Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ponieważ pojawiło się dużo opowieści gimnazjalnych opowiem Wam skąd się biorą najgorsi…

Ponieważ pojawiło się dużo opowieści gimnazjalnych opowiem Wam skąd się biorą najgorsi nauczyciele. Fizycy przy których ścina się krew w żyłach, matematycy przy których zaczynacie się jąkać i marzycie żeby zadzwonił dzwonek.

Gdy zaczynałam swoją przygodę z gimnazjum (w najgorszej dzielnicy mojego miasta) miałam głowę pełną ideałów i wielkie serce wypełnione empatią.
Tłumaczyłam tysiące razy to samo, zawsze byłam uśmiechnięta, miła dla moich uczniów, czekałam aż oddadzą zaległe prace, wyznaczałam dodatkowe terminy poprawy sprawdzianów.
Im ja byłam lepsza, tym moje klasy były gorsze. A to ktoś jadł na lekcji, a to wyciągnął telefon, innym razem jakaś Lola poprawiła makijaż w lusterku.
Generalnie ja się produkowałam, oni mieli mnie w d...e.

I pewnego pięknego dnia dwóch młodzieńców tak się szarpało przy wejściu do klasy, że jeden drugiemu rękę złamał.
Naganę dostałam ja i ja tłumaczyłam się dyrektorowi.
Zaczął się nowy rok szkolny.
Już nikt mnie nie lubi. 16latki w bluzach "CHWDP" ustawiają się w pary przed klasą. Mówią, że idą na "Noc żywych trupów" i modlą się o dzwonek.
Nigdy się do nich nie uśmiecham, nawet nie sprawdzam sprawdzianu gdy ktoś zapomniał się podpisać. Jeśli ktoś się spóźni, wszyscy piszą kartkówkę. Im mniej tłumaczę tym więcej się sami uczą.
Ja tylko wymagam i dostarczam im dreszczyku emocji. Cieszy mnie gdy młode bandziory mają śliczne zeszyciki, odrobione zadanka i odkładają długopisy na komendę :)

Aż trudno uwierzyć, że godzinę wcześniej rzucali w jakąś nauczycielkę kredą i darli dzioby tak, że tynk leciał ze ściany. Ot taka gra, im ja jestem gorsza tym moi dresiarze fajniejsi, a 45 minut kultury dziennie im raczej nie zaszkodzi.

gimnazjum

by aurorka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
35 65

Szkoda tylko że przez takich bandziorów cierpią uczniowie porządni a wrażliwi, którzy naprawdę przejmują się nauczycielem stosującym takie metody. Ja wiem że dla nauczyciela może to być swego rodzaju maska, dostarczenie "dreszczyku emocji" i sposób na rozwydrzone chuligaństwo, ale znam wrażliwe osoby które przez takich pedagogów nabawiły się problemów żołądkowych i nerwowych, dziewczyny blade jak ściana z trzęsącymi się rękami przed każdą lekcją. Spóźnienie też jest nie zawsze zawinione, komuś autobus wpadł do zaspy i cała klasa pisze za to kartkówkę? Dla tych jednostek naprawdę sumiennych stosuj inną taryfę, bo wylejesz dziecko z kąpielą.

Odpowiedz
avatar gm89
21 27

rygor jest doby, ale jeśli stosują go wszyscy od przedszkola... należę do rodziny nauczycieli i wiem, jak ciężko wypracować sobie szacunek u dzieciaków. Jeśli jeden nauczyciel na coś pozwoli to uczniowie będą się domagali takich samych "przywilejów" u innych... :/

Odpowiedz
avatar dinaeel
17 37

A kto powiedział że życie ma być piękne i sprawiedliwe, głaskające główkę przy każdym potknięciu? Gdy nie potrafi się docenić raju piekło ziemi chętnie przyjmie wszystkich bez względu na wyznanie i zasady. Można w życiu bez problemu trafić dużo gorzej niż piekielny nauczyciel.

Odpowiedz
avatar aurorka
22 36

Żal mi często jakiegoś miłego dzieciaka, który strasznie przeżywa, że akurat raz się nie przygotował i dostaje jedynkę. Ale przekaz musi być jasny. Wina i kara. Wszyscy są równi i tak samo traktowani.

Odpowiedz
avatar jelonek
25 31

"Autobus wpadł w zaspę..." Wiedząc, że ma się takiego nauczyciela w dzisiejszych czasach chyba można skrobnąć esemesa do kolegi żeby uprzedził nauczyciela? U mnie w szkołach nie było konsekwencji w takich sytuacjach. A co do autorki: kiedyś Ci podziękują. Ja najlepiej wspominam takich ostrych nauczycieli.

Odpowiedz
avatar Bastet
28 32

Amish - guzik prawda. Właśnie u nauczycieli, którzy stosują rygor normalne dzieciaki też mogą się dobrze czuć na lekcji bo ktoś dba o ich bezpieczeństwo i komfort pracy. Jest spokój, można się uczyć. A nie walczyć z dupkiem, który na ciebie pluje, dźga w plecy. A nauczyciel nie potrafi w tym czasie sobie poradzić z idiotą, który fika po klasie.

Odpowiedz
avatar wiedzmak3
32 34

Miałem takiego chemika w liceum. Profesor(z tytułu naukowego, nie tylko z nazwy), biegle przekładał z rosyjskiego zasady chemiczne z książki, która widziała chyba rozbiory polskie. Niesamowity człowiek, ostry jak brzytwa ale potrafił tłumaczyć. Na trzydzieści trzy głowy w klasie chemii nie umiały dwie osoby. Reszta rozumiała wszystko w lot lub po prostu bała się nie umieć. Prawdę mówiąc to była klasa rozrabiaków, mocno rozbrykana. U niego baliśmy się głośno oddychać, choć trzeba przyznać, że był sprawiedliwy, nie karał bez przewinienia. Losie, jak ja bym chciał mieć takiego nauczyciela z każdego przedmiotu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 września 2012 o 22:13

avatar mijanou
12 26

@Amish, zapewniam Cię, że te wrażliwe i ambitne osoby nie mają nic przeciwko takiej konsekwentno-wymagającej postawie nauczyciela i cieszą się, ze ktoś wreszcie nad dresiarstwem zapanował i umozliwił im korzystanie w pełni z lekcji i wiedzy, którą taki nauczyciel chce przekazać. I nie trzęsły się bo do szkoły chodzili po to, by się uczyć a nie uprawiać głupawki czy być świadkami cudzej. Skąd to wiem? Bo ja w gimnazjum własnie do takiej ambitnej grupy należałam.

Odpowiedz
avatar Elewator
20 24

@mijanou: Ludzie są różni. Ja jestem dobrym uczniem, nie mam problemów z większością przedmiotów, a terroru nie lubię. Wymaganie, konsekwencja, surowość - okej, jak najbardziej. Byle by było sprawiedliwie. Bez grupowej odpowiedzialności, bo ona ma ze sprawiedliwością tyle wspólnego co ja z baletem. Nauczyciel jest nauczycielem z prawdziwego zdarzenia dopiero, jeśli potrafi zapanować nad klasą bez wprowadzania NADMIERNEGO rygoru. Miałem (wciąż zresztą mam) kilku takich i to są najlepsi nauczyciele, bez dwóch zdań. Jak pisałem wcześniej, ludzie są różni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 października 2012 o 15:34

avatar plytkozerca
3 9

Gdyby chodzilły do szkoły WYŁĄCZNIE te osoby, które faktycznie chcą się czegoś dowiedzieć, to nie byłyby one obowiązkowe.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 16:18

avatar konto usunięte
7 7

w gimnazjum wrażliwe osoby sie cieszą z takich nauczycieli, ale w liceum dostają zawału :P w liceum nikt mnie już nie szczypał z tyłu na lekcji, ludzie byli normalniejsi, a ostrzy nauczyciele przyprawiali o zawał i nie wspominam tego za dobrze :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 12

a podobno chłopaki w rurkach to zło wcielone, P*dały J*bane które trzeba tępić... widzę, że gimnazjalne dresy bardziej nadają się do tępienia.

Odpowiedz
avatar boys_on_sandwiches
-1 7

Ci 'wrażliwcy' na pewno nie ucierpią jeśli na lekcji panuje porządek. co do dziewczyn, które się trzęsą przed każdą lekcją...tu chyba potrzebny jest psycholog, bo nie jest to normalne, żeby przez jasne zasady i wymagania, ktoś był znerwicowany. Boi się, że na lekcji musi cokolwiek robić? Brawa dla autorki, ciśnij dalej, a kiedyś przynajmniej garstka z nich Ci za to podziękuje :)

Odpowiedz
avatar boys_on_sandwiches
1 5

I ja również miałam taką nauczycielkę od chemii. Myślałam: co za okropny babsztyl :D A była surowa i ogromnie wymagająca, nie tolerowała nieprzygotowania się do lekcji, bo ktoś jest humanistą. Dzisiaj dzięki niej potrafię wytłumaczyć i pomóc bratu w tej podstawie, którą każdy absolwent liceum powinien znać.

Odpowiedz
avatar Cristoforo
1 7

Do tych, którzy myślą, że taki terror jest dobry, sprawiedliwy i że wrażliwi ludzie na tym nie cierpią. Powiem tyle - nikt nie lubi dostawać pały za to, że zapytał kolegi o długopis (wiadomo, że tak naprawdę to był tajny kod, mający na celu zapytanie o wyjście na piwo po lekcjach, bo to taka młodzież jest zła). Tak samo nie jest fajne, jak nauczyciel pyta przy tablicy z powodu spóźnienia, nieważne, z jakiego powodu, każdemu zdarza się zaspać albo stracić babcię. Podsumuję to tak, autorka zamieniła 1 poszkodowaną osobę (siebie) na co najmniej 7 na klasę, bo myślę, że w takiej 30-osobowej klasie znajdzie się chociaż 7, które się stresują nie ze swojej winy, a przez nauczyciela.

Odpowiedz
avatar Chorus
1 9

aurorka: Wszyscy są równi i tak samo traktowani? Nie wydaje mi się, że kara za nic to to samo co kara za coś. Liczmy, że uczeń spóźnił się na lekcję. Dostał karę. Inny uczeń na tą samą lekcję przyszedł punktualnie. Też ma karę, ale nie zawinił. A teraz odpowiedz sobie na pytanie: Czy oni są traktowani tak samo? Mnie zawsze uczono, że karany jest winny, ale z niesprawiedliwością na pewno się spotkam. Właśnie się spotkałam. Cieszę się, że nie w szkole, bo gdy widzę akich nauczycieli, to krew mnie zalewa. Utrudniam życie w sposób kulturalny, ale tylko się odwdzięczam. Bo nie widzę sensu w tym, że jakaś wszechwiedząca nauczycielka ukarze całą klasę, bo akurat ja się spóźniłam. To nie jest równe traktowanie. Nie powinnaś być nauczycielką, zresztą... nie tylko ty...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 12

Ja miałam taką matematyczkę. I to właśnie tę kosę wspominam najcieplej ;) dużo się nauczyłam i dzięki temu nie miałam większych problemów z matematyką w liceum.

Odpowiedz
avatar SoSo
18 20

Sama zaczynam być nauczycielką i rozumiem, skąd się bierze takie podejście. Tylko że ważne jest, żeby nie mylić dyscypliny z terrorem i szacunku ze strachem... pobłażać raz, że nie warto, a dwa, że się po prostu nie opłaca. Ale nauczycieli, wprowadzających czysty zamordyzm sama nie wspominam z szacunkiem...

Odpowiedz
avatar aurorka
18 24

Powiem tak. Jeżeli pracuje się z normalnymi klasami to może być normalna dyscyplina. Jeżeli są to klasy gdzie jest 1/3 drugorocznych, z kuratorem, czy też już z wyrokami to niestety musi to być terror.

Odpowiedz
avatar SaszaGrigoriewna
22 26

Ja miałam taką trudną klasę jako wychowawca i nigdy żadnego naprawdę poważnego problemu z nimi. Tylko, że narzuciłam bardzo jasny system kar i zapowiedziałam, że nie karzę za coś, do czego się człowiek przyzna (mając na uwadze, że każdemu zdarzają się chwile zaniku myślenia). Gdy mi się panowie pobili (mówili, że to dla żartu, ale ja widziałam z okna - mieli pecha), to poszli do pana woźnego grabić trawniczek przez 45 min godziny wychowawczej. Przyszli zlani potem i zmęczeni jak cholera, bo im pan woźny dał popalić. Sami przyznali, że im się to im się nie opłaca. Panów palących tolerowałam, bo ja nie będę po wsi za nimi ganiać i łapać na papierosach. Ale jak mi kiedyś przyszli walący fajami na kilometr (sama palę, a i tak czułam), to kazałam po lekcji własnoręcznie połamać i wyrzucić. I rozmawiałam, mówiłam, słuchałam. A oprychów miałam takich, że - gdybym nie znała - to bym się bała nawet w dzień przejść obok :)

Odpowiedz
avatar mijanou
0 12

@Elewator- terror? Czy nie myli Ci się aby z konsekwencją w wymaganiu przez danego nauczyciela wiedzy-owoców jego pracy? Dziwne, ale po ukończenou szkoły, już na studiach właśnie najbardziej się ceni tych belfrów wymagających.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 14:16

avatar iGraGitara
2 2

@SaszaGrigoriewna no to nieźle ich nauczyłaś posłuszeństwa, skoro po wysłaniu ich do grabienia liści i oni po prostu poszli i wykonali polecenie.

Odpowiedz
avatar Vivanca
11 15

Ja w gimnazjum miałam taką panią od angielskiego. 3 dni były rozmowy na lekcjach. Potem zaczęła mówić po angielsku oraz tłumaczyć w tym języku. Nikt nie gadał- każdy słuchał i starał się zrozumieć. I szczerze mówiąc wtedy pokochałam ten przedmiot :)

Odpowiedz
avatar tttt
17 19

To bardziej skomplikowana kwestia, a kluczową rolę gra chyba osobowość. Osobiście znam nauczycielkę bardzo życzliwą i uśmiechniętą - choć w pracy asertywną - której klasa nie tak dawno marudziła, że choć film w porządku, to oni nie chcą do kina, bo "my wolimy polski z Panią..." Wyobrażacie sobie? Nauczycielka ta przeszła teraz na emeryturę po przeszło 35 latach pracy :)

Odpowiedz
avatar iGraGitara
2 2

Wyobrażamy :D. Moja polonistka z liceum była właśnie w tym typie. Boska babka.

Odpowiedz
avatar macros1980
0 0

Ja też miło wspominam moją polonistkę. Mimo, że z dyktand pała na szynach to był standard to swoimi bon motami potrafiła rozbroić każdego ("kiepski matematyk nigdy nie będzie dobrym polonistą" - przebiło wszystko co dotąd słyszałem). Jej sposób prowadzenia lekcji sprawił, że do dzisiaj potrafię przeczytać najnudniejszą książkę do końca nawet jeśli stwierdzę, że była po prostu nudna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2013 o 14:11

avatar Mikizzo
3 11

Miej na uwadze jedną możliwość. Sam przebywam trochę wśród patologii, wiem jedno. Są tam osobniki które nie mają absolutnie nic do stracenia, więc pobicie, kradzież, czy inne wykroczenia mogą Cię dosięgnąć. Wiem to z doświadczenia, więc uważaj ! Pozdrawiam :) (to jest dobra rada a nie jakieś tam zastraszenie tak swoją drogą )

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2012 o 23:59

avatar aurorka
13 15

Niestety groźby już przerabiałam i to gdy jeszcze traktowałam ich po ludzku. Jeden mi obiecywał, że jak zostanie na drugi rok to mi auto spali. A że miał już wyroki za pobicia wiec mogłam założyć,że nie żartuje. No i niestety musiał powtarzać rok:) I powiem, że przez to bardzo się poprawił. Wiec właściwie każdy nauczyciel jest narażony na tego typu sytuacje.

Odpowiedz
avatar elda24
9 9

ja miałam w lo taką nauczycielkę wiedzy o kulturze, która była osobą do rany przyłóż, cicha, spokojna - ale u niej na lekcji nawet najgorsze patałachy siedziały cichutko i słuchały, jakoś każdy przed nią czuł niesamowity respekt, wystarczyło tylko, że spojrzy się w twoją stronę, a już się gęba zamykała. Za to przydzielili nam w 1 klasie lo nauczycielkę historii, młode to to, ledwo po studiach. My na prawdę próbowaliśmy ją polubić czy szanować, ale się nie dało. Odeszła po 2 miesiącach ze szkoły, nie wiem co z nią dalej. Jak dla mnie wystarczyło to, że uparcie twierdziła, że Cezar (ten od Brutusa) zginął w 375 r p.n.e. z rąk swojego brata Aleksandra (??).

Odpowiedz
avatar manna_z_nieba
8 8

Moja nauczycielka od przyrody (podstawówka, x lat temu) próbowała nam wmówić że sosna traci igły na zimę :)

Odpowiedz
avatar macros1980
0 0

Dla mnie wystarczający powód żeby zamordować taką "uczycielkę"

Odpowiedz
avatar Poecilotheria
8 10

Mnie w szkole jakoś ominęły takie przeboje. Do podstawówki i gimnazjum chodziłam w małej miejscowości, gdzie nauczyciele w większości uczyli jeszcze naszych rodziców, a nauczyciele z trzydziestoletnim stażem, cóż... Raczej na głowę sobie wejść nie dadzą:) W liceum chodziłam do klasy gdzie większość wybierała się na medycynę, farmację, weterynarię, więc bardzo poważnie podchodzili do nauki. Było kilku gości, którzy robili zamieszanie, ale nauczyciele nieźle sobie radzili, paradoksalnie najlepiej to wychodziło młodziutkiej pani od angielskiego, dziewczyna ledwie kilka lat od nas starsza. Robiła za dobrą kumpelę, ale zgrabnie nie dawała sobie wejść na głowę:)

Odpowiedz
avatar 8eska88
11 11

Jako uczeń(liceum co prawda ale...)- surowy nauczyciel- ok. nauczymy się czegoś. Byle by zasady były jasno ustalone: pytam wtedy i wtedy, wymagam tego i tego. A nie jak czasem wejdzie jakiś wkurzony babsztyl, działa wbrew temu co sama ustaliła i złośliwie dogaduje i to nawet nie w temacie szkoły. A są nauczyciele, którzy potrafią zrozumieć młodzież i się z nią zaprzyjaźnić:P I naprawdę wtedy też uczą się wszyscy i go szanują.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

ucz sie z lekcji na lekcje a nie kiedy nauczyciel ustali :P:P

Odpowiedz
avatar Elewator
6 32

Nie przeczę, zachowanie młodzieży było piekielne, nawet bardzo piekielne... ale ty, aurorko, również. Odpowiedzialność zbiorowa jest bez sensu - nauczyciele zawsze mówią "podziękujcie koledze" i myślą, że grupa utemperuje wyrywnego osobnika... tyle, że to nigdy nie działa. W tym przypadku jest to podwójnie bezsensowne - nikt nie ma wpływu na to, czy inna osoba się spóźni, czy nie. A co do tego, że "mniej tłumaczysz" - można to uznać za lekceważenie swoich obowiązków, od tego jest nauczyciel, żeby wytłumaczyć i (próbować) nauczyć. Ktoś pisał, że właśnie surowym nauczycielom się potem dziękuje - i miał rację. Surowi nauczyciele - OK, tacy często dobrze uczą... ale surowi i sprawiedliwi, a nie tacy, jak w przedstawionej historii. Takiemu nauczycielowi za cholerę bym nie podziękował, bo i nie ma za co. Pobłażać nie można, bo efekty są... ekhm... nieciekawe, ale trzeba znaleźć pewien złoty środek.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
-4 10

Kiedyś myślałam tak jak ty. A potem doszło do mnie, że nigdy żaden dzieciak nie zakabluje na kolegę, nigdy. Zawsze jest sztama. Jedyny sposób to sprawić, by sami się pilnowali, w skrajnych przypadkach jest to odpowiedzialność zbiorowa. Jeżeli jest z nimi problem, to wierz mi, krzywda się nikomu nie stanie, choć będą stękać, natomiast nabiorą szacunku do nauczyciela, który nie jest gołosłowny, i sami będą się gonić do bycia w porządku.

Odpowiedz
avatar perpetua
2 2

Ta, jasne, będą pilnować się nawzajem, tylko że jak się trafi taka kilkuosobowa grupka osób, co to chcą tylko zdać jakoś na samych dwójach

Odpowiedz
avatar perpetua
0 8

...to nici z pilnowania. Zeżarło mi długi esej, więc powiem krótko - nie tędy droga, autorko, bo za przeproszeniem d*pa z ciebie, nie nauczyciel.

Odpowiedz
avatar RudaMaupa
2 6

I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa. Niech to nawet będą największe kozaki - jeśli większość będzie ich ganiać za nieciekawe zachowanie, ulegną, to taki wiek, jak już gdzieś było napisane; co innego, jeśli klasa ma spokojnych uczniów z dwoma czy trzema idiotami, którym na niczym nie zależy, a co innego jak jest tego cała klasa z dwoma-trzema takimi, którym się chce coś robić. Co, ma ich po główkach głaskać? Jeśli technika działa, a młodzi zamiast się bardziej rozbrykać, uspokajają się, do tego nikt tak naprawdę nie cierpi, to nie rozumiem protestów. Nie każdego da się wychować, mówiąc do niego spokojnie, wyrozumiale i po koleżeńsku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

mnie zawsze wpieniało "X nie zrobił czegośtam - piszecie kartkówke".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 13

Studiuję na kierunku nauczycielskim (wiem, że bez przyszłości, blabla) i na jednym przedmiocie jedna wykładowczyni mówiła nam o najczęstszym błędzie popełnianym przez nauczycieli. Otóż... Nauczyciele chcieli być lubiani przez uczniów. Stąd też byli wobec nich wyrozumiali i dowcipni. Z tym, że w takim przypadku nietrudno o przekroczenie granicy. Wiadome jest, ze uczeń będzie sprawdzał jak daleko może się granica przesunąć. A wtedy - BIADA nam! Nie wiem, czy terror opisany przez aurorkę jest najlepszy - ale na pewno trzeba być konsekwentnym. Był sprawdzian ustalony na wtedy - to wtedy się go robi. Najlepiej ustalić kilka sztywnych reguł na początku roku szkolnego i się ich trzymać. Nie chodzi tu o gnębienie ucznia, ale o to, że w życiu nikt mu na rękę nie będzie szedł.

Odpowiedz
avatar macros1980
2 2

Albo się czasy zmieniły odkąd ja skończyłem liceum (tylko 15 lat temu), albo *młodzierz* już nie ta :D. Miałem kapitalnego wychowawcę-matematyka. Był w wieku mojego ojca ale kontakt z nim naprawdę był wspaniały, można było pożartować nawet powygłupiać ale jakoś było wiadomo gdzie leży granica i co nam wolno, a czego nie. A naprawdę na wiele nam pozwalał.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 13

Moja mama jest nauczycielką przedmiotów technicznych związanych z mechaniką, mechatroniką itp, więc uczy samych chłopaków. Jej metoda jest prosta. Największych figo fago ustawia od razu po tym, jak coś wywiną. Pierwsza ławeczka i odpytywanie powoduje, że takie "cotojaniejestem" staje się wzorem posłuszeństwa. Nie próbuje się przymilać ani kumplować, ale mimo to uczniowie ją lubią i szanują. Myślę, że zastraszaniem i krzykiem dużo się nie zdziała. Wystarczy być asertywnym i trafić indywidualnie w uczniów. Bo na jednego krzyk będzie działał uspokajająco, a innego sprowokuje do gorszego zachownania.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 września 2012 o 13:55

avatar konto usunięte
6 16

Wybacz, ale co masz na myśli szpile? Upokarzasz go?

Odpowiedz
avatar Dokuyaku
2 6

Myślę, że wpatruje się w takiego delikwenta tak długo, aż odpuści.

Odpowiedz
avatar J_uk_dev
7 9

Ja również dołączę się do komentarzy tych osób, które twierdzą, że najostrzejszych nauczycieli po latach wspomina się najlepiej. Ja może nie tyle wspominam najlepiej, bo i tych mniej ostrych też ciepło wspominam. Chodzi raczej o sam fakt, że oni byli najbardziej w stanie wbić coś do tych młodych głów, by po opuszczeniu murów szkoły coś nadal od czasu do czasu nam zaświtało. Fakt, że były to inne czasy i chyba za największy wybryk można uznać kolegę, który pokłócił się z nauczycielką matematyki, rzucił "to pani na mnie krzyczy?" i wyszedł trzaskając drzwiami. Pewnie dzisiejsi nauczyciele chcieliby tylko z takim "elementem" się zmagać, a nasza największa klasowa "patologia" wyrosła na normalnych ludzi, którzy pokończyli uczelnie, znaleźli pracę, pozakładali rodziny itd. Inne czasy, fakt, ale nauczyciel zawsze o szacunek musiał walczyć. Piszę tu głównie o liceum, bo podstawówki prawie nie pamiętam, gdyż miałem wypadek, który wymazał większość wspomnień sprzed 11 roku życia, a potem dopiero wróciłem z nauczania domowego do szkoły na sam koniec podstawówki. W liceum miałem nauczycielkę angielskiego. Jedna z tych, u których lepiej nie podskakiwać. Surowa, ale potrafiąca uczyć i sprawiedliwa. Sam miałem z angielskiego dosyć słabe stopnie przez całe liceum, ale do nikogo jak tylko do siebie pretensji mieć nie mogłem. Nauczycielka ta potrafiła też poprzez swój sarkazm często usadzić potęcjalnych mądralińskich. Po prostu osobowość, którą zapamietuje się na całe życie. Sprawdziany, klasówki i odpytywania to był stres - ona nie miała litości - nie umiesz? Siadaj, jedynka. Jednak do dziś twierdzę, że jeśli ktokolwiek nauczył mnie angielskiego ( no przynajmniej podstaw, by nie zginąć marnie :) ), to właśnie ta nauczycielka, z czego ja dziś czerpię olbrzymie korzyści. Mimo przeciętnych ocen pewne rzeczy po prostu zapamiętałem na znacznie dłużej niż tylko czas "byle do matury". Trzeba mieć talent, by uczniom tak trwale wbić coś do głowy.

Odpowiedz
avatar Jorn
11 21

Po czym poznać najsłabszych nauczycieli? Właśnie po stosowaniu odpowiedzialności zbiorowej. Takich nigdy się nie szanuje i się im w przyszłości dziękować nie będzie. To nie jest pokaz siły, tylko przyznanie się do porażki zawodowej.

Odpowiedz
avatar sophisticated
14 14

szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia co do Twoich metod wychowawczych...Oczywiście rozumiem że pracujesz z dziećmi patologicznymi (patrzac po komentarzach) i dlatego musisz wprowadzać drakonskie prawa ale odpowiedzialnośc zbiorowa? Wedlug mnie nigdy nie jest dobra. Jeśli chcesz moge dac Ci jedna rade- moja siostra stosowala ja gdy uczyla zawodówke(czyli towarzystwo podobne do Twojego). Odkryła ze jesli wyłapie "prowodyra" albo samca alfa tak jak ona to mowiła -a w kazdej klasie jest taki osobnik-to skupiała na nim uwagę i tu, uwaga, nie poniżała go a wrecz przeciwnie. Chwaliła go za byle aktywosc a lekcji odkrywala przed nim jego zdolnosci do tego przedmiotu. I wiesz co sie stało? Zaczał ja szanowac a reszta podporzadkowała sie temu :) Bo musisz zauwazyc ze w tym wieku młodzież nie szuka autorytetu w doroslych a w kolegach z klasy. Zwykle jest to 1 lub 2 osobników a wiadome ze lepiej i łatwiej pokierowac dwoma osobami niż 30-osobowym bydłem.

Odpowiedz
avatar Aleksandra
8 8

Ja nie znam się za bardzo na metodach wychowawczych, więc na pewno nie będę Twoich krytykować;) Nie mniej jednak muszę przyznać, że nie dziwi mnie wcale zmiana Twojego podejścia - pochodzę z rodziny 'nauczycielskiej', a teraz (mimo że to nie będzie moja specjalizacja) odbywam praktyki w szkole podstawowej.. i sama nie wiem co zrobić, kiedy piątoklasista mówi mi, że on klasówki nie będzie poprawiać bo "ma to w dupie"... Najbardziej przeraża mnie jednak to, że nauczyciele na takie jednostki po prostu nie reagują, bo podobno "nie ma sensu i to nic nie zmieni". Strach pomyśleć co będzie później...

Odpowiedz
avatar Elewator
-1 5

Piątoklasista mówi, że "ma to w dupie"? Do nauczyciela?! Cholera jasna, co się z tym światem dzieje?! Mnie by do głowy nie przyszło, żeby tak się wyrażać do nauczyciela... ech, nagle poczułem się dziwnie staro... a ja nawet osiemnastki jeszcze nie mam...

Odpowiedz
avatar charlotka
12 12

Niekoniecznie podobają mi się Twoje metody, ale skoro działają... ;) Ja miałam w LO taką germanistkę, która, co prawda, ustaliła na samym początku kilka zasad, które pozwoliły mi uważać ją za naprawdę dobrą i normalną nauczycielkę. Ale jak przyszło co do czego, to pytała po pół godziny na KAŻDEJ JEDNEJ lekcji, z czego tekst do przetłumaczenia musiał być praktycznie wykuty na pamięć, zero możliwych zająknięć. Potrafiła obrażać, ale nie wprost, umiała dobierać ładne słowa, dzięki którym czułeś się jak śmieć, poza tym pytania, próby rozwiania wątpliwości spotykały się z niechęcią, niekoniecznie chciała nam wszystko tłumaczyć. Mówiła ciągle po niemiecku, z czego rozumiałam co drugie słowo, bo mówiła tak piekielnie szybko, niezrozumiale i niewyraźnie, że się nie dało. Ale rzecz jasna sama metoda bardzo mi się podobała. Cóż, poza tym każde spojrzenie, które pomijało ją czy też podręcznik, spotykało się z reprymendą.I szczerze mówiąc, myślałam, że nauczę się języka szybciej i na dłużej, ale przez stres, jaki miałam na tych lekcjach (cała klasa się jej bała), chwilę po wejściu czyściła mi się pamięć. Mogłam spędzić godzinę, dwie, trzy nad książką w domu, nic z tego nie miałam. W ostatnim roku dostaliśmy germanistę, tamta odeszła na emeryturę. Też wymagał, nie powiem, sporo trzeba się było uczyć, ale podchodził do nas, jak do ludzi, a nie jak do zwierzątek, nie zastraszał i czasem potrafił się uśmiechnąć. I to właśnie przy nim najwięcej się nauczyłam.

Odpowiedz
avatar plytkozerca
8 14

Czyli rozumiem, że nauczyciel nie powinien w ogóle nic tłumaczyć na lekcji? To po co w ogóle lekcja? Niech się w domu uczą, nie? I przykro mi, że wszystkich mierzysz jedną miarą przez kilku debili dresów. Rowy kopać a nie uczyć!

Odpowiedz
avatar plytkozerca
4 12

Najlepszy nauczyciel, jakiego znam jest faktycznie dość surowy, ale ZAWSZE sprawiedliwy. Ma bardzo wielki talent do tłumaczenia niełatwego przedmiotu - chemii - i mimo tego, że nie drze się na nas, tłumaczy nam po ludzku, to jakimś dziwnym trafem na lekcjach jest zawsze cisza i spokój, nawet nie musi nas upominać. Średnia klasy z ostatniego testu to 4,5. Przypadek? Nie, po prostu autorka jest złym nauczycielem, który wyżywa się na uczniach aby zamaskować fakt, że nie potrafi tłumaczyć. Przepraszam, ale chyba do tego służy nauczyciel, żeby to robić? Jeśli się nie zgadzacie, to oprócz minusowania napiszcie DO CZEGO według was służy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

Ale co ma piernik do wiatraka??? Autorka nic nie wspomina o wyżywaniu się na uczniach, nie leje po łbie, nie wyzywa. Gdzie napisała, że nie umie nic wytłumaczyć uczniom? Dyscyplinę wprowadziła i chwała jej za to. Wybacz, ale sam/a stwierdzasz, że najlepszy nauczyciel to surowy nauczyciel...

Odpowiedz
avatar plytkozerca
6 6

Surowy, ale sprawiedliwy. Nie widzę sprawiedliwości w odpowiedzialności wzorowej.

Odpowiedz
avatar eyjafjallajokull
4 6

Terror - nie, rygor - tak! Jak najbardziej tak! W liceum miałam matematyka, który doprowadzał do płaczu największych twardzieli. Rzucanie w nas różnymi ciężkimi przedmiotami było na porządku dziennym. Obrzucanie obelgami - również. No i jakoś nie mogłam się za wiele nauczyć na lekcji, kiedy miałam świadomość, że zaraz mogę oberwać gipsową główką Einsteina, drewnianą ekierką, gitarą, dziennikiem - a w najlepszym przypadku kredą. To był terror w czystej postaci, kiedy lekcja dobiegała końca, aż zachciewało się żyć. Miałam też wymagającą chemiczką- ale to była zupełnie inna bajka. Uśmiech, profesjonalizm, wysokie obcasy. Częste odpytki, trudne sprawdziany i idealna cisza na lekcji. Mieliśmy stres, ale to był stres mobilizujący. Kiedy komuś wpadła gorsza ocena, nauczycielka zawsze rozmawiała po lekcji, pytała, czy nie mamy jakiś problemów. Czasem proponowała inną metodę uczenia się. Potrafiła kogoś ostro zrugać, kopnąć w d*pę, ale tylko po to, byśmy potrafili wziąć się w garść. Wszyscy się jej bali, ale jednocześnie - kochali ją. I to była najlepsza nauczycielka, jaką spotkałam! Do tej pory utrzymujemy serdeczne kontakty, ale kiedy widzę na ulicy swojego matematyka, przechodzę na drugą stronę. Nigdy nie zdarzyło się, żeby powiedział coś miłego, nawet po tylu latach uśmiecha się szyderczo i rzuca jakieś chamskie uwagi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

U nas w szkole jest taka nauczycielka która jest miła, nie jest złośliwa ani nic. Daje dodatkowo się poprawiać z zagrożeń i nie ma problemu z dogadaniem się. Jest jedna wada - jeśli nie wykorzystasz jednej szansy - następne nie będą takie miłe. Do tego jest tak przerażająco dziwna że nikt przez całą lekcję nic nie mówi. Nie mam pojęcia czemu ale cieszę się z tego bo przynajmniej coś z tego przedmiotu rozumiem.

Odpowiedz
avatar ogarnijsie
-2 12

Eee czy tylko ja uważam, że to przesada? Bo ktoś wyciągnął telefon na lekcji? Rozumiem, że to tak upokorzyło autorkę że teraz musi sie mścić na uczniach i udawać taką zadowolona z tego faktu że nikt jej nie lubi :) Jeszcze więcej zdrobnień i emotek walnij, żeby było bardziej widać jak Cię to nie obchodzi :):)

Odpowiedz
avatar aurorka
-2 6

Już tłumaczę dlaczego nie używamy telefonu na lekcji. Po pierwsze ponieważ to jest niezgodne z regulaminem szkoły który uczeń zaakceptował. Po drugie jest to zwyczajnie niegrzeczne. Po trzecie: dziś pozwolę wyjąć komórkę z plecaka, jutro uczeń będzie mi pisał smsy na lekcji, pojutrze puszczał muzykę, a za tydzień już będzie sobie swobodnie rozmawiać przez niego bo przecież Pani pozwoliła. A co do zdrobnień w moim tekście pokazują one, że gimnazjaliści to tak naprawdę jeszcze dzieci, które tylko bardzo chcą pokazać jakie są dorosłe bo palą papierosy schowani za szkołą:)

Odpowiedz
avatar drowning
5 9

uważam, że przesadzasz, spóźnienie się albo robienie wszystkiego pod Twoje dyktando jest zbyt drastyczne. Oczywiście sama zawsze lubiłam troszkę rygoru na lekcji, wtedy wiedziałam, że trzeba się nauczyć i koniec, bo żartów na tym przedmiocie nie ma, ale z umiarem. Ilu nauczycieli rygorystycznych okazało się na wycieczkach normalnymi ludźmi, z którymi można nawet pożartować. Tobie się to podoba bo masz 45minut spokoju i ciszy w pracy, ale przypomnij sobie jak sama byłaś młoda i ile padło negatywnych słów i przekleństw w stronę nauczycieli, chociażby tylko dlatego, że nauczyciel zrobił kartkówkę. Nie trzeba być mocno wylajtowanym nauczycielem, w którego rzuca się kredą, by uczniowie Cię szanowali i się uczyli.

Odpowiedz
avatar Eve
9 13

Wiesz co...? Trafiłam w swoim życiu na wielu nauczycieli i nauczycielki. Mnóstwo beznadziejnych, przeciętnych, ale dobrych -naprawdę niewielu. Może...4, 5, licząc kadrę pedagogiczną w ośrodkach muzycznych. I wiesz co? Ci najlepsi potrafili zaszczepić we mnie pasję, dzięki której nadal uśmiecham się na widok wierszy, podręcznika do historii, czy wysłużonego atlasu astronomicznego. Oni mieli SZACUNEK do uczniów, wymagali wiele, ale też wiele dawali od siebie. Mogłam z nimi porozmawiać, być szczera i przyjść kiedy miałam jakiś problem. A ty...? Ty nie masz szacunku do uczniów, nie chcesz i nie potrafisz zaszczepić pasji, wolisz się mścić za jakąś jedną sytuacją. Ty nie dostaniesz po latach kartek od byłych uczniów, ani wyjątkowych prezentów w podziękowaniu za twój trud. Ciebie nikt nie będzie wspominał z uśmiechem nostalgii. Zeszyty do twojego przedmiotu dzieciaki będą palić, a nie przechowywać. Bo nie wkładasz w swoją pracę żadnego trudu. Cóż to za wysiłek stać się su ką i szma tą, do której wszyscy żywią głęboką nienawiść...? Żaden, to każdy potrafi. Tak samo jak wielu gimnazjalistów potrafiłoby przebić ci opony. Tylko że oni tego nie zrobią bo szkoda ich wysiłku na ciebie. Zastanawiam się tylko...czy miło ci jest żyć ze świadomością że tylu osobom niszczysz młodość. Że tyloma osobami pogardzasz. Że codziennie, dzień w dzień, napawasz się czyimś smutkiem i codziennie przegapiasz talenty, które mogłabyś u uczniów odkryć, gdybyś się postarała. Nauczyciele despoci rzadko mają wielu uczniów olimpijczyków, wiesz? Że nie masz do tych osób szacunku. Pomyśl o tym przed zaśnięciem...miłych snów.

Odpowiedz
avatar aurorka
-3 13

Miło, że zadałaś sobie tyle trudu żeby skomentować. Jeżeli lubisz to nadal uśmiechaj się na widok wierszy w swoim odrealnionym świecie. Tacy natchnieni pasjonaci w takich klasach kończą z koszem na głowie. Jakie talenty, olimpijczycy, świetne;)? Mam ich głaskać i chwalić, że w wieku 15lat dodawać ułamków nie potrafią?Że nie odróżniają rombu od trapezu?Że nie potrafią czytać ale kłamać, ćpać i pobić kogoś po lekcjach potrafią świetnie? Nie Tobie oceniać jaki wysiłek wkładam w swoją pracę. Nauczyciel nie jest po to żeby uczniowie go lubili i wspominali z nostalgią tylko po to żeby zmusić ich do nauki. Nikomu nie niszczę młodości tym, że wymagam żeby zachowywał się jak uczeń a nie pajac.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

Miałam w gimnazjum polonistkę a zarazem wychowawczynię, która budziła w całej klasie (33 osoby) szacunek właśnie dla tego że nie pozwoliła sobie wejść na głowę i potrafiła nas zainteresować tym o czym opowiadała. Była też co prawda wymagająca i za brak odrobionej pracy domowej były jedynki. Zdarzało się też że stosowała odpowiedzialność zbiorową i nie uważam żeby było to aż takie złe. W sytuacji kiedy nie mogła jasno wyznaczyć winowajcy odpowiadali wszyscy i na drugi raz sytuacja się nie powtarzała po prostu.

Odpowiedz
avatar Marcia
3 3

Jestem w technikum i muszę przyznać, że to właśnie ci surowi nauczyciele wprowadzający pewien rygor są najlepsi. W gimnazjum miałam wielu bardzo pobłażliwych nauczycieli a i klasę taką jaką miałam - 1/3 to poprawiający klasę, większość to dresy. Niczego nie dało się nauczyć, ale za to na lekcji WOS nikt nawet nie odważył się odezwać niepytany, a nauczycielka nawet nie stosowała żadnych karnych kartkówek, nic z tych rzeczy. Wystarczyło, że ostrzegająco spojrzała w czyjąś stronę. Bardzo lubię takich ostrych nauczycieli, bo da się czegoś nauczyć. Chociaż moja rygorystyczna polonistka przyprawia mnie o zawał, ale to tylko jeden taki wyjątek :P

Odpowiedz
avatar Burbulek
9 15

"Nigdy się do nich nie uśmiecham, nawet nie sprawdzam sprawdzianu gdy ktoś zapomniał się podpisać. Jeśli ktoś się spóźni, wszyscy piszą kartkówkę. Im mniej tłumaczę tym więcej się sami uczą." Wybacz proszę ale sądzę, że nie masz dość charyzmy żeby umieć opanować klasę przy okazji kreując milszą atmosferę pracy. Usprawiedliwiasz się sama przed sobą z braku pewnych cech charakteru potrzebnych nauczycielom. To nie jest rygor tylko terror. Zgodzę się, że początkowo byłaś aż za miła ale popadłaś w drugą skrajność. 25-30 osób ma pisać kartkówkę bo ktoś się spóźnia? A czy to ich wina? Takie zachowania powodują, że taki spóźnialski będzie outsiderem w klasie i skupi się na nim agresja. Za mało mamy incydentów w burzliwych gimnazjach? Zastanowiłaś się kiedyś nad tym? Jest coś takiego jak odpowiedź ustna dla spóźnialskich. Nie wychowuj dzieci poprzez karę zbiorową bo to nie te czasy i nie te metody. Inna sprawa. Nie tłumaczysz dokładnie lekcji żeby dzieci zaczęły się uczyć? A za co pobierasz wypłatę, przepraszam bardzo? Nic dziwnego że edukacja kosztuje majątek włożony w korki, zajęcia dodatkowe i kursy skoro nauczyciel nie tłumaczy i nie uczy. A jak ktoś jest ambitny to musi na Twój przedmiot poświęcić 3-4x więcej czasu. Nie masz choćby elementarnego szacunku dla czasu swoich uczniów a wymagasz żeby mieli szacunek do Twojego czasu i nie spóźniali się na lekcje? I rozumiem, że dużo wymagasz a mało uczysz? Aha, już mi się przypomina ten typ... Powiem tak. Nie wzbudzasz szacunku tylko wzbudzasz strach. Na szacunek trzeba sobie zapracować poprzez okazywanie szacunku innym. Takie podejście kojarzy mi się z wiecznie niezadowolonymi starymi belfrzycami, z którymi miałem przykrość się styknąć. Nie cierpiałem takich nauczycieli a uwierz mi, że oceny zawsze miałem dobre. Znając siebie wiem, że gdybyś była moją nauczycielką wpadlibyśmy na pewno w konflikt. Przykro czytać takie rzeczy. Nie ma co się później dziwić, że ludzie mają problemy ze stresem jak od 14-latka są poddawani takiej presji przez "nauczycieli". Należy wychowywać a nie terroryzować. Jak ktoś się do tego nie nadaje nie powinien być nauczycielem, naprawdę. Pozdrawiam i łącze wyrazy współczucia dla Twoich uczniów.

Odpowiedz
avatar refael72
0 6

Twoja historia potwierdza prawdziwość powiedzenia "Pogłaszcz chama, to cię kopnie; kopnij chama, a zacznie się łasić". Tak trzymaj. Z czasów licealnych wspominam matematyczkę i fizyczkę - dwie największe żylety, zwłaszcza fizyczka. Później na polibudzie po pierwszym kolokwium z fizyki poszedłem do ogólniaka podziękować jej za to, że była jaka była.

Odpowiedz
avatar Spawacz
8 10

No to już wiemy, skąd się biorą nauczyciele, do których jako rodzic, na wywiadówce trzeba przyjść i z*ebać od stóp do głów. Po przeczytaniu Twojej historii, śmiem twierdzić, jak napisał to Burbulek, ,,nie masz dość charyzmy". Na stanowisko nauczyciela nie każdy się nadaje. Masz przed sobą zadanie, które jest dość trudne i raczej mało, który nauczyciel stara się spełnić. Nauczyciel powinien zainteresować uczniów, do tego, ażeby sami pogłębiali swoją widzę na ten temat, powiedzieć im, w jaki sposób mają się nauczyć danych definicji, ale przede wszystkim, zrozumieć je ! Litości, co to za sztuka, powtarzać te same definicje to zalania się krwią, później napisać je na papierze(czyt. sprawdzian) bądź odpowiedzieć ustnie ? Do dziś pamiętam wykłady na temat polaryzacji, ESD, EPA czy ESDS, chociaż w zawodzie tego nie używam. Zostało mi to pokazane w ciekawy sposób jak i wtedy chciałem dowiedzieć się o tym jak najwięcej. Tak więc piekielny nauczycielu, poczytaj artykuły bądź książki na temat organizacji lekcji bądź zapanowania nad słuchaczami, bo my rodzice wiemy gdzie pójść, żeby i wam żyło się lepiej :) Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Chorus
1 5

Nie będę się rozpisywać na temat twoich (brak szacunku dla ucznia = brak szacunku dla nauczyciela) metod wychowawczysz, bo chcę się jeszcze dzisiaj wyspać. Prawdopodobnie i tak będzie długo. Przypominasz mi moje cztery nauczycielki, ostatnia będzie najbardziej przebojowa. 1. Kobieta od przyrody. Najlepszy, faworyzowany uczeń tłukł się w swojej ławce w sposób, w który nikt inny pozwolić sobie nie mógł. W amtym momencie popatrzyła na niego z żalem i ciężko westchnęła. Z tą samą kobietą na wcześniejszej lekcji: kolega zapytał o pożyczenie ołówka (czy czegoś w tym stylu, zapomniał). Odwróciłam się do niego i podałam ów przedmiot, ale jako, że mieliśmy dobre kontakty podałam z uśmiechem. Kobieta to wychwyciła i stwierdziła, że my tak nie będziemy rozmawiać. Ja i kolega miny pt.: "O co ci chodzi dziwna, przefarbowana blondynko?!". Skończyło się tak, że musiałam się przesiąść, a jaśnie pan najlepszy nie poniósł żadnych konsekfencji. 2. Pani od polskiego (2): Byłą również wuefistką. Na polski się spóźnić? Broń boże!!! Ale na W-F zawsze tak z 15 min mimimum. A jak za bardzo się na polskim rozgadała mieliśmy po W-F-ie. Przestało padać. Ale nie, bo pada! Za oknem świeci słońce, nie widać, że 30 min temu padało.No właśnie nie pada. JA TU JESTEM NAUCZYCIELEM I JA WIEM LEPIEJ!!! I tak dalej i tak dalej... 3. Pani od polskiego (1): Zacznę tak, że mam nerwicę. Na każdej lekcji powstrzymywałam się, żeby nie zrobić czegoś na prawdę głupiego. Jak się powstrzymywałam? A no... wyżywałam się na samej sobie, wolałam zrobić krzywdę sobie niż komuś przez przypadek. Wychodziłam z przykrwionymi rękami, długie paznokcie. Co mnie tak bulwersowało? Foworyzowanie w stopniu... w dużym stopniu. Za każdym razem kiedy zaczynaliśmy rozmawiać i ktoś powiedział coś, co nie było zgodne z JEJ poglądami: "Wy jesteście jeszcze za mało dojrzali na dyskusje". Interpretacje wierszy tobyła istna masakra, na każdej lekcji inne przeboje i darcie twarzy. Przeważnie najbardziej obrywali ci, którzy najmniej zasłużyli. Jeszcze dużo innych rzeczy, które mi uciekły, dawno to było. Skończyłam w pokoju pedagoga po napadzie drgawek. 1. Matematyczka... Nienawidziłam związywać włosów. Ale ty jesteś uczeń i ty masz mieć włosy związane! Tak ci niewygodnie! Bo oczywiście ona wie lepiej... Na każdej lekcji wychwalała pod niebiosa tego samego co pani od przyrody. Dobre kontakty z mamusią. A dwie osoby, które uczyły się gorzej... miała daleko i głęboko. Miałam pasję: śpiew. Podobno nawet mi to wychodziło. Ale za ten czas mam kółko matematyczne i na muzyczne nie pójdę! Zastanawiałam się tylko od kiedy to kółka są przymusowe. U nas to było... normalne. Jako, że jestem waleczna... zabrali jedną pasję, zajęłam się czymś innym, ale muzyki sobie nie odpuściłam: walczyłam i wywalczyłam. Zaczęłąm grać. Z chłopakami. Zawsze miałam z nimi lepsze kontakty niż z dziewczynami. Ale po jakimś czasie stwierdziła, że na tej przerwie miały być wyznaczone dyżury na szkołę, a my poszliśmy grać, więc od dzisiaj... zakaz. Byłąm na skraju załamania. Czegokolwiek bym się nie nauczyła... musiaął mi to zabrać. Nawet od kolegi chciała mnie przesadzić. A tak swoją drogą... te dyżury polegały na: a) stanie na drzwiach zewnętrznych i kontrolowanie butów b) stanie przy łazienkach i pytanie po co w tamto miejsce zmierzamy. Wydaje mi się, że takie funkcje powinien pełnić personel. A... tak dbali o czystość w łazienkach, ale papieru i ręczników się nie doczekaliśmy, bo i po co. Trochę tego dużo, ale oto z jakimi nauczycielami mi się kojarzysz. Zupełne przeciwieństwo mojego pana od muzyki, tańców, albo pani od angielskiego. Oni szanowali nas, a my szanowaliśmy ich.

Odpowiedz
avatar aurorka
-3 7

Piekielny rodzicu:)Właśnie tacy robią największą krzywdę swoim dzieciom. Mówią, że szkoła ma wychowywać a potem przychodzą narzekać. Bo przecież jego synuś tylko grał na telefonie a ta zła nauczycielka oddała telefon dyrektorowi albo bo przecież jego synuś sprawdzał tylko definicje a nie oglądał gazetki porno pod ławką:) Przecież jego synuś jest taki super to klasa ma na niego zły wpływ i pewnie na wycieczce to oni włożyli mu do plecaka butelkę wódki:)

Odpowiedz
avatar Palring
4 4

Najgorszym co może być jest myślenie, że szkoła ma wychowywać. Oczywiście w pewnym stopniu powinna wychować młodego człowieka, ale główne zadanie należy do rodziców. Jeśli oni nie nauczą dziecka kultury, to żadna szkoła tego nie zrobi. Od pewnego czasu istnieje tendencja aby za wszystko obwiniać szkoły. Nie jestem nauczycielem i nie mam żadnego związku z systemem edukacji (naukę zakończyłem kilka lat temu), ale uważam, że dziecko wychowuje się w domu. Szkoła może tylko nauczyć go pewnych zachowań, ale nie ukształtuje dzieciaka. Rodzice nie chcą przyznać się do błędu jeśli taki popełnili, a najczęściej to oni odpowiadają za postępowanie własnych dzieci.

Odpowiedz
avatar MadWolf
4 4

Palring ma rację. To rodzice powinni wychowywać swoje dzieci. Szkoła jest od tego, żeby uczyć. Miałam w podstawówce(!) klasę zwykłych bandziorów. Notorycznie niszczyli mienie szkoły, wyzywali nauczycieli, bili i wyżywali się na słabszych, itp. A co było najzabawniejsze? Ano to, że rodzice wezwani do szkoły gotowi byli zarzekać się na wszystkie świętości, że ich dzieci są niewinne i grzeczne tylko nauczyciel ma złe podejście, koledzy niedobrzy, szkoła zbytnio Piotrusia, Mateuszka, Kacperka stresuje. Choć byli jeszcze tacy, co potrafili nauczyciela wprost obrażać i znieważać. I wcale nie byli to ci, potocznie zwani marginesem społecznym. Jak dla mnie cały nasz system edukacji jest chory. Nie wszyscy chcą i będą się uczyć, więc po co na siłę ich zmuszać? Najlepiej od razu po podstawówce wysłać takie osoby do zawodówki, która by z nich zrobiła dobrych murarzy, stolarzy itp. W gimnazjach i liceach zostałyby tylko osoby, które by się uczyć chciały, więc nie wyżywaliby się na nauczycielach,a nauczyciele z większą ochotą przychodziliby do pracy. I wtedy wszyscy byliby zadowoleni.

Odpowiedz
avatar Maniuhna
3 3

Zauważyłem dużo komentarzy jak to było w gimnazjum. Sam niedawno je ukończyłem i różne opinie każdy ma na temat nauczania. 1.Zawsze znajdzie sie w klasie osoba pijaca i palaca nawet najlepszej(z reguły osoba o niższych ocenach) 2.Korzystanie z telefonu. Z reguły był używany na nudnych lekcjach gdzie nauczyciel nie potrafił zapanować nad klasa i to co mówił nie trafiało do nas. Ale były przypadki pisanie sms na lekcjach gdzie były one lubiane wśród uczniów, tylko od nich zależała końcowa ocena. a byli wśród olimpijczycy z tego przedmiotu. Tylko czy kiedyś nie puszczono karteczek po klasie? 3.Jeden za wszyscy za jednego... Moze od razu wytnijmy klasę w pień bo ktos czegoś nie zrobił? jeśli sie jej to notorycznie zdaza to na delikwent osobna rubryczke jemu przypisana. 4.Jeśli sie lubi dany przedmiot to żaden nauczyciel nie przeszkadza w nauce, nawet zyleta. z reguły są z tego konflikty(sam stałem w gimnazjum w kącie za zbytnią aktywność na lekcji. często bylem upokorzony przez ta panią, klasa pani nie lubiła, ona nas uważala za niezbyt rozwiniętych w jej przedmiocie. jednak bardzo nas karcila za nasze braki, swoje próbowała bagatelizować. nieraz udowodnilem jej błąd, choć nie zawsze związany z jej lekcja. ;) ) 5.Jeśli jestes nauczycielem i pokazujesz uczniowi jaki z niego glupek to pamiętaj ze na twoich lekcjach bedzie szukał twoich błędów i bedzie robił to samo co ty. Pare przykładów gdzie nauczyciel zbytnio lepiej niech nie przesadza i spróbuje patrzec na sytuację ze strony ucznia, wydając opinie jako nauczyciel. P.S. najlepiej pamiętam nauczycieli którym dopieklem oraz tych umiejących rozbawic, skarcic, WYTŁUMACZYĆ, rozwinąć pasje.

Odpowiedz
avatar Mogus
3 5

W pełni rozumiem, skąd się biorą tacy niedobrzy nauczyciele i nieprzyjemne sytuacje stają się swoistą nauczką. Możemy operować strachem i jest to bardzo skuteczne i za pewne nauczą się oni więcej, zatem wszystko jest w porządku. Tylko dzieci to też ludzie, a nie niedorozwoje. Nie uczy jednak szacunku i sprawiedliwości, pokazuje tylko, że to co robił Hitler było dobre, bo tak robią wszyscy. Odpowiedzialność zbiorowa to największa głupota i przejaw niesprawiedliwości, jednak działa tak jak i tortury, ale każdy ma własny kręgosłup moralny. Tak jak lekarze, którzy nie pomogą, gdy ktoś im nie zapłaci, urzędnicy czepiający się drobiazgów czy też powodujący błędy przez które zniszczone jest nasze życie. Życzę powodzenia w karierze i nie wybierania drogi na skróty. Olewanie i terror są takie same, sztuką jest przekazać wzorce i nauczyć bez zbędnego strachu, zyskać szacunek. Niektórzy po prostu nie wiedzą, że łagodność to nie słabość, a forma szacunku.

Odpowiedz
avatar olelon
1 3

No i właśnie przez takich beznadziejnych uczniów cierpią ci, którzy chcą się czegoś nauczyć, ale ze strachu przed nauczycielem nie dają rady (nie wiem jak to dokładniej wytłumaczyć, takie moje odczucia)... Ja miałam beznadziejne gimnazjum, klasę za przeproszeniem kretynów, więc nauczycieli wartych zapamiętania było niewielu, bo zwyczajnie im się nie chciało. Natomiast w liceum mam nauczycieli surowych, ale lubianych i takich wyluzowanych, ale na których lekcjach jakoś zawsze panuje spokój i czujemy do nich respekt. Da się? Da się. Trzeba tylko chcieć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 października 2012 o 19:37

avatar MadWolf
0 2

Po prostu pomiędzy gimnazjum a liceum jest ogromna przepaść. Do gimnazjum muszą chodzić wszyscy bez wyjątku jeśli wciąż nie ukończyli osiemnastego roku życia. Do liceum chodzą już ludzie bardziej dojrzali, którzy wiedzą po co tam chodzą, a nie jakaś banda kretynów. Dlatego rozumiem zachowanie aurorki. Myślę, że jakby uczyła w liceum to by była świetnym nauczycielem, wspominanym miło przez uczniów. Ale gimnazja to zwykle piekiełka dla nauczycieli i zwykłych, normalnych uczniów. Oczywiście uogólniam, są normalne gimnazja, ale to jest dość mały odsetek.

Odpowiedz
avatar rinnel
0 2

Hm. Chodzę do gimnazjum, w którym teoretycznie jest poziom. Wyniki z egzaminy wykwitają na tle wszystkich wrocławskich szkół niczym róże i w ogóle i w ogóle. A dobrych nauczycieli mamy... 3? Reszta to albo ciepłe kluchy, albo nie umieją uczyć a dużo wymagają, albo są tak nijacy, ze nawet nie zwraca się na nich uwagi. Raz przyszedł do nas nauczyciel uczący matematyki w klasach ścisłych w liceum do którego przylegamy. Jezu, takie lekcje nie trafiają się często. Moja rozbrykana zazwyczaj klasa uciszała się nawzajem, bo sposób w jaki ten pan opowiadał, był tak fascynujący. Cała klasa uznała tego pana za najlepszego nauczyciela w szkole i marzymy, żeby miał z nami zastępstwa częściej. A nie wprowadził żadnego rygoru. Był przemiły, wesoły, zwracał się do nas per pan/pani i stworzył atmosferę, któą trudno opisać. Wyglądało to tak, ze po prostu każdy chciał się dowiedzeć, co ten pan chce nam przekazać. A odnośnie używek. W mojej klasie sporo osób pije. pali czy nawet pali marihuanę, ale nie ma to większego wpływu na oceny. Jedna z lepszych w klasie, olimpijka i w ogóle och ach pali nałogowo i często widuje się ją pijaną a i tak jest genialna. Odpowiedzialność zbiorowa? Totalna głupota. Dlaczego niewinni mają cierpieć? Każ tych, którzy Ci ewidentnie przeszkadzają. Rób kartkówki spóźnionym, a nie całej klasie. W jaki sposób to wina X, że Y się spóźnił?

Odpowiedz
avatar Sharifa
0 2

Pamietam moja profesor jezyka polskiego w liceum - dyscypline wypracowywala sobie na pierwszej lekcji - po wejsciu do klasy zajelismy miejsca, jakies tam jeszcze rozmowy przez kilka minut, mija czas, rozmowy cichna, bo dziwne,ze jeszcze lekcja sie nie rozpoczela. Rozmowy w koncu ucichly, a profesor na to "kto wam pozwolil usiasc?" Potem byla pogadanka na temat zachowania i zasad na jej lekcjach, musielismy wyjsc wszyscy z klasy, wejsc "jak porzadni ludzie", stac w lawkach az ona nam powie "mozecie usiasc" co nastepowalo dopiero wtedy az bylo cicho. Takiej dyscypliny jak na jej lekcjach nie bylo na zadnych innych, a mimo to wspominam jako jedna z najlepszych nauczycieli.

Odpowiedz
avatar Elewator
-1 3

A więc niemal pełnoletniemu, zazwyczaj dosyć dojrzałemu uczniowi liceum trzeba pozwalać usiąść? Rany, nie wiedziałem.

Odpowiedz
avatar mazona
0 2

Droga autorko, nie zgodzę się z Tobą. Uczniowie zachowują się lekceważąco kiedy kogoś nie szanują. Mój dyrektor, uczący historii miał duży posłuch. Uczniowie na jego widok krzyczeli "dzień dobry" z odległości 50 metrów. Jak mówił, ludzie wpatrywali się w niego jak w obraz, bo to co opowiadał było niezwykle ciekawe. Na każde pytanie, nawet głupie, odpowiadał tak, że każdy czuł się inteligentny. Czuliśmy szacunek jakim nas obdarzał. Inny nauczyciel historii w tej szkole, którego mieliśmy w klasie 2-giej z racji ograniczonego czasu dyrektora, jąkał się, kazał notować kilkanaście stron nudnych jak flaki z olejem faktów. Nie starał się ich w żaden sposób urozmaicić, tylko dodawał coraz więcej dat, zaś wszystkie pytania zbywał, bo "mu przeszkadzały". Nie lubił uczyć, o czym nas z resztą poinformował pod koniec roku szkolnego. Myślisz że jak ludzie odbierali tego człowieka? U nas nie było akurat bezczelnych osób, ale na hasło "historia" słychać było jęki zawodu. Jedni się nadają do tego zawodu inni nie. Swoją drogą, ja nie wybrałam kierunku związanego z nauką ścisłą, bo zawsze byłam "głąbem matematycznym", ale wbrew temu co mówiła moja matematyczka, nie pracuję w Biedronce. Za rok kończę ASP i pracuję jako grafik. Kocham to co robię. Inne zawody, zostawiam innym, wierząc, że robią to, co potrafią i do czego sami mają szacunek.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 października 2012 o 1:10

avatar mazona
2 4

Dodatkowo kilka słów na temat tego cytatu droga autorko: "Żal mi często jakiegoś miłego dzieciaka, który strasznie przeżywa, że akurat raz się nie przygotował i dostaje jedynkę. Ale przekaz musi być jasny. Wina i kara. Wszyscy są równi i tak samo traktowani. " Problem polega na tym że ludzie nie są równi. Jeden jest wychowany, drugi bezczelny, jeden się uczy, a nie rozumie, drugi rozumie, ale się nie uczy. Dla mnie to spore różnice.

Odpowiedz
avatar Crowstorm
-3 3

Brawo za podejście! Gimnazjalne zwierzęta trzeba trzymać krótko. Wielki plus.

Odpowiedz
avatar 8eska88
2 4

Istnieją nauczyciele, którzy u najgorszych patoli budzą szacunek i jest cicho na lekcji. A to z takiego powodu: nauczyciel powala inteligencją wszystkich uczniów naraz. Pokazujesz, że nie umiesz nad nimi zapanować w inny sposób niż zatruwanie im życia:) Przykre ale prawdziwe. To w sumie nie jest tzw.hejt, tylko stwierdzenie faktu.

Odpowiedz
Udostępnij