Prowadzę działalność garmażeryjną.
Mamy od niedawna nowy duży lokal produkcyjny, więc wymyśliłyśmy, że będziemy robić kanapki, sałatki i spróbujemy "karmić białe kołnierzyki", czyli zajmiemy się dostarczaniem śniadań do biurowców.
Dałyśmy ogłoszenie, że szukamy Pana Kanapki, który nam to rozdystrybuuje za uczciwy % w zyskach.
Żeby wejść na już i tak ciasny rynek wiadomo, trzeba mieć lepiej i taniej. Zatrudniłyśmy 2 chłopaków do ulotek, żeby stali i rozdawali je w okolicy dużego skupiska biurowców.
Pewnego dnia Darek - nasz Pan Kanapka, kiedy czekał aż klientka zejdzie pod budynek po odbiór śniadania, spotkał chłopaka z konkurencyjnej firmy.
Akcja potoczyła się szybko:
- O ty ch@#$ju niemyty, wypi!#$j stąd! - i dostał z pięści w twarz.
Oko ma fioletowe do dziś. Nie ma jak zdrowa konkurencja.
Biurowiec ma monitoring, więc sprawa w toku.
zdrowa konkurencja
O kurcze, facet chyba wyznaje zasadę "po trupach do celu".
OdpowiedzCoś ktoś a nawet "ktosie" w l. mnogiej pisali jakiś czas temu w komentarzach o "natrętnych, chamskich ulotkowiczach"? No to macie "samo życie"...
OdpowiedzOglądałam kiedyś reportaż o takich `Panach Kanapkach`, podobno takie sytuacje są na porządku dziennym. O, znalazłam - http://tvnplayer.pl/programy-online/zawody-24h-odcinki,309/odcinek-4,pan-kanapka,S02E04,11288.html
OdpowiedzDzięki za link, obejrzałam z przyjemnością. To już rozumiem, że jak zadzwonił jakiś mężczyzna w sprawie ogłoszenia na to własnie stanowisko , to najpierw zapytał czy mamy zgodę na działalność w tym regionie, w swej naiwności mu odpowiedziałam , że jesteśmy legalnie działającą firmą a pan skwitował , że w takim razie to niebezpieczne i rozmowa się na tym skończyła.
OdpowiedzNo cóż, są kraje i narody, gdzie gospodarka wolnorynkowa ma rację bytu; są też takie, gdzie nie ma prawa istnieć. <BR> Dawno, dawno temu, gdy mieszkańcy pewnego kraju znad Wisły poczuli oddech "wolnego rynku", kumpel miał szpaltę w szanowanym niemieckim tygodniku. Razu pewnego napisał artykuł "Jak w krajach zza żelaznej kurtyny budują gospodarkę wolnorynkową". Oddźwięki słyszy do dziś. Napisał o Węgrzech, Czechach i Słowacji, a także o Polsce. Nie wahał się, pisząc o naszym kraju, umieścić zdjęć mikrobusów palonych przez konkurencję, napisał o nasyłaniu na siebie bandytów, będącym na porządku dziennym. <BR> Niektórzy powinni siedzieć na tych wsiach zabitych dechami, a nie pchać się w jakąkolwiek pozarolniczą działalność gospodarczą. <BR> Wątpię też czy scena w odcinku "Londyńczyków", na której azjatycko-angielska konkurencja przebija opony w kanapkowozie naszych rodaków, mogła się wydarzyć w życiu. No chyba że to naprawdę była jakaś dzicz.
OdpowiedzU mnie też są konkurencyjne "kanapki", któregoś razu sprzedawca który dostarczał do nas dłużej zaczął skakać po koszykach tego nowszego. Taka mentalność, lepiej uszkodzić kogoś lub coś niż zastanowić się że w jego kanapkach jest coraz mniej składników i są robione na odwal się (a kiedyś były pyszne), a konkurent nie dość że kanapki ma smaczniejsze to jeszcze tańsze... Zrozumienie praw rynku bywa bardzo trudne
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 września 2012 o 9:39
Chyba czas na zafundowanie Panu Kanapce jakiegoś kamuflażu. Niech chodzi przebrany za klauna sprzedającego baloniki albo starego sprzedawcę cebuli. Potem będzie tylko odgrywał rolę z "Allo Allo"... (psst, to ja - pan Kanapka)
Odpowiedzboszzzz..wyobraziłam sobie, z tym monoklem w oku ;D
OdpowiedzChłopak chyba zbyt dosłownie zrozumiał tekst "walka o klienta"
OdpowiedzBiznes po polsku...
OdpowiedzTak wygląda konkurencja biznesowa w polskim wydaniu. Moi znajomi załozyli pizzerię. Szło im nieźle- głownie opierali się o catering i indywidualne zamowienia telefoniczne. Mieli duzo, dobrze i tanio. W odległości 300 metrów byla jednak inna, 'zasiedziała' już pizzeria. Zanim znajomi załozyli swoją- w tej okolicy wszyscy zamawiali jedzenie z tej zasiedziałej, więc obrośli troszkę w piórka. I tak etapami: zaczęlo się od dziwnych negatywów w opiniach w internecie, potem wybito im szyby a na końcu podpalono drzwi. Monitoring zapisal osobnikow w kapturach. Dodam, ze kibole są stałymi gośćmi tamtej 'starej' pizzerii. Co zrobili znajomi? Zwinęli interes.
OdpowiedzNiech żyje konkurencja :) Gościu ma naprawdę ciekawy sposób na eliminację innych firm z rynku cateringowego.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2012 o 12:11