Swoje liceum wspominam z rozrzewnieniem. Budynek z 1845 roku był niesamowicie urokliwy. Arkady, sklepione piwnice, cała masa kącików i zakamarków (w tym "tajna" kwatera Tarijowego teatru w pakamerze nad wejściem, czy klatka schodowa do gabinetu pielęgniarki, wielka, ale z wąskimi wijącymi się w środku schodkami).
Oczywiście, budynek miał też odrobinę makabrycznej historii. Jak to stare budowle. Żandarmeria niemiecka, potem armia czerwona. Jedna z salek w piwnicy cieszyła się wyjątkowo złą sławą. Maleńka, bez okna. Mówiono o niej jako o miejscu tortur czy egzekucji. Czasem odbywały się tam zajęcia z języków jeżeli grupa była nieliczna, ale ogólnie nauczyciele i uczniowie zapierali się "ręcami i nogami".
Historie o paranormalnych zdarzeniach w budynku były tak stare jak i samo liceum. A to cieć w nocy zobaczył postać w sali w której nikogo nie było, a to dwustronne tablice zatrzaskiwały się w czasie zajęć z dużą siłą, a to ktoś zobaczył dziwne światła z okien szkolnych nocą, a to woźne słyszały jęki z nawiedzonej salki, kiedy w środku nikogo nie było. Ot, folklor, czy "prawdziwy" czy nie, nadawał jednak smaczku.
Niestety czasem... no cóż.
Któregoś razu, w zimowy wieczór, jedyną osobą w szkole była jedna z nowo zatrudnionych woźnych. Starsze stażem koleżanki zostawiły ją samą naumyślnie, uraczywszy przedtem odpowiednimi historiami. Nie uprzedziły jej też o jednym - około godziny 10 co dobę resetuje się szkolny alarm (czy jakaś inna elektronika, niestety nie wiem co to było), a skutkiem "ubocznym" jest przygaszenie świateł na kilka chwil. Miał być to taki chrzest bojowy woźnej, jeżeli ten termin do was przemawia.
No i nasza woźna, z miotłą na jednym ramieniu a duszą na drugim, zeszła do piwnicy. I nagle... Usłyszała drapanie. Drapanie i walenie w drzwi owej "nawiedzonej salki". Wystraszyła się i zwiała na piętro. Posiedziała chwilkę w kanciapie, zebrała się na odwagę i ruszyła z powrotem, ale wtedy... zgasło światło. Koniec końców kiedy żarówki znowu zabłysły stwierdziła że do piwnicy już nie wejdzie, zamknęła budynek i ewakuowała się do domu.
Niestety, tu pojawił się pewien problem. Mianowicie... Źródło drapania. Otóż tego dnia, jacyś uczniowie zamknęli w salce nielubianą uczennice, żeby ją trochę postraszyć, bo o uszy im się obiło że ta akurat osoba ma lekką klaustrofobię. Byli pewni że wypuści ją woźna, albo ktokolwiek inny. Pech chciał że wydarzenia nałożyły się na siebie tak a nie inaczej. Dziewczyna przesiedziała w tym przerażającym dla niej miejscu do rana. A potem kilka dni musiała spędzić w domu, bo bała się wrócić do szkoły.
Przykładnie ukarano uczniów i woźne. Ale kto tu był bardziej piekielny?
folklor
Historia z samego dna piekiel ;) U nas w gimbazjum tez byla piwnica w ktorej nikt nie lubil miec lekcji, ani uczniowie ani nauczyciele, moze piekielne historie o niej nie krazyly, ale byla dobrym miejscem na opowiadanie sobie historii o duchach ;)
OdpowiedzMoja klasa licealna znajdowała się właśnie w takich katakumbach, lekcje mieliśmy w piwnicy. Rok po nas przyszła klasa prawnicza, rodzice zobowiązali się otynkować i wyremontować całą salę. Miejsce wygląda teraz okazale, ale...już w ogóle nie ma duszy
OdpowiedzBrrr! u mnie i w gimnazjum, i w liceum również były takie zakamarki(szkoły bardzo stare, w szatniach w gimnazjum za czsów wojny mieliśmy kostnice, a na kratach są podobno ślady po strzałach), więc potrafię sobie szczegołówo wyobrazić całą sytuację. Nie chce sobie wiedzeć co przeżyła ta dziewczyna zamknięta na całą noc, tylko trochę to dziwne, że nie zainteresowali się nią rodzice.
OdpowiedzW sumie mogła też krzyczeć i wołać o pomoc zamiast drapać...
OdpowiedzTeż mnie to zastanawia... Własnych dzieci nie mam, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie szukać dziecka, które nie wróciło ze szkoły.
OdpowiedzNiestety nie wiem, historię podaje tak jak ją znam. Wiem że dotyczy osoby która dojeżdżała z innego miasta, więc może zanim rodzice się zorientowali że jej nie ma, szkoła była już zamknięta.
OdpowiedzCzy to nie jest czasami VI LO w Krakowie na Kazimierzu? W tamtym budynku mieściła się komenda Gestapo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 22:35
Nie, bynajmniej. Okolice warszawy.
OdpowiedzAle za co minusy? Odpowiadam rzeczowo na pytanie, wtf?
OdpowiedzPrzecież to jest jasne i wiadome ogólne. Ty masz grono antyfanów - sama wiesz czemu - nie mogą przeżyć szpilek itp (lol).
OdpowiedzHistoria ciekawa... jednak, czy nam się to podoba czy nie, Armia Czerwona piszemy wielką literą. Nasze upodobania polityczne nijak powinny się mieć do ortografii :)
OdpowiedzPrzepraszam, ale naprawde nie mogę uwierzyć w tę historię. W jaki sposób uczniowie zamknęli tę dziewczynę? Przecież klucze od sal nie są udostepniane byle komu. Kolejne dwie rzeczy zostały już wspomniane w komentarzach: po pierwsze, w sytuacji, w której znalazła się dziewczyna, naturalną reakcją jest wołanie o pomoc, a nie drapanie i walenie. Druga rzecz: co z jej rodzicami? Bez względu na to czy dziewczyna pochodziła z innego miasta czy nie, każdy normalny rodzic zwróciłby uwagę na całonocną nieobecność dziecka (nawet pełnoletniego). Z całym szacunkiem dla autorki, jednak traktowałabym tę opowieść raczej jako urban legend, a nie prawdziwą historię.
OdpowiedzMoim zdaniem historia nie jest wcale taka nieprawdopodobna.U nas w liceum często było tak, że nauczyciel po skończeniu zajęć dawał klucz któremuś z uczniów, żeby ten zamknął drzwi (a potem zaniósł klucz do pokoju nauczycielskiego). Jeśli chodzi o drapanie - cóż, dziewczyna mogła nie słyszeć, że ktoś jest za drzwiami. A odgłosy mogły pochodzić stąd, że próbowała np. otworzyć czymś zamek. Ta całonocna nieobecność jest faktycznie zastanawiająca, ale da się to wyjaśnić. Może np. rodziców akurat nie było w domu? Chociaż oczywiście nie wykluczam też opcji, że mogła to być zmyślona historia, która miała na celu dodać jeszcze smaczku do legendy, jaką salka obrosła ;)
OdpowiedzNie w każdej szkole tak bardzo pilnują kluczy od sal, w moim liceum na przykład wystarczyło poprosić któregoś nauczyciela o udostępnienie klucza.
OdpowiedzTa salka nie była zamykana na klucz, tylko na zasuwkę od zewnątrz. Nie było do niej klucza, ponieważ żeby do niej wejść należało przejść przez bibliotekę szkolną, więc przyjęte było że bibliotekarka pilnuje co się tam dzieje.
OdpowiedzU mnie w mieście też jest taka szkoła, mieści się w niej zawodówka, ale kiedyś był w tym budynku szpital. W szatniach tej szkoły znajdowała się dawniej kostnica... Brr. I w ogóle jest jakby trochę mroczna, posiada drewniane i skrzypiące przy każdym kroku schody. Ale takie stare budynki mają swój klimat i uczenie się w takim miejscu jest przyjemniejsze :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 października 2012 o 15:08
Piekielni byli koledzy tej biednej dziewczyny. Woźna się tylko bała i nie ma co jej winić, bo sam pewnie miałbym na jej miejscu niezłego pietra.
OdpowiedzMam pytanie, czy to nie jest przypadkiem Małachowianka w Płocku? :)
Odpowiedz