O paragonach było już trochę to i ja dorzucę.
W sklepie ze śrubkami kupowałem różne metalowe drobiazgi - parę nakrętek, śrubki gwoździe czy co tam. Ogólnie mało - przeważnie wtedy nie patrzę nawet na ceny.
Przychodzi do płacenia. Daję 10 zł. Dostaję jakieś 5 zł reszty. Stoję...
Sprzedawczyni się patrzy...
Ja się patrzę...
Sprzedawczyni się patrzy...
[S] Czy coś jeszcze podać?
[J] Tak, paragon.
Tymi słowami wywołałem popłoch niczym stonoga w obuwniczym. Sprzedawczyni pobiegła do koleżanki. Razem wezwały jeszcze kolegę. We trójkę zaczęli klikać w komputerze, cicho szepcząc między sobą.
W końcu do lady wraca kolega kasjerek. Daje mi paragon i... dodatkowe 2 zł reszty.
Ciekawe ilu klientów dało się w ten sposób nabrać. Sklep już na szczęście nie istnieje.
sklep ze śrubkami
To tak samo robią w jednym spożywczaku w mieście mojej babci. Zawsze trzeba się upominać o paragon. Czasami to i o resztę. Sprzedawczyni z oburzeniem wydaje resztę. "Bo tak jakby jej te kilka gorszy się przydało". No ale kilkadziesiąt osób na dzień to suma się zbiera.
OdpowiedzKrótki telefon do urzędu kontroli skarbowej powinien załatwić sprawę. Czytałem tu historię o piekielnych kontrolach UKS ale takie sklepy sprawiają, że zawód kontrolera ma sens.
OdpowiedzZ tego co się orientuję to kontrola była jedna. Nie skarbówka a sanepid. Ale to i tak mało dało. Okazało się, że kontroler to szwagier właściciela.
OdpowiedzW Polsce jest multum instytucji kontrolujących - raczej niewielkie są szanse, że właściciel ma szwagra w każdej z nich :)
Odpowiedz@Vividienne można mieć jeszcze brata, bratową, kuzyna, sąsiada, wujka, syna kolegi ojca, brata wujka sąsiada szwagra itd... ;)
OdpowiedzJakby wszędzie miał kogoś, to nie prowadziłby sklepiku osiedlowego, tylko zostałby premierem ;)
OdpowiedzMoże być też tak, że szwagier ma dobrego znajomego tam tu i jeszcze tam. : )
OdpowiedzPaństwowa Inspekcja Handlowa i po ptokach. Mandat za nie włożenie klientowi paragonu do ręki murowany nawet jeśli został wydrukowany.
OdpowiedzHistoria może nie jakaś powalająco piekielna, ale napisana w sposób, że nie da się nie dać plusa i obeśmiać przy tym jak przysłowiowa norka ;-) Wielkie dzięki za poprawę humoru :-)
OdpowiedzA jakie to przysłowie dotyczące śmiejącej się norki?
Odpowiedz@100milnago "Kto pod kim dołki kopie, ten śmieje się jak norka"
Odpowiedz"Śmiejącej się norce zawsze wiatr w oczy"
OdpowiedzGdyby norka się nie śmiała to przysłowie by znała ;)
OdpowiedzAle im dowaliłeś.Hehe
Odpowiedzstonoga w obuwniczym mnie rozwaliła :)
OdpowiedzPrawie biedną ekspedientkę do zawału doprowadziłeś. Ona tu chciała mały kant zrobić, a ty jej wyjeżdżasz z jakimś paragonem ;)
OdpowiedzTo że umowa śmieciowa nie upoważnia do oszukiwania klientow. Sama bylam swiadkiem podobnej sytuacji. W niedużym sklepiku pani podaje towar, waży a ceny podaje jakby z glowy, mam wrażenie, że zanim klientka poprosi o towar ekspedientka już zna jego cene. Koniec zakupów klientka płaci i prosi o paragon i tu ekspedeientka wpada w poploch i zaczyna nerwowo nabijac wszystko na kase i dopiero sie zastanawia co tam było. Owszem udało jej sie wydrukować paragon zgodny z zapłaconą kwotą ale czy klientka nie została oszukana tego do końca nie wiem po za tym pracownica sklepu nie nabijajaca utargu na kasę było nie było oszukuje pracodawcę właściciela sklepu.
OdpowiedzDo Glana - jako uzupełnienie tematu śmieciowych umów: dzięki takim umowom można samemu odkładać na ubezpieczenie zdrowotne, np. wybrać sobie abonament medyczny i wybrany fundusz emerytalny albo coś. A nie przymusowo NFZ i ZUS, jak przy "normalnych" umowach :>
Odpowiedzchyba jestes teoretykiem. Odkladaj sobie na emeryture i pakieedyczny za 1200-1500 netto :/
OdpowiedzKiedyś dogadałem się z pracodawcą: kosztujesz firmę tyle i tyle, wybierz sobie formę zatrudnienia. Wybrałem umowę zwaną potocznie "śmieciową" bo najwięcej w kieszeni mi zostawało. Niechby wszyscy pracodawcy dawali taki wybór to okazałoby się, że pracownicy wolą te umowy. Za to na etacie czuję się jak "śmieć" gdy rząd zabiera mi prawie połowę wypłaty.
Odpowiedz@glan, to skoro taka umowa była dla ciebie korzystniejsza to nie była wcale "śmieciowa". Nie każda umowa o dzieło czy zlecenie jest przecież śmieciowa. Trudno przecież mówić o informatyku piszącego aplikacje na umowy o dzieło i wyciągającego z tego np. 9 tys. miesięcznie, że jego umowy są śmieciowe.
OdpowiedzNa Tajwanie mają na to genialny sposób. Rząd prowadzi loterię, w której co 2 miesiące losuje się numery i można wygrać całkiem spore sumy pieniędzy. Skąd bierze się numery? Z paragonów! KAŻDY paragon ze sklepu ma na odwrocie numery, które mogą wygrać i pieczątkę ze sklepu. W ten sposób klienci zawsze sami domagają się od sprzedawców wydania paragonu :)
OdpowiedzNiestety często niewydanie paragonu nie wynika ze złej woli kasjerki, a z polecenia szefa. Kiedy pracowałam w pewnym sklepie, miałyśmy odgórnie "przykazane", żeby paragony dawać tylko "podejrzanym" klientom :/
OdpowiedzBez skrupułów do UKS. Bo jak tylko nie wydaje paragonu to oszukuje złodziejskie państwo, a oszukanie złodzieja nie jest czymś złym. Jak oszukuje klienta to już inna para kaloszy.
Odpowiedz