Ta historia, którą dzisiaj opowiem, jest najbardziej piekielnym zdarzeniem, które mi się przytrafiło. Zaręczam, że jest w 100% prawdziwe i sytuację ratuje tylko pomoc rodzinna, bez której nie wiem, co by się wydarzyło.
Na wstępie: od kilku lat jestem cukrzykiem. Jest to choroba cywilizacyjna i niestety zapaść na nią można bez względu na to, czy pochłania się duże ilości słodyczy czy też nie. W moim przypadku jest to obciążenie genetyczne – mniej więcej co trzeci w mojej rodzinie jest diabetykiem. Na szczęście przy zdrowej diecie i stylu życia można z tą chorobą normalnie funkcjonować.
Cała historia miała miejsce dwa lata temu w zimie. Okres chorób i przeziębień. Ja – na moje nieszczęście – zachorowałam na dość ostrą anginę, co przy cukrzycy jest dodatkowym problemem, bo trzeba łykać antybiotyki i inne pierdoły. No nic, zapisane leki, leżenie w domu i prośba do rodziny, żeby zaglądali co jakiś czas – generalnie pełna troska.
Chyba 4 dzień choroby, wstaję rano z łóżka i czuję, że dzieje się coś naprawdę dziwnego – pomimo wzięcia dawki insuliny po śniadaniu, czuję że po prostu „lecę” (stan tak zwanej hipoglikemii – ostry niedobór cukru - niestety niektóre leki powodują zmniejszone wchłaniania cukru, a to już jest bardzo groźne) - bez chwili wahania dzwonię po pogotowie (nawet wciśnięcie na szybko czegoś słodkiego nic nie dało). Mieszkam sama, a taki wstrząs często kończy się śpiączką. Przerażona zdążyłam tylko podać adres i szybko nakreślić sytuację (że mieszkam sama, biorę leki, do tego jestem cukrzykiem i mam objawy hipoglikemii i tracę przytomność). Na tym moja świadomość się skończyła.
Obudziłam się dopiero kilka dni później w szpitalu. Mój brat, po kilku nieodebranych ode mnie telefonach zaniepokoił się i wparował do mieszkania, wyważył drzwi i wezwał pogotowie.
Co usłyszał?
Że ekipa była zeszłego dnia, ale nikt nie otwierał, myśleli, że to żart i sobie pojechali.
A ja leżałam nieprzytomna około 30 godzin sama w mieszkaniu, na podłodze.
Naprawdę nie wiem co by się stało, gdybym mieszkała sama w obcym mieście i nie miała w nim żadnej rodziny, która podjęłaby tak radykalne kroki.
mrok
Banda debili normalnie. Dostają wezwanie, że ktoś traci przytomność i odjeżdżają spod drzwi bo nikt nie otwiera? Horror. Współczuję sytuacji, mam nadzieję że idioci zostali pociągnięci do odpowiedzialności i żaden z nich już w pogotowiu nie pracuje.
OdpowiedzCoś ty, nic nie dostali, ja nawet nie dostałam informacji kto był w dyspozytorni ani kto wtedy jechał na wezwanie :D Przyjechali, zapukali, złapali za klamkę - drzwi zamknięte i sobie pojechali :) (a szpital jest około 500 metrów dalej)
OdpowiedzKaretki nie jeżdżą ze szpitali a stacji pogotowia!
OdpowiedzMyślałem, że chociaż w resztkach sił otworzysz zamek, zanim zemdlejesz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 października 2012 o 18:14
Tak jesteśmy debilami bo NIE MAMY PRAWA wyważyć zamkniętych drzwi.
Odpowiedz@zaszczurzony:A nie możecie wezwać policji? P.S.Jak tam gryzonie? :]
OdpowiedzTo prawda, pogotowie nie ma prawa wyważać drzwi. Ja sama dzisiaj już nie pamiętam slowo w słowo, co powiedziałam babie w dyspozytorni - moglo to brzmieć równie dobrze dla niej "mam przeziębienie, słabnę, jestem sama w domu" - czyli popularna bagatelka i próba wezwania pogotowia po witaminę C i gripex. Na bank podkreśliłam, że mam cukrzycę i że mieszkam sama. Uważam, że w takiej sytuacji powinni wezwać policję, która już ma prawo do wyważenia drzwi. Gdyby nie było takich wezwań głupich po leki, to te poważniejsze też nie byłyby bagatelizowane.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 października 2012 o 10:32
Zaszczurzony i loki. Bzdury piszecie w celu ratowania życia każdy obywatel może wyważyć drzwi lub zrobć wszystko co konieczne by pomóc.
OdpowiedzMatias, ale jest różnica w tym co mówisz Ty w dyspo, a co oni przekazują nam. Rozumiesz? Wystarczy, że nie wspomnieli, że jesteś sama w domu i już klops, my nie mamy podstaw do wyważania drzwi czy wzywania służb. Ciągle zdarza się, że ktoś wzywa nas do durnoty albo wzywa i na miejscu nic nie zastajemy. Ja pewnie, gdybym nie dostał informacji, że ktoś jest sam, pokręciłbym się, popytał może sąsiadów o ile by mi coś powiedzieli (bo wcale ludzie nie są tacy chętni do gadania) i wrócił. Sharp pracuje w pogotowiu ponad 10 lat i nie przypomnam sobie żeby ktoś nam kiedyś pozwolił zniszczyć drzwi.
OdpowiedzA mi się wydaje, że wyważenie drzwi w takiej sytuacji to doskonały pomysł ;) No tylko pomyślcie- jeśli ktoś sobie faktycznie robił jaja- właśnie stracił drzwi (albo zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za zniszczenie ich). A jeśli coś się faktycznie dzieje- to te drzwi wyważyć trzeba. Przecież lepiej chyba zawsze założyć, że ktoś jest sam w domu i nie może otworzyć?
OdpowiedzA w drugą stronę? Jeśli żartowniś anonimowo wezwie pogotowie (mówiąc, że odpływa) pod adres - nie swój, ale jakiejś nielubianej osoby - oraz wiadomym mu będzie, że nie ma nikogo w domu :P? Hę? Też uważasz, że ekipa ratunkowa powinna niezwłocznie zacząć wyważać drzwi? Pomijając już, że szczególnie w niektórych dzielnicach wskazane jest zainwestować w porządne drzwi antywłamaniowe. A sporo osób pewnie ma je też prawidłowo wstawione ;)... Oczywiście odejście "bo pewnie żarty" jest poniżej krytyki, ale z drugiej strony na miejscu ratowników też raczej nie brałabym się do bezprawnego wyważania, niestety. Może jestem naiwna, ale bez nie-medycznych narzędzi to chyba słaby pomysł? Ew. pozostaje wezwanie Policji/Straży Pożarnej.
OdpowiedzZmodyfikowano 7 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2012 o 7:54
"pomimo wzięcia dawki insuliny po śniadaniu czuję, że po prostu „lecę”" Coś mi tu nie pasuje, przecież insulina właśnie obniża poziom cukru... Więc nie "pomimo". Takich ludzi trzeba jak najbardziej pociągnąć do odpowiedzialności. Ja bym tak tego nie zostawiła. Można sprawdzić kto wtedy miał dyżur, wszystko jest w dokumentacji. I do sądu z tym, bo to mogło się o wiele gorzej skończyć.
OdpowiedzW cukrzycy są dwa stany zagrożenia - hipoglikemia (niedobór cukru) i hiperglikemia (wysoki poziom). Insulina obniża poziom i go stabilizuje, ale przy lekach różnie bywa, do tego stres, leki i stan chorobowy źle wpływają na ten poziom cukru, zdarza się że "skacze" ten cukier. A w ogóle to dowiedziałam się potem, że przy tego typu chorobach powinnam być mimo wszystko hospitalizowana właśnie i podstawowym błędem było wypisanie mi leków do domu przy takiej chorobie.
OdpowiedzCo by było? Artykuł w gazecie w 2021 roku pod tytułem "makabryczne odkrycie w opuszczonym mieszkaniu".
OdpowiedzCoś ty, ZUS odkryłby to już po tygodniu.
OdpowiedzJa obstawiam, że skarbówka byłaby pierwsza.
OdpowiedzSąsiedzi bo "wali z klatki" i historia moich rozkładających się zwłok trafiłaby do tvn-u :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2012 o 17:14
No chyba że byś się elegancko zmumifikował:)
Odpowiedz@archeoziele: Zabawnie się to czyta, losując historie w 2021 roku...
Odpowiedz@singri: A jeszcze zabawniej w 2022 :)
OdpowiedzFake. (pewnie dostanę minusy :)) A dlaczego? Bo nie znam cukrzyka, który nie wie, że insulina powoduje SPADEK a nie wzrost glikemii, albo myli te pojęcia. I dlatego, że w hipogikemii umiera się po kilku godzinach. Po 30 nie ma czego szukać. Nie mówiąc o "kilku dniach nieprzytomności" (WTF? To był udar mózgu czy hipoglikemia???). Ale, trzeba przyznać, ładnie brzmi i jak widać dużo osób daje się nabrać... PS. Ja też jeżdżę w pogotowiu. Takie wezwanie, pod którym nikt nie odpowiada kończy się wezwaniem policji, straży pożarnej i wywaleniem drzwi. Taka procedura. Amen.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2012 o 19:09
Jako córka osoby chorej na cukrzycę potwierdzam. Jak działa insulina, co sie robi w przypadku niedocukrzenia - tego się wszyscy nauczyliśmy w ciagu kilku dni po diagnozie. Ja wyczuwam spadajacy poziom cukru u mamy po jej głosie, kiedyś wezwałam pogotowie po rozmowie telefonicznej z nią. Ja byłam za granicą, pogotowie zbiło szybę i jakoś dostali sie do środka. Zastrzyk, mama oprzytomniała. Tak to mniej więcej wygląda w prawdziwej rzeczywistości.
OdpowiedzNie zgodzę się z tobą Traszka, w kilku kwestiach: 1) można przeżyć nawet te 30 godzin w stanie hipoglikemii, ponieważ każdy organizm jest inny i są rzeczy, których lekarze pojąć nie potrafią pojąć/zrozumieć własnym umysłem, 2) Nie zawsze przy zamkniętych drzwiach pogotowie wzywa policje, straż pożarną - znam to z autopsji nie tylko swojej
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2012 o 21:31
Traszka, teoretycznie i prawidłowo takie wezwania konczą się wywaleniem drzwi, ale nie wszystkie służby w kraju mamy myślące. W taki sposób umarla ciocia mojego męża - mieszkała sama w innym mieście, jak przez cały dzien nie mogliśmy się do niej dodzwonić, szwagier zadzwonił na policję z prośbą o sprawdzenie co się dzieje. Tłumaczył im, że ciocia nienajlepiej się ostatnio czuła, że sąsiadki tez twierdzą, że jej dawno nie widziały itd. Patrol obiecał sprawdzić i oddzwonić. Oddzwonili - powiedzieli, że zapukali, ale nikt nie otwierał, to wrócili. Szwagier wsiadł w pociąg i przejechał 300 km jak się dało najszybciej, ale ciocia już nie żyła.
OdpowiedzAleż masz prawo się nie zgadzać. Tyle tylko, że mózg żywi się zasadniczo dwoma substancjami. Glukozą i tlenem. A Ty mi mówisz, że niedobór jednego przez 30 godzin nie szkodzi... Spróbuj tego samego z tlenem :) I masz rację, nie zawsze się rozwala drzwi. Np. jak widać, że w mieszkaniu ktoś ewidentnie się chowa, zapala i gasi światła, wygląda przez okno... Raz mi się zdarzyło, policja nie wywalała drzwi. Wystarczyło grzecznie zawołać "policja, otwierać!" PS. Autopsja w takim znaczeniu to badanie pośmiertne. Jakbyś napisał "znam to z autopsji" bez tego "swojej" byłoby poprawnie. Wiem jaki był sens Twojej wypowiedzi, ale zabrzmiało uroczo :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 października 2012 o 14:57
Traszka - 30 godzin bez tlenu to faktycznie mogiła, ale 30 godzin bez glukozy można przeżyć (nawet i dłużej). Oczywiście nie jest to najzdrowsze, ale bez przesady, to nawet nie są dwa dni.
OdpowiedzTraszka, nie wspominając, ze w pogotowiu nie możemy wyważyć sobie drzwi... A tutaj odrazu wszyscy nas od debili. Nie wiadomo czy w dyspo przekazali, że osoba samotna - mogli tylko przekazać objawy. W dyspo też pracują różni ludzie, a podkreślam DO RATOWNIKÓW BEZPOŚREDNIO NIKT NIE DZWONI. Ratownicy wiedzą tylko to, co dyspo im powie.
OdpowiedzZgadzam się, cukrzyk nigdy nie napisałby, że pomimo wzięcia insuliny, cukier mu spadł.... Poza tym, pierwszy krok to zastrzyk z glukozy, a nie cukierek...!
OdpowiedzZałóżmy, że mam sąsiada Iksińskiego, którego nie lubię. Wiem, że wyjechał na wakacje i nikogo nie ma u niego w domu. Dzwonię na pogotowie i mówię, że nazywam się Iksiński, jestem cukrzykiem i właśnie tracę przytomność. Przyjeżdża pogotowie, później policja i straż, wyważają drzwi. Oczywiście znajdują puste mieszkanie. Kto zapłaci Iksińskiemu za nowe drzwi?
Odpowiedz@ grzegorz. Ty zapłacisz. Tak samo jak za telefon o bombie w szkole...
Odpowiedz@perpetua. Nie mówimy o JEDZENIU cukru, tylko zawartości glukozy WE KRWI. Mylisz pojęcia :) Tu nie ma jakiejś kosmicznej zależności. Glukoza wchodzi w rekcje chemiczne między innymi z tlenem i stąd się bierze energia dla aktywności komórek mózgu. Nie ma tlenu = nie ma reakcji. Nie ma glukozy = nie ma reakcji. Proste.
Odpowiedz@Traszka Nie jest specjalnie trudne żeby nie byli w stanie ustalić kto to zrobił. Ciekawy jestem co wtedy się dzieje.
OdpowiedzJak pacjent chce żyć, medycyna jest bezsilna ;)
OdpowiedzMasakra. Co do wyważania zamkniętych drzwi-jeden ratownik określił to w ten sposób - w takich sytuacjach, dziwnym trafem, drzwi same się otwierają.
Odpowiedz