W nawiązaniu do ostatniej historii o typach klientów telewindykacji (
http://piekielni.pl/40512), zgodnie z zapowiedzią zamieszczam zestawienie (już nie ranking) wg mnie „najlepszych” zasad, procedur i wytycznych.
Będzie długo i może nie wszystkie punkty z pozoru absurdalne, ale dla muszących się do tego stosować była to katorga…
1. Pracę rozpoczynasz o 8:00 – o tej porze masz siedzieć ze słuchawkami na głowie, mieć włączony komputer, odpalone systemy i wykonać pierwszy telefon. Nie wiem dlaczego czas od wejścia na „salę pracy” i włączania komputera, odpalania systemów itp. nie był zaliczany do czasu pracy – czy to nasza własna przyjemność?
2. Spóźniasz się minutę – odrabiasz 15 minut w sobotę. Spóźniasz się 16 minut – odrabiasz 30 w sobotę, 31 – 45 itd. Nie ma znaczenia, że np. w środku pola w mrozach 30-stopniowych zepsuł się pociąg albo metro nie działa. Odrabiasz lub piszesz wniosek o potrącenie stawki za liczbę minut do odrobienia z pensji...
3. Pracujesz do równej godziny zegarowej, wcześniej nie możesz się wylogować z systemu. Zmiany są ustawione tak, że nad głową czeka już osoba na twoje stanowisko, która od tej samej równej godziny musi zacząć...
Po chyba setkach tłumaczeń, że nie da się równo o danej godzinie skończyć rozmowy, zamknąć systemu, wylogować, a żeby odwrotne czynności wykonała kolejna osoba – wprowadzono 5-minutową tolerancję.
Gorzej jeśli rozmowa poprzednika się przedłużała – wtedy na koniec dnia musisz się wytłumaczyć.
4. Limit (określona liczba XX połączeń na godzinę, które musisz wykonać) co jakiś czas wzrastał o średnio 10-15%. Bez logicznego uzasadnienia, pod groźbą utraty premii.
Możliwy do wyrobienia gdy 3 na 4 osoby nie odbierają, ale gdy rozmawiasz z co drugą – nie dało się (skutek: brak przerw i praca po godzinach – oczywiście tylko wieczorem).
5. Z wyrobienia limitu nie zwalniają:
- szkolenie („Nadróbcie sobie, bo potem będzie szkolenie”)
- rozmowa „motywacyjna”
- awaria systemu
- zwolnienie lekarskie
- spotkanie imieninowe czy wigilijne...
Z czasem próbowano przeforsować nawet urlop wypoczynkowy, na szczęście nieskutecznie.
Na koniec miesiąca, nawet jeśli były całodzienne awarie systemów lub nie było wystarczającej liczby klientów, trzeba było nadrabiać limit – inaczej „po premii”.
Jeśli limit nie wyrobiony – niedobór do nadrobienia w kolejnym miesiącu, już wg ewentualnych „zwaloryzowanych” stawek.
6. Początkowo limit obejmował wszystkie połączenia wykonane. Potem zaczęto liczyć „produkt”. Wyobraźcie sobie różnicę w czasie „obsługi” gdy masz klienta z 1 pożyczką i 1 telefonem, a gdy też przy jednej pożyczce masz dwóch klientów, dwóch poręczycieli i każdy ma wpisanej po 1 komórce i jeszcze stacjonarne.
7. Gdy zaczęło brakować argumentów do urywania premii (która była przyznawana na całą komórkę i to, co nam urwane, szło do dyrekcji komórki do podziału) wprowadzono pomiar czasu trwania samych rozmów – od wybrania numeru do zakończenia rozmowy.
Nie zachowanie odpowiedniego wskaźnika skutkowało odjęciem premii.
Argument, że nie mamy wpływu na to czy ktoś odbierze albo czy jest w zasięgu pozostał bez odzewu.
8. Podczas pracy musisz siedzieć wyprostowany i patrzeć w monitor. Nie wolno się odwracać, patrzeć na boki ani rozmawiać z innymi osobami. Nie można także przeglądać poczty służbowej ani korzystać z intranetu – to można robić na przerwach.
9. Rozmowa ma trwać 3 minuty max.
Niezależnie czy rozmawiasz z:
a. ogarniętą panią X, która rozumie co do niej mówisz i szybko ustalasz plan działań (zwykle około minuty)
b. starszym panem Y, którego akurat zastałeś na polu 2 godziny ciągnikiem od domu o godzinie 14:50 w sobotę, ostatniego dnia przed przekazaniem do komorników terenowych, któremu tłumaczysz co może jeszcze zrobić, a on i tak nie rozumie (autentyczna moja rozmowa, ponad 10 minut)
c. próbujesz się dodzwonić do pani Z, która podała numer do pracy i przełączają cię z miejsca w miejsce („Kotłownia, słucham?”), po czym na koniec okazuje się, że już tam nie pracuje.
d. kłócisz się z panem Ż, który jest ojcem klienta, że jednak masz prawo dzwonić pod podany do kontaktu z bankiem numer, nie naciągasz go, nie boisz się sądu i chcesz dostać numer do klienta, by po kilku minutach dowiedzieć się, że syn kilka miesięcy wcześniej wyjechał do Anglii i nie ma zamiaru wrócić, a tym bardziej spłacić kredytu.
Niezależnie od tematu i rozmówcy, przekroczenie czasu = po premii.
10. Na prezenty urodzinowe/imieninowe dla dyrektora i jego zastępców, zarabiających po kilkanaście tysięcy złotych składamy się wszyscy „szarzy pracownicy”. Podobnie jak na poczęstunek świąteczny, w którego kosztach dyrekcja nie partycypuje, bo nie wypada im nawet proponować. Obchodzenie naszych imienin – poczęstunek zapewniają solenizanci, a „szaraki” składają się na prezent. Na szczęście życzenia składaliśmy sprawnie, bo limit sam się nie wydzwoni.
11. W sylwestra czy na wigilię pracujemy krócej – czytaj: do 18:00.
Wyobraźcie sobie reakcje ludzi odbierających o tej porze telefon z windykacji.
12. Brak dostępu do systemu bankowego.
Nie widzieliśmy kont ani wpłat ludzi. Do tego informacje o zaległościach docierały do nas z opóźnieniem – zwykle kilkudniowym, ale czasem nawet ponad tygodniowym jak były awarie. Mimo to musieliśmy dzwonić i tłumaczyć dlaczego dzwonimy pomimo wpłaty w terminie lub dzień po terminie. Co więcej, musieliśmy też pobierać prowizję za nasz telefon i o tym poinformować (łącznie z pozostałymi kosztami).
13. W przypadku awarii siedzimy na miejscach albo sprzątamy biurka. Jak posprzątamy, sprzątamy drugi raz. Potem ewentualnie rozmowy w parach „na sucho” celem przećwiczenia. Bezwarunkowo nie wolno korzystać z Internetu. Siedzimy do końca pracy, bo może system ruszy i jeszcze te 15 minut podzwonimy...
14. Praca na słuchawce wymaga trochę mówienia. Mimo to, firma nie zapewnia nawet grama wody, o najtańszej herbacie, kawie czy mleku nie wspominając. Nie zapewnia nawet słuchawek dla każdego, tylko jedną sztukę na jedno stanowisko. W swym miłosierdziu zapewnia jednak po „zestawie” gąbek na słuchawkę i mikrofon na pracownika.
15. „Ciąża to nie choroba”
Jeśli pracownica zaszła w ciążę i z własnej woli nie chce obniżyć wynagrodzenia do 4 godzin (bo tyle może siedzieć przed komputerem), to musi przychodzić na 8:00, pracować do 12:00, a potem można ją wykorzystać w ramach określonych w zakresie obowiązków „innych prac zleconych przez przełożonego”: np. do roznoszenia korespondencji po budynku (lub po mieście, co szybko zostało ukrócone ze względu na konieczność wyjścia poza miejsce pracy), zaklejania kopert czy niszczenia stert dokumentów w niszczarce.
A potem zdziwienie, że zaraz idą na zwolnienie lekarskie.
16. „Genialne” szkolenia.
Nie masz pomysłu na szkolenie? Przesłuchaj rozmowy z połowy dnia, przeanalizuj sposób prowadzenia rozmów, potem ponazywaj go ładnie (np. „technika czegoś tam”) i każ ćwiczyć w parach bez telefonu, co jakiś czas zmieniając role klient-windykator.
Ewentualnie jeśli jest to egzamin zewnętrzny – stój nad pracownikami i podawaj odpowiedzi bez wcześniejszego zapoznania ich z materiałami źródłowymi.
W obu przypadkach nabyta wiedza – niesłychanie rozwijająca.
A propos szkoleń – na koniec moje trzy "ulubione" teksty na nich usłyszane (nie cytaty, bo już dokładnie nie pamiętam):
- Nie jest prawdą, że klienci nie mają pieniędzy. Mają – inaczej by nie jedli i nie żyli. Waszym zadaniem jest takie poprowadzenie rozmowy, żeby klient był pewny, że w pierwszej kolejności musi wydać każde pieniądze na spłatę zobowiązania w banku.
- Spłata zaległości to nie jest dobrze wykonana przez was praca. Dobrze wykonana praca to spłata zaległości i kolejne płatności dokonywane przez klienta w terminie.
- Podstawowa zasada: klient z reguły kłamie.
call_center
w Ultimo pracujesz??? ;)
OdpowiedzNie. To BYŁ (na szczęście) bank.
OdpowiedzUzupełniając - BYŁ dla mnie:) Bank nadal jest - i to duży. A i sam dział dalej funkcjonuje.
OdpowiedzA moi pracownicy narzekają. Chyba im wydrukuje tą historię.
Odpowiedzczytając to ciężko westchnęłam i brak mi słów żeby jakoś sensownie to skomentować...
Odpowiedza ja się pytam jak można dać się tak zeszmacić? Nie wiem czy bym tydzień tam popracował nie mówiąc już o miesiącu. To jest chore ,że ludzie zgadzają się na takie warunki pracy za nędzne pieniądze :/
Odpowiedzjesli w lodowce jest tylko swiatlo, masz dziecko na utrzymaniu, a za gaz i prad zalegasz juz za kilka miesiecy to mysle, ze nawet call center brzmi jak raj na ziemi ;)
OdpowiedzW dzisiejszych czasach każdy się łapie jakiegokolwiek zajęcia, byle mieć pieniądze. Marne, bo marne, ale tynku ze ścian nie da się jeść. Jedynie niektórzy pracodawcy to wyzyskiwacze... Taka jest smutna prawda...
OdpowiedzJa pracowałem tam rok. Studiowałem wtedy dziennie i te zmiany pozwoliły mi to jakoś wpasować, że spokojnie zaliczyłem dwa semestry pracując. Aha, i nigdzie nie napisałem, że płacili nędzne pieniądze. Płacili jak na call center niezłą stawkę (w przeliczeniu na pełen etat ok. 2,5 tys, bez nadgodzin - w tych warunkach niemożliwe), zawsze terminowo. No i te magiczne premie, które bez "obniżek" (nierealne) dawały 1 pensję co kwartał. Dodatkowo to był duży bank, z jakąś tam "marką" i ten rok znacznie mi pomógł zdobyć obecną pracę, a jakieś zawsze doświadczenie wpadło (kontakt z "trudnym" klientem, procedury i produkty bankowe). Osobiście uważam, że żadna praca nie hańbi (no, może prawie), a doświadczenia od bezrobocia nie przybywa.
OdpowiedzKonieczność zarabiania pieniędzy nazywasz ZESZMACENIEM? To ty nie wiesz, co się dzieje w naszym kraju i na jakie warunki muszą się godzić ludzie, by żyć? By jeść? By ogrzać mieszkanie? Radzę się zastanowić, zanim się chlapnie;/
OdpowiedzCo do pkt pierwszego to racja - masz być gotowy do pracy o godz. 8, a nie się do niej zacząć przygotowywać. Co do pozostałych to szkoda język bruździć, bo kogoś tam nieźle p... no choroby psychicznej dostał, no.
OdpowiedzPraca zaczyna się od 8 więc w tym momencie podchodzę do stanowiska i uruchamiam komputer.
OdpowiedzTu się zgadzam. Uruchomienie komputera to już jest praca, a nie moja przyjemność - w celach prywatnych przecież go nie uruchamiam.
Odpowiedza jesli ja pracuje jako kelnerka, to o 17 mam byc na sali, czy w szatni, przebierajac sie w mundurek? Bo przeciez dla przyjemnosci sie nie przebieram ;) a potem przekazanie warty, uruchomienie kasy...
OdpowiedzJa z szatni też korzystałem przed pracą czy robiłem sobie herbatę lub siku:) Myślę, że to specyfika danego stanowiska, ale jestem pewien, że miałaś duuużo więcej swobody i luzu niż ja. To po prostu trzeba przeżyć: 7:58 wszyscy siedzą przy stanowiskach, coś tam gadają pomiędzy sobą - ale każdy ma włączony komputer, system, słuchawki na głowie. I potem pada okrzyk "ÓSMA!!!" i wszystko ustaje, a zaczyna się stukanie w klawiaturę i rozmowy... Czułem się jak w chińskiej przędzalni:)
OdpowiedzCo do ostatniego, chyba się szefostwo naoglądało House'a
OdpowiedzCałość piekielna, ale z trzema ostatnimi punktami akurat się w pełni zgadzam d: (może jestem straszna, ale cóż)
OdpowiedzAle zgadzasz się z punktami 14-16 czy cytatami? Bo jeśli z tym drugim, to trzeciego nie komentuję, natomiast co do dwóch pierwszych - przełożenie nawet największego wysiłku i niepodważalnych argumentów na osobę, która co miesiąc spłaca z opóźnieniem, jest praktycznie żadne. Kto ma nie spłacać, nie będzie. Jak koszty mu nie przeszkadzają, to co mu przeszkadza, że ktoś mu co miesiąc pogada przez 3 minuty... A ja naprawdę się starałem uzmysłowić klientom, że warto spłacać w terminie i dawałem im propozycje jak to zrobić. Efekt - nawet jak mówili, że zrozumieli, i tak za miesiąc mieli zaległość.
OdpowiedzByłam jedną z tych osób, które chciały, żebys opisal te zasady. Bardzo serdecznie dziękuję za spełnienie prośby, ale muszę Ci napisać, że teraz, po przeczytaniu posta, chyba jednak wolalam ich nie znać. Rozumiem, że ograniczenia, mogę nawet zrozumieć fochy szefostwa, ale na litość, debilizmu nie zrozumiem nigdy! Plus za historię.
OdpowiedzUmowy były cywilno-prawne,nie? Bo nie wyobrażam sobie takich rzeczy na umowie o pracę...
OdpowiedzUmowa o pracę (nawet po okresie próbnym dostałem na czas nieokreślony). Natomiast te rzeczy były ustalane przez szefostwo jako "zasady/regulamin" i kto go łamał, ten dostawał "po premii". Natomiast jeśli ktoś łamał go regularnie albo się nie zgadzał na takie reguły (choć nikt nas o to nie pytał), mógł zawsze złożyć wypowiedzenie...
Odpowiedzpunkt 11 o dzwonieniu w wigilie o godzinie 18 mnie najbardziej przeraził
OdpowiedzNawet dnia bym nie wytrzymał w takiej pracy. Co do "klient z reguły kłamie" to się zgodzę.
OdpowiedzNigdy więcej pracy w telemarketingu! Poszłam do tej pracy, ponieważ nie wiedziałam co mnie czeka. Najpierw odbyło się 4 h szkolenie z próbnymi (prawdziwymi) rozmowami. Wszyscy trzaskali słuchawką (niezbyt miłe na słuchawkach). Potem dowiedziałam się, że najpierw jest 10 dni próbnych, za które zapłacą przy pierwszej pełnej wypłacie (tak wypadało, że po 2 miesiącach...). Na drugi dzień dostałam ochrzan, że Pani chorej na raka nie potrafiłam przekonać do produktu...Odeszłam, gdy znajoma powiedziała mi, że jak program wysiadł to młoda kierowniczka darła ryja(jak zwykle)i kazała im myć jedną szybę po 5 razy a do tego pielić ogródek! Już teraz możesz być murzynem od wszystkiego za 7zł/h! No chyba, że nie wyrobisz normy na miesiąc to wtedy 6zł...;)
Odpowiedz1 idąc tym tokiem, myślenia już wychodząc z domu na przystanek albo wsiadając do samochodu jesteś w pracy i już zaczyna się liczyć te 8 czy 12 godzin 4. normalna rzecz, na wszystkich stanowiskach na których pracowałem norma podnosiła się w czasie(aż do ok. 120% fizycznie możliwych do wykonania czynności), żeby nie trzeba było rozdawać pracownikom premii i żeby był powód do opier dalania. 13. normalka
OdpowiedzTo jest bardzo dobry tok myślenia. Pracodawca nie tylko powinien płacić za wyniki ale również pokrywać koszta utraconych możliwości.
Odpowiedz