Jakiś czas temu (będąc na wakacjach) znalazłam kota. Nie było to zwykłe znalezienie.
Idąc na spacer wzdłuż rzeki usłyszałam przeraźliwe jęczenie. Stałam na brzegu i przysłuchiwałam się tym przeraźliwym dźwiękom, aż w końcu zlokalizowałam źródło.
Okazało się, że kto (brak mi słów na taką osobę) wrzucił w foliowej reklamówce koty do rzeki. Bez zastanowienia wbiegłam do niej. Po okazało się, że jeden z dwóch kotów "jest już sztywny" a drugi ma się dobrze. Bez zastanowienia zabrałam go ze sobą do domku letniskowego.
Po krótkiej chwili razem z narzeczonym doszliśmy do wniosku, że zabierzemy go ze sobą do domu.
Na początku wydawało nam się, że wszystko jest ok, ale trwało to może tydzień. Mam w domu psa, który nie jest zbyt chętny do współżycia z kotem, a do tego mój narzeczony ma ostrą alergie na kocią sierść. Dlatego też postanowiliśmy znaleźć mu nowy dom.
Przez miesiąc szukaliśmy jakiejś dobrej duszyczki, która mogłaby go przygarnąć. Niestety bezskutecznie. Ot, to zwykły bury kot.
Po dłuższym czasie stwierdziliśmy, że wszyscy się bardzo z nim męczą. Narzeczony cały czas na lekach przeciwalergicznych a pies dostaje szału na widok kota (oczywiście bez agresji). Dlatego też podjęliśmy decyzję o oddaniu kota do jednego z najsłynniejszych schronisk w okolicach Warszawy (Paluch).
Zrobiłam małą paczkę żywnościową (kilka puszek jedzenia) plus koce.
Jedziemy.
Na miejscu po wypełnieniu formularza otrzymałam informację, że schronisko nie przyjmie tego kota. I tu zaczyna się iście piekielna wymiana zdać.
J(ja) S(Schronisko)
J: Jak to nie możecie przyjąć kota? To co ja mam z nim zrobić?
S: Niech pani idzie do fundacji. A jeśli dowiemy się, że Pani go gdzieś wyrzuci, zgłosimy sprawę na policję.
J: Dobrze. W taki razie proszę przyjąć tą paczkę ode mnie.
Na co s**a ze schroniska:
S: Zabieraj pani tą paczkę i tego kota.
Tego dnia runął mój światopogląd. Jak pomagać skoro pomoc jest odrzucana? Swoją drogą: oddam kota w dobre ręce.
Warszawa usługi
Oddanie do polskiego schroniska da mniej więcej ten sam efekt co to wrzucenie do rzeki. :( Skutek dla kota będzie ostatecznie właściwie ten sam. Przeżywalność kotów w schroniskach jest bardzo niewielka, a szanse na adopcje oscylują w granicach zera. Poszukaj fundacji, a sama w międzyczasie zrób ładne, słodkie zdjęcia, przykuwający uwagę opis, ogłoś wszędzie gdzie się da (sama mam dobre doświadczenie z allegro). Wyadoptowałam w życiu sporo kotów, większość była zwykłymi dachowcami - każdy w końcu znajdował dom.
Odpowiedz"...a do tego mój narzeczony ma ostrą alergie na kocią sierść. Dlatego też postanowiliśmy znaleźć mu nowy dom." To się nazywa poświęcenie, narzeczony nie będzie za Tobą tęsknił? :) A tak na poważnie, mam nadzieję że kotek znajdzie nowych, dobrych właścicieli, w końcu nie od parady wyrwał się śmierci. Powodzenia.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2012 o 23:13
Ostra alergia często kończy się zagrożeniem życia, więc skąd ta ironiczna uwaga, że to poświęcenie? Trudno zostawić sobie kota, nawet najpiękniejszego, jeśli po kilku godzinach zaczyna się mieć duszności.
OdpowiedzUmiesz czytać ze zrozumieniem annemarie? Wredzma podkreśliła tylko, że autorka napisała, iż postanowiła znaleźć swojemu narzeczonemu nowy dom.
OdpowiedzJakie to przykre, gdy takie rzeczy trzeba tłumaczyć...
OdpowiedzJa mojego kota znalazłam na tablicy.pl. Był tam odnośnik do strony prowadzonej przez wolontariuszy kociego domu tymczasowego działającego z ramienia fundacji Viva!, może spróbuj w podobny sposób.
OdpowiedzProponuję poszukać pomocy tutaj: http://miau.pl/ Może oni znajdą nowy dom dla kotka?
OdpowiedzRozejrzyj się po forach, domach tymczasowych, może ktoś przygarnie kociaka choćby na miesiąc, do znalezienia stałego opiekuna. Ewentualnie psa można lepiej wytresować, a chłopaka wysłać na odczulanie. :)
OdpowiedzRobienie wszystkiego pod kota. Narzeczony i pies mają pierwszeństwo, moja droga. Odczulanie nie zawsze działa - zwykle alergia sama maleje w pewnym wieku. Po co się chłopak ma truć się lekami? Pies może w końcu zagryźć kota, a fachowa tresura kosztuje. Fora i domy tymczasowe, bleh. Prędzej chyba pójdzie ze znajomymi.
OdpowiedzTam jest "ewentualnie", drogi człowieku "na nie". Jak komuś na kocie bardzo zależy, to będzie próbował. Z resztą znam psa, który jeszcze rok temu widząc kota wpadał w szał, ale musiał się przyzwyczaić. Początki były ciężkie, nie można było obu zwierzaków na moment stracić z oczu, ale od pół roku jest pełna zgoda, pies zaakceptował, że w hierarchii stada kot jest wyżej. A alergia na kota jest ponoć jedną z najłatwiejszych do pozbycia się (moja mama jest w trakcie odczulania, dwa koty w domu).
OdpowiedzEwentualnie, przecież potrafię czytać, a Ty? Mówię jedynie o tendencji stawiania zwierzaka na pierwszym miejscu, ponad wszystkim. Dostosowywania pod niego siebie i innych. Jak komuś zależy, to owszem. Nie wszyscy są pasjonatami kociej kupy, która nawiasem mówiąc śmierdzi okropnie. To samo gazy (nie spotkałem się z tym nawet u moich psów, a miałem już ich kilka w życiu). Mam kota, głaskam go, dbam, ale nie zwariowałem na jego punkcie. Trochę realizmu, ludzie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2012 o 0:20
Również polecam miau.pl:) Moje obydwie kocie sieroty 'zaszczycają' mnie swoją przemiłą obecnością właśnie dzięki ww. witrynie;) Co do reakcji pani ze schroniska na paczkę: podejrzewam wysoce zbiurokratyzowane zasady przyjmowania darowizn... Ale o tym musiałaby się wypowiedzieć osoba pracująca w schronisku.
Odpowiedz"Po krótkiej chwili razem z narzeczonym doszliśmy do wniosku, że zabierzemy go ze sobą do domu." "(...) mój narzeczony ma ostrą alergie na kocią sierść." Odpowiedzialność i rozwaga. Myślał, że mu przejdzie?
OdpowiedzWidzisz, niektórzy mają serce i nie wyobrażają sobie wyrzucenia kociaka byle gdzie.
OdpowiedzJeśli nie miał wcześniej długookresowo do czynienia z kotami, mógł o tej alergii nie wiedzieć.
OdpowiedzNie trzeba przebywać długo przy zwierzaku (a że nie miał nigdy do czynienia z kotem - w to nie wierzę). Nie zawsze czas ekspozycji na antygen ma znaczenie. Mojej kuzynce wystarczyło, że zbliżyła się do konia i już miała atak.
OdpowiedzMi alergia na kocią sierść przeszła po tygodniu tzw terapii wstrząsowej zaleconej przez alergologa po moich prośbach. Mocne leki przeciwalergiczne i stopniowe zmniejszanie dawki przy ciągłej obecności kota - przy trzech kotach przez dwa ostatnie dni terapii (bez leków!) nie miałam żadnego problemu. Więc, well, najwyraźniej może przejść.
OdpowiedzTeż kiedyś byłam uczulona na kocią sierść - mimo to nie oddałam kota nikomu, z czasem mi przeszło.
OdpowiedzNie ma alergii na kocią sierść, to jest alergia na proteiny zawarte w ślinie kota - a że kot się myje językiem... Możecie jeszcze spróbować codziennie sierściucha lekko wilgotną szmatka przecierać - kto wie czy nie pomoże.
OdpowiedzJest nawet jakaś taka specjalna rasa kotów dla alergików. No i koty- sfinksy :)
OdpowiedzChętnie bym przyjęła kotka, gdybym nie mieszkała tak daleko i nie miała już trzech swoich :( Kocham najbardziej właśnie takie zwykłe śmietnikowe buraski! Powodzenia, na pewno ktoś go przygarnie! Spróbujcie dać ogłoszenie na gumtree, ja tak znalazłam miłą panią dla jednego kotka :)
OdpowiedzZalinkuje twoja opowiesc u siebie na blogu - od czasu do czasu wpadaja tam kociarze, wiec moze ktos pomoze :-)
Odpowiedzmoj kot, a wlasciwie obecnie kot mojej mamy i babci tez zostal wylowiony, ludzie sa okrutni. ale cala historia jest napisana tragicznie. ciezko sie to czyta, moja rada jak nie radzicie sobie z prowadzeniem narracji to ja chociaz skroccie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2012 o 23:19
nie każdy miał piątkę z polskiego:) ważne, że bez błędów ortograficznych:) moja rada: jeśli chcesz dokonywać korekty napisanych tekstów zgłoś się na gumtree:)
Odpowiedza od kiedy nie mozna wyrazic opinii na temat stylu pisania opowiesci, nie czepiam sie, poprostu napisalam swoje zdanie. jak sie troche poczyta historie na tym serwisie to mozna latwo zauwazyc ze duzo dobrych historii przepada przez zly styl i odwrotnie. na glownej jest pelno banalnych historyjek ale napisanych w przyjemny do odbioru sposob. nie obrazaj sie, naprawde mnie juz objechano za glupsze rzeczy. a poza tym nie wiem czemu wszyscy uwazaja ze bledy ortograficzne to najwieksze zlo, a cala reszta jest ok, wiem jestem suk* ale naliczylam 4 literowki o innych bledach nie wspominajac...
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 października 2012 o 23:26
nie każdy styl pisania opowieści musi Ci odpowiadać. Jak pisałam nie jestem polonistką! Napisałam tak jak potrafię. Nie próbuję pisać książek. Nie martw się. Kiedy Ty się uczyłaś języka polskiego ja kończyłam szkoły muzyczne. Nie każdy ma talent literacki... Tak jak Ty...
OdpowiedzPrzyganiał kocioł garnkowi...
OdpowiedzWysłałam Ci na PW mail do osoby, która pracuje w fundacji pomagającej zwierzętom. Przygarnęłam od tej osoby kota. Teraz mam kotkę z innej fundacji, taką po strasznych przeżyciach. Ale kocina cudowna. W fundacjach się tymi futrzastymi istotkami przejmują. Na schroniska nie ma co niestety liczyć, tam masowo usypiają :/
Odpowiedzhmmm... czy to przypadkiem nie to schronisko, które posłużyło za miejsce lansu polsko-hamerykańskiej pseudo-celebrytce i jej młodszej siostrze? Może oni chcą być jak PETA: agencją modelek udająca organizację dbającą o zwierzęta?
OdpowiedzCałe szczęście dla kota, że nie chcieli go przyjąć. Tutaj można poczytać o tym schronie: http://www.dogomania.pl/forum/threads/138865-Psy-i-koty-w-potrzebie-PALUCH-bezpodstawny-atak-czy-okrutna-rzeczywisto%C5%9B%C4%87 Mogę pomóc szukać domu dla kota, jeśli wyślesz mi opis i zdjęcia :) Niestety trzeba robić dużo ogłoszeń (polecam zwłaszcza gumtree.pl i tablica.pl).
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 17 października 2012 o 16:50
jak nikt nie chce wziąć to uśpić. w schronisku przypuszczam że jak w więzieniu, który kot chciałby tak żyć.
Odpowiedzsam się idź uśpij ;/
OdpowiedzPolskie schroniska dla zwierzaków...nie ma smutniejszego widoku: przepełnienie, brud, niedostateczna ilośc karmy i srodków medycznych. Przyjmują zwierzaki z interwencji lub chore względnie do 3 miesiąca życia (w przypadku kotów). Inne zwierzaki muszą radzić sobie same. Cóż..zwierzaki dochodowe nie są, można się na nich lansować ale o faktycznej pomocy nikt nie myśli. W lecie dzwoniłam do schroniska informując o dwóch eksmitowanych kociakach bytujacych w krzaczorach przy Trójmiejskiej przelotówce a w odpowiedzi usłyszałam, że oni interewncji nie przyjmą bo wolno żyjące koty są...elementem miejskiego krajobrazu. Udało się nam je wtedy złapać i przenieść do kocich budek w osiedlowym Kotkowie ale i koło budek ludzie noca podrzucają nowe mioty. Jedno szczęscie, że podrzucą a nie topią. Częsć kocurów i kotek jest już wysterylizowanych ale stale bezdomnych przybywa. Co do kociaka to porób zdjęcia i daj ogłoszenie na www.miau.pl Może znajdzie się jakaś dobra dusza, co przygarnie.
OdpowiedzKotek znalazł już nowy dom:) Dziękuję wszystkim, którzy wykazali chęć pomocy. Ten kraj nie jest jednak taki zły:) Pozdrawiam!
OdpowiedzTrzeba pamiętać, że schronisko schronisku nie równe. Istotne jest, czy to schronisko państwowe, czy prywatne- w tych drugich dzieje się gorzej, bo to tylko "zysk" dla ich właścicieli. W schronisku, w którym jestem w wolontariuszem, rocznie 800 kociaków idzie do domu, są tymczasy, a i psiaki mają to, co trzeba- choć muszę przyznać, jeden pracownik jest bardzo niesympatyczny i aż się odechciewa wypełniać sam wniosek o wyprowadzenie psa za teren ;x Nieodpowiedni człowiek na nieodpowiednim miejscu. Mnie też kiedyś spotkała nie miła sytuacja związana z adopcją kota, ale to długa historia.
Odpowiedz