Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o warszawskiej publicznej służbie zdrowia. Byłam zapisana do ortopedy, czekałam na…

Historia o warszawskiej publicznej służbie zdrowia.

Byłam zapisana do ortopedy, czekałam na tę wizytę kilka miesięcy. Akurat miałam wolne więc pomyślałam, że nawet jak coś się przeciągnie, to i tak wreszcie mój kręgosłup zostanie obejrzany przez specjalistę. Nic z tego. Już przy rejestracji dowiedziałam się, że lekarza dziś jednak nie ma,le mogę wyjątkowo zostać zapisana na jutro, bo akurat jest wolne miejsce.
Trochę zrażona, zjawiłam się następnego dnia. Byłam umówiona na godzinę 12.00, szłam do pracy na 16.00, a od lekarza do pracy miałam 15-20 minut tramwajem. Gdy zjawiłam się przed gabinetem trochę wcześniej, dowiedziałam się, że godziny nie obowiązują, tylko decyduje kolejność przyjścia. Nie zmartwiło mnie to zbytnio, bo czekało 5-7 osób, więc szybko obliczyłam, że nawet jak ktoś będzie siedział w gabinecie 20 minut, to ja i tak spokojnie zdążę. Ależ się myliłam!

- pierwsza osoba siedziała u ortopedy ze 30 minut, a potem lekarz wyszedł na chwilę, jak powiedział w ważnej sprawie służbowej. I nie było go z 10-15 minut.

- potem weszła druga osoba i dość szybko wyszła, ale po niej jeszcze raz weszła pierwsza i znowu się zasiedziała. Cały czas byłam w dobrym nastroju. Do czasu.

- trzecia osoba była około 15-20 minut, ale wtedy przyszła jeszcze jedna osoba w mundurze straży miejskiej i od razu, bez kolejki, lekarz zaprosił ją do siebie (nawet nie było kiedy zaprotestować) i trochę tam posiedziała.

- następne osoby dość szybko wchodziły i wychodziły i ok. 14.50 przede mną była jeszcze tylko jednak osoba, starsza babka.

- gdy była jej kolej, lekarz ponownie musiał gdzieś wyjść, dwa razy….

- nieśmiało zapytałam starszej pani, czy nie przepuściła by mnie i wyjaśniłam dlaczego. Jej mina zdziwienia/zaskoczenia/zniesmaczenia/oburzenia jeszcze długo będzie mnie męczyła. No pewnie, że nie.

I tak po 3,5-godzinnym czekaniu, gdzie było tylko kilkoro pacjentów, tuż przed moją kolejką, musiałam podziękować za wizytę, bo więcej czasu nie miałam… Nieprawdopodobne, ale prawdziwe.

służba_zdrowia

by Parasoleczka
Dodaj nowy komentarz
avatar violak
0 2

8 maja naderwałam więzadło krzyżowe. Od tego czasu jestem leczona a) opaską uciskową b) brakiem opaski uciskowej c) fastum d) środkami przeciwbólowymi. Muszę chyba "iść" prywatnie. Dodam,że nie u lekarza rodzinnego a u ortopedy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 września 2012 o 16:20

avatar kazmirz
2 2

mnie najbardziej w tego typu historiach przerazaja wasze relacje w pracy; ja jesli musze isc do lekarza albo spoznie sie z jakiejkolwiek przyczyny dzwonie i mówie, ze mnie nie bedzie albo bede pozniej - tylko i wylacznie dlatego, zeby nikt mnie nie szukal jesli bedzie pozar albo inny wypadek - po prawie 4 godzinach czekania nigdy do glowy nie przyszloby mi wyjscie z kolejki, bo spoznie sie do pracy - szczególnie gdybym czekal na wizyte u lekarza

Odpowiedz
avatar Parasoleczka
0 0

No niestety, są takie zawody i takie firmy, które nie pozwalają się spóźniać. Tym bardziej, że ja nie wiedziałam, czy spóźnię się pół godziny, czy dwie godziny.

Odpowiedz
avatar epsgueo
0 0

pewnie i sa takie ale zeby nie mozna bylo raz w roku pojsc do lekarza? znasz takie powiedzenie ?"nie przejmuj sie rola bo i tak cie wypie*dola"

Odpowiedz
avatar Parasoleczka
0 0

Znam. Ale widzę, że chyba nie zrozumiałeś sensu tej historii. Ja nie przypuszczałam, że wszystko potoczy się tak, że kilka godzin zapasu to za mało. Mogło się okazać, że wejdę do gabinetu nawet o 17-18.

Odpowiedz
Udostępnij