O piekielnej sąsiadce.
W moim rodzinnym mieście mieszkam w bloku na czwartym piętrze. W tym samym pionie, piętro niżej, mieszka ONA. Owa pani, w wieku około 60, notorycznie wygania mieszkającego z nią brata na klatkę schodową, żeby tam mógł oddać się nałogowi palenia papierosów. A kit z tym, niech pali, musi się facet dość intensywnie przez to okienko wychylać, bo na szczęście żadne opary dymu papierosowego po klatce nie krążą. W czym więc problem? Ano w tym, że zarówno brat sąsiadki, jak i ona sama, zostawiają zawsze okno otwarte na oścież.
Teraz na moment musimy cofnąć się ponad pięć lat wstecz. Zima, godzina koło 5 nad ranem, na dworze ciemno, a ja wracam ze studniówki. Wchodzę na klatkę, i nagle, bach, coś czarnego przelatuje mi tuż przed nosem! Zwątpiłam. Wiadomo, studniówka imprezą z procentami, ale żeby takie halucynacje?! Weszłam wyżej, patrzę, okno na półpiętrze otwarte, a jakże, na oścież. "No tak - myślę - cały czas otwarte, to i ptaszysko jakieś wleciało.".
Od tamtej pory, każdy powrót do domu po godzinie 22 wiązał się z towarzystwem od jednego, do trzech czarnych ptaków. Przyznać muszę, że niby miałam świadomość tego zjawiska, ale wiadomo jak to jest, do domu ze studiów przy dobrych wiatrach przyjeżdżałam raz na miesiąc, to szło zapomnieć o tym, że w klatce po zmroku są gratisowi lokatorzy.
Zamykanie okna nic nie dawało, bo sąsiadka ciągle, i ciągle otwierała je na nowo. Po co? Nie wiem, przypuszczam, że z czystej złośliwości.
Opowiedziałam już dawno o całym zjawisku babci, z którą mieszkam, ale co tu dużo mówić, średnio mi uwierzyła. "A, bo wracasz po ciemku, zmęczona, bo jakiejś zabawie, to pewno Ci się zdaje." Na klatce sami emeryci mieszkają, nikt po zmroku poza mną nie wraca, to i nikogo innego nie niepokoiły owe ptaki.
Sytuacja diametralnie zmieniła się/rozwinęła tydzień temu. Wracam do domu, godzina chyba nawet nie 22, ale już ciemno, a tu na klatce, na samej górze, czyli na moim piętrze cała horda tych ptaków. Wiadomo, liczyć ich nie liczyłam, ale na pewno było z ich dziesięć.
Całe schody w odchodach, one stłoczone nad schodami i tuż przy drzwiach do mieszkania, wejście do domu stanowiło wyzwanie, jedno to stworzenie usiadło mi na głowie, inne próbowało wlecieć do mieszkania, przyznaję, że straciłam przez to ochotę na wracanie do domu po zmroku...
Tego samego dnia sąsiad poszedł ze śmieciami po zmroku, i jego te latające stworzenia również zaatakowały, drapiąc mu pazurami całą głowę.
Stąd okazało się, że to, co ja brałam za czarne ptaki, okazało się być nietoperzami (cóż... kiedy coś mnie atakowało tudzież krążyło non stop nad głową nie przyglądałam się zbyt szczegółowo, stąd nie rozpoznałam nietoperza. Bo jak to, nietoperz, w centrum miasta, w bloku?!). Przyszła specjalna ekipa, odkaziła klatkę schodową chlorem (śmierdziało przez trzy dni, bo przez upał zapach nie chciał wywietrzeć), i wyjęła klamki z dwóch okien (tego na półpiętrze pomiędzy 2 a 3 piętrem, oraz pomiędzy 3 a 4), żeby nikt okien nie otwierał, i nietoperze odzwyczaiły się od tego, że mogą na klatkę swobodnie wlatywać.
Sąsiadka, jakby nie było, winna całej sytuacji poprzez zostawienie okna na oścież, drzwi nie otworzyła, ani przedstawicielom spółdzielni, ani straży miejskiej.
A wiecie co jest najlepsze?
Okno nie ma klamki, ale sąsiadka znalazła jakiś sposób i dalej je otwiera.
Ręce opadają.
Polecam jakiś dobry klej :)
OdpowiedzA jaki to problem otworzyć okno bez klamki? Kwadratowym kluczem moment i otwarte. Bardziej mnie te nietoperze zastanawiają. Bo w zimę nietoperze śpią i to nie na klatkach w blokach.
OdpowiedzNo to się skubańce obudziły jak ktoś im łaził ;)
OdpowiedzMoże na klatkach jest tak ciepło, że się odzwyczaiły od spania.
OdpowiedzI przeszły na fotosyntezę chyba. Nietoperze śpią bo nie ma zimą robali którymi się żywią - komary, ćmy.
Odpowiedzod razu jak przeczytałam czarne ptaki to wiedziałam, że to nietoperze ;)
OdpowiedzŚciema na maksa, krajowe nietoperze są wielkości wróbla, w dodatku odchody nietoperzy przypominają odchody gryzoni (suche, małe bobki) a zeby były w nich całe schody te 10 nietoperzy musiałoby załatwiać się tam z miesiąc conajmniej.
OdpowiedzJa z kolei nie słyszałam, żeby nietoperze kogoś atakowały, czy siadały na głowie...
OdpowiedzW dodatku nietoperza latają na tyle charakterystycznie, że ciężko jest je pomylić z ptakiem…
OdpowiedzChyba, że jest się mieszczuchem ;p
OdpowiedzJej brat to emerytowany Bruce Wayne, i chce aby czuł się jak u siebie w domu ;)
OdpowiedzCzy "ręce opadają" (zamiennie z "kurtyna") to najnowszy synonim słowa "koniec"? Jest to obowiązkowe zakończenie każdej historii?
OdpowiedzKawałek gwoździa i żadnego okna już otwierać nie będzie. Jak plastikowe to klejem potraktować. Ewentualnie założyć coś na okno tak, że w razie otwierania narobi się strasznego rabanu. Złapać sprawczynie na gorącym uczynku i wytłumaczyć... tak po sąsiedzku, że ma zostawić okna w spokoju.
OdpowiedzZ tymi nietoperzami to ściema na maxa.Żaden nietoperz dobrowolnie nie zaczepi o czyjeś włosy.Po za tym są takie małe, że jakoś nie wyobrażam sobie, żeby mogły kogoś konkretnie podrapać a na pewno nie atakowały by.Nawet w całkowitej ciemności.A zimą by po prostu z głodu poumierały jeśli ktoś by je niechcący obudził. No chyba, że to były tzw.latające psy.Znacznie większe, więc mogłyby zwrócić na siebie uwagę.Niestety w naszych warunkach klimatycznych nie występują.Więc i to odpada. Przepraszam, ale nie wierzę.
Odpowiedz"Żaden nietoperz dobrowolnie (...)"- bo to Edward był...
OdpowiedzPianka montażowa 1. otwierasz okno 2. nakładasz piankę na futrynę - tam gdzie styka się z ramą 3. zamykasz okno Po 15 minutach nikt tego nie otworzy
Odpowiedz