Druga połowa grudnia, kilka lat temu. Dworzec PKS.
Bilet na autobus zakupiony wcześniej, jako że kolejki długie, bo to okres przedświąteczny.
Planowy odjazd autobusu 5.30 rano.
Godzina 5.15 idę już na peron, bo może wcześniej podjedzie czy coś. Na peronie stoją dwie osoby[starsza kobieta i mężczyzna z teczką], po mnie dochodzą kolejne dwie [kobieta i mężczyzna – para], razem jest nas pięcioro.
5.25 – autobus zazwyczaj podjeżdża. Ale go nie ma. Ludzie powoli marzną. Ja żałuje że założyłam adidasy [ mimo grudnia nie było jeszcze śniegu].
5.30 – mężczyzna z teczką zaczyna nerwowo chodzić po peronie.
5.40 – może silnik zamarzł?
5.45 – ja nie czuje palców u stóp. I żałuje że nie mam czapki.
5.50 – mężczyzna z teczką coraz bardzie zdenerwowany wyciąga telefon komórkowy i gdzieś dzwoni.
5.52 – mężczyzna z teczką powiadamia nas że autobus odjechał o czasie [czyli o 5.30] i musimy pójść do biura wyjaśnić sprawę.
5.54 – idziemy do biura. Mężczyzna z teczką i starsza kobieta przejmują inicjatywę domagając się przyjazdu autobusu, kobieta z "recepcji" biura dzwoni do kierowcy, który mówi jej że odjechał trochę wcześniej.
Facet z teczką się wkurza:
- Co mi tu pani mówi! Pani mi zapłaci za dzień pracy?! Co pani sobie myśli, ja o 8 muszę być w mieście! Staliśmy na peronie od 5.15! O której k**** ten autobus odjechał?!
Pani w okienku zapewnia że pan dojedzie, że kierowca poczeka w mieście XXX a my dojedziemy do niego busem.
Tak więc o 6.10 wyruszyliśmy busem. Do autobusu dojechaliśmy po 30 min. Kierowca przy wsiadaniu upierał się że wyjechał o 5.25, niektórzy pasażerowie potwierdzali jego wersję, ale niektórzy mówili że wyjechał o 5.10, bo zimno było i uważał że nikt więcej nie będzie jechał.
Tym sposobem na przystanek końcowy dojechałam z 40 min opóźnieniem, a autobusy na tej trasie po tym incydencie przyjeżdżają równo o 5.30 i ani minuty wcześniej.
Zastanawiam się tylko czy kierowca poniósł jakieś konsekwencje?
dworzec pks
Pewnie żadnych. Autobus, którym kiedyś dojeżdżałam do liceum jeździł tak w przedziale 6.10-6.40. Czasem przyjeżdżał od razu, czasami stałam i czekałam (np w zimie, -20 stopni, ciemno) pół godziny. Skargi pomagały dosłownie na tydzień- po tym czasie znów to samo...
Odpowiedzmasakra, ja gdybym była sama nawet nie wiedziałabym gdzie iść , a kolejny bezpośredni autobus dopiero o 16.00 , az brak słów.
Odpowiedzu mnie jak dojeżdżałam do szkoły od 7.10 do 7.25 miałam 3 autobusy. 2 jechały z Łeby, full wyładowane, potrafiły się nie zatrzymać, 1 jechał z jakiejś wioski, potrafił wykręcić na rondku koło przystanku i również się nie zatrzymać... gorzej jak się skumulowało, wtedy najbliższy kolejny 9.25... w ostatniej klasie LO zaczęli podstawiać specjalnie dla nas osobny... nigdy więcej na wieś...
OdpowiedzRozumiem że ten autobus dopiero stratował z tego dworca? Jeśli tak to dyżurny ruchu musiał wiedzieć że kierowca pojechał wcześniej.
Odpowiedztak, to był pierwszy przystanek , czy jak to się mówi, a autobus podjeżdżał z takiego dużego parkingu, [zajezdni?] gdzie stoją wszystkie autobusy
OdpowiedzRóżnie to jest rozwiązane w jednych przedsiębiorstwach zajezdnia jest obok dworca w innych tak jak u mnie na dworcu jest płyta manewrowa na której autobusy oczekują na swój kurs.
Odpowiedzto dworzec w Białymstoku , tam też taki plac jest gdzie stoją autobusy , może to i zajezdnia , nie wiem .
OdpowiedzRozmiarS ooo nie dołuj mnie... takie kwiatki u nas w Białymstoku? Zawsze myślałam, że takie rzeczy zdarzają się wszystkim tylko nie mi. W ogóle nie rozumiem jak można odjechać wcześniej niż planowane to jest w rozkładzie. Fakt faktem, że często mają opóźnienia spowodowane np korkami ale do opóźnień jesteśmy bardziej przyzwyczajeni i skoro w rozkładzie mamy konkretną godzinę to autobus nie powinien odjechać z przystanku ni minuty wcześniej.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2012 o 16:37
W ogóle ci kierowcy w białostockiego PKS to są jacyś nie mili. Od roku wsiadam w połowie trasy z Białegostoku do mojej miejscowości, wracam z pracy. Jest taki kierowca co dzień dobry nie odpowie a zamiast do widzenia tylko jakieś "dowi" do tego gada sam do siebie jak to źli kierowcy wyprzedzają go na trasie, że wypadki, że zaraz w rowie będzie siedział. Trudno nie wyprzedzić takiego autobusu wlekącego się 60km/h na 90siątce.
Odpowiedzale kilka lat temu, więc nie masz co się martwić [chyba?] , ale popieram że w większości są nie mili, choć zdarzał się taki co i pożartował normalnie.
OdpowiedzNapisz skargę. Najwyżej będzie miał po premii. Wszystko jest na tachografie. Będzie musiał pisać wyjaśnienie, a dyrekcja podejmie decyzje.
OdpowiedzTeraz skarga pewnie i tak nic by nie dała bo było to kilka lat temu [początek historii] , a ja wtedy miałam może 17 lat , to nawet o tym nie myślałam. mam tylko nadzieję że mężczyzna z teczką taką skargę napisał, bo był mocno zdenerwowany
OdpowiedzPodobne akcje w pks to norma :)
OdpowiedzW tej chwili jak autobus odjeżdża za szybko z przystanku albo jak się spóźnia bądź wcale nie przyjeżdża telefon do ITD. Oni ich ustawią.
Odpowiedza ja czesto kozystam z uslug prywatnego przewoznika na trasie plock - wwa, jezdzacego busikami i czesto sie zdarza ze wyjezdza wczesniej,,, ale tylko wtedy, jak ma pelen komplet, rezerwacje itp,,,
Odpowiedz"Kraków: niezwykła akcja dyspozytora MPK 2012-10-16, Aktualizacja: 2012-10-17 08:38 Do nietypowej sytuacji doszło tydzień temu, na przystanku tramwajowym rondo Grzegórzeckie. Zdesperowana mieszkanka Niepołomic nie mogła doczekać się na tramwaj, wtedy postanowiła zadzwonić pod numer umieszczony na przystanku. Kiedy Bogdan Schumacher, dyspozytor ruchu MPK, odebrał telefon, nie zastanawiał się ani chwili. Na przystanek, gdzie stała bezradna kobieta, wysłał autobus zastępczy." caly artykul http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/1577071,krakow-niezwykla-akcja-dyspozytora-mpk,id,t.html
OdpowiedzTylko mnie ci pasażerowi, wspierający piekielnego kłamczucha, zastanawiają.
Odpowiedzto osoby w stylu "mocher" więc mnie to nie dziwi, jeszcze nawrzucały kobiecie [tej z mężem, w parze] że jak ona spać długo chce to niech późniejszym jeździ.
OdpowiedzW zeszłym roku w wakacje, razem z kumpelą miałam jeszcze "śmieszniej". Kupiłyśmy bilety dwa dni wcześniej na godzinę 5:40 bodajże, także na PKS. Na dworcu byłyśmy już o 5. Do 6:30 nie przyjechał żaden autobus, który miałby kierunek taki jak na naszym bilecie. Okazało się, że babka nam sprzedała bilety na autobus, którego nie ma, no "magiczny autobus" po prostu. Teraz to się z tego śmiejemy, ale wtedy byłyśmy wkurzone, bo przepadła nam też zaliczka za mieszkanie nad morzem, do którego miałyśmy się udać. :)
Odpowiedz