Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zainspirowany historią Traszki (http://piekielni.pl/41949) przypomniałem sobie kilka opowieści osoby z mojej bliskiej…

Zainspirowany historią Traszki (http://piekielni.pl/41949) przypomniałem sobie kilka opowieści osoby z mojej bliskiej rodziny, która wiele lat przepracowała "na pogotowiarskiej słuchawce".
Tak żeby było też widać, z czym spotykają się dyspozytorzy. O ile można zrozumieć chaotyczne, nieskładne i paniczne wypowiedzi ludzi wzywających pogotowie do siebie lub bliskich, o tyle od Policji i innych służb można chyba wymagać nieco więcej.

Przykład 1: Wzywa Policja, telefonicznie.
(D)yspozytor: Pogotowie Ratunkowe, słucham.
(P)olicjant: Ulica ...., numer ...., leży, jęczy i krwawi.
Miał chyba na myśli ofiarę, nie krwawiący numer ulicy...
(D): Skąd krwawi?
(P): Z ręki albo z głowy.
(D): Jak to, z ręki czy z głowy?
(P): A skąd mam wiedzieć? Trzyma się ręką za głowę i krwawi.


Przykład 2: Wzywa Policja, przez radio.
(P)olicjant: Dajcie mnie tu karetkę, szybko!
(D): Gdzie? Co się stało?
(P): Na ulicę ....., szybko!
(D): Jaki numer i co się stało?
(P): Nie wiem jaki numer, szybko!
(D): Ta ulica ma 5 km długości. Proszę podać numer, nazwę ulicy poprzecznej albo jakiś punkt charakterystyczny.
(P): Tu obok jest jakiś sklep (podaje nazwę typu "U Stasia").
(D): A jakaś poprzeczna ulica?
(P): No jest, ................
(D): A co się stało?
(P): A co za różnica, dajcie karetkę, szybko...
Na szczęście w czasie tej rozmowy drugi dyspozytor przyjął zgłoszenie na ten sam adres od jakiegoś świadka wypadku. Okazało się, że samochód uderzył w latarnię i kierowca miał rozcięte czoło. Policjant był pierwszy dzień na służbie (w każdym razie pierwszy raz "na wypadku") i nie bardzo ogarniał sytuację (można to zrozumieć) a jego starsi koledzy słuchali rozmowy i się śmiali ("niech się młody uczy").

Przykład 3: Wzywa Policja, przez radio.
(P)olicjant: Potrzebny lekarz do stwierdzenia zgonu. Adres: ................
(D): Pacjent na pewno nie żyje?
(P): Tak, absolutnie na pewno, ciało w stanie rozkładu. Strasznie śmierdzi...
(D): Przyjęte, dziękuję.
Karetka podjechała pod wskazany adres po kilku godzinach. Cóż, tak już jest, że żywi mają pierwszeństwo. Pacjent ŻYŁ i miał się względnie dobrze. Był straszliwie pijany i straszliwie brudny. Na szczęście nie obudził się przed przyjazdem karetki, bo załoga musiałaby pewnie udzielać pomocy wzywającemu policjantowi (no chyba że skończyłoby się na zmianie bielizny ;-)


Przykład 4: Wzywa Straż Miejska, telefonicznie.
WAŻNE: telefon zadzwonił nie na 999 ale w podstacji w dużym mieście, pod konkretnym numerem (kiedyś było to dosyć częste, "dziewiątki" były ciągle zajęte, a służby znały numer do lokalnej podstacji).
(D)yspozytor: Pogotowie Ratunkowe, słucham.
(SM): Leży na przystanku, nieprzytomny, chyba pijany.
(D): Adres poproszę.
(SM): Ulica ...., przy skrzyżowaniu z .....
Karetka pojechała, nic nie znalazła. Numer (komórkowy), z którego dokonano zgłoszenia nie odpowiadał. W centrali SM obiecali sprawdzić. Zanim sprawdzili, ponaglenie z tego samego numeru.
(SM): No gdzie ta karetka?!
(D): Była na miejscu, nikogo nie zastała.
(SM): Niemożliwe, my tu czekamy, nasz samochód stoi "na bombach", dobrze widać.
(D): Proszę jeszcze raz adres.
(SM): Pipidówek Dolny, Ulica...., przy skrzyżowaniu z .....
(D): Jak to Pipidówek?
(SM): Normalnie, Pipidówek Dolny, Ulica...., przy skrzyżowaniu z .....
(D): Pan dzwoni na podstację w mieście X.
(SM): O K***! Numer miałem zapisany w komórce i nie zmieniłem.
Tak, w Pipidówku też krzyżowały się ulice o tych samych nazwach.

I mój faworyt. Przykład numer 5.
Zgłoszenie telefoniczne:
(D)yspozytor: Pogotowie Ratunkowe, słucham.
(Z)głaszająca: Ja jestem EMERYTOWANĄ LEKARKĄ, chciałam wezwać karetkę na adres ..... do podejrzenia zgonu.
(D): Do podejrzenia zgonu?
(Z): No tak, bo ja tu widzę przez okno, że człowiek upadł, nie rusza się i chyba nie żyje.
(D): Czy pani jest osobą niepełnosprawną?
(Z): Nie, dlaczego?
(D): W takim razie nie mogę przyjąć od pani takiego zgłoszenia.
(Z): Jak to?
(D): Skoro sama pani przyznaje, że jest lekarką, to proszę iść do leżącego i sprawdzić czy żyje. Takie zgłoszenie mogę przyjąć od przypadkowej osoby. Od pani NIE PRZYJMĘ! Powtarzam - ZGŁOSZENIE NIE ZOSTAŁO PRZYJĘTE.
(Z): (z fochem) No dobrze, to ja pójdę.
W rzeczywistości karetka reanimacyjna została wysłana od razu. I całe szczęście. Pacjent żył. Pani Emerytowana Lekarka jak już ruszyła cztery litery to rozpoczęła reanimację (skutecznie).
Co, gdyby pacjent czekał na przyjazd karetki?

służba_zdrowia

by krushyna
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar slawcio99
12 12

Przykład nr. 2 Zadzwonić powinien bardziej doświadczony policjant w obecności młodszego. Sądzę, że jakby młodszy tak ze 2-3 razy był w miejscach wypadku i 2-3 razy posłuchał normalnej rzeczowej rozmowy wraz z przekazaniem konkretnych informacji dyspozytorowi to by nauczył się prawidłowych nawyków, procedur.

Odpowiedz
avatar krushyna
7 7

Ale wtedy nie byłoby materiału na piekielnych ;-)

Odpowiedz
avatar Bastet
10 10

A historia 3 bardzo dobra. Przynajmniej raz karetka do pijaka pojechała po zaopatrzeniu chorych ludzi.

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
7 9

Jak pracowałem na słuchawce w dyspo na zastępstwie to usłyszałem tyle przekleństw od wzywających, ilu w życiu jeszcze nie usłyszałem. Co do sytuacji numer 2 - to akurat norma. Ile razy mi się zdarzyło, że rozmowę ktoś zaczyna od: Proszę przyjechać TUTAJ, TERAZ! -Tutaj, znaczy gdzie? -Tu gdzie stoję! :)

Odpowiedz
avatar krushyna
2 4

Zaszczurzony - ale na litosc... Policja?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 listopada 2012 o 7:28

avatar krushyna
7 7

No i zupelnie klasyczne - w odpowiedzi na probe zebrania wywiadu calkiem czesta odpowiedz to "moze ci jeszcze k**** numer buta podac?"

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
7 7

Właściwie to ja nie mogę pojąć, czemu ludzie się tak zachowują. Tylko jeden raz w życiu wzywałam pogotowie - poszkodowaną była moja mama, pęknięcie tętniaka podpajęczynówkowego(tego dowiedziałam się później). Osoby zorientowane pewnie potrafią wyobrazić sobie objawy(dość nieciekawe, nawet bardzo) - i jakoś potrafiłam rzeczowo przekazać co się dzieje i podać adres, bo wiedziałam, że im sprawniej ja zgłoszę, tym szybciej przyjadą. Jak się okazało, gdybym wtedy pozwoliła sobie na panikę, moja mama prawdopodobnie by już nie żyła.

Odpowiedz
avatar ero
7 7

No nic przynajmniej w 5 go odratowała, szkoda, że ta Pani była tak bezmyślna i trzeba było ją uświadomić, że należy do gościa się ruszyć.

Odpowiedz
avatar NIEwyimaginowanySwiat
3 5

Zastanawiam się, jaką musiała być lekarką, jeśli tak podeszła do sprawy, nim dyspozytorka ją uświadomiła co ma zrobić...

Odpowiedz
avatar krushyna
0 2

Oj tam, oj tam. Pani się nie chciało. Nie wierzę, że nie wiedziała. Po prostu uznała, że nie warto. Niech pogotowie przyjedzie i stwierdzi zgon. Smutne ale prawdziwe.

Odpowiedz
avatar ero
3 3

Lekarką może i była dobrą, bo przynajmniej reanimacje potrafiła przeprowadzić. A mimo tego, że to podobno podstawa to znam wielu którzy posiadają potężną wiedze teoretyczną a przy podstawach praktyki wysiadają.

Odpowiedz
Udostępnij