Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o "przemiłej" Pani Rejestratorce jednej ze znanych firm medycznych w Krakowie…

Będzie o "przemiłej" Pani Rejestratorce jednej ze znanych firm medycznych w Krakowie (i nie tylko).

Moja czteroletnia pociecha obudziła się ostatniej niedzieli z płaczem, że boli ją gardło i brzuch. No cóż zaczął się wrzesień, przedszkole, pogoda jaka jest każdy widzi, więc tylko czekaliśmy kiedy się zacznie...
Śniadania zjeść nie mogła bo po dwóch łykach herbaty zwróciła wszystko co pochłonęła. Myślę sobie zasmarkana, zaflegmiona - miała prawo "zwrócić".
Ale około południa temperatura podskoczyła do 39 stopni, młoda nadal nic nie jadła, no to jedziemy do Ambulatorium Całodobowego, niech ją lekarz obejrzy.
Zanim wyszliśmy z domu zdążyła jeszcze puścić pawia podczas mycia zębów.

Dotarłyśmy do placówki pełniącej dyżur niedzielny - Scanmed Multimedis w Krakowie na Bochenka. Wchodzimy, siedzi hrabianka z hrabią w rejestracji, po jej wzroku widzę, że jestem tu złem koniecznym i najchętniej powiedziałaby mi "won".
No i się zaczyna.

Ja: Dzień dobry, do pediatry proszę.
Ona: Bry, ubezpieczenie.

Podaję Pani zgłoszenie do ubezpieczenia dziecka w postaci formularza ZUS ZCNA oraz pasek wypłaty z pieczątką od pracodawcy o treści "potwierdzenie ubezpieczenia zdrowotnego".

Ona: A co to jest??? (mając na myśli pasek wypłaty).
Ja: Potwierdzenie, że jestem ubezpieczona.
Ona: RMUA ma być.
Ja: Nie musi, bo to jest mój dokument potwierdzający, że jestem ubezpieczona.
Ona: To nie jest dla mnie żaden dokument, RMUA ma być.

Dyskusja na temat powyższego dokumentu trwa już dobre kilka minut, ja swoje ona swoje.

Ja: (już w nerwach) To znaczy, że nie przyjmiecie mi dziecka na dokumenty które posiadam?
Ona: Przyjmiemy, ale następnym razem przyniesie RMUA.
Ja: Nie przyniesie bo nie ma takiej potrzeby, wszystkie potrzebne dokumenty mam tutaj.

W tym czasie moja córa zaczyna wyć z bólu, że ją boli bardzo brzuch i puszcza pięknego pawia centralnie przed rejestracją.
Pan rejestrator pokazuje mi łazienkę, obmywam młodą, wychodzimy. Pan zamiast prowadzić mnie do gabinetu lekarskiego, pokazuje mi tablicę na której są informacje z NFZ odnośnie dokumentów ubezpieczeniowych. Pokazuję idiocie, że jak byk napisane RMUA lub inny dokument potwierdzający opłacanie składek, po czym odwracam się i idę do gabinetu lekarza. Czekam w kolejce, gotuję ze złości, młoda ryczy. Lekarz po obejrzeniu młodej daje skierowanie do szpitala - podejrzenie anginy i odwodnienie.

Jedziemy do Prokocimia na Izbę Przyjęć, pokazuję te same dokumenty, pani bez słowa rejestruje nas, wchodzimy do pediatry - decyzja: zostajemy w szpitalu, młoda przyjęta na oddział z ostrym zapaleniem gardła i odwodnieniem, dostaje kroplówkę na 24 godziny, spędzamy 2 doby w szpitalu. Młoda przestaje gorączkować, zaczyna przyjmować pokarmy i płyny doustnie, wychodzimy. Dzwonię do NFZ na Józefa aby upewnić się czy Pani Rejestratorka miała prawo żądać ode mnie innych dokumentów niż miałam - odpowiedź: NIE.

Przemiła Pani w dziale skarg i wniosków radzi napisać skargę bo cytuję: "takie zachowanie trzeba ukrócić".
Skarga napisana, wysłana, czekam na odpowiedź.

No cóż pewne osoby nie powinny pracować na niektórych stanowiskach...
Jedyna satysfakcja z całej tej sytuacji to ogromny paw młodej przed ladą rejestracji, którego musieli posprzątać sami.

by mona7712
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Chaos
16 16

I ma racje, do zwolnienia babki, zwlaszcza na zbity pysk, musza ja albo zlapac za reke, albo miec podsawe w postaci skargi.

Odpowiedz
avatar Mamiqwe
10 10

Polecam wydrukować sobie takie coś i następnym razem wyjmować przy takich kłopotach. Kiedyś w NFZecie powiedziano mi, że jeśli świadczenia i pomoc jest dla dzieci do 18 roku życia to ustawa wyraźnie mówi, że dzieci mają ustawowo zagwarantowaną pooc lekarską. Nie wiem czy to wciąż obowiązuje ale..... Art. 2. 1. Do korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych na zasadach określonych w ustawie mają prawo: 1) osoby objęte powszechnym - obowiązkowym i dobrowolnym ubezpieczeniem zdrowotnym, zwane dalej "ubezpieczonymi", 2) inne, niż ubezpieczeni, osoby posiadające obywatelstwo polskie i posiadające miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, które spełniają kryterium dochodowe, o którym mowa w art. 8 ustawy z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej (Dz. U. z 2008 r. Nr 115, poz. 728), co do których nie stwierdzono okoliczności, o której mowa w art. 12 tej ustawy, na zasadach i w zakresie określonych dla ubezpieczonych, 3) inne, niż wymienione w pkt 1 i 2, osoby posiadające obywatelstwo polskie i posiadające miejsce zamieszkania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, które nie ukończyły 18. roku życia lub są w okresie ciąży, porodu i połogu

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2012 o 19:37

avatar Bastet
3 3

no ale dokumenty na powyższe i tak muszą być.

Odpowiedz
avatar ewilek
3 3

Zawsze mnie dziwi jeszcze jedno: dzieci do 18 roku życia podlegają bezpłatnemu leczeniu, niezależnie od tego, czy rodzice mają ubezpieczenie czy nie. Więc jak to się ma do tych wszystkich wymagań co do dokumentów potwierdzających ubezpieczenie? Czyli co, jak rodzice nieubezpieczeni to dziecko może umrzeć na korytarzu przychodni bo żaden lekarz go nie przyjmie??

Odpowiedz
avatar Vividienne
2 4

To jest chyba najgłupsza rzecz dotycząca NFZu - dziecko musi być "podpięte" pod czyjeś ubezpieczenie: w pierwszej kolejności pod któreś z rodziców, jeśli rodzice nie pracują - dziadków. Jeśli dziadkowie również nie mają ubezpieczenia, dziecko jest ubezpieczane przez, bodajże, MOPS. Można to było załatwić prostą ustawą i przyjmować wszystkie dzieci jak leci, ale można było też skonstruować takiego potworka i zatrudnić stado kosztownych biurw do bezsensownego przekładania papierków. Co zrobiło nasze państwo? Tego można było się domyślić.

Odpowiedz
avatar lendis
10 12

Obowiązuje. Jeżeli rodzice nie są ubezpieczeni to dziecku i tak należy się bezpłatna opieka lekarska. Tyle że płaci za nią nie fundusz zdrowia a ministerstwo. Niestety ludzie tego nie wiedzą i płacą. Dokładnego przepisu nie podam ale tak jest na pewno.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
9 13

Ja to już tu tłumaczyłem dawno, więc jeszcze raz. Dziecko jest z mocy ustawy ubezpieczone do 18 roku życia. I każda przychodnia musi dziecko przyjąć bez gadania. ALE!!!! ALE!!!! Dziecko MUSI być do ubezpieczenia ZGŁOSZONE. Do tego służy właśnie ZCNA. Bo z jednej strony dziecko przyjąć trzeba, a z drugiej NFZ (tfuuu) za takie dziecko niezgłoszone nie płaci. Ot taka kwadratura koła. Logika... Czyli rejestratorka powinna zażądać ZCNA i tyle. Bo ZCNA nie może istnieć bez RMUA, ale akurat tu RMUA nie jest konieczne. Czy ja to jasno w miarę napisałem? Bo zmęczony jestem jak niewiemco...

Odpowiedz
avatar Kropucha
3 3

Nie tak. Dziecko powinno być zgłoszone do ubezpieczenia przez rodziców. I należy potwierdzić to drukiem ZCNA i aktualnym dokumentem potwierdzającym opłacenie składek (np. RMUA). Tak, RMUA jest również konieczne. Ale. Jeśli dziecko nie jest zgłoszone do ubezpieczenia, to na mocy ustawy również przysługują mu bezpłatne świadczenia lekarskie finansowane ze środków publicznych. Tyle, że przychodnia musi wiedzieć, że jest nieubezpieczone i inaczej takie dziecko rozliczyć.

Odpowiedz
avatar Bastet
2 2

Kropucha - jeżeli nie ubezpieczają rodzice, to kto inny, dziadkowie, nawet szkoła poprzez OPS może zgłosić. Praktycznie nie ma dziecka narodowości polskiej, którego by nie można jakoś ubezpieczyć - tylko trzeba chcieć.

Odpowiedz
avatar Kropucha
0 0

Owszem, dlatego większość dzieci jest ubezpieczona, u nas w przychodni nieubezpieczone są raczej pojedyncze przypadki. Ale są. I to, że dziecko można ubezpieczyć nie znaczy, że jest ubezpieczone. Ot, na przykład, rodzice ubezpieczeni przez MOPS, dzieci nieubezpieczone, bo i po co, skoro świadczenia się należą. A swoją drogą, podczas miesięcznych rozliczeń często wychodzi nam kilka-kilkanaście dzieci, które jednak mimo na przykład pieczątki w książeczce rodzinnej, ubezpieczone nie są. Bo na przykład rodzic zmienił pracę i nie zgłosił dzieci w nowej, bo myśleli, że jest, a nie jest, bo kadry nie dopatrzyły, itd. Bo o tym, że sami rodzice nie wiedzą, które z nich ubezpiecza dziecko, o ZCNA nigdy nie słyszeli, to już nie wspomnę.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
4 4

No nie zgodzę się... Jeśli raz zgłosisz dziecko do ubezpieczenia, np. zaraz po urodzeniu, to już zawsze do 18 lat będzie ubezpieczone. Niezależnie od tego co rodzic nawywija. Tu chodzi o _zgłoszenie_. Takie dziecko zostanie wpisane do Centralnego Wykazu Ubezpieczonych raz na zawsze, tzn. do 18 roku życia. I jeśli nawet potem rodzic straci ubezpieczenie to dzieciak jest przyjmowany normalnie i NFZ (tfu) za niego płaci. Jakiś czas temu była taka akcja w funduszu żeby wykazać takich bez ubezpieczenia na osobnym sprawozdaniu i oni się zastanowią co zrobić. Trwało to ze cztery miesiące to ich zastanawianie. Aż w końcu zapłacili bez dalszych ceregieli i więcej nie chcieli osobnych sprawozdań. Za dzieciaki płacą, za dorosłych nieubezpieczonych nie.

Odpowiedz
avatar Bastet
0 0

tatapsychopata - nic z tego - Zakład pracy rodzica zgłasza dziecko do ubezpieczenia. Rodzic przestaje pracować w danym zakładzie - zakład powinien dziecko wyrejestrować. I dziecko należy zgłosić w kolejnym zakładzie albo u drugiego rodzica. Zdarza się, że zakład pracy nie wyrejestrowuje dziecka choć powinien, wtedy gdy zgłaszamy je w drugim zakładzie - jest blokowane ubezpieczenie wogóle, bo nie można być zgłoszonym w dwóch miejscach - wtedy sprawę trzeba wyjaśnić, czyli wyrejestrować w poprzednim zakładzie, i zarejestrować w nowym.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
2 2

Ale ja nie piszę o _ubezpieczeniu_ tylko o zgłoszeniu do CWU. Bo to właśnie z CWU NFZ (tfuu) bierze dane czy pacjent jest ubezpieczony.

Odpowiedz
avatar Kropucha
0 0

Bastet ma rację. Dziecko powinno być zgłaszane do ubezpieczenia każdorazowo wraz ze zmianą zakładu pracy rodzica. Dziecko jest ubezpieczone wtedy, kiedy jest ubezpieczony zgłaszający rodzic. Jeśli dziecko nie zostanie zgłoszone w nowym zakładzie, lub rodzic przestaje pracować, to z CWU dostaniemy informację, że jest nieubezpieczone.

Odpowiedz
avatar Bastet
1 1

A, i tak mi się skojarzyło, to już dzieci nie dotyczy, ale osoby, które dzieciństwo kończą. Ubezpieczenie osób uczących się - są dalej ubezpieczane przez rodzica. Ale, w momencie podjęcia jakiejś pracy, w wakacje, na weekendy, cokolwiek, co ma świadczenia dodatkowe opłacane - zakład pracy rejestruje taką osobę jako ubezpieczoną u nich. I teraz, gdy umowa o pracę kończy się, student jest tam z ubezpieczenia wyrejestrowywany i musi go znowu ktoś ubezpieczyć - często nikt ich o tym nie informuje, i potem awantury i problemy, gdy w przypadku choroby okazuje się że ubezpieczenia brak.

Odpowiedz
avatar Kropucha
1 1

Tak. Sprostuję tylko, że według najnowszych przepisów rodzice mogą ubezpieczać nie tylko dzieci uczące się, ale wszystkie do 26 roku życia :)

Odpowiedz
avatar masterini_szyszka
0 0

Mieszkam niedaleko wspomnianego szpitala św. Rafała (przynajmniej dalej to tak nazywamy, chociaż to już klinika) i nieco dalej, ale również całkiem blisko Prokocimia. I o ile recepcjonistki u Rafała są wredne - miałam raz "przyjemność" zgłaszania się tam do laryngologa, to lekarze są cudowni. To samo można powiedzieć o Prokocimiu, chociaż to się bardziej nadaje na historię. Miałam wtedy chyba 6 lat i całą sytuację pamiętam jak przez mgłę. Wracaliśmy z Przemyśla z chrztu mojej kuzynki. Już rano w dniu wyjazdu miałam ok. 38 stopni gorączki, ale wrócić do Krakowa trzeba było. Kiedy już dojechaliśmy do Krakowa, miałam ponad 40 stopni (coś koło 40,3 czy jakoś tak). Rodzice ustalają szybko - kierunek Prokocim. Wchodzimy do placówki, Mama zdenerwowana, Tata ze mną w 10 kocach na rękach lecą do recepcji, proszą o szybki kontakt z lekarzem, na co recepcjonistka wielce znudzonym głosem, z nutką irytacji: "A mają państwo skierowanie?" Wszelkie tłumaczenia że są z drogi, że na SOR, że 40 stopni nic nie dają, recepcjonistka coraz bardziej znudzona jak mantrę powtarza coś o skierowaniu. I tu się rodzi pytanie - czy na SOR, a zwłaszcza w szpitalu dziecięcym trzeba mieć skierowanie?! Dzięki Bogu, jak rok później rodzice zawieźli mojego młodszego brata z wirusem rota recepcjonistka miała więcej oleju w głowie...

Odpowiedz
avatar Bastet
0 0

A wiesz skąd się to często bierze? Bo to rejestratorka bierze w razie czego opierdziel za to, że przyjęła dziecko bez skierowania, bez papierów, ponad limit, itp itd. Lekarz może być potem uprzejmy, pierwsza linia frontu - to rejestracja, która w razie czego wszystkiemu winna i po premii jej się leci.

Odpowiedz
avatar mona7712
1 1

na lekarzy złego słowa nie powiem,bo akurat ci z którymi miałam kilka razy przyjemność na dyżurach weekendowych(młoda uwielbia rozchorowywać się w weekendy) byli mili i uprzejmi,to samo panie pielęgniarki "obsługujące" tomograf.Natomiast jeśli chodzi o rejestratorki to nie wiem skąd oni je biorą bo są wredne,nieuprzejme,szczególnie taka jedna blondyna koło 40 -stki,siedzą schowane za kontuarem ,że ledwie je widać i słychać,mruczą pod nosem zadając pytania osobie ,która przed nimi stoi,a spróbuj nie usłyszeć o co pytają to jak poprosisz o powtórzenie to wzrokiem zabić by mogły

Odpowiedz
avatar masterini_szyszka
0 0

wiesz, ale mi się mimo wszystko wydaje, że ponad 40 stopni gorączki u dziecka to już stan zagrożenia życia, a wtedy SOR ma obowiązek przyjąć pacjenta, choćby i bez skierowania

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Rozwala mnie używanie formy bezosobowej w rozmowie z drugą osobą przez urzędników/rejestratorów itp.Gdzie się oni wszyscy uczyli kultury?

Odpowiedz
avatar santiraf
6 6

W PRLu :)

Odpowiedz
avatar ewilek
2 2

nie tyle forma bezosobowa co trzecia osoba. I faktycznie uczyli się chyba w PRL-u.

Odpowiedz
avatar Mamiqwe
1 1

Zgadza się, natomiast mi chodziło bardziej o to, że kiedyś miałam z kuzynką taką sytuację. Nie pamiętam już tego dokładnie, ale mniej więcej wyszło na to, że milion papierków, druczków i potwierdzeń, a PANI wciąż mało i mało. Bo to nie takie, bo to donieść, bo tamto złe (w tym chyba te całe ZCNA RMUA i inne). W którejś chwili podeszła do nas jakaś babka, wyciągnęła kartkę z tymi paragrafami i nagle druczki okazały się właściwe i nie ma problemu. Może źle się wyraziłam wyżej, ale nie chodziło mi nawet o sam fakt, żeby w tej ustawy korzystać (w sensie mówić, że dziecko nie jest ubezpieczone przy rodzicu jeśli jest) bardziej o to, że te artykuły potrafią zadziałać jak otrzeźwiacz na taką panią z serii "nie da się, wszystko złe i najlepiej idźcie stąd".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 27 września 2012 o 20:47

avatar Jacobs
-2 6

"Pawia" pewnie sprzątnęła jakaś Bogu ducha winna salowa czy sprzątaczka. Jest się z czego cieszyć...

Odpowiedz
avatar mona7712
3 5

akurat "pawia "sprzątali sami, bo jak wyszłam z gabinetu to musiałam jeszcze do Szanownej Pani Rejestratorki podejść po pieczątkę na skierowaniu do szpitala:)

Odpowiedz
avatar Sewera
1 1

To jest norma, mi pani w rejestracji nie chciała przyjąć zaświadczenia z zakładu pracy o opłaconych składkach, bo ona chce RMUA i koniec. Mimo że pokazywałam jej palcem przedruk w u nich w gablotce o rozporządzeniu NFZ gdzie było napisane jakie dokumenty potwierdzają ubezpieczenie. Nie denerwuję się, proszę od razu o kierownika przychodni i problem od razu się rozwiązuje.

Odpowiedz
avatar Karl
1 1

mieszkam za granicą. Co miesiąc odprowadzam niemałe pieniądze do kasy chorych. Na potwierdzenie ubezpieczenia mam zwyczajnie kartę plastikową w portfelu wystawioną na moje nazwisko. Wyjeżdżając do innego kraju nie muszę ubiegać się o dodatkowy dokument z tutejszego nfz. Co stoi na przeszkodzie, aby zus wprowadził coś podobnego? Karta emeryta i rencisty jest przecież...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Na Śląsku taki system działa, ale niestety tylko na Śląsku, bo stwierdzili, że zbyt drogi, by zrobić wszędzie. Więc na szczęście nie wiem co to jest RMUA itd. tylko biorę kartę, idę do lekarza i wszystko robi się samo.

Odpowiedz
avatar elmark
0 2

RMUA zawiera dane sensytywne, czyli informacje o wynagrodzeniu, które są objęte klauzula poufne. Nie ma obowiązku okazania RMUA w całości. Do okazania służy dolny odcinek RMUA. Dolny odcinek druku RMUA plus zgłoszenie do ubezpieczenia. Dolny odcinek RMUA, należy odciąć od reszty dokumentu. Wraz z drukiem zgłoszenia do ubezpieczenia zdrowotnego stanowi on dowód ubezpieczenia w NFZ. Potwierdza on prawo osoby, za którą odprowadzona została składka, do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Dolny odcinek druku RMUA zawiera następujące dane: imię i nazwisko osoby ubezpieczonej, jej PESEL, okres rozliczeniowy za jaki opłacono składkę, kod właściwego oddziału NFZ oraz pieczęć adresową płatnika wraz z podpisem pracodawcy lub osoby upoważnionej. GIODO zakwestionowało żądania instytucji wymagających całego RMUA i określiło je jako bezpodstawne i nieuzasadnione

Odpowiedz
avatar lomka88
-4 6

A ja nie widzę niczego piekielnego w tej historii. Sama pracuję na recepcji jednej z klinik w większym mieście i z doświadczenia wiem, że pacjenci, którzy przychodzą ze swoim dziećmi na NFZ są o wiele bardziej roszczeniowi niż ci, którzy grzecznie płacą. To, że pani nie wiedziała, że dowodem ubezpieczenia jest nie tylko RMUA, to na pewno nie jest powód do tego, by ją zwolnić. Niestety nasz kochany NFZ nie dba odpowiednio o szkolenia dotyczące tej kwestii i ma jakieś swoje chore zasady, których trzeba przestrzegać. Najlepiej siedzieć dniami i nocami czytając ich regulaminy... Najgorszym jednak w tej całej historii jest zachowanie pani z recepcji! Nam nie wolno być niemiłym dla pacjenta, choćby on sam był totalnym burakiem. Trzeba zawsze grzecznie i kulturalnie wyrażać swoje myśli, a nie po chamsku i lekceważąco, jak pani z opisu, sądzę, że to przeważyło szalę goryczy.

Odpowiedz
avatar CytrynowaTrawa
0 2

Nie no ja Cię proszę, Ty tak poważnie? To co ma umieć rejestratorka jeśli zajrzenie do ustawy jest powyżej umiejętności i aż trzeba robić szkolenie z tego? Najlepiej iść do pracy i nie mieć pojęcia o niczym, ba jeszcze się kłócić jak się nic nie wie. Poza tym jak pisała autorka tam wisiała tablica na której to było napisane! Do kawy z nudów mogła to sobie przeczytać... To zwykła ignorancja i tyle, ciekawe czy usprawiedliwiałabyś lekarza któremu coś tam nie wyszło bo on np. "na studiach nie miał za dużo zajęć z pediatrii i w sumie to się nie zna". Nie wyobrażam sobie jak można pracować i nie mieć pojęcia o rzeczach które są niezbędne do pracy!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 października 2012 o 15:36

avatar Sewera
0 0

Powieś proszę rozporządzenie o dokumentach uprawniających do świadczeń gdzieś w widocznym miejcu http://www.nfz.gov.pl/new/index.php?katnr=0&dzialnr=2&artnr=3926 Ja rozumiem, że część krzywych i nie końca legalnych "wymagań" to inicjatywa kierownictwa (np. to żeby wyniki badań odbierać tylko na wizycie lekarskiej, chociażby to miało by być za pół roku. Bo im szkoda pieniędzy i czasu na ksero, a jak pacjent jest chory to jego sprawa). Ale tych bitew o to, że "RMUA i koniec" mam po czubek nosa. Jedna na trzy wizyty na NFZ kończy się wezwaniem kierownika, bo pani na rejestracji nie przyjmuje do wiadomości, że zaświadczenie z zakładu pracy to też dokument

Odpowiedz
avatar lomka88
0 2

CytrynowaTrawa, nie w każdej klinice jest czas na to, żeby siedzieć przy kawie i czytać regulamin NFZ. Wyobraź sobie, że np. u nas pani z recepcji nie tylko dzwoni do pacjentów, odbiera telefony, ale również wykonuje masę innych czynności, które również są pracochłonne. Przynajmniej u nas tak jest. Poza tym ja nie mówię o szkoleniach ze strony NFZ w kontekście tego, jakie papiery musi przedłożyć pacjent, ale raczej o całości... U nich co chwila są jakieś zmiany, jakieś chore systemy, kodowanie, ilość dni od jednej wizyty nie może być mniejsza od czegośtam i dużo innych zawiłości. Oni mają tylko wymagania, a i tak można z nimi wyjść jak Zabłocki na mydle. Sewera, u nas w klinice nie ma problemów z brakiem wiedzy dot. NFZ. Poza tym na całe szczęście nasz kontrakt obejmuje jedynie poradnię dziecięcą, więc wszystko ogarniamy i nie ścigamy pacjentów o RMUA.

Odpowiedz
avatar mona7712
0 0

lomka,nie jestem burakiem-ale jeśli chodzi o moje dziecko to nie mam skrupułów, ja też pracuję na recepcji-co prawda nie w firmie medycznej ale w międzynarodowej firmie korporacyjnej,uwierz mi nie zawsze mam powód żeby się uśmiechać i być miłym dla otoczenia ale rodzice nauczyli mnie czegoś takiego jak kultura osobista i się staram,pomagam jak mogę,i nigdy nie traktuję nikogo "z góry". skargę złożyłam na skandaliczne zachowanie Pani Rejestratorki,która nawet nie starała się być miła- tym bardziej widząc że dziecko jest naprawdę chore i potrzebuje natychmiastowej pomocy.nie wykazała nawet odrobiny chęci aby ułatwić mi tę wizytę-wręcz przeciwnie miałam wrażenie ,że cała ta sytuacja sprawiła jej przyjemność-bo słowa przepraszam nie usłyszałam od nikogo

Odpowiedz
avatar lomka88
0 0

Toteż droga autorko napisałam, że szalę goryczy na pewno przeważył brak kultury, ot co. Pod tym względem wcale się nie dziwię.

Odpowiedz
avatar siedmiornica
0 0

Również miałam swoje przygody ze scanmedem i szczerze nikomu nie polecam tej przychodni.

Odpowiedz
avatar mona7712
1 1

a tak w ogóle jakby ktoś jeszcze się tu pojawił to do dnia dzisiejszego NFZ nie otrzymał wyjaśnienia mojej sprawy ze Scanmedu- wysłali juz do nich dwa ponaglenia i nic...

Odpowiedz
Udostępnij