Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie jestem mistrzem kierownicy. Prawo jazdy mam od dwóch lat, ale jeżdżę…

Nie jestem mistrzem kierownicy. Prawo jazdy mam od dwóch lat, ale jeżdżę sporadycznie, bo w moim gospodarstwie domowym nie posiadam samochodu. Czasem poprowadzę samochód przyjaciela i u rodzinki za granicą. Na tym moje doświadczenie się kończy. Najważniejsze jest to, że staram się nie jeździć jak zawalidroga. Nie przyspieszam jak ktoś mnie wyprzedza, często uprzejmie nawet na margines zjadę jak widzę, że ktoś się czai do wyprzedzania. Nie jadę 60 km/h w miejscach gdzie jest dozwolona prędkość 90 km/h. Lewy pas służy mi do wyprzedzania a nie do jazdy. Staram się nie tamować ludziom zielonej warunkowej strzałki i tak dalej oraz i wiele innych przykładów... Czasem nawet jak widzę, że droga dobra to i nagnę przepisy, i przekroczę prędkość.

Zastanawia mnie co ma na celu wjeżdżanie mi za przeproszeniem prawie w d*pę? Jakiś gałgan się za mną spieszy i myśli, że dodam gazu jak mi usiądzie na zderzaku... Mnie, jako niedoświadczonego kierowcę to stresuje. Raz, że nie mogłam przyspieszyć, bo przede mną miałam widmo rowerzysty jadącego zygzaczkiem małym i nadjeżdżający pojazd z przeciwnej strony. A poza tym nikt mi nie będzie dyktował jak mam jeździć.

Ostatnio trafiłam na takiego ananasa, kiedy prowadziłam samochód ojca. A pojazd jest to leciwy, gdzie ojciec jednej, czy dwóch rys więcej by nawet nie zauważył. Jechałam z klockami, tarczami i stabilizatorami łącznika do wymiany u znajomego mechanika. Hamulce już dobrze nie łapały, dlatego też prowadziłam ostrożniej. Samochód koniki gdzieś przez te lata zgubił po drodze i jeździł jak muł po całodziennej robocie. Przyspieszenie tragiczne. Z resztą co mam oczekiwać od starego, niezadbanego, a zakatowanego diesla, który złapał pewnie wody do silnika?

No i znalazł się pan torpeda, usiadł mi na zderzaku. Oj wnerwiają mnie niemiłosiernie tacy ludzie i to bardzo. Skorzystałam z okazji, że hamulce słabe i lekko przycisnęłam pedał hamulca, tak by same światła stopu się zaświeciły inteligentowi i nic poza tym.

Reakcji można było się spodziewać. Pan dał mocno po hamulcach, wytrąbił mnie porządnie a bus za nim ledwo wyhamował.

I moje pytanie. Warto było siadać mi na d*pie? Czy mam wszystkich tak edukować?!
Gdyby mi coś na prawdę wyskoczyło na drogę to by się nie skończyło na leciutkiej stłuczce. I nie- ja wtedy nie dostanę mandatu, tylko kretyn, który nie zachował odpowiedniej odległości od mojego pojazdu.

Kierowcy poganiający siadając na zderzakach...

by Carrotka
Dodaj nowy komentarz
avatar coffewithmilk
4 4

Niektórych możesz w ten sposób `edukować`. W dzień jeszcze jeszcze, ale nocą kiedy siedzi taki na ogonie to wręcz oślepia swoimi światłami.

Odpowiedz
avatar Carrotka
3 3

Akurat to było za dnia... W nocy też się nie zawaham, tym bardziej, że w trasie i tak kiepska widoczność i wiele kierowców ma tak ustawione światła, że oślepiają mnie i szukam punktu zaczepienia w prawej skrajni, żeby nie zjechać ze swojego pasa ruchu czy w ogóle z drogi...

Odpowiedz
avatar goodfather
4 4

W nocy takie baranowi włącza się tylnie światło przeciwmgielne. Działa zazwyczaj po chwili albo wyprzedza albo zaczyna zwiększać odstęp.

Odpowiedz
avatar coffewithmilk
3 3

Sama kiedyś byłam takim baranem niestety, ale człowiek uczy się na błędach. Jechałam zwyczajną drogą, ciemno to i na długich, za mną samochód, zjechałam mu żeby miał jak wyprzedzić. Dawał mi znaki przeciwmgielnym (teraz już wiem o co mu chodziło, wtedy nie miałam pojęcia) żebym długie wyłączyła, a ja z wrażenia zapomniałam nawet, że mam je włączone i się głowiłam czy ma jakieś zwarcie czy coś. Po kilku minutach się zorientowałam dopiero, a głupio mi było później strasznie.

Odpowiedz
avatar Chefin
3 5

Popieram! Też nie znoszę podobnych cwaniaczków i też jestem kierowcą z dwuletnim doświadczeniem (czyli bardzo niewielkim), do tego po niemiłych już akcjach typu kolizja, nieistotne z czyjej winy stres i strach długo przełamywałam. Jeżdżę bardzo podobnie, staram się nie tamować ruchu, ale z racji doświadczeń i tego, że auto swego czasu wymagało sporych nakładów finansowych, dość zachowawczo i raczej defensywnie. A potem trafia się palant w jakiejś torpedzie, który woli mi podnieść ciśnienie, zamiast normalnie po ludzku przepisowo we właściwym momencie wyprzedzić, nie lepiej mnie śmiertelnie przerazić wyprzedzaniem na trzeciego, spychaniem na drzewo na poboczu lub na rowerzystę jadącego poboczem, a ja się modlę... Takim powinno się zabierać prawo jazdy, ponieważ stanowią zagrożenie!

Odpowiedz
avatar mysio_pysio
2 2

też mnie wkurzają takie typy.

Odpowiedz
avatar Crow
6 6

Tacy ludzie to jedna z tych rzeczy, które najbardziej mnie wkurzają za kółkiem. Najgorsi są tacy co się przypną i tak siedzą, czy człowiek zwalnia do 40 czy przyspiesza do 100km/h - no będzie siedzieć na dupie i już, nie wyprzedzi, bo nie. Jak nie chcesz naciskać hamulca, to polecam również włączenie przeciwmgielnych tylnych - zwykle działa, bo kierowcy często mylą ze światłami hamulca.

Odpowiedz
avatar Carrotka
2 2

Dzięki! Skorzystam chętnie...

Odpowiedz
avatar otaku1
2 4

A najlepsze jest to, że jak zmusisz takiego idiotę do wyprzedzenia, a potem robisz mu dokładnie tak samo to głupieje i nie wie co ma robić.

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

otaku1- nie wiem, nie próbowałam tak robić i nie zamierzam. Stosuję zasadę ograniczonego zaufania. Bo może dać mi po hamulcach a ja nie mam ochoty komuś parkować w bagażniku... Nie stać mnie na coś takiego- szkoda pieniędzy, czasu, nerwów i zdrowia...

Odpowiedz
avatar otaku1
0 0

Zwykle też takich manewrów nie wykonuję, ale jak mnie ktoś wybitnie wkurzy to różne dziwne rzeczy mi do głowy strzelają. Mój instynkt samozachowawczy wtedy szwankuje.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 0

"siedzenie na zderzaku" nie dość, że jest niebezpieczne dla obu stron, to wcale nie ułatwia samemu wyprzedzającemu, ma on ograniczoną widoczność oraz brak miejsca na przyspieszenie - można przyspieszać dopiero po zjechaniu na lewy pas

Odpowiedz
Udostępnij