Nie będę się rozpisywać, bo jeszcze mną nerwy targają. Koleżanka przez 2 tygodnie namawiała swoją mamę, która była pełna wątpliwości, do wysterylizowania ich młodej kotki. Kiedy wreszcie jej mama zrozumiała, że dzięki temu nie będą musiały martwić się, że ich wychodząca na dwór kotka pewnego dnia zaciąży, wybrały się do okolicznego weterynarza w celu umówienia się na zabieg. Reakcja "specjalisty"?
- Sterylizacja? Pani chyba żartuje, przecież to jest NIEZGODNE Z PRAWAMI NATURY!
Puenta chyba zbędna.
Można gdzieś to zgłosić?
niewielkie miasto
Weterynarze też będą walczyć o klauzulę sumienia!
OdpowiedzJeszcze parę lat i w katotalibanie będziemy mieli: - rzeźników - wegan - kominiarzy z lękiem wysokości - górników z klaustrofobią - pilotów z lękiem przestrzeni - żołnierzy - pacyfistów - ochroniarzy - inwalidów (to w sumie już jest)
OdpowiedzW katod***e. Skoro można było odbywać służbę wojskową zastępczą, to czemu niby ktoś, kto ma ochotę całe życie zarabiać robieniem maści na pryszcze, musi do tego postępować wbrew sobie jako aptekarz czy czemu ktoś, kto chce pomagać dzieciom się urodzić, ma je mordować?
OdpowiedzTo ja rzucę cytatem z tekstu, bo Fomalhaut nie doczytał: "przecież to jest NIEZGODNE Z PRAWAMI NATURY!". Dla podkreślenia powtórzę - "PRAWAMI NATURY". Gdzie tu jest o katolicyzmie? Niektórzy to by tylko siali flame i uprawiali trolling.
OdpowiedzAkurat katotaliby też się zasłaniają "prawami natury", które jakoś się tam łączą z światopoglądem. Ludzie mówią przecież różne rzeczy, co często ma się nijak do stanu faktycznego = natury. Weterynarz może i sztucznie zapładniać, i sterylizować. To jego praca i powinność. Żadna krzywda zwierzakowi się nie dzieje.
OdpowiedzZ biologicznego punktu widzenia, odbieranie zwierzęciu prawa do mnożenia się JEST niezgodne z prawami natury. Albo ktoś jest niedouczony, albo nie jest świadomy że zwierzęta CZASAMI się mnożą :o Ps. Najazd na katolików zawsze na propsie!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2012 o 22:59
"Katotaliby" (chyba "katotalibowie", jak już bluzgać, to poprawnie), jak to określiłeś Rekinie, już prędzej by te prawa natury odrzucili - tacy kreacjoniści na ten przykład.
Odpowiedz@BuSSioR: synku, nie ucz ojca dzieci robić. Mówiłem o sztucznym pojęciu "praw natury", którymi się teraz żongluje. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy najazd na homo. Nie wszyscy się mnożą, taka już jest natura. @mg1987: meh, widzisz, kreacjoniści mają swoje "prawa natury", to kolejny przykład manipulacji pojęciem. Oni odrzucają logiczne rozumowanie, wiedzę, majstrują przy "prawach natury". Imo, bardziej odpowiednim określeniem są mechanizmy naturalne. Istnieje wielka różnorodność ścieżek, niektóre się ze sobą pokrywają, zachodzą na siebie, coś jak szlaki metaboliczne. Dlatego jeden organizm będzie się rozmnażał, a drugi nie i np dbał o potomstwo tego pierwszego. Tak się już dzieje w przyrodzie, np w formacjach stadnych, gdzie rozmnaża się para liderów - tak jest u wilków. Także nie rozumiem, w czym problem. Kastracja jednego kota nie sprzątnie całego gatunku z powierzchni Ziemi. Kotów naprawdę jest dużo. Bardzo dużo w porównaniu z psami. Patrzę u siebie, w rodzinnych stronach, prawie nie ma już suczek (ciężko o szczeniaka), są za to kotki. Jeśli ktoś nie ma warunków i nie chce ładować pieniędzy w zastrzyki, to sterylizacja jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Lepiej w tę stronę przecież, niż powiększać liczbę bezdomnych kotów.
OdpowiedzZa taki tekst, aż tak Cię nerwy targają ... ? No to nie chce wiedzieć co się z Tobą dzieje , jak jest jakaś poważniejsza akcja ... Współczuję.
OdpowiedzUwierz, że targają. Mama koleżanki została utwierdzona przez weterynarza w swoim myśleniu, że sterylizacja to zło i będzie dalej rozmnażać koty, myśląc, że to dla ich dobra.
OdpowiedzKuźwa, ludzi coraz mniej stać na podstawowe produkty spożywcze... a Tobą wstrząsa taki tekst jednego z weterynarzy? Serio? A co za, kuźwa, problem iść do innego, jak tak "boli"?
OdpowiedzWłaściwie z tej logiki to szczepienia też niezgodne z prawami natury. Albo odrobaczanie - robaki, sama natura.
OdpowiedzA po co się myć? Toż to pot i łój - sama natura!
OdpowiedzNie sprzątajmy w domu! Jak będą kurz, pająki, pnącza, syf i malaria, to wreszcie będzie środowisko naturalne!
Odpowiedz@CComando - I utworzą się nawet nowe ekosystemy :D
OdpowiedzI co, koleżanka z matką powiedziały "oj, to w takim razie nie będziemy przeszkadzać" i wyszły? Po ile one mają lat, po 12? Coś mi się w to nie chce wierzyć. Swoją drogą, nie chcę nikogo obrazić, ale sprytną ma koleżanka mamę-skoro 2 tygodnie musiała ogarniać, co to jest sterylizacja... To utwierdza mnie w przekonaniu, że historyjka jest wyjęta z... kapelusza.
OdpowiedzTy jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Ludzie są jeszcze na tyle zacofani w sprawach dotyczących opieki nad zwierzętami, że niekiedy uważają za zbrodnie sterylizacje suki, która jeszcze nie miała miotu czy pozbawienie kocura jajek. Takie bzdury piszesz czasami w tych swoich komentarzach, że przykro czytać. A koleżanka i matka niech zgłosza to do powiatowego lekarza weterynarii, tylko tyle mozna zrobić. Poza tym niech sie wybiorą do lepszego weterynarza.
OdpowiedzNie zauważyłem, żeby jacykolwiek "ludzie" byli aż tak zacofani, żeby potrzebować aż dwóch tygodni, żeby zrozumieć, czym jest sterylizacja. Widocznie obracasz się kręgach wybitnych "intelektualistów", bo obstawiam, że grubo ponad 90% "ludzi" z którymi mam do czynienia, gdyby tylko przyszło im 2 tygodnie zastanawiać się na temat sterylizacji, miałoby przeczytane na ten temat kilka książek, opracowań naukowych i kilka dyskusji z ekspertami. Nie chcę być zbyt dosadny, ale do cholery-kobieta z opowieści musiałaby być skończoną kretynką. "koleżanka i matka niech zgłosza to do powiatowego lekarza weterynarii"-to jest też druga kwestia-dorosła kobieta i jej córka, po usłyszeniu takiej głupoty podwinęły ogony i wyszły bez słowa? Głupie są albo te kobitki, albo autor zmyślonej opowiastki. Swoją drogą, jesteś mistrzem riposty. "Proszę panią, bo Bacardi mi powiedział, że jestem głuuuuupiiii!"-wyjdź z przedszkola, cieciu.
OdpowiedzJak na mój gust to nie chodziło o zrozumienie CZYM jest sterylizacja ale o pozbycie się głupich przesądów w rodzaju, że jak wysterylizujesz kotkę co nigdy nie miała kociąt to ona potem będzie chora/nieszczęśliwa.
OdpowiedzTo jest dużo prostsza niż zrozumienie CZYM jest sterylizacja kwestia. Wyjaśnienie jej zajęłoby mi kilka minut, zakładając, że mój rozmówca wie, czym jest kot. A wcale nie jestem ekspertem. Nigdy nie spotkałem się jeszcze z tak durnym poglądem-pomimo tego, że na wsi bywam naprawdę często.
OdpowiedzZgadzam się z przedmówcą. Na wsi też jest dostęp do internetu, często też parę km do biblioteki (dla usamochodowionych bądź poruszających się konno, rowerowo czy skuterowo z kwadrans, pół godziny drogi). Przyjechać, poczytać, dowiedzieć się, pogadać z osobami, które mają koty po sterylizacji, i koniec. Setki artykułów, publikacji, od wikipedii po opinie ekspertów. Nic, tylko pogratulować matki, jeśli wszystko tak załatwia - tj. g***o wie, ale zamiast się dowiedzieć, to duma dwa tygodnie i WCIĄŻ nie jest pewna. Ale tak pewnie łatwiej - wyjąć zabobon z wyżej wymienionego kapelusza zamiast ruszyć chociaż ułamkiem synaps.
OdpowiedzFenirgreyback, oczywiście, że tak może być. Mało tego, nadal jest wielu takich, których życia nie wystarczy, aby ich przekonać do sterylizacji !... :/
OdpowiedzJa piernicze, ludzie... Powiedzcie mi jaki jest sens w obrzucaniu się błotem z powodu kłótni o sterylizację kota? I z jakiego powodu, do jasnej cholery, nazywacie calkiem obcą kobietę skończoną kretynką oraz twierdzicie, że ma głupie poglądy i gówno wie? Do jasnej cholery, skąd tyle agresji? Jakim prawem obrażacie ją, wiedzac o niej tylko tyle, że nie była pewna co do sterylizacji kota? Tworzycie jej portret psychologiczny na podstawie kilkuzdaniowego opowiadania! Co wy, życia nie macie? Bacadi ma rację, fenir czasem jest tak agresywny w komentarzach, że aż sie płakać chce.
OdpowiedzAle ten fenir zły... Taki agresywny... Jeżeli chce ci się płakać dlatego, że ktoś w internecie jest "agresywny", to powiedz mi-jak radzisz sobie, gdy ktoś jest "agresywny" dajmy na to w autobusie? Mam alergię na bzdury, wiem, co chcę powiedzieć i to właśnie mówię. Jeżeli ktoś to odbiera jako agresja, to po zwykłej rozmowie o pogodzie ze mną musiałby chyba iść do psychologa. Jak ktoś nie może zrozumieć, czemu trzeba wysterylizować kota, to świadczy o nim jednoznacznie.
OdpowiedzI taka jest Twoja odpowiedź na wszystko? "Widocznie obracasz się kręgach wybitnych "intelektualistów" ", "Swoją drogą, jesteś mistrzem riposty", "Proszę panią, bo Bacardi mi powiedział, że jestem głuuuuupiiii!", "Jeżeli chce ci się płakać dlatego, że ktoś w internecie jest "agresywny", to powiedz mi-jak radzisz sobie, gdy ktoś jest "agresywny" dajmy na to w autobusie?" i wreszcie "WYJDŹ Z PRZEDSZKOLA, CIECIU" ? I to wszystko podajesz przybrane pieknym "Nie chcę nikogo obrażać" lub "Mam alergie na bzdury"! Co to za tłumaczenie? Obrażam wszystkich naokoło, bo mam "trudny" charakter? A co do twojego pytania o radzenie sobie z agresją - źle sobie radzę. Właśnie dlatego zareagowałam na Twoje komentarze. Oczekuję na Twój "as serwisowy", w postaci stwierdzenia, że jestem dziecinna, głupia, przewrażliwiona lub upośledzona społecznie, skoro nie radzę sobie z ludźmi "wyrażającymi swoje własne zdanie w dosadny sposób". Jeśli ktoś nie umie zrozumieć co złego jest w agresji i obrażaniu obcych ludzi, TO świadczy o nim jednoznacznie.
OdpowiedzCzy ja próbuję się tłumaczyć? Uwierz mi, że jacyś znani mi tylko z nicków goście są ostatnimi ludźmi, przed którymi mam zamiar się tłumaczyć. Nie mam nic do zarzucenia mojemu stylowi wypowiedzi. A na bzdury lub ataki na moją wirtualną osobę będę reagował tak, jak uznam za stosowne. Mowa moja jest prosta-tak za tak, nie za nie. Dziewczyno, czego ty się spodziewasz w internecie? Poklepywania się po plecach? Zachowuję minimum kultury, jakie jest tu niezbędne, wypowiedzi utrzymuję w ostrym tonie, ale utrzymuję pewne standardy. Nie rozumiem, o co ta cała spina. "Bacardi ma rację"-pewnie, wzór cnót wszelakich. Z posta powyżej-"Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz?"-nie ja nadałem wymianie zdań taki ton.
OdpowiedzZawód weterynarza jest niezgodny z naturą - powstał właśnie po to żeby można było wbrew naturze zwierzęta leczyć, zamiast pozwolić im cierpieć i umrzeć (zresztą podobnie jest ze zwykłym lekarzem). Pozostaje wybrać innego weta.
OdpowiedzZamiast marnowac nerwy, to wykorzystaj adrenalinę na wizytę u innego weterynarza. Nie on jeden na świecie.
OdpowiedzNie ma sensu zmuszać weterynarki do sterylizacji bo jeszcze coś spieprzy. Od siebie pragnę dodać, ku przestrodze, żeby czasami koleżance nie przyszły do głowy zastrzyki hormonalne.Poł roku temu zaadoptowałam prześliczną kotkę, której właścicielka musiała się pozbyć, bo wyjeżdżała za granicę na rok - oficjalna wersja. Okazało się,że kotka była wykorzystywana do rozrodu i dostaławała właśnie zastrzyki hormonalne. Okazało się , ze ma guzka pelnego mleka/ mazi, ktory powracal co miesiac pomimo nacinania i leczenia. Kotka spędzała średnio tydzień / miesiąc u weterynarza. Wizyty + lekartstwa kosztowały mnie średnio 600 zł / miesięcznie. Koniec końców zrobiliśmy badanie pod kątem nowotworowym i okazało się , że jest to nowotwór. W piątek kotka miała operację - ma wyciętą prawie połowę klatki siersiowej i mam nadzieję, że jej koszmar sie zakończy. Dlatego apeluję , sterylizujcie kotki zamiast dawać im zastrzyki. Oszczędzicie im bólu
OdpowiedzDo tego zastrzyki nie wyeliminują ropomacicza, a to też nieprzyjemna sprawa
OdpowiedzPołowę klatki siersiowej czy piersiowej? Jeśli to drugie, to na pewno jej koszmar się zakończy. Bez połowy potrzebnych organów. Choć nie chcę komentować tego, co robisz ze swoimi pieniędzmi (wszak to Twoja sprawa - możesz sobie nimi nawet pragębę podcierać), to trudno mi ustrzec się przed komentarzem - miałem z żoną (zanim urodziła mi się pierwsza córka) kota. Kot dostał zastrzyka jakiegoś tam odrobaczającego, od czego doznał uszkodzenia mózgu. Zanieśliśmy go do innej weterynarz. A ta mądra zaproponowała rezonans głowy... dla kota... za 2000... Moja żona zaraz maślane oczy, a ja jej na to, że chyba owaginiała... Są pewne granice!
OdpowiedzWet nie chce zarobić- trudno. Daj zarobić innemu. Mądrzejszemu, który rozumie że na świecie jest już wystarczająca ilość kotów głodnych, bezdomnych, żyjących średnio 4 lata. Ot, czysta natura.
OdpowiedzWłaśnie wet chce zarobić - właściciel kotki ciężarnej powinien przychodzić na badania, no i w czasie porodu weterynarz może być potrzebny. Nie mówiąc o kosztach szczepień kociąt - jest to bardziej dochodowe dla weta niż sterylka.
OdpowiedzHa, teraz koty mają lepszą opiekę medyczną niż wiele kobiet! Świat schodzi na psy... koty! Może jeszcze kwasy omega dają kotom, zróżnicowaną dietę, usg brzucha, żeby tatuś mógł obejrzeć swoje bobaski, i jeszcze poród przyjmować, żeby nie było pośladkowego, żeby nie szczypce a w razie czego cesarkę! Kuźwa, czy ludzie powariowali?!
OdpowiedzSzczerze mówiąc- nie wierzę w tę historię. Kotki i kocury się sterylizuje na życzenie a klauzula sumienia nie dotyczy zwierzat. Każdy rozsądnie myślący człowiek, w tym weterynarz wie, że nie nalezy dopuszczać do nadmiernej populacji kotów. Opiekuję się bezdomnymi kotami ale opieka nie powinna polegać tylko i wyłącznie na dokarmianiu. Opieka to też rozsądna kontrola populacji. Nie zdarzyło mi się nigdy by jakikolwiek weterynarz odmówił zabiegu. A często nocą ktoś koło kocich budek niefrasobliwie podrzuca owoce takich niechcianych ciąż u swojej kotki.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2012 o 15:04
A skąd założenie, że każdy weterynarz myśli rozsądnie? Sam wiem o takim, który o spasionym domowym kocurze (jakieś 8 kilo, bamber wisi mu między łapami i jest taki, że kot leżąc na plecach nie jest w stanie "złożyć się" w pół - co reszta znanych mi kotów robi bez problemu i błyskawicznie) powiedział, że jakiś taki słabo odkarmiony i sam ma grubszego...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2012 o 15:18
Jeżeli lekarz jest jakimś walniętym ekologiem, czy zajaranym dalekowschodnimi kulturami frajerem, to bardzo możliwe, że rozsądek nie ma już szans na walkę.
Odpowiedz@Le-szek, fenir- nawet jeśli nie jest idiotą czy oszołomem to zarabiać musi. Za sterylizację kotki u nas placi się nawet 400 zł. Za kocura ( zabieg stosunkowo prosty) od 150 do 200. U kotki rzeczywiście to operacja dośc poważna, u kocura to kwadrans. Po odjęciu ceny leków ( u kocura to 20 zł za anastetyk i 10 zł za samorozpuszczalne szwy) to spora kasa zostaje w kieszeni weterynarza więc summa summarum wychodzi na tym lepiej niż na zwykłej wizycie, za którą skasuje 30 zł.
OdpowiedzKtoś wyżej już podliczył, że opieka nad ciężarną kotką i miotem kociąt jest jeszcze bardziej dochodowa niż jednorazowa operacja.
OdpowiedzA nie lepiej, do Diabła, po prostu pójść do innego weterynarza? Osłabiacie mnie z tą chęcią kablowania na wszystko, co wam się nie podoba.
Odpowiedz"Kablowania"? Jak ktoś łamie prawo i szkodzi innym, to jest kablowanie? Jesteś "JP na 100%, tylko Bóg może nas sądzić"? Gimby na piekielnych, wszędzie gimby.
OdpowiedzNie ustawiaj sobie przeciwnika, baranku. ;) Jeśli odmowa przez weterynarza kastracji jest "złamaniem prawa" to znaczy, że prawo jest idiotyczne - a "donoszenie" do różnych "instytucji", żeby wykonały kretyńskie (i niesprawiedliwe...) prawo uważam właśnie za "kablowanie".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2012 o 16:41
PS Czy naprawdę trzeba Ci tłumaczyć, dlaczego prawo zakazujące dowolnego ustalania asortymentu usług przez weterynarza we WŁASNYM zakładzie jest głupie - i zamordystyczne? Gdzie jest wolność obywatelska/gospodarcza?!
OdpowiedzNapisałeś o kablowaniu na "wszystko", zrozumiałem, że chodzi ci o jakieś mityczne "j*****e konfidentów na 100%", "Szacunek Ludzi Ulicy" itp mądrości. Słuchaj, "baranku" :) musisz być chyba rzadkim gościem w komentarzach na tej stronie, żeby MI zarzucać brak szacunku do wolności gospodarczej, bo niejednego socjalistę już tutaj ustawiałem do pionu.
Odpowiedz@Fenir, Lypa- jesteście PIEKIELNI^^
OdpowiedzO rany, jaki idiota... Waszą osobista zemstą powinno być to, że Wasza noga więcej tam nie powstanie. Dupek wpieprza się w zawód, który nie pozwala mu wykonywać sumienie, no cholera!
OdpowiedzMieszkam za granicą. Tutaj sprawa kotów wygląda następująco: 1. Jeżeli ktoś posiada koty niewysterylizowane=musi miec zezwolenie na to, bo to jest hodowla, jeśli takową dokumentacje posiada, może sobie reproduktory mieć. I niema tu różnicy czy to popularny dachowiec, czy jakiś rasowy syjamski, perski, rosyjski niebieski, egipski, czy cokolwiek innego po drodze. 2. Jeżeli ktoś kotka chce posiadać, nie jest to zabronione, kotek jest wysterylizowany, zarejestrowany, z książeczką zdrowia, paszportem, obróżką z imieniem i numerem właściciela, czipem i całą tą otoczką. W każdym razie niekontrolowanie koty się nie rozmnażają, co widać z resztą, po ulicach kot bezpański sobie nie biega, owszem, ludzie posiadają koty, ale na warunkach jak powyżej. Oczywiście nie da się zapobiec niekontrolowanemu rozmnażaniu się kotów w 100%, zatem zdarza się, że kotka się gdzieś rozmnoży . Nie wiem, czy sterylizacja kotka leży jeszcze po stronie hodowcy, czy nowego właściciela, aż tak się w temat nie zagłębiam. Osobiście ze względu na fakt, że dużo pracuje nie mogę sobie pozwolić na posiadanie futrzaka, dlatego mam jedynie rybkę ;) Osobiście mam mieszane uczucia co do sterylizacji, jakbym miał kotu to zrobić, to wyobrażam sobie jak sam bym się czuł jakby mi ktoś jaja obciął - jak wspomniałem, nie mam tego problemu puki co... Jest jeszcze jeden aspekt tej opowieści, mianowicie taki, że niegdyś się kotów nie sterylizowało na taką skalę, jak dzisiaj, dlatego jestem w stanie zrozumieć Panią mamę koleżanki, jeśli jest osobą nieco starszej daty, jeśli wychowała się na wsi, to naprawdę rozumiem jej zdziwienie i niechęć w tej kwestii. Na koniec przykład z osiedla na którym się wychowałem. Moi rodzice posiadają kocura, nie pozbawionego męskości. Sąsiad człowiek starszy posiada kotkę, która również wysterylizowana nie jest, od czasu do czasu się okoci, a Pan starszy kotki odchowa, a potem jak to się mówi "wyda". Sąsiadka z drugiej strony również kocura posiada, przy czym męskość ma usuniętą ten kotek. Gdzie różnica? Starszy sąsiad i moi rodzice wychowali się na wsi, gdzie jak już wspomniałem, kotów się nie kastruje. Do miasta przybyli w jakiś tam okolicznościach. Natomiast sąsiadka posiadającego kocura wykastrowanego jest już wychowana w mieście-to już moje pokolenie. (a tak swoją drogą, nie ten weterynarz, to inny)
OdpowiedzA fuj, niekastrowany kocur w domu? Tam musi STRASZNIE śmierdzieć. Mi jeden kocur z mojego kociego stadka raz się zsikał (oznakował?) na fotel, jak był jeszcze odrobinkę za mały na kastrację. Przez tydzień nie mogliśmy z rodzicami pozbyć się zapachu, mimo wielu środków - od takich do prania tapicerek, poprzez proszek do prania na specjalistycznej firmie czyszczącej kończąc. Niestety, fotel poszedł na śmietnik - i podejrzewam, że miejsce, w którym się znalazł było mniej smrodliwe, niż sam ten mebel. Nie wiem, jak to możliwe, żeby całe życie wytrzymać w domu z takim stworzeniem.
Odpowiedzkot rodziców załatwia swoje potrzeby na dworze, dlaczego? Jak jeszcze mieszkałem z rodzicami raz postanowił nasrać w moim pokoju. W momencie kiedy znalazłem pamiątkę, wziąłem gada za skórę i wyrzuciłem za próg dając mu solidnego kopa na zapęd. Od tego momentu każdą potrzebę tego typu załatwia na dworze, ma kuwetę w piwnicy i drzwi do piwnicy otwarte, ale woli iść na dwór. Z resztą jak to kocur, do domu w sezonie rozpłodowym wpada raz na kilka dni, jak jest bardzo zarobiony ;) i woła tylko jeść. Zimą je, śpi i wychodzi czasem na szczocha na dwór. Zatem kulturalna bestia
OdpowiedzS*anie s*aniem - kocury oznakowują teren, coby dać znak innym kotom, że ON, samiec, tu jest. To jest jego teren, żaden inny kocur nie wyjdzie stąd niezadrapany, a żadna kotka bez brzucha. Dlatego kocury, szczególnie te młode, potrafią "uperfumować" każdy metr kwadratowy pokoju, i nie ma to za bardzo związku z wypróżnianiem się. Ciężko nie zauważyć, gdy kot to zrobi, chyba, że ma się uszkodzony węch.
Odpowiedz@ Karl- i to jest właściwe podejście do problemu. Populację kocią trzeba kontrolować i stale to tłumaczymy niektórym starszym paniom, które dokarmiają z nami podwórkowe koty. Samo dokarmianie nie rozwiąże problemu. Co do kastracji kocura to chyba niepotrzebnie masz mieszane uczucia. Kocur nie posiada świadomości i nie wie, że jest facetem. I lepiej go wykastrować niż potem patrzeć jak siedzi na parapecie i się wydziera bo czuje gdzieś kotkę. A jak oznaczy Ci ścianę to popędzisz do weterynarza bo tego zapachu nie da się wywabić, chyba, ze zedrzesz go razem z tynkiem. Co do posiadania kota to śmiało możesz go mieć nawet jak jesteś zapracowany bo kot przesypia większą częsć dnia i nocy. Trzeba mu tylko zostawić pokarm, wodę i dostęp do kuwety. Sama kastracja kocura to kwadrans, a zwierzak szybko dochodzi do siebie ( w ciągu 24 godzin, z czego przez kilka pierwszych trzeba go pilnować bo anastetyk nadal 'schodzi' więc może się utopić wsadzając pyszczek do miski z wodą). Weź kota!
OdpowiedzNie wiem czy mozna to gdzieś zgłosić, ale omijać można na pewno! Ja bym go jeszcze obsmarowała w różnych zakątkach sieci (np nazwiska albo chociaz dokładnej lokalizacji), może to ustrzegłoby potencjalnych klientów przed takimi sytuacjami. I co pewnie zatruć i robaków też nie leczy bo to wbrew naturze? To po prostu kpina a nie specjalista...
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2012 o 17:05
Niestety, bywają jeszcze weterynarze "starej daty", szczególnie w małych miasteczkach. Poszłam w kotem na kastrację, wet w książeczce wpisał "trzebienie" :) Później mi znajomi powiedzieli, że on owszem zna się ale na krowach i świniach. I na własne oczy widziałam, jak uderzył małego pieska bo ten się bał i próbować uciekać :(
OdpowiedzMoże i to, co napiszę teraz, to banał i oczywistość, ale uderzenie pieska to czyste sku***syństwo. Zwierzęta krzywdzą zazwyczaj śmiecie, którzy nie mieliby odwagi na człowieka nawet krzywo popatrzeć. Jestem zwolennikiem wprowadzenia kar za znęcanie się nad zwierzętami niewiele niższych, niż za torturowanie ludzi. Dla mnie "człowiek", który jest w stanie dla zabawy podpalić kota, to ktoś, kto bez wyrzutów sumienia zamorduje człowieka-dlatego kara, która go spotka, powinna być tak surowa, jak to tylko możliwe.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 października 2012 o 2:41
Mozesz to spokojnie zglosic. W kazdym wojewodztwie istnieje taka instytucja jak - izba lekarsko weterynaryjna, ktora kontroluje prace lekarzy weterynarii. Czy warto, czy nie warto sie tym zajmowac - sama zdecyduj. Moim zdaniem kobieta mowiac cos takiego jako lekarz zwierzat jest lekko podejrzana i moze wypadalobym aby izba i jej rzecznicy sie tej kobiecie i jej pracy przyjzeli..?
OdpowiedzZnam weterynarza o takich samych poglądach. A konkretniej: kastracja świń przeznaczonych na ubój = wszystko w porządku. Kastracja kotów = łamanie praw natury. Jak to usłyszałam, to proces myślenia mi się zawiesił i nie dopytywałam już o argumentację.
Odpowiedz