Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielne zabawy z dzieciństwa. Uwaga matki, macie syna? Lepiej drżyjcie co on…

Piekielne zabawy z dzieciństwa.

Uwaga matki, macie syna? Lepiej drżyjcie co on tam robi kiedy nie patrzycie.

Czasami, gdy tak przypomnę sobie co robiłem w dzieciństwie zastanawiam się jakim cudem nic mi się nie stało i nie stało moim braciom i kolegom.

Piekielne zabawy:

1. Konkurs na przebieganie przez jezdnię, jak najbliżej przed jadącym autobusem.

2. Wspinaczka na kościelną wieżę, gdzie drewniane schody były tak spróchniałe, że rozsypywały się w rękach. Na wieży i poddaszu mieliśmy „bazę” i wiele kryjówek, gdzie chowaliśmy się przed kościelnym, gdy próbował nas pogonić. Wieża wysoka na czterdzieści parę metrów praktycznie nie miała stropów. Były tylko pojedyncze belki łączące mury. Grubość belek nie przekraczała 20 cm. Ulubioną zabawą było chodzenie po tych belkach od muru do muru nad 20 metrową przepaścią.

3. Chodzenie po gzymsach miejscowego pałacu na zewnętrznych ścianach. Pałac był przez lata w remoncie. Dookoła ścian były wykopy głębokie na kilka metrów, a my nad nimi chodziliśmy na wysokości piętra (od normalnego poziomu gruntu) przyklejeni do ściany po gzymsach o szerokości maksymalnie kilkunastu cm.

4. Wchodzenie na mur kościelny po kablu pod napięciem. Obok kościoła była na skarpie figurka Matki Boskiej. Oświetlona. Kabel od tego oświetlenia się urwał i zwisał swobodnie wzdłuż muru. Wchodziliśmy po nim na górę. Raz jednego z nas prąd „kopnął”, na szczęście niegroźnie. Wtedy dopiero zorientowaliśmy się, że kabel cały czas był pod napięciem. Co inteligentnego wymyśliliśmy? Zauważyłem, że jeśli przyłożyć liść unerwieniem do odizolowanej części przewodu to kopie. Zabawa była na kilka godzin!

5. Ujeżdżanie brzózek! Wchodziło się na czubek brzozy, mocno odpychało i wyginając elastyczne drzewo zjeżdżało się na ziemię. Wszystkie brzozy w okolicy były potem powyginane! Czasami się łamały przy próbie zjeżdżania. Na szczęście zawsze jakoś już nisko nad ziemią.

6. Zaliczanie dachów co wyższych budynków. Na szczęście mieszkałem na wsi (no może w małym miasteczku) i aż tak wysokie może nie były, ale jednak. Były to dachy szkoły, kościoła, pałacu, pawilonów handlowych, stodół, wieży transformatorowej, wieży ciśnień itp..

7. Skakanie na kupkę piasku z 2 piętra.

8. Wojny z sąsiednią ulicą o „panowanie” nad lasem. Ponieważ mieliśmy w składzie dzieci milicjantów (to czasy PRL-u jeszcze) czasami dochodziło do starć z użyciem gazów łzawiących.

9. Moją „ulubioną” zabawą jako kilkulatka było drażnienie patykiem pszczół w ulach dziadka, rozwalanie gniazd os i szerszeni w sadzie i budynkach gospodarczych dziadków. Czasem wracałem domu pokąsany przez kilka pszczół, czy os o wołałem do mamy – „mamo bandaziuj”.

10. Zjeżdżanie na sankach z ostrej góry przez las, gdzie trzeba było mocno skręcać w pozycji na brzuchu, głową do przodu. Oj nieraz sanki szły w drzazgi! Nam jakoś poza zadrapaniami i siniakami nic się nie stało.

11. Gry w hokeja na lodzie na zamarzniętych stawach. Kto by tam się przejmował sprawdzaniem grubości lodu?

12. Eksperymenty z podpalaniem różnych wybuchowych i łatwopalnych substancji (benzyna, magnez, proch, karbid, butapren itp.). Raz kolega się przestraszył, że słoik z benzyną przez nas podpalony spowoduje pożar siana na łące. Chcąc zgasić ogień kopnął słoik. Niestety benzyna oblała mu nogawkę i był spory problem z jego ugaszeniem. Poparzył się solidnie.
Raz ze starszym bratem ciotecznym podpaliliśmy w lesie drzewo, które było żywicowane. Ogień tak szybko buchnął w górę, że o mały włos wywołaliśmy pożar lasu. Udało się nam ugasić, ale kurtki nadawały się do wyrzucenia.

O łażeniu po drzewach, skałkach bez zabezpieczeń, bagnach, nieznanych dołach z wodą i dzikich rzeczkach nawet nie będę się rozpisywał. Ot szczęśliwy, beztroski czas dzieciństwa!

Wiem, że dawniej dzieci, zwłaszcza na wsi, miały o wiele więcej swobody, ale drogie matki pilnujcie swoich dzieci, bo nie wiadomo co im po głowie chodzi. Choć oczka u nich takie mądre, a uśmiechy anielskie.

by doktorek
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Poison_Ivy
39 43

A dlaczego nie? Lepsze to niż powielane jak z matrycy historyjki o staruszkach/ekspedientkach/sąsiadkach bluzgających na prawo i lewo urwami, ujami itp.

Odpowiedz
avatar olkiolki
4 24

Niom, zwłaszcza, że zabierasz głos, a nie masz nic do przekazania. Chcesz, żeby tendencja była wzrostowa? Wykaz się ;-) Zapraszamy :-) aggh! aggh! aggh! - to taki doping.

Odpowiedz
avatar FioletowyKolnierzyk
22 32

Też tak się bawiłam. Pamiętam jak mnie ojciec zabierał do lasu naginał do oporu jakieś młode drzewko a ja łapałam jego wierzchołek i wylatywałam jak z procy, ale fajnie było

Odpowiedz
avatar Rhantus
32 34

Dzieciopulta.

Odpowiedz
avatar lukin123
8 10

Dobreee :D Szkoda że jestem za stary już na to ^^

Odpowiedz
avatar artko7
3 7

A teraz psychologowie i media wmawiają ludziom, że o dziecko musi być przede wszystkim ZABEZPIECZONE przed wszystkim, przed upadkiem, przed mrozem, przed wodą, przed prądem i później nie potrafią sobie poradzić w dorosłym życiu, a tu proszę takie wyczyny (sam się bawiłem tak jak autor tej historii i żyję bardzo dobrze do dziś) i nic im się nie stało.

Odpowiedz
avatar Ell
41 43

Podobno dopóki nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo niebezpieczne jest to, co robisz, jest całkiem duża szansa, że wyjdziesz z tego cało. Ty i bracia to potwierdzacie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 36

Haha, hihi. Dwóch moich kolegów z podstawówki zginęło pod kołami ciężarówki. Za wolno biegali.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2012 o 22:36

avatar Gbursson
28 32

Ci co wpadli po koła samochodów, spadli ze skutkiem śmiertelnym z dachu itp. po prostu tutaj nie napiszą... ;)

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
-1 13

Gburson> Moze DZISIAJ napisza. :D

Odpowiedz
avatar GaretSetren
2 2

@Kobalamina - a mój kolega z podstawówki wskoczył pod pociąg parę dni po ukończeniu ósmej klasy bo miał iść do zawodówki a nie liceum jak większość klasy. Rodzice z gatunku uważających i pilnujących. No cóż, wypadki się zdarzają tak jak i załamania psychiczne, nie zmienia to faktu, że nadmiar troskliwości i dmuchania na zimne bywa równie szkodliwy jak brak umiaru i postawa "hulaj dusza piekła nie ma". Wydaje mi się, że podstawa to wpojenie dziecku pewnych zasad zdrowego rozsądku i wyobraźni, bo nie upilnujesz go przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. P.s. Też zdarzały mi się głupie pomysły w dzieciństwie i miałem sporo szczęścia - moja matka jak się dowiedziała o kilku moich pomysłach to prawie zawału dostała (np. skakanie z saltami ze stogu około 10 metrów w dół z lądowaniem na snopkach słomy), a moi rodzice raczej nie należeli do tych olewających obowiązki wychowawcze.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2012 o 14:52

avatar malopiekielna
20 24

Może właśnie dlatego teraz dzieci tylko siedzą w domu przed komputerem, bo rodzice przypominają sobie co robili w ich wieku i trzymają je pod kluczem...:) Nie wyobrażam sobie jak miałabym pozwolić żeby moja 10 letnia córka zniknęła z koleżanką na cały dzień bo chciały na rowerach pojeździć... Bez telefonu oczywiście, dobrze że była złotówka w kieszeni na picie;)

Odpowiedz
avatar Szanta
12 14

Wtedy nie bylo komputerow...:-)

Odpowiedz
avatar Rhantus
15 17

Skrajności są złe. Albo samopas dzieci, albo siedzenie przed kompem od najmłodszych lat. Rodzice nie powinni być tacy dupowaci i z dziećmi wychodzić pobawić się, na spacer do lasu itp.

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
15 21

Szanta> Jak to nie bylo komputerow? To jak oni uzywali internetu? Tylko na komorkach? Musialo sie niewygodnie pisac komentarze. Dobrze ze chociaz prad byl, bo inaczej trzeba by ogladac telewizje przy swieczkach. :D

Odpowiedz
avatar doktorek
12 12

W dzisiejszym rozumieniu z pewnością. Choć starali się nas pilnować, ale szczerze co oni mogli? Jak dziś mamie opowiadam co robiłem w dzieciństwie to się za głowę chwyta. Z drugiej strony myśmy zawsze wiedzieli, że rodzice nam ufają i choć wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy z ryzyka niektórych zabaw to zaufanie było hamulcem, który spowodował, że nigdy nie próbowaliśmy pić, palić, kraść itp.. To się udzieliło całej ulicy. Podczas, gdy na innych urządzano popijawy, my woleliśmy sport. Nie przeszkadzała skromna baza. Pamiętam deskorolki robione z wrotek (smarowane olejem silnikowym, by lepiej jeździły), zapięcia do nart biegówek robione z gumy z dętek samochodowych, własnoręcznie wykonywane kije do hokeja, przerabiane paletki do tenisa stołowego (na tzw. gąbki), wzmacnianie rakiet do badmintona tak, by dało się grać w tenis ziemny itp.

Odpowiedz
avatar kiniaas007
1 5

dokładnie ten sam link miałam wstawić ;D

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
6 8

Szpadelek> "Raz uwiązaliśmy psa na „sznurku od presy” i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze." Padłem :D

Odpowiedz
avatar olkiolki
25 29

Łomatkoboska! Ja mam syna! A swoją drogą przypomniałeś mi zapach mojego dzieciństwa. Nie mieliśmy zamku, ale za to mieliśmy starą stodołę. I pola, w których bawilismy się w chowanego, kiedy zboże było wysokie. Niejeden z nas oberwał wtedy lopatą po plecach, a najtwardszy wytrzymał nawet wbite widły w nogę! Ale wiesz co? Nie tylko chłopcy sie tak bawili. My, dziewczynki, wcale nie byłysmy gorsze od chłopaków. Czasem bylyśmy nawet szybciej na drzewie ;-)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 października 2012 o 22:39

avatar archeoziele
15 17

No jasne że dziewczynki nie gorsze. Ja się tłukłam na pięści z dzieciakami z innego podwórka.

Odpowiedz
avatar manna_z_nieba
12 12

Fajnie :) Ja to karteczki zbierałam.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 listopada 2012 o 20:34

avatar MojaMalaAmi
2 4

A papeterie? A obrazki z gum turbo, kaczor donald? A naklejki z kukuryku? :D

Odpowiedz
avatar manna_z_nieba
4 4

tatuaże z chipsów, metal tazo, pokemony, karty telefoniczne, figurki z kinder-niespodzianek, patyczki od danonków.. :) Co się tylko dało!

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
3 5

No widzisz, teraz inne czasy, teraz chlopcy zbieraja telefony, portfele, tablety, wymieniaja sie za wpie*dol. :D

Odpowiedz
avatar yannika
0 0

Ja pamiętam ważenie kinder niespodzianek na elektronicznej wadze w warzywniaku - te cięższe na ogół zawierały figurki z kompletowanych serii (albo ołowianego żołnierzyka, to był zawód konkretny), lżejsze jakieś zabawki do składania, bardzo lekkie - mini puzzle :)

Odpowiedz
avatar Dussiolek
-2 6

heh jakbym o sobie czytała :) u nas prym wiodło przebieganie przez autostradę i latanie po lesie z siekierą ;)

Odpowiedz
avatar Sardonicus
10 12

Dzięki za przypomnienie mi dzieciństwa :) Plus zwłaszcza za te drzewa, dachy, materiały pirotechniczne i szaleńcze zabawy zimowe. Naszym ulubionym zimowym testem na odwagę było zjeżdżanie (na butach) ze stromej, całkowicie oblodzonej i dosyć wysokiej górki. Zadanie polegało na tym, aby pędząc z górki po lodzie nie wyrżnąć w dzewa rosnące u podnóża :) Nie zawsze się udawało... Albo robienie armaty z puszki z wodą i karbidem, ale nie będę podawał przepisu, bo współczesne wychuchane, wymuskane dzieciaki tylko zrobią sobie krzywdę ;)

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
1 5

A pamietasz zabawy z saletra i korkami po wodce? :D Tez lepiej nie dawac przepisu :D

Odpowiedz
avatar yannika
0 0

Łebki od zapałek. Tyle powiem :)

Odpowiedz
avatar szczurzyca
5 13

Nie tylko synow, oj nie tylko... ja bylam najwieksza piromanka i do dzis nie mine zadnego opuszczonego bunku, bez sprawdzenia, jak wyglada w srodku... ;)

Odpowiedz
avatar elda24
9 11

ja rzucałam w kolegów z osiedla obok szyszkami maczanymi w tawocie, często i podpalonymi - tak się walczyło o bazy na podwórku :) dziewczyny niczym nie ustępowały chłopakom w pomysłach, wydaje mi się że teraz się to zmienia jednak, zresztą nie ma już na podwórkach tej chmary dzieciaków co kiedyś, sądzę, że obecne młode mamy nie mają się czym martwić, albo dziecko trafi do jakiegoś gangu kompletnych patoli albo będzie grało z kolegami w gry na ps.

Odpowiedz
avatar snapper
9 15

Jeszcze jakiś czas temu każdy się podobnie bawił, do dziś mam wrażenie, że dzieci są zrobione z gumy i odrobiny magii i nie mogę wyjść z podziwu, że udało nam się przetrwać do dorosłości. I tylko smutno trochę patrzeć na dzisiejszych, powiedzmy, ośmiolatków, którzy za kilkanaście lat będą mogli wspominać tylko wbicie kolejnego trofeum w grze.

Odpowiedz
avatar Cysioland
3 11

Dla jednych osiągnięciem jest wejście na drzewo a dla innych zbudowanie podwójnych drzwi na dźwignię w Minecraftcie. Wirtualne != gorsze

Odpowiedz
avatar snapper
4 6

Ależ ja absolutnie nie mówię, że gorsze, sama mam wiele takich wirtualnych osiągnięć. Tyle, że oprócz (nie zamiast) takich osiągnięć mogę też powspominać młodzieńcze "igranie ze śmiercią" :)

Odpowiedz
avatar Djurex
6 10

Hehe,z koleżankami skakałyśmy na odległość z huśtawek-która skoczyła z bardziej rozbujanej,ta miała największy szacun :D Do tego zabawy z zapałkami za śmietnikiem,akrobacje na trzepaku i przełażenie przez wszystkie możliwe płoty - dzieciństwo było piękne :) A rodzice byli wzywani do szkoły,bo na zaczepki chłopców zamiast płaczem reagowałam mocnym kopniakiem w nabiał :D

Odpowiedz
avatar babubabu89
18 18

No ja jak skumałem, że 50 g saletry potasowej kosztuje 1 zł a cukier można z domu wynieść to zrobiłem kilogram mieszanki która dymi jak granat dymny. Tak zadymiło, że aż ktoś straż pożarną wezwał... a potem z kumplami znalazłem 3kg butlę po gazie. Wrzuciliśmy ją do ogniska i po wybuchu odechciało nam się kolejnych eksperymentów pirotechnicznych.

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
2 2

My mielismy nieco mniejsza skale pirotechniki, swietna zabawa bylo palenie malego ogniska i wrzucanie do niego zakreconych zapalniczek albo koncowek sprayow (lakier, dezodorant) Zapalniczki byly latwiejsze do zdobycia. :D

Odpowiedz
avatar Chigii
0 0

To my wrzucaliśmy kasztany do ogniska, kiedy rodzice np. spalali stare liście. Strzelało głośno, a my oczywiście udawaliśmy całkowicie niewinnych.

Odpowiedz
avatar Ewka
8 12

Dzięki za przypomnienie mi dzieciństwa :) Brzózek wprawdzie nie przyginałam - huśtaliśmy się za to na gałęziach odpychając nogami od murów, ewentualnie drzewa służyły nam za "bazę", czasem siedzieliśmy po kilka osób między liśćmi a pod nami przechodzili nieświadomi naszej obecności dorośli. Znikaliśmy na wiele godzin i nikt nie wszczynał z tego tytułu alarmu - a może powinien, bo zamiast przebiegać przed autobusami my testowaliśmy refleks na nasypie kolejowym... Nikogo nie dziwiły kilkuletnie dzieciaki rzucające na podwórku nożami - jak ktoś miał finkę, to było +10 do lansu... Niektórzy koledzy prześcigali się w wymyślaniu nowych technik rzutu, np. z łokcia. Zabawy na budowie w wykopanych pod blok fundamentach były na porządku dziennym. W ścianie wykopu wydrążyliśmy jaskinię - jakoś się toto nie osunęło. Urządzanie ognisk też nam wychodziło. Dość wcześnie się dowiedziałam, że wrzucanie do ogniska zamkniętych puszek o bliżej nieznanej zawartości - to nic dobrego, więc był i walor edukacyjny :) Trochę zadrapań zebrałam, sporo siniaków - ale wspominam te czasy z rozrzewnieniem :)

Odpowiedz
avatar Chrupki
0 4

Wow, Twoja matka to złota kobieta:-)

Odpowiedz
avatar auchresh
0 6

Jeju, jakbym o sobie czytała.ale pewnie większość ma takie wspomnienia :) Mój syn ma 5 lat i też zaczyna skakać po drzewach itp. Nie zabraniam mu... Jedynie przed samochodami przestrzegam. Karbid, to było coś;)

Odpowiedz
avatar Agnieszka77
8 10

moj maz z kuzynem znalezli granat, niewypal i chcieli sprawdzic co w srodku. W imadlo go i pilka do metalu probowali przeciac - cale szczescie ze tesciu poszedl sprawdzic co tak cicho na podworku. Ja natomiast zjezdzalam ze zwiru w zwirowni (ze nas nie zasypalo), biegalam po torach, nieraz uprosilismy maszynistow aby nas przewiozly po zakladach (taboru kolejoweg0) Chodzenie na "szaber" - oj przeganiali nas lopatami i widly tez sie zdazyly ;D Bazy na drzewach tez mielismy, nawet lawki na nich poprzybijane :D Nawet teraz patrzac za okno przypomina mi sie ze o tej porze juz grabilismy park z lisci aby zrobic ognisko na ziemniaki :D Nie bylo nas od rana do wieczora, aby na obiad musielismy isc - mama krzyczala z okna, a jak sie nie zjawilismy to dopiero kolacja :D

Odpowiedz
avatar Eewa
11 11

To się nazywa selekcja naturalna.... A tak na poważnie, mam dwóch synów, umiem sobie wyobrazić co wyprawiali, ale jakby stali grzecznie w kącie tobym się naprawdę martwiła, że mam nienormalne dzieci.....

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
4 4

Albo ze dopiero za chwile sie dowiesz co juz narobili :D

Odpowiedz
avatar zeebee
4 6

Ja robiłem 85% tego co Szanowny Autor, dodatkowo: ganianie się po torfowiskach , skakanie po wysepkach z trawy spadnięcie miało straszliwe następstwa- wracało się mokry i czarny do domu - a tam "nagroda". Skakanie po rurach betonowych, pozostałych po budowie osiedla, kilka złamań tam było... Kołysanie i przewracanie rusztowań z rur w kształcie wielościanów wygrywał ten zespół który przeważył na swoją stronę (zespół bo to ważyło tyle że do zabawy potrzebne było najmniej 6 osób) I wszyscy przeżyli takie dzieciństwo...

Odpowiedz
avatar adela845
1 3

Ja jestem kobietą, z miasta, ale też się wyczyniało różne rzeczy w dzieciństwie, które jak teraz wspominam to też się zastanawiam jak ja przeżyłam lub poważnie się nie uszkodziłam??Może dlatego jak ktoś tu wspomniał nie byłam z innymi dzieciakami świadoma czym to grozi...

Odpowiedz
avatar br13
7 9

Szkoda tylko, ze te czasy powoli przemijaja. Nie wiem, w co bawia sie obecne dzieciaki - moze ciagle robia to samo, zwlaszcza na wsiach - ale niedlugo to sie pewnie skonczy. Najbardziej tesknie wlasnie za czasami, w ktorych nie bylo telefonow komorkowych, a wszyscy caly dzien poza domem. I wiecie co? Mysle, ze wtedy wcale nie bylo mniej gwalcicieli i pedofili. Bylo po prostu mniej tvn24 i im podobnych ;) ktore ze wszystkiego robia wielkie halo, ze az obecni rodzice sie o dzieci boja.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 października 2012 o 9:26

avatar Kami3
8 8

Pedofile i gwałciciele byli zawsze i pewnie tak zostanie, ale trzeba uczyć dziecko, że nie bierz cukierków od nieznajomych, nie rozmawiaj z obcymi, nie chodź przez las na skróty... idź baw się, ale jakby co zaraz do mamy i wszystko powiedz. Szczerość pomiędzy rodzicami a dzieckiem jest ważna - cokolwiek się stanie. Kiedy moje dziecko wychodzi na dwór, to mimo wszystko obserwuję - taki matczyny monitoring. PS mieszkam w największym mieście, ale na obrzeżach...tutaj dziki trawniki ryją :)

Odpowiedz
avatar JasniePanQrdupel
7 7

Nie ma co "drżeć" ani "pilnować". Trzeba rozmawaić z dzieckiem. Zawczasu. Wytłumaczyć, jakie są niebezpieczeństwa, jak ich unikać. Ja też znaczną część dzieciństwa spędzałem z kolegami na dworze. Ale doskonale wiedzieliśmy np. na którą ambonę myśliwską można wejść, a na którą - lepiej nie, bo zbyt już stopnie spróchniały. A gdy zbudoawliśmy "bazę" w lesie (tak ze trzy piętra to miała...), nasi ojcowie wybrali się wieczorem sprawdzić, jak zostałą zrobiona i czy nic nam nie grozi. I podpowiedzieli, jak wzmocnić to najwyższe piętro, bo zbyt cienkich bali użyliśmy. Ale to trzeba się interesować tym, co dziecko robi, jak i z kim. A rodzice wyznający zasadę "mały poszedł na podwórko, mamy spokój, hurra" - aż proszą o wypadek.

Odpowiedz
avatar Kami3
1 3

Oczywiście, że trzeba rozmawiać o skutkach, też jestem mamą mam córę w wieku wczesnoszkolnym. Tłumaczę rozmawiam, ale do kaloryfera nie przywiążę. Jeśli zna się pewne zasady to można uniknąć pewnych wypadków, ale jurność i durność poznawania świata często wygrywa:)

Odpowiedz
avatar Krzysztof559
15 15

Tak jak bym siebie widział z przed 45 lat, z tym że mieszkałem w dużym mieście i największą atrakcją a także powodem do dumy było przjście całej ulicy po dachach domów. Dziś patrzę na te dachy ( stoją dalej) zastanawiam się jak ja tam wchodziłem. Dzisiaj to chyba bym się zes.....ł ze strachu.

Odpowiedz
avatar Kami3
9 9

Panie Krzysztofie chyba każdy młody człowiek powinien w swoim życiu spróbować czegoś szalonego... Każdy z nas nadawał się na agenta jej królewskiej mości:) Kiedy patrzę na dzieci na podwórku jak się bawią, chodzą po drzewach i graja w piłkę (a przecież nie wolno), to się dumna czuję,że dzieci wychodzą zza komputerów. Teraz tez bym się ze... ze strachu jak pomyśle co my wyczynialiśmy. Szanowni czytacze około 90 % wypadków podobno zdarza się w domu:)

Odpowiedz
avatar yarpenzirgin
5 7

Fuck yeah, dokładnie jak moje dzieciństwo. Dodam od siebie robienie z dezodorantów miotaczy ognia i eksterminację okolicznych mrówek (w telewizji było jak to nie wolno tego robić, od razu musieliśmy spróbować) i próbę podpalenia pobliskiego PGRu za to, że jakiś koleś (nawet nie wiemy czy był z tego PGRu) wtłukł nam, że się po polach wałęsamy. To było dzieciństwo, nie to co teraz komputerowo-telewizyjne lalusie.

Odpowiedz
avatar Yumka
4 8

Dzisiaj znajoma zaprosiła mnie na przyszłe wakacje, żeby połazić po drzewach. A osiemnastka na karku... Miałeś świetne dzieciństwo!

Odpowiedz
avatar Gaunt
5 7

Heh, trochę żałuję, że nie urodziłem się w takich czasach. Teraz jak chcemy grać w piłkę to zaraz ktoś się przyczepi. Jak słucham co nam się może nie stać itp. to się dziwię, że jeszcze żyjemy ;) Jeszcze tak beznadziejnie nie jest, ale już co raz gorzej ;/

Odpowiedz
avatar ZuodziejkaZapalniczek
5 9

Jak czytam o Waszych wyczynach, czuję się jakoś tak ubogo z moim dzieciństwem na trzepaku... ;_;

Odpowiedz
avatar andrus
-1 1

Zazdroszczę dzieciństwa :) Na mnie matka uważała i nie wolno mi było opuścić ulicy, a co dopiero samemu pójść do lasu...

Odpowiedz
avatar cornellka
2 2

Płoty, dachy, drzewa, opuszczone rudery, wyprawy w nieznane, wracaliśmy do domów brudni jak święta ziemia- piasek w uszach to normalka, wiecznie pozdzierane kolana... ech! A w nocy latarka i czytanie książki pod kołdrą :) Najgorsze co mogło nas spotkać to szlaban- każdy z nas po stokroć wolał dostać manto od rodziców (a powodów dostarczaliśmy dziesiątki każdego dnia), niż być pozbawionym możliwości wyjścia na dwór!

Odpowiedz
avatar bobylon89
0 0

Przypomniało mi się moje dzieciństwo. Zawsze razem z bratem i sąsiadką lataliśmy po mieście, czy pobliskich wsiach i lasach. Teraz jak o tym pomyślę, aż dziwne, że to przeżyliśmy :P

Odpowiedz
avatar kaktus333
-2 2

U nas (w mieście) było to samo co: -Numerek 5 -Numerek 8, baaaardzo często. Tyle, że zamiast gazu wykorzystywaliśmy patyki. Kto miał większy i grubszy badyl/gałąź lub gałąź od wierzby (siurnięcie takim baardzo boli, jeszcze po samej skórze) to był szefem "paczki" mieliśmy też pistolety na kulki ale to tylko max 1/2 osoby i to te zwykłe po 10/15zł. - Numerek 12 także bardzo często :d (mieliśmy bazę w opuszczonej fabryce opon i częsci samochodowych) Tyle że my mając 12/16 lat nadal robimy niektóre z tych rzeczy :D

Odpowiedz
avatar lewicy1
-1 3

Mieszkałem na ''osiedlu'' blisko centrum małego miasta, nie robiliśmy niektórych z rzeczy które opisywał autor, często gdy chcieliśmy pograć w piłke ''pod'' blokiem byliśmy przeganiani że to nie odpowiednie miejsce, ale to nas nie zniechęcało i tak graliśmy, chodziliśmy do parku, lasu robiliśmy wiele rzeczy, codzienne zabawy z przyjaciółmi były czymś na co się czekało, od południo do wieczoru zawsze mialiśmy wiele ''przygód'' w czasami w różnych miejscach i teraz choć niektórzy z naszej starej osiedlowej paczki się zmienili( najbardziej ubolewam nad 1 z dobrych przyjaciół kiedyś codziennie przychodził po mnie i resze ekipy, a teraz siedzi całe dnie przed kompem i gra w Gothiki Skyrimi itd) to jednak uważam że takie ziciństwo pełne przygód z przyjaciółmi to coś wspaniałego. :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

No proszę Cię..... ;-) Dziewczyny to samo ! Moja matka zawału by dostała, gdyby znała choć połowę moich dziecięcych przygód. A tak się bała, że na na żadne kolonie czy obozy mnie nigdy nie wysłała. Nie wiedziała, że z nawiązką sobie to z przyjaciółka i koleżankami/kolegami rekompensuję w promilu ledwie kilku kilometrów od domu... :-/ Ile razy kostucha się koło nas kręciła....

Odpowiedz
avatar PipciaPanciaIDziubutek
1 3

"W promilu" czy "w promieniu" , bo to zasadnicza różnica ;DD

Odpowiedz
avatar DeathDay98
0 4

Zarys tych realiów można przeczytać w "Przygodach Tomka Sawyer'a" :D Parę opisanych tu, to jest w historii i w komentarzach sam robiłem z rodzeństwem, ale osobiście żałuję, że urodziłem się za późno (96') ;(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Noo.. bez kitu. Rok starsza jestem i nie narzekam na dzieciństwo, ale słysząc różne opowiadania starszych to aż zazdroszczę. ._.

Odpowiedz
avatar luana
1 1

Ja tez 96 :) nie smutaj, i tak jeszcze nie mieliśmy źle ;) w porównaniu z dzisiejszymi dzieciakami

Odpowiedz
avatar CzarnaKochaPunk
1 1

Dzisiejsze dzieciaki też mają spoko :D Ja jestem 98' a mimo to nigdy nie zabraniano mi rzeczy na zasadzie ,, nie, bo się pobrudzisz'' albo ,, nie, bo zrobisz sobie krzywde'' do teraz łażę po drzewach i odwalam takie rzeczy, że głowa mała :) A pogo to już normalność ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Ze wsi jestem, ale takiej większej, bo ponad 3 tysiące mieszkańców i ze znajomymi zawsze jak jesteśmy w 5-6 osób to bawimy się koło mojej babci w chowanego. A jesteśmy w wieku 15-20 lat. Tylko jest ten warunek, że te osoby muszą się zjechać do babć w odwiedziny. C: I przyznam, że jak tylko mam możliwość to jakieś stare budynki czy nieużytki itd zawsze odwiedzę. Najlepiej z kolegą, który też lubi po nich łazić. <3 Albo chętnie po drzewach jeszcze łażę. Albo też w zeszłoroczne wakacje wybraliśmy się wieczorkiem, no dobra nocą, na szaberek w 10 osób. Nie wiadomo kiedy utworzyły się dwie "armie" i zrobiliśmy wojnę na jabłka. :D Co tam, że siniaki, że ciuchy brudne - zabawa ważniejsza.

Odpowiedz
avatar elda24
3 3

uuu, przypomniało mi się jeszcze, że chodziłam po dachach wieżowców, takich 11-13 piętrowych, robiliśmy sobie konkursy, kto stanie bliżej krawędzi lub kto się wychyli jak najdalej. To dopiero inteligentna zabawa była a już na pewno bezpieczna. Jak teraz sobie o tym przypomniałam, to mi się miękko w kolanach zrobiło i ścisnęło w żołądku :D że kiedyś się nie bałam...

Odpowiedz
avatar asiek1988
2 4

ojj w dzieciństwie robiło się wiele rzeczy, na które teraz niemiałabym odwagi...siniaki, zadrapania były normą:P bazy, "pozyczanie"warzywek i owoców od sąsiadów to było coś:) cieszę się bardzo, że miałam takie dzieciństwo a rodzice mieli do mnie zaufanie(choć niezapomnę tych pytań gdzie byłam co robiłam i co się ze mną stało;p). Wiedzieli, że niezawsze było idealnie ale postarali się, żebym mimo swoich "wybryków" była dobrym człowiekiem:) Kiedyś niebyło tak jak teraz: wszędzie zakazy,za duży strach rodziców żeby nic się niestało(na piekielnych jest wiele historii o przewrażliwieniu)...ojj wiem....niestety jestem z tych co lubią wspominać o tym co było a już nie wróci;p

Odpowiedz
avatar MCR
1 1

Widzę że miałem bardzo smutne dzieciństwo. Ledwie 3-4 pozycje z powyższego zaliczyłem.

Odpowiedz
avatar PipciaPanciaIDziubutek
1 3

Mój dziadek też miał takie wesołe dzieciństwo. W dodatku miał trzech braci, więc było jeszcze śmieszniej ;)) Opowiadał mi, że któregoś razu chcieli być jak Winnetou, więc ukradli sąsiadowi kurę, dokładnie obkleili błotem zmieszanym z gliną, po czym próbowali upiec zwierzę na ognisku. Żywe oczywiście, bo żaden się nie kwapił żeby kurę zabić. Kura uciekła,sąsiad z kijem pogonił, ojciec przyłożył, ale jak Dzidziuś sam powiedział "Warto było Polinko!" :))

Odpowiedz
avatar CzarnaKochaPunk
-1 3

Syna? :D Matki, które macie córkę też się bójcie... Dziewczyna potrafi ładnie nawywijać. :)

Odpowiedz
avatar delmet
-1 3

Ja tam 90% dzieciństwa spędziłem na podwórku, ale tego typu zabawy jakoś mi i kolegom do głowy nie przyszły (tylko raczej standard - baza na drzewie w pobliskim sadzie, gra w piłkę, zabawa w chowanego itp). Rozwala mnie też tłumaczenie, że nie zdawaliście sobie sprawy z ryzyka. Dziecko 3-letnie nie ma takiej świadomości, ale wy byliście starsi (pewnie coś ok. 10 lat) a wtedy powinno się mieć rozwinięty instynkt przetrwania i jakąś tam wiedzę o świecie. A na pewno 10-latek powinien wiedzieć czym grozi chodzenie na cienkich belkach na dużej wysokości, zabawa z liniami wysokiego napięcia albo przebieganie przed rozpędzonym samochodem. Swoją drogą ciekawe co by było jakby współczesna uczennica 6 klasy podstawówki opisał historię jak to uprawia seks bez zabezpieczenia i jeszcze ani razu nie wpadła. Ciekawe czy też by było dużo pochwalnych komentarzy. ;) W końcu taki seks skończyłby się co najwyżej ciążą, podczas gdy np. wiele zabaw autora mogło się skończyć kalectwem czy śmiercią.

Odpowiedz
avatar Azreus
0 0

Fakt kiedyś było weselej ;)chociaż komputery też już się pojawiały, to mimo wszystko zebranie się w 8 w małym pokoju i przeprowadzenie turnieju w Hereosie 3 też miało swój klimat ;)no i wtedy jeśli było się tymi szczęśliwymi posiadaczami internetu przed falą neo... to gdy zobaczyło się znajomych online to od razu umawiało się o której się spotykamy i chodzimy "zawinąć" resztę kumpli z domów ;) W moim miasteczku zawsze czekaliśmy na odpust, kupowaliśmy pistolety na kulki, a następnie włamywaliśmy się do opuszczonego biurowca i urządzaliśmy bitwy ;)... chociaż teraz połowa z nas ma sprzęt do paintball'a i nie ma to jak wieczorem znów stoczyć bitwę o "biurko" ;) zabawy saletrą to standard, włamywanie się na tor i podkradanie jak najbliżej barierek(oczywiście podczas wyścigów), heh kiedyś włamaliśmy się przez dach do jakiejś hurtowni... ach ta duma gdy po otwarciu kolejnego dnia zobaczyło się nasze ksywki wypisane koło kasy :D

Odpowiedz
avatar arnid
0 0

Ja pamiętam, jak drobne zawsze ze sklepu spod lady się wyciągało, które komuś spadły, a ich nie podnosił. Kolega kiedyś rękę złamał jak spadł z drzewa, bo się chciał popisać. Na przerwach w małej szkole ganialiśmy się i rzucaliśmy piórnikiem między ławkami. Cześć z nas miała "strzelby" zrobione z korka po butelce PET i kawałka balonika albo lateksowej rękawiczki. Kiedyś kolega podpalił listy w skrzynce na listy... To nie to samo, co dzisiejsze dzieciaki....

Odpowiedz
avatar yannika
0 0

Korka? Plastikowe kółko od taśmy klejącej było zdecydowanie poręczniejsze.

Odpowiedz
avatar TaPiekielna
0 2

Heh.Ja jestem dzieckiem z miasta więc aż takich rzeczy nie robiłam.Ale to nie znaczy, że jestem gorsza.Każdy stary budynek, wagon był nasz.Tajne bazy na drzewach, zawody kto najwyżej wejdzie.Tak samo na huśtawkach, kto najwyżej się rozhuśta i zeskoczy, rzucanie butami, wyścigi rowerami ze stromych górek, najostrzejszy zakręt na żwirze, konkurencje na trzepakach.I nikogo wtedy nie dziwiło wychodzenie z domu o 7 i powrót o 20 :D Nie było wtedy podziału - chłopaki osobno, dziewczyny osobno.Bawiliśmy się wszyscy razem.Czołganie się po krzakach i zabawy na starych torach w wojnę... To były czasy. W zimie też różne akcje były, kiedyś z koleżanką i jej tatą byliśmy na sankach w naszym parko-lesie, jak zwykle zjazdy z najwyższej, oblodzonej górki, wtedy nie było jakiegoś lęku przed np. wpadnięciem w drzewo, albo wywrotką.Jej tato tak mnie pchnął, że bez sanek wleciałam w sam środek drzewa :D Oczywiście potem zjeżdżałyśmy dalej. Chociaż teraz też z koleżankami nie raz idziemy pozwiedzać jakieś starocie, połazić po drzewach w parku, zdobywać stare wagony, robimy sobie "tory przeszkód" nad rzeką.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2012 o 19:39

Udostępnij