Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj podczas rozmowy z koleżanką przypomniała mi się jedna historia, która miała…

Dzisiaj podczas rozmowy z koleżanką przypomniała mi się jedna historia, która miała miejsce sporo lat temu, ale nadal mnie to boli, męczy i zaważyła poważnie na moich kontaktach z rodziną i innymi ludźmi. Będzie długo...

Jak miałem 8 lat pewna kobieta została żoną mojego ojca, czyli moją macochą. W pewnym momencie zauważyłem, że wszystko co powiem w domu jest użyte przeciwko mnie, czyli jak dostałem słabe oceny to źle, jak dobre, to też można się pry...olić. Zasadniczo dzieci wracające ze szkoły opowiadają w domu co się działo, jak się działo. Macocha kończyła pracę wcześniej niż ojciec, więc była pierwszą osobą która otrzymywała njusy, przy czym jak wracał ojciec zdawała mu raport odpowiednio przekształcony po którym dostawałem reprymendę od ojca. Raz, drugi, trzeci ... może faktycznie ze mną coś nie tak, ale nie jest tak, że zawsze wszystko jest moją winą, więc któregoś dnia poinformowałem ojca, że źle mi się żyje pod jednym dachem z jego małżonką, bo się mnie ewidentnie czepia i robi mi pod górkę, na co on stwierdził, że to nie tak, że ona chce mojego dobra... Nie satysfakcjonował mnie brak przynajmniej próby zrozumienia u ojca, więc szukałem zrozumienia u rodziny, rodzonych cioć, wujków, babć, dziadków - wszyscy jednogłośnie twierdzili, ze jestem przewrażliwiony (jedyną osobą która odbyła z nią poważną rozmowę wychowawczą, była jej rodzona matka-chwała babci za to-z pogadankę z ojcem z tej okazji też miałem, ze jestem jakiś nie taki...).

Ze względu na powyższe zacząłem uważać na to co mówię w domu...

Czara goryczy się przelała jak byłem chyba w ósmej klasie (tak, jestem taki stary, że załapałem się na ośmioklasową podstawówkę). Razu pewnego wybrałem się po południu z wujasem i młodszym kuzynem posprzątać strych u babci. Babcia decydowała co wyrzucić, a co nie, wujek z kuzynem wyciągali a ja latałem z gratami do wyrzucenia do kontenera. Jak wracałem z któregoś takiego kursu ktoś mnie zaczepił i zapytał, gdzie można zioło kupić. Odparłem zgodnie z prawdą, że nie wiem i poszedłem na górę po kolejne śmieci. Opowiedziałem sytuacje wujkowi (zawsze miałem z nim dobry kontakt) i o sprawie kompletnie zapomniałem, bo to dla mnie mało istotne. Oczywiście wujek rozmawiał w domu z ciocią, a ciocia z macochą (mieszkaliśmy po sąsiedzku, dom, w dom).

Kilka dni później wracam ja sobie z jakiś kursów przygotowawczych do egzaminów do szkoły średniej (było coś takiego za moich czasów na koniec ósmej klasy). Siadam przy stole, biorę się za późny obiad i nagle macocha z miną oskarżycielską, ze o tonie nie wspomnę:

"Słyszałam, że narkotykami handlujesz!"

Ojcu się ciśnienie podniosło, chciał coś powiedzieć w podobnym tonie, ale wytłumaczyłem na spokojnie (będąc wnerwionym, nie wiem jak mi się to udało), że sytuacja wyglądała jak wyżej opisałem, nie jak sobie macocha to ubzdurała...

W każdym razie od tego momentu:
Przestałem, informować o czymkolwiek co się w moim życiu działo, po tym, jak zauważyłem, że ojciec dalej uważa, że to ona jest cacy, a ja jestem be, przestałem rozmawiać również z ojcem...Moje rozmowy w domu, ograniczały się tylko do tego, że na początku miesiąca prosiłem o kase na miesięczny i jak mi się ciuchy skończyły to informowałem, że spodnie by się przydały, oraz tłumaczenie się z ocen po wywiadówce ojcu. Tak przeszedłem przez szkołę średnią. Jak zacząłem studiować byłem już nieco bardziej niezależny finansowo, miałem własny samochód, miałem na paliwo, zatem domu unikałem jak ognia, jak wróciłem z uczelni, jechałem do kumpla, jak wróciłem od kumpla za wcześnie i widziałem, że świeci się światło, znaczy nie wszyscy poszli spać, nie wchodziłem do domu, wchodziłem jak wszyscy już spali. Jak wyprowadziłem się z domu zwyczajnie zniknąłem, zpakowałm swój dobytek i zniknąłem. Nie było ze mną kontaktu przez pół roku, aż ojciec znalazł wizytówkę mojej firmy i przyjechał-dopiero wtedy wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie i w tym momencie mam z ojcem normalny kontakt, ale przez poprzednie kilkanaście lat ten kontakt stale się pogarszał tylko przez to, że jedna osoba postanowiła mnie obwiniać zawsze o wszystko...

Do dzisiaj niebywałym dla mnie jest fakt, że dzieci wracając ze szkoły opowiadają w domu o swoich problemach, że w ogóle dzielą się ze sobą swoimi problemami. Rówieśnikom zazdrościłem, ze mają z kim problemy omówić, a jednocześnie czasem patrzyłem na nich jak na idiotów, którzy nie wiedzą co czynią, bo nauczyłem się, że jak masz problem, to dom Ci z pewnością nie pomoże, a jeszcze dop...oli, żeby Ci było przyjemniej...

Rodzina

by Karl
Dodaj nowy komentarz
avatar 7medeis
3 5

Brzmi jakbyśmy trafili na tą samą babę w roli macochy, a ostatni akapit w "mojej religii" brzmi identycznie.

Odpowiedz
avatar shgetsu
-3 7

Ja jak wracałem ze szkoły i nadal wracam to nie opowiadam tego wszystkim, bo też bym wyszedł na nienormalnego. A kumplom, ciotką to lepiej nic nie mówić, bo zaraz plota pójdzie.

Odpowiedz
avatar peeYie4o
0 18

> A kumplom, ciotką to lepiej nic nie mówić [...] Kumplą, jeśli już. Jak popełniasz błędy, to bądź konsekwentny, drogi przyszły maturzysto.

Odpowiedz
avatar chloem
8 10

mongol13: czytanie ze zrozumieniem się kłania... "Jak popełniasz błędy, to bądź konsekwentny"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Tak, tak- bądź konsekwentny w popełnianiu błędów. Z pewnością wyjdzie ci to na lepsze. Bo lepiej poprawić zdanie tak, żeby zamiast opcjonalnego 1 błędu były 2. Albo i więcej. Fuck me, right?! A potem wielki lament skąd w naszym społeczeństwie tylu analfabetów z papierkiem zaczynającym się na "dys-"... A skoro kolega peeYie4o chciał już się wypowiedzieć (co jest jak najbardziej słuszne), to lepiej by było, gdyby wskazał błąd i go poprawił, a nie zasłaniał się konsekwencją działań i mówił, żeby używać zasady "jak robić błędy to na całego!".

Odpowiedz
avatar esmeraldaweatherwax
6 12

Jak niektórzy ludzie nie umieją zauważyć ironii ;)

Odpowiedz
avatar bumblebee
4 4

Piekielnych czytam od miesięcy, a Twoja historia tak mnie ruszyła, że się zarejestrowałam by skomentować :-) Bardzo współczuję, wiem co przeżywałeś, szczególnie, że mieszkałeś z nią pod jednym dachem. Fajnie, że udało Ci się dogadać z tatą i bardzo Ci tego zazdroszczę. U mnie macocha pojawiła się już około 6 roku życia i masa moich kompleksów jest z tego, jak otwarcie okazywała mi nienawiść, zniecierpliwienie i jak krytykowała mnie na każdym kroku... Nawet mój partner nie rozumie, "jak mogę tak sądzić o sobie" i "jak mogę się tak przejmować". Ja zaczęłam to rozumieć dopiero w ciągu ostatniego roku i uczę się jakoś normalnie ze sobą żyć... :-) Trzymam kciuki za dobry kontakt z tatą.

Odpowiedz
avatar Karl
5 5

Dziękuję i również życzę, szybkiego pozbycia się kompleksów w które macocha raczyła Cię wpędziła :) I oczywiście dogadania się z ojcem, o ile to jeszcze możliwe...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2012 o 21:24

avatar konto usunięte
4 4

u was punktem zapalnym była macocha. zazdroszczę wam. mój ojciec tak się zachowuje bez żadnych wpływów z zewnątrz... ale dla całej rodziny jest cacy, bo dopóki jestem ubrana, umyta, najedzona i mam własny komputer, dopóty muszę ze szczęścia nad poziomy wylatywać. przemoc psychiczna to pojęcie nadal niezrozumiałe dla zbyt wielu ludzi.

Odpowiedz
avatar BlondeRedhead
1 1

Brzmi jakby moja matka była twoją macochą. Całe szczęście, jeszcze kilka miesięcy i się wynoszę. :)

Odpowiedz
avatar Aoi
3 3

Mam takie same kontakty z rodziną. Opowiadać wszystko tylko nic ważnego, bo jeśli to zrobię zostanie wykorzystane przeciwko mnie. Do wyśmiania albo skrytykowania, najczęściej.

Odpowiedz
avatar Karl
2 2

zacząłem się właśnie zastanawiać, dlatego nikt z rodziny ostatnio mnie nie krytykował/nie wyśmiewał? czy dlatego, że żadko, się tam pojawiam, czy może dlatego, że jak się pojawiam, to opowiadam o wszystkim, a tak naprawdę o niczym, czy może dlatego, że nie chcą mnie wyśmiać/skrytykować?... hmmm... chyba dwie pierwsze opcje

Odpowiedz
avatar curva
5 5

Zapamiętajcie ten stan. Dobrze zapamiętajcie. Żebyście nigdy swoim dzieciom takiego losu nie zgotowali.

Odpowiedz
avatar Karl
3 3

mądrego to i warto posłuchać... powiem Ci, że to nieco odstrasza od mania dzieci, chcesz być lepszym, a boisz się, że nie potrafisz...

Odpowiedz
avatar SaszaPaladynSmoka
4 4

"Dla twojego dobra", damnit, nieśmiertelne usprawiedliwienie wszystkiego, też to często słyszę, gdy nie podoba mi się czyjś chory punkt widzenia.

Odpowiedz
avatar mejoza
4 4

Rozumiem cię doskonale. U mnie oprócz wyzwisk, zaniżania samooceny i nastawienia całej rodziny przeciw mnie dochodziło nierówne traktowanie "swoich" dzieci. A ile razy słyszałam, że ja nie jestem "jej"... Od kobiety która wychowywała mnie od 2 roku życia...

Odpowiedz
avatar Karl
2 2

nie jesteś jej... ja się dowiedziałem raz jeden jedyny i wystarczyło. Na początku, jak się wprowadziła i urodziła się jedna z moich przyrodnich sióstr była wpisana w jej dowód... Zapytałem się, czemu ja nie i wtedy się dowiedziałem, trochę było mi przykro... Faworyzowanie rodzeństwa? Temat rzeka... Do dzisiaj wypominam, że one coś mogły, a ja w ich wieku nie mogłem. Sytuacja ostatnia, gdzie jedna z moich przyrodnich sióstr chciała robić prawo jazdy. Zapytałem się, kto zapłaci za kurs, macocha odpowiedziała, że ojciec... Przypomniałem głośno i wyraźnie przy pozostałej części rodziny będącej na jakimś obiedzie rodzinnym akurat, że moje prawo jazdy kosztowało 800 Marek Niemieckich (załapałem się jeszcze) i zarobiłem je bardzo ciężką pracą fizyczną w polu i w lesie mając lat 16... To boli i żal czasem wychodzi w sposób dobitny, bo człowiek nie ma siły więcej go trzymać w środku...

Odpowiedz
Udostępnij