Slowem wstepu - jestem studentem, stopniowo usamodzielniam sie finansowo, aczkolwiek nadal pomagaja mi rodzice. W zwiazku z tym staram sie nie szalec jesli chodzi o wydawanie pieniedzy, zwlaszcza na modne gadzety czy rzeczy po prostu mi zbedne - zywie tez dosc gleboka niechec do ludzi, ktorzy bez skrupulow zeruja na zarobkach swoich rodzicow i uwazaja, ze wszystko im sie nalezy.
Jednak raz na jakis czas wybieram sie ze swoja dziewczyna do jakiegos ciekawego miejsca - egzotyczna restauracja, oryginalny pub itp. Tym razem padlo na restauracje indyjska. Dazac do sedna, obsluga w porzadku, jedzenie pyszne, przychodzi do placenia. Jako ze placilem karta, kelner zaprosil mnie do baru. Suma koncowa - 99 zl.
[K] - zyczy Pan sobie dodac cos za obsluge?
[J} - prosze zaokraglic do 100
[K] - tylko zlotowka...? (mina zbitego kundla)
[J] - dobrze, prosze do 103
[K] - nie podobala sie Panu obsluga?
[J] - ...ok, 105 (dla swietego spokoju, chcialem juz tylko wyjsc, poza tym w sumie obsluga bez zarzutu)
[K] - a wiesz Pan co...
po czym na urzadzeniu do odczytu kart wyswietla sie suma 99 zl. wklepalem pin, karte z powrotem dostalem w taki sposob ze az dziw ze nadal w calosci.
I teraz cholera sie zastanawiam...moze przeoczylem jakas tabliczke ze napiwki sa obowiazkowe i musi to byc conajmniej 20% sumy...?
restauracja indyjska wroclaw.
Kelner, nie powiem, piekielny. Jednakże reguły savoir-vivre mówią, że napiwek dla kelnera powinien wynosić ok. 10% rachunku. Ale ten kelner nie zasłużył nawet na 1%!
Odpowiedzslyszalem o tej regule ale po prostu nie zawsze moge sobie na to pozwolic - poza tym, moim zdaniem to chamstwo zeby w taki sposob wymuszac na kims napiwek...wydaje mi sie ze ktos ma za dobrze w zyciu - no ale coz, kilka zlotych dla mnie, bedzie na poranne pieczywo :)
OdpowiedzReguły, reguły... A my do restauracji chodzimy zjeść, płacimy za danie i raczej nie każdy szykuje się na to, że będzie płacił nie tylko za jedzenie, ale również za obsługę. Myślę, że to jednak zależy ode mnie. Jakoś paniom w biedronce nie zostawiam napiwku, a ładnie kasują moje produkty :-)
OdpowiedzJakie znowu bon-ton? Ktoś sobie umyślił 10% i nagle "dobre wychowanie" się z tego robi. :D Napiwek się daje po uważaniu. Jest zasługa - jest napiwek i vice versa.
OdpowiedzPolska tradycja mówi tylko o napiwku w postaci "reszty nie trzeba". Te 10% to generalnie wymysł chciwych kelnerów i kalka z USA gdzie pensja minimalna dla pracowników mogących liczyć na napiwki jest znacznie niższa. Jak u nas zniesiemy pensje minimalne dla kelnerów albo przetniemy je na pół to OK, wtedy uznam te 10% za coś słusznego (a ceny potraw będą miały szansę spaść lub chpćby wolniej rosnąć). Co do savoir-vivre to w wielu krajach próba wręczenia napiwku to obelga, sugestia że kelner jest biedny. U nas "od zawsze" było "reszty nie trzeba" i tak wg mnie powinno pozostać.
OdpowiedzNigdy nie rozumiałem idei napiwków. Kelner dostaje pensję za to, że zbiera zamówienia i wydaje ludziom jedzenie. Jego obowiązek służbowy. Mi nikt nie daje dodatkowych pieniędzy za to, że robię to co do mnie należy.
OdpowiedzJezeli chodzi o 10% to pierwsze o tym slysze. W stanach jest "umowne" 14% i wzielo sie to od kolejnej niepisanej zasady "dwa razy podatek". Z drugiej strony takie napiwki sa czesto doliczne automatycznie do rachunku. Jest tak w restauracjach gdzie na godzine kelner zarabia ponizej minimalnej stanowej i jezeli tymi napiwkami nie przekroczy minimalnej to pracodawca musi dac mu bonus z wlasnej kieszeni. Jezeli napiwek nie jest doliczany automatycznie to naprawde niewiele osob przejmuje sie tymi 14%. Edit: kolejna niepisana zasada jest "Jak stac cie by wyjsc do restauracji to stac cie tez na napiwek". Kalka niestety nieudana.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 listopada 2012 o 2:03
Widzę, że oszczędzasz nie tylko pieniądze, ale też ogonki.
OdpowiedzSzczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Zawsze, jak idę jeść do lokali z obsługą liczę się z tym, że to 10% płacę, jeśli obsługa była okej. Z drugiej strony takie wyciąganie na siłę też nie jest do końca w porządku. Ale to i tak lepiej, niżby mieli doliczyć sobie z góry, tak jak to robią (między innymi oczywiście) w pewnej knajpie na Nowym Świecie w Warszawie. Nie zapłacisz tego - nie odejdziesz od stolika, bo zakrzyczą na śmierć.
OdpowiedzW tej kwestii sie roznimy - bardzo chetnie dam napiwek, jezeli obsluga jest ponadprzecietna - np w hard rock cafe ciezko mi nie dac napiwku, obsluga jest tam jak dla mnie rewelacyjna.
OdpowiedzKrótka piłka: Nie stać cię na napiwek, nie idziesz do restauracji. Jest nawet taka grupa na fejsie ;) Jeśli stać cię na kolację za 99 zł, to 10% tego nie może być problemem. A jeśli posiadasz tylko 99 złotych, to za te 99 złotych kupujesz czipsów, piwa i kebabów, i siedzisz w domu, proste.
OdpowiedzEeeee...? Przepraszam, ale chyba mnie zatkało.
OdpowiedzCo Ty w ogóle mówisz? Sprawą tylko i wyłącznie prywatną jest jak kto zamierza dysponować swoimi pieniędzmi.Bardzo dobry przykład o Biedronce, jakoś tam nie daję kasjerom dodatkowych pieniędzy za miłą obsługę.
OdpowiedzStado ludzi zadowolonych tym mocniej, na im więcej dadzą się orżnąć, najwyraźniej się nie kurczy. ;)
OdpowiedzNapiwek to bonus dla obsługi. I jak każdy bonus NIE jest standardem. A takiemu bucowi nie tylko bym grosza nie dała, ale wręcz dymu narobiła włącznie z wołaniem kierownika. Nie mam problemu z zostawieniem nawet sporych napiwków, jeśli jestem zadowolona. Ale tylko spróbuj coś wymusić...
OdpowiedzKrótka piłka -nie stać cię na życie bez napiwków to nie idziesz pracować do restauracji, albo idziesz do takiej, w której te 10% jest doliczane obligatoryjnie. I wówczas się nie spotkamy, bo ja do takich z kolei nie chadzamz zasady.
OdpowiedzCóż zapraszam do pracy w gastronomii, może trochę zmienicie zdanie. Kelnerzy pracują nawet za 2,5zł/h (krakowski rynek, przynajmniej jeden lokal), więc muszą żyć z napiwków. Ok- wymuszanie napiwków jest chamskie (a jeszcze gorsze doliczanie ich odgórnie do rachunku - to mnie niestety spotkało w Warszawie, przy kiepskiej obsłudze, ale szkoda było nam czasu na kłótnie...), ale pierwotnie on się zapytał: bo przy płatności kartą nie ma innego wyjścia. Przy gotówce klient mówi, żeby wydać od danej kwoty, ewentualnie później zostawia coś przy stoliku. Oczywiście płacąc kartą też można zostawić gotówką, ale pewnie nie miałeś takiego zamiaru. Co więcej: jak napiwki gotówkowe przechodzą z ręki do ręki, tak te na karcie (przynajmniej w restauracji gdzie ja pracowałam) były obciążane bodajże 40% podatkiem czyli za jego starania przy tym, aby wieczór był udany, kelner dostanie... 60 groszy? Przepraszam Cię bardzo, ale nawet przy podawaniu piwa w knajpie, gdzie jest obsługa kelnerska zostawiamy więcej. Co więcej: odkąd usamodzielniam się finansowo tym bardziej doceniam prace innych i coś komuś mogę zostawić. I cóż.. Nie stać mnie na kolacje za stówkę, niestety. Podsumowując: kelner był piekielny domagając się (prosząc?) o większy napiwek, a w sumie najbardziej potem mówiąc; "a wiesz pan co", bo to oznacza, że taki napiwek ma głęboko gdzieś (na pewno wolałby 50 zł, a nie 5). Ale dla mnie równie piekielna jest dyskusja w komentarzach, jaki on to jest zły, ja nikomu nic nie będę płacić, zjem i pójdę w pierony, poważnie: idź do knajpy z kiepską obsługą, wtedy może docenisz dobrą. Wszak kelnerzy mogą się starać, albo nie, a za 3 zł na godzine nikomu starać by się nie chciało.
OdpowiedzPrawie zawsze daję w knajpach napiwki, jestem za tym by je dawać, ale nie jestem w stanie zrozumieć wymuszania tego na kliencie. Mówiąc o krakowskim rynku - orientuję się w stawkach, i wiem ile potrafi 'wyciągnąć' tam kelner jednego dnia właśnie z samych napiwków, i wierz mi, że chyba nie ma na co narzekać.
OdpowiedzKobieto, po pierwsze nikt Cię do pracy w gastronomii nie zmusza, po drugie nie Ty jedna mało zarabiasz, poza tym tylko wy (kelnerzy) uważacie, że to obowiązek klienta dopłacać wam za coś, za co już otrzymujecie zapłatę. I przez tą chamską postawę, jaką widać chociażby po niektórych komentarzach pod historią ludziom odechciewa się dawać wam napiwki. Osobiście często napiwki zostawiam, różnej wielkości, najczęściej po prostu zaokrąglam rachunek, czasem jest to 1zł, czasem grubo ponad 10%. Natomiast jak czytam komentarze typu: "Jak cię nie stać na napiwek, to żryj w domu" i wyobrażam sobie, że taka osoba mnie obsługuje w restauracji to mam ochotę ją rozliczyć przy wydawaniu reszty z każdego grosza...
OdpowiedzWiesz co? Też pracowałam w gastronomii. Taka specyfika lokalu, że nigdy nie dostawałam napiwków (klient płacił przed otrzymaniem zamówienia przy kasie, ja donosiłam jedzenie), zarabiałam przy tym piekielnie mało. No i? Przyjęłam taką pracę, takie warunki więc nie będę żądać od obcych ludzi fundowania mi drugiej pensji i nie rozumiem dlaczego ktokolwiek miałby czegoś takiego żądać. Sama jak jestem w restauracji zwykle staram się dać napiwek, ale jeśli zdarzyłoby mi się nie dać, albo dać "za mały" (co to w ogóle za pojęcie?! Dyć napiwek to darmowa, dodatkowa kasa. Może jeszcze opierdziel od żebraka na ulicy dostanę jak dam mu za mało?) to w przypadku chamskiego dopominania się raczej miałabym ochotę rozmawiać z kierownikiem.
OdpowiedzPensja minimalna dla kelnera jest taka sama jak dla kasjerki. Kiedy ostatnio daliście napiwek kasjerce w markecie? Każdy kelner który nie daje napiwków kasjerkom, sprzątaczkom, śmieciarzom, dozorcom, ochroniarzom itd a OCZEKUJE że sam dostanie i uważa że mu się NALEŻY i że MUSI się z nich utrzymywać to dla mnie zwykła świnia.
OdpowiedzSwoją drogą... Najwyższy czas aby ludzie przestali przyjmować oferty za 2,5 - 4zł/h. Mówicie, że nie ma innej pracy. Na tym żerują nieuczciwi pracodawcy. Ale wiecie co? Tacy pracodawcy muszą mieć pracowników i jeśli nikt nie przyjmie takiej jałmużny to będzie musiał podnieść stawkę. Nie oszukujmy się - za takie grosze nie da się wyżyć, a do tego zwykle pracuje się przez tyle godzin, że nie ma sił ani czasu aby szukać czegoś innego.
OdpowiedzI ja również pracowałam jako kelnerka, za 5zł/h. Nigdy nie upominałam się o żadne napiwki, tylko po prostu byłam miła dla klientów. A jakoś na koniec dnia okazywało się, że to ja zawsze dostawałam najwięcej :) Po prostu, jeśli będziesz miła, grzeczna to klient odpłaci się tym samym.
OdpowiedzPracuję jako kelnerka i nie wyobrażam sobie takiego wymuszania napiwków. Nie ważne czy gość daje napiwek czy nie, czy daje większy czy mniejszy-obsługuję go z taką samą sympatią i z takim samym uśmiechem. Zresztą... Głupio bym się czuła "prosząc" o napiwek. Dodatek dla kelnera to tylko i wyłącznie dobra wola klienta.
OdpowiedzPo prostu kwestia chorej hinduskiej mentalności. Gdy ktoś był kiedykolwiek w Indiach to zauważył, że oni za wszystko zdzierają z turysty kasę, bo uważają że "biały pan" na pewno śpi na pieniądzach. Są osobne ceny dla hindusów i dla białych, dla tych ostatnich oczywiście o kilkadziesiąt procent wyższe. Liczą sobie słono za wniesienie bagażu, za wskazanie drogi, no za każdą głupotę. A rikszą to objadą całe Delhi drogą okrężną żeby ostatni grosz z człowieka wydusić. Więc zdzieranie napiwku nie jest u nich niczym niezwykłym.
OdpowiedzErm... Hinduska mentalność w knajpie we WROCŁAWIU? Zobacz sobie stopkę...
OdpowiedzPodobnie arabi wszelkiej maści - wycieczka do Turcji czy Egiptu to zaraz każdy krzyczy "Bakszysz" (jakkolwiek by się tego nie pisało) - czyli w tłumaczeniu na nasze "Daj mi kasę, bo coś tam zrobiłem"
OdpowiedzAha, to jeszcze i Arabowie we Wrocławiu byli?
Odpowiedz@Amish - w Indiach dają wysokie ceny - umiesz się targować - zejdziesz do śmiesznie niskich :).
OdpowiedzNapiwki to absurd. O wielu zawodach można powiedzieć, że są kiepsko opłacane, ale tylko branża gastronomiczna życzy sobie z tego tytułu napiwków, dodatkowo uzasadniając to "miłą obsługą". Czy to znaczy, że bez napiwku obsługa będzie niemiła? Jeżeli tak, to co najwyżej narażą się na skargę do szefa, utratę klienta i renomy. Równie dobrze sprzedawczyni w sklepie odzieżowym powinna otrzymywać napiwek, jeżeli wskaże klientce półkę z ubraniami w jej rozmiarze - przecież była miła. Kierowca autobusu sprzedający bilet, pani w mięsnym podająca baleron i policjant wypisujący mandat, o ile był uprzejmy, wszyscy oni powinni domagać się napiwków za profesjonalną obsługę. Absurd do kwadratu i coś co na pewno nie ma nic wspólnego z bon tonem czy savoir-vivre.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 0:00
Zgadzam się. Napiwki zdecydowanie są absurdalne, a już najbardziej mnie wkurza, kiedy tego napiwku się oczekuje. Klient da napiwek(choćby i te 2zł) to fajnie, zawsze te 2 zł do przodu, a jak nie da to trudno, w końcu pracą kelnera jest mnie obsłużyć, a kucharza przyrządzić jedzenie.
Odpowiedz@Trooper, otóż to, jak ktoś chce coś zostawić obsłudze, to niech zostawia, jego sprawa i jego pieniądze, ale twierdzenie, że napiwki należy zostawiać, bo... bo po prostu należy - nie wytrzymuje krytyki. Właściciel restauracji zawsze może podnieść ceny tak, aby mieć fundusz na wynagradzanie najlepszych kelnerów, ale wiadomo, że tego nie zrobi, bo wyższe ceny dań pogorszyłyby jego konkurencyjność. W związku z tym preferowane jest jakieś zbójeckie rozwiązanie, że pomimo zapłacenia rachunku za posiłek, czasami sowitego rachunku, muszę jeszcze wdawać się w prywatne pertraktacje pieniężne z kelnerem - co to za pomysły?! Ja wolę czystą grę: ja płacę umowioną cenę, a pracodawca sam wynagradza swoich pracowników. Bywałem w restauracjach, w których w karcie dań była informacja, że do rachunku doliczany jest 10% napiwek - i to jest jasna sytuacja, mogę się na to godzić, lub nie i wyjść z takiej restauracji, natomiast napraszanie się o napiwki jest niedorzeczne.
OdpowiedzW rachunku jest przecież opłata za obsługę. Już wolałabym dać taki napiwek kucharzowi niż kelnerowi.
OdpowiedzW zeszłym miesiącu pojechałem na kilka dni do Pragi - nie w ramach jakiejś zorganizowanej wycieczki, tylko prywatnie, razem z moją rodzicielką. Któregoś wieczora postanowiliśmy zjeść coś na mieście, a ściślej w restauracji znajdującej się niedaleko naszego hostelu. Moja matka dobrze zna język rosyjski zaś ja angielski, ale co z tego, skoro menu zostało napisane tylko po czesku. Żadna z kelnerek nie potrafiła dogadać się z nami. W związku z tym, jedzenie zamówiliśmy niemalże na chybił-trafił. Na szczęście, wybraliśmy nawet nienajgorzej. Poprosiłem o rachunek (o dziwo, to zrozumieli bez trudu). Po chwili go otrzymałem. Widniała na nim kwota 184 koron, jak również tekst po czesku i angielsku (a więc da się) informujący, że powyższa kwota nie zawiera napiwku. Ów napis został dodatkowo podkreślony długopisem, abyśmy go nie przeoczyli. Szkoda, że nie miałem drobnych, bo najchętniej zapłaciłbym im dokładnie te 184 Kc, i ani korony więcej. Jednakże matka powiedziała, żeby zostawić banknot 200 Kc i wyjść, bo i tak raczej nie doczekalibyśmy się reszty.
OdpowiedzMemu w Pradze po czesku ? No masz ci los !!! Skandal !!! I nie potrafiłeś się dogadać z Czeszką ? Musisz nieźle gadać po rusku i angielsku :) A poważnie - wstyd by mi się było przyznać że nie rozumiem czeskiego menu .
OdpowiedzNa wstepie wyjasnie, ze jestem kelnerem.A i wlasnie wrocilem z pracy ;) Jesli chodzi o kelnera, z ktorym miales do czynienia, zachowal sie zalosnie, proszac o napiwek, widac honoru chlopak nie mial. Ja zawsze czekam az klient sam mi zostawi pieniadze, ZAWSZE wydaje reszte, co czesto skutkuje milym zaskoczeniem, gdy okazuje sie ze klient z usmiechem mowi: "Ale przeciez reszta jest dla Pana! :)". Jesli chodzi o te gigantyczne zarobki kelnerow, nie do konca sie zgodze. Znam restauracje, w ktorych kelnerzy nie maja wynagrodzenia, zyja z samych napiwkow - fakt, sa to restauracje w ktorymch z jednego dnia z tychze napiwkow mozna uzbierac pare stow ;) Tez jestem studentem, i wyznaje zasade, ze jesli stac mnie na pojscie do restauracji (a rzadko tak jest), to od razu szykuje sie na to zeby ok. 10% wiecej zostawic, jesli obsluga jest wporzadku. Najgorsza dla mnie obraza jest, kiedy klient ( zazwyczaj obcokrajowcy), przy rachunku 172,70zl zostawiaja wyliczone... 173,32zl. Osoba ktora twierdzi powyzej, ze wolalaby dac napiwek kucharzowi - jak nastepnym razem bedziesz w restauracji, pojdz sam/-a na kuchnie, potem przynies sobie to jedzenie, nalej picie - nie zaplacisz za obsluge! Albo najlepiej - zostan w domu, ugotuj cos samemu :)
OdpowiedzI w sumie o to najbardziej mi chodzi - od kiedy wymaga sie od klientow napiwku? Pewnie, moze i gest czy zwyczaj ale jak juz pisalem nie zawsze moge/chce ten napiwek dac.
Odpowiedz@Bitz A Ty jak idziesz do lekarza zbadaj się sam! ;) Paranoja...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 7:37
"znam restauracje, w ktorych kelnerzy nie maja wynagrodzenia, zyja z samych napiwkow" - wtf? Chcesz powiedzieć, że zatrudniony pracownik nie otrzymuje zapłaty i zgadza się pracować za darmo, licząc na łaskę i niełaskę gości? Absurd. Kelner to pracownik, który otrzymuje wynagrodzenie za swoją pracę, ja nie mam obowiązku mu jeszcze dopłacać za to, że mnie obsłuży, bo to jego obowiązek. Argument z napiwkiem dla kucharza zrozumiały, bo do restauracji idę przede wszystkim, aby zjeść, a obsługa to dodatek do potrawy, a nie na odwrót.
OdpowiedzJeśli znasz restauracje w których kelner nie dostaje pensji minimalnej to zasadniczo powinieneś zgłosić to Państwowej Inspekcji Pracy bo to nie jest legalne.
OdpowiedzKelner to osoba, która usługuje, a później musi po nas posprzątać. Jeżeli do tego jest miły i jest profesjonalistą to byłoby mi wstyd nie zostawić napiwku.
OdpowiedzKasjerka to osoba, która kasuje nam produkty często musząc je dźwigać (np. zgrzewka wody), często musi wyczyścić taśmę, bo się pobrudzi (czyli posprzątać po kliencie jakby nie patrzeć), często również musi spotykać się z chamskim zachowaniem klientów i z awanturami, a to wszystko za kilka zł/h i nikt nie zająknie się o napiwku za szybkie skasowanie produktów... Pielęgniarka ma od groma roboty, musi często podmywać pacjentów i robić inne niewdzięczne rzeczy. Obsługuje pacjentów, dba o ich dobre samopoczucie - napiwek? Jaki napiwek, toż to łapówka. Księgowa nie dość, że użera się z upierdliwymi klientami, którzy dokumenty zazwyczaj na styk lub po terminie dostarczają, często pomieszane z poplątaniem, faktury z pomieszanymi załącznikami tak, że wielbiciele puzzli byliby w raju, to jeszcze z urzędami się musi użerać; na własną rękę szukać rozwiązań problemów, które stawiają przed nią klienci. Napiwek? Żarty? Żeby nie było: jeśli obsługa jest naprawdę fajna, daję napiwek. Ale czemu mam komuś coś dawać jak np. muszę czekać pół godziny na danie, podane tak jakby świniom pomyje rzucali, a o uśmiechu na twarzy kelnera można zapomnieć. Za co ja się pytam? Za to że mi przyniesie talerz? Sama też mogę, ale klientowi nie wolno zazwyczaj wchodzić na kuchnię ;-)
OdpowiedzDlatego napisałam, że jeżeli jest miły. P.S. Ja jestem kasjerką i nie oczekuję napiwków.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 13:21
Ale co za "wstyd nie dać"? Tak jak Fuu i inni mówili - za samo bycie miłym nigdzie indziej się nie należy nic, ani tym bardziej nikomu nie jest "wstyd", że nie dali. Osobiście daję, bo tak jest przyjęte, ale jeśli okaże się, że się przeliczyłam, albo ceny się zmieniły i wyszło drożej to jakoś nie cierpię wstydu nic nie zostawiając w napiwku. Ot raz jest raz nie jest.
OdpowiedzBycie miłym to też poniekąd obowiązek służbowy kelnera i w sumie wszystkich pracujących przy obsłudze klienta. Nie mówię, że w obliczu chamstwa i gburowatości trzeba się szczerzyć jak głupi od ucha do ucha, ale jeżeli klient wykazuje się kulturą i jest miły, to kelner żadnej łaski nie robi, że odwdzięczy się tym samym. Radzę przejrzeć tę stronę pod kątem historii, w których bohater jest piekielny tylko dlatego, że był niemiły podczas wykonywania obowiązków służbowych.
Odpowiedz@ashanti To powiedz mi co jest pracą kelnera, bo z tego co napisałaś wynika, że sprzątanie/"służba" (odsyłam do słownika, sprawdz co to słowo oznacza) nią nie jest, a jest dobrą wolą kucharza.
OdpowiedzJak stwierdzę, że stać mnie na dawanie napiwku to będę go dawać. Chociaż ostatnio w Sphinxie był tak cudowny kelner, że dostał całą resztę z 50zł, a zapłaciliśmy 34 bodajże. Byłam barmanką i cieszyłam się nawet z tych 2zł, średnio wyciągałam ok. 15zł dziennie z napiwków - super, miałam "darmową" taksówkę o 2 w nocy :) Ludzie to roszczeniowe świnie. Bo im się należy "bo tak".
OdpowiedzMy dajemy naszemu ulubionemu kelnerowi w Międzygórzu od 50 do 70 zł napiwku. To jest bardzo ciężki kawałek chleba, często płaca za pół etatu i praca po 15 godzin co drugi dzień.Ja to znam.
OdpowiedzPodziękuj za miłą obsługę, i powiedz że brak napiwku to nie kwestia obsługi tylko co innego. Jeśli się starają, to należy im się chociaż podziękowanie i wytłumaczenie.
OdpowiedzKaro7 zapomniał dodać, że gdy wychodziliśmy z restauracji Pan kelner bardzo serdecznie zwrócił się do mnie "do widzenia Pani" ignorując kompletnie mojego chłopaka.
Odpowiedz