Będzie jeszcze jedna o ściąganiu.
Na 3 roku studiów miałem egzamin wpierw pisemny a potem ustny z jednego dziwnego przedmiotu. Był to ostatni semestr przed wyborem specjalizacji, a ja jako chemik nie czuje konstrukcji maszyn, ale trudno nauczyłem się, zrozumiałem choć trochę. I poszedłem na egzamin.
Pisało ok 140 osób.
Wyniki zdało 24 osoby, 17 do dopisania tematu ( jak ktoś miał coś nie tak wykładowca pozwalał na napisanie referatu z tego pytania co mu nie poszło) . Reszta niezaliczone.
Jestem na liście, że zdałem.
Pora na ustny.
Wchodzę ja i jeszcze 2 osoby.
Wykładowca prosi nas o indeksy i do każdego wpisuje 5+ ;-).
A następnie prosi nas abyśmy wzięli po jednej pracy z tych niezaliczonych i jeden z nas niech czyta a reszta sprawdza.
I tak wszyscy nie zdali przepisali odpowiedzi na pytania słowo w słowo, a wręcz musieli korzystać z jednej ściągi pewnie skserowanej kilkadziesiąt razy. Ba nawet w jednym równaniu wszyscy popełnili tak ewidentny błąd podczas przepisywania porównam go do 2+2=4 a było 2=2=4 czyli po prostu shift nie zaskoczył, ale wszyscy dzielnie to wpisali jako poprawne.
Ja osobiście święty nie jestem i tez ściągałem, ale zawsze z własnych ściąg a nie kupowanych tonami z ksero bo są i nawet nie czytając przepisywałem.
Ale powiem, że potem ludzie bawili się z tym przedmiotem na poprawkach.
uczelnia
Najbardziej własnie zadziwia mnie, jak ktos jest takim idiotą, że nawet ściągać nie umie. Pamiętam, jak w liceum ludzie z mojej klasy potrafili zadania domowe przepisywać słowo w słowo. I zdarzyło się raz czy dwa, że podczas sprawdzania zadania na lekcji się wydało. Pani od polskiego pyta jedną osobę o przeczytanie, ta czyta. Pyta następną, ta czyta to samo (a przecież nawet podczas czytania na głos mogła coś pozmieniać, kombinowac, żeby nauczycielka się nie zorientowała. Następna osoba, to samo. Załamuje mnie to, jak ludzie nie myślą. Jak byłam w gimnazjum i skombinowaliśmy gotowce na sprawdziany z fizyki, to celowo robiliśmy błędy, żeby nauczycielka się nie skapnęła, że coś za dobrze poszło. Żeby ściągać itp. trzeba mieć minimum inteligencji i sprytu.
OdpowiedzCóż nie każdy jest geniuszem i nie każdy moim zdaniem nadaje się na wyższą uczelnię, no ale owczy pęd, więc magister przed nazwiskiem musi być. Kopanie rowów czy kurs spawacza zdecydowanie lepiej spełniałby predyspozycje co poniektórych, a i rynek pracy wyglądałby inaczej. U mnie na kierunku też są tacy, kierunek to język rosyjski - program tłumaczeniowy. Rozumiem, że można sobie zlewać z takich przedmiotów jak retoryka czy historia filozofii (bo to w sumie zapychacze są, choć ja uważam, że nie wiadomo co się w życiu przyda), ale nie przykładać się w ogóle do głównego przedmiotu jakim jest język rosyjski? Niestety do nich nie dociera, że to właśnie ten język ma się stać w przyszłości potencjalnym źródłem ich utrzymania, więc żyją sobie w myśl zasady nauczyć się i zapomnieć. A broń boże jakaś powtórka, ja już to zaliczyłem. Czuję, że znów poleci na sesji połowa kierunku.
OdpowiedzCóż, nie trzeba było ściągać;) Swoją drogą znam kilku wykładowców i twierdzą, że prawie zawsze widać na egzaminach jak ktoś ściąga, ale większość przymyka oko. PS. Podostawiaj przecinków, bo trochę brakuje, zaraz się ktoś przyczepi;P
OdpowiedzTo prawda, na ostatnim roku studiów pomagałem wykładowcy na egzaminie pierwszego roku widać wszystko.
OdpowiedzPewnie, że widać, bo wierci się toto, grzebie w piórniku, spoziera do sąsiada, że niby przypadkiem, o tak, za okno spogląda:) I słychać w sumie też, kiedy ściągają, bo szepczą przy tym w dyskretny, jak im się niestety tylko wydaje, sposób
Odpowiedz@TheSwedishChef - wypraszam sobie, ja akurat często tego co mi wypadło z głowy szukam patrząc w okno albo na sufit.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 października 2012 o 19:42
Mnie najbardziej rozwala ściąganie z telefonów i innego nowoczesnego sprzętu. Jeszcze się taki delikwent nachyla, żeby lepiej ekran zobaczyć - nieeee no, niiic kompletnie nie widać, że ściąga :| Zgodzę się również co do kserowania ściąg. Nigdy nie używałam ściągi znajomego, a już tym bardziej niewiadomego pochodzenia. Trzeba być debilem żeby tak spisywać na żywca.
Odpowiedznasza chemiczka na egzaminie co ściąge zabrała to ją przeglądała i miała niezły ubaw że chyba ciocia wikipedia nie zna się zbyt dobrze :)
OdpowiedzMoja koleżanka w podstawówce przepisała od koleżanki z ławki nawet imię i nazwisko na klasówce.
OdpowiedzNie.. z całym szacunkiem, ale nie wierzę że można być aż takim kretynem... Co do historii - a cóż to za uczelnia, że 5+ można dostać?
OdpowiedzMożna, uwierz mi, ale to bardziej był stres niż kretynizm. Ta koleżanka przed lekcją wszystko umiała, przepytywałyśmy ją, a na lekcji wezwana do odpowiedzi nie potrafiła słowa wydukać. I pewnie na klasówce ze stresu przepisała wszystko na ślepo.
Odpowiedz@Hebi - pewnie można dostać 5+, chociaż to może być taka nieoficjalna ocena. Do indeksu i do protokołu pójdzie pewnie i tak tylko 5.0, przynajmniej u nas tak jest.
OdpowiedzTak tylko 5 wpiszą, ale zdarza się, że prowadzący wpisuje 6 lub 1 dla uzasadnienia nauki lub debilizmu.
Odpowiedz