętna, urzędowa, niewesoła.
Dyrekcja zakupiła pewną ilość nowej. Piękny kolor ecru, jakiś wytłaczany wzorek, dobre, mocne pościele, aż miło patrzeć.
Niestety od pewnej pacjentki usłyszałyśmy, ze ona w pożółkłej leżeć nie będzie.
Odc 3.
Kolejna sprawa pościelowa. Niewtajemniczonym wyjaśnię, że dzień na oddziale zaczyna się od pościelenia łóżek, ew zmiany bielizny, jeśli jest brudna.
Podchodzę do jednej pani, niech będzie Kowalskiej, pytam, czy coś jest do zmiany, odmówiła, że wszystko czyste.
Ale zauważyłam jakąś mała plamkę na poduszce, zaproponowałam przebranie, zgodziła się. (Kolor ten sam, więc nawet estetyka nie ucierpiała).
Pół godziny później podchodzi do mnie koleżanka i mówi, że miałam zmienić danej pacjentce pościel.
Ja karpik, o co chodzi, idę tam, a pani na mnie z buzią, że co to ma znaczyć zmienić tylko jedno, a nie cały komplet?!
Odc 4.
Tak na koniec. Wiem, że nie powinno się pluć we własne gniazdo, ale muszę to opisać.
Ponownie oddział dziecięcy. Umeblowanie sali: stolik, krzesełko przedszkolnych wymiarów i łóżko. Na sali dziecko z mamą, kobieta "na ostatnich nogach". Nie pamiętam już, dlaczego nie miała ze sobą jak inne mamy materaca dmuchanego, leżaka, itp. W każdym razie nie pozwolono jej choćby usiąść z boku na łóżku dziecka. Przepis niby zasadny, ale nie dajmy się zwariować.
Babka noc spędziła zwinięta w kłębek na krzesełku, a rano trafiła na porodówkę.
Szpital
Ta ostatnia to w ciąży była?
Odpowiedznie, poszła popatrzeć jak inne kobiety męczą się bardziej niż ona :)
OdpowiedzWyrażenie "na ostatnich nogach" oznacza, że kobieta na dniach ma rodzić :)
OdpowiedzPierwszy raz słyszę to określenie. To jest tak hermetyczne, czy to ja jestem głupi?
OdpowiedzNie tylko Ty, ja też pierwsze słyszę o_O
Odpowiedztez nie spotkałam się z tym wyrażeniem nigdy :) myslalam, że kobitka już była tak zmęczona, że ledwo stała...
OdpowiedzPoza szpitalem oznacza raczej "bardzo zmęczona"
OdpowiedzHmmm. To może jakiś lokalny zwrot, bo ja go znam z czasów "przedzawodowych".
Odpowiedzja z kolei to wyrażenie znam od zawsze i to własnie w znaczeniu "końcówka ciąży"..
OdpowiedzJak dla mnie wyrażenie całkowicie zrozumiałe i znane "od zawsze" - ciekawe czy to faktycznie regionalne?
OdpowiedzWidać jakiś regionalizm, archaizm albo jaki inszy -izm, bo ja też zrozumiałem to jako "skrajnie wyczerpana" a nie "tuż przed porodem".
Odpowiedz"na ostatnich nogach" oznacza, że była bardzo zmęczona a nie w ciąży!
OdpowiedzJa tego stwierdzenia używam bardzo często, ale nigdy nie słyszałam o kontekście ciążowym (chociaż kobiety pod koniec ciąży faktycznie chodzą już na ostatnich nogach, właśnie tego doświadczam). Najczęściej tyczy się to dużych zakupów czy wycieczki jakiejś, kiedy to ostatkiem sił wraca się do domu/hotelu etc. Możecie mi powiedzieć z jakiego regionu pochodzi w takim razie to znaczenie o końcówce ciąży?
OdpowiedzW moich stronach to też oznacza zmęczenie, dlatego się zdziwiłam skąd nagle porodówka ;)
Odpowiedz"Na ostatnich nogach: 1. bardzo zmęczony, wyczerpany : Po przejściu całego szlaku dotarł na ostatnich nogach do schroniska, gdzie padł bez sił. 2. w zaawansowanej ciąży, tuż przed rozwiązaniem: Kiedy była na ostatnich nogach, postanowiła jeszcze zrobić remont pokoju, żeby dziecko miało dobre warunki." Szczerze mówiąc też nie spotkałam się z tym zwrotem w kontekście ciąży, ale na którejś z kolei stron www. znalazłam to co wyżej,czyli jak widać rzeczywiście ten związek frazeologiczny jest używany także w takim znaczeniu
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2012 o 14:24
a ja myślałam, że umierająca, czy coś. nie wiem, skąd takie skojarzenie.
OdpowiedzTo na oddziałach zakaźnych nie ma zakazu wizyt?
OdpowiedzZależy. Jeśli ścisła izolacja bo świńska grypa itd to jest, tylko rodzic może stale przebywać na sali i w miarę możliwości nie wychodzić. Najczęściej można odwiedzać, ale wiadomo, nie tłumy: babcia z ciocią i kuzynką.
OdpowiedzPierwsza historia całkowicie mnie położyła na łopatki..
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 23:39
Też się przeraziłam. Ja rozumiem, że kiedy się jest nastolatkiem, to różne pomysły przychodzą do głowy (pamiętam pobyt w szpitalu...), ale żeby będąc rodzicem dziecko kłaść na podłodze, a samemu świntuszyć? Nie tylko nie na miejscu, ale po prostu chamskie.
OdpowiedzCo ci ludzie mają w głowach....a gdzie jej mąż? Nie mieliście możliwości zorganizowania dostwaki dla ciężarnej?
OdpowiedzCo do ostatniej historii: Najgorsze jest to, że rodzice boją się zostawić dziecko pod opieką pielęgniarek i iść do domu czy hostelu się wyspać. Przecież jak śpią wykończeni, to dziecku nie pomogą za wiele, ale i tak się boją. I niestety mają swoje powody, pielęgniarek zwykle jest za mało, by się ze wszystkim obrobić robią jak automaty, bez czułości żadnej, z niezbędną tylko dozą delikatności. I to nawet nie ich wina, one też by pewnie chciały żeby ich 2x tyle było. Drugi powód to takie akcje jak wyjmowanie wcześniaków z inkubatora żeby se pofocić. To się niestety zdarzało. Po tamtym incydencie żadnego drastycznego odsiewu pielęgniarek z oddziałów dziecięcych nie było, skąd rodzice mają wiedzieć, że więcej takich nie ma? Że ich dziecko na taką nie trafi?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 listopada 2012 o 9:15
4 dni po urodzeniu, Młoda trafiła z podejrzeniem posocznicy na oddział dziecięcy, a ja razem z nią. Kobieta tuż po porodzie (ja)to ani nie przedstawia widoku estetycznego, ani też zrównoważona żadną miarą nie jest. Jednak też bałam się zostawić córkę nawet na trochę pod opieką pielęgniarek. Aż oddziałowa przemówiła mi do rozsądku (w nieco ostrych słowach :) ). Kazała iść do domu, wykąpać się, wyspać, ze starszymi dziećmi pobyć, a potem na dziecięcy wracać. Tak zrobiłam. Mój urlop trwał jakieś 6 godzin, ale odpoczęłam jak nigdy. Wróciłam potem do szpitala i cały czas byłam z Małą (prawie 2 tygodnie), ale nie bałam się już na kilkanaście minut wyskoczyć do sklepu lub do baru na obiad. Tym samym serdeczne podziękowania dla wszystkich pielęgniarek z dziecięcego w Międzyrzecu Podlaskim, ze szczególnym wyróżnieniem dla Oddziałowej. Zrobiłyście Panie dla nas wiele i nigdy tego nie zapomnę!
OdpowiedzZ punktu widzenia dziecka, które było w szpitalu choć wiele lat temu. Była ze mną mama i jestem za to wdzięczna niezmiernie (spała ze mną w jednym łóżku bo w tamtym czasie rodzice chyba jeszcze nie mogli zostawać z dziećmi w szpitalu). Dla mnie wystarczającym stresem był sam fakt znalezienia się w szpitalu i naprawde bardzo dużo mi dawała obecność bliskiej osoby.
Odpowiedzromantyczne kochać sie w szpitalu, wzruszyłem się ,a tej ostatniej powinni cos dostawic
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 listopada 2012 o 11:01
Nie dało się. Medal dla architekta, ale łóżka nie przechodziły przez drzwi. Jeśli dziecko trzeba było gdzieś zabrać wjeżdżalo się na sale taką wąska kozetką i przekladalo je. No i niestety wszystko zalezy od tego, na kogo się trafi. Jedna pielęgniarka nie powie złego slowa na siedzenie na łóżku, a można trafić na (delikatnie mówiąc) służbistkę
OdpowiedzTo nie kwestia architekta, że łóżka nie przechodzą przez drzwi. Chyba, że budynek ma mniej niż te 5 lat. Te, które mają lat 20 czy 50 budowane były z uwzględnieniem innych rozmiarów łóżek, innych standardów opieki medycznej.
Odpowiedz