Moja firma ma stanowisko ulokowane w samym przejściu w galerii, bo szefowi po wszystkich tajemniczych matematycznych kalkulacjach wyszło, że tu nas zobaczy najwięcej wiary.
Pomysł się sprawdza, więc jesteśmy wystawione non stop na tzw. widok publiczny.
Dodatkowo, żeby zwiększyć przepływ mijających nas pielgrzymek, jesteśmy przy samych magicznych wrotach.
Przy czym dizajn mamy taki, że niewidomy by zauważył, czym się zajmujemy.
Przyzwyczaiłam się, że często od projektów odrywają mnie głosy: przepraszam, wie pani może, gdzie tu toalety? scyzoryki? Gdzie mogę TO reklamować?? (najpewniej tam, gdzie pan kupił..), itd. Kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy dziennie.
No naprawdę się przyzwyczaiłam.
I coraz mniejszą chęć mam mordować za te pytania.
Nawet pomimo faktu, że dwa metry dalej jest OGROMNA tablica informacyjna.
Przyzwyczaiłam się i do tego, że na delikatne sugestie, iż mogę nie wiedzieć, ale tablica na pewno tak, słyszę odpowiedź: bo ja tam nic nie mogę znaleźć!
Ciśnie się na usta: szukajcie, a znajdziecie. Inaczej faktycznie trudno.
Jedna pani dzisiaj zachwiała moją wiarę w ludzkość.
Zdążyłam włączyć komputer, mamy dziś dzień, przy którym wizje apokaliptyczne św. Jana to dziecięce bajania. Urwanie głowy, staram się zdążyć przed Panem Bogiem (zanim przyjedzie szef), skupiona na maksa, cztery rzeczy naraz, myślę, że taka ośmiornica wyposażona w sporo macek ma niegłupi pomysł na życie, a ja biedna tylko dwie ręce i słyszę:
- Gdzie ja kupię buty?
- Pewnie w obuwniczym - odpowiadam nie odrywając się od pracy, modląc o to, żeby spadło mi z nieba dodatkowych kilka minut,
- No ale gdzie jest?
- Szczerze? Nie wiem, nie ale jak pójdzie pani w lewo albo w prawo, to obejdzie galerię dookoła i na pewno znajdzie, więcej jest tu sklepów z obuwiem, przepraszam, mam dużo pracy.
- Ale ja nie mam czasu latać po galeriach, ja się pytam ciebie, gdzie są buty!
- Proszę sobie wyobrazić, że ja też go nie mam... jestem w pracy i nie mogę opuścić stanowiska, a nawet jakbym mogła... to nie.
- Zaprowadź mnie! Ja nie mam całego dnia na latanie.
- Jak wyżej, pracuję.
- No głupia chyba, mówię ci że butów szukam, pokaż mi gdzie są.
- Pracuję kobieto, widzisz to czy nie? Przejdziesz się, to zobaczysz.
- Pracujesz i nie wiesz, gdzie są buty? No głupia!
- A umie pani czytać? To co pani za napis widzi nad moją głową? SKLEP OBUWNICZY? INFORMACJA? No nie wydaje mnie się.
- No i co? Pracujesz tu.
- Ale nie jako pies przewodnik i nie płacą mi za oprowadzanie wycieczek po galerii.
- Co za chamskie dziewuszysko, Tusek cię tak wyuczył?
- ...A jak nie umie czytać, to dwa metry w prawo jest tablica informacyjna. Z OBRAZKAMI.
- No ku*wa bezczelność! Wstyd, pracować tutaj i nie wiedzieć, gdzie buty są, takich głupich teraz do pracy przyjmują? Głupia! TVN-y wam robią szambo w głowie!
Jeszcze było, że Boga w sercu nie mam, że jestem bardzo bardzo niedobrą dziewczynką, ładnie rzecz ujmując. Ameryki nie odkryła, ale ćwiczę bycie miłą, więc poprosiłam tylko panią, żeby poszła łaskawie do diabła i go pozdrowiła.
Poku*wiła pod nosem, zrzuciła mi cały stosik katalogów na pożegnanie i poszła w pi*du.
I tak sobie myślę: nic, że przy drzwiach, że zimno, że pytają, najgorszy ten monitoring nad samą głową, co nie pozwala mi uzewnętrznić w pełni całej gamy emocji w tego typu small talkach.
A wrrr.
tyrka
Pogadaj z szefem, by pozwolil ci wystawic jakas kartke z napisem "Nie udzielamy zadnch informacji na temat galerii" czy "Informacja w tamta strone -->" Szef na pewno wolalby zebys spedzala czas pracujac, a nie splawiajac jakies kobiety.
OdpowiedzLepiej nie, mój szef to świetny facet, ale nic go tak nie wkurza jak upierdliwi klienci, zaznaczył od razu, żeby o takich baranach go nie informować, bo się aby podkur*i
OdpowiedzTo informuj szefa ;) szybciej się na tabliczkę zgodzi
OdpowiedzNie wiem czy takie informacje na piśmie by pomogły....
OdpowiedzSęk w tym, że na klientów takie coś działa jak płachta na byka. Szybciej jest im udzielić informacji/przekierować niż wytłumaczyć, że nie jest się wielbłądem.
OdpowiedzZ doświadczenia wiem, że ludzie nie czytają tabliczek informacyjnych. A już szczególnie takich wielkich z napisem "przerwa", albo "rozliczenie kasy". Będą stać i chrząkać/cmokać/pukać, aż im każesz spadać.
OdpowiedzWyczuwam Wielkopolskę :)
OdpowiedzTo się dzieje w każdym sklepie w każdym centrum handlowym, ludzie nie umieją pojąć, że zatrudnia nas sklep a nie galeria, pracuję w odzieżowym, co chwilę ktoś pyta gdzie jest pralnia, gdzie toaleta a gdzie buty. Wiem co czujesz, serio porozmawiaj o kartce, że to nie punkt info.
OdpowiedzNie tylko w centrum handlowym. Wystarczy pracować w dowolnym punkcie na starówce/deptaku/ulicy z dużą ilością sklepów itd.
OdpowiedzKiedyś pracowałam jako hostessa w supermarkecie i ludzie częściej pytali np. gdzie jest mleko, niż o produkt, który promowałam. Później pracowałam na stoisku w małym centrum handlowym. Stoisko ustawione w sąsiedztwie z informacją, ale i tak co chwilę ktoś przychodził do mnie z pytaniami. Norma.
OdpowiedzTo też znam - takie kioski przy przystankach, przecież ich pracownicy na pewno znają rozkład komunikacji miejskiej na pamięć. Tak przynajmniej myślą ludzie szukający tam informacji.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 14:16
Niektórzy klienci chyba wychodzą z założenia, że pracownicy galerii, jak tylko mają chwilę wolną, to lecą na zakupy i na pewno znają wszystkie sklepy na pamięć ;)
OdpowiedzDla niektórych ludzi nie można być grzecznym i miłym. Zresztą, nie wyobrażam sobie być grzeczną dla babska, które nazywa mnie głupią.
OdpowiedzJa tez pracuje w centrum handlowyn i nie wyobrazam sobie odezwac sie w Twoim stylu do kogokolwiek. Jestes w pracy i nawet jesli ktos jest dla Ciebie niemily i opryskliwy, Ty powinnas zachowac sie profesjonalnie. Ktos sie pyta o kierunek? Wskaz go, albo GRZECZNIE powiedz, ze nie wiesz, bo "pewnie w obuwniczym" grzeczne nie jest. Ktos nie moze tego zrozumiec? Nie wdawaj sie w pyskowki I nie wyskakuj z morda, tylko powiedz "przykro mi, ale nie moge pani pomoc".
OdpowiedzNie jestem matka polką, żeby dogadzać całemu światu. Nie będę słuchać, jak ktoś drze na mnie japę. No nie :)
OdpowiedzPodalam Ci dwa sposoby na ukrocenie chamskich odzywek, plus zawsze mozna zawolac ochrone (pewnie nie bedzie potrzeby, jesli sie do nich zastosujesz). Jesli wolisz ich nie stosowac, to polecam zmiane zawodu, bo ludzie beda drzec japy. Jesli pracujesz w galerii, to w wiekszym lub mniejszym stopniu obowiazuja cie ogolne zasady tego miejsca, a nie tylko punktu, w ktorym pracujesz. Szczerze, nie chcialabym byc na Twoim miejscu, jesli babka zlozyla skarge dyrekcji calego centrum handlowego (im bardzo zalezy na dobrym wizerunku miejsca), a jakby moj pracownik tak sie do kogos odezwal, to wywalilabym na zbity pysk. Podsumowujac - jesli tylko masz taka ochote, to mozesz lazic z wywalonym srodkowym palcem i wykrzykiwac 'spier*alaj' do przypadkowych ludzi... ale po pracy, bo w pracy masz byc kulturalna... jesli to ci nie odpowiada, to moze praca bez kontaktu z klientem?
OdpowiedzNikomu spier*alaj nie powiedziałam, palca nie pokazałam, w naszym centrum dyrekcja się nie miesza do naszych spraw, jak pani na grzeczne odzywki nie reaguje, to powiem jej, co myślę. Ja akurat idiotów nie toleruję ;)
Odpowiedzcathyalto tak się składa, że pracując w centrum handlowym obowiązują pracownika tylko i wyłącznie zasady punktu, w którym pracuje, bo to sklep a nie galeria jest jego pracodawcą, pracując w jednym stoisku nie masz obowiązku znania rozkładu całego centrum handlowego i udzielania jakichkolwiek informacji na jego temat, od tego jest informacja
Odpowiedzh4linka, no pewnie , ze nie masz obowiazku znac rozkladu calego centrum handlowego, ale MASZ OBOWIAZEK zwracac sie z szacunkiem do klienta. i jesli sklep znajduje sie w centrum, to sa rzeczy, do ktorych musi sie dostosowac - godziny otwarcia i zamkniecia, ewakuacja, czy chocby cos takiego jak kultura osobista. Klient nie musi byc dla ciebie mily, ale ty musisz byc mila dla niego.
OdpowiedzTo nie była moja klientka. To był dupozawrcacz, który nie rozumie słowa "nie" Nie mam obowiązku być miła i serdeczna dla wszystkich. Życie to nie bajka. Jetsem miła dla tych, co sa mili dla mnie. Bez przesady. Szanujmy się. Nie będzie mnie ktos wyzywać, a ja całować po rączkach, bo przyszedł do galerii? Nie, dziękuję, swoją godność mam;)
OdpowiedzKultura osobista jest wskazana, ale zależy od pracownika, nie mam obowiązku szanować i być miła dla klientów, jest to wskazane bo napędza sprzedaż, ale nie jestem robotem i jak mam gorszy dzień to moja interakcja z klientami jest mniejsza i gorsza. I tak jak mówię, nadal zależy to od poszczególnych punktów, bo w razie wpłynięcia skargi idzie ona do sklepu a nie galerii, dyrektor centrum handlowego nie może nakazać mojemu kierownikowi, żeby mnie zwolnił bo jestem niemiła. Druga rzecz to fakt, że dużo zależy też od kierownika i polityki sklepu, u mnie jest nacisk na samopoczucie sprzedawcy, bo taki będzie lepszy, więc mam prawo jeśli uznam to za stosowne, klienta wyrzucić, olać lub potraktować tak jak on mnie.
Odpowiedzcathyalto Jak sama zauważyłaś, do klienta. To nie była klientka tego punktu, tylko jakiś natręt.
OdpowiedzMuszę powiedziec, ze zgadzam się z cathyalto. Też uderzył mnie ton Twoich odpowiedzi. A to, że nie była to Twoja klientka nie ma nic do rzeczy, mogła przyjść za pięć minut i już byc Twoją klientką, a wtedy stałabyś się dla niej uprzejma? Taka postawa po raz kolejny podkopuje moją wiarę w ludzi oraz uprzejmość tych, których klientką czasem bywam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 11:29
to cathyalto i qaro chyba nie macie szacunku do siebie w ogóle albo jesteście pobożne i wyznajecie zasade o nadstawianiu drugiego policzka. nawet gdyby była moją klientką to bym nie była miła dla chamów.
OdpowiedzPowiedz mi proszę gdzie był autorki szacunek do siebie gdy zaraz na początku rozmowy dała się sprowadzić do poziomu tamtej kobiety? Owszem, często chamstwo da się zwalczyć tylko większym chamstwem, ale tu od początku poziom agresji byl mniej więcej równy po obu stronach (przynajmniej w moim odczuciu). "Gdzie ja kupię buty?" - idiotyczne pytanie, ale być może gdyby autorka odpowiedziała stanowczo "przykro mi nie wiem, proszę spytać tam i tam", miałaby od razu sprawę z głowy i więcej czasu na pracę. A swoją drogą ciekawe, że komentarze sugerujące załatwienie sprawy "na poziomie" okazują się tutaj poniżej poziomu...
OdpowiedzPopieram Twoją wypowiedź... To że ludzie to chamy, to nie znaczy, że trzeba zniżać się do ich poziomu... Jednak niektórzy się zniżają;/
OdpowiedzKiedy pracowalam na "wysepce" w Galerii też traktowano mnie jako informację :-/. Przy 18 pytaniu "gdzie toaleta" (liczylam, a Galeria malenka i obejscie calej naokolo to minuta, gora 2 a toalety byly na obu końcach) mozna się nieźle zirytowac... A juz najbardziej zirytowala mnie babina pytająca gdzie kupi walizki podróżne. Ja wtedy zajmowalam sie odbiorem dostawy towaru i dwoma klietami, więc rzucilam krótko "nie ma tu takiego sklepu"- a ta dalej mi trajkocze, że jej o takie i takie walizki. Powtórzyłam "mówię pani, że w tej galerii NIE MA takiego sklepu", to usłyszałam że jestem bezczelna i leniwa...
OdpowiedzKumpela dorabiała sobie kiedyś na wysepce z kosmetykami. Na jakiekolwiek pytanie typu "gdzie kupię szczypiorek" - odpowiadała "my tego nie mamy, ale mamy świetną pomadkę firmy XXX" albo "tego nie wiem, ale za to mam cudowne cienie do oczu" i trajkotała na temat swojego asortymentu próbując danej osobie wcisnąć tę rzecz. Efekt był niezły :) Zazwyczaj dana osoba szybciutko się zwijała albo ogłupiała kupowała coś u niej.
OdpowiedzI że rabat to stolica Maroko :D Ja mogę co najwyżej powiedzieć, że tego nie mamy, ale mamy zajebiste meble za dwadzieścia patoli ;P To też odstraszy :d
OdpowiedzPo trzecim zdaniu przestałabym się do babki odzywać. Naprawdę.
Odpowiedzdoskonale Cie rozumiem. Też pracuję na wyspie ale w mnie komfortowym miejscu bo tuż obok schodów ruchomych. Możesz wierzyć lub nie ale oprócz pytań o drogę mam również nie bywały zaszczyt być co jakiś czas opluta lub dostać czymś w głowę.
Odpowiedzhue hue hue. nie ma to tamto, przyciągasz ludzi do siebie.
OdpowiedzA mnie się wydaje, że z tymi natrętami chodzi trochę o coś innego. Zrozumiałam to, gdy kiedyś byłam świadkiem rozmowy jakiejś babinki z obsługą punktu informacyjnego w Arkadii. Babina była jedną z tych osób, które chcą coś zareklamować a nie potrafią trafić do sklepu w którym to coś kupiły. Dłuższy czas sprzeczała się z pracownikami punktu informacyjnego, twierdząc, że oni mogą przyjąć reklamację lub powinni ją zaprowadzić do odpowiedniego "stoiska". Tego typu ludzie, najczęściej wiekowi, nie rozumieją zasad na jakich działa galeria handlowa, myślą, że galeria to po prostu jeden wielki sklep, który ma jednego właściciela, u którego zatrudnieni są wszyscy pracujący w galerii, a poszczególne sklepy to tylko jakieś "stoiska". I dlatego tacy klienci są przekonani, że reklamacje można zgłaszać w stoisku informacyjnym, a pierwszy z brzegu sprzedawca ma obowiązek zaprowadzić ich do stoiska, bo przecież wszyscy oni "tu pracują". Zwrot "tu pracują" jest kluczem do zrozumienia sposobu rozumowania tych ludzi. Oni nie robią tego złośliwie, są przekonani, że rozmawiają z pracownikiem tworu pod nazwą "galeria handlowa" i złoszczą się odmową współpracy. Ktoś im musi wytłumaczyć, że to nie jest supermarket z filmu "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 12:10
No ale nawet w sklepie nie będę babki z mięsnego stoiska szarpać, żeby mi pokazała coś na elektronice.
OdpowiedzAle w mięsnym takie sytuacje chyba się nie zdarzają, natomiast babinka, która zobaczy elegancko ubrane panie w kiosku stojącym na środku korytarza, może się pomylić, zwłaszcza gdy w ogóle nie rozumie jak to wszystko działa.
OdpowiedzLaurea, może coś w tym jest. Kiedyś pracowałam w galerii handlowej, podeszła do mnie starsza pani i zapytała gdzie może kupić herb miasta. Powiedziałam, że nie za bardzo kojarzę asortyment wszystkich sklepów, ale w takim miejscu 98% to sklepy odzieżowe, reszta to jakieś restauracje czy kino, więc może być ciężko. No i do tego chyba żaden z tych sklepów nie jest sklepem polskim, mają swoje siedziby gdzieś zagranicą, towar wysyłają ten sam do całej Europy, a raczej ciężko, żeby obcokrajowcy znali herby polskich miast ;). Pani przez 10 minut nie mogła zrozumieć jak to jest, że "taki duży sklep, a herbu miasta nie można tu dostać?"
OdpowiedzSaymyname twoje doświadczenia upewniają mnie w tym, że ci wszyscy pozornie piekielni ludzie, tak naprawdę są zagubieni, zdezorientowani, a w najlepszym razie źle poinformowani. Oni uważają, że przyszli do gigantycznego sklepu, a obsługa jest niemiła, bo nie chce im udzielać informacji :) No cóż, niektórzy żyją jeszcze w innej epoce, po prostu trzeba ich edukować.
OdpowiedzKonieczna kwestia o tusku, tvn i Bogu w sercu, sugerująca, że klient jest moherem, wzmagająca niechęć do antagonisty o 50%, obowiązkowa. Taaa. I te smal toki, anbeliwybul.
OdpowiedzDokładnie, to już któraś z kolei historia z kwestią "moher najeżdżający na Tuska". Sądzę, że to fragment zmyślony tylko po to aby nabić sobie plusy od lemingów i potwierdzić tezę: piekielny = wyborca PiS.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 31 października 2012 o 18:13
Nie lubię Tuska, czy to znaczy, że jestem piekielnym/moherem/piekielnym moherem?
OdpowiedzPewnie mnie za to zminusujecie ale ja bym się zapytał czy takiej kultury to ona nauczyła się od Ojca dyrektora i Pana prezesa ???
OdpowiedzZgadzam się w 100% z Tobą, też bym się tak 'grzecznie' spytała :)
OdpowiedzNie możesz na każde takie odpowiadać np. "prosto i za toaletami w lewo"?
OdpowiedzNie może. Nie ma obowiązku znania całego rozkładu CH na pamięć i ma prawo nie wiedzieć gdzie co jest. A skoro tablica informacyjna jest obok to mogą ludzie wysilić swoje móżdżki i podejść tam i zobaczyć co gdzie jest.
Odpowiedzjeszcze później z pretensjami ktoś przyjdzie :D
Odpowiedz@sszeri: Jak ktoś przyjdzie z pretensjami to zawsze można w totalnym zdziwieniu krzyknąć: "Jak to nie ma?! Jeszcze wczoraj tam było!" ;-)
OdpowiedzYoshike: ciekawe czy ty byś się tak wysiliła...? A tak jak lamak napisał, od razu zaoszczedziłaby sobie autorkia idiotycznej dyskusji na poziomie pani "życzliwej" klientki, jakby np powiedziała tamtym korytrzem wzdłuż szósty sklep po lewo;P albo informacja wisi po prawo. I koniec głupiego gadania...
OdpowiedzŁączę się z Tobą w bólu, na lotnisku to samo, przedrałują całe o to aby zapytać o coś co już minęli od progu. Załamka i zdziwieni,czemu patrze się na nich jak na debili, bo jak ktoś już 20-sty raz pyta o to samo to szlag może trafić człowieka. Dla wyjaśnienia nie pracuje w informacji turystycznej,ani lotniska :)
Odpowiedz