Jakiś czas temu udało mi się zaliczyć poprawkę z egzaminu i był to dobry powód do celebracji. Wybrałam się więc z kumpelą do klubu.
Na parkiecie chuć i niby-to-seksowne tańce, tu się ktoś tam klei, tam ktoś uprawia taniec-połamaniec, jak to zwykle bywa, wiadomo.
A teraz do rzeczy. Koleżanka poszła do łazienki, tańczę więc sama. Nagle podbija do mnie podpity gość, jakieś 25-30 lat ma czy coś. Całkiem szeroki.
- Pójdziesz po imprezie z nami? - drze mi się do ucha, i pokazuje palcem na siebie i swojego kolegę kręcącego się obok.
- Wątpię! - odkrzykuję.
- A co masz lepszego do roboty?
Nie chce mi się już krzyczeć, więc tylko wzruszam ramionami i tanecznym krokiem odsuwam się od gościa. Ale gdzie tam, taki typ nie pojmie nawet tak oczywistej aluzji. Przydreptuje znów, bierze mnie za ręce i wywija mną tak, że mało nie padnę, a i uścisk ma mocny. Ale dobra, myślę: "Potańczę chwilę i uciekam". Zerkam gdzieś po ludziach, szukając kogoś znajomego, żeby mnie "odbił". Facet zauważa moje niezbyt dyskretne spojrzenia, nachyla się do mnie i mówi:
- Odpuść, nikt ci nie pomoże.
Już ja ci odpuszczę, dziadu. Wyślizguję się z jego objęć i chcę się przedostać na drugi koniec sali. Facet łapie mnie zanim zrobię dwa kroki, "przytula się" do moich pleców i charczy w ucho:
- Może i jestem wstawiony, ale to nie zmienia faktu, że mi się podobasz, okej?
Moja irytacja sięga zenitu, odwracam się i strząsam z siebie jego łapska. Niespodzianka - łapska znów owijają się wokół mnie, nim zdążę je odepchnąć.
- Spadaj - mówię krótko.
Facet wybucha śmiechem. Podnosi mnie i transportuje do pobliskiej ściany, tam, gdzie jest luźniej. Przyciska mnie do niej niemal całym ciałem i nie pozwala mi uciec. Staję na palcach i rozglądam się ponad jego ramieniem, szukam wzrokiem kogoś, kto tego gościa zabierze. Nikt na nas nie patrzy.
- Dlaczego nie chcesz z nami iść? - pyta. - Naprawdę mi się podobasz!
- Ale ty mi się nie podobasz, rozumiesz? Puść mnie.
Gościu robi coś, czego po prostu nienawidzę - łapie mnie za nadgarstki. Automatycznie zaczynam wierzgać.
- Porozmawiajmy! - odzywa się.
- No to mów, do cholery! - wydzieram się, wściekła, nadal szarpiąc się z jego uściskiem. - Byle szybko!
- Chciałbym, żebyś z nami poszła. To nic, że jestem pijany, nie musisz...
- Słuchaj, ja wolę dziewczyny.
Znów wybucha śmiechem.
- Ja też!
Hm. Przynajmniej próbowałam.
Spostrzegam, że z zainteresowaniem patrzy na nas jakiś chłopak. Spodziewam się, że zaraz podejdzie i odciągnie natręta. A skąd. Odwraca wzrok i idzie w tany. Tymczasem faceta najwyraźniej zaczyna drażnić moja automatyczna szarpanina, bo potrząsa mną gwałtownie i każe mi się uspokoić.
- Puść mnie, to się uspokoję.
- Nie mogę cię puścić, bo uciekniesz.
W kieszeni wibruje mi telefon - koleżanka mnie poszukuje. Facet ciągnie mnie w głąb ciemnego korytarza. Dochodzi trzecia, więc ludzi coraz mniej.
Ogarnia mnie jakaś rezygnacja, nie stawiam już oporu. Staram się chłodno kalkulować, czekam na dogodny moment, by przyładować facetowi w jaja. Najgorzej, że po prostu nie potrafię bić całą swoją siłą - boję się zadawać ból.
Przemoc okazuje się niepotrzebna, bo nagle wpada na nas wataha nieznajomych mi dziewczyn.
- Ooo, cześć, Baśka! - krzyczy jedna z nich, blondynka. Oczywiście nie nazywam się Baśka. - Tyle lat cię nie widziałyśmy!
Dziewczyny rzucają się na mnie i facet spada na drugi plan. Zostaję odprowadzona na parkiet, gdzie zasypuję moje bohaterki wylewnymi podziękowaniami. Namolnego gościa jakiś czas później wyprowadza ochroniarz.
Nic mi się oczywiście nie stało, ale trochę zepsuł mi facet humor, co chyba zrozumiałe...
co za obleśny zbok, ja pewnie bym krzyczała, jakby tak na mnie napierał pod ścianą ;/
OdpowiedzNie widziałam sensu, muzyka była za głośna. Musieliśmy ze "zbokiem" krzyczeć sobie do ucha, by cokolwiek usłyszeć, a i tak bywały problemy.
OdpowiedzA zresztą może nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to już ten moment, w którym powinnam się drzeć. Nie pamiętam.
Odpowiedzpodziękowałaś za ratunek?
OdpowiedzNie, no co Ty. Nakopałam laskom w tyłki i poszłam do domu. PODZIĘKOWAŁAM. Co wydaje mi się na tyle oczywiste, że nie dodałam tego do historii. Jednak widzę, że wątpi się w tu moje dobre wychowanie, więc może powinnam coś wspomnieć.
Odpowiedz"[...] gdzie zasypuję moje bohaterki wylewnymi podziękowaniami. "
Odpowiedznie rozumiem, czemu uznałaś to pytanie za atak, chyba przewrażliwiona jesteś. a fragmentu o wylewnych podziękowaniach i ochroniarzu nie było, kiedy dodawalam ten komentarz.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2012 o 14:40
Bo to jest głupie pytanie. Sprawdzałaś po prostu, czy umiem się zachować. Jakbyś była moją mamą czy kimś takim. Fragment o ochroniarzu był, a o podziękowaniach nie było ;) Sama przecież piszę w komentarzu wyżej, że nie dodałam nic o dziękowaniu do historii i być może powinnam.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 września 2012 o 15:13
Strach pomyśleć co by było gdyby nie te dziewczyny... Moja koleżanka kiedyś miała podobnie, tylko po imprezie zasiedziała się na przystanku i policja się do niej przyczepiła. Chcieli zabrać na dołek... A Uratowała ją grupka ludzi podających się za jej znajomych oraz obiecując stróżom prawa, że odprowadzą ją do domu ;) Wdzięczna była im okrutnie, bo ominęła ją nocka w "hotelu" za 200zł ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 września 2012 o 19:48
Oblech i zbok. Dobrze, że "tylko" najadłaś się strachu.
OdpowiedzNajgorzej, że po prostu nie potrafię bić całą swoją siłą - boję się zadawać ból. nie kumam trza było walic az by gwiazdy zobaczył
Odpowiedzteż tak mam. Boję się, że moge komuś zrobić krzywdę.
OdpowiedzMam dokładnie to samo. irracjonalny strach w przypadku takich obleśnych gości i agresorów, ale cóż. Nie skrzywdzę nawet muchym a co dopiero człwoieka
OdpowiedzBrzmi to śmiesznie, ale najprawdopodobniej po ewentualnym ciosie, nawet dla tak obrzydliwego faceta, pomyślałabym czy nie zrobiłam mu krzywdy :p Nie mam pojęcia od czego to zależy, może miękkie serce, empatia. Fakt że nienawidzę filmów akcji albo np. boksu, bo zadawany ból odczuwam jak własny. Wiem, trza być twardym, nie miętkim, ale chyba nie mam na to wpływu. :p Dla historii plus, i cieszę się, że udało Ci się wywinąć z tak niebezpiecznej sytuacji.
OdpowiedzEch, no właśnie. Nie mogę przeboleć, że on mógłby zrobić ze mną wszystko, bo najprawdopodobniej nie potrafiłabym go mocniej uderzyć - raczej wolałabym uciekać, a on kompletnie mi na to nie pozwalał. Gdyby nie te dziewczyny, prawdopodobnie skończyłoby się inaczej.
OdpowiedzJest tak ponieważ dziewczyny nie znają swojej siły. Chłopcy często się naparzają już od małego, interesują ich sztuki walki itp. Wiedzą z jaką mocą potrafią uderzyć, wiedzą ile siły mają i ile powinni jej włożyć w dany cios.
OdpowiedzŻeby kopnąć w jaja skutecznie wcale nie trzeba mocno ;)
OdpowiedzSirNobody> Pytanie tylko czy tego smiecia mozna nazwac czlowiekiem...
OdpowiedzA ja myślę, że jeśli ktoś mnie atakuje, unieważnia zasady dobrego wychowania między nami i mogę śmiało się bronić i faktycznie kopnąć w te klejnoty rodowe. Mocno nie trzeba, to krzywdy wielkiej się nie zrobi, ale za to zyska się cenny czas na ucieczkę:) Nie ma co litować się nad agresorem, że, nie daj Boże, coś go zaboli...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 18:56
tez tak mam, nie potrafie uderzyc, nawet w obronie wlasnej. Wtedy kombinuje jak uciec - bylam w kilku niemilych sytuacjach i sie udalo
OdpowiedzJa się biłam i używałam siły. Zwykle jestem wysportowana, obecnie- muszę sobie przyznać, mam kondycję przeciętną. Ale nawet w szczytowej formie, gdy chodziło wyłącznie o siłę nie miałam szans. Zróbcie sobie eksperyment: pokitłaście się na siłę z chłopakiem. Bez zadawania bólu- zwykła przepychanka na ręce, a potem spróbujcie się uwolnić gdy was przygwoździ- bez uderzeń, tylko się odpychając. Jeśli nie ma się zaprawienia w boju lepiej unikać bójki w zwarciu i trzymać się na dystans. Taki napastnik raczej nie wymierzy nam sierpowego, a raczej spróbuje przycisnąć do siebie. Można gryźć, krzyczeć, kopać w jaja, drapać po twarzy. Lepiej porzucić szpile i uciekać, jeżeli w okolicy nie ma nikogo. Mnie czasami przeraża, że jak mnie już ktoś złapie, to sama raczej nie wiele zdziałam. Dlatego noszę przy sobie gaz. Mogę nie móc po niego akurat sięgnąć, ale zawsze to kilka punktów bezpieczeństwa.
OdpowiedzMnie jak ktoś łapie za nadgarstki to gryzę. Odruch obronny zablokowanych rąk :D
OdpowiedzBrawa dla tych dziewczyn, za to że ci pomogły.
OdpowiedzWiększe jaja miały te dziewczyny niż koleś, który widział sytuację i ją po prostu olał :/ Właściwie to koleś chyba nie miał wcale jaj skoro nie zareagował
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 16:13
@Muszka, skąd wiesz, że olał? Może to on zawiadomił ochronę?
Odpowiedz"Spostrzegam, że z zainteresowaniem patrzy na nas jakiś chłopak. Spodziewam się, że zaraz podejdzie i odciągnie natręta. A skąd. Odwraca wzrok i idzie w tany" Po tym zdaniu oceniłam, że "poszedł w tany", a nie po ochronę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 17:26
olał, olał. tańczył sobie.
OdpowiedzA może myślał, że się zabawiacie pod tą ścianą i nie chciał przeszkadzać?
OdpowiedzDziewczyny w porządku jak widać. Właściwie inni też powinni mieć trzeźwiejszy umysł i jak ktoś błagalnym wzrokiem szuka kogoś to podejść i spytać czy wszystko okej.
OdpowiedzWiesz...w podobnej sytuacji, kilka lat temu, chciałem pomóc dziewczynie, otoczonej 3 karkami. Była przerażona i próbowała się im wyrwac, to pewne. Jedyne, co przyszło mi wtedy do głowy to podejśc do niej, objąc ramieniem i zasugerowac ABS-om, ze jest moją partnerką. Niby udawałem, że chcę ją pocałowac po to,żeby do ucha powiedziec jej, jakie mam zamiary. Dostałem w pysk od niej i laska zdążyła pójśc po ochronę i zostałem wyprowadzony razem z tymi 3 debilami. Całe szczęscie chyba byli zbyt oszołomieni sytuacją, bo pozwolili mi się swobodnie ulotnic...
OdpowiedzSzkoda, że tak Cię potraktowano, skoro próbowałeś pomóc, dziewczyna po prostu źle odczytała Twoje zamiary. Ale przynajmniej sumienie czyste, bo widząc, że ktoś ma kłopoty, ruszyłeś na ratunek. :)
OdpowiedzA mnie z jednej strony oczywiście cieszy, że dziewczyny wykazały się odwagą a z drugiej smuci, że żaden facet nie próbował nawet Ci pomóc... I niby cieszę się, że kobiety dają sobie radę same a jednak trochę przykro, że mężczyzna, bądź co bądź dużo silniejszy od kobiety, nie chce pomóc.
OdpowiedzPanny bardziej zorientowane w sytuacji od faceta.;)
OdpowiedzNajbardziej mnie zastanawia, gdzie w takiej sytuacji była ochrona. Przecież to ich zawód zauważać coś takiego i reagować. Czyli było ich za mało, albo nie mieli wiele wspólnego z profesjonalną ochroną. Może jedno i drugie. W sumie wcale mnie to nie dziwi, bo wielu pracodawców szuka oszczędności, a ochroniarze z prawdziwego zdarzenia się cenią. Czytałem kilka historii o takich oszczędnościach na piekielnych.
OdpowiedzA ja to bym sobie tak zyczyl zeby taki buraczek spotkal sie z chlopakami z historii SesjaTy Ku*wo...
OdpowiedzTa historia to dla mnie prawdziwy horror. Uczucie, że chociaż jesteś wśród ludzi, to jesteś bezsilna/sama. Do teraz mam gęsią skórkę na rękach, pomimo, że skończyło się dobrze
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 19:21
No niestety, ale znieczulica wystepuje nie tylko na ulicy.
OdpowiedzBrawa dla tych dziewczyn! Nieczęsto obcy człowiek ci pomoże w klubie :)
OdpowiedzMoże warto pomyśleć o jakimś kursie samoobrony? Dźwignie itp są naprawdę bardzo skuteczne, nawet jeśli ktoś jest większy i silniejszy. Wyswobodzenie się z chwytu za nadgarstki to kwestia kilku sekund, podczas których można przy okazji unieszkodliwić napastnika. Zwłaszcza gdy nie spodziewa się tego rodzaju oporu po dziewczynie i jest pijany.
Odpowiedz@zendra - lokale, których mówię, to kluby studenckie, w niektórych odbywają się koncerty - różne, a inne to po prostu kluby w mieście, nie z wyższej półki, ale do spelun im daleko. Nie stać mnie na płacenie po 10-12zł za piwo czy inny napój, więc idę tam, gdzie kawa kosztuje mnie 4,50, piwo 6, a sok też w tych granicach. Druga sprawa, nie miała ochoty, ale "dobra, potańczę chwilę i spadam". Jak już mówiłam samotna tańcząca kobieta ma słabą siłę przebicia, więc czasem chce ułagodzić sytuację, a potem się zmyć. Też to przerabiałam. Natomiast widzę, że ty wiesz wszystko o wszystkim i nawet jeśli zdjęcia by ci pod nos podstawić, powiesz, że to photoshop albo co...
OdpowiedzFake. Dziewczyna tańczy dobrowolnie, chociaż nie chce, no ale on "uścisk ma mocny", kiedy jednak jej się znudziło, to po prostu "wyślizguję się z jego objęć". No paczpan! A później on dosłownie przenosi ją (w klubie), jak gdyby nigdy nic, pod ścianę, gdzie ona wierzga, ale nikt kompletnie nie reaguje, włącznie z ochroną. Może nikt w klubie nie zauważył dziewczyny szarpiącej się pod ścianą z facetem? Niebywałe, przecież "dochodzi trzecia więc ludzi coraz mniej" a skoro ludzi tak mało, że nikt "z ludzi" nie zauważa, to w takim przerzedzonym towarzystwie ochrona z łatwością by zauważyła. On ciągnie ją w ciemny korytarz a on biedna co robi? Wrzeszczy, szarpie się, krzyczy ratunku? Nie, nic z tych rzeczy, bo "ogarnia mnie rezygnacja". To jednak byłoby zbyt proste, historia byłaby pozbawiona suspensu, musi być ciagle jakieś "ale", coby napięcie podtrzymać. Więc, "ogarnia mnie rezygnacja", ALE... planuję jak kopnąć go w jaja, ALE... boję się zadawać bólu, ALE... wpada na nas wataha dziewczyn. Uff! Ani Mru Mru będzie zazdrosny. Oto recepta na główną: opisz dziewczyno, byle malowniczo, jak molestował cię obleśny typ, a ty nie mogłaś nic zrobić, bo chociaż ludzie są blisko (klub) i ochrona, to jakoś tak wszystko wychodziło niczym w onirycznych wizjach: chcesz zawołać a nie możesz, biegniesz a im szybciej biegniesz, tym bardziej się nie oddalasz, ściska cię prześladowca a im mocniej ściska tym łatwiej się wyślizgujesz, im bardziej jesteś zrezygnowana tym intensywniej planujesz atak. Oto recepta jak poruszyć serca i dostać upragnioną główną.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 20:08
Wiesz co? Bardzo ładne wypracowanie napisałeś i oczywiście nie mam żadnych dowodów, że to była prawda, ale była. Czepiasz się drobiazgów. Miałam szczegółowo opisać - tańczyłam z kolesiem najpierw dobrowolnie, mocno mnie trzymał, ale jak powiedział mi że "mam odpuścić, bo nikt mi nie pomoże", to odechciało mi się odstawiania szopek i po prostu chciałam uciec. Akurat gościu trzymał w tym momencie słabiej. Nie wiem - pewnie nie spodziewał się, że sobie pójdę. A ściana była BLISKO. Rozumiesz? Nie musiał mnie daleko nieść. Dosłownie trzy kroki. Widzieli nas ludzie. Pisałam o chłopaku. Uratowały mnie dziewczyny, które, jak widziałam wcześniej, też na nas patrzyły. A nie krzyczałam, bo tak naprawdę wcale nie czułam wielkiego strachu. Dopiero, kiedy było już po wszystkim, zrobiło mi się naprawdę nieprzyjemnie. Ale okej, myśl sobie, że to fejk i umrzyj, nieświadomy. Co mnie to w sumie obchodzi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 22:02
zendra> A na imprezie gdzie na parkiecie zmiesci sie wiecej niz 20 osob to bywalas/es?
OdpowiedzNo pewno, pełno ochrony tam było i monitoring. Była tu opowieść, gdy dziewczyna opisywała jak ochroniarze w klubie w którym pracowała, ciężko pobili cwaniaczka, który wrzucił jakiejś dziewczynie do drinka tabletkę gwałtu. Musiał to zrobić szybko i dyskretnie, aby inni nie zauważyli, a mimo to ochrona zauważyła. Panna z bolącą głową opisuje jak szarpała się z facetem na parkiecie, pod ścianą, jak ciągnął ją wbrew jej woli w jakiś ciemny korytarz i nikt, nic. Brednie.
OdpowiedzNo nie mogę! ;) W Internecie zawsze znajdzie się ktoś, kto krzyknie: FAAAAAAAAKE!, choćby rzecz była najprawdziwszą z prawdziwych. Mało tego, ludzie prędzej uwierzą w coś, co jest nieprawdą (dlatego, że z reguły, gdy się obmyśla kłamstwo, przemyślane zostają wszystkie szczegóły) niż w to, co prawdą jest. Magic. Aczkolwiek ciut mnie to obraża, no bo jednym słowem - oskarżasz mnie o kłamstwo, co miłe nie jest. Dobra, dupa tam. Więcej się nie wypowiadam na ten temat. Ja swoje wiem i Ty swoje wiesz. Ty mnie nie przekonasz, bo ja to przeżyłam i nie wmówisz mi, że to się nie wydarzyło, a ja Cię nie przekonam, bo Ciebie tam nie było i nie wiesz, że mówię prawdę.
OdpowiedzZarzut fake ma dwojakie znaczenie, albo historia jest zmyślona, albo podkoloryzowana. Czasami nie da się tego rozstrzygnąć, ale podejrzenie pojawia się wówczas gdy opisane zdarzenia są mało prawdopodobne lub historia razi sztucznością. Twoja razi. Historia jest psychologicznie niespójna, jakby relacjonowała ją osoba o skrajnie chwiejnym nastroju, raz okazujesz komuś niechęć, potem mu ulegasz, potem uciekasz, potem ulegasz, potem walczysz, potem ulegasz, i tak w kółko. Chyba, że byłaś mocno wstawiona po tej celebracji zdanego egzaminu - bo tylko tym można tłumaczyć twoje dziwaczne zachowanie.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 września 2012 o 18:53
Geniusz, naprawdę... Co dziwnego w tym, że dziewczyna będąca w klubie chce zatańczyć? Nie od razu wiesz, że to psychol. Druga rzecz - jak widzisz wielkiego typa, jesteś dziewczyną bez obstawy, to starasz się sprawę rozwiązać polubownie. Trzecia rzecz, o nie wtrącaniu się - są kluby i kluby. Mam taki klub obok siebie, gdzie jak ochroniarze zobaczą, że pijesz swoje piwo, przyniesione, to na kopach cię wyniosą, ale do bójek, zaczepek nie ma interwencji. Kolejna sprawa - ludzie boją się interweniować, jeśli to nie ich praca. Luby zobaczył, jak debil jakiś swoją dziewczyną uderzył, więc walnął debilowi. Dostał w twarz od dziewczyny. Kumpel pod miasteczkiem studenckim był świadkiem podobnej sytuacji - tym razem para do tego była naćpana. Nie widzę tu nic niewiarygodnego, ot, smutna rzeczywistość... A "psychologiczna niespójność" mnie zabiła.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 września 2012 o 20:16
Chyba nie umiesz czytać, boligłowa nie planowała tańczyć, została do tego przymuszona a całe jej dalsze zachowanie jest niekonsekwentne. Lokale, które opisujesz to nie kluby, to speluny.
Odpowiedz@zendra - lokale, których mówię, to kluby studenckie, w niektórych odbywają się koncerty - różne, a inne to po prostu kluby w mieście, nie z wyższej półki, ale do spelun im daleko. Nie stać mnie na płacenie po 10-12zł za piwo czy inny napój, więc idę tam, gdzie kawa kosztuje mnie 4,50, piwo 6, a sok też w tych granicach. Druga sprawa, nie miała ochoty, ale "dobra, potańczę chwilę i spadam". Jak już mówiłam samotna tańcząca kobieta ma słabą siłę przebicia, więc czasem chce ułagodzić sytuację, a potem się zmyć. Też to przerabiałam. Nie ma to bynajmniej nic wspólnego z niezdecydowaniem, po prostu wypróbowuje się sposoby wykręcenia, w końcu nie każdy facet to gwałciciel. Natomiast widzę, że ty wiesz wszystko o wszystkim i nawet jeśli zdjęcia by ci pod nos podstawić, powiesz, że to photoshop albo co...
OdpowiedzOsią mojej krytyki nie jest nieudana próba załagodzenia sytuacji, tylko absurdalnie ambiwaletna postawa autorki od początku do końca tej historii. Dlaczego odnoszę wrażenie, że bardziej czepiasz się mnie a nie moich argumentów?. Autorka, publikując historie na ogólnodostępnym portalu, który ma system punktacji opowiadań, chyba z góry godzi się nie tylko na pochwały, ale także na oceny krytyczne. Ja wyrażam krytycyzm wobec historii, a ty krytykujesz mnie i nawet masz koncepcję na temat mnie i Photoshopa. Przeuroczo! P.S. Moim skromnym zdaniem, lokal w którym ochroniarze wynoszą na kopach za przyniesienie piwa a nie interweniują w czasie bójek jest speluną.
Odpowiedzej, czemu ta koleżanka poszła do klopa sama? Pierwsza zasada dziewczyńskiej zabawy w klubach - nie zostawia się żadnej w pojedynkę:|
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 września 2012 o 21:03
Ja to wogole nie kojarze przypadku zeby jakakolwiek kobieta poszla sama to toalety, niewazne czy klub, szkola czy domowka :D To tylko zart jak by jakas ameba nie zrozumiala.
OdpowiedzUff, zrozumiałam. Nie jestem amebą:D I teraz już widzisz, że to grupowe chodzenie ma sens;)
OdpowiedzUff, zrozumiałam. Nie jestem amebą:D I teraz już widzisz, że to grupowe chodzenie ma sens;)
OdpowiedzFakt, nie powinnyście w ogóle zostawiać się same. Ja w klubie siedząc sama przy stoliku (obserwując tanczące kolezanki) dostalam drinka od 50letniego faceta i musiałam słuchać jego amorów, ale na szczęście był kulturalny i udało mi się prysnąć. I jak czytam o nadgarstkach to mi ciśnienie skacze, brrr.
Odpowiedztak sie własnie konczy chodzenie po kubach - ciesz sie ze siew gorzej nie skonczylo... oczywiscie o próbie gwaltu zawiadomilas policje?
OdpowiedzNo właśnie, po co w ogóle chodzić do takich spelun? Nie lepiej w domu siedzieć?
OdpowiedzTrochę się zgadzam. O ile nie mam nic przeciwko chodzeniu do klubów, to zdanie "na parkiecie chuć i niby-to-seksowne tańce, tu się ktoś tam klei, tam ktoś uprawia taniec-połamaniec, jak to zwykle bywa" jakoś sugeruje, że nie jest to Twój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu...
OdpowiedzCo za różnica, czy to uwielbiam, czy nie? Do klubu chodzić można. A że ironicznie patrzę na to, co się dzieje na parkiecie to inna sprawa.
OdpowiedzNie tak się kończy męska bucera i myślenie "wszystko mi wolno bo jestem samcem". Gdy faceci używali tej większej głowy to chodzenie nie byłoby problemem...
OdpowiedzBrawo dla dziewcząt-bohaterek!!! Uważam, że kiedy ktoś wkracza w twoją przestrzeń osobistą w sposób namolny, chamski i nie przyjmuje odmowy, a przy tym ogranicza Twoją godność i swobodę wyboru oraz ruchów to JAK NAJBARDZIEJ MASZ PRAWO UŻYĆ WSZELKICH MOŻLIWYCH ŚRODKÓW, ABY SIĘ UWOLNIĆ. Masz prawo: Kopać w jaja, bić łokciem w splot słoneczny, głową z całej siły w nos, wbić "pazury" w cokolwiek się nawinie, gryżć gdzie popadnie itp. Ja jako kobieta dużej masy zapewne spróbowałabym użyć również tego atutu. Przeważyć w którąś stronę i przy okazji walnąć we wrażliwe miejsce.
OdpowiedzPrzepraszam, malegowno?
OdpowiedzChodzenie do klubów, gdzie trzeba krzyczeć do siebie, a głośność muzyki zagłuszy potencjalne wołanie o pomoc jest tak samo mądre i bezpieczne, jak spacerowanie po poznańskim dworcu w barwach Legii.
Odpowiedz