Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio czytałam artykuł na jednym z popularnych portali dotyczący ciężkiej pracy Stewardess…

Ostatnio czytałam artykuł na jednym z popularnych portali dotyczący ciężkiej pracy Stewardess i Stewardów...

Do najcięższych klientów podróżujących samolotem należą pijani pasażerowie, osoby nie dbające o higienę i hałaśliwe dzieci, które nie mogą usiedzieć na miejscu i dają się we znaki współpasażerom i załodze...

Opiszę tutaj dwie historie o takich dzieciach i ich piekielnych matkach - gdzie sama w tych historiach występuję jako piekielna. Kto był bardziej piekielny - oceńcie sami.

Historia nr 1:
Dziecko piszczy, kopie fotel na przeciwko siebie. Staje brudnymi butami na fotelu, odwraca się do tyłu i rzuca papierkami w współpasażera obok mnie.
Pasażerowie wraz ze Stewardessami bezskutecznie zwracali uwagę matce, by ta uspokoiła swoją latorośl.
Po godzinie lotu (a zostało jeszcze ładnych kilka godzin do końca podróży) nie wytrzymałam. Jak matka olała moje prośby by dziecko uspokoić, tak ja wpadłam na szatański pomysł.

Zaczęłam kopać fotel matki, która siedziała na miejscu przede mną, wstając pod pretekstem wyciągnięcia laptopa ze schowka na bagaż podręczny i w ręku trzymając kubeczek z wodą, niby przypadkiem ją oblałam, i jeszcze trąciłam w tą pustą głowę torbą od laptopa. Matka oburzona wstała i zaczęła na mnie wrzeszczeć, że co ja wyprawiam, że ona chce spokoju i grom wie jeszcze co... Przylepiłam na swoją twarz uśmiech i ze stoickim spokojem powiedziałam, że jak zaraz nie uspokoi swojego dzieciaka, to będę jej podróż tak umilać do samego końca. Groźba poskutkowała i był spokój do końca lotu.

Historia nr 2:
Tym razem dzieciak naprawdę z piekła rodem. W miejscu nie mógł usiedzieć, ciągle coś majstrował, kopał fotel, wiercił się tak i skakał na nim, że nie było sensu trzymać kubka na tacce, bo by zawartość w nim szybko się rozlała. Mało tego, wstawał, ganiał po przejściu, zasadził kopa w kostkę Stewardessie. Na zwrócenie uwagi przez personel i współpasażerów usłyszeli wszyscy wulgarnie, że mamy się kochać. W perspektywie jeszcze czekało mnie osiem godzin lotu. Nie miałam ochoty więcej znosić bachora i jego walniętej matki, która była zainteresowana czasopismem, a nie tym co dziecko odwala.

Postanowiłam zagrać nieobliczalną wariatkę.
Wstałam, ostro nawrzeszczałam na babę nie szczędząc wulgaryzmów wykrzyczałam, że jak tego bachora zaraz nie uspokoi to nie ręczę za siebie i zaczęłam wrzeszczeć, że niedawno wyszłam z psychiatryka i jeszcze do końca nie potrafię panować nad nerwami, więc lepiej, żeby ona i jej gnojek się o tym nie przekonali, bo ja jestem jeszcze oazą spokoju, ale lada moment mogę wybuchnąć. W efekcie matka w końcu uspokoiła szatana, zapięła w pasy i jak tylko zaczynał rozrabiać, wystarczyło, że się wychyliłam w jego stronę tak by mnie zobaczył i popatrzyłam na niego wzrokiem zabójcy z gestem poderżnięcia gardła, a znowu zachowywał się jak aniołek. Był wreszcie spokój i wszyscy odetchnęli z ulgą.

Gdy Stewardessa standardowo robiła obchód z pytaniem czy czegoś nie potrzeba, przeprosiłam za głośny i soczysty opiernicz dla matki dzieciaka i puściłam oczko. W odpowiedzi usłyszałam "Dziękuję, bo już nie mieliśmy siły na nich".

* Zdrowa jestem na umyśle, a wariatkę tylko zagrałam, żeby mamusia od "bezstresowego" wychowywania wreszcie uspokoiła dziecię.

Bachorstwo z piekielnymi matkami w samolocie

by Carrotka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mijanou
69 79

O rany- może tak trzeba? Moja koleżanka mi opowiedziała taką historię: Była w aptece, jedna farmaceutka, ogonek ludzi a w nim Babcia z Filipkiem. Filipek na oko 4-5 latek, wulkan energii- biaga po aptece, krzyczy, obkopuje ściany i drewanianą ladę aż dudni. Babcia bezradnie powtarza co jakiś czas: " Filipku, nie biegaj", co oczywiście skutku nie odnosi. Farmaceutka patrzy na Babcię z wyrzutem, w końcu prosi o zapanowanie nad chłopcem bo w aptece obowiązuje cisza i ona nie może się pomylić w wydawaniu przepisanych leków. Nic nie pomaga a Filipek dodatkowo zaczyna obkopywać ludzi w kolejce nie milknąc przy tym ani na moment. Kolezanka podeszła do Filipka, pochyliła się i z miną psychopatki wysyczała: "Jeśli nie przestaniesz, paskudny bachorze- odgryzę Ci łeb!". Zapadła cisza. Filipek buzię otworzył i schował się za Babcię. Coś tam jeszcze raz próbował ale spasował pod psychopatycznym spojrzeniem koleżanki.

Odpowiedz
avatar AniaMP
6 6

Trzeba młode pacyfikować, bo się im potem w dorosłym życiu odbije. Będzie im się wydawało, że wszystko można, a wtedy już ewentualny oświecający może nie chcieć być uprzejmym.

Odpowiedz
avatar Hej
11 17

Carrotka, masz bardzo ciekawe pomysły :) i talent aktorski zapewne też :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 38

Widać na takie "wulkany energii", czy raczej defekty wychowawcze trzeba niestandardowych metod. A im bardziej metoda wstrząsowa- tym skuteczniejsza! A za tego wariata gratuluję pomysłowości- w końcu kto chciałby zadzierać z psychicznym :P Ale powiem też coś od siebie, już walił "bezstresowe wychowanie", ale jeszcze kilka/kilkanaście lat temu za takie zachowanie była bardzo wychowawcza i jakże skuteczna metoda- po co straszenie, po co jakieś wrzaski- wystarczyło kilka pasów na gołą dupę i jest spokój! Ale cóż- w dobie dzisiejszych metod wychowawczych jest to uznane przez tych wszystkich psychologów, pedagogów i innych krzykaczy za barbarzyństwo. Może, ja również nie jestem za karami cielesnymi, ale widać czasem są one jedynym wyjściem. Lub też zastraszenie.

Odpowiedz
avatar Naa
34 38

Tak naprawdę jest trzecie wyjście, tylko wymaga użycia rozumu przez opiekunów. Po prostu; małe, zdrowe dziecko ma dużo energii, i jakoś potrzebuje ją rozładować. Rozsądna matka postarałaby się zapewnić dziecku jakąś aktywność przed podróżą, po prostu je zmęczyć - wtedy dzieciak z ulgą padnie na fotel i pewnie zaśnie. Może go poprzedniego dnia położyć trochę później, a obudzić wcześniej, żeby w pojeździe (dowolnym) pospał dłużej. Jak się obudzi, można potomka czymś zająć - pograć, porozmawiać, opowiedzieć bajkę. A starsze dziecko trzeba zacząć powoli uczyć, że jego zabawy czasem komuś przeszkadzają, więc niekiedy trzeba się powstrzymać - i tak musi opanować tę lekcję, w końcu dorośli nie mogą sobie pozwolić, żeby robić tylko to, co im właśnie przyszło do głowy. Tylko do tego trzeba mieć pomysł na spędzenie z dzieckiem czasu podróży, zaplanować swoje postępowanie, a później plan wykonać... No, i nie traktować takiej podróży jako okazji, żeby zwalić trudności na głowy stewardess, bo one MUSZĄ udawać, że wszystko w porządku. A swoją drogą nawet zastraszenie jest sposobem na pokazanie matce/babci, że ich podopieczny MOŻE zachowywać się właściwie, wystarczy odpowiedni bodziec. Oby na ten widok te ostatnie dwie komórki mózgowe im się zetknęły, i skłoniły do wyciągnięcia wniosków.

Odpowiedz
avatar MadDog
12 20

Naa: gorzej jak wyciągną wniosek że trzeba je straszyć, i z matek "a rób co chcesz, wychowanie bezstresowe" zmienią się w matki "jak nie będziesz grzeczny to ten pan cię zabierze".

Odpowiedz
avatar Naa
12 16

Masz rację :( Wobec tego trzeba co najmniej trzech komórek...

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
16 26

@Naa masz rację. Ale co z tego? Opisałaś jak postąpiłaby matka mądra, wychowana w tradycyjny, normalny sposób, nauczona przez swoich rodziców odpowiedniego zachowania itd. Niestety... Dzisiejsze rozwydrzone bachory to już drugie lub trzecie pokolenie bezstresowych debilków. Jak widać z historii wątkotwórczyni zastraszenie podziałało na małego debilka i na dużą debilkę też. Prosty wniosek stąd że ta duża ma taki sam model osobowości. Czyli tez była, a i pewnie dalej jest takim rozwydrzonym rozwrzeszczanym pomiotem. I nie przetłumaczysz...

Odpowiedz
avatar adzata
6 22

mongol - powiem Ci tylko jedno - bicie dzieci, to tylko odznaka bezsilności rodzica. Jak Naa pisze, jest mnóstwo metod, aby dziecko wychować na wspaniałego człowieka, ale trzeba pomyśleć. Dzieci trzeba wychowywać, a nie trenować! Jeżeli będziesz je bić za jakieś zachowanie - będzie się po prostu bało, ale nie zrozumie, że można zachować się inaczej.

Odpowiedz
avatar yannika
-2 10

Ja poproszę o definicję, jaki to jest "tradycyjny, normalny sposób" wychowania.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
4 8

Proszę bardzo: od małego wpajamy szacunek dla osób starszych, uczymy utrzymywania porządku wokół siebie, nie pozwalamy na szaleństwa w autobusach itp. Jeszcze? I tak, w skład środków wychowawczych wchodzi klaps. Lub pasek. Jako element ostateczny. Raczej wywołujący określoną reakcję samym istnieniem niż jego użycie. ALE on musi być. @yannika - jeśli nie znasz takich prostych definicji to prosty wniosek: jesteś bezstresowym debilkiem... I teraz po twojej reakcji będziemy wiedzieć czy mam rację. Mam? Bo jeśli nie to sorry.

Odpowiedz
avatar ID1966
7 7

@adzata - mylisz pojęcia! Nikt tu nie mówi o _biciu_ dzieci. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wymierzenie kary w postaci klapsa, lub smagnięcie paskiem to nie bicie. To właśnie wychowywanie. Pod warunkiem że jest to jeden, góra dwa klapsy. Tatapsychopata dobrze napisał: klaps jako element wychowawczy ostateczny. Dziesiątki pokoleń były wychowywane właśnie tak, zawsze gdzieś w domu stała/wisiała rózga. I wzbudzała respekt. Bo jest to nieodzowny element wychowania. Całe te pokolenie bezstresowych terrorystów tego dowodzi. Dziecko musi mieć jasno wytyczone granice i rodziców konsekwentnie pilnujących tych granic.

Odpowiedz
avatar yannika
-5 7

Oczywiście, że jestem bezstresowym debilkiem. Do tego jestem głupią bdździągwą po wyższej szkole lansu w pcimiu dolnym, zarabiam pod latarnią a do tego jestem otyła i w internecie szukam pocieszenia za swoje zmarnowane życie. [/sarcasm] Szkoda, że twoje "stresowe" wychowanie nie obejmowało sztuki grzecznego prowadzenia dyskusji.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 października 2012 o 10:07

avatar bazienka
1 5

nie uderzę dziecka ani cudzego ani swojego, ale matkę potaktowałabym analogicznie, zawsze można przypadkiem kopnąć w kostkę, oblać, przylepić gumę do czoła- w końcu ja też mogłam być wychowywana bezstresowo :)

Odpowiedz
avatar celulozarogata6
0 0

@ID1966: nie musi byc rozgi czy paska - wystarczy KONSEKWENCJA. Klaps jako ostateczność- np dziecko wali glową o scianę i może sobie zrobic krzywdę, lub nagle wybiega przed samochod...

Odpowiedz
avatar mijanou
25 55

@Mongol- pasy na tyłek nie są potrzebne.Dziecko można dyscyplinować w inny sposób. Kojarzysz taką reklamę: " Moja Ania to cudowna dziewczynka ale rano jest niejadkiem i godzinami je platki?". Co robi mamusia? Daje Ani jogurt Danone pyszny. Wiesz, co robila moja, jak nie jadlam? Spokojnie zabierała niezjedzony obiad ze słowami: Jesli nie zjesz bedziesz głodna do podwieczorku. I konsekwentnie realizowała to, co zapowiedziala. Bardzo szybko oduczyłam się być niejadkiem a troskliwe babcie trzymane były z dala gdy usiłowały Mamę przekonać, że dziecko powinno jeść wtedy, gdy chce. Prosta konsekwencja: jesz albo chodzisz głodny do następnego posiłku. Sprzatasz zabawki albo ci je zabieram. Nie odrobilaś zadania- nie idziesz się bawić. Pasy nie są konieczne. Nigdy w zyciu nie oberwalam lania.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 30

No i to jest sposób, a nie bezmyślne lanie pasem. Moja mama postępowała podobnie. Jak kilka razy w życiu dostałam klapsa, byłam tylko bardziej nieznośna :P

Odpowiedz
avatar ZuzaMaHobby
14 14

@nezka171 Tak, ale zapewne teraz sama sobie robisz jedzenie. A dziecku musi przygotowac je rodzic, który wkłada w to wysiłek. Sposób z czekaniem do następnego posiłku to przede wszystkim nauczenie dziecka szacunku do jedzenia i pracy innych. Mnie na przykład, jeśli nie chciałam jeśc obiadu, mogłam zapomniec o deserze a mama odkładala obiad na bok. Kiedy mówiłam, że jestem głodna, wracała z tym samym obiadem. I tak oduczyłam się wybrzydzania i bycia niejadkiem. Bo niejadek to zwykle, poza przypadkami choroby, dziecko które jest niejadkiem na pożywny obiad, ale jak postawisz przed nim słodycze to już niejadkiem nie jest.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 października 2012 o 20:09

avatar konto usunięte
0 0

Cóż, troszkę inaczej zostałyśmy wychowane. :) Nie mówię, że lepiej/gorzej. Mnie szacunku do pracy i jedzenia nie trzeba było zbyt wiele uczyć, bo jakoś mi to do łebka weszło innym sposobem. Po prostu nie czułam presji, że muszę coś robić, w tym przypadku jeść obiad kiedy jest podany. Mama pewnie wiedziała co robi, frustrowałaby mnie Wasza metoda szczerze mówiąc. I nie mówię tego ot tak - Ojciec mi tak robił. Ile ja się swojej młodej krwi napsułam... ;)

Odpowiedz
avatar ID1966
6 6

@ mijanou - pasy na tyłek nie były potrzebne _tobie_! I fajnie. Chwała ci i twoim rodzicom za to. Ale chyba dasz radę wyobrazić sobie jakiegoś twojego rówieśnika, który nie był tak wychowany i nie miał charakteru podobnego do twojego? Nie jesteśmy jednakowi...

Odpowiedz
avatar bazienka
2 4

moi bili pasem po plecach nie pozwalali wstać od stołu. albo karmili na siłę i nie obchodziło ich, że się cofało. do dziś nienawidzę nabiału, ser żółty tylko na grzance, jem kompulsywnie... a mogłam mieć taką piękną figurę jako niejadek.. Metodę z konsekwencjami zachowań polecam jako psycholog:)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2012 o 18:59

avatar MagicClown
9 17

Nienawidzę takich dzieciaków.Matka myślała że jest władczynią świata i wszystko jej wolno.

Odpowiedz
avatar Naa
6 12

Carrotka, wielkie brawa!

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
17 21

Miło jest wiedzieć że nie tylko ja zrobiłbym takie coś... Carrotka - jesteś wielka!

Odpowiedz
avatar moonfairy
24 26

Bezstresowe wychowanie... z tym mam tylko jedno skojarzenie: Syn lekarzy... w podstawówce wysadził petardą toaletę dokładniej muszlę sedesową z zawartością... konflikty z prawem były na porządku dziennym, ale jakoś nigdy kara go nie spotkała... największy ćpun w mieście... a dziś... tak oczywiście, że studiuje medycynę. Mam tylko jedno życzenie. Oby mnie nie leczył.

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
3 9

zapewne leczyc tez bedzie ziolkami...

Odpowiedz
avatar yannika
27 37

Przypomina mi się z miejsca ten dowcip jak to bachor odstawia histerię w sklepie, wrzaski, rzucanie się na ziemie itp. Matka totalnie bezradna, zbiegowisko dookoła. Podchodzi do matki starszy, dystyngowany pan, mówiąc. "Droga pani, pani pozwoli. Jestem pedagogiem z pięćdziesięcioletnim doświadczeniem." Nachyla się nad dzieckiem, coś do niego mówi - jak ręką odjął, dziecko wstaje, grzecznie przeprasza i idzie do matki. Ta w szoku pyta się starszego pana cóż takiego dziecku powiedział. "To proste, droga pani. Powiedziałem, że jak się natychmiast nie uspokoi to tak mu wleję na goły tyłek że miesiąc nie siądzie."

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 października 2012 o 12:31

avatar konto usunięte
11 15

Każdy mówi o bezstresowym wychowaniu, przygotowaniu dzieciaka do bezstresowego życia, które nie istnieję. Dziecko potrafi wejść na głowę a mamusia cieszy się, że ma takie zdrowe i ruchliwe dziecko. Za dobre zachowanie należy się nagroda a za złe kara. Nie jestem za tym, aby bić dziecko. Tylko czasem klaps nie jest złą metodą. Jeśli od małego uczy się dzieciaka, że wszystko może bez żadnych konsekwencji to jak poradzi sobie w życiu? Bezstresowe wychowanie to nie równa się brak wychowania. I niestety kiedy upominasz takiego "diabełka" rodzic staję w obronie dziecka i za przeproszeniem w dupie ma twoje zdanie.

Odpowiedz
avatar mijanou
-1 7

@Shala- racja. Przecież życie jest pełne stresów a jak ma znieść je takie dziecko, które nigdy w życiu stresu nie zaznało? Nie chodzi o to by 'tresować' dziecko ale o to, by poznało ono, czym jest konsekwencja. To można osiągnąć bez bicia, starczy mądry rodzic.

Odpowiedz
avatar ID1966
7 7

I tu jeszcze jedno... mądry rodzic. A jeśli ten rodzic już był bezstresowy? I nie zna innego modelu? Przypominam że rośnie już kolejne pokolenie bezstresowych...

Odpowiedz
avatar chiacchierona
10 18

Myślę, że bicie jest pójściem na łatwiznę, bo znacznie łatwiej dzieciakowi przylać niż zorganizować czas tak aby się nie nudziło i nie szalało. Chociaż z drugiej strony, nie tak dawno, leciałam samolotem z dziewczyną, która wraz z mamą podróżowała z 3 maluchów. Dziewczyna i na oko 3 - 4 letni chłopiec siedzieli koło mnie. Mały był przerażony zwłaszcza, że nie mógł siedzieć u niej na kolanach w momencie startu. Darł się tak strasznie, że zanim samolot na dobre wzbił się w powietrze, mnie już bolała głowa. Dziewczyna nie miała dla niego żadnych zabawek, kredek, nic, a jednak, w końcu udało się jej go tak zagadać, że do końca lotu (ponad 2h) nawet nie pisnął, a lądowania po prostu nie zauważył. Wystarczyły jej do tego kolorowe opakowania gum do żucia, instrukcja ewakuacji i inne przedmioty, które zazwyczaj każdy ma przy sobie. Jak widać można ogarnąć dziecko i bez większych nakładów, wystarczy tylko trochę inwencji i podejście do dzieci.

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
7 9

Znam ten ból. Na szczęście nie latam na długich dystansach, a do tego mój instykt samozachowawczy chroni mnie od zajmowania miejsc w bezpośrednim sąsiedztwie piekielnych współpasażerów i ich potomstwa. Z innej beczki - denerwujące w historiach jest określenie "uśmiech numer cośtam". Można tego użyć raz, dwa, ale nadużywanie bynajmniej nie dodaje historii uroku.

Odpowiedz
avatar Carrotka
9 11

Szczerze powiem, że sama w życiu nie dostałam ani jednego klapsa od matki- ojciec się mną nie zajmował. Ale baaaardzooo dużo ze mną rozmawiała i zawsze uczulała, że nie zawsze to co ja chcę robić nie będzie nikomu przeszkadzało. Jako dziecko pytałam o wszystko czy mogę wziąć to czy tamto, czy mogę się tym a tym pobawić, czy mogę pobiegać. Nie należałam do bogatej rodziny, był u mnie deficyt zabawek, więc jak już byłam zniecierpliwiona to bawiłam się np. sznurówką, szalikiem i owijałam nim butelkę, żeby "lalce" było ciepło. Potrafiłam się zająć czymś, co było pod ręką używając swojej własnej wyobraźni i starałam się nie niszczyć, bo wiedziałam, żeinaczej więcej już tego samego nie dostanę do zabawy. Jestem jedynaczką a mojej mamie udało się mnie wychować bez wrzasków, klapsów i tym podobne. A wychowała mnie tak, że byłam dzieckiem, które wszystkim się dzieliło, było uczulone na czyjąś krzywdę, pomagało chętnie. I nie byłam nagradzana niczym innym jak dobrym słowem (w domu słodycze były od święta). Owszem, nabroiłam czasem jak to dzieci. Ale nie byłam uciążliwym dzieckiem. Zawsze w długich podróżach rozbrajałam współpasażerów uśmiechem i dzieląc się np. mandarynką, zagadując. Wychowywanie dziecka jest bardzo trudne, szczególnie jak jest tylko jeden rodzic. Ale jak widzę czyjeś chamstwo, niewychowanie to potrafi we mnie wejść diabeł wcielony i nie reaguję na coś takiego spokojnie...

Odpowiedz
avatar obserwator
2 4

Owacje na stojąco!

Odpowiedz
avatar Yasmin
12 12

Ostatnio w samolocie siedziało za mną takie "nadpobudliwe" dziecko (jakiś 5-6 lat, więc powinno już umieć się zachować) i całą drogę kopało w moje siedzenie. Jak zwróciłam uwagę siedzącej obok jego babci to była oburzona, że czegoś chcę. Matka siedziała dwa fotele dalej i udawała, że to nie jej. Co byś poradziła w takiej sytuacji?

Odpowiedz
avatar Carrotka
16 16

Scena wariatki! :D

Odpowiedz
avatar Pclav
11 13

Wszystko fajnie, ale tej "sceny wariatki" w samolocie bym nie polecal. Predzej czy pozniej nadziejesz sie na jakies linie gdzie bedzie siedzial policjant w cywilu i mozesz skonczyc w kajdankach nawet jezeli tylko udawalas.

Odpowiedz
avatar Carrotka
7 9

Z dokumentami, jakie noszę ze sobą? Raczej nie :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@Carrotka: Czyżby były żółte? ;-) Nie wiem, czy wariat na pokładzie to nie jest przypadkiem powód do awaryjnego lądowania... Ja bym się bała zagrać nieobliczalną, bo nigdy nie wiadomo, jak się to może skończyć. A jak Cię zestrzelą z dmuchawki z jakimś środkiem usypiającym, to akurat będzisz miała czas się wylegitymować ;-)

Odpowiedz
avatar Carrotka
-3 3

Nie mam żółtych papierów- już wcześniej pisałam, nawet w samej historii, że zdrowa jestem na umyśle. Chodzi o inne dokumenty, o których wolę nie pisać. Ale na pewno nie są to dokumenty i zaświadczenia od lekarzy :)

Odpowiedz
avatar swiezewinogrono
5 5

Przy "zasadzeniu kopa" wymiękłem :D

Odpowiedz
avatar spy02
-1 1

Historia świetna, metody na piekielnych rodem z samego piekła i strasznie skuteczne :) Nie myślałaś o jakiejś szkole aktorskiej albo czymś takim? :P

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 5

Aktorstwo? Nieeee. Skończyłam Administrację ze specjalnością Systemów Bezpieczeństwa Publicznego a teraz jestem na ratownictwie medycznym. A ratownictwo to moja miłość :)

Odpowiedz
avatar Carrotka
6 6

HAhahahaha! Uśmiałam się do łez oglądając tą reklamę! :D

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
0 4

Filmiki sa po prostu bezbledne :D

Odpowiedz
avatar BlackMoon
-5 5

Ups, nieładnie.

Odpowiedz
avatar MojaMalaAmi
5 7

Oho, mamy powazny zarzut, Carrotka> odniesiesz sie do niego?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Żeby nie było oczerniania: prosimy o link :)

Odpowiedz
avatar mijanou
5 11

W sumie wypadałoby podać link, skoro wytaczasz zarzut o plagiat, bez urazy.

Odpowiedz
avatar AniaMP
7 7

Link poproszę i dowód, że autorka jest kimś innym niż Carrotka.

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 5

Ciekawe co piszesz darkpl, ale wydaje mi się, że trollujesz... Odwaliłam sama te numery w samolotach, ale nie zaprzeczam- może ktoś przede mną wpadł na podobny pomysł. A jak żeś taki mądry i już mnie posądzasz o plagiat- poproszę linka do historii. Jakoś zaskakująco dziwne, że posądzać potrafisz a z dowodami to już ciężej, żeby przedstawić. Nieładnie darkpl kogoś tak oczerniać!

Odpowiedz
avatar avangarda500
0 2

Gratuluję odwagi:)

Odpowiedz
avatar Carrotka
-1 1

Dziękuję :)

Odpowiedz
Udostępnij