Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czasami, kiedy stoję sobie za ladą obserwuję, co się dzieje za szklanymi…

Czasami, kiedy stoję sobie za ladą obserwuję, co się dzieje za szklanymi oknami sklepu, w którym pracuję - z braku ciekawszego zajęcia, kiedy wszystko to, co miało być zrobione zrobione zostało, a i na nadmiar klientów narzekać się nie da Zeraili tępo wpatruje się w ludzi i obserwuje ich zwyczaje w środowisku naturalnym. Przez niemal rok stażu w tym miejscu nazbierało się parę sytuacji godnych opowiedzenia.

1. Matka, tytułowana przeze mnie Matką Roku. W tym wypadku ma to oczywiście znaczenie mocno pejoratywne, ponieważ rzeczona rodzicielka, prowadząca przed sobą pokaźnych rozmiarów wózek napakowała do środka chyba ze dwadzieścia toreb z różnych, droższych bądź tańszych sklepów. Myślałam, że pod tymi wszystkimi zakupami tkwi nieszczęsna latorośl - już widziałam oczami wyobraźni, jak biedne dziecię nie może złapać tchu przyciśnięte do dna wózka pantofelkami, koronkową bielizną, nowym płaszczykiem, chlebem z Tesco czy innymi wybitnie luksusowymi dobrami. Myliłam się. Kiedy Matka Roku mijała mój sklep zobaczyłam, że do wózka przypięte jest na psiej smyczy jej dziecko, człapiące pośpiesznie u jej boku. Ledwo za nią nadążało, bo cóż, nie oszukujmy się, nóżki berbeć miał króciutkie, a panna zaiwaniała w tylko sobie znanym kierunku z godną podziwu prędkością. Kiedy synek (chyba, ubranko typu unisex i półdługie włosy mnie zmyliły) się potknął i przewrócił, Matka Roku złapała go za ramię uchwytem kleszczowym i zaczęła nim żwawo potrząsać i krzyczeć, żeby się nie wydurniał, bo jej się śpieszy. Nim zdążyłam w ogóle zareagować pojawił się Życzliwy Obywatel, który wyjaśnił Matce Roku w kilku dobitnych zdaniach co myśli o niej, o jej metodach wychowawczych i nad wyraz niegustownym ubraniu w panterkę. Odeszła bardzo szybko, z wielkim fochem i nosem wbitym w powietrze. Dziecko truchtem za nią, oczywiście.

2. Żebrzący Biznesmen. Serio, jak babcię kocham, a kocham ją bardzo mocno, mieliśmy tu swojego czasu takiego kwiatka, który łaził od człowieka do człowieka odziany w jakieś stare, dziurawe i mocno zużyte ubrania i prosił o pomoc. A przyjmował każdą, czy to chlebek, czy masełko, kiełbaskę, słodką bułkę, ciepły sweterek z wyprzedaży czy parę groszy - aparycję miał miłą, wyglądał jak taki zadbany bezdomny, który choć w życiu ma ciężko i kąt własny mu zabrali, to stara się jak może choć minimum godności zachować, więc i zaufanie wzbudzał. Sama kiedyś dałam mu swoje własne śniadanie, bo mizernie wyglądał, a koleżanka oddała mu płaszcz po byłym chłopaku, twarz jego dobrze więc zapamiętałam. Ten sam Bezdomny Żebrak wszedł kiedyś do mojego sklepu. Czysty i pachnąc, ogolony, postawny mężczyzna w płaszczyku od koleżanki zrobił zakupy na ponad trzysta złotych i jeszcze rzucił na odchodnym "reszty nie trzeba". Opowiedziałam komu mogłam, że oszust, że wyłudzacz i żeby mu już nikt życia nie sponsorował, ale czasem się jeszcze pojawia w okolicy, zaczepiając turystów czy osoby, które go nie kojarzą.

3. Zbuntowane Anioły, lat na oko trzynaście - czternaście. Przychodzą w "mundurkach", czyli w grzecznym, skromnym stroju takim jak spodnie, zwykłe bluzki bez dekoltów, kryjące rajstopy, plisowane spódniczki i buty na płaskim obcasie, nie mija jednak 15 minut i widzę te same dziewczynki bardziej rozebrane niż ubrane, latające od chłopaka do chłopaka z pytaniem, czy nie dorzucą im się do papierosów. Albo do piwa. Albo czy nie postawią im i papierosów, i piwa.

Absurd na koniec.
4. Romantycy. Na przeciwko sklepu mamy fontannę, przy której non stop coś się dzieje - a to szkolna wycieczka wrzuca pieniążki po to, by za pięć sekund kilku maruderów starało się te pieniążki wyłowić, a to zakochana para tuli do siebie główki i trzyma w miłosnych objęciach, a to ktoś się ustawia i popełnia sesję zdjęciową z kwiatami i w zwiewnych sukienkach. Ogólnie przypadki niegroźne, choć czasem zabawne, jeden Romantyk jednak sprawił, że witki mi opadły do samej ziemi. Przyszedł, stanął przed sklepem z kwiatami, z pudełeczkiem w ręku, w garniturze. Myślę sobie, że jezusmaria jakiś zakochany na zabój żenić się ze mną chce czy co? Ale nie. On zorganizował - uwaga uwaga - miłosną schadzkę dla swojego rasowego pieska ze śliczną sunią tej samej rasy. Zatkało mnie na dobrą chwilę kiedy patrzyłam, jak pan prezentował właścicielce suni przygotowane na tę okazję artefakty: atłasową obróżkę z kryształkami pełniącą rolę zaręczynowego pierścionka, róże Z SUSZONEGO BOCZKU (no na pierwszy rzut oka tego nie zauważyłam, trzeba przyznać, że talent i pomysły to ludzie mają) i koszyk, w którym sunia i piesio mieli wspólnie wychowywać swoje młode championy...

ludzie

by Zeraili
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Sardonicus
-4 18

Czy kryształki były Swarovskiego? Bo inaczej to się nie liczy. A tak na poważnie, to masz interesujący styl, tylko unikaj wyświechtanych zwrotów jak np. "witki" a będzie dobrze ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2012 o 1:11

avatar yannika
18 26

Psia randka mnie zabiła. Usiłuję to sobie wyobrazić i nijak nie mogę, mózg wyrzuca "processing error" :D

Odpowiedz
avatar smokk
11 13

Mam tak samo.

Odpowiedz
avatar Cysioland
9 11

Critical error: idiocy level too high, aborting!

Odpowiedz
avatar EmptyPage
4 8

świetne historie! domagam się więcej :)

Odpowiedz
avatar plokijuty
7 7

Dziecko na smyczy i psia randka - powinno być odwrotnie ;)

Odpowiedz
avatar grupaorkow
13 13

Randka dziecka, co ledwo chodzi też byłaby dziwna :p

Odpowiedz
avatar LTM87
10 10

Co do tego żebrzącego biznesmena - czytałem gdzieś artykuł o grupce dobrze zarabiających ludzi, którzy stworzyli sobie taki "sport". Ot, po prostu dla rozrywki przebierali się w łachmany i wychodzili na ulicę, aby żebrać. Chodziło o współzawodnictwo. Konkurowali między sobą na ilość i jakość zdobyczy. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba chodziło także o ćwiczenie umiejętności dążenia do wyznaczonego celu.

Odpowiedz
avatar archeoziele
17 19

Psia schadzka przypomniała mi anegdotę o pierwszym kawalerzyście II RP. Pewnego razu Bolesław Wieniawa- Długoszowski postanowił zapoznać swoją suczkę z odpowiednim psem. Kiedy znalazł godnego kawalera, założył galowy mundur i płaszcz, wziął suczkę i wybrał się pod wskazany adres. Drzwi otworzyła mu pewna dama, która na wstępie zażądała 200 złotych za możliwość poczęcia psiego potomstwa. Wieniawa wielce się zdziwił, więc dama wytłumaczyła mu, że jej pies jest rasowym championem, odznaczanym na wystawach. Na to Wieniawa rozpiął płaszcz, ukazując rzędy orderów (wśród których była i Legia Honorowa i Virtuti Militari) i rzekł " Madame, grosza bym od pani nie wziął".

Odpowiedz
avatar BukszpanZimotrwaly
6 6

Fantastyczne :D "Dzwoniąc szablą od progu idzie piękny Bolek Ulubieniec Cezara i bożyszcze Polek"!

Odpowiedz
avatar GaretSetren
2 2

Szampana dla mnie i mojego konia! - czy jakoś tak. Ech, ułani...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

Ja dopiero pierwszy punkt przeczytałem i już czuje się znokautowany, a jeszcze trzy punkty przede mną. Edit: 2 to jest bardziej dziwny niż piekielny, ale trzeci? Edit: 4 jest chora jakiaś

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 listopada 2012 o 15:06

avatar ejcia
1 1

o tym dziecku powiem tak: z opisu faktycznie wygląda na nieciekawe, aczkolwiek znam przypadek nieco podobny. Dziecko 3 latka, dyshonor jeździć w wózku, więc na zakupy chodzą z mama pieszo, wózek biorą jako transporter, a żeby nie wybiegło na ulicę idzie faktycznie przypięte do wózka na przeznaczonych do tego szeleczkach. Oczywiście tempo marszu dostosowane i żadna krzywda się nie dzieje.

Odpowiedz
avatar Irena_Adler
2 2

Jakiej rasy był ten piesek, którego randka powaliła mnie na kolana i wydobyła na oblicze pierwszy dzisiejszego dnia uśmiech?

Odpowiedz
avatar ShadowQueen
0 0

Psia randka wygrała wszystko! :D <3

Odpowiedz
Udostępnij