Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kiedy miałam 18 lat, czyli dobre 6 lat temu w wakacje miałam…

Kiedy miałam 18 lat, czyli dobre 6 lat temu w wakacje miałam jednorazową pracę. Jako kelnerka na weselu w miejscowości 20 km od mojego miasta.

Miałam pracować dwa dni- wesele i poprawiny.

Praca nie należała do lekkich. Uwijałam się jak w ukropie z innymi dziewczynami. Plus był taki, że nauczyłam się nosić 5 talerzy z jedzeniem naraz.

O ile na początku było przyjemnie, to potem, kiedy towarzystwo zdążyło się już upić, nie koniecznie.

Był sobie jeden gość weselny, który niezbyt ładnie odnosił się do obsługi. Poganiał, wtrącił coś o wieśniarach, rozkazywał, grymasił nad temperaturą albo nad smakiem. Wszystkie w tamten rejon stołu starałyśmy się nie zapuszczać długo. Szybko zanieść, uprzątnąć, znowu zanieść kolejne danie.
W pewnym momencie poszło i na mnie. Byłam już piekielnie zmęczona, nogi wchodziły mi tam gdzie słońce nie dociera i miałam wrażenie, że mam założone ołowiane buty na nogi, do tego myślałam, że się rozpłynę w tym ukropie.
No i zaczęło się. Godzina 2:00:
[PG]- piekielny gość
[J]- ja
[K]- koledzy/kuzyni pana piekielnego

[PG]- Uwijaj się szybciej! Ile mam czekać?!
[J]- Bardzo przepraszam, zaraz i panu przyniosę danie. Proszę o chwilkę cierpliwości.- wymusiłam uśmiech firmowy nr 3.
[K] do [PG]- Uspokój się! Nie widzisz, że trzy kelnerki obsługują dwustu gości? Dziewczyna ledwo zipie!
[PG]- A co mnie to obchodzi?!

Zaraz doniosłam mu danie i znowu...

[PG]- A gdzie keczup do krokietów kufa?!
[J]- Już przynoszę. Czy czegoś jeszcze pan sobie życzy?
[PG]- Majonez.
[J]- Dobrze, już idę po keczup i majonez.

Kiedy odchodziłam PG trzasnął mi klapsa na popędzenie, nie lekkiego. To mnie rozsierdziło. Dobrze, że mój chłopak się nie dowiedział, bo by jak znalazł gościa na poprawinach, to nogami pewnie by się nakrył i oberwał w gratisie nauczkę, żeby resztę kelnerek szanować.

Wściekła wróciłam z keczupem i majonezem. Majonez z hukiem postawiłam mu przed nosem a butelkę keczupu otworzyłam i migiem wlałam mu za kołnierz, zamknęłam, postawiłam obok majonezu. A przy tym głośno oznajmiłam, że podano zamówienie.

Jegomość poczerwieniał, wstał i próbował się zamachnąć na mnie. Dobrze, że kolega jego miał refleks i złapał za ramię. Reszta z rejonu tej części, gdzie PG ryknęło śmiechem na mój wybryk. Agresor się zachwiał i padł mi pod nogi jak długi. Panowie kolegę zebrali, przeprosili za PG i kulturalnie wyprowadzili z lokalu do budynku hotelowego.

Wesele trwało od godziny 14:00 do 4:00 nad ranem. Musiałam się stawić godzinę wcześniej, by pomóc w przygotowaniach do przyjęcia gości. Do 5:00 ogarnęliśmy salę i przygotowaliśmy do poprawin. O 5:30 padnięta wylądowałam w łóżku. Na godzinę 13:00 miałam się zjawić i poprawiny miały trwać do 18:00, bo to niedziela, ludzie w poniedziałek do pracy. Było i tak o wiele mniej gości, bo około 1/3 była z daleka i na poprawinach nie mogła zostać. Dla mnie tym lepiej. Całe szczęście poprawiny odbyły się bez awantur i było już spokojnie.

Ale wiecie co było najbardziej piekielne? Godzina 19:00, po posprzątaniu sali szefowa zaprosiła mnie do siebie w celu wydania wypłaty za obsługę wesela. Dostałam całe 50 zł za 22 godziny ciężkiej harówy, czyli za godzinę dostałam ~2,27 zł. A właściwie to nawet nie... Bo bilety z mojego miasta do domu weselnego i z powrotem kosztowały w sumie 10 zł. Dobrze, że mojego chłopaka rodzice mnie przenocowali u siebie i nie musiałam wracać do mojego miasta, bo inaczej wydałabym na bilety 20 zł. W sumie po odliczeniu dojazdu zarobione było 40 zł, czyli stawka ~1,81 zł/h. Myślałam, że babę trzasnę czymś ciężkim. Tym bardziej, że umawiałyśmy się na stawkę 7 zł netto/h. Zapomniała powiedzieć o jednym szczególe- że to suma za 3 kelnerki na raz... Ot, taka drobnostka... :/

Dom weselny

by Carrotka
Dodaj nowy komentarz
avatar majkaf
5 9

Z ciekawości, to nie miałaś ustalonej wcześniej stawki za jaką pracujesz? Nie wiedziałaś, jaką wypłatę dostaniesz?

Odpowiedz
avatar Carrotka
-2 6

Miałam dostać 7 zł netto za godzinę... Czyli 154 powinna mi dać... Więc ledwie dała mi 1/3 tego co powinna. Dopiszę to w historii.

Odpowiedz
avatar soraja
1 3

Jeśli na umowie miałaś 7 zł/h to masz prawo upomnieć się o swoje. Chyba że to była praca na czarno - ale jeśli na takie coś poszłaś, to efekt był do przywidzenia...

Odpowiedz
avatar kasiejka2802
6 8

Hej mnie spotkala podobna historia w sensie z kasa:) Ludzie sa PODLI. Babka pewnie zarobila na weselu ciezka kase a kelnerka ,ktore odwalily ciezka robote rzucila marne ochlapy.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
8 8

No cóż, oczywiście umawiałyście się ustnie i bez świadków? Jeśli chcesz mieć szansę, że ktoś umowy dotrzyma, umawiaj się na piśmie albo przy minimum 2 świadkach dla sądu wiarygodnych (podpowiedź: pozostałe kelnerki się nie liczą, bo im też zależałoby na większej stawce).

Odpowiedz
avatar ardnaskela609
4 4

Jak to mówią, człowiek najlepiej uczy się na błędach :-) Na weselu zawsze znajdzie się podobny 'rodzynek', ale akcja z keczupem bardzo mi się spodobała :)

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 3

Oj święta prawda ardnaskela609. Byłam młoda, głupia i nie doświadczona przez życie. Teraz jak nie dostaję umowy na piśmie do podpisania minimum w dniu rozpoczęcia pracy, to po prostu wychodzę i mówię, że mają zadzwonić, jak będzie gotowa umowa. Po prostu twardo uprzedzam, że bez umowy palcem nie ruszę...

Odpowiedz
avatar BlackCat
3 3

Ja tak lubię :) bardziej dziwi mnie majonez. Blee

Odpowiedz
avatar krokodyl1220
0 0

Do krokietów najlepszy i tak jest sos czosnkowy ;)

Odpowiedz
avatar Zik
1 1

Do krokietów najlepszy sos grzybowy. Kto był w Zielonej Dróżce to wie ;)

Odpowiedz
avatar BlackCat
2 2

Krokodyl, chcesz przepis na zajebisty sos czosnkowy? :) nie cierpię tego, że wszystkie kupowane walą majonezem, więc zrobiłam własny :)

Odpowiedz
avatar Carrotka
1 1

BlackCat- ja poproszę o przepis na sos czosnkowy na PW :D Będę baaaardzooo uszczęśliwiona :D

Odpowiedz
avatar BlueBellee
0 0

@BlackCat ja też chcę ;) (przepis)

Odpowiedz
avatar Fomalhaut
0 0

Poproszę przepis na sos czosnkowy, z góry pięknie dziękuję.

Odpowiedz
avatar spy02
0 0

Szkoda że nie miałaś podpisanej umowy... Łatwo by było wyegzekwować należność, a tak będzie z tym niemały problem :/

Odpowiedz
avatar Nemezis
1 1

no cóz zostaje ci tylko ostrzegac inne dziewczyny chcące pracowac na kolejnym weselu u tej Pani

Odpowiedz
avatar Paulanerrr
0 2

...i u tych gości.

Odpowiedz
avatar voytek
6 6

Dlateko ZAWSZE ale to ZAWSZE trzeba podpisywac umowe - nie umowy - nie ma pracy! Niech to bedzie twoja nauczka na cale zycie i wszystkim mlodych - na dzien dobry ZAWSZE podpisujemy umowe - jesli klient odmawia podpisania umowy od razu rezygnujemy ze wspolpracy - ze znajdzie innego? jesli wszyscy beda USWIADOMIENI ze bez umowy nie mozna pracowac to nie znajdzie nikogo innego! warto tez probowac (tak wiem ze to zazwyczaj nic nie aje) ale warto probowac zwiadiamiac organy panstwowee - np INSPEKCJE PRACY ze taki a taki pracodawca prponuje prace bez umowy, wczesniej czy pozniej dzieki takim zawiadomieniom go namierza i wlepia kare!

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
1 1

ja pier... jakby podniosła stawkę od każdego z dwustu gości o 5zł to spokojnie mogłaby zapłacić uczciwie obsłudze btw. nie popieram takiego terroryzmu jak ten gościu co kilka lat temu za brak zapłaty chciał stację benzynową spalić, ale legalne groźby* w postaci nasłania PIP, US, ZUS, Sanepidu itp. powinne być w arsenale oraz najprostsza informowanie przyszłych potencjalnych pracowników *- chyba w myśl prawa nie jest groźbą karalną, ostrzeżenie przed konsekwencjami prawnymi, które wynikają wprost z jego łamania

Odpowiedz
avatar Carrotka
0 0

Masz rację PiekielnyDiablik. Jak i wiele innych użytkowników. Sprawa sprzed sześciu lat, więc już za stara za ruszanie. Przyznaję- powinnam była to zgłosić, zagrozić babie konsekwencjami i wiele wiele innego. Ale tak nie zrobiłam- mój błąd, bo powinnam była utrzeć nosa właścicielce, żeby na przyszłość choć innych nie oszukiwała. Wyszło jak wyszło- czasu nie cofnę. Ale od tamtej pory jestem ostrożna- nie mam umowy, palcem nie tykam. Umowa niezgodna z przepisami- nie podpisuję, tylko negocjuję warunki umowy, wytykam błędy. Jak bezskutecznie- to zabieram umowę z biurka (nie podpisaną) i zanoszę do odpowiedniej instytucji. Ale zanim tak zaczęłam robić, to pracowałam w jednej firmie na umowę zlecenie. Płacili dobrze, nie powiem. Ale pomimo prawidłowego wykonania moich obowiązków, zgodnie z poleceniami szefowstwa (właściwie za prawidłowe wykonywanie obowiązków), zostałam w nieprzyjemny sposób wyrzucona z firmy na zbity pysk. Pewnie was ciekawi za co? Otóż jednym z moich obowiązków było wysyłanie paczek i listów. Często po pracy jeździłam na pocztę i wysyłałam co trzeba i płaciłam z pieniędzy, które dało mi szefowstwo na wysyłki. Często gęsto były to za małe kwoty, przez co dopłacałam ze swoich a potem rozliczałam się z asystentką szefa, która oddawała mi różnicę. Pewnego dnia szefowa powiedziała, że jak na wszystkie wysyłki nie wystarczy pieniędzy, to mam nie dokładać ze swoich pieniędzy, tylko wysłać przesyłki następnego dnia po pracy jak dostanę pieniądze. Jak kazała tak zrobiłam. Nie wysłałam z tego powodu bardzo ważnego listu, tylko zrobiłam to następnego dnia. Wywalili mnie. Byłam wściekła- bo robiłam, co kazali i straciłam pracę. Wkurzona poszłam z umową zlecenie do sądu, żeby uznali mi ją sądownie jako umowę o pracę, ponieważ spełniała ona wszelkie przesłanki. Sprawę w sądzie wygrałam i dostałam jeszcze zadośćuczynienie w wysokości wynagrodzenia za okres do kiedy umowa była podpisana. Czyli za dwa tygodnie (miałam tam pracować do końca miesiąca a potem zastanawiali się czy przedłużą mi umowę).

Odpowiedz
Udostępnij