Skoro o studiach to kilka historii jeszcze mam.
O ściąganiu było, ale powiem jeszcze o tym co ciągle mnie zaskakuje.
Ludzie idący na 1 termin tylko po to by zobaczyć pytania, lub idący na ostatni termin bo " więcej czasu na naukę"
Pamiętam jak na egzaminie z chemii ogólnej na pierwszym roku na termin ZERO zapisało się około 180 osób.
Dzień egzaminu, jest zarezerwowana duża sala.
Otwarta oczywiście wcześniej aby ludzie mogli wejść i usiąść.
Zbliża się 9:05 ( egzamin od 9:15 ) wchodzi profesor ze swoją ekipą 3 osoby do pilnowania.
A tu siedzimy Ja, kolega i jakaś dziewczyna.
Profesor popatrzył.
Czekamy chwilę jest 9:25.
Profesor
Chyba nikt już nie przyjdzie, poproszę indeksy.
Zostawił na po kartce z pytaniami i po prostu wyszedł.
Wrócił o 10tej i ogłosił koniec egzaminu. Zabrał kartki a w indeksach mieliśmy wpisane 5.
Egzamin
Czyli wychodzi na to, że czasami lepiej walić "na pewniaka", nawet nie nauczonym bo może się zdarzyć sytuacja jak wyżej i 5 za nic.. :D Sweet!
OdpowiedzZawsze się opłaca iść na termin zerowy.
OdpowiedzNie zawsze. Np u nas jedna babka robiła tak, że na zerówkę szli tylko ludzie nauczeni, bo niezaliczenie zerówki równało się niezaliczeniu pierwszego terminu.
OdpowiedzVenninne mimo wszystko uwierz mi że opłaca się iść na zerówkę...nawet jak grozi to dwóją i poprawką... u mnie na uczelni jest pewien pan profesor który jest strasznie wymagający...na to by zaliczyć egzamin trzeba naprawdę sporo się nauczyć( ale idąc na zerówkę mówimy o tym ze człowiek coś się uczył a nie tylko poszedł zobaczyć)u niego zerówki były z konsekwencjami(de facto wcześniej pierwszy termin)ale na zerówce był troszkę mniejszy zakres materiału i trochę inaczej patrzył...na zerówkach czasem zdarzał się dostać 4,5 a nawet 5....a na 1 terminie zawsze koło 30% oblewało na poprawce to samo...dlatego warto iść wcześniej bo wykładowcy patrzą tez na to że studenci ich szanują i poświęcą czas by się wcześniej nauczyć i jakoś ich nagradzają...
Odpowiedznie zawsze. Miałam takiego profesora na 1 roku - zerówka była dla 'wybrańców', tych najzdolniejszych, poziom był dużo wyższy niż na terminie, zakres materiału szerszy, oczywiście egzamin z konsekwencjami. I tak naprawdę mało kto go zdawał. A całkiem sporo osób do niego podchodziło.
Odpowiedz"Venninne mimo wszystko uwierz mi że opłaca się iść na zerówkę...nawet jak grozi to dwóją i poprawką..." - mwahahaha, studiowałeś na wszystkich uczelniach, znasz wszystkich wykładowców i wiesz... Jeśli nie zdążysz się nauczyć to po co tracić czas swój i wykładowcy na sprawdzanie Twoich wypocin. Chociaż w sumie spora część obecnych studentów jest na "byle zaliczyć".
OdpowiedzVennime doczytaj do końca... "na to by zaliczyć egzamin trzeba naprawdę sporo się nauczyć( ale idąc na zerówkę mówimy o tym ze człowiek coś się uczył a nie tylko poszedł zobaczyć" jeśli nic nie umiesz to nie ma sensu iść na zerówkę chyba ze liczysz na ściąganie albo fuksa...Nie znam wszystkich wykładowców ale widzę to po sowich i znajomych doświadczeniach...wyjątki się zdarzają ale najczęściej opłaca się iść na zerówkę(jak się coś umie)
OdpowiedzCzłowieku zdecyduj się. Agness pisze, że zawsze się opłaca, ja że nie, Ty mi udowadniasz, że tak, po czym piszesz "czasami". :)
OdpowiedzVennine albo ja albo Ty masz problemy z czytaniem...gdzie napisałem czasami....???powtórzę to co napisałem na zerówkę opłaca się iść zawsze!!!warunek jeden coś umieć i to zapamiętaj to że czasem zdarzają się ewenementy jako wykładowcy to inna sprawa ale na zerówki warto chodzić:)
OdpowiedzPowiem tak, jak szanowałeś wykładowcę odwdzięczał się tym samym. W końcu jesteśmy dorośli.
OdpowiedzPiątki za odwagę, nie pierwszy taki przypadek, i zapewne nie ostatni. Profesor uznał widocznie, że skoro przyszliście w zerowym terminie - nie trzeba Was pilnować bo umiecie.
OdpowiedzPamiętam jak miałam egzamin z Prawa, do wyboru egzamin ustny lub pisemny. A ponieważ kierunek niezwiązany z prawem, cały rok, prawie dwieście osób w większości ze ściągami zjawiło się na pisemnym. Ja akurat lubię się bawić z przepisami i ustawami, więc poszłam na ustny - w sumie było nas pięcioro. Pani doktor zadała po pytaniu i każdemu w połowie pierwszego zdania przerwała, oznajmiając, że ma piątkę (zresztą skoro każdy pewnie od razu zaczynał wypowiedź to wiadomo, że jednak umie). Najlepsze, że przez pół roku niemal na każdym wykładzie powtarzała, że u niej naprawdę warto iść na ustny i chyba warto było jej uwierzyć ;)
OdpowiedzPierwszy raz o czymś takim słyszę..."U mnie" i u znajomych na uczelniach na wszelkie terminy zerowe walili drzwiami i oknami. Zawsze pełna sala była.
Odpowiedz...zawsze staraliśmy się całą grupą zdawać w "zerówkach" - przeważnie było miło, sympatycznie, wszyscy zdawali... do czasu... w którym jeden z łódzkich wykładowców, kiedy dowiedział się, iż wszyscy chcemy podejść w terminie "zero", oświadczył: "...u mnie jeszcze nikt, nigdy w zerówie nie zdał"... Tutaj nastąpił typowo diabelski uśmieszek... Cóż... podchodzimy... Egzamin ustny, indywidualny... Kiedy pierwszą czwórkę prawdziwych "rylców" gość uwalił - pozostali zrezygnowali... W pierwszym terminie, wyznaczonym przez pana profesora doktora hamowatego zdali wszyscy - nikt się nie douczał - średnia grupy 4,3...
OdpowiedzSą profesorowie i "profesorowie", a razem z nimi ich fanaberie. U mnie na uczelni jest pewna pani, która przepuszcza wszystkich, ale pod warunkiem, że osoby te zjawią się w pierwszym terminie. Osoby z drugiego terminu po prostu oblewają.
OdpowiedzAkurat pójście na ostatni termin żeby mieć więcej czasu na naukę i w związku z tym rozłożenie poszczególnych egzaminów w czasie jest jak najbardziej zasadne. Lepiej odłożyć egzamin na później i zdać, niż robić z siebie hejtera, oblać w pierwszym terminie i być skazanym na poprawkę.
OdpowiedzJak rozkładasz to tak, ale raz terminy egz są odpowiednio wcześniej znane, a dwa ludzie i tak uczą się 2 dni lub dzień przed bo czasu brakuje.
OdpowiedzPięknie i fajnie, że wszyscy dostali 5... Pytanie jednak z innej beczki - czy był to przedmiot "śmieciowy" czy jednak dość istotny, bo jeśli należał do tych drugich to już nie tak różowo jak na moje...
Odpowiedznie rozumiem co w tym dziwnego? przeszkadza Ci to ze ludzie sa cwani? u mnie tez na studiach jest bardzo duzo osob ktore maja wiecej szczescia niz rozumu i duzo lepiej wychodza na tym niz Ci ktorzy sie ucza cale noce:) trzeba sie przyzwyczaic:) ale koniec koncow i tak nie masz na co narzekac;)
OdpowiedzA potem mamy takich inżynierów, lekarzy, magistrów... Super. Kolega mi opowiadał, że był w galerii handlowej (niestety nie pamiętam, w którym mieście), w której poręcz schodów kopie prądem. I jak ma nie kopać, skoro wielki pan inżynier zrealizował swoją artystyczną wizję spiralnych schodów, ze spiralną, metalową poręczą, dookoła windy - która to działa na prąd, więc musi generować pole magnetyczne, które się zmienia... Mamy więc zmieniające się pole magnetyczne i coś na kształt zwojnicy dookoła niego - o takich rzeczach uczą w gimnazjum. Ale pan cwany się na studia dostał dzięki szczęściu...
Odpowiedz